Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40217 osoby czytały to 542757 razy. Teraz są 54 osoby
      54 użytkowników on-line
     Tekst ROZDZIAŁ 6
     był czytany 783 razy

ROZDZIAŁ 6

   W jednej z niezbyt renomowanych restauracji siedziaÅ‚o dwóch mężczyzn. Jeden niski i grubiutki, drugi szczupÅ‚y i wysoki. Przed nimi staÅ‚a opróżniona do poÅ‚owy butelka wódki, obok której rozÅ‚ożyÅ‚y siÄ™ ogóreczki i Å›ledzik. Papierosy w ich rÄ™kach smÄ™tnie dopalaÅ‚y siÄ™, jakby zapominajÄ…c o popielniczce, do której powinny strzepnąć popiół.
   - A mówiÅ‚em ci, że tak bÄ™dzie – zauważyÅ‚a smÄ™tnie tyczka.
   - Co mówiÅ‚em, co mówiÅ‚em – jÄ™zyk Napierskiego powoli zaczynaÅ‚ siÄ™ plÄ…tać. – Wiesz co dawniej robiono z posÅ‚aÅ„cami, którzy przynosili zÅ‚e wieÅ›ci? Obcinano im gÅ‚owÄ™ razem z jajami.
   - Ja tylko przepowiadaÅ‚em ale to ty mi powiedziaÅ‚eÅ›, że ciÄ™ wyrzuciÅ‚ z gabinetu. WiÄ™c to tobie można...
   - Od razu wyrzuciÅ‚ – obruszyÅ‚ siÄ™ grubasek. – Po prostu wyprosiÅ‚ mnie za drzwi. Uczciwego czÅ‚owieka zgrywa. MyÅ›li, że jak jest zastÄ™pcÄ… Å›wiÄ™tego ministra to mu już wolno nie brać Å‚apówek.
   - Boże co za czasy – westchnÄ…Å‚ Ostrożny i znów zapadÅ‚a cisza.
   Papierosy dopaliÅ‚y siÄ™ prawie do koÅ„ca a z drugiego kÄ…ta lokalu naszym lobbystom zaczęło siÄ™ przyglÄ…dać kilku mężczyzn o niezbyt przyjemnym wyrazie twarzy. Z każdym kieliszkiem wypijanym przez przyjaciół ich uÅ›miech robiÅ‚ siÄ™ coraz szerszy i bardziej zÅ‚owrogi. Ostrożny z Napierskim na szczęście tego nie widzieli, bo pewnie ich humory by siÄ™ jeszcze bardziej pogorszyÅ‚y.
   - To wszystko przez tego trzynastego ministra – tyczka skrzywiÅ‚a siÄ™ po kolejnym kieliszku. – I jak tu nie wierzyć w przesÄ…dy.
   - PrzestaÅ„ opowiadać gÅ‚upoty – zdenerwowaÅ‚ siÄ™ grubasek. – Trzynasty minister, trzynasty minister – przedrzeźniaÅ‚ kompana. – Ja jestem w Europie i nie wierzÄ™ w żadnego pecha. Zobaczysz jeszcze im pokażemy.
   - Co im pokażemy?
   - Najlepiej jakieÅ› kwity na wiceministra. Pogrążymy przy okazji i tego gÅ‚upiego SaÅ‚aciÅ„skiego a jak go zdymisjonujÄ… to na jego miejsce mianujÄ… kogoÅ› nastÄ™pnego i ten już na pewno nie bÄ™dzie trzynasty...
   - Widzisz, sam jednak wierzysz w przesÄ…dy.
   - W nic nie wierzÄ™ ale inni wierzÄ… i to siÄ™ robi samo speÅ‚niajÄ…cÄ… siÄ™ przepowiednia. A jedyne w co wierze to, to, że uczciwych ludzi nie ma aż tylu, że by zdarzyÅ‚o siÄ™ dwu po sobie w jednym gabinecie. Dlatego trzeba zadzwonić do znajomych i po wydostawać różne dokumenty na PolepszyÅ„skiego i tego nowego, Soczystego.
   - Wydostać można ale nikt nam ich nie da za darmo. A my jesteÅ›my na razie caÅ‚kiem spÅ‚ukani.
   - Nie szkodzi, skÄ…dÅ› musimy je wydostać. Jak nam znowu podskoczÄ… to sprzedamy wszystko gazetom i jeszcze zarobimy na tym krocie. WyciÄ…gaj notes, trzeba sprawdzić od kogo można pożyczyć parÄ™ zÅ‚otych i kto może mieć jakieÅ› kwity. Ja ci mówiÄ™, że tak zaÅ‚atwiÄ™ tego pieprzonego trzynastego ministerka, że caÅ‚y z tego nie wyjdzie
   Po speÅ‚nieniu ostatniej kolejki przyjaciele zatopili siÄ™ w lekturze swoich notesów. Przewracali ich kartki, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ od czasu do czasu, kiedy któreÅ› z nazwisk przypominaÅ‚o im o czymÅ› szczególnie przyjemnym. Nie oddali siÄ™ jednak wyÅ‚Ä…cznie wspomnieniom ale pilnie wynotowywali na serwetkach telefony, które mogÅ‚y im siÄ™ przydać. Gdy każdy z nich miaÅ‚ po okoÅ‚o 10 nazwisk wyciÄ…gnÄ™li komórki i zaczÄ™li dzwonić.
   Mężczyźni, którzy mieli kilka chwil wczeÅ›niej nieprzyjemny wyrazy twarzy, przyglÄ…dali im siÄ™ nadal. Jednak teraz chyba nieco zmienili plany bo na ich ustach zagoÅ›ciÅ‚ lekki uÅ›miech i czekali w spokoju kiedy lobbyÅ›ci przestanÄ… telefonować.
   
   
   Minister spojrzaÅ‚ w okno i kontemplowaÅ‚ przez kilka chwil krople deszczu spÅ‚ywajÄ…ce po szybie. ObserwowaÅ‚ ich krÄ™te drogi, to że czasem Å‚Ä…czyÅ‚y siÄ™ w wiÄ™kszÄ… by po chwili znów siÄ™ rozerwać i pójść wÅ‚asnÄ… drogÄ…. Wszystkie koÅ„czyÅ‚y na parapecie gdzie rozpÅ‚ywaÅ‚y siÄ™ w nicoÅ›ci. SaÅ‚aciÅ„ski pomyÅ›laÅ‚ jak bardzo przypominajÄ… mu one polityków zawierajÄ…cych koalicjÄ™ a nastÄ™pnie zrywajÄ…cych je i znikajÄ…cych w niebycie historii. Po raz pierwszy zresztÄ… poczuÅ‚ w ogóle jakieÅ› pokrewieÅ„stwo z innymi politykami. Sam wprawdzie nie byÅ‚ nigdy w żadnej partii i nie musiaÅ‚ zawierać koalicji ale czuÅ‚, że wkrótce poczuje siÄ™ jak jeden z niezadowolonych liderów jakiejÅ› frakcji, który po to być zauważonym zatopi okrÄ™t na którym wszyscy pÅ‚ynÄ…. Tak jak każdy z nich czuÅ‚ siÄ™ przepeÅ‚niony misjÄ…, którÄ… siÄ™ usprawiedliwiaÅ‚ ale wiedziaÅ‚, ze tak naprawdÄ™ robi to po to tylko by nie zostać wyrzucony za burtÄ™ w formie balastu.
   NajÅ›mieszniejsze byÅ‚o to, że nie wiedziaÅ‚ czy nie powinien dać siÄ™ wyrzucić. Bo może on sam jest zbÄ™dnym ciężarem i bez niego okrÄ™t dotrze bezpiecznie do brzegu. A co bÄ™dzie jeÅ›li zacznie wyrzucać wszystkich innych. Przecież nie ma pojÄ™cia o nawigacji, o tym jak siÄ™ zachować w czasie burzy i w gruncie rzeczy nie bardzo wie gdzie jest wschód, zachód, północ oraz poÅ‚udnie. Tak naprawdÄ™ porusza siÄ™ we mgle a od kiedy zniknÄ…Å‚ kompas w postaci jego tajemniczego przyjaciela nie wie nawet czy pÅ‚ynie czy stoi w miejscu. Tak naprawdÄ™ potrafi być tylko uczciwym a to trochÄ™ za maÅ‚o aby kierować jakimkolwiek okrÄ™tem. Nie mówiÄ…c już o okrÄ™cie wielkoÅ›ci czterdziestomilionowego paÅ„stwa.
   A kim sÄ… ci inni, których chcÄ™ wyrzucić za burtÄ™? To prawda, że sÄ… wÅ›ród nich ludzie skrajnie nieuczciwi ale wiÄ™kszość nie wykracza poza pewnÄ… Å›redniÄ…. MajÄ… ludzkie sÅ‚aboÅ›ci jak wielu innych ale te sÅ‚aboÅ›ci widać lepiej bo po pierwsze sÄ… na Å›wieczniku a po drugie, z racji sprawowanych funkcji, majÄ… wiÄ™kszÄ… możliwość folgowania tym sÅ‚aboÅ›ciom. PozwalajÄ… siÄ™ przy okazji uwikÅ‚ać w różne kontakty i ukÅ‚ady i nie mogÄ… już dziaÅ‚ać naprawdÄ™ samodzielnie. SÄ… przy tym po ludzku mali ale czy on jest wielki? Czy potrafi udźwignąć ciężar i coÅ› naprawdÄ™ zmienić? Przecież pozbawiony swojego przewodnika nie wie tak naprawdÄ™ co zrobić. Co jest sÅ‚uszne a co tylko uÅ‚udÄ…?
   PoczuÅ‚, że musi to wszystko przemyÅ›leć w trakcie spaceru. Najlepiej w lesie, w ciszy i spokoju. Najlepiej zresztÄ… w tym lesie, w którym siÄ™ to wszystko zaczęło. W Puszczy Kampinoskiej. Zrobi sobie dzisiaj wczeÅ›niej wolne i każe siÄ™ zawieźć w jakieÅ› Å›liczne miejsce... Nie, tak nie można. Nie może wykorzystywać sÅ‚użbowego samochodu do prywatnych celów.
   NacisnÄ…Å‚ guziczek do interkomu.
   - Pani Ewo mogÄ™ paniÄ… prosić – sekretarka weszÅ‚a po chwili z notatnikiem w rÄ™ku i chciaÅ‚a usiąść ale SaÅ‚aciÅ„ski powstrzymaÅ‚ jÄ… ruchem rÄ™ki. – ChciaÅ‚em tylko, żeby pani zamówiÅ‚a mi taksówkÄ™ i powiedziaÅ‚a mojemu asystentowi, aby byÅ‚ u mnie koniecznie jutro o 9 rano. Musimy siÄ™ przygotować do konferencji prasowej.
   
   
   
   - Nie, niczego nie ruszajcie. Nie ma powodów do paniki. Może to tylko faÅ‚szywy alarm. No dobrze do usÅ‚yszenia
   GeneraÅ‚ schowaÅ‚ do kieszeni komórkÄ™ i wziÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boki oddech. CzuÅ‚, że zbliża siÄ™ moment ostatecznej rozgrywki i byÅ‚ pewien, że nie jest to żaden faÅ‚szywy alarm. PrzygotowaÅ‚ siÄ™ do tego momentu bardzo dÅ‚ugo. Jednym ruchem przekona gÅ‚upich polityków, że samodzielne dziaÅ‚ania sÄ… co najmniej nie wskazane i pozbÄ™dzie siÄ™ groźnego szpiega zaprzyjaźnionego wywiadu. Przeciek w kancelarii premiera byÅ‚ bowiem tylko maÅ‚Ä… dziurkÄ… przez którÄ… wypÅ‚ywaÅ‚y jedynie maÅ‚o znaczÄ…ce informacjÄ™. Prawdziwa wyrwa w tamie byÅ‚a gdzie indziej i choć woda przez niÄ… już dawno nie leciaÅ‚a, to teraz niebezpiecznie rósÅ‚ jej poziom. Trzeba te dziurÄ™ jak najszybciej zatkać. Najlepiej ciaÅ‚em martwego przeciwnika.
   GeneraÅ‚ wyjÄ…Å‚ ponownie aparat i wystukaÅ‚ numer.
   - Henryk? ...Tak tu PÄ™piÅ„ski. Zdaje siÄ™, że nasze kÅ‚opoty osiÄ…gnęły swój szczyt.... Trzeba powiadomić premiera a Przypkowski jest na Mazurach... Tak pewnie pisze te swoje bzdury i dlatego ma wyÅ‚Ä…czonÄ… komórkÄ™... To nie jest nawet takie zÅ‚e, kiedyÅ› to nawet przeczytaÅ‚em ale nie w tym rzecz. Zanim go zÅ‚apiÄ™ i Å›ciÄ…gnÄ™ na miejsce bÄ™dzie już bardzo późno i premier dowie siÄ™ o tym pięć minut przed konferencjÄ…... Tak wiem to od niego. W zwiÄ…zku z tym musisz natychmiast lecieć do premiera. Polecisz rzÄ…dowym Jakiem... Sorry ale wszystkie Falcony poleciaÅ‚y z ministrami na wakacje i jest tylko ten zÅ‚om. Wiesz, że gdybym miaÅ‚ odpowiednie uprawnienia poleciaÅ‚bym sam ale procedura mówi, że mogÄ™ lecieć dopiero po was. No chyba, że ty rezygnujesz... No to Å›wietnie dzwoniÄ™ na lotnisko, żeby kapitan byÅ‚ gotowy – odÅ‚ożyÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™ i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do swoich myÅ›li. ZaczÄ…Å‚ sobie wyobrażać zaskoczonÄ… minÄ™ Przypkowskiego, który dowie siÄ™ jutro o wszystkim.
   GeneraÅ‚ nie byÅ‚ jednak jedynym bardzo zadowolonym czÅ‚owiekiem w tej chwili. Po drugiej stronie poÅ‚Ä…czenia równie zadowolony byÅ‚ Henryk Skuteczny. Jego radość miaÅ‚a dwa źródÅ‚a. Po pierwsze zbliżaÅ‚ siÄ™ do uwieÅ„czenia planu, który miaÅ‚ być ukoronowaniem jego kariery a po drugie mógÅ‚ speÅ‚nić fantazjÄ™ piÄ™knej agentki, która wyznaÅ‚a mu ostatnio, że bardzo by siÄ™ chciaÅ‚a kochać w lecÄ…cym samolocie. MiaÅ‚ tylko nadziejÄ™, że nie jest w tej chwili zajÄ™ta jakimÅ› zbyt pilnym zadaniem. Na szczęścia Samanta odebraÅ‚a już po pierwszym sygnale.
   - Cześć... Nie mów do mnie misiu... Nieważne. LecÄ™ pilnie samolotem wiÄ™c gdybyÅ› nie byÅ‚a zbyt zajÄ™ta... To Å›wietnie. Spotkamy siÄ™ na lotnisku
   
   
   - Jest! – Napierski pocaÅ‚owaÅ‚ z czuÅ‚oÅ›ciÄ… plik kartek, które Å›ciskaÅ‚ oburÄ…cz. – MówiÅ‚em, ze starguje te pięć tysiÄ™cy i co? TydzieÅ„ siÄ™ droczyÅ‚ a dzisiaj wreszcie siÄ™ zgodziÅ‚.
   - Czy to na pewno wystarczy? – zapytaÅ‚ jak zwykle ostrożnie Ostrożny.
   - Jasne. Tu jest caÅ‚e pieprzone Å‚apówkarskie dossier tego fiuta Soczystego. Daty, firmy, przelewy a na dodatek – wyjÄ…Å‚ z kieszeni kasetÄ™ – nagranie jednej z jego rozmów, w której ustala warunki z developerem. I wszystko to za gÅ‚upie 15 tysiÄ™cy zÅ‚otych.
   - Nie za takie gÅ‚upie. Po za tym pamiÄ™taj od kogo pożyczyliÅ›my te pieniÄ…dze. Jak nie oddamy za dwa tygodnie 30 tysiÄ™cy to bÄ™dzie z nami krucho.
   - CzÅ‚owieku – grubasek byÅ‚ w tak euforycznym nastroju, że wszystko wydawaÅ‚o mu siÄ™ proste jak po amfetaminie - jutro dostaniemy za to co najmniej 50 tysiÄ™cy. RozmawiaÅ‚em już z dwiema gazetami. Na razie dajÄ… tylko po 40 ale jeszcze coÅ› utargujÄ™. A jak siÄ™ odważy jakaÅ› telewizja to może wydusimy nawet wiÄ™cej.
   WspaniaÅ‚e perspektywy jakie roztaczaÅ‚ przed nimi Napierski udzieliÅ‚y siÄ™ również Ostrożnemu. Już czuÅ‚, że ostatnie pół roku i wkrótce wszystko wróci do normy a oni ponownie zacznÄ… zakulisowo zaÅ‚atwiać różne rzeczy. Kto wie może przyjmie ich nawet z powrotem do pracy Pilski? Jak siÄ™ dowie, że to oni udupili ministra, który maÅ‚o nie puÅ›ciÅ‚ go z torbami to może dostanÄ… jakÄ…Å› ekstra premiÄ™? A może nawet podwyżkÄ™? Bardzo chciaÅ‚ usÅ‚yszeć potwierdzenie swoich marzeÅ„ zapytaÅ‚ wiÄ™c przyjaciela:
   - A co bÄ™dzie potem?
   - Najpierw wyjedziemy na jakieÅ› dobre wakacje..
   - A potem?
   - A potem wrócimy do starej roboty i znów bÄ™dziemy lobbystami. A jeszcze dzisiaj pójdziemy to wszystko opić do najlepszego lokalu w mieÅ›cie!
   Choć do najlepszego lokalu w mieÅ›cie byÅ‚o najwyżej pięć minut piechotÄ… machnÄ™li na przejeżdżajÄ…cÄ… taksówkÄ™. Wprawdzie kierowca po wysÅ‚uchaniu adresu chciaÅ‚ ich od razu wysadzić ale gdy wcisnÄ™li mu do rÄ™ki stuzÅ‚otowy banknot przestaÅ‚ protestować.
   Tego wieczoru w najlepszym lokalu w mieÅ›cie za alkohol do godziny dwunastej pÅ‚aciÅ‚ tylko pan Napierski. Przyjaciele wypili go dużo i speÅ‚nili wiele toastów. Nie wiedzieli tylko, że to nie jest raczej wesele ale stypa. Ale zostawmy ich na razie w dobrych humorach.
   
   
   Konferencja w sprawie zmiany polityki rolnej nie przyniosÅ‚a zbyt wielkich rezultatów. W wyniku kłótni czasu starczyÅ‚o tylko na to, żeby umówić siÄ™ na kolejnÄ… konferencjÄ™.
   Po zakoÅ„czeniu spotkania premier udawaÅ‚ siÄ™ na krótki, lipcowy urlop na wybrzeże Morza Åšródziemnego, w miejsce oddalone zaledwie o godzinÄ™ jazdy samochodem od miasta w którym odbywaÅ‚a siÄ™ konferencja. ByÅ‚a to dla premiera ostatnia okazja do odpoczynku bo wkrótce miaÅ‚a ruszyć kampania wyborcza a wtedy nie znajdzie nawet chwili czasu.
   W wynajÄ™tym domku czekaÅ‚a na niego już żona, która zdążyÅ‚a siÄ™ przez dwa dni trochÄ™ opalić. Kiedy do niej przyjechaÅ‚, zażywaÅ‚a wÅ‚aÅ›nie sÅ‚onecznych kÄ…pieli na brzegu morza. Szybko go spostrzegÅ‚a i pobiegÅ‚a w jego stronÄ™. WyglÄ…daÅ‚ w swoim czarnym garniturze nieco egzotycznie na tle bÅ‚Ä™kitnego nieba i lekko zielonkawej wody.
   - DzieÅ„ dobry kochanie - chciaÅ‚a go pocaÅ‚ować.
   - DzieÅ„ dobry - mruknÄ…Å‚ i delikatnie jÄ… odsunÄ…Å‚.
   - Czyżby Minister Obrony Åšrodowiska coÅ› narozrabiaÅ‚? - premier przy okazji każdego problemu jaki miaÅ‚ z ekologiem nie zapominaÅ‚ wypomnieć żonie czyja to w gruncie rzeczy jest wina i kto go pierwszy namówiÅ‚ do tej nieszczÄ™snej nominacji.
   - Jeszcze tego by brakowaÅ‚o. ZrobiÅ‚ już wystarczajÄ…co dużo. – zdjÄ…Å‚ marynarkÄ™ i poluzowaÅ‚ krawat. - Nie rozmawiajmy już o polityce. Mam ochotÄ™ siÄ™ wykÄ…pać.
   - Najpierw muszÄ™ ciÄ™ posmarować kremem. SÅ‚oÅ„ce jest tu bardzo niebezpieczne – spojrzaÅ‚a z troskÄ… na bladÄ… i zmÄ™czonÄ… twarz męża.
   Smarowanie zajęło na tyle dużo czasu że kiedy wreszcie udali siÄ™ na plażę sÅ‚oÅ„ce zaczęło już powoli różowieć. Premier wykÄ…paÅ‚ siÄ™ szybko i zaproponowaÅ‚ wyprawÄ™ do jednej z miejscowych knajpek. Wrócili do domku i poinformowali ochronÄ™ o swoich planach. NastÄ™pnie zaczÄ™li przebierać siÄ™ na wieczorne wyjÅ›cie. Byli mniej wiÄ™cej w poÅ‚owie przygotowaÅ„ gdy usÅ‚yszeli pukanie do drzwi.
   - Kto tam?
   - To ja panie premierze – „ja” byÅ‚o gÅ‚osem jednego ze staÅ‚ych ochroniarzy premiera.
   - Jeszcze nie jesteÅ›my gotowi.
   - Nie o to chodzi. Ma pan goÅ›cia z kraju.
   - GoÅ›cia z kraju? O tej porze? – gestem rÄ™ki kazaÅ‚ wyjść żonie do sÄ…siedniego pokoju –PoproÅ›cie go - szybko naciÄ…gnÄ…Å‚ spodnie i dopiÄ…Å‚ dwa guziki koszuli.
   Do pokoju wszedÅ‚ Skuteczny. WyprężyÅ‚ siÄ™ przed premierem tak jakby ten byÅ‚ jego dowódcÄ….
   - Pan tutaj?! - szef rzÄ…du nie kryÅ‚ zdziwienia - Co siÄ™ staÅ‚o? Czyżby ... - premier zaczÄ…Å‚ przeczuwać najgorsze.
   - Niestety. Pan minister zwoÅ‚a jutro konferencjÄ™.
   - W jakiej sprawie?
   - Tego dokÅ‚adnie nie wiemy ale obawiamy siÄ™ najgorszego.
   - MuszÄ™ mu tego zabronić. Wracam do kraju - premier ruszyÅ‚ w stronÄ™ walizki, która nadal staÅ‚a na Å›rodku pokoju.
   - To nie jest dobry pomysÅ‚. Sprawa i tak siÄ™ wyda i wyjdzie na to, że pan premier usiÅ‚owaÅ‚ jÄ… tuszować.
   - To co ja mam zrobić?
   - Przede wszystkim zachować spokój.
   - Ale jakie ja mam wyjÅ›cie z tej sytuacji?
   - MyÅ›lÄ™, że tylko jedno.
   
   
   - DzieÅ„ dobry panie ministrze – powiedziaÅ‚ zamykajÄ…c za sobÄ… drzwi.
   - DzieÅ„ dobry.
   Nie przepadaÅ‚ za swoim nowym asystentem ale staraÅ‚ siÄ™ tego nie okazywać. Nie lubiÅ‚ go głównie dlatego, że uważaÅ‚, iż to stanowisko jest w gruncie rzeczy niepotrzebne. ZwÅ‚aszcza, że jak na razie robiÅ‚ tylko prasówki. MiaÅ‚ też pomagać w redagowaniu dokumentów na konferencjÄ™ prasowe bowiem za radÄ… swojego przyjaciela minister nie miaÅ‚ stosownego rzecznika.
   ZdziwiÅ‚ siÄ™ zresztÄ… kiedy nagle jego dyrektor administracyjny zatrudniÅ‚ mu asystenta. OkazaÅ‚o siÄ™ podobno, że jest taki etat i trzeba go wykorzystać. PodejrzewaÅ‚ w tym jakiÅ› podstÄ™p, ale nie mógÅ‚ siÄ™ już poradzić swojego przyjaciela. Może zresztÄ… ten tu jest tylko czyimÅ› krewnym lub sÄ…siadem. W gruncie rzeczy nie mógÅ‚ mu niczego zarzucić. ZarabiaÅ‚ niewiele, dlatego nikt nie mógÅ‚ powiedzieć, że minister zatrudniÅ‚ na synekurze swojego znajomka ByÅ‚ solidny, skrupulatny i bardzo pracowity. Przez te prawie trzy tygodnie nie spóźniÅ‚ siÄ™ nawet minutÄ™ do pracy co innym zdarzaÅ‚o siÄ™ nagminnie. W dodatku miaÅ‚ nazwisko, które bardzo pasowaÅ‚o do resortu, którym kierowaÅ‚. JabÅ‚onka.
   - To przeglÄ…d dzisiejszej prasy. „Wyborcza” bardzo życzliwie odnosi siÄ™ do pana planów dodatkowego opodatkowania zakÅ‚adów znajdujÄ…cych siÄ™ w miejscach szczególnie zatrutych. „Rzeczpospolita” jak zwykle wstrzemięźliwa. ÅšlÄ…skie gazety oczywiÅ›cie przeciw ...
   - Niech pan to poÅ‚oży na moim biurku. ZajmÄ™ siÄ™ tym później. PiszÄ™ teraz oÅ›wiadczenie na dzisiejszÄ… konferencjÄ™ prasowÄ….
   - Czego ma wÅ‚aÅ›ciwie dotyczyć konferencja? – pomimo, że JabÅ‚onka byÅ‚ mÅ‚odym oficerem starannie ukryÅ‚ ogromne zainteresowanie.
   - Zmian kadrowych w ministerstwie.
   - JakaÅ› nominacja?
   - Raczej na odwrót
   Staż JabÅ‚onki byÅ‚ jednak za krótki by ukryć strach jaki pojawiÅ‚ siÄ™ w jego oczach. Nerwowo przeÅ‚knÄ…Å‚ Å›linÄ™ i odwróciÅ‚ siÄ™. Tuż przed drzwiami dogoniÅ‚y go sÅ‚owa ministra.
   - Niech siÄ™ pan nie boi. Gdy bÄ™dÄ™ chciaÅ‚ pana zwolnić ukryjÄ™ ten fakt przed prasÄ….
   DowcipniÅ› siÄ™ znalazÅ‚. JabÅ‚onka spokojnie przemaszerowaÅ‚ przez korytarz. Nie zatrzymaÅ‚ siÄ™ jednak przy żadnym ze współpracowników, którzy jak co rano krÄ™cili siÄ™ bez celu. PozdrawiaÅ‚ ich tylko zdawkowym kiwniÄ™ciem gÅ‚owÄ…. Kiedy wreszcie wszedÅ‚ do swojego pokoju zamknÄ…Å‚ drzwi na klucz. WyjÄ…Å‚ z kieszeni telefon komórkowy. NacisnÄ…Å‚ cyfrÄ™ 1 a nastÄ™pnie przycisnÄ…Å‚ klawisz z zielonÄ… sÅ‚uchaweczkÄ….
   - DzieÅ„ dobry panu...Tak jak myÅ›laÅ‚em konferencja dotyczy zmian kadrowych... MyÅ›lÄ™, że tych z góry... Czy mam ich poinformować?... Nie?... OczywiÅ›cie nie bÄ™dÄ™ go odstÄ™powaÅ‚ na krok
   JabÅ‚onka schowaÅ‚ do kieszeni aparat i bÅ‚yskawicznie zajÄ…Å‚ siÄ™ redagowaniem zaproszenia na konferencjÄ™. Nie minęło 10 minut od chwili kiedy opuÅ›ciÅ‚ gabinet ministra do momentu kiedy pojawiÅ‚ siÄ™ tam z powrotem. Jego pryncypaÅ‚ zerknÄ…Å‚ na przyniesione papiery i szybko je podpisaÅ‚. JabÅ‚onka daÅ‚ je sekretarce nie zamykajÄ…c nawet drzwi.
   - Czy mogÄ™ w czymÅ› panu pomóc?
   - Nie. Ale niech pan poczeka w sekretariacie.
   JabÅ‚onka uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ krzywo do sekretarki, która nie przerwaÅ‚a pracy przy kserokopiarce. MógÅ‚ siÄ™ tylko domyÅ›leć, że powielaÅ‚a materiaÅ‚ na dzisiejszÄ… konferencjÄ™. Sekretarka nie odwzajemniÅ‚a uÅ›miechu JabÅ‚onki. Wprawdzie lubiÅ‚a tego chÅ‚opca ale minister zakazaÅ‚ jej pokazywać mu jakiekolwiek materiaÅ‚y. Nie wiedziaÅ‚a skÄ…d ten nagÅ‚y brak zaufania ale instynkt starej pracowniczki urzÄ™dów paÅ„stwowych podpowiadaÅ‚ jej, że może to oznaczać pójÅ›cie w odstawkÄ™. Na wszelki wypadek postanowiÅ‚a zachować na razie dystans
   
   
   - Ile ty wÅ‚aÅ›ciwie masz lat? – zapytaÅ‚a podnoszÄ…c siÄ™ z łóżka.
   - Nigdy byÅ› nie zgadÅ‚a, kotku – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ cheÅ‚pliwie Skuteczny. – Tego nie wiedzÄ… nawet najwiÄ™ksi szpiedzy – chciaÅ‚ siÄ™ zerwać na równe nogi ale coÅ› strzeliÅ‚o mu w krzyżu i skrzywiÅ‚ siÄ™ z bólu.
   - Chyba jednak sporo – uÅ›miechnęła siÄ™ pod nosem Samanta i naciÄ…gnęła na siebie bluzeczkÄ™.
   - To wszystko przez ciebie – powiedziaÅ‚ ciÄ…gle z grymasem na twarzy Henryk. - Wczoraj w nocy byÅ‚aÅ› nienasycona.
   - Ja zawsze jestem nienasycona – uÅ›miechnęła siÄ™ dumnie agentka – Ale nie moja wina, że latacie samymi gruchotami i strasznie w nich rzuca. Gdyby te turbulencje trwaÅ‚y dÅ‚użej pewnie byÅ› pode mnÄ… wyzionÄ…Å‚ ducha.
   - No, no uważaj – zaperzyÅ‚ siÄ™ Skuteczny. – To że ze sobÄ… sypiamy nie oznacza, że możesz sobie gadać co chcesz. Czy ty nigdy nie nosisz stanika? – postanowiÅ‚ szybko zmienić temat rozmowy.
   - Nigdy.
   - Dlaczego?
   - Po pierwsze moje cycki sÄ… wystarczajÄ…co duże i nie muszÄ™ ich sobie powiÄ™kszać przy pomocy miseczek – z niejakim trudem wciÄ…gnęła spódnice co Å›wiadczyÅ‚o o tym, że już czas na kolejne odsysanie tÅ‚uszczu. – Po drugie sÄ… podniesione wystarczajÄ…co wysoko i nie muszÄ™ ich również podciÄ…gać. Po trzecie nie jestem sportsmenkÄ… wiÄ™c nie biegam z nimi a szybciej chodzÄ™ tylko wtedy kiedy idÄ™ zrobić siusiu. A po czwarte.....
   OtworzyÅ‚a swojÄ… torebkÄ™ i wyciÄ…gnęła paczkÄ™ dÅ‚ugich, kobiecych papierosów. Wyjęła jednego z nich a ponieważ byÅ‚a kobietÄ… samodzielnÄ… i przyzwyczajonÄ… do nie zadawania siÄ™ z dżentelmenami, samo go sobie przypaliÅ‚a. ZaciÄ…gnęła siÄ™ odrzucajÄ…c w tyÅ‚ burzÄ™ swoich blond wÅ‚osów.
   - A po czwarte?
   - A po czwarte nie mam problemu z nieÅ›miaÅ‚ym mężczyznami, którzy nie wiedzÄ… jak rozpiąć stanik – naÅ‚ożyÅ‚a na nogi szpilki i ruszyÅ‚a do wyjÅ›cia – No to pa misiaczku.
   Kiedy Samanta wyszÅ‚a z domu, Skuteczny wstaÅ‚ i przez chwilÄ™ siÄ™ nad czymÅ› zastanawiaÅ‚. W koÅ„cu ruszyÅ‚ w stronÄ™ Å›ciany na której wisiaÅ‚a kopia obrazu jednego z bardziej znanych impresjonistów. A przynajmniej powinna to być kopia bo oryginaÅ‚ podobno wisiaÅ‚ w muzeum..
   Henryk odsunÄ…Å‚ obraz. Za nim ukazaÅ‚y siÄ™ drzwiczki do maÅ‚ego sejfu. ByÅ‚y na nich dwa mechanizmy jeden z 10 pierwszymi literami alfabetu a drugi z 10 cyframi. NastawiÅ‚ pierwszy mechanizm na E a drugi przekrÄ™ciÅ‚ na 1 a potem na 9. E – 19. Taki pseudonim miaÅ‚ pierwowzór Hansa Klossa. ZresztÄ… sam Kloss w pierwszych kilku przygodach, które leciaÅ‚y w teatrze Kobra nosiÅ‚ ten pseudonim. E 19. Ale któż to dzisiaj jeszcze pamiÄ™ta?
   Henryk sprawdzaÅ‚ zawartość sejfu, bo choć ufaÅ‚ w swojÄ… mÄ™skość, czuÅ‚ siÄ™ zaniepokojony zainteresowaniem seksownej agentki. Wprawdzie po pierwszym razie sam do niej zadzwoniÅ‚ ale zbyt Å‚atwo daÅ‚a siÄ™ namówić na spotkanie. Nie wierzyÅ‚ w bezinteresowność ludzi a już w bezinteresowność piÄ™knych kobiet nie wierzyÅ‚ w szczególnoÅ›ci. Albo wiÄ™c Samanta zostaÅ‚a napuszczona przez Przypkowskiego i chcÄ™ od niego coÅ› wyciÄ…gnąć, albo chciaÅ‚a awansować szybciej niż wskazywaÅ‚by na to staż jej pracy. Za bardziej prawdopodobny uważaÅ‚ ten drugi scenariusz lecz wolaÅ‚ na wszelki wypadek uważać.
    WewnÄ…trz sejfu znajdowaÅ‚ siÄ™ jedynie mikroskopijny cyfrowy dyktafon. Henryk wyjÄ…Å‚ go i nacisnÄ…Å‚ guziczek odtwarzania. Z gÅ‚oÅ›niczka wypÅ‚ynÄ…Å‚ zapis jego wczorajszej rozmowy z premierem. KoÅ„czyÅ‚a siÄ™ ona sÅ‚owami: „Skoro uważa pan, że nie ma innego wyjÅ›cia.....”
   
   
   Nawet agenci muszÄ… kiedyÅ› odpocząć. Dlatego w drugie poÅ‚owie lipca – korzystajÄ…c z urlopu premiera - Przypkowski wybraÅ‚ siÄ™ na krótki, tygodniowy wypoczynek nad swoje ulubione jezioro. W maÅ‚ym, myÅ›liwskim domku poÅ‚ożonym w rezerwacie oddawaÅ‚ siÄ™ na przemian dwóm swoim ulubionym rozrywkom. W chlodniejszych okresach dnia Å‚apaÅ‚ ryby a w najwiÄ™kszy skwar siadaÅ‚ pod wielkÄ… lipÄ… (którÄ… kazaÅ‚ specjalnie zasadzić) i pisaÅ‚ na laptopie powieść szpiegowskÄ…. ByÅ‚ to już siódmy odcinek przygód dzielnego agenta, który rozprawiaÅ‚ siÄ™ z wszechpotężnymi organizacjami pragnÄ…cymi zawÅ‚adnąć Å›wiatem. Tym razem po raz drugi walczyÅ‚ z groźnymi terrorystami, którzy opanowali BiaÅ‚y Dom i przetrzymywali tam prezydenta Stanów Zjednoczonych wraz z rodzinÄ…. Na nic zdaÅ‚yby siÄ™ wysiÅ‚ki poÅ‚Ä…czonych siÅ‚ FBI i CIA gdyby nie pomoc dzielnego kolegi zza dawnej żelaznej kurtyny, kapitana Przyjemskiego (podobieÅ„stwo nazwisk zupeÅ‚nie przypadkowe). Ten kilkoma genialnymi, psychologicznymi posuniÄ™ciami, wyprowadziÅ‚ w pole terrorystów, którzy upokorzeni musieli siÄ™ poddać.
   Przypkowski pisaÅ‚ te książki od poczÄ…tku lat 90-ych. Wtedy dziÄ™ki udanej akcji zyskaÅ‚ miano super szpiega. PoczÄ…tkowo traktowaÅ‚ to jako zabawÄ™, odskocznie, pozwalajÄ…cÄ… mu czasem odpocząć od traktowania serio wszystkich wariatów, którzy plÄ…czÄ… siÄ™ po Å›wiecie. Kiedy jednak w poÅ‚owie lat 90-ych poszedÅ‚ chwilowo w odstawkÄ™ uznaÅ‚, że jest to doskonaÅ‚e zabezpieczenie na stare lata. Z jego renomÄ… książki rozchodziÅ‚yby siÄ™ pewnie jak Å›wieże buÅ‚eczki. Ponieważ nie wychodziÅ‚ w swoich pracach poza ogólnie znane bzdury z tanich powieÅ›ci sensacyjnych nie obawiaÅ‚ siÄ™, że ktoÅ› może mu nie pozwolić wydać jego dzieÅ‚. Czasem wstawaÅ‚ tylko jakÄ…Å› nieÅ›wieżą informacjÄ™, która dodawaÅ‚a pieprzyku książce ale byÅ‚a znana od lat wszystkim agentom. Ponieważ jednak jego talenty literackie nie wykraczaÅ‚y ponad przeciÄ™tność a nazwiskiem jeszcze nie mógÅ‚ firmować tych utworów na zewnÄ…trz, to trafiaÅ‚y one do szuflady. A raczej na dyskietki, które skrzÄ™tnie ukrywaÅ‚ – na wszelki wypadek – w kilku różnych miejscach. Ot, taka zawodowa ostrożność.
   Ponieważ jego domek znajdowaÅ‚ siÄ™ w rezerwacie, ryb w pobliskim jeziorze byÅ‚o mnóstwo. ByÅ‚ jednÄ… z czterech osób, które posiadaÅ‚y specjalne zezwolenie wojewódzkiego konserwatora przyrody na połów w tym akwenie. MógÅ‚ wiÄ™c rozkoszować siÄ™ w spokoju wÄ™dkarskim sportem gdyż jak do tej pory nie zetknÄ…Å‚ siÄ™ z żadnym innym posiadaczem wspaniaÅ‚ego zezwolenia. Toteż bardzo siÄ™ zdziwiÅ‚ kiedy w trakcie porannych poÅ‚owów zobaczyÅ‚ cichutko pÅ‚ynÄ…cÄ… w jego stronÄ™ łódź. ByÅ‚a ona zaopatrzona w elektryczny silniczek, jedyny dozwolony napÄ™d w strefie ciszy, którÄ… objÄ™ty byÅ‚ rezerwat.
   Jeszcze bardziej siÄ™ zdziwiÅ‚ kiedy łódka podpÅ‚ynęła bliżej i zobaczyÅ‚ jej pasażera.
   - Co ty tutaj robisz?
   - PrzyjechaÅ‚em po ciebie – odpowiedziaÅ‚ spokojnie generaÅ‚, dobijajÄ…c do łódki Przypkowskiego.
   - Po co?
   - Za parÄ™ godzin rozpocznie siÄ™ konferencja prasowa naszego ulubieÅ„ca...
   SaÅ‚aciÅ„skiego?!
   - DokÅ‚adnie tak. BÄ™dzie na niej omawiaÅ‚ zmiany kadrowe w swoim ministerstwie.
   - To co ty tutaj robisz?! – powtórzyÅ‚ przerażony Przypkowski. – PowinieneÅ› w tej chwili próbować temu zapobiec.
   - Daj spokój. Nic już na to nie poradzimy. Teraz należy siÄ™ zastanowić co zrobić z tym fantem.
   - I po to do mnie przyjechaÅ‚eÅ›?
   - Tak. MyÅ›lÄ™, że już czas żebyÅ›my porozmawiali szczerze o ministrze.
   
   
   Konferencja zaczęła siÄ™ o 14.00. Wszystkie media zjawiÅ‚y siÄ™ w komplecie. Sala, w której odbywaÅ‚y siÄ™ konferencje prasowe ministerstwa, zapeÅ‚niÅ‚a siÄ™ pół godziny przed terminem. Przez blisko pół roku urzÄ™dowania nowego ministra dziennikarze nauczyli siÄ™, że nie należy lekceważyć spotkaÅ„, które siÄ™ tu odbywaÅ‚y. A zwÅ‚aszcza takich, które byÅ‚y zwoÅ‚ywane nagle. Minister daÅ‚ siÄ™ bowiem poznać jako osoba szybko reagujÄ…ca na wszelkie nieprawidÅ‚owoÅ›ci.
   Główny bohater spotkania przybyÅ‚ punktualnie. Ubrany jak zwykle w ciepÅ‚e, przyjazne kolory uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do dziennikarzy. UsiadÅ‚ za stoÅ‚em, na którym peÅ‚no byÅ‚o mikrofonów oraz dyktafonów i wyjÄ…Å‚ z zielonej teczki plik kartek.
   - Witam paÅ„stwa na dzisiejszej konferencji prasowej poÅ›wiÄ™conej zmianom kadrowym w ministerstwie. Z przykroÅ›ciÄ… muszÄ™ poinformować, że przesÅ‚aÅ‚em przed chwilÄ… do gabinetu pana premiera wnioski o dymisjÄ™ dwóch wiceministrów w moim resorcie, panów Edwarda Soczystego i Franciszka PolepszyÅ„skiego. OdkryÅ‚em bowiem, że jako dziaÅ‚acze organizacji ekologicznych dopuÅ›cili siÄ™ poważnych nadużyć i malwersacji. Å»erowali na firmach, które chciaÅ‚y inwestować w nieruchomoÅ›ci wymuszajÄ…c od nich gigantyczne darowizny w zamian za wycofywanie protestów przeciwko rozpoczÄ™tym budowom. PieniÄ…dze, które w ten sposób uzyskali, wydawali na wÅ‚asny użytek, dla swoich organizacji zostawiajÄ…c nÄ™dzne grosze. Uzyskawszy te informacje nie mogÅ‚em tego tolerować i narażać na szwank dobrego imienia polskich ekologów oraz tego rzÄ…du, którego jestem czÅ‚onkiem od blisko pół roku – zdjÄ…Å‚ okulary. – SÅ‚ucham paÅ„stwa pytaÅ„.
   - SkÄ…d pan uzyskaÅ‚ te informacje?
   - Zaraz po nominacji obydwu panów zadzwoniÅ‚o do mnie...
   - Na pana sÅ‚ynny zielony telefon?
   - Tak jest. A wiÄ™c zadzwoniÅ‚o do mnie kilku zaniepokojonych czÅ‚onków tych organizacji, którzy po odejÅ›ciu szefów zorientowali siÄ™ dokÅ‚adniej w ich procederze. PoprosiÅ‚em ich o dostarczenie mi dowodów. Wczoraj miaÅ‚em z nimi spotkanie. Kserokopie dokumentów zaraz po konferencji przekaże paÅ„stwu mój asystent.
   - Jakiej reakcji spodziewa siÄ™ pan po premierze?
   - Natychmiastowej. Pan premier, podobnie jak ja, zawsze podkreÅ›laÅ‚, że należy zerwać z korupcyjnym praktykami poprzedniej ekipy. WierzÄ™ gÅ‚Ä™boko, że i tym razem zareagujÄ™ prawidÅ‚owo i zaraz po urlopie podpisze ich dymisjÄ™.
   
   
   Ostrożnemu rÄ™ka zawisÅ‚a w powietrzu. TrzymaÅ‚ w niej wÄ™dlinÄ™, którÄ… miaÅ‚ zaraz poÅ‚ożyć na kromce chleba. ZnajdowaÅ‚ siÄ™ w kuchni dwóch sympatycznych paÅ„, z którymi zakoÅ„czyli wczoraj wieczór i które odprowadzili do domu. W tej samej kuchni znajdowaÅ‚ siÄ™ maÅ‚y telewizorek, który byÅ‚ nastawiony na jeden z informacyjnych kanałów. Stacja ta nadawaÅ‚a bezpoÅ›redniÄ… transmisjÄ™ z konferencji Ministra Obrony Åšrodowiska.
   - Stefan – zawoÅ‚aÅ‚ sÅ‚aby gÅ‚osem i nie byÅ‚ to bynajmniej jedynie wynik dÅ‚ugiej libacji i nocnych igraszek. OdpowiedziaÅ‚o mu schrypniÄ™te
   - Czego?
   - Pozwól tu proszÄ™.
   - Po co?
   - MuszÄ™ ci coÅ› powiedzieć.
   - To nie możesz sam przyjść?
   - Nie bo byÅ› mi nie uwierzyÅ‚ a tu jest telewizor.
   - No dobra idÄ™.
   Zanim w drzwiach kuchni ukazaÅ‚ siÄ™ skacowany grubasek w pokoju przewróciÅ‚a siÄ™ lampa a jedna z sympatycznych paÅ„ użyÅ‚a słów powszechnie uważanych za wulgarne. Ponieważ jednak damom nie przystoi tak siÄ™ wyrażać nie bÄ™dziemy tu przytaczać tej wypowiedzi. Mimo wszystko nie powiemy również, co wydostaÅ‚o siÄ™ z ust Napierskiego bo choć nie stronimy w tej opowieÅ›ci od mocnych wyrazów to jednak zawsze towarzyszy im co najmniej 10 normalnych słów. W wypowiedzi lobbysty przyzwoite byÅ‚y zaÅ› tylko przecinki.
   - I co my teraz zrobimy? – zapytaÅ‚a tyczka, gdy grubaskowi wyczerpaÅ‚ siÄ™ zasób odpowiednich słów.
   - A skÄ…d ja mam kurwa wiedzieć?
   - Przecież to byÅ‚ twój pomysÅ‚, żeby pożyczać pieniÄ…dze od mafii na materiaÅ‚y kompromitujÄ…ce wiceministra.
   - Twój pomysÅ‚ i twój pomysÅ‚ – Napierski postanowiÅ‚ siÄ™ wyżyć na przyjacielu bo tylko on siÄ™ w tej chwili do tego celu nadawaÅ‚ – Jasne, że to byÅ‚ mój pomysÅ‚ bo ty nie jesteÅ› w stanie nic wymyÅ›lić. Tylko byÅ› caÅ‚y czas narzekaÅ‚ i plótÅ‚ jakieÅ› bzdury. Może byÅ› wreszcie ruszyÅ‚ mózgownicÄ… i sam powiedziaÅ‚ co teraz mamy robić?
   - Tu nie trzeba geniusza, żeby zrozumieć, że musimy zjeżdżać. PożyczyliÅ›my od ludzi z miasta 20 tysiÄ™cy a za miesiÄ…c mamy im zwrócić 30. W tej chwili mamy tylko jednÄ… wielkÄ… kupÄ™ papieru toaletowego, którym siÄ™ możemy co najwyżej podetrzeć. Ile zostaÅ‚o ci jeszcze pieniÄ™dzy?
   - Nie wiem, mam je w spodniach.
   - Ale tak na oko.
   - JakieÅ› półtora tysiÄ…ca zÅ‚otych.
   - A ile jesteÅ›my winni naszym gospodyniom.
   - Nie wiem to ty siÄ™ z nim umawiaÅ‚eÅ›
   - A racja – Ostrożny zamyÅ›liÅ‚ siÄ™ przypominajÄ…c sobie wachlarz usÅ‚ug z których skorzystali oraz cennik.
   - No?
   - Obawiam siÄ™, że wÅ‚aÅ›nie tyle ile mamy
   - No to jesteÅ›my udupieni. Jak myÅ›li czy one jeszcze Å›piÄ…? – pokazaÅ‚ gÅ‚owÄ… w stronÄ™ pokoju.
   - Raczej tak.
   - To jedyne co nam w takiej sytuacji pozostajÄ™ to po cichu siÄ™ ubrać i spieprzać za te półtora tysiÄ…ca gdzie pieprz roÅ›nie.
   - Ale gdzie?
   - Może by na te Mazury. Może wyciÄ…gniemy coÅ› na ministra od kierownika oÅ›rodka. Obiecam mu jeszcze raz zaÅ‚atwienie tego kredytu to może dowiemy siÄ™ czegoÅ› ciekawego.
   - Czyli co?
   - A bo ja wiem. Może on tam kiedyÅ› sobie przygruchaÅ‚ jakÄ…Å› ciziÄ™...
   - Ty poczekaj – tyczka uderzyÅ‚a siÄ™ gÅ‚owÄ… w czoÅ‚o coÅ› sobie przypominajÄ…c ale po chwili tego pożaÅ‚owaÅ‚a i skrzywiÅ‚a siÄ™ z bólu.
   - No co?
   - Co? A tak. PrzypomniaÅ‚em sobie, że jak wymiotowaÅ‚eÅ› to kierownik coÅ› wspominaÅ‚ o jakiejÅ› cycastej blondynce z którÄ… SaÅ‚aciÅ„ski motyle ganiaÅ‚.
   - I dopiero teraz to mówisz?
   - Bo wczeÅ›niej nie pytaÅ‚eÅ›.
   - CzÅ‚owieku to może być to. Zasuwaj do pokoju po nasze rzeczy.
   - Dlaczego ja?
   - Bo jesteÅ› zgrabniejszy w poruszaniu siÄ™. Ja na pewno bym coÅ› przewróciÅ‚.
   Ostrożny wróciÅ‚ z ubraniami po jakiÅ› trzech minutach, niosÄ…c różne części ich garderoby nawet w zÄ™bach. Nie przyniósÅ‚ wprawdzie krawata Napierskiego, gdyż ten znajdowaÅ‚ siÄ™ na szyi jednej z paÅ„ ale reszta byÅ‚a w komplecie. Szybko naÅ‚ożyli ubrania i po cichu wymknÄ™li siÄ™ za drzwi.
   Niestety przeciÄ…g poruszyÅ‚ okno w pokoju, któremu w zamkniÄ™ciu przeszkadzaÅ‚ tylko flakon z kwiatami. Nie na dÅ‚ugo zresztÄ… bo jako naczynie obÅ‚e wyturlaÅ‚ siÄ™ z objęć okiennej futryny i spadÅ‚ z hukiem na podÅ‚ogÄ™. ZaniepokoiÅ‚o to nieco dzielnych lobbystów, którzy byli już na schodach. Przez moment zatrzymali siÄ™ w bezruchu a nastÄ™pnie strasznie przyspieszyli.
   SpadajÄ…cy flakon obudziÅ‚ jednÄ… z gospodyÅ„, która powiodÅ‚a wokoÅ‚o nieprzytomnym wzrokiem. Nie dostrzegÅ‚szy klientów, wstaÅ‚a zaniepokojona i chwiejnym krokiem udaÅ‚a siÄ™ do kuchni. Tam znajdowaÅ‚o siÄ™ okno wychodzÄ…ce na klatkÄ™ schodowÄ…. Po chwili ujrzaÅ‚a w drzwiach obydwu panów i chwyciÅ‚a za telefon.
   - Ziutek?... Widzisz dwie takie Å‚ajzy co siÄ™ telepiÄ… na druga stronÄ™ ulicy?.. No taki Flip i Flap... No, skasuj ich za kurs bo przed chwilÄ… wyszli i zapomnieli zapÅ‚acić... JakiÅ› tysiÄ…c pięćset ale za to, że chcieli jechać na gapÄ™ możesz im policzyć pięć tysiÄ™cy... Spokojna gÅ‚owa majÄ…, sama widziaÅ‚am jak wczoraj puÅ›cili w knajpie prawie cztery kawaÅ‚ki fundujÄ…c wszystkim wódÄ™. Jak nie bÄ™dÄ… mieli to siÄ™ z nimi najwyżej przespacerujesz do bankomatu.
   
   
   Przypkowski siedziaÅ‚ bez sÅ‚owa obok generaÅ‚a i trawiÅ‚ otrzymane przez chwilÄ… informacjÄ™. Zbliżali siÄ™ do Warszawy i ruch robiÅ‚ siÄ™ już coraz wiÄ™kszy wiÄ™c PÄ™piÅ„ski zaczÄ…Å‚ zwracać wiÄ™kszÄ… uwagÄ™ na drogÄ™, zostawiajÄ…c w spokoju swojego pasażera i nie dopominaÅ‚ siÄ™ szybkiej reakcji.
   - Od kiedy o tym wiesz?
   - Od kilku lat.
   - I dlaczego dopiero mi o tym mówisz?
   - Przez ostatnich kilka lat nie byÅ‚ szczególnie aktywny. Dopiero wiosnÄ… na tej konferencji udaÅ‚o mi siÄ™ potwierdzić nieoficjalnie, że to on. Ale i tak nie miaÅ‚em żadnych dowodów i tak naprawdÄ™ zdobyÅ‚em je dopiero teraz. Przecież wiesz, jak niebezpieczne jest rzucanie oskarżeÅ„ na starszych stopniem.
   - I co teraz zrobimy?
   - Ja wysadzÄ™ ciÄ™ przy najbliższym postoju taksówek., żeby nas nikt nie widziaÅ‚ razem. O 16.00 widzimy siÄ™ na posiedzeniu naszego Komitetu ds. Nadzwyczajnych. Na spotkaniu caÅ‚y czas udajesz, że nic siÄ™ nie staÅ‚o. Masz tu kasetkÄ™ – wyjÄ…Å‚ z samochodowego radioodtwarzacza kasetÄ™ magnetofonowÄ… i wrÄ™czyÅ‚ jÄ… Przypkowskiemu. OtworzyÅ‚ schowek i to samo zrobiÅ‚ z kasetÄ… video – A tu masz jeszcze nagranÄ… wizjÄ™, żebyÅ› sobie mógÅ‚ to wszystko obejrzeć. Zobaczysz to sobie, przesÅ‚uchasz jeszcze raz po spotkaniu i przemyÅ›lisz czy na pewno ciÄ™ nie wrabiam. Wieczorem podrzucÄ™ ci jeszcze tÄ™ drugie nagranie. Dzwonisz do premiera i umawiasz siÄ™ w pierwszym, możliwym terminie na spotkanie, żeby zaakceptowaÅ‚ naszÄ… decyzjÄ™. Jak mu pokażesz te materiaÅ‚y nie powinien mieć żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci – zatrzymaÅ‚ siÄ™ przy krawężniku przed postojem taksówek. – Wyskakuj i do zobaczenia.
   Przypkowski wysiadÅ‚ bez sÅ‚owa i ruszyÅ‚ w stronÄ™ stojÄ…cych samochodów. GeneraÅ‚ ruszyÅ‚ powoli z pobocza. Kiedy znalazÅ‚ siÄ™ na Å›rodku jezdni spojrzaÅ‚ na zegarek. DochodziÅ‚a 15.00. WÅ‚Ä…czyÅ‚ radio. Już po chwili usÅ‚yszaÅ‚ podniecony gÅ‚os reportera. PoznaÅ‚ w nim dziennikarza, który w zimÄ™ przypadkiem spotkaÅ‚ na lotnisku poprzednika SaÅ‚aciÅ„skiego.
   - Afera korupcyjna w rzÄ…dzie – dziennikarze jak zwykle byli dokÅ‚adni. Nie interesowaÅ‚o ich, że ktoÅ› wymuszaÅ‚ Å‚apówki wczeÅ›niej bo to byÅ‚o normalne. Ale taki skrót myÅ›lowy „ afera korupcyjna w rzÄ…dzie” zawsze byÅ‚ bardzo atrakcyjny. – Jak podaÅ‚ Minister Obrony Åšrodowiska, na specjalnej konferencji prasowej zorganizowanej godzinÄ™ temu, dwóch jego zastÄ™pców braÅ‚o udziaÅ‚ w procederze wymuszania Å‚apówek od przedsiÄ™biorców budowlanych....
   Pierwsza informacja w serwisie. No, no nieźle. Na innych stacjach pewnie też. Wydarzenie dnia. StanÄ…wszy w korku siÄ™gnÄ…Å‚ po komórkÄ™ i wystukaÅ‚ numery.
   - SÅ‚ucham – odezwaÅ‚ siÄ™ kobiecy gÅ‚os.
   - Witam paniÄ….
   - DzieÅ„ dobry generale.
   - Jak tam wycieczka?
   - Strasznie rzucaÅ‚o w samolocie.
   - To trzeba siÄ™ byÅ‚o przypiąć pasami i nie ruszać – generaÅ‚ siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚ a gÅ‚os z drugiej strony mu zawtórowaÅ‚. – Gdzie to ma?
   - Tak jak pan przypuszczaÅ‚. W sejfie.
   - Åšwietnie. Macie jakieÅ› trzy godziny czasu. I pamiÄ™tajcie, że nie wolno wam zostawić żadnych Å›ladów.
   - Tak jest.
   - No to bez odbioru – generaÅ‚ odÅ‚ożyÅ‚ aparat.
   Korki sprawiÅ‚y, że byÅ‚ na miejscu dopiero kwadrans przed czwartÄ…. ZatrzymaÅ‚ samochód przed firmÄ… i poszedÅ‚ na chwilÄ™ do swojego biura. SpakowaÅ‚ do teczki jakieÅ› nieistotne papiery i poszedÅ‚ na spotkanie do salki, która znajdowaÅ‚a siÄ™ dwa piÄ™tra pod jego gabinetem. Przez okno zobaczyÅ‚ taksówkÄ™ z której wysiadaÅ‚ Przypkowski.
   Salka byÅ‚a szara jak zwykle. Teraz jednak sprawiaÅ‚a dodatkowo przygnÄ™biajÄ…ce wrażenie gdyż za oknami zieleÅ„ wprost buzowaÅ‚a. Jedynym zaÅ› żywym kolorem w salce byÅ‚a żółć, która zdawaÅ‚a siÄ™ wprost zalewać uczestników spotkania.
   SkÅ‚ad, podobnie jak nastroje, wÅ‚aÅ›ciwie nie zmieniÅ‚ siÄ™ od ostatniego spotkania. Te same smutne twarze wpatrywaÅ‚y siÄ™ w blat stoÅ‚u, starajÄ…c siÄ™ zrobić coÅ› z dÅ‚oÅ„mi w przerwie miÄ™dzy jednym a drugim papierosem. Tylko miejsce pechowego JabÅ‚onki pozostawaÅ‚o chwilowo puste.
   - Co siÄ™ tak kurwa patrzycie? –generaÅ‚ wciąż nie wypadaÅ‚ z roli.
   - Robisz siÄ™ coraz bardziej wulgarny – skrzywiÅ‚ siÄ™ Przypkowski.
   - To byÅ‚ przecież twój pomysÅ‚, żeby podrzucić mu ministrów umoczonych w Zielone PÅ‚uca, wiÄ™c mógÅ‚byÅ› bardziej kreatywny...
   - Wiem. Trzeba siÄ™ teraz zastanowić...
   - Pierdolisz. Wiesz dobrze tak jak ja, że w tej sytuacji zostaÅ‚o nam tylko jedno wyjÅ›cie. Przecież nie przyznamy siÄ™, że caÅ‚y czas podsÅ‚uchujemy ten jego zielony telefon i nikt na niego nie dzwoniÅ‚.
   - Chyba trochÄ™ panikujesz.
   - Ja panikujÄ™?! WidziaÅ‚eÅ› notowania. Ludzie mu wierzÄ…. Tak naprawdÄ™ po raz pierwszy od 15 lat wierzÄ… jakiemukolwiek politykowi. Ledwo uniknÄ™liÅ›my tego, żeby go umieszczono w badaniach przed jesiennymi wyborami prezydenckimi. Murowane drugie, góra trzecie miejsce.
   - On ma racjÄ™ – odezwaÅ‚ siÄ™ Henryk. – Nie możemy dÅ‚użej ryzykować. Facet jest zbyt niebezpieczny. Mimo, że obserwujemy go prawie caÅ‚y czas nie zauważyliÅ›my jak przeprowadziÅ‚ Å›ledztwo i doszedÅ‚ do tego, że jego współpracownicy byli zamieszani w Zielone PÅ‚uca.
   - A jak premier? – zapytaÅ‚ dla formalnoÅ›ci Przypkowski
   - Premier wyraża zgodÄ™.
   - To ostateczna decyzja?
   - Tak. Premier też przecież chcÄ™ startować w wyborach prezydenckich. A poza tym przyda mu siÄ™ mÄ™czennik, bo to podniesie notowania.
   
   

Komentarze czytelników