Tekst ROZDZIAÅ 8
był czytany 770 razy
ROZDZIAÅ 8
Tę melodie znał cały świat. Spokojna, wolna, typowo marszowa. Pewien słynny muzyk po jej nagraniu tak bardzo przestraszył się efektu jaki osiągnął, że nie chcąc wzrostu liczby samobójstw, kazał zniszczyć taśmy. Żal jaki wyrażała mógł się równać tylko ze słowami premiera, który przemówił gdy przebrzmiały już dźwięki Marsza Żałobnego.
- Ten człowiek mógł zmienić wiele. Był uczciwy, odważny i oddany swojej pracy. Kto wie czego mógł dokonać gdyby los dał mu więcej szansy. On jednak był strasznie złośliwy. Zabrał go wprost z łona natury, której minister bronił z takim poświęceniem i o którą walczył każdego dnia...
Ostatnie porównanie tak rozbawiło generała, że głośno się roześmiał. Premier zawsze miał niesamowite poczucie humoru i wyczucie chwili. O tym drugim świadczył koniec jego przemówienia.
- Nie możemy pozwolić aby jego dzieło znikło wraz z nim. I nie pozwolimy bo tylko my wiemy jak je kontynuować...
No cóż, kampanię czas zacząć. W końcu do wyborów zostały niecałe trzy miesiące. Teraz potrzebny jest im męczennik, który podniesie notowania rządu. A na początku przyszłego roku wypłyną inne fakty, które nie pozostawią nadziei na to, że są jeszcze uczciwi politycy. Bo to czego ludzie się dowiedzą sprawi, że im będzie uczciwszy tym bardziej będą w nim się doszukiwać ukrytych przekrętów. I bardzo dobrze.
Wyłączył telewizor.
Nowi politycy śmieszyli go tylko. Wolał tych z poprzedniego systemu. Kiedy bzdura była oficjalną doktryną wypadali lepiej tłumacząc pozostałe bzdury. A ci dzisiaj musieli trzymać się formalnie prawa nie mając na to najmniejszej ochoty. Dlatego bzdury, które opowiadali by się wytłumaczyć, były bardziej śmieszne.
Ktoś zapukał do drzwi jego gabinetu. Generał włączył urządzenie zagłuszające podsłuch i powiedział:
- Wlazł.
Do pokoju wszedł Jabłonka niosąc w ręku jakieś dokumenty. Położył je przed generałem.
- Co to jest?
- Rachunek z tego ośrodka. Księgowa nie chcę go przyjąć dopóki pan nie podpisze.
- Co za czasy. Nawet morderstwo trzeba rozliczyć co do grosza.
Podpisał się pod rachunkiem w trzech egzemplarzach i oddał go podwładnemu. Myślał, że to wszystko ale Jabłonka najwyraźniej zwlekał z wyjściem, wyrównując w nieskończoność kilka kartek papieru.
- Chcecie o coś spytać Jabłonka?
- Tak.
- Pytajcie spokojnie, cały gabinet był sprawdzany dziś rano na okoliczność pluskw.
- Nie wszystko rozumiem...
- I tak jest lepiej. Ale zrobię wyjątek i wytłumaczę wam parę rzeczy. Może to was więcej nauczy niż całe studia. Pamiętajcie, że robię to pierwszy i ostatni raz. Zrozumiano?
- Tak jest – w to porucznik nie wątpił nawet przez chwilę.
- A teraz siadajcie i powiedzcie co już rozumiecie a ja uzupełnię waszą wiedzę.
Jabłonka zajął miejsce naprzeciwko generała. Podziękował za papierosa, którego zaproponował mu zwierzchnik i poczekał aż tamten sam zapali. Dopiero wtedy zaczął mówić.
- Akcja Zielone Płuca Polski, wymyślona przez pułkownika Józefa Ciemniewskiego, miała służyć do skompromitowania działaczy ekologicznych. Miał się to stać poprzez wciągnięcie ich organizacji w proceder wymuszania na inwestorach budowlanych łapówek w zamian za odstąpienie od protestów przeciwko nowo powstającym obiektom. Jednak wskutek niedopatrzenia pułkownika pominięto organizację ministra... i tak się nieszczęśliwie złożyło, że minister... został ministrem... to znaczy...
- Rozumiem.
- Więc kiedy został ministrem okazało się, że nie ma nim jak sterować bo nie było na niego żadnych materiałów. Nie udały się pospieszne próby skompromitowania ministra przez co niestety musiałem opuścić na jakiś czas naszą firmę.
- Nas się nie opuszcza – poprawił go Pępiński. – Po prostu przeniesiono cię na inny odpowiedzialny odcinek
- To chciałem powiedzieć – powiedział szybko Jabłonka. – Postanowiono skompromitować ministra poprzez dodanie mu umoczonych wiceministrów i to okrężną drogą włączenie go do akcji Zielone Płuca Polski.
- To prawda. Sam zresztą uczestniczyłeś jeszcze w tym posiedzeniu.
- Pamiętam.
- Więc czego nie rozumiesz? – zapytał generał choć doskonale wiedział o co za chwilę spyta go podwładny.
- Dlaczego nie pozwolił pan mi wcześniej zabrać mu tych kompromitujących wiceministrów materiałów? Przecież bez nich byłby bezsilny.
Generał uśmiechnął się tajemniczo. Przez chwile patrzył na podwładnego jakby dopiero miał podjąć jakąś decyzję. Wreszcie wstał i podszedł do szafki stojącej z prawej strony jego biurka. Otworzył jej drzwiczki i wyciągnął ze środka napoczętą butelkę wódki i postawił ją na biurku. Obok położył wyjętą również z szafki fiolkę z lekarstwami. Następnie sięgnął po dwie literatki i umieścił je przy flaszce. Odkręcił butelkę i nalał do naczyń niemal po brzegi. Jabłonka chciał odmówić ale wiedział, że generał nie znosił kiedy ktoś nie chciał się z nim napić wódki.
- Nie odmawiaj – zwierzchnik najwyraźniej odczytał jego myśli. – Bez wodki nie rozbieriosz.
Wypili jednym haustem. Jabłonka z trudem powstrzymał odruch zwrotny ale wiedział, że coś takiego w obecności generała mogło go kosztować znacznie więcej niż tylko nie poznanie dalszego ciągu historii. Przez chwilę intensywnie połykał ślinę, aż wreszcie uzyskał równowagę. Generał uśmiechnął się i nalał sobie jeszcze jedną szklaneczkę i popił nią dwie tabletki, które wyjął z fiolki.
- To prewencyjnie, na zgagę – Pępiński badawczo spojrzał na niezbyt pewną jeszcze minę podwładnego. – Chyba mi tu nie chcesz rzygnąć? Strasznie tego nie lubię. To znaczy przy pierwszej butelce.
- Ależ skąd. Nic dzisiaj nie jadłem...
- Dobra, nie tłumacz się. A wracając do twojego pytania. Wiedziałem, że mi je zadasz. Pij – to już nie była propozycja tylko rozkaz. Jabłonka posłusznie wychylił drugą szklankę wódki. Generał zaordynował sobie ponownie podwójną porcję i butelka pozostała pusta. Jabłonka przez chwilę obawiał się, że generał sięgnie po nową lecz na szczęście zwierzchnik zajął się swoim przemówieniem. – Widzisz, niczego nie wolno pozostawić przypadkowi. Jak myślisz dlaczego powstało prawodawstwo ułatwiające organizacjom ekologicznym składanie takich protestów? Zanim ktokolwiek usłyszał o nim w Sejmie, przez tydzień w tym pokoju powstawał projekt tej ustawy.
- Pan ją napisał?
- Razem z pułkownikiem Ciemniewskim W końcu po coś kończyliśmy prawo. To był zresztą jego pomysł. Wspaniały facet. Twardy, zdecydowany, inteligentny. Żebyś ty wiedział co on jeszcze wymyślił...
- Wolę nie wiedzieć.
- I słusznie – generał uśmiechnął się pod nosem. - Ale potem przyszła ta choroba. Kiedy dowiedział się, że ma pół roku życia przed sobą zrobił się miękki jak wosk. Zaczął mówić, że nie powinniśmy dalej kontynuować akcji Zielone Płuca Polski.
- Dlaczego?
- Dlatego, że zatruwamy zdrowe pędy zamiast je pielęgnować, żeby służyły naszej ojczyźnie. Kompletnie go ta ekologia pojebała – generał pokręcił głową z niesmakiem. – Postanowiłem sprawdzić na wszelki wypadek czy czasem po kryjomu nie hoduje jakiegoś "zdrowego pędu".
- I tak trafił pan na ministra?
- Tak, wtedy na niego trafiłem. Facet był czysty jak łza. Na szczęście poradziłem sobie z nim szybko.
- Jak to?! – Jabłonka nie potrafił ukryć zdziwienia – Minister był w coś zamieszany?! Przecież nic nie mogliśmy znaleźć!!!
- Nie mogliście, bo wszystko co było do zdobycia miałem ja.
- Ale jeśli pan sobie z nim poradził dlaczego nam się nie udało?
- Bo go ostrzegłem zanim jeszcze został ministrem. Opowiedziałem mu wszystkie sztuczki jakie będziemy stosować, żeby go złamać. Jedną zresztą znał z autopsji. Ale o tym nie musiałem mu mówić bo był grzeczny i posłuszny.
- Czym go pan załatwił?
- Kobietą. Temu nie oprze się żaden facet, którego nie wykastrowali.
- Ale przecież jego sekretarka nie mogła nic...
- Bo wtedy już wiedział. Ale kiedy dwa lata wcześniej zaciągnęła go do łóżka nie opierał się zbytnio.
- Minister sypiał z Samantą?!
Jabłonce szklanka wypadła z ręki. W pierwszej chwili pomyślał, że to z wrażenia ale kiedy chciał po nią sięgnąć zauważył, że coś krępuje mu ruchy. Spojrzał na generała z odrobiną podziwu i przerażenia
- Z SamantÄ… – generaÅ‚ nie zauważaÅ‚ tego spojrzenia. ByÅ‚ jak aktor, który nie patrzy na publiczność kiedy mówi swoje „Być albo nie być?â€. A porucznik byÅ‚ pierwszÄ… publicznoÅ›ciÄ…, przed którÄ… mógÅ‚ to zagrać. I jedynÄ…. To byÅ‚ zresztÄ… nie tylko teatr jednego widza ale i jednego przedstawienia. Na wiÄ™cej generaÅ‚ nie mógÅ‚ sobie pozwolić. Ale chciaÅ‚ to zagrać choć raz. A JabÅ‚onka i tak za dużo wiedziaÅ‚ i nie mógÅ‚ zostawić go wÅ›ród żywych zbyt dÅ‚ugo. To byÅ‚oby zbyt ryzykowne – PoznaÅ‚ jÄ… dwa lata wczeÅ›niej. Akurat przeżywaÅ‚ lekki kryzys małżeÅ„ski. UbraliÅ›my SamantÄ™ w wyciÄ…gniÄ™ty sweterek zrobiliÅ›my jej kucyki i wyglÄ…daÅ‚a na najprawdziwszÄ… ekolożkÄ™. Poznali siÄ™ na wczasach. Minister chodziÅ‚ z niÄ… wspólnie podziwiać uroki natury. I podczas tego podziwiania pstryknÄ…Å‚em im parÄ™ niezÅ‚ych fotek.
Generał wstał ze swego miejsca i podszedł do okna. Z drzew zaczęły już opadać pierwsze liście i wkrótce na pewno ich żółć i czerwień zacznie hulać po ulicach. Ludzie postawili wyżej kołnierze i przyspieszyli kroku. Generał odwrócił się w stronę pokoju.
- Potem minister zaczął mocno żałować swego postępku. Wrócił do domu bez słowa pożegnania ze swoją kochanką. Bał się, że tamta będzie próbowała go odszukać co nie było trudne bo był przecież szefem ekologicznego stowarzyszenia... Nic takiego się jednak nie stało co oczywiście ubodło męskość Sałacińskiego ale uspokoiło jego nerwy.
Generał spojrzał na Jabłonkę. Jego oczy robiły się coraz bardziej mętne choć jeszcze nie chwiał się na krześle. Pępiński zrozumiał, że musi się pospieszyć jeśli jego widz ma dożyć końca przedstawienia.
- Nie był to mocny hak ale do mojego planu wystarczył. Jak mówiłem nie musiałem go używać ale nie mogłem pozwolić żeby ministrem został całkiem uczciwy człowiek. Wtedy nie mógłbym go odpowiednio kontrolować. – generał zapalił kolejnego papierosa. – Kiedy jednak minister zobaczył seksowną Samantę w swoim gabinecie skamieniał z przerażenia. Ale wytłumaczyłem mu, że nie ma na niego żadnych dowodów bo Ciemniewski odwołał Samantę, zanim zrobiliśmy kompromitujące materiały.
- Uwierzył?
- Tak. Był bardzo naiwny a poza tym zaprzyjaźnił się z Józkiem... to znaczy pułkownikiem Ciemniewskim. Uważał mnie za jego następcę. A ja... postarałem się o to, żeby został ministrem. Powiedziałem mu, że będę go pilnował i ostrzegę w odpowiednim momencie. Był zachwycony współpracą ze mną. Zwłaszcza kiedy co i raz podrzucałem mu jakiś świetny pomysł. Facet kompletnie nie wiedział co ma robić na tym stanowisku. Był tylko idealistą nie mającym pojęcia o rządzeniu. Można powiedzieć, że byłem najlepszym Ministrem Obrony Środowiska w historii tego kraju.
- Po co pan to wszystko zrobił? – zapytał słabnącym głosem Jabłonka.
- Żeby uświadomić tym wszystkim debilom jak głupie i niebezpieczne jest rządzenie bez naszej pomocy. Niemożliwe jest wprawdzie by tak wysoko zaszedł całkiem uczciwy człowiek, bez cienia skazy. Ale już niestety prawdopodobne, że ministrem zostałby taki na którego mielibyśmy niezbyt wiele. Jakiś głupi romans, kłamstwo w ulotce wyborczej, które nikogo nie zainteresuję. No i jak tu rządzić państwem jeśli w najwyższych organach jest ktoś, kim nie możemy kierować? Podejmujący całkiem samodzielne decyzje i nie liczący się z nami. Przecież jak takiemu palma odbije może zrobić wszystko!
Generał był wściekły co sprawiło, że Jabłonka poczuł się jeszcze bardziej niepewnie niż przed rozpoczęciem rozmowy. Bał się jej ale wiedział, że niepewność, która go zżerała doprowadzi go w końcu do obłędu. Będzie się bał włożyć kluczyki do stacyjki lub wyjść na pomost nad jeziorem. Czuł że i tak wie za dużo i to czy generał powie mu coś więcej niczego już nie zmieni a tylko go dodatkowo zabezpieczy.
Choć było to zabezpieczenie dość iluzoryczne. Gdyby próbował to oddać jakiemuś opiniotwórczym medium to odpowiedni artykuł czy audycja znalazłyby się prędzej na biurku generała niż na antenie czy w gazecie. Gdzie indziej, w jakimś mniej znaczącym pisemku, sprawa przeszłaby nie zauważona i tylko gdyby „konkurencja†generała jej do czegoś potrzebowała wypłynęłaby po kilku latach w jakimś wysokonakładowym dzienniku. Jabłonka zaś i tak nie doczekałby tej chwili.
Dlatego ta rozmowa mogła tylko przyspieszyć egzekucję anonimowego agenta. Wiedział, że dlatego między innymi generał wybrał jego do tego zadania. Nikt się o niego nie upomni. Musiał do samego końca uczestniczyć w rozgrywce służb specjalnych. Mały, nic nie znaczący pionek, o którym zarówno czarne jak i białe figury wiedziały, że jest przeznaczony do zbicia. Chciał przynajmniej przed zejściem z planszy zaszachować króla.
- A ten dureń Przypkowski po tych szkoleniach na zachodzie też jakby zaczął wierzyć w demokrację. Nawet kląć przestał. Tyle lat pracy w firmie i nie zrozumiał, że służby specjalne na całym świecie są takie same, niezależnie od systemu. Kto to był kurwa Hoover? Demokratyczny prezydent? Gówno prawda. To on zorganizował FBI i tak rozbudował swoje królestwo, że nikt mu nie podskoczył. Przecież po to stworzono CIA, żeby wprowadzić jakąś równowagę. Wszyscy amerykańscy prezydenci wywodzą się albo z jednych albo drugich. – Pępiński coraz bardziej prowadził monolog nie zwracając uwagi na to, że go ktoś słucha. – A jeszcze ten Skuteczny który donosił wszystko Niemcom. Dobrze, że miałem na niego haka i wiedziałem jak to wykorzystać. Stary kutas miał ubaw jak podgryzaliśmy się przed nim z Przypkowskim a on planował wykorzystać uczciwego ministra po swojemu. Wiedziałem, że spróbuje to rozegrać na własną rękę i dlatego miałem go na oku. Dlatego nagrałem jak przekazuję te materiały Sałacińskiemu
Jabłonka pomyślał, że to co robi coraz bardziej przypomina samobójstwo. Chciał nawet w ostatnim geście rozpaczliwej obrony podnieść się i uciekać. Poczuł jednak, że nogi odmawiają mu posłuszeństwa a stopy przesunęły się najwyżej o parę centymetrów. Król, którego zaszachował nie miał gdzie uciekać i musiał go zbić. Ale dzięki temu przeciwnik da mu mata.
- Chciał wykorzystać dla siebie moje dzieło. Pewnie podejrzewał, że minister to robota któregoś z nas. Ale ja byłem od niego szybszy. Byłem szybszy od wszystkich. Dlatego wziąłem sprawy w swoje ręce już dawno. Znalazłem całkowicie „uczciwą†osobę, która ich – premierów i Przypkowskich – przestraszyła na tyle, że nie będą już robić niezależnych i demokratycznych eksperymentów. – generał miał w sobie coś z trybuna ludowego przemawiającego na wiecu do wiwatujących tłumów. – Znalazłem ministra. Stworzyłem go i zniszczyłem. Tak ich przeraził tą swoją uczciwością że wreszcie zrozumieli, iż na ważne funkcję trzeba powoływać ludzi dokładnie sprawdzonych a nie byle kogo.
Jabłonka właściwie nie miał za złe generałowi tego co chciał z nim zrobić. Przecież jeszcze niedawno, gdy dopiero zaczynał służyć pod jego rozkazami sam uważał, że cel uświęca środki. Teraz nie był już tego taki pewien a na pewno nie podobał mu się cel generała. W poprzednim systemie mógł chociaż uciec przed nim do wolnego świata. Teraz wolny świat był tutaj i nie miał gdzie uciekać. Jakby z zaświatów dotarły do niego ostatnie słowa generała.
- Tak to już jest Jabłonka. Politykom wolno popełniać błędy a nam nie bo od nas zależy los całych narodów ...
Jabłonka bezwładnie osunął się z krzesła na podłogę, twarzą do niej. Spadł na szklankę i przykrył ją swoim ciałem.
- Wódkę to trzeba umieć pić - generał westchnął głośno i podszedł do porucznika. Odwrócił go twarzą do góry. Zdziwił go trochę uśmiech na twarzy agenta – Co was tak kurwa śmieszy Jabłonka?
Chciał go puścić ale zauważył, że lewa ręka byłego podwładnego tkwi w kieszeni jego marynarki. Wyglądało to trochę nienaturalnie. Generał myślał przez chwilę aż w końcu chwycił Jabłonkę za przedramię, żeby wyciągnąć jego rękę z kieszeni. Ciało wprawdzie jeszcze nie zesztywniało ale zadanie nie należało do najłatwiejszych. Szarpnął mocniej i tym razem osiągnął zamierzony efekt. Dłoń, która wyskoczyła z kieszeni była na czymś zaciśnięta. Odwrócił ją nadgarstkiem do góry.
- O żesz kurwa!!! – generał nie mógł się powstrzymać.
W dłoni Jabłonki tkwił aparat telefoniczny. Najnowszy produkt znanej firmy. Identyczny jak jego własny. Malutki, składany w połowie. Teraz aparat był jednak otwarty. Słowa generała jeszcze nie przebrzmiały, kiedy ktoś po drugiej stronie rozłączył się i odezwało się rytmiczne pikanie.
Zrozumiał wszystko w jednej chwili. Ktoś go podszedł. Ktoś kto wiedział wszystko o urządzeniu podsłuchowym. I nie był to z pewnością porucznik. To znaczy nie sam porucznik.
Pępiński patrzył jak zaklęty na telefon. „Od kiedy?†zadawał sobie wciąż to pytanie. Nie miał na myśli oczywiście od kiedy działał telefon Jabłonki bo nie wątpił, że od samego początku rozmowy. Zastanawiał się od kiedy porucznik pracował dla kogoś innego. Czy przestraszył się dopiero po zabójstwie ministra i poleciał do Przypkowskiego? A może nie do niego tylko.... Czy już wtedy na korytarzu złość porucznika na niewdzięczny przydział była tylko teatrem? Czy dopiero później gdy coś zrozumiał, próbował się zabezpieczyć? Generał poczuł, że dał się podejść jak dziecko.
A tak starannie wybierał swoje narzędzie. Żadnych kontaktów w branży, nic nie znaczący rodzice na prowincji, z którymi od czasów wyjazdu na studia nie utrzymywał stosunków. Idealny gość. Może właśnie aż za bardzo. Chyba przedobrzył ufając własnemu szczęściu. Sam przecież wiedział, że nie ma ludzi idealnych. Może gdyby znalazł wcześniej jakąś słabość porucznika, byłby bezpieczniejszy.
A może to Samanta? Nie miała pewności ale mogła się domyślić się, że generał pstryknął jej parę fotek z ministrem. Kobietom nigdy nie można ufać.
Generał spojrzał jeszcze raz na twarz Jabłonki. Uśmiech wydał mu się znacznie większy niż przed chwilą. I trochę bardziej tajemniczy. A może raczej nieodgadniony.
X X X
Na początku października uciekł z kraju znany właściciel tartaków, niejaki Pilski. Zaczęło być głośno o mafii drzewnej, która naraziła Skarb Państwa na wielomilionowe straty. Policja była właśnie na tropie, ale ktoś w ostatniej chwili ostrzegł bossa.
Na przełomie listopada i grudnia odbyły się wybory prezydenckie w których wygrał najlepszy kandydat.
Wkrótce po nowym roku pewne niezbyt poważane pisemko doniosło, ze słynny minister Sałaciński zginął najprawdopodobniej w wyniku porachunków mafijnych. Razem z nim odnaleziono bowiem ciała dwóch gangsterów, którzy zajmowali się lobbingiem dla słynnego mafiosa Pilskiego. Po tym artykule kilka poważniejszych mediów rozpoczęły swoje dziennikarskie śledztwa. Ich ustalenia nie pozostawiały wątpliwości o powiązaniach martwego ministra ze światem przestępczym. Najwięcej faktów udało się zdobyć dziennikarzowi radiowemu o imieniu Mariusz. W zamian za to dostał nagrodę dziennikarza roku oraz show w telewizji.
Po śmierci Henryka Skutecznego w polskich służbach specjalnych nie nastąpiły żadne zmiany na najwyższym szczeblu.