Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40207 osoby czytały to 542739 razy. Teraz jest 56 osób
      56 użytkowników on-line
     Tekst ROZDZIAŁ 7
     był czytany 887 razy

ROZDZIAŁ 7

   Minister nie myliÅ‚ siÄ™. Premier jeszcze nad ciepÅ‚ym morzem udzieliÅ‚ krótkiego wywiadu publicznej telewizji, w którym caÅ‚kowicie poparÅ‚ jego decyzjÄ™. Notowania rzÄ…du i samego premiera nieznacznie wzrosÅ‚y. Po trzech tygodniach zwolniono jeszcze dwóch podsekretarzy stanu i jednego dyrektora departamentu w innych resortach. Rzecznik rzÄ…du uroczyÅ›cie obwieÅ›ciÅ‚, że kampania antykorupcyjna zostaÅ‚a uwieÅ„czona sukcesem. Niestety nie umiaÅ‚ odpowiedzieć na pytania dziennikarzy dlaczego na swoim stanowisku pozostaÅ‚ minister o którym wiedziano, że „pożyczył” dużą kwotÄ™ pieniÄ™dzy od znanego gangstera. Rzecznik powiedziaÅ‚ jedynie dziennikarzom, że sÄ… maÅ‚ostkowi i przywiÄ…zujÄ… nadmiernÄ… wagÄ™ do nieistotnych szczegółów.
   Nieco wczeÅ›niej premier – choć zÅ‚y na Przypkowskiego ze wzglÄ™du na klÄ™skÄ™ jego ostatniego pomysÅ‚u – przyjÄ…Å‚ agenta niemal natychmiast po powrocie ze skróconego urlopu. Jego wczeÅ›niejszy powrót spowodowany byÅ‚ oczywiÅ›cie przez zamieszanie jakie powstaÅ‚o po konferencji ministra. MógÅ‚ wprawdzie nadzorować wszystko z nad ciepÅ‚ego morza ale w zwiÄ…zku z aferÄ… wyszÅ‚o na jaw gdzie odpoczywa. Niestety, każda z telewizji oprócz premiera pokazaÅ‚a również piÄ™kne widoki naokoÅ‚o, zaÅ› te niezbyt nieprzychylne dodawaÅ‚y jeszcze, że miejsce to jest luksusowym kurortem. Nie byÅ‚o to wprawdzie prawdÄ… lecz niestety faktem byÅ‚o, że przeciÄ™tnego Polaka na takie wczasy nie byÅ‚o stać. SpecjaliÅ›ci od PR poradzili premierowi natychmiastowy powrót i kontynuowanie wypoczynku w polskich górach (wprawdzie urlop ten byÅ‚ droższy od zagranicznego ale pieniÄ…dze zawsze zostawaÅ‚y w kraju i nie wspieraÅ‚y obcych gospodarek). Zagraniczny wyjazd premiera uczynili zaÅ› krótkÄ… wizytÄ… w rezydencji zaprzyjaźnionego prezydenta. Szczęśliwie od miejsca urlopu Prezesa Rady Ministrów do jednej z takich rezydencji byÅ‚o 20 kilometrów wiÄ™c rzecz wyglÄ…daÅ‚a dość prawdopodobnie. Na szczęście można byÅ‚o liczyć na zaprzyjaźnionÄ… gÅ‚owÄ™ paÅ„stwa, która w imiÄ™ europejskiej solidarnoÅ›ci kryÅ‚a kolegÄ™ przed nadmiernie wÅ›cibskÄ… opiniÄ… publicznÄ….
   Tuż przed odjazdem w polskie góry premier spotkaÅ‚ siÄ™ z Przypkowskim. ByÅ‚ smutny i zÅ‚y bo notowania rzÄ…du i jego samego – mimo lekkiego wzrostu – byÅ‚y za niskie i nie wróżyÅ‚y sukcesu. W dodatku ekologiczne pomysÅ‚y ministra pozbawiÅ‚y jego ugrupowanie znaczÄ…cych Å›rodków na kampaniÄ™. I do tego nie mógÅ‚ nawet wypocząć tak jak chciaÅ‚, leżąc do góry brzuchem. SpecjaliÅ›ci od PR – dla uwiarygodnienia swojej wersji – dodali bowiem, że prezes Rady Ministrów z pewnoÅ›ciÄ… nie wybraÅ‚ by siÄ™ na taki urlop bo ceni sobie aktywny wypoczynek. W zwiÄ…zku z tym w wytycznych na urlop tylko wieczorem pozwolili mu na krótkÄ… wizytÄ™ w barze i wypicie nie wiÄ™cej jak dwóch maÅ‚ych piw. Oprócz tego miaÅ‚ caÅ‚e dni spÄ™dzać poza pensjonatem chodzÄ…c w deszczu po bÅ‚otnistych drogach. Dlatego też na widok Przypkowskiego premier burknÄ…Å‚ niechÄ™tnie „ SÅ‚ucham pana” i nie wskazaÅ‚ goÅ›ciowi fotela.
   - Panie premierze mam dla pana zÅ‚e wiadomoÅ›ci – agent postanowiÅ‚ siÄ™ z nim od poczÄ…tku nie cackać bo na poprawÄ™ jego humoru nie miaÅ‚ co liczyć.
   - Doprawdy? To dla mnie zupeÅ‚na nowość – sarkazm, sarkazm i jeszcze raz sarkazm .
   - Tak. OdkryliÅ›my prawdziwÄ… przyczynÄ™ naszych kÅ‚opotów.
   - Doprawdy? – powtórzyÅ‚ premier ale dawka sarkazmu byÅ‚a już jak by mniejsza. – Czyżby nie byÅ‚ niÄ… minister?
   Nawet tak doÅ›wiadczonemu agentowi jak Przypkowski zrobiÅ‚o siÄ™ żal gospodarza. Premier byÅ‚ bardzo sprawnym politykiem, który do wszystkiego doszedÅ‚ wÅ‚asnÄ… ciężkÄ… i wytężonÄ… pracÄ…. ByÅ‚ o wiele uczciwszy niż wiÄ™kszość jego partyjnych kolegów i na pewno miaÅ‚ zadatki na męża stanu wielkiego formatu. Ale kaprys historii i „przypadkowy” udziaÅ‚ w pewnej aferze sprawiÅ‚y, że kiedy jego ugrupowanie parÅ‚o do peÅ‚ni wÅ‚adzy caÅ‚Ä… parÄ… on akurat staÅ‚ na bocznicy. Potem, gdy przy pomocy innego „przypadku” wróciÅ‚ do gry, nie miaÅ‚ już takiej znakomitej pozycji do rozgrywania. I dopadÅ‚ go kompleks parweniusza, który w gruncie rzeczy wyniósÅ‚ go do wÅ‚adzy.
   - ChciaÅ‚ mi pan chyba coÅ› powiedzieć? – premier przerwaÅ‚ rozmyÅ›lania Przypkowskiego.
   - Tak. OdkryliÅ›my prawdziwÄ… przyczynÄ™ popularnoÅ›ci ministra.
   - Doprawdy? – sarkazm znów wzmógÅ‚ siÄ™ w tym maleÅ„kim słówku. – CzyżbyÅ›cie doszli do wniosku, że to przez jego uczciwość, kompetencjÄ™ miÅ‚Ä… powierzchowność i bardzo dobre pomysÅ‚y ma tak wysokie notowania w spoÅ‚eczeÅ„stwie? Niesamowite! – z każdym sÅ‚owem rósÅ‚ podziw dla ministra. Premier jakby staÅ‚ siÄ™ teraz przeciÄ™tnym sportowcem, którego mÅ‚odszy brat zostaÅ‚ nagle gwiazdÄ…. Ten sam malec, którego niedawno wsadzaÅ‚ „na barana”, kupowaÅ‚ lody, wycieraÅ‚ nosek i broniÅ‚ przed starszymi kolegami. Ten, który przymierzaÅ‚ jego za duży sprzÄ™t sportowy i wyglÄ…daÅ‚ w nim jak liliput i potykaÅ‚ siÄ™ na każdym kroku. WÅ‚aÅ›nie on w jednej chwili zostaÅ‚ mistrzem nad mistrzami. A „przeciÄ™tniak” wycofać z gry siÄ™ nie mógÅ‚. Po pierwsze nie chciaÅ‚ liczÄ…c na cud. Po drugie wszyscy uznaliby, że stchórzyÅ‚. Nie miaÅ‚ też szans, aby dorównać mÅ‚odszemu bratu bo mistrzowski bÅ‚ysk trzeba mieć od poczÄ…tku i nie chwyta siÄ™ go nagle na koÅ„cu kariery. Czasem można stracić na jakiÅ› czas formÄ™, mieć gorszy sezon ale jeÅ›li siÄ™ jest prawdziwym mistrzem wraca siÄ™ do gry. Ale nie zostajÄ™ siÄ™ nim na starość tuż przed sportowÄ… emeryturÄ….
   - MyÅ›lÄ™, że nie to jest przyczynÄ… powodzeÅ„ ministra.
   - A co?
   - Niech pan tego wysÅ‚ucha.
   Przypkowski wyjÄ…Å‚ z kieszeni walkmana ze sÅ‚uchawkami. Gabinet premiera nie byÅ‚ dziÅ› sprawdzany i nie wiadomo czy nie zalÄ™gÅ‚y siÄ™ w nim pod nieobecność gospodarza jakieÅ› pluskwy. Premier naÅ‚ożyÅ‚ sÅ‚uchawki na uszy i wÅ‚Ä…czyÅ‚ magnetofonik. Jego oczy robiÅ‚y siÄ™ z każdÄ… chwilÄ… coraz wiÄ™ksze.
   - Czy to jest .....?
   - Tak.
   - A ten drugi to ...? – choć premier ponownie nie wymieniÅ‚ żadnego nazwiska Przypkowski pokiwaÅ‚ potwierdzajÄ…co gÅ‚owÄ…. – Ale po co on to wszystko zrobiÅ‚? - wyÅ‚Ä…czyÅ‚ kasetÄ™.
   Przypkowski siÄ™gnÄ…Å‚ do wewnÄ™trznej kieszeni marynarki i wyjÄ…Å‚ stamtÄ…d kolejnÄ… taÅ›mÄ™. Gospodarz bez sÅ‚owa wÅ‚ożyÅ‚ jÄ… do walkmana i zaczÄ…Å‚ przesÅ‚uchiwać. Tym razem zaschÅ‚o mu w gardle i siÄ™gnÄ…Å‚ szybko do karafki z wodÄ… stojÄ…cej na jego biurku. NalaÅ‚ sobie picie do szklanki i wychyliÅ‚ je duszkiem.
   - Co on chciaÅ‚ z tym zrobić?
    - Możemy siÄ™ tylko domyÅ›lać.
   - A ... – premier nie chciaÅ‚ wypowiadać tych słów.
   - MyÅ›lÄ™, że mamy tylko jedno wyjÅ›cie.
   Premier pokiwaÅ‚ smutno gÅ‚owÄ…. Sytuacja byÅ‚a rzeczywiÅ›cie poważna i nie tylko on mógÅ‚ na niej wiele stracić. Zagrożony byÅ‚ caÅ‚y kraj. OparÅ‚ siÄ™ wygodniej w swoim fotelu i wydawaÅ‚o siÄ™, że siÄ™ w niego coraz mocniej wtapia. Wzrok miaÅ‚ bezmyÅ›lnie wbity w blat biurka i gdyby wystarczyÅ‚o jedno sÅ‚owo najchÄ™tniej wypowiedziaÅ‚ by je i zakoÅ„czyÅ‚ karierÄ™.
   - Panie premierze – gÅ‚os agenta byÅ‚ naprawdÄ™ miÅ‚y i zatroskany.
   - Tak – premier jakby siÄ™ zdziwiÅ‚, że nie jest sam. – Ma pan racjÄ™. OczywiÅ›cie zgadzam siÄ™.
   Przypkowski wstaÅ‚, pożegnaÅ‚ siÄ™ i ruszyÅ‚ do wyjÅ›cia.
   - Czy ... – zawahaÅ‚ siÄ™ premier.
   - To nie jest najlepsze wyjÅ›cie – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ wyrozumiale agent. – Na pewno pan rozumie, że to i tak jest kopia. Jednak zostawiona u pana mogÅ‚aby siÄ™ dostać w niepowoÅ‚ane rÄ™ce – mimo sympatii nie pozostawiÅ‚ szefowi rzÄ…du zÅ‚udzeÅ„ kto jest górÄ….
   
   
   - Kochanie jedziemy na urlop – minister ucaÅ‚owaÅ‚ żonÄ™ i rzuciÅ‚ swojÄ… teczkÄ™ na fotel.
   - Ale.... jak to? – zapytaÅ‚a zdezorientowana małżonka jak wiÄ™kszość kobiet nie lubiÄ…ca w gruncie rzeczy niespodzianek.
   - DostaÅ‚em tydzieÅ„ urlopu od premiera, który powiedziaÅ‚, że jeÅ›li nie wyjadÄ™ odpocząć to mnie zdymisjonujÄ™.
   - CzyżbyÅ› miaÅ‚ na pieÅ„ku z premierem?
   - Ależ skÄ…d ostatni sondaż pokazaÅ‚ lekki wzrost notowaÅ„ rzÄ…du i jego a nawet pojawiÅ‚y siÄ™ gÅ‚osy, że nie jest pozbawiony szans w najbliższych wyborach prezydenckich.
   - A ty?
   - Co ja? – nie zrozumiaÅ‚ SaÅ‚aciÅ„ski.
   - Czy ty nie masz szans w tych wyborach?
   Minister uważnie spojrzaÅ‚ na żonÄ™ sprawdzajÄ…c czy na pewno z niego nie kpi. WidzÄ…c jej Å›miertelnie poważnÄ… minÄ™ odezwaÅ‚ siÄ™ ostrożnie.
   - SkÄ…d ci to przyszÅ‚o do gÅ‚owy kochanie?
   - No bo jesteÅ› najpopularniejszym politykiem w rzÄ…dzie ...
   - Popularność to nie wszystko. Taki KuroÅ„ miaÅ‚ 70 % poparcia spoÅ‚ecznego a w wyborach nie przekroczyÅ‚ 10 %.
   - Ale ty miaÅ‚byÅ› wiÄ™kszÄ… szansÄ™.
   - SkÄ…d to wiesz? O ile sobie przypominam nie byÅ‚o na ten temat żadnych badaÅ„.
   - No ale gdyby byÅ‚y to na pewno tak by siÄ™ okazaÅ‚o.
   - Kochanie mylisz swoje bajki z życiem. Tylko tam wszystko jest czarno biaÅ‚e a w życiu raczej niestety szare – minister zaczÄ…Å‚ pakować swój wÄ™dkarski sprzÄ™t. – Dlatego w demokracji wygrywajÄ… najczęściej ludzi szarzy bo sÄ… najbardziej autentyczni. Å»adne szwarccharaktery ale też nie Å›wiÄ™ci, bo ludzie nie wierzÄ…, że można takim być uprawiajÄ…c politykÄ™ i posÄ…dzajÄ… takiego kogoÅ› o bóg wie co – otworzyÅ‚ szafÄ™ i zaczÄ…Å‚ siÄ™ zastawiać co ze sobÄ… zabrać.
   - To dlaczego ty jesteÅ› politykiem?
   - Przecież wiesz kochanie, chcÄ™ zrobić coÅ› dobrego...
   - A czy bycie prezydentem nie jest czymÅ› dobrym?
   - CoÅ› ty siÄ™ tego prezydenta uczepiÅ‚a? – SaÅ‚aciÅ„ski nie kryÅ‚ poirytowania i przerwaÅ‚ na chwile pakowanie – No, przyznaj siÄ™.
   - A bo...
   - A bo co?
   - A dzwoniÅ‚ tu jeden dziennikarz z radia.
   - Robert.... No jak mu tam? – usiÅ‚owaÅ‚ znaleźć w pamiÄ™ci nazwisko dziennikarza.
   - SkÄ…d wiesz?
   - Do mnie też dzwoniÅ‚ parÄ™ dni temu i pytaÅ‚ o to samo. Widocznie zdobyÅ‚ nasz domowy numer telefonu – wróciÅ‚ do pakowania nie zauważajÄ…c, że żona mu nie towarzyszy.
   - Nie odpowiedziaÅ‚eÅ› na moje pytanie
   - Które?
   - Nie udawaj. Te o prezydenta.
   - MogÄ™ ci powiedzieć to samo co temu dziennikarzowi. Nie zamierzam kandydować.
   - Aha – SaÅ‚aciÅ„ska kiwnęła gÅ‚owÄ… i wyszÅ‚a do drugiego pokoju. Dopiero teraz jej mąż zauważyÅ‚, że na razie pakowane sÄ… tylko jego rzeczy. WestchnÄ…Å‚ ciężko i poszedÅ‚ za żonÄ….
   - O co ci chodzi kochanie?
   - Bo ty jak zwykle siÄ™ mnie o nic nie pytasz.
   - O co siÄ™ nie pytam?
   - No na przykÅ‚ad o tego prezydenta. SpytaÅ‚eÅ› siÄ™ mnie?
   - MiaÅ‚em siÄ™ ciebie pytać o to czy mogÄ™ nie kandydować na prezydenta?!?! – minister nie wierzyÅ‚ wÅ‚asnym uszom. – Rozumiem, ze powinienem siÄ™ spytać, gdybym miaÅ‚ zamiar kandydować bo to zmieniÅ‚oby caÅ‚e nasze życie. Ale kiedy nie chcÄ™ tego robić to jest to moja prywatna sprawa!
   - Nie krzycz.
   - Nie krzyczÄ™ tylko ci tÅ‚umaczÄ™ – SaÅ‚aciÅ„ski z trudem powstrzymywaÅ‚ irytacjÄ™. – Uważasz wiÄ™c, że powinienem ciÄ™ o to zapytać? – powtórzyÅ‚ już znacznie spokojniejszym gÅ‚osem.
   - A dlaczego by nie?
   - Bo to chodzi o mnie i sprawa ciÄ™ nie dotyczy.
   - No Å‚adnie. Nie pytasz mnie nawet o to czy nie chciaÅ‚abym zostać prezydentowÄ….
   Minister opadÅ‚ zrezygnowany na fotel. Wciąż wydawaÅ‚o mu siÄ™, że Å›ni. Zawsze starannie zwracaÅ‚ uwagÄ™ na to, aby ktoÅ› nie pomyÅ›laÅ‚, że wÅ‚adza uderzyÅ‚a mu do gÅ‚owy. OdnosiÅ‚ siÄ™ grzecznie do wszystkich podwÅ‚adnych, nie korzystaÅ‚ z żadnych przywilejów, poza kierowcÄ…, który woziÅ‚ go czasem na posiedzenia Rady Ministrów. UbieraÅ‚ siÄ™ skromnie, nigdy nie widywano go w drogich lokalach. A tu wÅ‚asna żona oszalaÅ‚a i chcÄ™ być prezydentowÄ…. Kto wie czy po koÅ„cu jego kadencji sama nie zechcÄ™ kandydować. Nie wytrzymaÅ‚ i postanowiÅ‚ zagrać poniżej pasa.
   - Prezydent powinien mieć rodzinÄ™.
   - A ja to co, pies?
   - RodzinÄ™ z dziećmi. Co najmniej z jednym dzieckiem.
   Cios byÅ‚ celny i bardzo bolesny. SaÅ‚aciÅ„ska usiadÅ‚a na fotelu i z trudem powstrzymywaÅ‚a Å‚zy. Od razu zrobiÅ‚o mu siÄ™ jej żal i chciaÅ‚ jÄ… przytulić ale ona odepchnęła go zdecydowanym ruchem.
   - W ogóle nie liczysz siÄ™ z moim zdaniem.
   - Co jeszcze zrobiÅ‚em? - zapytaÅ‚ zrezygnowanym gÅ‚osem.
   - Na przykÅ‚ad ten wyjazd na urlop. Przychodzisz do domu i mówisz, że jedziemy. Nawet siÄ™ nie spytasz czy mam ochotÄ™ i czas.
   - Przecież sama kilka dni temu mówiÅ‚aÅ› jak bardzo chciaÅ‚abyÅ› wyjechać gdzieÅ› nad wodÄ™.
   - No tak... ale teraz nie mam czasu.
   - Dobrze kochanie – minister podjÄ…Å‚ szybko mÄ™skÄ… decyzjÄ™. – Ja wyjeżdżam bo mam Å‚Ä…cznie z wekeendem tylko 10 dni. Dojedziesz do mnie za kilka dni jak wszystko zaÅ‚atwisz. Dobrze?
   - ZobaczÄ™ – naburmuszyÅ‚a siÄ™ SaÅ‚aciÅ„ska ale widać byÅ‚o, że jest zadowolona z obrotu sytuacji.
   Minister spokojnie wróciÅ‚ do drugiego pokoju i koÅ„czyÅ‚ siÄ™ pakować. WiedziaÅ‚, że dalsze spieranie siÄ™ z żonÄ… jest pozbawione sensu i skoro postanowiÅ‚a chwilowo nie wyjeżdżać to przekonywanie jÄ… do tego pomysÅ‚u zajęłoby mu ze dwa dni. I to w najlepszym wypadku. On zaÅ› nie miaÅ‚ zamiaru tracić choćby godziny ze swojego urlopu. ZwÅ‚aszcza, że byÅ‚a już druga poÅ‚owa sierpnia i prognozy pogody zapowiadaÅ‚y ochÅ‚odzenie w przyszÅ‚ym tygodniu. Å»ona zaÅ› doÅ‚Ä…czy do niego na pewno i tak za kilka dni.
   ByÅ‚ bardzo zmÄ™czony oraz zestresowany i czuÅ‚, że potrzebuje odpoczynku jak ryba wody. Ostatnie dni byÅ‚y dość nerwowe i w gruncie rzeczy nie byÅ‚ pewny czy premier nie zdymisjonujÄ™ go za nadmiernÄ… samodzielność. Nie, żeby byÅ‚ nadmierny przywiÄ…zany do swojego stoÅ‚ka ale uważaÅ‚, że robi dużo dobrego dla swoich ideałów i chciaÅ‚ to kontynuować jak najdÅ‚użej. Ten stres trochÄ™ z niego opadÅ‚ po tym jak okazaÅ‚o siÄ™, że jego dziaÅ‚ania wpÅ‚ynęły na zwiÄ™kszenie popularnoÅ›ci rzÄ…du. BaÅ‚ siÄ™, że materiaÅ‚y, które dostarczyÅ‚ mu jego „opiekun” mogÄ… być nieprawdziwe i wszystko może skoÅ„czyć siÄ™ totalnÄ… klapÄ…. Przecież Ciemniewski ostrzegaÅ‚ go na samym poczÄ…tku, że podrzucanie takich rzeczy to typowy sposób na kompromitowanie zbyt uczciwych ludzi, którzy majÄ… poczucie misji. Tacy nie zawahajÄ… siÄ™, żeby je ujawnić i w ten sposób wychodzÄ… na oszoÅ‚omów, którzy rzucajÄ… na wszystkich bezpodstawne oskarżenia.
   CzuÅ‚ siÄ™ ostatnio trochÄ™ zagubiony. Od spotkania z „opiekunem” minęły już prawie dwa miesiÄ…ce i od tej pory nie miaÅ‚ z nim żadnego kontaktu. Komórka uparcie milczaÅ‚a chociaż wÅ‚Ä…czaÅ‚ jÄ… w oznaczonych godzinach. Tamten wprawdzie ostrzegÅ‚ go, że nie bÄ™dzie dzwoniÅ‚ ale SaÅ‚aciÅ„ski miaÅ‚ nadziejÄ™, że to tylko chwilowe i zaraz jak tylko skoÅ„czy siÄ™ sprawa z ministrami ponownie zadzwoni. Nie straciÅ‚ tej nadziei nawet teraz i liczyÅ‚ po cichu, że zaraz po powrocie z urlopu „opiekun” ponownie nawiąże kontakt. BrakowaÅ‚o mu pewnoÅ›ci siebie i obawiaÅ‚ siÄ™, że pozbawiony Å›wietnych rad tamtego nie bÄ™dzie już tak dobrym ministrem. Realizacja wszystkich pomysłów, które od niego miaÅ‚, zajęła by mu wprawdzie co najmniej rok ale frustrowaÅ‚a go myÅ›l o tym, że realizuje tylko czyjeÅ› plany. Nie chciaÅ‚ być tylko zwykÅ‚ym DyzmÄ….
   SkoÅ„czyÅ‚ pakowanie i pożegnaÅ‚ siÄ™ z naburmuszonÄ… żonÄ…. ZszedÅ‚ do samochodu i wpakowaÅ‚ do niego wszystkie sprzÄ™ty. OdwróciÅ‚ siÄ™ i zobaczyÅ‚, że pani SaÅ‚aciÅ„ska jest w oknie. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do niej i pomachaÅ‚ a ona odpowiedziaÅ‚a mu tym samym.
   Bardzo jÄ… kochaÅ‚. Z wielu powodów ale miÄ™dzy innymi dlatego, że Å‚Ä…czyÅ‚y ich wspólne ideaÅ‚y. ZabolaÅ‚o go, że tak jej siÄ™ spodobaÅ‚a wÅ‚adza i chciaÅ‚a od razu siÄ™gnąć jej szczytów. UdzieliÅ‚a już dwóch wywiadów dla tych gÅ‚upich kobiecych pism a teraz marzy siÄ™ jej już bycie prezydentowÄ…. A jeszcze jakiÅ› czas temu mówiÅ‚a, ze nie może siÄ™ doczekać kiedy przestanie być ministrem.
   Sam też kiedyÅ› pomyÅ›laÅ‚ o byciu prezydentem ale rozpatrywaÅ‚ to w perspektywie dziesiÄ™cioletniej a w najÅ›mielszych planach piÄ™cioletniej. Teraz uważaÅ‚, że jest na to zdecydowanie za wczeÅ›nie, że zbyt maÅ‚o potrafi, że ma za maÅ‚e doÅ›wiadczenie. NależaÅ‚ bowiem do tego wymierajÄ…cego gatunku, który uważaÅ‚ peÅ‚nienie wszystkich funkcji publicznych za sÅ‚użbÄ™ lub wrÄ™cz misjÄ™. W jej imiÄ™ trzeba byÅ‚o zrezygnować z wielu przyzwyczajeÅ„, nie szukać wÅ‚asnych korzyÅ›ci a jedynie myÅ›leć o dobru ogółu. Tak, byÅ‚ kompletnym dinozaurem, kto wie czy nie ostatnim.
   Kiedy minister odjechaÅ‚, jego żona staÅ‚a jeszcze przez chwilÄ™ w oknie. WiedziaÅ‚a, że za kilka dni do niego doÅ‚Ä…czy a jednak zdjÄ…Å‚ jÄ… dziwny niepokój. JakieÅ› dwa lata temu SaÅ‚aciÅ„ski też pojechaÅ‚ sam na urlop. Pokłócili siÄ™ wtedy o dziecko. On strasznie chciaÅ‚ je mieć ona siÄ™ go baÅ‚a. LubiÅ‚a pisać bajki dla dzieci gdyż sama w gruncie rzeczy byÅ‚a dużym dzieckiem i jak gdyby opowiadaÅ‚a je sama sobie. Ale dziecko wÅ‚aÅ›nie pozbawiÅ‚o by jÄ… dzieciÅ„stwa i zmusiÅ‚o do zauważenia faktu, że nie jest już maÅ‚Ä… dziewczynkÄ….
   Poza tym do tej pory zawsze twierdziÅ‚a, ze majÄ… na to jeszcze czas ale odkÄ…d skoÅ„czyÅ‚a 35 lat mąż zaczÄ…Å‚ na niÄ… naciskać. Po kilku miesiÄ…cach takich rozmów pokłócili siÄ™ bardzo a on wyjechaÅ‚ sam na dwa tygodnie. PodejrzewaÅ‚a, że miaÅ‚ nawet w tym czasie jakiÅ› romans, bo po powrocie zachowywaÅ‚ siÄ™ dziwnie. Ale wszystko szybko wróciÅ‚o do normy. Dlatego teraz nie wiedziaÅ‚a bardzo dlaczego ma takie dziwne przeczucia. Może powinna teraz zgodzić siÄ™ na dziecko? Może szkoda, że nie pojechaÅ‚a razem z mężem?
   Ale nie, przecież nie mogÅ‚a inaczej. Lepiej przeczekać burzÄ™ jaka nastÄ…pi gdy minister usÅ‚yszy o tym, że rozważa kandydowanie. Ten dziennikarz tak jÄ… podszedÅ‚, że sama nie zauważyÅ‚a jak siÄ™ do tego przyznaÅ‚a. ChciaÅ‚a to potem odwoÅ‚ać, ale on pożegnaÅ‚ siÄ™ tak szybko. Kiedy przyjedzie za kilka dni, może minister już prawie o tym zapomni? OczywiÅ›cie jeÅ›li nie powtórzÄ… tego zbyt skwapliwie inne media.
   
   
   Przypkowski wraz z generaÅ‚em stanÄ™li przed kamienicÄ… w której mieszkaÅ‚ Henryk. ByÅ‚ to jeden z nielicznych budynków, który caÅ‚kowicie ocalaÅ‚ z wojennej zawieruchy. MÅ‚ody oficer sÅ‚użb specjalnych Skuteczny, otrzymaÅ‚ w nim przydziaÅ‚ na mieszkanie w pięćdziesiÄ…tym czwartym roku. Do firmy trafiÅ‚ w wieku niecaÅ‚ych osiemnastu lat i w ciÄ…gu roku awansowaÅ‚ na porucznika. PomógÅ‚ mu w tym ojciec, który sam byÅ‚ zasÅ‚użonym dziaÅ‚aczem tajnych sÅ‚użb w poÅ‚udniowo wschodniej Polsce. ZresztÄ… dlatego jego ojciec zmieniÅ‚ nazwisko na Skuteczny, bo poprzednie nie brzmiaÅ‚o zbyt dobrze a to znakomicie oddawaÅ‚o rezultaty jego pracy.
   Na poczÄ…tku mÅ‚ody agent zajmowaÅ‚ tylko skromny pokoik w siedmiopokojowym mieszkaniu przedwojennego notariusza, którego prochy rozsypaÅ‚y siÄ™ gdzieÅ› koÅ‚o OÅ›wiÄ™cimia. Z czasem jednak Henryk zaczÄ…Å‚ powiÄ™kszać swojÄ… przestrzeÅ„ życiowÄ…. KarierÄ™ na moment wstrzymaÅ‚a październikowa odwilż ale wtedy miaÅ‚ już dwa pokoje z samodzielnym wejÅ›ciem. Potem jednak szybko wróciÅ‚ do Å‚ask szefów resortu i w poÅ‚owie lat siedemdziesiÄ…tych miaÅ‚ już caÅ‚e, siedmiopokojowe mieszkanie.
   - Jest na górze – generaÅ‚ zgasiÅ‚ papierosa i wyjÄ…Å‚ klucz do drzwi wejÅ›ciowych – Moi ludzie caÅ‚y czas go obserwujÄ….
   Weszli do budynku i wdrapali siÄ™ na czwarte piÄ™tro. GeneraÅ‚ wyjÄ…Å‚ z kieszeni kolejne klucze i po cichu przekrÄ™ciÅ‚ je w zamku. Po lekkim uchyleniu drzwi, wsadziÅ‚ rÄ™kÄ™ przez szparÄ™ i zdjÄ…Å‚ z zasuwy Å‚aÅ„cuch,. Weszli do Å›rodka. Gospodarz byÅ‚ najwyraźniej w Å‚azience, która znajdowaÅ‚a siÄ™ obok jego sypialni. SÅ‚ychać stamtÄ…d byÅ‚o odgÅ‚osy porannej toalety.
   CaÅ‚e mieszkanie bardzo różniÅ‚o siÄ™ od jego urzÄ™dowego gabinetu. PeÅ‚ne byÅ‚o starych mebli, bibelotów i kunsztownych drobiazgów. Przez uchylone drzwi do jednego z pokoi „goÅ›cie” mogli zauważyć wielkÄ… bibliotekÄ™, która zajmowaÅ‚a prawie dwie Å›ciany. A przynajmniej tyle byÅ‚o widać. CaÅ‚ość można byÅ‚o uznać za mieszkanie profesora wyższej uczelni z drugiej poÅ‚owy XIX-ego wieku.
    Przypkowski spojrzaÅ‚ pytajÄ…co na generaÅ‚a. PÄ™piÅ„ski rozejrzaÅ‚ siÄ™ przez moment i zrzuciÅ‚ z szafki pusty wazon. Ten rozbiÅ‚ siÄ™ na drobne kawaÅ‚ki, robiÄ…c przy tym dużo huku. SprawiÅ‚o to, że dochodzÄ…cy do tej pory z Å‚azienki szum wody i szczotkowanych zÄ™bów umilkÅ‚. Zamiast tego odezwaÅ‚ siÄ™ stamtÄ…d gÅ‚os gospodarza.
   - To ty kotku? – Skuteczny ruszyÅ‚ w stronÄ™ przedpokoju. Zanim zobaczyÅ‚ tam Przypkowskiego z generaÅ‚em zdążyÅ‚ jeszcze powiedzieć. – Co tak wczeÅ›nie... – gÅ‚os zamarÅ‚ mu na ustach, w których caÅ‚y czas tkwiÅ‚a jeszcze szczoteczka do zÄ™bów.
   - StÄ™skniÅ‚am siÄ™ za tobÄ… – odpowiedziaÅ‚ mu czule PÄ™piÅ„ski.
   - Co wy tu robicie? – odzyskaÅ‚ gÅ‚os Henryk.
   - PrzyszliÅ›my ciÄ™ odwiedzić...
   - ... i zÅ‚ożyć propozycje nie do odrzucenia – dokoÅ„czyÅ‚ generaÅ‚.
   - Nie rozumiem o co wam chodzi.
   - Zaraz zrozumiesz. Idź siÄ™ ubierz i zaproÅ› nas do swojego gabinetu.
   - I nie próbuj żadnych sztuczek. Dom jest obstawiony ze wszystkich stron.
   Henryk wzruszyÅ‚ ramionami jak każdy niewinnie oskarżony, który zaraz wyjdzie na wolność i ruszyÅ‚ w stronÄ™ jednego z pokoi. GeneraÅ‚ wstrzymaÅ‚ go ruchem rÄ™ki.
   - Do gabinetu pójdziemy później. Teraz idź siÄ™ ubrać.
   - Ja mam wÅ‚aÅ›nie tam ubranie.
   - To dzisiaj zaÅ‚ożysz inne.
   Henryk bez sÅ‚owa wszedÅ‚ do innego pokoju a Przypkowski z generaÅ‚em czekali na niego przez chwilÄ™. Potem razem udali siÄ™ do gabinetu Henryka i usiedli na krzesÅ‚ach dla goÅ›ci a gospodarz spoczÄ…Å‚ za biurkiem.
   - Czy możecie mi teraz wyjaÅ›nić co was do mnie sprowadza?
   - Ależ oczywiÅ›cie – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ PÄ™piÅ„ski. – Twoja zdrada.
   - Jaka zdrada?
   - BÄ…dź tak dobry i otwórz swój sejf.
   - Chyba żartujesz – po raz pierwszy w gÅ‚osie Skutecznego odezwaÅ‚ siÄ™ lekki niepokój. – Niby dlaczego miaÅ‚bym to zrobić?
   - Bo ciÄ™ o to grzecznie prosimy. Ale jeÅ›li nie chcesz, nie musisz tego na razie robić. I ty, i my doskonale wiemy co tam jest.
   - No co?
   - Nagranie twojego spotkania z premierem.
   - No i co z tego?
   - To drogi misiaczku – generaÅ‚ bawiÅ‚ siÄ™ coraz lepiej – że chciaÅ‚eÅ› jej użyć do szantażowania wysokiego urzÄ™dnika paÅ„stwowego.
   - SkÄ…d wiesz? Zbieramy dużo materiałów na różnych ludzi. Ty sam też masz na pewno parÄ™ ciekawostek na jego temat.
   - Być może. Ale ja stary nie pracujÄ™ dla obcego wywiadu.
   Po tych sÅ‚owach zapadÅ‚a krótka cisza. Henryk spoglÄ…daÅ‚ na swoich goÅ›ci jakby spadli z księżyca.
   - Chyba oszalaÅ‚eÅ›.
   - Chyba nie. Ja rozumiem, że jest to obecnie wywiad zaprzyjaźnionego z nami paÅ„stwa, ale kiedy zaczynaÅ‚eÅ› dla nich pracować tak nie byÅ‚o. A zresztÄ… to, że siÄ™ z nami teraz przyjaźniÄ… to jeszcze nie powód, żeby im donosić.
   - Jakie masz na to dowody?
   - Choćby nagranie na którym wrÄ™czasz materiaÅ‚y ministrowi SaÅ‚aciÅ„skiemu.
   - Po co niby miaÅ‚bym to robić?
   - Po to żeby wkurzyć premiera i zmusić go do decyzji, którÄ… masz nagranÄ… na taÅ›mie.
   - Masz może coÅ› jeszcze? – Henryk usiÅ‚owaÅ‚ wysondować jakie ma jeszcze szansÄ™.
   - Jeszcze jest parÄ™ drobiazgów... Herman – generaÅ‚ siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚ i dokoÅ„czyÅ‚: - ty Å›winio.
   Przypkowski, który do tej pory obserwowaÅ‚ Skutecznego spojrzaÅ‚ przez chwilÄ™ na PÄ™piÅ„skiego. Potem przeniósÅ‚ wzrok na gospodarza i nie miaÅ‚ cienia wÄ…tpliwoÅ›ci, że ostatni strzaÅ‚ generaÅ‚a byÅ‚ wyjÄ…tkowo celny. Henryk przygryzÅ‚ wargi i spuÅ›ciÅ‚ gÅ‚owÄ™. ZrozumiaÅ‚, że nie ma szans.
   - Jak siÄ™ domyÅ›liÅ‚eÅ›?
   - Gdy dowiedziaÅ‚em siÄ™ jaki pseudonim nosi obcy agent byÅ‚em pewien, że to ty. Kiedy ciÄ™ rozpracowywaÅ‚em obejrzaÅ‚em setki razy ten serial. Setki scen analizowaÅ‚em po kilka razy i dopasowywaÅ‚em do konkretnych sytuacji. Reszta byÅ‚a Å‚atwa. ZwÅ‚aszcza, że mogÅ‚em korzystać z atmosfery mojego gabinetu.
   - I co teraz?
   Przypkowski siÄ™gnÄ…Å‚ do wewnÄ™trznej kieszeni marynarki i wyjÄ…Å‚ stamtÄ…d maÅ‚e, metalowe pudeÅ‚eczko. OtworzyÅ‚ je ostrożnie. W Å›rodku znajdowaÅ‚y siÄ™ trzy maÅ‚e ampuÅ‚ki z jakimÅ› specyfikiem.
   - To wszystko co możemy zrobić. Najprawdziwsze cyjankali. Specjalna dawka dla agentów, którzy znaleźli siÄ™ w sytuacji bez wyjÅ›cia.
   Henryk skrzywiÅ‚ siÄ™ trochÄ™. ZauważyÅ‚ to PÄ™piÅ„ski i sam siÄ™gnÄ…Å‚ za pazuchÄ™. WyjÄ…Å‚ stamtÄ…d duży, staroÅ›wiecki pistolet z cienkÄ… lufÄ…. Przypkowski ponownie byÅ‚ zaskoczony.
   - Oryginalne parabelum. Podobno należaÅ‚o do jakiegoÅ› generaÅ‚a – wrÄ™czyÅ‚ je zaskoczonemu Skutecznemu. - Tylko nie próbuj żadnych sztuczek. Na tamtym dachu – wskazaÅ‚ za okno – jest dwóch naszych ludzi. Jeszcze nigdy nie chybili z tak bliskiej odlegÅ‚oÅ›ci.. Jeden zbyt gwaÅ‚towny ruch i ... – zawiesiÅ‚ jednoznacznie gÅ‚os. NastÄ™pnie kiwnÄ…Å‚ na Przypkowskiego i ruszyÅ‚ do wyjÅ›cia. Tuż przed drzwiami zatrzymaÅ‚ siÄ™ – JeÅ›li chcesz coÅ› zrobić przed Å›mierciÄ… dla ojczyzny to napisz jakiÅ› list pożegnalny, żebyÅ›my nie musieli go preparować.
   - Poczekajcie – poprosiÅ‚ Henryk. – Czy to wszystko musi siÄ™ tak naprawdÄ™ skoÅ„czyć?
   - Obawiam siÄ™, że tak – PÄ™piÅ„ski chwyciÅ‚ za klamkÄ™.- My z kolega nie należymy do Å›wiÄ™tych ale uważamy, że donoszenie na rodaków, bez wzglÄ™du na system, powinno być karalne.
   - A skÄ…d wiecie, że komuÅ› nie daÅ‚em kopii tego nagrania taÅ›my?
   - A stÄ…d misiaczku, że zabezpieczyliÅ›my dysk twojego dyktafonu przed próbÄ… skopiowania. Można jÄ… przegrać wyÅ‚Ä…cznie gÅ‚oÅ›no odtwarzajÄ…c, co zresztÄ… uczyniliÅ›my. Przy pierwszej próbie normalnego skopiowania powoduje skasowanie caÅ‚ego nagrania. – przepuÅ›ciÅ‚ w drzwiach Przypkowskiego. – Masz dziesięć minut stary.
   Po zamkniÄ™ciu drzwi od gabinetu stanÄ™li oparci o Å›ciany i niskie szafki. PÄ™piÅ„ski wyjÄ…Å‚ papierosa i zapaliÅ‚. PodniósÅ‚ z podÅ‚ogi kawaÅ‚ek potÅ‚uczonej skorupy i potraktowaÅ‚ go jak popielniczkÄ™.
   - ZaskoczyÅ‚eÅ› mnie w paru miejscach.
   - LubiÄ™ mieć jakieÅ› asy w rÄ™kawie – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ generaÅ‚ wypuszczajÄ…c dym. – Co chciaÅ‚byÅ› jeszcze wiedzieć?
   - Herman to jego pseudonim, tak? – PÄ™piÅ„ski potwierdziÅ‚ skinieniem gÅ‚owy. – A w czym pomógÅ‚ ci twój gabinet?
   - Pewnie wiesz, że byÅ‚ tam pół wieku temu pokój przesÅ‚uchaÅ„. No i on go tam zakatowaÅ‚.
   - Kto? Kogo?
   - Henryk. J-23. A wÅ‚aÅ›ciwie E 19.
   - Rozumiem stary, że lubisz mieć nade mnÄ… przewagÄ™ ale przestaÅ„ siÄ™ bawić w rebusy.
   - Widzisz – generaÅ‚ zgasiÅ‚ papierosa – fascynacja Skutecznego tÄ… postaciÄ… zaczęła siÄ™ dużo wczeÅ›niej niż powstaÅ‚ serial. Kiedy dopiero zaczynaÅ‚ pracować w resorcie dostaÅ‚ do rozpracowania pierwowzór filmowego Hansa Klossa. Prawdziwy J-23 nie pracowaÅ‚ wprawdzie dla Armii Czerwonej ale dla zachodnich aliantów lecz reszta siÄ™ zgadza. ByÅ‚ sobowtórem mÅ‚odego Niemca i zostaÅ‚ z nim zamieniony rolami. Podobno tylko enigma przyczyniÅ‚a siÄ™ bardziej do klÄ™ski III Rzeszy niż on. To byÅ‚ ostry kozak z jajami. Facet po wojnie wyjechaÅ‚ na zachód. Ale niestety, jak wiÄ™kszość naszych rodaków gdy przestali być potrzebni, nie umiano go docenić i nagrodzić. Poza tym nie potrafiÅ‚ żyć bez dreszczyku emocji i miewaÅ‚ sporo problemów z tamtejszÄ… policjÄ…. – spojrzaÅ‚ na zegarek. Minęły trzy minuty. – Dopiero jak siÄ™ zaczęła zimna wojna Anglicy chcieli wykorzystać niemieckÄ… siatkÄ™ do stworzenia wÅ‚asnej agentury. Przypomnieli sobie o nim. On myÅ›laÅ‚, że oni dawno przekazali te dane do kraju. Kiedy go poprosili o pomoc, rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ im w twarz i przyjechaÅ‚ do Polski. Z listÄ… niemieckich agentów.
   - Który to byÅ‚ rok?
   - PięćdziesiÄ…ty drugi..
   - RzeczywiÅ›cie lubiÅ‚ dreszczyk emocji – pokrÄ™ciÅ‚ z podziwem gÅ‚owÄ… Przypkowski. PomyÅ›laÅ‚, że mógÅ‚by wykorzystać jakoÅ› tÄ™ historie w którejÅ› ze swoich książek wiÄ™c spytaÅ‚: - I co byÅ‚o dalej?
   - No cóż. WÅ‚adza siÄ™ bardzo ucieszyÅ‚a, wszystkich niemieckich szpiegów wyÅ‚apaÅ‚a a jego jako imperialistycznego agenta wsadziÅ‚a na RakowieckÄ…. Tam dostaÅ‚ siÄ™ w Å‚apy Skutecznego, który tym razem nie okazaÅ‚ siÄ™ godny nazwiska odzidziczonego po ojcu..
   - Nic z niego nie wycisnÄ…Å‚? – domyÅ›liÅ‚ siÄ™ Przypkowski.
   - DokÅ‚adnie tak. Gdyby siÄ™ tam do czegoÅ› przyznaÅ‚ pewnie by to przeżyÅ‚, zwÅ‚aszcza, że odwilż byÅ‚a blisko. Ale facet poszedÅ‚ w zaparte. W koÅ„cu okazaÅ‚o siÄ™, że jak go zdejmowali sÅ‚abo przeszukali mu portki a ponieważ pochodziÅ‚y one z dawnych czasów to E-19...
   - Jak to E 19?
   - To byÅ‚ jego prawdziwy kryptonim.
   - Czekaj, czekaj – Przypkowski coÅ› sobie przypomniaÅ‚ – Przecież taki kryptonim miaÅ‚ też Kloss w pierwszych odcinkach jeszcze w Kobrze...
   - Bingo, mój stary. KtoÅ› już wtedy chciaÅ‚ Henrykowi zrobić mu gÅ‚upi dowcip.
   - A czy to przypadkiem nie byÅ‚eÅ› ty?
   - CzÅ‚owieku ja wtedy koÅ„czyÅ‚em podstawówkÄ™ i mogÅ‚em robić gÅ‚upie dowcipy swoim nauczycielom – zanim Przypkowski zdążyÅ‚ siÄ™ spytać o jak dowcip chodzi, PÄ™piÅ„ski wróciÅ‚ do poprzedniego wÄ…tku – E 19 miaÅ‚ w tych portkach zaszyte cyjankali. No i jak nie wytrzymaÅ‚ to je zażyÅ‚ – generaÅ‚ wyciÄ…gnÄ…Å‚ kolejnego papierosa.
   - NiezÅ‚e. I dlatego Henryk zostaÅ‚ potem jego fanem – byÅ‚o to raczej stwierdzenie niż pytanie.
   W pewnym sensie tak. Wprawdzie nic by mu siÄ™ nie staÅ‚o, ale żyj tu ze Å›wiadomoÅ›ciÄ…, że ukatrupiÅ‚eÅ› bożyszcze tÅ‚umów i każdy co chwila opowiada ci jaki wspaniaÅ‚y jest Kloss. Dopiero po 89- ym naprawdÄ™ siÄ™ przestraszyÅ‚, bo wtedy sÄ…dzili takich różnych z czasów Stalina. Na wszelki wypadek postaraÅ‚ siÄ™ wiÄ™c, żeby serial nie leciaÅ‚ w telewizji. Dopiero w drugiej poÅ‚owie lat 90 – ych siÄ™ uspokoiÅ‚ i dzielny kapitan wróciÅ‚ na ekrany telewizorów.
   - PotÄ™ga telewizji – tym razem Przypkowski spojrzaÅ‚ na zegarek. – ZostaÅ‚y mu dwie minuty. Jak myÅ›lisz co wybierze?
   - Bez cienia wÄ…tpliwoÅ›ci pistolet.
   - Czemu?
   - Bo on w gruncie rzeczy caÅ‚y czas jest po stronie silniejszych. Kiedy biÅ‚ więźniów byÅ‚ wÅ›ród zwyciÄ™zców, kiedy siÄ™ piÄ…Å‚ do góry też i kiedy zdradziÅ‚ też poszedÅ‚ do mocniejszych. W dodatku do Niemców. ZrozumiaÅ‚, że to już przegrany ustrój i trzeba siÄ™ zabezpieczyć. Niby dlaczego go zostawili choć byÅ‚ ostatnim oficerem z czasów stalinowskich? MiaÅ‚ poparcie tamtych sÅ‚użb, które nalegaÅ‚y na jego pozytywnÄ… weryfikacjÄ™.
   - A ten jego pseudonim...
   - Herman. To kolejny dowód. Herman to przecież imiÄ™ Brunera Å›miertelnego wroga Klossa...
   Z sÄ…siedniego pokoju usÅ‚yszeli strzaÅ‚. Odruchowo spojrzeli obaj na zegarki. IÅ›cie niemiecka precyzja. Henryk wykorzystaÅ‚ swój czas co do sekundy.
   Weszli do gabinetu. Na blacie biurka spoczywaÅ‚a gÅ‚owa Skutecznego, z której spÅ‚ywaÅ‚a cienka strużka krwi. Obok niej byÅ‚a czapka niemieckiego generaÅ‚a. Reszta munduru byÅ‚a na trupie. Pistolet spadÅ‚ pod biurko wraz z bezwÅ‚adnÄ… rÄ™kÄ…. GÅ‚owa przyciskaÅ‚a do blatu kartkÄ™. Przypkowski spojrzaÅ‚ na niÄ… i mimo powagi caÅ‚ej sytuacji rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™.
   - Staruszek caÅ‚kiem zwariowaÅ‚. Wiesz co napisaÅ‚? „Zawsze byÅ‚em wierny fuhrerowi i III rzeszy” – PÄ™piÅ„ski również nie mógÅ‚ siÄ™ powstrzymać od Å›miechu. – I co my z nim teraz zrobimy?
   - Nic.
   - Chcesz go tak zostawić?!
   - Pewnie. Sami tego nie moglibyÅ›my wymyÅ›lić lepiej. Wiele osób wie o jego hoplu i pomyÅ›lÄ…, że rzeczywiÅ›cie zwariowaÅ‚ do reszty.
   GeneraÅ‚ naÅ‚ożyÅ‚ rÄ™kawiczki i podszedÅ‚ do sejfu. NastawiÅ‚ odpowiedniÄ… kombinacjÄ™. OtworzyÅ‚ ciężkie drzwiczki i wyjÄ…Å‚ magnetofonik. PuÅ›ciÅ‚ fragment nagrania i upewniwszy siÄ™, że to wÅ‚aÅ›ciwy sprzÄ™t schowaÅ‚ go do kieszeni.
   - Chodźmy. Nic tu po nas. ZwÅ‚aszcza, ze mamy jeszcze dużo roboty.
   Wyszli przed budynek. Powietrze byÅ‚o coraz bardziej parne i sÄ…dzÄ…c po ciemnych chmurach na zachodzie zbieraÅ‚o siÄ™ na burzÄ™, po której miaÅ‚ nadejść duże ochÅ‚odzenie. Ruszyli w kierunku swoich aut, które byÅ‚y zaparkowane obok siebie. GeneraÅ‚ podaÅ‚ Przypkowskiemu rÄ™kÄ™ na pożegnanie, ten jednak przytrzymaÅ‚ jÄ… na moment.
   - Uważasz, że po jego Å›mierci powinniÅ›my nadal wyeliminować ministra?
   - OczywiÅ›cie i to jak najszybciej. Henryk byÅ‚ Å‚Ä…cznikiem ale na pewno majÄ… z nim jakiÅ› inny kontakt. Jak siÄ™ zorientujÄ…, że Skuteczny niekoniecznie popeÅ‚niÅ‚ samobójstwo, mogÄ… go jakoÅ› inaczej wykorzystać.
   - A jeÅ›li nic na niego nie majÄ…? Może on naprawdÄ™ wierzyÅ‚, że wykonujÄ™ po prostu swoje pracÄ™? MógÅ‚ przecież nie wiedzieć dla kogo Henryk pracujÄ™.
   - Wystarczy, że oni wiedzÄ…, że pomagaÅ‚ mu w karierze ich agent.
   - To prawda – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ smutno Przypkowski. – SwojÄ… drogÄ… ciekawie to wymyÅ›lili. Uczciwy minister...
   - Co ci go tak szkoda?
   Przypkowski zamyÅ›liÅ‚ siÄ™. WÅ‚aÅ›ciwie nie wiedziaÅ‚ dlaczego żaÅ‚ujÄ™ ministra. Przecież ten przysporzyÅ‚ jemu i caÅ‚emu rzÄ…dowi mnóstwo kÅ‚opotów. MiaÅ‚ dużo pomysłów, które, choć byÅ‚y dobre, mogÅ‚y zdestabilizować krajowÄ… scenÄ™ politycznÄ…. I nic nie można byÅ‚o na to poradzić bo byÅ‚ czysty. A przynajmniej tak im siÄ™ wydawaÅ‚o.
   - No czemu ci go szkoda?
   - Bo to dobry minister, a takich nie ma wielu.
   
   
   - MyÅ›lisz, że nas widziaÅ‚? – zapytaÅ‚ niepewnie Ostrożny.
   - Raczej nie. Nie sÄ…dzÄ™ aby siÄ™ spodziewaÅ‚, ze poważni lobbyÅ›ci zacznÄ… pracować jako obsÅ‚uga techniczna oÅ›rodka wypoczynkowego.
   - Co siÄ™ rzucasz? Wolisz wracać do Warszawy i przywitać siÄ™ z naszymi znajomymi z tej speluny? Przecież do tej pory dupa ciÄ™ boli od kopniaków tego alfonsa ZdziÅ›ka. A jemu byliÅ›my winni półtora tysiÄ…ca.
   - Pięć tysiÄ™cy.
   - Pięć bo nie chcieliÅ›my zapÅ‚acić od razu tych półtora. Przez to musieliÅ›my oddawać nasze zegarki i wyczyÅ›ciliÅ›my do reszty konto. A tamtym jesteÅ›my winni 30.
   - Obawiam siÄ™, ze już wiÄ™cej.
   - Jak to?
   - 30 byliÅ›my im winni do przedwczoraj. Dzisiaj to już pewnie wiÄ™cej.
   - A mówiÅ‚em, żeby sprzedać samochód.
   - I co z tego żebyÅ›my sprzedali. Po pierwsze Zdzisiek zabraÅ‚ nam dowód rejestracyjny jako zastaw za pieniÄ…dze które mu mieliÅ›my przywieźć. Przecież ten grat nie jest wart wiÄ™cej jak dziesięć tysiÄ™cy.
   - Ale oddalibyÅ›my je od razu to może by nam sprolongowali jakoÅ› resztÄ™ spÅ‚aty.
   - Sprolongowali?! Na jakim ty Å›wiecie, żyjesz czÅ‚owieku.
   - Na bardzo leniwym. Co to sobie przerwÄ™ zrobiliÅ›cie? Macie jak najszybciej skoÅ„czyć robotÄ™, bo nie mam was zamiaru karmić dÅ‚użej jak do koÅ„ca wakacji. A potem to mi za darmo oddacie ten wasz samochód.
   Ponieważ wiedzieli już, że kierownik oÅ›rodka nie lubi żartów zabrali siÄ™ z powrotem do malowania szopy w której byÅ‚y chowane na zimÄ™ łódki. Wprawdzie kiedy ich „oprawca" trochÄ™ siÄ™ oddaliÅ‚ zwolnili trochÄ™ tempo machania pÄ™dzlem ale nie przerwali pracy i dalszÄ… rozmowÄ™ kontynuowali w rytm pociÄ…gnięć pÄ™dzla.
   - Kto by siÄ™ spodziewaÅ‚, ze z niego taki zakapior.
   - On siÄ™ na nas odgrywa ze tego dyrektora banku.
   - A bo nie potrzebnie do niego jechaÅ‚. Przecież mu mówiÅ‚em, że jeszcze nie wszystko zaÅ‚atwione.
   - Tak tylko zapomniaÅ‚eÅ› mu powiedzieć, że w ogóle nie rozmawiaÅ‚eÅ› z dyrektorem i dlatego teraz musimy malować tÄ™ cholernÄ… szopÄ™ i wypożyczać łódki.
   - Dobrze, że minister ma swojÄ… na wyÅ‚Ä…czność to może nas nie zauważy.
   - I co z tego?
   - Nie zauważyÅ‚eÅ›, że jest sam?
   - ZauważyÅ‚em i co z tego?
   - Przecież ten fiut Zygmunt mówiÅ‚, że SaÅ‚aciÅ„ski przyjechaÅ‚ tu sam tylko raz, wtedy gdy siÄ™ bzykaÅ‚ z tÄ… cycastÄ… blondyneczkÄ….
   - SkÄ…d wiesz, że siÄ™ bzykaÅ‚. Przecież nie powiedziaÅ‚ tego wprost.
   - Nawet gdyby powiedziaÅ‚ to by nam to nic nie daÅ‚o bo przecież widziaÅ‚ jÄ… wtedy pierwszy raz w życiu i nigdy wiÄ™cej jej nie zobaczyÅ‚. A teraz jak ona go znów odwiedzi to pstrykniemy mu parÄ™ niezÅ‚ych fotek, które dobrze sprzedamy.
   - Ale czy nam za to dobrze zapÅ‚acÄ…? MateriaÅ‚y o korupcji zainteresowaÅ‚yby wiele dużych gazet a te tylko do brukowców.
   - To nie ważne. ObiecaÅ‚em sobie, że go kiedyÅ› skompromitujemy, żeby nie wiem co. W koÅ„cu przez tÄ™ jego cholernÄ… uczciwość doznaliÅ›my tylu upokorzeÅ„. W razie czego oddamy za darmo, żeby tylko wydrukowali.
   - Ale jak ty to sobie wyobrażasz? Po pierwsze nie wiadomo czy przyjedzie tu jakaÅ› jego kochanka a po drugie nie mamy nawet aparatu fotograficznego
   - To go komuÅ› gwizdniemy.
   - Ty chyba... Ej uwaga!
   Pod szopÄ™, którÄ… malowali zajechaÅ‚ wspaniaÅ‚y samochód terenowy. Wysokie zawieszenie, chromy i trzystukonny silnik byÅ‚y w stanie wyleczyć najwiÄ™ksze mÄ™skie kompleksy. Samochód zajechaÅ‚ tak blisko szopy, że malarze musieli stanąć niemal na palcach, żeby im nie przejechaÅ‚ po stopach. Po chwili odsunęła siÄ™ automatyczna, przyciemniana szybka od strony kierowcy, ukazujÄ…c przyciemniane również okulary prowadzÄ…cego pojazd oraz jego pasażera.
   - ChcieliÅ›my wynająć domek.
    - Kierownik jest w tym brÄ…zowym domku nad brzegiem – odpowiedziaÅ‚ uprzejmie grubasek.
   Szybka zasunęła siÄ™ powoli i samochód ruszyÅ‚ we wskazanym kierunku. PodjechaÅ‚ niemal pod schody. Wtedy wysiadÅ‚o z niego dwóch mężczyzn w ciemnych garniturach, zdecydowanie nie pasujÄ…cych do wciąż upalnej pogody. Jak na komendÄ™ ruszyli po schodach do Å›rodka.
   - Åšmieszni goÅ›cie. PrzyjeżdżajÄ… takim wozem do takiego podrzÄ™dnego oÅ›rodka kiedy w promieniu 50 kilometrów jest mnóstwo luksusowych miejsc. Hej co ci siÄ™ staÅ‚o? – Napierski dopiero teraz zauważyÅ‚, że jego tyczkowaty przyjaciel zbladÅ‚ i i rozdziawiÅ‚ usta.
   - Stefan oni.... – glos uwiÄ…zÅ‚ mu w gardle.
   - Co oni?
   - Oni mieli pod pachami kabury z pistoletami.
   
   
   - Nie zwracajcie na siebie uwagi i poczekajcie na odpowiedniÄ… chwilÄ™. Najlepiej za jakieÅ› dwa trzy dni bo wtedy mogÄ… być mgÅ‚y. Chyba, że bÄ™dzie miaÅ‚a do niego dojechać wczeÅ›niej żona ale postaramy siÄ™ znaleźć jej jakieÅ› zajÄ™cie na miejscu. No to bez odbioru i powodzenia.
   JabÅ‚onka poÅ‚ożyÅ‚ przed sobÄ… komórkÄ™ i zaczÄ…Å‚ zastanawiać siÄ™ do kogo ma zadzwonić najpierw. TrochÄ™ siÄ™ denerwowaÅ‚ a ponieważ wypiÅ‚ również kilka kaw postanowiÅ‚ przejść siÄ™ do ubikacji. ByÅ‚a już prawie szósta i korytarze ministerstwa od dawna Å›wieciÅ‚y już pustkami. WszedÅ‚ do pomieszczenia, które z uwagi na charakter resortu wyÅ‚ożone byÅ‚o gustownymi jasnozielonymi pÅ‚ytkami. RozsunÄ…Å‚ rozporek, wyjÄ…Å‚ to co potrzeba i w trakcie zaÅ‚atwiania potrzeby przemyÅ›laÅ‚ jeszcze raz sytuacjÄ™ w której siÄ™ znalazÅ‚.
   Nie miaÅ‚ wÄ…tpliwoÅ›ci, że generaÅ‚ przy jego pomocy rozgrywaÅ‚ jakÄ…Å› swojÄ… prywatnÄ… grÄ™. Nie sprowadziÅ‚ go tu dla jego zalet osobistych ale dla tego, że mógÅ‚ być go pewien. Nie wiedziaÅ‚, że podczas testów do sÅ‚użby porucznik specjalnie nie rozwiÄ…zaÅ‚ kilku zadaÅ„ w teÅ›cie na iloraz inteligencji nie chcÄ…c uzyskać zbyt dobrego rezultatu. Å»ycie oraz rodzice nauczyli go, że nie należy siÄ™ wychylać. Jeszcze bowiem w liceum zdaÅ‚ testy do Mensy uzyskujÄ…c jeden z najlepszych rezultatów w kraju. Gdy dowiedzieli siÄ™ o tym nauczyciele to zaczÄ™li go gremialnie gnÄ™bić. ByÅ‚ bowiem żywym dowodem na to, że to ich metody nauczania sÄ… kiepskie a nie dzieci w maÅ‚ej miejscowoÅ›ci dziedzicznie niezdolne. Na dodatek brat jednego z nauczycieli byÅ‚ kierownikiem zakÅ‚adu, który zatrudniaÅ‚ jego rodziców. ZatrudniaÅ‚ do chwili kiedy kierownik nie dowiedziaÅ‚ siÄ™ o nadzwyczajnych zdolnoÅ›ciach ich syna. Po tym fakcie oboje rodzice stracili pracÄ™.
   Dopiero wyjazd JabÅ‚onki na studia nieco uspokoiÅ‚ sytuacjÄ™. MiÄ™dzy innymi z tego powodu nie chciaÅ‚ wracać do miasteczka częściej niż na Å›wiÄ™ta bo ojciec przez niego siÄ™ rozpiÅ‚ a matka musiaÅ‚a codziennie dojeżdżać do pracy w oddalonym o 60 kilometrów hipermarkecie. Na szczęście byÅ‚ jedynakiem wiÄ™c nie skrzywdziÅ‚ swoimi dobrymi wynikami na testach mÅ‚odszego rodzeÅ„stwa.
   Dlatego specjalnie obniżyÅ‚ wyniki na testach i nikomu wiÄ™cej nie chwaliÅ‚ siÄ™ swym dawnym „sukcesem”. GeneraÅ‚ liczyÅ‚ wiÄ™c pewnie na to, że jego adiutant nie poÅ‚apie siÄ™ zbyt szybko w grze jakÄ… prowadziÅ‚. On jednak wyczuÅ‚ jÄ… prawie od samego poczÄ…tku dlatego postanowiÅ‚ siÄ™ zabezpieczyć.
   Po powrocie do pokoju zadzwoniÅ‚ z komórki.
   - DzieÅ„ dobry panie generale... Tak wÅ‚aÅ›nie przed chwilÄ… siÄ™ zgÅ‚osili, że sÄ… już na miejscu... Też im tak poradziÅ‚em... Kiedy bÄ™dÄ™ mógÅ‚ siÄ™ u pana z powrotem zameldować?... Już od wrzeÅ›nia?... Ależ skÄ…d bardzo siÄ™ cieszÄ™.
   WiedziaÅ‚, że PÄ™piÅ„ski musi z nim coÅ› zrobić. Nawet bowiem tak Å›rednio inteligentny agent ze znajomosciÄ… tej iloÅ›ci faktów stawaÅ‚ siÄ™ dla generaÅ‚a niebezpieczny. I widać bardzo mu siÄ™ z tym spieszy.
   WyjÄ…Å‚ z kieszeni drugi aparat i po prostu wcisnÄ…Å‚ dwukrotnie zielonÄ… sÅ‚uchaweczkÄ™.
   
   
   - I co my teraz zrobimy?
   - Nie rozumiem dlaczego siejesz panikÄ™. SÄ… tu już trzy dni i na razie kompletnie nie zwracajÄ… na nas uwagi – Napierski staraÅ‚ siÄ™ uspokoić swego druha.
   - Jako to nie zwracajÄ…? Pytali siÄ™ przecież nas ile kosztuje wypożyczenie łódki.
   - No i co z tego? Przecież w gruncie rzeczy tu pracujemy wiÄ™c kogo mieli siÄ™ zapytać?
   - Ale ten jeden miaÅ‚ taki nieprzyjemny uÅ›miech, jakby dawaÅ‚ nam do zrozumienia, że chcÄ… nas utopić.
   - Dlaczego od razu nas?
   - No bo przecież nie ministra.
   Siedzieli na podÅ‚odze w dawnej stołówce, która teraz sÅ‚użyÅ‚a im za dom. Na podÅ‚odze leżaÅ‚y rozÅ‚ożone karimaty i resztki puszek z jedzeniem, które daÅ‚ im kierownik oÅ›rodka. Sami byli bowiem zupeÅ‚nie pozbawieni pieniÄ™dzy i do czasu odrobienia dwóch tygodni, które przeżyli za darmo w najlepszym domku – Å‚udzÄ…c kierownika możliwoÅ›ciÄ… uzyskania kredytu w najbliższym banku – nie mieli nawet kluczyków do samochodu oraz dokumentów.
   - Ja już tak dÅ‚użej nie wytrzymam. Od czasu jak tu przyjechali nie zmrużyÅ‚em oka.
   - Przecież mamy warty.
   - Warty? Ty po piÄ™ciu minutach chrapiesz na stojÄ…co.
   - To co mamy zrobić? Przecież nie mamy grosza przy duszy i nawet kluczyków do samochodu.
   - SkÄ…d mam wiedzieć? Przecież to ty jesteÅ› od myÅ›lenia.
   - Musimy go okraść.
   - Ale jak? – zapytaÅ‚ rzeczowo Ostrożny.
   - Nie zgÅ‚aszasz sprzeciwu?
   - Jest mi już wszystko jedno. Od trzech dni wÅ‚aÅ›ciwie nie Å›piÄ™ i nic nie jem. Nie rozumiem jak ty możesz wziąć cokolwiek do ust.
   - Bo uważam, ze przesadzasz. Ale też mam już dość tego fiuta. WidziaÅ‚em te jego kasetkÄ™, gdzie trzyma nasze rzeczy.
   - Kiedy chcesz to zrobić?
   - Najlepiej zróbmy to przed Å›witem. SÅ‚yszaÅ‚em, ze wtedy wszyscy sÄ… najmniej czujni.
   - To znaczy kiedy?
   - A która jest?
   - Trzecia rano.
   - No to zróbmy to teraz.
   LobbyÅ›ci szybko siÄ™ ubrali a ponieważ nie mieli żadnych innych rzeczy, ruszyli do domku kierownika. ByÅ‚a peÅ‚nia i mimo, że jeszcze nie byÅ‚o widać koÅ„ca nocy w oÅ›rodku byÅ‚o jasno nawet poza zasiÄ™giem kilku oÅ›wietlajÄ…cych go latarÅ„. Nad brzegiem drzemaÅ‚o dwóch wÄ™dkarzy, którzy bardziej byli zajÄ™ci pociÄ…ganiem z butelek samego piwa, ponieważ w takie noce ryby wÅ‚aÅ›ciwie nie biorÄ….
   Kiedy przyjaciele znaleźli siÄ™ już pod drzwiami oÅ›wieciÅ‚a ich nagle myÅ›l.
   - A jak dostaniemy siÄ™ do Å›rodka?
   - Może jest otwarte – zamarzyÅ‚ naiwnie Napierski i nacisnÄ…Å‚ powoli klamkÄ™.
   Ku ich obopólnemu zdziwieniu drzwi ustÄ…piÅ‚y. Powoli zakradli siÄ™ do gabinetu, który byÅ‚ dobrze oÅ›wietlony przez latarniÄ™. SiÄ™gnÄ™li do biurka po kasetkÄ™, która byÅ‚a jednak zamkniÄ™ta.
   - I co teraz?
   - Zabieramy jÄ… ze sobÄ…. Tu na pewno jest parÄ™ stów i nasze dokumenty. Trzeba tylko zabrać lewarek z bagażnika naszego samochodu i rozbijemy jÄ… po drodze w lesie
   - Co rozbijecie?
   
   
   SaÅ‚aciÅ„ski wstaÅ‚ okoÅ‚o trzeciej nad ranem. Robaki i kanapki miaÅ‚ już przygotowane a łódka czekaÅ‚a na niego jak zwykle na brzegu. WypiÅ‚ wiÄ™c tylko kawÄ™ i zaczÄ…Å‚ powoli zbierać siÄ™ do wyjÅ›cia. Kiedy kwadrans po trzeciej byÅ‚ już gotowy wyjrzaÅ‚ przez okno. Znad jeziora zaczynaÅ‚ powoli podnosić siÄ™ mgÅ‚a. Szybko zabraÅ‚ wiÄ™c niezbÄ™dny sprzÄ™t i ruszyÅ‚ do łódki, żeby dotrzeć na Å‚owisko zanim widoczność spadnie do zera.
   Nie wiedziaÅ‚, że z okna jednego z domków, obserwuje go bacznie para oczu zaopatrzona w noktowizor. WÅ‚aÅ›cicielem owej pary oczu byÅ‚ wysoki brunet, jeden z mężczyzn, którzy kilka dni wczeÅ›niej tak bardzo przestraszyli lobbystów.
   - Leszek wstawaj – klepnÄ…Å‚ po ramieniu swojego kolegÄ™ który usiadÅ‚ od razu na łóżku.
   - Co jest?
   - Minister jedzie na ryby i podnosi siÄ™ mgÅ‚a. Czas na decydujÄ…cÄ… fazÄ™ akcji „Połów”.
   - Dobra, dobra – ziewnÄ…Å‚ Leszek i wzbiÅ‚ tÄ™po wzrok w przeciwlegÅ‚Ä… Å›cianÄ™.
   - Nie Å›pij. Zaraz mgÅ‚a podniesie siÄ™ na dobre
   - No i co z tego? Przecież przykleiliÅ›my do jego łódki GPS i tak go namierzymy..
   Leszek wstaÅ‚ i powoli zaczÄ…Å‚ siÄ™ ubierać. Spokojnie nastawiÅ‚ expres z kawÄ… i wyszedÅ‚ siÄ™ zaÅ‚atwić. ByÅ‚ zbyt Å›piÄ…cy by zauważyć, że w kierunku przystani z łódkami przemykajÄ… cztery postacie. Dwie wyprostowane i rozglÄ…dajÄ…ce siÄ™ uważnie wokół a dwie zgiÄ™te wpół. Kiedy wróciÅ‚ do pokoju jego kolega nalewaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie kawÄ™.
   - Jak tam mgÅ‚a? - zapytaÅ‚ jego kolega.
   - W porzÄ…dku. Już prawie nic nie widać.
   Wypili spokojnie porannÄ… filiżankÄ™ i zaczÄ™li nakÅ‚adać na siebie wÄ™dkarskie stroje. WyglÄ…dali bardzo profesjonalnie w kamizelkach z tysiÄ…cem kieszonek i muchami wpiÄ™tymi w czapki jak na amerykaÅ„skich filmach. KtoÅ› im widocznie zapomniaÅ‚ powiedzieć, że na muchÄ™ Å‚apiÄ™ siÄ™ raczej na rzekach a nie na jeziorach.
   - ZabraÅ‚eÅ› na pewno wszystko? – zapytaÅ‚ Leszek gdy byli już przy łódce.
   - Spokojna gÅ‚owa. Przecież nie pierwszy raz jadÄ™ na ryby.
   Kiedy odepchnÄ™li siÄ™ od brzegu, z trudem z rufy łódki widzieli jej dziób. PÅ‚ynÄ™li tak kilka minut aż wreszcie obsÅ‚ugujÄ…cy urzÄ…dzenie GPS Leszek nakazaÅ‚ koledze by przestaÅ‚ wiosÅ‚ować.
   - Już dopÅ‚ywamy? – spytaÅ‚ szeptem brunet.
   - Nie ale sÅ‚yszÄ™, ze ktoÅ› tu pÅ‚ynie.
   Po chwili niemal absolutnej ciszy usÅ‚yszeli zbliżajÄ…ce siÄ™ gÅ‚osy.
   - No i co, smutne chuje, oddacie kasÄ™?
   - Ale my naprawdÄ™ nie mamy. JeÅ›li pomożecie wyjechać nam z tego oÅ›rodka to sprzedamy samochód.
   - Ten wrak co stoi obok bramy? Przecież nikt za niego nie da nawet piÄ™tnaÅ›cie kawaÅ‚ków a szefowi jesteÅ›cie winni 50.
   - Jak to 50. Przecież pożyczaliÅ›my tylko 20 a mieliÅ›my oddać 30.
   - 30 to mieliÅ›cie oddać tydzieÅ„ temu. Teraz macie oddać równe 50 kawaÅ‚ków albo wami nakarmimy rybki... Co jest kurwa?
   - Rzuć broÅ„, smutny chuju, albo sam staniesz siÄ™ pokarmem dla rybek - choć Leszka dzieliÅ‚o od celu zaledwie kilka metrów to jego karabin z celownikiem optycznym, którego czerwona kropka na czele przeciwnika wyznaczaÅ‚a cel, robiÅ‚ dodatkowe wrażenie.
   - Kim ty kurwa jesteÅ›? Wiesz dla kogo pracujemy? – cel próbowaÅ‚ zgrywać twardziela.
   - A wiesz dla kogo my pracujemy?
   - No dla kogo?
   - Dla rzÄ…du smutny chuju wiÄ™c nie dyskutuj tylko połóż grzecznie przed sobÄ… tÄ… pukawkÄ™. A ten drugi niech puÅ›ci tego grubasa i powoli siÄ™ odwróci
   - JesteÅ›my uratowani – ucieszyÅ‚a siÄ™ tyczka.- Panowie to sÄ… mafiosi, którzy chcieli nas zabić. – No puść go wreszcie – Ostrożny wykazaÅ‚ siÄ™ niesÅ‚ychanÄ… jak na niego odwagÄ….
   Drugi puÅ›ciÅ‚ Napierskiego i powoli siÄ™ odwróciÅ‚. Przerażenie na jego twarzy zaczęła zastÄ™pować powoli radość. Również w kierunku tego uczucia, zmieniaÅ‚a siÄ™ twarz Leszka.
   - Zenek, chÅ‚opie co ty tu robisz?
   - MuszÄ™ skasować tych dwóch smutnych chujów.
   - A kto to jest?
   - JakiÅ› dwóch byÅ‚ych lobbystów.
   - Lobbystów? I co oni zrobili?
   - Pożyczyli od szefa kasÄ™, żeby dostać jakieÅ› kompromitujÄ…ce materiaÅ‚y na wiceministra.
   - Tego co go miesiÄ…c temu odwoÅ‚ali?
   - No wÅ‚aÅ›nie. Mieli pecha, że ten główny minister... no ten KapuÅ›ciÅ„ski
   - SaÅ‚aciÅ„ski – poprawiÅ‚ go kolega.
   - No wÅ‚aÅ›nie, SaÅ‚aciÅ„ski, dostaÅ‚ je ciut wczeÅ›niej. W zwiÄ…zku z tym kupili jednÄ… wielkÄ… kupÄ™ gówna i sÄ… chwilowo niewypÅ‚acalni. Dlatego musimy ich przerobić na pokarm dla rybek.
   Leszek przyjrzaÅ‚ siÄ™ dwu nieszczÄ™snym lobbystom i w jego gÅ‚owie zaÅ›witaÅ‚a pewna myÅ›l. Los tyczki i grubaska wydawaÅ‚ siÄ™ dopeÅ‚niać.
   - Powiadasz, że chcieli skompromitować ministra?
   - No.
   - No to możemy im w tym pomóc. Chcecie, żeby wam pomóc – zwróciÅ‚ siÄ™ do przyjaciół?
   - Tak – przytaknÄ…Å‚ szybko Napierski.
   - No dobrze.
   - Stary ja nie mogÄ™ – próbowaÅ‚ oponować gangster – Szef mnie wykastruje, kiedy siÄ™ dowie, że oni uszli z życiem.
   - A kto powiedziaÅ‚, że majÄ… przeżyć?
   
   
   Chociaż byÅ‚a koÅ„cówka sierpnia poranek byÅ‚ już typowo jesienny. SÅ‚oÅ„ce z trudem przebijaÅ‚o siÄ™ przez mgÅ‚Ä™, która zasnuÅ‚a jezioro aż po same brzegi. Kilku wÄ™dkarzy siedziaÅ‚o na maÅ‚ych, rozkÅ‚adanych stoÅ‚eczkach i spokojnie wpatrywaÅ‚o siÄ™ w taflÄ™ jeziora, która przy takiej pogodzie byÅ‚a gÅ‚adka jak lustro.
   Dopiero okoÅ‚o dziewiÄ…tej zerwaÅ‚ siÄ™ delikatny wietrzyk, który w ciÄ…gu pół godziny rozwiaÅ‚ mgÅ‚Ä™. ŁowiÄ…cy powoli skÅ‚adali swoje stoÅ‚eczki oraz sprzÄ™t i szykowali siÄ™ do powrotu do domu. Dzisiejszy połów wypadÅ‚ niezbyt udanie i w wielkiej siatce każdego z nich srebrzyÅ‚o siÄ™ jedynie dno. O dziesiÄ…tej na brzegu nie byÅ‚o nikogo.
   OkoÅ‚o wpół do jedenastej spoza cypla wypÅ‚ynęła zielona łódka. Przez moment krÄ™ciÅ‚a siÄ™ po wodzie bez celu jakby nie wiedziaÅ‚a co ze sobÄ… zrobić. Wreszcie silniejszy podmuch wiatru podjÄ…Å‚ decyzjÄ™ za niÄ…. Z jego pomocÄ… wcisnęła siÄ™ w konary drzewa przewróconego do wody i tam zacumowaÅ‚a na dobre.
   

Komentarze czytelników