Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40219 osoby czytały to 542763 razy. Teraz są 44 osoby
      44 użytkowników on-line
     Tekst ROZDZIAŁ 2
     był czytany 822 razy

ROZDZIAŁ 2

   PrzesÅ‚uchania w sejmowej Komisji Obrony Åšrodowiska nie byÅ‚y zbyt dÅ‚ugie. Ustawa o zagospodarowaniu przestrzennym Parków Narodowych byÅ‚a tak doskonaÅ‚a, że opozycja, choć bardzo by chciaÅ‚a, naprawdÄ™ nie mogÅ‚a jej nic zarzucić. PosÅ‚owie koalicji nie byli niÄ… zachwyceni, bo w żaden sposób nie tworzyÅ‚a dodatkowych Å›rodków, które mogliby rozdzielić miÄ™dzy swojÄ… klientelÄ™. Ale tej „wady” nie mogli podnieść na forum publicznym. PozÅ‚oÅ›cili siÄ™ tylko w kuluarach na nieprzemyÅ›lanÄ… decyzjÄ™ premiera a na obradach komisji usiÅ‚owali sprawiać wrażenie zachwyconych. WychodziÅ‚o im to nie najgorzej. Dlatego kiedy minister już wyszedÅ‚ jeden z posłów opozycji rzuciÅ‚ gÅ‚oÅ›no do kolegów:
   - Panowie zrzuta po pięć zÅ‚otych na koalicjÄ™ za udane przedstawienie.
   Opozycja gÅ‚oÅ›no siÄ™ zaÅ›miaÅ‚a. Koalicja zignorowaÅ‚a to i poszÅ‚a na obiad do poselskiej stołówki. Zastali tam już SaÅ‚aciÅ„skiego, który zamówiÅ‚ wÅ‚aÅ›nie zupÄ™ koperkowÄ… i omlet wegetariaÅ„ski. SiedziaÅ‚ z boku i z uwagÄ… studiowaÅ‚ swoje notatki z posiedzenia komisji. Z nikim byÅ‚ nie zwiÄ…zany dlatego też siedziaÅ‚ samotnie. Wpatrzony w kartki papieru nie zauważyÅ‚ jak koÅ‚o jego stolika stanęło dwóch mężczyzn. Jeden maÅ‚y, grubiutki, drugi zaÅ› chudy i wysoki jak tyczka. Dopiero kiedy pierwszy z nich odezwaÅ‚ siÄ™: „DzieÅ„ dobry panie ministrze”, SaÅ‚aciÅ„ski podniósÅ‚ wzrok.
   - Pan pozwoli, ze siÄ™ przedstawiÄ™. Stefan Napierski jestem a to mój kolega Karol Ostrożny – wskazaÅ‚ stojÄ…cÄ… obok tyczkÄ™ i wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ do ministra. – Czy możemy zająć chwilkÄ™?
   - No... minister zawahaÅ‚ siÄ™
   - Niech siÄ™ pan nie martwi. Jedzenie przyjedzie najwczeÅ›niej za 20 minut a my siÄ™ do tego czasu rozpÅ‚yniemy..
   - Jak we mgle – uzupeÅ‚niÅ‚ Karol.
   - No dobrze niech, panowie siadajÄ… – minister dość niechÄ™tnie pokazaÅ‚ im krzeseÅ‚ka. CzuÅ‚, że bÄ™dÄ… chcieli coÅ› od niego uzyskać. – SÅ‚ucham panów.
   - Na poczÄ…tek chciaÅ‚em powiedzieć, że bardzo siÄ™ cieszymy, iż stanowisko ministra zajÄ…Å‚ wreszcie tak kompetentny czÅ‚owiek jak pan. To uÅ‚atwi nam nasze zadanie, które nie jest Å‚atwe.
   - A cóż to za zadanie?
   - WÅ‚aÅ›ciwy ksztaÅ‚t ustaw.
   - Panowie sÄ… prawnikami?
   - No nie – speszyÅ‚ siÄ™ nieco Napierski ale zaraz z pomocÄ… przyszedÅ‚ mu Ostrożny.
   - Nas te ustawy nie interesujÄ… od strony technicznej ale, że tak powiem, merytorycznej.
   - No wÅ‚aÅ›nie staramy siÄ™ by ustawy wÅ‚aÅ›ciwie chroniÅ‚y prawa pewnych osób.
   - Doprawdy? – SaÅ‚aciÅ„ski zaczynaÅ‚ bawić siÄ™ rozmowÄ… z lobbystami. WiedziaÅ‚, że usiÅ‚ujÄ… przejść do sedna, ale nie bardzo wiedzÄ… jak to zrobić. PodejÅ›cie do jego stolika byÅ‚o jedynÄ… metodÄ… nawiÄ…zania półprywatnego kontaktu. Minister bowiem skrzÄ™tnie odrzucaÅ‚ wszelki zaproszenia na różne obiady, spotkania i kolacje.
   - No tak. Staramy siÄ™ chronić ich prawa...
   - Panowie sÄ… woluntariuszami?
   - Wolu...co?
   - Woluntariuszami. DziaÅ‚acie z pobudki serca chroniÄ…c prawa innych i nie pobierajÄ…c za to wynagrodzenia.
   - No niezupeÅ‚nie – Napierski byÅ‚ już zupeÅ‚nie zmieszany a Ostrożny też nie bardzo wiedziaÅ‚ co ma na to powiedzieć.
   - To znaczy jak?
   - A może umówimy siÄ™ wieczorem na wódkÄ™? – zaproponowaÅ‚ w geÅ›cie rozpaczy grubasek.
   - Po co?
   - Å»eby lepiej omówić pewne kwestie.
   - Panowie wybaczÄ… ale ja nie pijÄ™ alkoholu.
   - To zupeÅ‚nie jak ja – wtrÄ…ciÅ‚ ucieszony Ostrożny. Po raz pierwszy w ich pracy mogÅ‚a siÄ™ przydać jego sÅ‚aba gÅ‚owa. – Wprost nie znoszÄ™.
   - Bardzo siÄ™ cieszÄ™ – minister byÅ‚ już nieźle ubawiony. – Czy mogli by jednak panowie wyjawić o co im chodzi bo zaraz dostanÄ™ swój obiad i z chÄ™ciÄ… bym go zjadÅ‚ w spokoju.
   Napierski nerwowo przygryzÅ‚ wargi. Nie byÅ‚ przyzwyczajony do omawiania takich spraw zupeÅ‚nie na trzeźwo i teraz nie bardzo wiedziaÅ‚ jak ma zacząć. PomyÅ›laÅ‚, że najlepiej od pochlebstwa.
   - WiÄ™c chcielibyÅ›my podkreÅ›lić jak bardzo siÄ™ cieszymy, że ministrem zostaÅ‚ odpowiedni czÅ‚owiek...
   - To już sÅ‚yszaÅ‚em.
   - Bo ten poprzedni – Ostrożny przyszedÅ‚ w sukurs towarzyszowi - to byÅ‚ straszny Å‚apówkarz. Nic z nim normalnie nie można byÅ‚o zaÅ‚atwić, za wszystko chciaÅ‚ pieniÄ…dze.
   Na horyzoncie pojawiÅ‚ siÄ™ kelner niosÄ…cy zupÄ™ ministra. ZauważyÅ‚ to Napierski i postanowiÅ‚ przystÄ…pić do ostatniej próby ataku.
   - No wÅ‚aÅ›nie a my chcieliÅ›my tylko, żeby nowa ustawa o zagospodarowaniu parków narodowych chroniÅ‚a wÅ‚aÅ›ciwie wszystkie interesy.
   - Czyli czyje? – kelner postawiÅ‚ zupÄ™ na stole przed ministrem. – Panowie wybaczÄ… ale muszÄ™ coÅ› zjeść. Wszystkie wnioski proszÄ™ skierować do mojego sekretariatu. PowoÅ‚aÅ‚em zespół niezależnych ekspertów...
   - No wÅ‚aÅ›nie ci eksperci chyba trochÄ™ siÄ™ mylÄ…..
   - PodważajÄ… panowie autorytet profesorów Szaniawskiego i ZieliÅ„skiego? Na jakiej podstawie.
   - No tego... nie no... my to możemy udowodnić - wydukaÅ‚ Napierski.
   - SÅ‚ucham.
   - Allle nie tu.
   - Dlaczego?
   - Tu Å›ciany majÄ… uszy.
   - Ja nie mam nic do ukrycia.
   - My też... to znaczy..
   - My siÄ™ już rzeczywiÅ›cie pożegnamy – wybrnÄ…Å‚ Ostrożny. – Choć Stefan pan minister dzisiaj nie w humorze.
    Grubasek z TyczkÄ… wstali i wyszli, kÅ‚aniajÄ…c siÄ™ jeszcze kilkukrotnie SaÅ‚aciÅ„skiemu. Gdy opuÅ›cili sejmowÄ… stołówkÄ™ stanÄ™li dopiero obok Sali Kolumnowej. Napierski zużyÅ‚ po drodze prawie caÅ‚e opakowanie chusteczek higienicznych, ocierajÄ…c spocone czoÅ‚o. Gdy siÄ™ zatrzymaÅ‚ zaczÄ…Å‚ od razu robić wyrzuty koledze.
   - Ty jesteÅ› dupa nie lobbysta. Jak ty z nim rozmawiaÅ‚eÅ›?
   - O przepraszam Stefan ale ja siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie nie odzywaÅ‚em.
   - No wÅ‚aÅ›nie musiaÅ‚em sam Å›wiecić oczyma...
   - Może niepotrzebnie proponowaÅ‚eÅ› mu tÄ… wódkÄ™.
   - A co miaÅ‚em zrobić? – grubasek miaÅ‚ ochotÄ™ krzyczeć ale wokół krÄ™ciÅ‚o siÄ™ sporo ludzi. – Przecież takie rzeczy można omawiać tylko przy wódce. Nikt na trzeźwo by siÄ™ nie zgodziÅ‚ na te gÅ‚upoty, które mamy przeforsować.
   - I co teraz?
   - A bo ja wiem co? Trzeba faceta dobrze przeÅ›wietlić i chwycić za jakiegoÅ› haka. MuszÄ™ zadzwonić do tego znajomego puÅ‚kownika, żeby sprzedaÅ‚ mi trochÄ™ informacji na jego temat...
   - MyÅ›lisz, że coÅ› majÄ… na niego? ZresztÄ… on już przecież tam nie pracujÄ™. Jest na emeryturze
   - I co z tego? Ze sÅ‚użb siÄ™ nigdy tak naprawdÄ™ nie odchodzi. Na pewno coÅ› wydostanie...
   - A jeÅ›li minister jest czysty?
   - CzÅ‚owieku przecież wiesz jaka forsa przechodzi przez ten resort. W życiu nie pozwoliliby, żeby przejÄ…Å‚ go ktoÅ› uczciwy.
   
   
   Porucznik JabÅ‚onka na dobrÄ… sprawÄ™ nie wiedziaÅ‚ dlaczego dostaÅ‚ tÄ™ pracÄ™. Ze spotkania z generaÅ‚em wyszedÅ‚ przybity tak samo jak poprzednicy. PogodziÅ‚ siÄ™ z myÅ›lÄ…, że nie dla niego wielka kariera w wywiadzie. Już wÅ‚aÅ›ciwie pakowaÅ‚ walizkÄ™, żeby wrócić z powrotem na placówkÄ™, kiedy zadzwoniÅ‚ telefon. GeneraÅ‚ kazaÅ‚ mu stawić siÄ™ nastÄ™pnego dnia w swoim gabinecie. Nie powiedziaÅ‚ wprawdzie wprost o co chodzi ale dodaÅ‚ przyjaźnie "Wiecie po co JabÅ‚onka?"
   Porucznik nie posiadaÅ‚ siÄ™ z radoÅ›ci. BaÅ‚ siÄ™, że spÄ™dzi jako radca handlowy ze dwadzieÅ›cia lat w tym miejscu gdzie nie dzieje siÄ™ nic ważnego. Jako absolwent odpowiedniej filologii byÅ‚ w resorcie jedynÄ… osobÄ…, która znaÅ‚a tamtejszy jÄ™zyk i nie mógÅ‚ liczyć na zmiennika. Nawet specjalnie nie lubiÅ‚ tego kraju. FilologiÄ™ skoÅ„czyÅ‚ przypadkiem. Kiedy nie dostaÅ‚ siÄ™ na studia prawnicze byÅ‚ to jeden z kilku kierunków gdzie przyjmowali bez egzaminów. ChcÄ…c uniknąć powoÅ‚ania do wojska lub koniecznoÅ›ci powrotu do maÅ‚ej wioski z której pochodziÅ‚, zdecydowaÅ‚ siÄ™ pójść wÅ‚aÅ›nie tam. LiczyÅ‚, że za rok lub dwa dostanie siÄ™ na upragniony wydziaÅ‚ i nie bÄ™dzie musiaÅ‚ siÄ™ uczyć tych dziwnych literek i słów. Niestety kolejne egzaminy przynosiÅ‚y jedynie same rozczarowania i w koÅ„cu po obronie pracy magisterskiej daÅ‚ sobie spokój bo czuÅ‚, że nie wytrzyma już kolejnych kilku lat jako student. Po za tym jego koledzy z liceum, którzy skoÅ„czyli prawo nie mogli siÄ™ pochwalić sukcesami w pracy zawodowej. Po ukoÅ„czeniu studiów z wyróżnieniem zamiast do wymarzonych kancelarii trafiali na marne, paÅ„stwowe posadki za półtora tysiÄ…ca zÅ‚otych. Ich miejsca pracy zajmowali trójkowicze, dziedzicznie obciążeni przynależnoÅ›ciÄ… do palestry.
   Wtedy postanowiÅ‚, że choć nie może speÅ‚nić mÅ‚odzieÅ„czych marzeÅ„ o wysokich zarobkach, to postara siÄ™ przynajmniej speÅ‚nić chÅ‚opiÄ™ce pragnienia zostania szpiegiem. ZgÅ‚osiÅ‚ swojÄ… aplikacjÄ™ w odpowiednie miejsce i bardzo szybko dostaÅ‚ odpowiedź. Skierowano go na odpowiednie szkolenie, które przeszedÅ‚ bÅ‚yskawicznie, choć nie bÅ‚yszczaÅ‚ na poszczególnych egzaminach. ByÅ‚ jednym z najmÅ‚odszych poruczników. Dopiero kiedy zobaczyÅ‚ skierowanie zrozumiaÅ‚ dlaczego poszÅ‚o mu tak Å‚atwo. Cholerna filologia, która miaÅ‚a być tylko chwilowÄ… przechowalniÄ…, znów wyznaczyÅ‚a ciÄ…g dalszy jego życia. PamiÄ™ta nawet, że odgrażaÅ‚ siÄ™ wtedy na korytarzu, że prÄ™dzej zrezygnuje ze sÅ‚użby niż pozwoli uziemić siÄ™ na caÅ‚e życie w tym kraju.
   Teraz miaÅ‚ to już jednak za sobÄ…. Przed nim otwieraÅ‚a siÄ™ wielka, życiowa szansa uczestniczenia w najważniejszych operacjach. GeneraÅ‚ to przecież straszna szycha. Podobno najlepszy specjalista w swojej branży. I wybraÅ‚ wÅ‚aÅ›nie jego... No wÅ‚aÅ›nie dlaczego? Aż tak bardzo nie byÅ‚ zarozumiaÅ‚y, żeby wierzyć w swoje nadzwyczajne zdolnoÅ›ci. ZwÅ‚aszcza, że w papierach jego iloraz inteligencji nie byÅ‚ zbyt wysoki.
   - Pewnie zastanawiacie siÄ™ dlaczego was wybraÅ‚em? - generaÅ‚ byÅ‚ dobrym psychologiem. A może po prostu byÅ‚ dobrym szpiegiem, wiÄ™c nie mógÅ‚ być zÅ‚ym psychologiem. JabÅ‚onka potwierdziÅ‚ jego sÅ‚owa lekkim skinieniem gÅ‚owy. PamiÄ™taÅ‚, że musi być szczery. Lecz gdyby nawet siÄ™ nie zastanawiaÅ‚ nad powodem swojego awansu potwierdziÅ‚by sÅ‚owa przeÅ‚ożonego. Choćby dlatego, że ten po postawieniu takiej tezy z pewnoÅ›ciÄ… nie uwierzyÅ‚by w zaprzeczenie. - Macie racjÄ™, że siÄ™ zastanawiacie. Nie jesteÅ›my w wojsku, żebyÅ›my tylko musieli wykonywać rozkazy i nie mogli zastanawiać siÄ™ nad nimi. UsiÄ…dźcie proszÄ™.
   JabÅ‚onka usiadÅ‚ na krzeÅ›le i rozejrzaÅ‚ siÄ™ po pokoju. Poprzednim razem nie przyjrzaÅ‚ siÄ™ pomieszczeniu zbyt uważnie, bo byÅ‚ bardzo zestresowany rozmowÄ…. Teraz zauważaÅ‚ pewne przedmioty tak jakby je widziaÅ‚ po raz pierwszy, choć wydawaÅ‚o siÄ™, że nie opuszczaÅ‚y tego pomieszczenia od pół wieku. Na przykÅ‚ad stary zepsuty zegar, albo potężna lampa stojÄ…ca na biurku obok pÅ‚askiego ekrany komputera.
   - Dziwi was moje zamiÅ‚owanie do starych rzeczy?
   - Ależ, skÄ…d raczej... to niesamowite zestawienie.
   - No cóż, uważam że w pracy powinniÅ›my posÅ‚ugiwać najnowszymi zdobyczami techniki. Ale z drugiej strony należy pokazać nasze tradycjÄ™, to że nie istniejemy od wczoraj. I że zawsze byliÅ›my potrzebni bo bez nas nie poradziÅ‚oby sobie absolutnie żadne paÅ„stwo – sÅ‚ychać byÅ‚o, że generaÅ‚ bardzo wierzy w swoje sÅ‚owa. – A wracajÄ…c do tego dlaczego wybraÅ‚em wÅ‚aÅ›nie was. Podobacie mi siÄ™, jesteÅ›cie zdolni ale nie bÄ™dÄ™ ukrywaÅ‚, że zadecydowaÅ‚a ostatecznie inna rzecz - zawiesiÅ‚ gÅ‚os dla zwiÄ™kszenia efektu.- Nie macie żadnych tradycji resortowych, nie studiowaliÅ›cie na wydziaÅ‚ach, które zwykle nas interesujÄ… i na których przeprowadzamy najsilniejszy werbunek. Sami na pewno wiecie, że do sÅ‚użby trafiliÅ›cie przez znajomość tego jÄ™zyka, który akurat byÅ‚ nam potrzebny. Jednym sÅ‚owem raczej nie zwerbowaÅ‚ was wczeÅ›niej żaden z moich konkurentów w sÅ‚użbach. Dlatego mogÄ™ wam zaufać, co nie znaczy, że nie bÄ™dÄ™ siÄ™ wam uważnie przyglÄ…daÅ‚.
   - A czy... - porucznik nie byÅ‚ pewien jak zadać to pytanie.
   - Czy co?
   - Czy wczeÅ›niej nie potrzebowaÅ‚ pan zaufanego czÅ‚owieka?
   - PotrzebowaÅ‚em – generaÅ‚ uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ jak wyrozumiaÅ‚y ojciec. Po chwili jednak bardzo spoważniaÅ‚. – Ale nigdy tak bardzo jak teraz.
   
   
   Minister rozejrzaÅ‚ siÄ™ uważnie po swoim gabinecie. Bardzo chciaÅ‚by tu coÅ› zmienić, bo meble byÅ‚o nieco ciężkawe i nazbyt oficjalne. Ciemne, dÄ™bowe, smutne, nie nastrajaÅ‚y najlepiej do pracy. W takim gabinecie można wÅ‚aÅ›ciwie tylko urzÄ™dować i nic wiÄ™cej. PrzydaÅ‚yby tu siÄ™ lekkie jasne meble, najlepiej rattanowe. MógÅ‚by wÅ‚aÅ›ciwie sobie na to pozwolić bo i tak goÅ›ci podejmowaÅ‚ w salce konferencyjnej i do tego pokoju wchodzili tylko najbliżsi współpracownicy. Taka zmiana wystroju byÅ‚aby nawet być „po resortowej” linii. SprawowaÅ‚ przecież funkcjÄ™ Ministra Obrony Åšrodowiska i nowy wystrój bardziej by pasowaÅ‚ do ekologicznego resortu. Ale wiedziaÅ‚, że to kosztowaÅ‚o, a musiaÅ‚ uważać na każdy wydatek.
   ByÅ‚o kilka minut po czwartej i ministerstwo już prawie opustoszaÅ‚o. Nagle w ciszÄ™ gabinetu wdarÅ‚ siÄ™, przytÅ‚umiony nieco, dzwonek komórki. Ale nie tej która spoczywaÅ‚a przed ministrem na biurku. Ta leżaÅ‚a spokojnie i byÅ‚a wyÅ‚Ä…czona. Druga byÅ‚a w wewnÄ™trznej kieszeni marynarki SaÅ‚aciÅ„skiego. Minister wiedziaÅ‚, że nie powinien jej odbierać w swoim gabinecie ani nawet w sekretariacie, choć ten o tej porze byÅ‚ już również pusty. WyszedÅ‚ na korytarz, na którym na szczęście też już nikogo nie byÅ‚o. Wszyscy chÄ™tnie wykorzystywali luksus paÅ„stwowej posady i wychodzili do domu punktualnie o szesnastej.
   SaÅ‚aciÅ„ski siÄ™gnÄ…Å‚ do wewnÄ™trznej kieszeni. WyjÄ…Å‚ z niej aparacik, który niczym nie różniÅ‚ siÄ™ od tego na biurku. Nawet sygnaÅ‚ miaÅ‚ ten sam. Minister zerknÄ…Å‚ na wyÅ›wietlacz ale numer z którego dzwoniono jak zwykle byÅ‚ zastrzeżony.
   - SÅ‚ucham... DzieÅ„ dobry... Tak, wszystko w porzÄ…dku... Tak, prace przebiegajÄ… sprawnie. MiaÅ‚ pan Å›wietny pomysÅ‚... Nic specjalnego, tylko w restauracji sejmowej przysiadÅ‚o siÄ™ do mnie dwóch lobbystów.... PamiÄ™tam, ale tam dajÄ… dobre tanie jedzenie a ja byÅ‚em akurat bardzo gÅ‚odny. ZresztÄ… szybko ich odprawiÅ‚em.... Nie nikt nam nie zrobiÅ‚ zdjęć... – tu nastÄ…piÅ‚a dÅ‚uższa chwila podczas której SaÅ‚aciÅ„ski jedynie przytakiwaÅ‚ do sÅ‚uchawki - Nie, niczego nie potrzebujÄ™, chociaż ... DrażniÄ… mnie meble w moim gabinecie i chÄ™tnie wymieniÅ‚bym je na jakieÅ› lżejsze...Wiem, że nie powinienem wydawać niepotrzebnie pieniÄ™dzy ale pomyÅ›laÅ‚em, że taka ekologiczna wymiana mogÅ‚aby być dobrze odebrana przez media... Zastanowi siÄ™ pan? DziÄ™kuje i do widzenia .... OczywiÅ›cie, do usÅ‚yszenia.
   Minister wróciÅ‚ do gabinetu i spakowaÅ‚ swoje rzeczy do teczki. ZgasiÅ‚ Å›wiatÅ‚o (choć nie musiaÅ‚ tego robić, ale ekologiczne przyzwyczajenie wzięło górÄ™). Klucz jak zwykle zostawiÅ‚ na dole i, pożegnawszy siÄ™ grzecznie ze strażnikiem, poszedÅ‚ do domu. Nie zauważyÅ‚, że po drugiej stronie ktoÅ› mu uważnie siÄ™ przyglÄ…daÅ‚. ByÅ‚ to mężczyzna z gÅ‚adko wygolonÄ… czaszkÄ… nawet w ten niezbyt ciepÅ‚y dzieÅ„ niczym nie przykrytÄ…. MiaÅ‚ okoÅ‚o 50 - ki, ale jego sylwetka byÅ‚a wysportowana. Po chwili, sprężystym krokiem, ruszyÅ‚ po ulicy za SaÅ‚aciÅ„skim w bezpiecznej odlegÅ‚oÅ›ci.
   WywoÅ‚aÅ‚o to uÅ›miech na twarzy goÅ›cia pobliskiej restauracji. „Tak jak ja nie ufa nikomu, skurwiel” przemknęło przez gÅ‚owÄ™ generaÅ‚a. ZÅ‚ożyÅ‚ i spokojnie schowaÅ‚ do teczki gazetÄ™, sponad której obserwowaÅ‚ do tej pory ulicÄ™. PoÅ‚ożyÅ‚ na stole banknot i ruszyÅ‚ do wyjÅ›cia. Nie spieszyÅ‚ siÄ™ przy tym za bardzo. I tak już dowiedziaÅ‚ siÄ™ tego na czym mu zależaÅ‚o i nie miaÅ‚ zamiaru obserwować Przypkowskiego podążajÄ…cego w Å›lad za ministrem.
   Gdyby zostaÅ‚ jeszcze chwilÄ™ dÅ‚użej zobaczyÅ‚by, że Przypkowski nie byÅ‚ jedynym Å›ledzÄ…cym. Ale tego, jak przed chwilÄ… zostaÅ‚ powiedziane, już nie widziaÅ‚.
   
   
   JabÅ‚onka rozejrzaÅ‚ siÄ™ po swoim biurze. MaÅ‚y pokoik, którego drzwi byÅ‚y naprzeciwko drzwi do gabinetu generaÅ‚a, posiadaÅ‚ sprzÄ™ty typowe dla rozkwitu lat 70-ych. RozpadajÄ…ce siÄ™ biurko sÄ…siadowaÅ‚o z szafÄ… zbitÄ… z różnej gruboÅ›ci kawaÅ‚ków pÅ‚yty pilÅ›niowej, pokrytej, postrzÄ™pionÄ… na obrzeżach, okÅ‚adzinÄ… drewnopodobnÄ…. Specjalnie nie zdziwiÅ‚ siÄ™ wyglÄ…dem tego miejsca. WidziaÅ‚ wprawdzie (na razie głównie przez wpół uchylone drzwi) inne pomieszczenia w budynku, w którym pracowaÅ‚. Nie byÅ‚y, broÅ„ Boże, urzÄ…dzone luksusowo lecz zdecydowanie trochÄ™ bardziej nowoczeÅ›nie niż jego pokój. Widocznie jednak generaÅ‚ hoÅ‚dowaÅ‚ tradycjom również sprzed trzydziestu lat.
   UsiadÅ‚ na niewygodnym krzeÅ›le i rzuciÅ‚ na biurko teczkÄ™, którÄ… otrzymaÅ‚ od generaÅ‚a. ByÅ‚o tam opisane jego pierwsze zadanie. Chociaż zwierzchnik podkreÅ›laÅ‚ jak bardzo jest ono ważne, jakie zagrożenie dla kraju niesie "ten czÅ‚owiek, JabÅ‚onka uważaÅ‚ jednak, że nie jest to prawdziwe zadanie a on sam jest poddawany tylko próbie. Niezbyt zresztÄ… trudnej. MusiaÅ‚ znaleźć niewygodne materiaÅ‚y na nowego Ministra Obrony Åšrodowiska. MiaÅ‚ na to wprawdzie tylko tydzieÅ„ ale uważaÅ‚, że poradzi sobie bez trudu. JeÅ›li minister nie jest po prostu umoczony w jakieÅ› ciemne interesy to na pewno wpadÅ‚ w sidÅ‚a sÅ‚ynnej akcji Zielone PÅ‚uca Polski o której nawet on na swoim zesÅ‚aniu sÅ‚yszaÅ‚ wiele dobrego. ZresztÄ…, co to za problem znaleźć kompromitujÄ…ce materiaÅ‚y na polityka.
   Dlatego porucznik rozsiadÅ‚ siÄ™ jak najwygodniej na swoim niewygodnym krzeseÅ‚ku i zaczÄ…Å‚ już myÅ›leć o czymÅ› innym. Trudno wprawdzie dokÅ‚adnie stwierdzić co dokÅ‚adnie chodziÅ‚o mu po gÅ‚owie, ale musiaÅ‚o to być coÅ› przyjemnego bo JabÅ‚onka uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ lekko pod nosem. Czasem też odchylaÅ‚ siÄ™ lekko do tyÅ‚u przytrzymujÄ…c nogami za biurko. Wreszcie po pół godzinie schowaÅ‚ teczkÄ™ do pustej szuflady i postanowiÅ‚ iść do domu bo pora byÅ‚a już nieco późna a jego szefa nie byÅ‚o w biurze od prawie godziny. ZauważyÅ‚ już, że generaÅ‚ zwykle opuszcza pracÄ™ przed godzinÄ… szesnastÄ….
   ZamknÄ…Å‚ pokój na klucz i zjechaÅ‚ windÄ… na dół. WyszedÅ‚ na podwórze i skierowaÅ‚ siÄ™ ku bramie. Dopiero co oswoiÅ‚ siÄ™ z myÅ›lÄ…, że zostanie w kraju na dÅ‚użej wiÄ™c na razie nie kupiÅ‚ sobie jeszcze samochodu. Dlatego po miniÄ™ciu strażnika poszedÅ‚ na przystanek autobusowy, krokiem lekkim i zadowolonym z życia. Nie zdawaÅ‚ sobie pewnie sprawy, że z okien budynku obserwujÄ… go uważnie dwie pary oczu. Gdy porucznik zniknÄ…Å‚ za pÅ‚otem, oczy wróciÅ‚y do swoich gabinetów co Å›wiadczyÅ‚o, że wyglÄ…daÅ‚y na zewnÄ…trz nieprzypadkowo.
   
   
   CiepÅ‚e wiosenne podmuchy dotarÅ‚y na ulice Warszawy na poczÄ…tku kwietnia. CaÅ‚y Å›wiat, po krótkim szaroburym okresie, nabieraÅ‚ piÄ™knych kolorów. Żółty żarnowiec pozÅ‚acaÅ‚ powoli parki i skwery a zieleÅ„ wpeÅ‚zaÅ‚a na drzewa. ZresztÄ… nie tylko tam. MiaÅ‚a również zawitać do gabinetu Ministra Obrony Åšrodowiska. Wraz z nowymi meblami.
   Ale opowiedzmy to po kolei. Wszystko zaczęło siÄ™ od imprezy charytatywnej, która zgromadziÅ‚a licznych przedstawicieli Å›wiata polityki, kultury, biznesu i mediów. Zbierano na niej pieniÄ…dze na schroniska dla bezdomnych psów, których przybywaÅ‚o wraz ze zbliżajÄ…cymi siÄ™ powoli wakacjami. Ze wzglÄ™du na cel uczestniczyÅ‚ w niej również minister SaÅ‚aciÅ„ski, który generalnie nie przepadaÅ‚ za takimi rautami. Tym razem postanowiÅ‚ jednak zrobić wyjÄ…tek, gdyż miaÅ‚ do tego ważny powód.
   Impreza odbywaÅ‚a siÄ™ w piÄ™knym paÅ‚acyku stojÄ…cym przy jednej z głównych ulic stolicy, przerobionym obecnie na restauracje poÅ‚Ä…czonÄ… z klubem biznesu. GoÅ›cie przechadzali siÄ™ po nim w strojach wieczorowych i od czasu do czasu gestem milionera wrzucali swoje zaskórniaki do jednej z urn przeznaczonych na ten cel. Urny byÅ‚y dobrze osÅ‚oniÄ™te i nikt nie widziaÅ‚, że na ich dnie lÄ…dowaÅ‚y głównie dziesiÄ™cio- i dwudziestozÅ‚otówki bardzo rzadko okraszone niebieskÄ… pięćdziesiÄ…tkÄ…. Suma znajdujÄ…ca siÄ™ w plastikowych pudeÅ‚kach nie pokryÅ‚aby nawet rachunku za to, co goÅ›cie wypijali i zjadali. Nie mówiÄ…c już o koszcie miejsca i dyskretnie przygrywajÄ…cym kwartecie smyczkowym. To sprawiaÅ‚o, że impreza stawaÅ‚a siÄ™ przede wszystkim towarzyska a jej charytatywność byÅ‚a jedynie pretekstem do pojawienia siÄ™ w tym zacnym gronie. WysÅ‚uchanie kilku frazesów o koniecznoÅ›ci pomagania sÅ‚abszym byÅ‚o tylko jednym z elementów jazdy obowiÄ…zkowej.
   GoÅ›cie coraz byli weselsi, gdyż rozszedÅ‚ siÄ™ już prawie caÅ‚y zapas wina i piwa przeznaczonego przez sponsorów na ten wieczór. Ten moment postanowiÅ‚ wykorzystać minister, który gestem rÄ™ki poprosiÅ‚ kwartet by umilkÅ‚ i podszedÅ‚ do mikrofonu. Przez chwilÄ™ usiÅ‚owaÅ‚ wyciÄ…gnąć go ze stojaka ale gdy to siÄ™ nie udaÅ‚o pochyliÅ‚ siÄ™ lekko i zaczÄ…Å‚ mówić.
   - Przepraszam paÅ„stwa bardzo, chciaÅ‚bym poprosić o uwagÄ™ - rozmowy umilkÅ‚y dość szybko, głównie ze wzglÄ™du na osobÄ™ ministra. Wielu spoÅ›ród obecnych zrozumiaÅ‚o już, że tego czÅ‚owieka warto wysÅ‚uchać. - DziÄ™kuje bardzo. OczywiÅ›cie przede wszystkim chcÄ™ wyrazić wdziÄ™czność, za to, że przybyli paÅ„stwo tu tak licznie by wesprzeć ten szlachetny cel. ChciaÅ‚bym jednak dorzucić siÄ™ do tego celu, w miarÄ™ skromnych możliwoÅ›ci mojego resortu. Dlatego też mam dla PaÅ„stwa pewnÄ… propozycjÄ™. PoproszÄ™ o zdjÄ™cie - powiedziaÅ‚ to do kogoÅ› w gÅ‚Ä™bi sali ale zaraz odwróciÅ‚ siÄ™ do ekranu na którym miaÅ‚a ukazać siÄ™ fotografia. Kiedy to siÄ™ staÅ‚o zaczÄ…Å‚ ponownie mówić - To co PaÅ„stwo widzicie to jest mój gabinet. Jest w nim piÄ™kny zestaw mebli, ciemnych, dÄ™bowych, bardzo dostojnych. Zbyt jednak dostojnych jak na moje potrzeby ale w sam raz nadajÄ…cych siÄ™ do miejsca pracy prezesa jakiejÅ› dużej i poważnej firmy. Dlatego chciaÅ‚bym siÄ™ ich pozbyć by móc mieć gabinet zaprojektowany bardziej w duchu, że tak powiem ekologicznym - wszyscy rozeÅ›miali siÄ™. - Nie znam siÄ™ na cenie mebli, lecz podobno sÄ… one warte okoÅ‚o 20 tysiÄ™cy zÅ‚otych. Komplet nowych mebli bÄ™dzie mnie kosztowaÅ‚ 10 tysiÄ™cy. Dlatego też taka jest cena wywoÅ‚awcza. A różnicÄ™ miedzy niÄ… a cenÄ… ostatecznÄ… przeznaczÄ™ na wsparcie celu, który i PaÅ„stwo tak hojnie wspomogli. Kto wiÄ™c da dziesięć tysiÄ™cy?
   - Ja - rÄ™kÄ™ podniósÅ‚ mężczyzna z cygarem w rÄ™ku, którego znali wszyscy zebrani. Już sam jego wyglÄ…d Å›wiadczyÅ‚ dobitnie o tym, że jest on poważnym biznesmenem.
   - Dziesięć tysiÄ™cy po raz pierwszy. Kto da wiÄ™cej?
   - DwanaÅ›cie tysiÄ™cy - krzyknęła dyszkantem jedna z pierwszych dam polskiego biznesu.
   Od tej chwili licytacja rozgorzaÅ‚a na dobre. Proponowane ceny wzrastaÅ‚y w zawrotnym tempie a kiedy przekroczyÅ‚y 20 tysiÄ™cy zamilkÅ‚y nawet najcichsze rozmowy. Rozochoceni alkoholem posiadacze grubych portfeli wciąż podbijali stawki. Wiedzieli dobrze, ze wygrana w tym wyÅ›cigu oznacza obecność w jutrzejszych wydaniach gazet i to w pożądanym coraz bardziej towarzystwie Ministra Obrony Åšrodowiska.
   Publikatory w dniu nastÄ™pnym rzeczywiÅ›cie donosiÅ‚y o pomyÅ›le SaÅ‚aciÅ„skiego. Z rozbawieniem, ale zdecydowanie życzliwym, komentowano chęć posiadania przez najbogatszych Polaków ministerialnych mebli. Ostatecznie udaÅ‚o siÄ™ przekazać na bezdomne psy blisko 40 tysiÄ™cy. Media nie wspominaÅ‚y, że 3/4 tej kwoty uzyskano dziÄ™ki licytacji mebli ministra. Zauważono natomiast subtelnÄ… kreacjÄ™ żony ministra, którÄ… kobiece pisma okreÅ›liÅ‚y jako "gustownÄ…, w stylu naszej pierwszej damy".
   
   
   Salka konferencyjna, w której zebraÅ‚a siÄ™ specjalna grupa ludzi, byÅ‚a bardzo szara i nie wyróżniaÅ‚a siÄ™ absolutnie niczym na tle innych salek znajdujÄ…cych siÄ™ w tym budynku. MiaÅ‚a ksztaÅ‚t prostokÄ…ta, podÅ‚użny, owalny stół i po sześć krzeseÅ‚ stojÄ…cych po obydwu stronach. W rogu staÅ‚ telewizor z podÅ‚Ä…czonym video. W czterech rogach rozstawiono cztery duże stojaki z urzÄ…dzeniami przypominajÄ…cymi przenoÅ›ne anteny. Na Å›cianach wisiaÅ‚o kilka czarno-biaÅ‚ych reprodukcji i tylko nieaktualny kalendarz odcinaÅ‚ siÄ™ swym kolorem.
   Lecz nie byÅ‚a to zwyczajna salka. Jej wyjÄ…tkowość polegaÅ‚a na odwiedzajÄ…cych jÄ… goÅ›ciach. ByÅ‚ to staÅ‚y skÅ‚ad, który podlegaÅ‚ drobnym modyfikacjom nie częściej niż raz na cztery lata. 2/3 osób bywaÅ‚o tu co najmniej od 30 lat z krótkimi przerwami a nowe twarze goÅ›ciÅ‚y tu niesÅ‚ychanie rzadko. Zawsze też zajmowaÅ‚y miejsce na koÅ„cu stoÅ‚u, nie zabierajÄ…c raczej gÅ‚osu i wsÅ‚uchujÄ…c siÄ™ jedynie w decyzje swoich zwierzchników, które potem przychodziÅ‚o im wykonać. Z czasem przesuwali siÄ™ też bardziej do czoÅ‚a stoÅ‚u, ale przesuniÄ™cie o jedno krzesÅ‚o zajmowaÅ‚o im co najmniej 5 lat. JeÅ›li jednak nie udaÅ‚o im siÄ™ oderwać w porÄ™ od koÅ„ca stoÅ‚u, odchodzili w niebyt i wiÄ™cej tu nie powracali.
   Salka nie byÅ‚a odwiedzana zbyt czÄ™sto. Tylko w zupeÅ‚nie nadzwyczajnych sytuacjach zapeÅ‚niaÅ‚a siÄ™ codziennie a zdarzaÅ‚o siÄ™, że staÅ‚a pusta przez dwa miesiÄ…ce. Jednak nastrój dzisiejszego spotkania Å›wiadczyÅ‚, że w najbliższym czasie nie bÄ™dzie Å›wieciÅ‚a pustkami. Stół, zwykle uginajÄ…cym siÄ™ przy takich okazjach od grubych teczek i kaset audio i video, wyglÄ…daÅ‚ nadzwyczaj skromnie. Poza szklankami z wodÄ… mineralnÄ… i sÅ‚onymi paluszkami znajdowaÅ‚a siÄ™ na nim tylko jedna teczka a na niej kaseta. Cisze zaburzaÅ‚y tylko stojÄ…ce w czterech rogach urzÄ…dzenia zagÅ‚uszajÄ…ce ewentualny podsÅ‚uch, które dyskretnie buczaÅ‚y.
   Wszyscy obecni wpatrywali siÄ™ w materiaÅ‚y leżące na stole bez sÅ‚owa i z niedowierzaniem. PrzedÅ‚użajÄ…ce siÄ™ i coraz bardziej niezrÄ™czne milczenie przerwaÅ‚ mężczyzna siedzÄ…cy na drugim miejscu od czoÅ‚a. WyglÄ…daÅ‚ najmÅ‚odziej w tej części stoÅ‚u. Być może dlatego, że czas nie przerzedziÅ‚ jego czupryny a jedynie nieco jÄ… przyprószyÅ‚.
   - To wszystko? – spytaÅ‚ generaÅ‚.
   Pytanie byÅ‚o raczej retoryczne bo salka pozbawiona byÅ‚a szafek i dość trudno byÅ‚o tu ukryć cokolwiek. Jednak ktoÅ› najwyraźniej poczuÅ‚ siÄ™ wywoÅ‚any do odpowiedzi bo z koÅ„ca stoÅ‚u odezwaÅ‚ siÄ™ gÅ‚os. NależaÅ‚ do symaptycznego, szczupÅ‚ego blondyna, który byÅ‚ jednym z najmÅ‚odszych goÅ›ci jakich kiedykolwiek widziaÅ‚a ta salka. Już na pierwszy rzut oka wyglÄ…daÅ‚ na żółtodzioba w dodatku przestraszonego nieco miejscem, w którym siÄ™ znalazÅ‚. Odwagi dodawaÅ‚ sobie iloÅ›ciÄ… wypalonych papierosów, równie wysokÄ… jak u pozostaÅ‚ych uczestników posiedzenia.
   - Obawiam siÄ™, że tak, panie generale.
   - Czy wy kurwa nie macie wstydu, JabÅ‚onka? – generaÅ‚ powtórzyÅ‚ swój tekst sprzed godziny. - Dla zachowania twarzy musiaÅ‚ publicznie objechać swojego podwÅ‚adnego za zÅ‚e wykonanie zadania.
   - To nie moja wina panie generale. Nie można znaleźć nic wiÄ™cej.
   GeneraÅ‚ siÄ™gnÄ…Å‚ do paczki leżącej przed nim i wyjÄ…Å‚ kolejnego papierosa. ZapaliÅ‚ go i, zaciÄ…gajÄ…c siÄ™ dymem, zapytaÅ‚ z ledwo skrywanym poirytowaniem:
   - Co tam jest? – to wiedziaÅ‚ również ale chciaÅ‚ udać, że dowiaduje siÄ™ po raz pierwszy.
   - Jego praca magisterska i trochÄ™ artykułów.
   - A kaseta?
   - To z jego Å›lubu.
   - JabÅ‚onka, przecież to jest kurwa minister! Tu powinny siÄ™ piÄ™trzyć stosy dokumentów i nagraÅ„. A wy mi mówicie, że macie tylko jego magisterkÄ™ i Å›lub? Oj, dÅ‚ugo tu miejsca nie zagrzejecie.
   - Daj spokój chÅ‚opakowi – odezwaÅ‚ siÄ™ sÄ…siad z lewej strony generaÅ‚a, znajdujÄ…cy siÄ™ na samym szczycie stoÅ‚u. – Premier zaskoczyÅ‚ wszystkich tÄ… nominacjÄ…. Ja też pierwszy raz usÅ‚yszaÅ‚em jego nazwisko w wieczornych wiadomoÅ›ciach.
   - No i co z tego?! Przecież on jest ministrem już prawie dwa miesiÄ…ce. W zeszÅ‚ym roku premier też nagle mianowaÅ‚ tego prezesa Naftaliny a od rÄ™ki mieliÅ›my na niego dwadzieÅ›cia teczek materiałów i 15 kaset ...
   - Głównie pornograficznych – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ siedzÄ…cy vis a vis generaÅ‚a Przypkowski.
   Jego uwaga rozÅ‚adowaÅ‚a atmosferÄ™. Wszyscy przypomnieli sobie posiedzenie dotyczÄ…ce prezesa, ojca czwórki dzieci. ByÅ‚ maÅ‚y, gruby i Å‚ysy jak kolano. Nie znaÅ‚ angielskiego, jednak odwiedzajÄ…c zaprzyjaźnione agencjÄ™ towarzyskie popisywaÅ‚ siÄ™ zwrotem w tym jÄ™zyku. WchodzÄ…c do pokoju schadzek mówiÅ‚ do prostytutki: My name is Bond. James Bond. Potem nie mówiÅ‚ już nic. Jedynie stÄ™kajÄ…ca pod nim z „rozkoszy” kobieta wiedziaÅ‚a, że ma caÅ‚y czas powtarzać: „Och James”. Obejrzeli przynajmniej dwadzieÅ›cia takich scen.
   - No wÅ‚aÅ›nie, co tam u naszego 007?
   - Nie sprawia już kÅ‚opotów. Nawet nie musieliÅ›my mu pokazywać żadnych nagraÅ„ ...
   W rozmowÄ™ wdarÅ‚ siÄ™ nagle dźwiÄ™k dzwonka telefonu a raczej melodii, która go zastÄ™powaÅ‚a. ByÅ‚ to motyw ze wspomnianego tuż przed chwilÄ… filmu co wzbudziÅ‚o ponowny wybuch Å›miechu. Telefon odebraÅ‚ Przypkowski. Zanim to jednak zrobiÅ‚ uciszyÅ‚ ruchem rÄ™ki zebranych.
   - Przypkowski, sÅ‚ucham.... DzieÅ„ dobry panie premierze... WÅ‚aÅ›nie mamy posiedzenie w tej sprawie... OczywiÅ›cie sprawdzamy... Na razie nic nie wiemy... OczywiÅ›cie, bÄ™dÄ™ u pana jutro. Punktualnie o dziewiÄ…tej. – odÅ‚ożyÅ‚ telefon.
   - Pierwszy? – spytaÅ‚ generaÅ‚.
   - Tak – Przypkowski nie kryÅ‚ poirytowania.- Najpierw nominowaÅ‚ nie wiadomo kogo a teraz siÄ™ denerwuje, że nie ma o nim informacji.
   - No wÅ‚aÅ›nie dlaczego on zostaÅ‚ ministrem? – spytaÅ‚ niespodziewanie JabÅ‚onka, próbujÄ…c skierować rozmowÄ™ na bezpieczniejsze dla niego tory. ZaskoczyÅ‚ tym wszystkich. Bezczelny mÅ‚okos. Pozostali spojrzeli na niego z naganÄ… ale Przypkowski odpowiedziaÅ‚.
   - Pod presjÄ… opinii publicznej.
   - Daj spokój – odezwaÅ‚ siÄ™ generaÅ‚. – Jeszcze ci gówniarz uwierzy. Opinia publiczna byÅ‚a groźna w poprzednim systemie, kiedy i tak byÅ‚o wiadomo, że media kÅ‚amiÄ…. Teraz ludzie myÅ›lÄ…, że przynajmniej niektóre sÄ… niezależne i nie mamy z opiniÄ… publicznÄ… kÅ‚opotów. Szanowna opinia może nie uwierzyć w to co piszÄ™ jedna gazeta, ale kiedy mówiÄ… o tym wszystkie, wierzy, że coÅ› w tym musi być. Gdyby premier chciaÅ‚ dalibyÅ›my mu innego zielonego, tylko solidnie umoczonego.
   - No wiÄ™c dlaczego? – ponowiÅ‚ pytanie JabÅ‚onka.
   - Premier chciaÅ‚ szybko pokazać swojej partii, że jest niezależny a facet byÅ‚ zupeÅ‚nie spoza ukÅ‚adów. Teraz siÄ™ przestraszyÅ‚, że to tamten jest niezależny naprawdÄ™ bo wymyÅ›liÅ‚ kilka takich rzeczy, które zwykÅ‚emu politykowi w życiu by nie przyszÅ‚y do gÅ‚owy i musimy coÅ› na niego znaleźć. Jak myÅ›lisz Henryk, czy facet jest rzeczywiÅ›cie czysty? – generaÅ‚ zwróciÅ‚ siÄ™ do sÄ…siada.
   Zapytanym byÅ‚ drugi, oprócz Przypkowskiego, mężczyzna siedzÄ…cy na czele stoÅ‚u. ByÅ‚ to Henryk Skuteczny najdawniejszy bywalec salki. Czy najstarszy, trudno powiedzieć. Jego wiek byÅ‚ na podstawie wyglÄ…du raczej trudny do okreÅ›lenia i można go byÅ‚o tylko ująć w ramy pomiÄ™dzy 45 a 70 lat. Jego gÅ‚os powiedziaÅ‚ na ten temat niewiele wiÄ™cej.
   - Niemożliwe.
   - Mnie siÄ™ też tak wydaje. Uczciwi radni owszem trafiajÄ… siÄ™, byÅ‚o nawet kilku uczciwych posłów ale minister? Masz racjÄ™, to niemożliwe.
   - No chyba, że Józek go przeoczyÅ‚ – zauważyÅ‚ Przypkowski.
   - Nie mieszaj w to Józka – generaÅ‚ siÄ™ nieco uniósÅ‚. – Przecież wiesz, że akcja „Zielone PÅ‚uca Polski” to jego pomysÅ‚. Wszyscy na zachodzie zazdroÅ›cili nam tego programu. Poza tym o umarÅ‚ych albo dobrze albo wcale.
   - Wiesz dobrze, że od kiedy zaczÄ…Å‚ siÄ™ zajmować tÄ… akcjÄ… nabraÅ‚ szlachetnych odruchów.
   - Nie od kiedy zaczÄ…Å‚ siÄ™ zajmować tylko od chwili gdy dowiedziaÅ‚ siÄ™, że ma raka.
   - Nieważne. W każdym razie to byÅ‚o bardzo groźne. Skoro wiedziaÅ‚, że nie zostaÅ‚o mu dużo życia to mógÅ‚ próbować coÅ› ukryć. JeÅ›li zawczasu nie umoczyÅ‚ faceta możemy mieć problemy.
   - Panowie co wy wygadujecie – Henryk pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ… z niedowierzaniem. – . Może być na tyle uczciwy, że nie weźmie Å‚apówki ale i tak mu to jakoÅ› udowodnimy. A poza tym przecież mamy do czynienia z normalnym, zdrowym facetem. W ciÄ…gu miesiÄ…ca możemy z niego zrobić zwykÅ‚ego polityka. Zaproponujemy jego najbliższej rodzinie miejsca w radach nadzorczych kilku trefnych spółek, podeÅ›lemy mu parÄ™ najlepszych dup i bÄ™dziemy mieli spokój. Ile razy już tak robiliÅ›my?
   - Ale nigdy z ministrem. JeÅ›li ktoÅ› siÄ™ wybijaÅ‚ to wrabialiÅ›my go już od organizacji studenckiej i żeniliÅ›my go na wszelki wypadek z jakÄ…Å› inteligentnÄ… dziewczynÄ… od nas – zauważyÅ‚ generaÅ‚.
   - Daj spokój, minister to też czÅ‚owiek. Za miesiÄ…c spotykamy siÄ™ znowu w tej sprawie. Tym razem z grubÄ… teczkÄ… materiałów, JabÅ‚onka.
   Henryk wstaÅ‚ od stoÅ‚u uważajÄ…c spotkanie za zakoÅ„czone. Jego pewność siebie uspokoiÅ‚a pozostaÅ‚ych. Ma racjÄ™, niepotrzebnie siÄ™ denerwowali.
   Przy wyjÅ›ciu Przypkowski zaczepiÅ‚ generaÅ‚a.
   - SÅ‚uchaj skÄ…d wytrzasnÄ…Å‚eÅ› tego JabÅ‚onkÄ™?
   - Przecież na pewno wiesz. Z placówki.
   - A jego poprzednik przestaÅ‚ ci siÄ™ podobać?
   - Tak.
   - Dlaczego?
   - Bo to pedaÅ‚ - generaÅ‚ nie należaÅ‚ do miÅ‚oÅ›ników politycznej poprawnoÅ›ci.
   - Co ty opowiadasz. Przecież ... - reakcja Przypkowskiego nie byÅ‚a specjalnie gwaÅ‚towna. Ale jednak zbyt gwaÅ‚towna. ZauważyÅ‚ to zdecydowanie za późno. Jego twarz ponownie przybraÅ‚a wyraz doskonaÅ‚ej obojÄ™tnoÅ›ci.
   - Widzisz, znowu ciÄ™ podszedÅ‚em. Cienki jesteÅ›.
   - Nie wiem o czym mówisz. - Przypkowski zaprzeczyÅ‚. Jego sÅ‚owa zostaÅ‚y wypowiedziane tak, że nawet dziecko by mu nie uwierzyÅ‚o. ByÅ‚a to formuÅ‚ka, którÄ… można by nazwać retorycznym zaprzeczeniem.
   - I bardzo dobrze.
   - WiÄ™c mi nie powiesz?
   - Nie
   - Teoretycznie podlegasz mi.
   - Na tyle, że możesz mi coÅ› zlecić ale współpracowników bÄ™dÄ™ sobie sam dobieraÅ‚.
   Salka zostaÅ‚a opuszczona. Ostatni wychodziÅ‚ z niej JabÅ‚onka. OtworzyÅ‚ okna, żeby przewietrzyć nieco zadymione pomieszczenie. Jako jedyny spoÅ›ród uczestników spotkania nie miaÅ‚ w tej chwili zbyt wesoÅ‚ej miny. No cóż, wiedziaÅ‚ trochÄ™ wiÄ™cej i przeczuwaÅ‚, że spotkanie, które odbÄ™dzie siÄ™ za miesiÄ…c bÄ™dzie ostatnim w jego karierze. Na razie nie przyznawaÅ‚ siÄ™ do tego. Wykorzysta jeszcze trochÄ™ resortowych przywilejów, podszkoli inne jÄ™zyki i może umieszczÄ… go w jakiejÅ› dobrej firmie na nieźle pÅ‚atnej posadzie. BaÅ‚ siÄ™ jednak, że po takiej plamie bÄ™dzie musiaÅ‚ znowu udać siÄ™ na znienawidzonÄ… placówkÄ™ dyplomatycznÄ… i zdobywać setki nieistotnych informacji i tak ignorowanych przez centralÄ™.
   Teraz jednak najbardziej obawiaÅ‚ siÄ™ spotkania, które miaÅ‚o siÄ™ odbyć nastÄ™pnego dnia, tuż po ósmej.
   
   
   - Gdzie ty siÄ™ tak dÅ‚ugo podziewaÅ‚eÅ›? – zapytaÅ‚ niezadowolony Ostrożny.
   - DbaÅ‚em o naszÄ… przyszÅ‚ość – odpowiedziaÅ‚ Napierski siadajÄ…c do stolika. – Chyba siÄ™ nie nudziÅ‚eÅ›? – zapytaÅ‚ uÅ›miechajÄ…c siÄ™ zÅ‚oÅ›liwie.
   - Bardzo Å›mieszne – Ostrożny wydÄ…Å‚ usta zdegustowany. – Czy musieliÅ›my siÄ™ umówić akurat w tym lokalu?
   - A co ci siÄ™ w nim nie podoba? – spytaÅ‚ niewinnie jego kolega.
   - A choćby to, że facet przy sÄ…siednim stoliku puszczaÅ‚ do mnie oko przez ostatnie pół godziny i oblizywaÅ‚ wargi jÄ™zykiem.
   - Widać mu siÄ™ podobasz – rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ Napierski.
   - Nie widzÄ™ w tym nic Å›miesznego.
   Do ich stolika zbliżaÅ‚ siÄ™ kelner. MiaÅ‚ na sobie gustowny frak z muchÄ…. Od swoich kolegów po fachu, z innych restauracji, wyróżniaÅ‚ siÄ™ przede wszystkim wspaniaÅ‚Ä… muskulaturÄ… rÄ…k, których nic nie okrywaÅ‚o, gdyż fark byÅ‚ pozbawiony rÄ™kawów. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ zalotnie do lobbystów i zapytaÅ‚ miÄ™kkim gÅ‚osem:
   - Czym mogÄ™ sÅ‚użyć?
   - My tego.. nie, nie, to znaczy - jÄ…kaÅ‚ siÄ™ Ostrożny.
   - Dwa razy wódkÄ™
   - Nie podajemy czystych alkoholi – odpowiedziaÅ‚ Napierskiemu kelner unoszÄ…c, na znak wyższoÅ›ci, nos. – MogÄ… być drinki.
   - A jaki pan poleca?
   - Zależy co panowie lubiÄ….
   - To co najważniejsi goÅ›cie w tym lokalu.
   - Aha. Dwa Lwy Salonowe. CoÅ› jeszcze?
   - Na razie to wszystko.
   Kelner lekko nachyliÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ grubaska i – zakrywajÄ…c usta dÅ‚oniÄ… – powiedziaÅ‚:
   - Ale ma pan nieÅ›miaÅ‚ego kolegÄ™.
   NastÄ™pnie ruszyÅ‚ tanecznym krokiem w stronÄ™ baru pozostawiajÄ…c mężczyzn nieco osÅ‚upiaÅ‚y. Pierwszy oprzytomniaÅ‚ Ostrożny.
   - GdzieÅ› ty mnie przyprowadziÅ‚?
   - To bardzo modny lokal wÅ›ród polityków.
   - I co, chcesz tu kogoÅ› poderwać? – zapytaÅ‚a zÅ‚oÅ›liwie tyczka.
   - ZwariowaÅ‚eÅ› – obruszyÅ‚ siÄ™ grubasek. – Trzeba siÄ™ pokazywać wÅ›ród odpowiednich ludzi to uÅ‚atwi nam potem rozmowÄ™.
   - A propos rozmawy – przypomniaÅ‚ sobie Ostrożny. – GadaÅ‚eÅ› z tym swoim znajomym puÅ‚kownikiem?
   - Tak, wÅ‚aÅ›nie wracam ze spotkania z nim – Napierski wyraźnie byÅ‚ podekscytowany rezultatami tego spotkania.
   - No i czego siÄ™ dowiedziaÅ‚eÅ› na temat ministra?
   - Å»e lubi wypoczywać na Å›wieżym powietrzu.
   - Iiii?
   - I tyle.
   Ostrożny spojrzaÅ‚ uważnie na przyjaciela, czy tamten nie robi sobie z niego żartów. Grubasek byÅ‚ jednak Å›miertelnie poważny i najwyraźniej dumny z informacji, którÄ… przyniósÅ‚.
   - I za tÄ™ wiadomość zapÅ‚aciliÅ›my pięć tysiÄ™cy zÅ‚otych.
   - Tak, bo tyle jest warta.
   - Nie rozumiem – Ostrożny nie musiaÅ‚ wypowiadać tych słów, gdyż jego twarz mówiÅ‚a sama za siebie.
   - I wÅ‚aÅ›nie dlatego to ja jestem naszym mózgiem. Ta informacja może mieć dla nas kolosalne znaczenie, jeÅ›li tylko bÄ™dziemy umieli jÄ… wÅ‚aÅ›ciwie wykorzystać. Teraz musimy tylko poczekać na jakiÅ› dÅ‚uższy wekeend i minister bÄ™dzie nasz
   
   
   JabÅ‚onka wziÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boki oddech zanim, o ósmej piÄ™tnaÅ›cie zapukaÅ‚ do gabinetu generaÅ‚a. Kiedy to wreszcie zrobiÅ‚ usÅ‚yszaÅ‚ tradycyjne „Wlazł”. NacisnÄ…Å‚ klamkÄ™ i otworzyÅ‚ drzwi. NastÄ™pnie bardzo starannie je zamknÄ…Å‚ chcÄ…c jak najbardziej opóźnić chwilÄ™ gdy jego oczy spotkajÄ… siÄ™ z oczami generaÅ‚a. Na moment wbiÅ‚ jeszcze wzrok w podÅ‚ogÄ™ lecz gdy znalazÅ‚ siÄ™ na wysokoÅ›ci krzesÅ‚a stojÄ…cego przy biurku, musiaÅ‚ go podnieść. Spojrzenie generaÅ‚a byÅ‚o chÅ‚odne, spokojne ale gdzieÅ› za nim ukryta byÅ‚a wielkÄ… zÅ‚ość.
   - Siadajcie JabÅ‚onka – poczekaÅ‚ aż podwÅ‚adny zajmie miejsce i kontynuowaÅ‚. – No i co mi macie poruczniku do powiedzenia. Nic? To ja wam coÅ› powiem. DostaliÅ›cie szansÄ™, na którÄ… wiÄ™kszość waszych kolegów nie ma co liczyć. I spierdoliliÅ›cie jÄ…. Ale to jest wasza sprawa. MojÄ… sprawÄ… jest to, że wyszedÅ‚em przed tym fiutem Przypkowskim na nieudolnego waÅ‚a, który nie potrafi sobie dobierać podwÅ‚adnych. A ja tego nie lubiÄ™. Bardzo nie lubiÄ™ – mróz, który towarzyszyÅ‚ sÅ‚owom generaÅ‚a mógÅ‚ wstrzymać nadchodzÄ…cÄ… wiosnÄ™. – Może mi coÅ› jednak powiecie JabÅ‚onka?
   - Przepraszam generale ...
   - Tu nie ma co przepraszać tu siÄ™ trzeba kurwa wziąć do roboty. Na jutro chcÄ™ mieć na biurku plan, który pozwoli udupić szanownego ministra najdalej w ciÄ…gu miesiÄ…ca. Rozumiemy siÄ™?
   - Tak jest.
   - No.
   JabÅ‚onka podniósÅ‚ siÄ™ z krzesÅ‚a i chciaÅ‚ jak najszybciej ruszyć do drzwi. GeneraÅ‚ powstrzymaÅ‚ go jednak rÄ™kÄ….
   - Wiecie JabÅ‚onka, że ja na was stawiam. Ale jak jeszcze tym razem wam nie wyjdzie to bÄ™dziecie siÄ™ musieli nauczyć nowego jÄ™zyka. A ja was wyÅ›lÄ™ do kraju gdzie zimy nie sÄ… tak Å‚agodne jak w naszym klimacie. – pogroziÅ‚ palcem porucznikowi – Odmaszerować. A – generaÅ‚ sobie jeszcze coÅ› przypomniaÅ‚. – Nie zapomnijcie mi zarezerwować miejsca w hotelu na ten zjazd w przyszÅ‚ym tygodniu.
   JabÅ‚onka odwróciÅ‚ siÄ™ na piÄ™cie i poszedÅ‚ w kierunku drzwi. Kiedy je za sobÄ… zamknÄ…Å‚, wyjÄ…Å‚ z kieszeni chusteczkÄ™ i otarÅ‚ czoÅ‚o zroszone potem. WyjÄ…Å‚ z kieszeni paczkÄ™ papierosów i zapaliÅ‚ jednego z nich patrzÄ…c siÄ™ na tabliczkÄ™ z zakazem paleniem. Do tej pory nie wierzyÅ‚ w różne, krążące po resorcie, opowieÅ›ci. DziÅ› jednak przekonaÅ‚ siÄ™ sam, że mieli racjÄ™ ci, którzy twierdzili, że po pobycie w gabinecie generaÅ‚a PÄ™piÅ„skiego ma siÄ™ wrażenie iż czas naprawdÄ™ cofnÄ…Å‚ siÄ™ o pół wieku.
   
   
   Przypkowski obciÄ…gnÄ…Å‚ marynarkÄ™, tak jakby to byÅ‚ mundur, i wszedÅ‚ do kancelarii premiera punktualni o dziewiÄ…tej. Sekretarka przywitaÅ‚a go promiennym uÅ›miechem gdyż najbardziÄ™j podobaÅ‚ siÄ™ jej ze wszystkich goÅ›ci jacy odwiedzali premiera. Zawsze starannie ubrany, miaÅ‚ w sobie jakÄ…Å› dziwnÄ… energiÄ™. WidziaÅ‚a go w telewizji i wiedziaÅ‚a już, że ma coÅ› wspólnego ze sÅ‚użbami specjalnymi, co miaÅ‚o dla niej dodatkowy urok.
   - Pan premier na pana czeka – chciaÅ‚a wstać i otworzyć mu drzwi, żeby tylko znaleźć siÄ™ bliżej niego. Przypkowski powstrzymaÅ‚ jÄ… jednak zdecydowanym gestem dÅ‚oni i po chwili sam nacisnÄ…Å‚ klamkÄ™.
   Gabinet Prezesa Rady Ministrów byÅ‚ urzÄ…dzony w ciemnej tonacji. Nie grzeszyÅ‚ elegancjÄ… lecz trudno mu byÅ‚o zarzucić również brak gustu. Podobnie zresztÄ… jak samemu premierowi. Różowe koszule dobrze pasowaÅ‚y do jego cery. Ciemnie ubrania dobrze na nim leżaÅ‚y, wyszczuplajÄ…c go i sprawiajÄ…c wrażenie, że jest wyższy. Ładnie również kontrastowaÅ‚y z bielÄ… jego czupryny.
   - Witam pana – premier po raz kolejny wskazaÅ‚ Przypkowskiemu, wielkie inkrustowane krzesÅ‚o, które ten posÅ‚usznie zajÄ…Å‚. CzuÅ‚ siÄ™ na nim jak jakieÅ› nieznoÅ›ne dziecko, które narozrabiaÅ‚o i zostaÅ‚o wezwane przez ojca na wychowawczÄ… rozmowÄ™. - Co tam sÅ‚ychać nowego w naszej sprawie?
   - CaÅ‚y czas nad niÄ… pracujemy.
   - To wiem. InteresujÄ… mnie efekty tej pracy. Pan minister zaczyna mieć niebezpiecznie pomysÅ‚y a ja nie mam argumentów jak mu je wyperswadować.
   - Zdaje sobie z tego sprawÄ™ ale zadanie jest naprawdÄ™ nieÅ‚atwe.
   - Niech mnie pan nie czaruje. Przecież wiem, że macie na niego na pewno grube teczki i tylko siÄ™ zastanawiacie co wyciÄ…gnąć. Dajcie mi tylko coÅ› czym mógÅ‚bym mu wybić z gÅ‚owy te ekologiczne bzdury.
   - Niestety, panie premierze na razie nie mamy na niego nawet jednej strony.
   Premier otworzyÅ‚ szeroko usta, jak ryba którÄ… pozbawiono wody. WziÄ…Å‚ gÅ‚Ä™bszy oddech i popatrzyÅ‚ na Przypkowskiego przeszywajÄ…cym wzrokiem, chcÄ…c odkryć czy tamten czegoÅ› przed nim nie ukrywa. WÅ‚aÅ›ciwie byÅ‚ pewien, że nie dowiedziaÅ‚ siÄ™ wszystkiego bo w jego gÅ‚owie nie mogÅ‚a zmieÅ›cić siÄ™ myÅ›l, że sÅ‚użby specjalne nie majÄ… żadnych materiałów kompromitujÄ…cych jego ministra. Taki wypadek nie zdarzyÅ‚ siÄ™ jeszcze nigdy.
   Przypkowskiemu nie drgnęła nawet powieka choć premier nadal wpatrywaÅ‚ siÄ™ usilnie w niego. Nie zdziwiÅ‚o go to specjalnie bo przecież taki czÅ‚owiek mógÅ‚ ukryć wszystko. Tylko po co? Jaki miaÅ‚by w tym interes? Czyżby nasze sÅ‚użby specjalne osiÄ…gnęły już poziom swoich zachodnich odpowiedników i dorosÅ‚y do stworzenia wÅ‚asnej polityki? Może chcÄ… wykreować ministra i dlatego ukrywajÄ… wszystkie kompromitujÄ…ce go materiaÅ‚y. To byÅ‚o nawet dosyć prawdopodobne. Minister idealnie nadawaÅ‚ siÄ™ do tego celu. MÅ‚ody, przystojny, pasujÄ…cy do zachodnich wzorców, mógÅ‚ liczyć na zagraniczne poparcie. Idealny prezydent.
   A wÅ‚aÅ›nie, prezydent.... Może to on za tym stoi. Sam chcÄ™ przygotować sobie odpowiedniego nastÄ™pcÄ™. Przecież już w trakcie wrÄ™czania nominacji ostrzegaÅ‚, że SaÅ‚aciÅ„ski może być pechowym wyborem dla premiera. Trzynasty wymieniony minister.
   - ZarÄ™czam panie premierze, że niczego nie ukrywamy i robimy wszystko co w naszej mocy aby zdobyć odpowiednie materiaÅ‚y - sÅ‚owa Przypkowskiego przerwaÅ‚y tak nagle przydÅ‚ugÄ… ciszÄ™, że premier siÄ™ lekko wzdrygnÄ…Å‚.
   - A ta wasza akcja wobec ekologów? MyÅ›laÅ‚em, że zÅ‚apaliÅ›cie na niÄ… wszystkich.
   - Stowarzyszenie pana ministra byÅ‚o jeszcze do niedawna maÅ‚o znaczÄ…ce i dopiero zaczÄ™liÅ›my wnikać w jego struktury. Gdyby pan premier byÅ‚ Å‚askaw mianować kogoÅ› z wiÄ™kszej organizacji uniknÄ™libyÅ›my podobnych problemów.
   No wÅ‚aÅ›nie, po co posÅ‚uchaÅ‚ rady swojej żony i postanowiÅ‚ mianować tego nic nie znaczÄ…cego ekologa na ministra? ZachciaÅ‚o mu siÄ™ pokazywać niezależność wobec wÅ‚asnej partii. Z tego co sÅ‚yszaÅ‚ nominacja tyko rozÅ›mieszyÅ‚a jego adwersarzy. Uważali to tylko za machanie szabelkÄ… i kreowane siÄ™ na kanclerza. Wiedzieli, że w naprawdÄ™ istotnych sprawach i tak musiaÅ‚ siÄ™ liczyć z nimi.
   Ech te baby, w łóżku do wszystkiego namówiÄ… czÅ‚owieka.
   - Czy chcÄ™ pan powiedzieć, że powoÅ‚aÅ‚em na ministra absolutnie uczciwego czÅ‚owieka? – zapytaÅ‚ zrezygnowany premier.
   - Obawiam siÄ™, że niestety tak.
   

Komentarze czytelników