Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40085 osoby czytały to 542578 razy. Teraz jest 35 osób
      35 użytkowników on-line
     Tekst DZIEŃ 2
     był czytany 950 razy

DZIEŃ 2

   Na ekranie telewizora pojawiÅ‚a siÄ™ postać znanej prezenterki telewizyjnej. ByÅ‚a ubrana w niebieski żakiet, który Å‚adnie siÄ™ komponowaÅ‚ z logo stacji, wyÅ›wietlonym w lewym, górnym rogu. Choć czytane przez niÄ… informacjÄ™ nie należaÅ‚y do najweselszych to uÅ›miech na jej twarzy powiÄ™kszaÅ‚ siÄ™ z każdym sÅ‚owem. PromieniowaÅ‚a radoÅ›ciÄ… z powodu dużej oglÄ…dalnoÅ›ci, jakÄ… zapewniaÅ‚y ostatnie wydarzenia. Jej sÅ‚owa, z poczÄ…tku przytÅ‚umione, stawaÅ‚y siÄ™ coraz wyraźniejsze.
   - Jacht znanego miliardera, wybudowany w jednej z jego stoczni, zaginÄ…Å‚ wczoraj podczas sztormu na morzu. ZÅ‚a pogoda utrudnia poszukiwania. Jak powiedziaÅ‚ nam dowódca akcji, prÄ™dkość wiatru dochodzi do 11 stopni w skali Beaufortea. W takich warunkach, nawet tak znakomita jednostka, ma maÅ‚e szanse na przetrwanie bez szwanku. Na pokÅ‚adzie jachtu znajdowaÅ‚a siÄ™ jego córka oraz...
   
   2. 30
   
   W ciemność wdarÅ‚ siÄ™ przeraźliwy krzyk Szczęściarza. Pozostali zerwali siÄ™ natychmiast z łóżek lecz nie mogÄ…c dostrzec czubka wÅ‚asnego nosa, równie szybko usiedli na nich z powrotem.
   - Co siÄ™ staÅ‚o ?– zapytaÅ‚ Prorok.
   - MiaÅ‚em zÅ‚y sen. Przepraszam wszystkich.
   - Czyżby drÄ™czyÅ‚y pana wyrzuty sumienia?
   - Nie mam żadnych wyrzutów sumienia.
   - No rzeczywiÅ›cie. ZapomniaÅ‚em, że pan nie miewa wyrzutów sumienia. WiÄ™c po prostu siÄ™ pan boi.
   - Boje siÄ™, ale nie o siebie lecz o swojÄ… córkÄ™. Tuż przed tym, jak mnie zamknÄ…Å‚ tutaj ten wariat, wypÅ‚ynęła z przyjaciółmi w rejs.
   - W takÄ… pogodÄ™?
   - No wÅ‚aÅ›nie.
   - Panowie – jÄ™knÄ…Å‚ Przystojniak, który przed chwilÄ… zapaliÅ‚ zapaÅ‚kÄ™ i zbliżyÅ‚ jÄ… do zegara – Jest dopiero wpół do trzecie w nocy. Podyskutujecie sobie o tym rano. A na razie jeszcze dobranoc.
   
   
   8:21
   
   - Niech siÄ™ pan poÅ›pieszy, bo już nie mogÄ™ wytrzymać. – Kapral przestÄ™powaÅ‚ nerwowo z nogi na nogÄ™, stojÄ…c przed ubikacjÄ…, zajÄ™tÄ… przez Przystojniaka.
   - Nic na to nie poradzÄ™, mam zatwardzenie.
   Wszyscy wstali punktualnie o ósmej. Nie wyglÄ…dali na specjalnie wyspanych. Najpierw przekrÄ™cali siÄ™ tylko z boku na bok, a gdy wreszcie udaÅ‚o im siÄ™ zasnąć, obudziÅ‚ ich koszmar Szczęściarza.
   Å»oÅ‚nierz zaczÄ…Å‚ dzieÅ„ od porannej gimnastyki, lecz po paru przysiadach żoÅ‚Ä…dek odmówiÅ‚ mu posÅ‚uszeÅ„stwa. Z coraz wiÄ™kszym niepokojem obserwowaÅ‚ wciąż zamkniÄ™te drzwi ubikacji.
   - DzieÅ„ dobry, jak siÄ™ panom spaÅ‚o? – GÅ‚os musiaÅ‚ mieć najwyraźniej udanÄ… noc, bo tryskaÅ‚ wrÄ™cz radoÅ›ciÄ….
   - Musi nas pan mÄ™czyć od samego rana? – odezwaÅ‚ siÄ™ niechÄ™tnie Kapral, trzymajÄ…c siÄ™ za brzuch. – StruÅ‚ nas pan czymÅ›, a teraz jest zadowolony.
   - Ależ skÄ…d, zapewniam panów, że caÅ‚e jedzenie byÅ‚o jak najbardziej zdrowe. To po prostu nerwy odmówiÅ‚y panom posÅ‚uszeÅ„stwa i stÄ…d żoÅ‚Ä…dkowe sensacje. Skoro jednak nie życzÄ… sobie panowie na razie mojego towarzystwa, opuszczÄ™ ich. Åšniadanie jak zwykle o 9:00.
   
   9:25
   
   - Pan znów czyta te swoje listy – Proroka irytowaÅ‚ stoicki spokój, jaki do tej pory wykazywaÅ‚ Przystojniak.
   - Przeszkadza ci to? – specjalnie przeszedÅ‚ na „ ty ”, żeby jego sÅ‚owa zabrzmiaÅ‚y bardziej stanowczo i „ poÅ›rednik pana Boga ” siÄ™ odczepiÅ‚.
   - MógÅ‚by pan chociaż poÅ›cielić łóżko – wtrÄ…ciÅ‚ siÄ™ Kapral. – Już prawie wpół do dziesiÄ…tej, a pan caÅ‚y czas w poÅ›cieli.
   - Tu nie jest wojsko, a pan nie jest moim dowódcÄ….
   - Szkoda, nauczyÅ‚bym ciÄ™ porzÄ…dku.
   - Tak jak tych paru kotów, co sobie później robili nagle kuku. – zgryźliwie zauważyÅ‚ Prorok.
   - Niech siÄ™ pan ode mnie odczepi. WykonywaÅ‚em jedynie swój obowiÄ…zek. A jak ktoÅ› nie umie sobie poradzić z samym sobÄ…, to siÄ™ zabije i tak.
   Ostatnie sÅ‚owa Kaprala zagÅ‚uszyÅ‚ szum spuszczanej wody. To Szczęściarz koÅ„czyÅ‚ swojÄ… nieco przydÅ‚ugÄ… wizytÄ™ w ubikacji. Podobnie jak pozostaÅ‚ych nie ominęły go kÅ‚opoty z trawieniem. Skrzywiony wszedÅ‚ do celi, guzikiem zasuwajÄ…c za sobÄ… drzwi.
   - On ma racjÄ™. Wojsko nie zmusza do samobójstwa, jedynie stwarza sprzyjajÄ…ce warunki do tego.
   - No wÅ‚aÅ›nie – ucieszyÅ‚ siÄ™ z niespodziewanej odsieczy Kapral. PodszedÅ‚ do Przystojniaka i wyjÄ…Å‚ mu z rÄ™ki kartki. – Niech pan wreszcie przestanie to czytać i wstanie.
    Reakcja bawidamka zaskoczyÅ‚a wszystkich. ZerwaÅ‚ siÄ™ na równe nogi i po raz pierwszy na jego obliczu zobaczyli wÅ›ciekÅ‚ość. Spokojna dotÄ…d twarz czÅ‚owieka, który odpowiada na wszystko jedynie sÅ‚owami, zmieniÅ‚a siÄ™ w maskÄ™ wÅ›ciekÅ‚ego tygrysa, gotowego ugryźć przeciwnika.
   - Oddaj mi to – zasyczaÅ‚ przez zaciÅ›niÄ™te zÄ™by. Kapral posÅ‚usznie zwróciÅ‚ mu list. – I nie rób tego wiÄ™cej.
   OdwróciÅ‚ siÄ™ na piÄ™cie i schowaÅ‚ listy do wewnÄ™trznej kieszeni marynarki. Bez sÅ‚owa poskÅ‚adaÅ‚ poÅ›ciel i zasÅ‚aÅ‚ łóżko kocem.
   
   10.15
   
   - Nie wiedziaÅ‚em, że to dla pana takie ważne – odezwaÅ‚ siÄ™ pojednawczo żoÅ‚nierz, chcÄ…c przerwać przydÅ‚ugÄ… ciszÄ™.
   - Ale teraz już wiesz – burknÄ…Å‚ wciąż zÅ‚y Przystojniak.
   - Nie przypominam sobie jednak, synku – Kapral jako doÅ›wiadczony wojskowy z defensywy przeszedÅ‚ od razu do ataku – żebyÅ›my przechodzili na „ ty ”. MógÅ‚bym być twoim ojcem.
   - To fakt – wtrÄ…ciÅ‚ siÄ™ Szczęściarz. – Ale wÅ‚aÅ›ciwie to gÅ‚upota.
   - Co?
   - CiÄ…gle siÄ™ zwracamy do siebie na „ pan ”, jak byÅ›my byli na spotkaniu towarzyskim. Nie uważacie panowie, że powinniÅ›my przejść na „ ty ”?
   Wszyscy spojrzeli na siebie pytajÄ…co. RzeczywiÅ›cie to zupeÅ‚nie bez sensu. KiwnÄ™li gÅ‚owami na znak zgody.
   
   
   
   
   12:15
   
   Ponownie dÅ‚uższy czas nie rozmawiali ze sobÄ…. Snuli siÄ™ po ich komnacie bez celu, siadajÄ…c, czasem kÅ‚adÄ…c siÄ™. Przystojniak coÅ› rysowaÅ‚ na papierze toaletowym. Kapral, po każdym podniesieniu siÄ™ z łóżka, poprawiaÅ‚ na nim koc, co byÅ‚o o tyle trudne, że jego łóżko znajdowaÅ‚a siÄ™ na wysokoÅ›ci jego gÅ‚owy. MÄ™czÄ…cÄ… ciszÄ™ przerwaÅ‚ wreszcie Szczęściarz, którego bardzo zaintrygowaÅ‚o dziwna zmiana zachowania Przystojniaka sprzed kilku godzin.
   - Czy można wiedzieć, co jest w tych listach?
   - Czy to ważne?
   - Tak tylko pytam. Z nudów.
   Przystojniak uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ pod nosem.
   - Tam jest moja przeszÅ‚ość, która zaprowadziÅ‚a mnie do tej celi.
   - To ciekawe. A co konkretnie?
   - Tam umarÅ‚a lepsza poÅ‚owa mnie.
   - Gadasz, jak potÅ‚uczony. Albo jak poeta.
   - To od razu widać – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ zÅ‚oÅ›liwie Prorok. – Mówi, jakby jednÄ… nogÄ… byÅ‚ na innym Å›wiecie.
   - W naszej sytuacji, to chyba nie najlepsze porównanie, Bramo Niebios? - uÅ›miechnÄ™li siÄ™ wszyscy, nawet Prorok.
   - RzeczywiÅ›cie – przytaknÄ…Å‚ bogacz. – Ale jesteÅ› poetÄ…?
   - Jak powiedziaÅ‚ pewien mÄ…dry facet: „PoetÄ… siÄ™ nie jest, poetÄ… siÄ™ bywa ”. Ja już byÅ‚em.
   - MiaÅ‚em kilku takich w oddziale – ożywiÅ‚ siÄ™ Kapral. – Wszyscy pieprzeni pacyfiÅ›ci, którzy wojsko uważajÄ… za dopust boży. Pewnie tak, jak ty.
   - PudÅ‚o. Mundur na mnie naprawdÄ™ Å›wietnie leży, a poza tym zawsze pociÄ…gaÅ‚ kobiety nie gorzej od pieniÄ™dzy. OdsÅ‚użyÅ‚em swoje i do rezerwy przeszedÅ‚em w stopniu podporucznika.
   Kapral nieco zmarkotniaÅ‚. Nagle okazaÅ‚o siÄ™, że nie jest najstarszym stopniem. SpojrzaÅ‚ z niepokojem na pozostaÅ‚ych. Czyżby oni także?
   - Nie martw siÄ™ – zrozumiaÅ‚ jego strach bogacz. – Ja nigdy nie byÅ‚em w armii.
   - WykupiÅ‚eÅ› siÄ™, co? – spytaÅ‚ Prorok.
   - Mam sÅ‚aby wzrok i chorÄ… wÄ…trobÄ™.
   - Dobrze, dobrze, teraz może i tak jest. Ale w wieku poborowym pewnie byÅ‚eÅ› zdrowy jak byk.
   - ByÅ‚em chory caÅ‚y czas – upieraÅ‚ siÄ™ Szczęściarz. – A poza tym, obowiÄ…zek wobec ojczyzny można wypeÅ‚nić w różny sposób. Ja pÅ‚acÄ™ podatki, które mogÄ… wystarczyć na utrzymanie 1/5 armii.
   - GdybyÅ› pÅ‚aciÅ‚ je sumiennie, można by byÅ‚o utrzymać co najmniej pół armii. – nie ustÄ™powaÅ‚ Prorok.
   - Gdybym je pÅ‚aciÅ‚ sumiennie, to bym zbankrutowaÅ‚ i wojsko nie miaÅ‚oby czym strzelać – odciÄ…Å‚ siÄ™. PostanowiÅ‚ jednak zmienić temat, bo ten staÅ‚ siÄ™ dla niego niezbyt wygodny. – Ale to ciekawe, co pan...co mówisz – udaÅ‚ zainteresowanie sÅ‚owami żigolaka. – I co byÅ‚o dalej?
   - Raczej wczeÅ›niej, bo wszystko wydarzyÅ‚o siÄ™ przed wojskiem.
   - No wiÄ™c, co byÅ‚o wczeÅ›niej?
   - Nie potrafiÅ‚em żyć sam. A ponieważ nie jestem pedaÅ‚em, chciaÅ‚em żyć z kobietÄ….
   - Ale jedna Ci nie wystarczyÅ‚a?
   - Nie. To ja jeden im nie wystarczaÅ‚em.
   - Może spotykaÅ‚eÅ› niewÅ‚aÅ›ciwe kobiety?
   - A czy sÄ… jakieÅ› wÅ‚aÅ›ciwe?
   - Mówisz o nich z pogardÄ…. Nie można być z kimÅ›, kogo siÄ™ nie szanuje.
   - Tak, to prawda. Ale tego braku szacunku nauczyÅ‚y mnie one.
   - Wszystkie?
   - Tak. Jedna mniej, inna bardziej. Najpierw pierwsza zrobiÅ‚a coÅ› takiego, co wysÅ‚aÅ‚o mnie do domu wariatów. Potem każda nastÄ™pna, choć na poczÄ…tku wydawaÅ‚a siÄ™ wyjÄ…tkiem, potwierdzaÅ‚a jedynie reguÅ‚Ä™ ... – urwaÅ‚ na moment.
   - I co? – nie wytrzymaÅ‚ Prorok.
   - I nie znalazÅ‚em tej, która byÅ‚aby wyjÄ…tkowa caÅ‚y czas.
   - Pewnie sÅ‚abo szukaÅ‚eÅ›. – stwierdziÅ‚ autorytatywnie Szczęściarz. – Za każdym razem byÅ‚eÅ› coraz bardziej wspomnieniami ze swoich poprzednich zwiÄ…zków i nie umiaÅ‚eÅ› siÄ™ odnaleźć w nastÄ™pnych. WszÄ™dzie wÄ™szyÅ‚eÅ› podstÄ™p – wstaÅ‚ i przeszedÅ‚ siÄ™ po pokoju w tÄ™ i z powrotem. – Moja żona też skoÅ„czyÅ‚a w domu wariatów, lecz przedtem byÅ‚a cudownÄ… kobietÄ…. ZostawiÅ‚a mi wspaniaÅ‚Ä… córkÄ™, która bÄ™dzie szczęściem mężczyzny.
   WÅ‚ożyÅ‚ rÄ™kÄ™ do kieszeni marynarki i wyjÄ…Å‚ stamtÄ…d portfel. SiÄ™gnÄ…Å‚ do jednej z bocznej kieszonek, ale jej zawartość nie speÅ‚niaÅ‚a najwyraźniej jego oczekiwaÅ„, bo zajrzaÅ‚ do nastÄ™pnej. PrzejrzaÅ‚ po kolei wszystkie, Å‚Ä…cznie z tÄ…, z której wypadÅ‚o kilka banknotów. Szczęściarz wydawaÅ‚ siÄ™ tego nie zauważyć tylko jego twarz wyraźnie stężaÅ‚a z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci.
   - GÅ‚osie!
   OdpowiedziaÅ‚a mu gÅ‚ucha cisza, wiÄ™c powtórzyÅ‚.
   - GÅ‚osie!!!
   
   13.00
   
   - Czemu mnie pan wzywaÅ‚? – GÅ‚os odezwaÅ‚a siÄ™ tak niespodziewanie, że wszyscy mimowolnie drgnÄ™li.
   - ZabraÅ‚eÅ› zdjÄ™cie mojej córki.
   - Nic o tym nie wiem.
   - MiaÅ‚em je zawsze przy sobie, w portfelu.
   - Być może wypadÅ‚o w trakcie gdy pana tu transportowaÅ‚em.
   - Z portfela nie zginęło nic poza tym. Mam wszystkie karty, gotówkÄ™ i wejÅ›ciówkÄ™ do PaÅ‚acu Prezydenckiego. Brakuje tylko zdjÄ™cia.
   - Bardzo mi przykro...
   - Gówno mnie obchodzi jak bardzo ci jest przykro. Masz natychmist zwrócić mi moje zdjÄ™cie.
   - Chyba zapomniaÅ‚eÅ›, kto tu jest panem sytuacji. Nie interesujÄ… mnie twoje wymagania. ObÄ™dziesz siÄ™ bez zdjÄ™cia. Chyba nie zapomnisz przez to, jak wyglÄ…da twoja wÅ‚asna córka.
   - Ty... ty.... – Szczęściarz dyszaÅ‚ z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci. Do twarzy napÅ‚ynęła mu krew, ByÅ‚o to tym lepiej widzoczne, że czerwieÅ„ jego policzków wyraźnie kontrastowaÅ‚a z idealnie biaÅ‚Ä… siwiznÄ… jego wÅ‚osów.
   - Nie denerwuj siÄ™ tak bardzo, bo dostaniesz zawaÅ‚u i wtedy już na pewno nigdy nie zobaczysz swojej córeczki – ton GÅ‚osu nawet na chwilÄ™ nie straciÅ‚ nic ze swojej ironii i spokoju.
   
   13.35
   
   - Na czym to skoÅ„czyliÅ›my naszÄ… rozmowÄ™? – Prorok usiÅ‚owaÅ‚ rozÅ‚adować ciężkÄ… atmosferÄ™, wiszÄ…cÄ… nad celÄ… ponad pół.
   - Na mojej córce – odpowiedziaÅ‚ ponuro bogacz.
   - Nie martw siÄ™. Może to rzeczywiÅ›cie przypadek z tym zdjÄ™ciem – Przystojniak usiÅ‚owaÅ‚ go pocieszać.
   - Być może, ale miaÅ‚em dzisiaj zÅ‚y sen o mojej córce.
   - Chyba nie wierzysz w przesÄ…dy?
   - Sam już nie wiem w co wierzÄ™. Jeszcze niedawno wierzyÅ‚em, że jestem jednym z najpotężniejszych ludzi w tym kraju, a dzisiaj manipuluje mnÄ… jakiÅ› szaleniec.
   - A wracajÄ…c do rozmowy o kobietach... – usiÅ‚owaÅ‚ wtrÄ…cić Prorok.
   - Też nie macie o czym rozmawiać – zirytowaÅ‚ siÄ™ żoÅ‚nierz. SkrzywiÅ‚ siÄ™ przy tym z pogardÄ… i poÅ‚ożyÅ‚ na swoim łóżku. – Prawie jak w wojsku. Wódka i dupy.
   - Zdaje mi siÄ™, że powinieneÅ› siÄ™ przez to poczuć zupeÅ‚nie jak w domu.
   - Tego akurat nigdy nie lubiÅ‚em. ZresztÄ… spotkaÅ‚em w życiu tylko jednÄ… kobietÄ™, która zasÅ‚ugiwaÅ‚a na uwagÄ™.
   - Kim byÅ‚a?
   - Moim wrogiem.
   - To ciekawe – zainteresowaÅ‚ siÄ™ bogacz.
   - Co w tym ciekawego? W moim życiu byÅ‚o dużo wrogów – Kapral odwróciÅ‚ siÄ™ od nich, uznajÄ…c rozmowÄ™ za skoÅ„czonÄ….
   Za jego plecami dyskusja na temat kobiet rozgorzaÅ‚a na dobre. StronÄ… atakujÄ…cÄ… byÅ‚ Prorok, broniÄ…cÄ… Szczęściarz. Przystojniak raz po raz zmieniaÅ‚ front przychylajÄ…c siÄ™ do zdania, bÄ…dź jednej, bÄ…dź drugiej opcji. Å»oÅ‚nierz ich już jednak nie sÅ‚uchaÅ‚. WróciÅ‚ myÅ›lami do tej jedynej...
   To byÅ‚o podczas którejÅ› z pierwszych akcji. Ich zadaniem byÅ‚o odbicie grupy turystów, porwanych przez terrorystów. Terenem operacji byÅ‚a kompletna gÅ‚usza, do której mieli dotrzeć przez skalnÄ… pustyniÄ™. Zrzucenie ich na spadochronach nie miaÅ‚o sensu, bo nawet w Å›rodku nocy można byÅ‚o je zobaczyć z odlegÅ‚oÅ›ci dwudziestu kilometrów. WiÄ™kszość trasy musieli przebyć pieszo. Jedyna droga, nadajÄ…ca siÄ™ dla samochodu, byÅ‚a obstawiona przez terrorystów.
   Ich kapitan miaÅ‚ pecha, bo w czasie drogi ukÄ…siÅ‚ go wąż i wkrótce umarÅ‚. Pochowali go szybko żeby nie zostawić nie potrzebnych Å›ladów. Dowództwo objÄ…Å‚ Kapral. DziÄ™ki sprytnemu wybiegowi, jaki zastosowaÅ‚, udaÅ‚o siÄ™ odbić zakÅ‚adników bez żadnych strat. Niestety, jeden z terrorystów zdoÅ‚aÅ‚ zbiec. IstniaÅ‚a obawa, że zdoÅ‚a sprowadzić posiÅ‚ki, zanim nadleci helikopter, który miaÅ‚ ich zabrać.
   Kapral wziÄ…Å‚ trzech ludzi i zaczÄ…Å‚ go gonić. Tamten jednak lepiej znaÅ‚ teren i, ukryty za jednym z kamiennych zaÅ‚omów, zdoÅ‚aÅ‚ zabić biegnÄ…cego obok Kaprala żoÅ‚nierza. PozostaÅ‚a trójka przypadÅ‚a do ziemi. Odczekali kilka minut, a gdy usÅ‚yszeli oddalajÄ…ce siÄ™ kroki pobiegli dalej. Droga miÄ™dzy skaÅ‚ami rozwidlaÅ‚a siÄ™. Kapral pobiegÅ‚ w lewo, a dwójkÄ™ komandosów posÅ‚aÅ‚ w prawo. Nie przebiegÅ‚ nawet dwustu metrów, kiedy usÅ‚yszaÅ‚ wrzask. Przeraźliwy krzyk umierajÄ…cego czÅ‚owieka, którego Å›mierć nie mogÅ‚a być zwykÅ‚a.
   ZawróciÅ‚ i ruszyÅ‚ drogÄ…, którÄ… wczeÅ›niej wysÅ‚aÅ‚ swoich podkomendnych. Z daleka zobaczyÅ‚ scenÄ™ zapierajÄ…cÄ… dech w piersi. Na pierwszym planie, na ziemi, leżaÅ‚ nieruchomo żoÅ‚nierz. Obok, przyjÄ…wszy postawÄ™ obronnÄ…, staÅ‚ jego towarzysz. Pistolety, które wczeÅ›niej mieli w dÅ‚oniach, znajdowaÅ‚y siÄ™ kilkanaÅ›cie metrów dalej ( wszystko byÅ‚o wyjÄ…tkowo dobrze widać, bo księżyc w peÅ‚ni wyjrzaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie zza chmur). Terrorysta zaÅ› wyskoczyÅ‚ na wysokość blisko dwu metrów i kopniÄ™ciem zwaliÅ‚ z nóg komandosa. NastÄ™pnie, bÅ‚yskawicznie doskoczyÅ‚ do niego i, szybkim ruchem rÄ™ki, skrÄ™ciÅ‚ mu kark. Å»oÅ‚nierz osunÄ…Å‚ siÄ™ bezwÅ‚adnie.
   Kapral mógÅ‚ go teraz zabić jednym strzaÅ‚em, ale zrezygnowaÅ‚ z tego. Po pierwsze, byÅ‚ wÅ›ciekÅ‚y, że scena tak go zafascynowaÅ‚a, iż nie zdążyÅ‚ ocalić podwÅ‚adnego i w tej chwili taka prosta Å›mierć terrorysty go nie satysfakcjonowaÅ‚a. Po drugie, sam do perfekcji opanowaÅ‚ wschodnie sztuki walki i chciaÅ‚ siÄ™ zmierzyć z godnym przeciwnikiem. DomyÅ›laÅ‚ siÄ™, że tamten też musi dysponować już tylko siÅ‚Ä… wÅ‚asnych mięśni, gdyż w przeciwnym wypadku po prostu zastrzeliÅ‚by swoich wrogów.
   Kapral uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ z satysfakcjÄ…, przypominajÄ…c sobie scenÄ™ tamtego pojedynku. To byÅ‚o wspaniaÅ‚e! Kiedy wreszcie powaliÅ‚ nieznajomego i chciaÅ‚ go zabić, podrzynajÄ…c mu gardÅ‚o, usÅ‚yszaÅ‚ warkot zbliżajÄ…cego siÄ™ helikoptera, który nadleciaÅ‚ nieco wczeÅ›niej niż powinien. ByÅ‚o już wiÄ™c po wszystkim i Å›mierć mogÅ‚a na jego przeciwnika chwilÄ™ poczekać. ZerwaÅ‚ mu czarnÄ… chustÄ™, do tej pory zakrywajÄ…cÄ… pół twarzy. Wtedy ze zdumieniem zobaczyÅ‚, że walczyÅ‚ z... kobietÄ…! Nie chcÄ…c wierzyć wÅ‚asnym oczom rozerwaÅ‚ guziki jego bluzy. To, co ujrzaÅ‚, nie pozostawiaÅ‚o już żadnych zÅ‚udzeÅ„. CiaÅ‚o wroga byÅ‚o wprawdzie dobrze umięśnione, ale zaopatrzone w stanik.
   WstaÅ‚, schowaÅ‚ nóż do pochwy. PostÄ…piÅ‚ wbrew wszelkim reguÅ‚om, lecz jakaÅ› dziwna siÅ‚a kazaÅ‚a mu to uczynić. WiedziaÅ‚, że powinien jÄ… zabić. Tak samo, jak wiedziaÅ‚, że ona zrobiÅ‚aby to bez sekundy zawahania. Dopiero potem zrozumiaÅ‚, że w tej jednej chwili zakochaÅ‚ siÄ™ w niej. ByÅ‚a jednoczeÅ›nie kobietÄ…, ale nie sÅ‚abÄ… i delikatnÄ… istotÄ… lecz prawdziwym wojownikiem, przygotowanym na wszystko. Jej twarz nie byÅ‚a wyraźnie kobieca, a raczej chÅ‚opiÄ™ca, wojownicza i zadziorna. PamiÄ™taÅ‚ nawet jak chciaÅ‚ siÄ™ odwrócić i powiedzieć jej coÅ› miÅ‚ego. Absurd.
   ZebraÅ‚ broÅ„ swoich podwÅ‚adnych, kÄ…tem oka obserwujÄ…c, co robi jego niedawna przeciwniczka. Ta podniosÅ‚a siÄ™ i patrzyÅ‚a w jego stronÄ™. Nie widziaÅ‚ w tej chwili jej twarzy, ale domyÅ›laÅ‚ siÄ™, że musi dyszeć zemstÄ…. W koÅ„cu podbiegÅ‚a do skalnej krawÄ™dzi. ZastanawiaÅ‚a siÄ™ tylko przez moment i rzuciÅ‚a siÄ™ w przepaść. Nie wiedziaÅ‚ do koÅ„ca, dlaczego to zrobiÅ‚a. Być może nie mogÅ‚a znieść myÅ›li o porażce, doznanej przed chwilÄ…, a być może wiedziaÅ‚a, że jej dowódcy nie darujÄ… jej tej porażki.
   - Wszystkie baby sÄ… takie same i tylko jedno im w gÅ‚owie – stwierdzenie Proroka byÅ‚o pierwszÄ… rzeczÄ…, jaka do niego dotarÅ‚a, gdy wróciÅ‚ ze Å›wiata swoich wspomnieÅ„.
   - O czym nasz pan poÅ›rednik pana B. wie najlepiej. – GÅ‚os sÄ…czyÅ‚ siÄ™ jak zwykle z czterech stron na raz. – Jego problem polega jednak na tym, że nie umie on kobietom dostarczyć, tej najbardziej – wedÅ‚ug niego – pożądanej substancji.
   W Proroka jakby strzeliÅ‚ piorun. MiaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie unieść siÄ™ z łóżka, lecz zamarÅ‚ w poÅ‚owie ruchu. UsiadÅ‚ z powrotem, a przez jego lewy policzek przebiegÅ‚ nerwowy skurcz. RozejrzaÅ‚ siÄ™ powoli wokół, jakby szukajÄ…c nie widzialnego przeciwnika.
   - CoÅ› ty powiedziaÅ‚? – wycedziÅ‚ wreszcie.
   - To, o czym sam wiesz najlepiej. JesteÅ› zwykÅ‚ym impotentem. Z tego powodu boisz siÄ™ kobiet, a co wiÄ™cej – nienawidzisz ich.
   - KÅ‚amiesz. Nie dlatego. Gdybym chciaÅ‚, mógÅ‚bym zadowolić każdÄ… z nich. A nie znoszÄ™ ich dlatego, że sÄ… podÅ‚e, obÅ‚udne, kÅ‚amliwe i kapryÅ›ne. Z każdym zaÅ› dniem, który zbliża ich do menopauzy, sÄ… bardziej niezaspokojone.
   - Za to ich winić nie możesz. Bije w nich zegar biologiczny i nie zależy to od ich woli. No, chyba, że ktoÅ› ich skrzywdzi, w sposób podobny do ciebie.
   - Co ty możesz o tym wiedzieć?
   - Bardzo dużo. Zapominasz, że byÅ‚em czÅ‚onkiem twojej sekty, która niestety najmniej siÄ™ zajmowaÅ‚a sprawami wiary. CzerpaÅ‚eÅ› dochody z bardzo różnych źródeÅ‚. HandlowaÅ‚eÅ› miÄ™dzy innymi narkotykami i kradzionymi samochodami. Ale to byÅ‚o sporadyczne, stanowiÅ‚o margines twoich dochodów. Głównie zyski czerpaÅ‚eÅ› zaÅ› z...wiary. PozbawiaÅ‚eÅ› majÄ…tku wÅ‚asnych wyznawców. Niestety, policja dostaÅ‚a na ciebie skargi od tych, którzy zdoÅ‚ali uciec z twojego raju. Po buncie, który w koÅ„cu wybuchÅ‚, wszczÄ™to Å›ledztwo, ale wysoko postawieni protektorzy postanowili je umorzyć. Sprawa nabraÅ‚a jednak zbyt dużego rozgÅ‚osu i doszÅ‚o do rozprawy sÄ…dowej. „Przyjaciele” z pewnoÅ›ciÄ… woleliby ciÄ™ zabić, jednak musieli ci pomóc uciec. Tylko ty bowiem wiedziaÅ‚eÅ›, gdzie sÄ… kasety z nagraniami, które uniemożliwiÅ‚yby im dostÄ™p do funkcji publicznych do koÅ„ca życia. Dlatego nasz drogi minister szuka teraz intensywniej ciebie, niż Szczęściarza.
   - Zamknij siÄ™. Już zrozumiaÅ‚em, że wiesz o mnie wszystko.
   - Lecz nie wiedzÄ… tego twoi wspólnicy niedoli. CzujÄ™ siÄ™ w obowiÄ…zku poinformować ich o tym. SÄ… przecież, poniekÄ…d, twoimi sÄ™dziami i muszÄ… wydać jakiÅ› wyrok. Moje zeznania powinny im to znacznie uÅ‚atwić. A wiÄ™c wracajÄ…c do sprawy. Prorok posiadaÅ‚ caÅ‚y harem zÅ‚ożony z mÅ‚odych, niedoÅ›wiadczonych nastolatek. NajmÅ‚odsze miaÅ‚y po 13 lat, najstarsze nie przekroczyÅ‚y siedemnastki. WyÅ‚awiaÅ‚ je spoÅ›ród swoich wyznawców. Jako Å›wieże i niewinne, miaÅ‚y oficjalnie stworzyć kastÄ™ kapÅ‚anek, która pozwoliÅ‚aby innym wyznawcom zbliżyć siÄ™ do Boga. Przedtem jednak powinny siÄ™ pozbyć grzesznych myÅ›li. W tym celu musiaÅ‚y przejść odpowiedniÄ… próbÄ™. Przez miesiÄ…c przebywaÅ‚y w specjalnym pomieszczeniu, przypominajÄ…cym buduar prostytutki. Każdego rana, nasz budowniczy autostrady do nieba, odpytywaÅ‚ je, czy w czasie snu nie trafiÅ‚y na drogÄ™ prowadzÄ…cÄ… w piekielne otchÅ‚anie. Istotki czerwieniÅ‚y siÄ™, i jeÅ›li byÅ‚y prawdomówne, przyznawaÅ‚y, że istotnie tak siÄ™ staÅ‚o. Albowiem przed snem zostaÅ‚y odurzone narkotykami, ukrytymi w kolacji. Gdy odzyskiwaÅ‚y przytomność znajdowaÅ‚y siÄ™ w towarzystwie nagich panów, którzy namawiali je do uciech cielesnych. PamiÄ™tajÄ…c o Å›lubach cnoty, zwykle odmawiaÅ‚y, wiÄ™c dżentelmeni owi czÄ™sto je gwaÅ‚cili. Potem ponownie byÅ‚y usypiane i rano budziÅ‚y siÄ™ jak po koszmarnym Å›nie. WokoÅ‚o wszystko posprzÄ…tane, żadnych Å›ladów nocnych ekscesów. JeÅ›li byÅ‚y zatwardziaÅ‚ymi kÅ‚amczucham,i zostawaÅ‚y kapÅ‚ankami, jeÅ›li nie – odsyÅ‚ano je z powrotem do kast niższych. Niektóre przeszÅ‚y to jak inicjacjÄ™ seksualnÄ…, dla wiÄ™kszoÅ›ci byÅ‚ to jednak zupeÅ‚ny szok.
   - No i co z tego? – próbowaÅ‚ bagatelizować Prorok. – Prawie wszystkie myÅ›laÅ‚y, że byÅ‚y to tylko sny.
   - To prawda. Tylko niektórym Å›niÅ‚o siÄ™ to potem tak dÅ‚ugo, że w koÅ„cu popeÅ‚niaÅ‚y samobójstwo.
   - SkÄ…d wiesz, że akurat od tego? PowiedziaÅ‚y ci to? Czy tak trudno kobiecie stać siÄ™ nieszczęśliwÄ…? – mrugnÄ…Å‚ do Przystojniaka.
   - Spadaj, dupku – usÅ‚yszaÅ‚ w odpowiedzi.
   
   14:30
   
   Kolejny posiÅ‚ek minÄ…Å‚ w grobowej niemal atmosferze. Porcja zgodnie z zapowiedziÄ… byÅ‚a mniejsza od wczorajszej. Menu nie różniÅ‚o siÄ™ niczym od poprzedniego.Widocznie GÅ‚os nie umiaÅ‚ gotować zbyt wielu potraw lub miaÅ‚ ograniczone możliwoÅ›ci ich przyrzÄ…dzania. Po obiedzie Prorok chciaÅ‚ odstawić naczynia na platformÄ™. PotknÄ…Å‚ siÄ™ jednak o krzesÅ‚o i runÄ…Å‚ jak dÅ‚ugi na łóżko Przystojniaka.
   - Uważaj jak chodzisz, alfonsie – powiedziaÅ‚ tamten.
   - Co alfonsie, jaki alfonsie? – oburzyÅ‚ siÄ™ Prorok. – Ja jestem alfonsem? A kto dostarczaÅ‚ panienki do burdelu? No, kto? – zapytaÅ‚a retorycznie
   - Ale moje byÅ‚y dorosÅ‚ymi kobietami – odezwaÅ‚ siÄ™ zaczepiony – i wiedziaÅ‚y czego chcÄ…. SzÅ‚y pracować dobrowolnie i za pieniÄ…dze.
   - Tylko ciekawe, dla kogo szÅ‚y te pieniÄ…dze. Ty kasowaÅ‚eÅ› za to szmal, ja natomiast nie miaÅ‚em z tego ani grosza.
   - RobiÅ‚eÅ› to z dobrego serca? PieniÄ…dze ciÄ™ nie interesowaÅ‚y. NagrywaÅ‚eÅ› za to, co trzeba i potem miaÅ‚eÅ› nad sobÄ… parasol zÅ‚ożony z polityków i innych wysoko postawionych dupków, którzy, jak ty, sÄ… bez jaj.
   - Co ty możesz wiedzieć?
   - WystarczajÄ…co dużo mogÄ™ siÄ™ domyÅ›lać. Nie potrafisz z dorosÅ‚ymi kobietami, wiÄ™c zadajesz siÄ™ z dziewczynkami, dla których przez jakiÅ› czas możesz zgrywać maczo.
   - Tak uważasz? JesteÅ› dumny, że potrafisz zaspokoić setki kobiet. Ja nie zgrywam maczo, to ty chcesz nim być, ale nie potrafisz. JesteÅ› za sÅ‚aby, za maÅ‚o stanowczy. A widziaÅ‚eÅ› kiedyÅ› maczo wahajÄ…cego siÄ™? – usiadÅ‚ na swoim łóżku. - Co ty o mnie możesz wiedzieć? Co wy wszyscy o mnie możecie wiedzieć? W waszych oczach widzÄ™ już prawie wyrok. Jakim prawem mnie sÄ…dzicie? PotÄ™piacie mnie nie majÄ…c o niczym zielonego pojÄ™cia. Wiecie kim byÅ‚a moja matka? SprzÄ…taczkÄ…. ZarabiaÅ‚a nÄ™dzne grosze które i tak ojciec przepijaÅ‚. Nie potrafiÅ‚ nic robić poza piciem i biciem matki. To byÅ‚a Å›wiÄ™ta kobieta.
   - Jakby powiedziaÅ‚y panie – Szczęściarz uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ ironicznie – typowa mÄ™ska szowinistyczna Å›winia. Wszystkie kobiety to dziwki z wyjÄ…tkiem jego matki. Przypomina mi to jakiÅ› film.... Ma pan nam coÅ› jeszcze do przekazania?
   - Tak, posÅ‚uchajcie dalej. WychowaÅ‚em siÄ™ w kraju, w którym podobno zniesiono przywileje klasowe. Podobno również wierzono w nim w ideaÅ‚y Wielkiej Rewolucji. Wolność, równość, braterstwo. Wolny byÅ‚em jedynie od, a nie do. Równy też byÅ‚em, ale byli i równiejsi, którzy nie chcieli siÄ™ ze mnÄ… bratać. Bardzo szybko musiaÅ‚em iść do pracy i nie mogÅ‚em sobie pozwolić na luksus studiowania. JakoÅ› jednak zarabiaÅ‚em na życie i przede mnÄ… rysowaÅ‚a siÄ™ możliwość kontynuowania nauki. MiaÅ‚em również dzie...
   UrwaÅ‚ wpół sÅ‚owa. WstaÅ‚ i podszedÅ‚ do stoÅ‚u. UsiadÅ‚ na krzeÅ›le, drżącymi rÄ™koma nalaÅ‚ sobie wody z dzbanka. Gdy opróżniÅ‚ szklankÄ™, trzymaÅ‚ jÄ… przez chwilÄ™ obracajÄ…c w dÅ‚oniach, potem mówiÅ‚ dalej.
   - MiaÅ‚em również dziewczynÄ™. KoÅ„czyÅ‚a prawo. Ja zdaÅ‚em w koÅ„cu na studia. MieliÅ›my siÄ™ pobrać. Wtedy miaÅ‚em wypadek. PrzechodziÅ‚em ulicÄ… i potrÄ…ciÅ‚ mnie samochód. Noga zrosÅ‚a siÄ™ bez problemu, lewa rÄ™ka do dziÅ› jest trochÄ™ sztywna. Najgorsze, że maska zrobiÅ‚a mi w majtkach... jajecznicÄ™. Dlatego od tej pory wÅ‚aÅ›ciwie już nie mogÄ™. To znaczy – poprawiÅ‚ siÄ™. – udaje mi siÄ™ raz na... jakiÅ› czas.
   - A co z dziewczynÄ…?
   - To chyba jasne. OdeszÅ‚a. PowiedziaÅ‚a, że pięć razy do roku, to ona może męża zdradzać, a nie z nim sypiać.
   - Dziwisz siÄ™ jej? – odezwaÅ‚ siÄ™ GÅ‚os. – PomyÅ›l, czy gdybyÅ› byÅ‚ zdrowym, silnym mężczyznÄ…, zniósÅ‚byÅ› tak oziÄ™bÅ‚Ä… żonÄ™? JeÅ›libyÅ› siÄ™ z niÄ… nie rozwiódÅ‚, to ciÄ…gle byÅ› chodziÅ‚ na boki, albo co gorsza znalazÅ‚ byÅ› sobie kogoÅ› na staÅ‚e. Można powiedzieć, że trzeźwo oceniÅ‚a sytuacjÄ™ i byÅ‚a uczciwa.
   - Nieprawda, lekarz powiedziaÅ‚, że mój problem leży głównie w sferze psychicznej. Gdyby znalazÅ‚ siÄ™ ktoÅ›, kto zechciaÅ‚by mi pomóc, miaÅ‚bym szansÄ™ wrócić do... pewnej sprawnoÅ›ci.
   - CoÅ› ci powiem. MiaÅ‚em kiedyÅ› na studiach zajÄ™cia z psychologii. WykÅ‚adowca przyprowadziÅ‚ raz seksuologa, który mówiÅ‚ dużo Å›miesznych rzeczy. JednÄ… z tego jego gadaniny zapamiÄ™taÅ‚em dokÅ‚adnie, gdyż użyÅ‚ bardzo obrazowego sformuÅ‚owania: odblokowani faceta jest tak Å‚atwe jak przekopanie KanaÅ‚u Sueskiego. Do widzenia, muszÄ™ koÅ„czyć.
   - Poczekaj GÅ‚osie – poprosiÅ‚ Przystojniak. – ProszÄ™ wyjaÅ›nij mi, jak ktoÅ› kogo żona puÅ›ciÅ‚a w trÄ…bÄ™, może bronić kobiet?
   - Mój drogi – powiedziaÅ‚ pobÅ‚ażliwym tonem GÅ‚os. – To nie kobiety sÄ… zÅ‚e. To ludzie sÄ… źli. Staram siÄ™ wiÄ™c być obiektywny. Ponieważ zaÅ› trafiÅ‚em na chorobliwych antyfeministów, siÅ‚Ä… rzeczy biorÄ™ stronÄ™ kobiet. Jasne, że z mojej, czysto mÄ™skiej, strony wyglÄ…da na to, że one sÄ… bardzo zÅ‚e, czy gÅ‚upie, lecz pewnie z ich strony, rzecz wyglÄ…da dokÅ‚adnie na odwrót. Prawda zaÅ› na pewno leży po Å›rodku. Nie rozumiem wiÄ™c, dlaczego miaÅ‚bym napadać na kobiety w caÅ‚oÅ›ci, tylko dlatego że zawiodÅ‚a mnie ona. ZawodziÅ‚y mnie różne osoby, zarówno mężczyźni jak i kobiety...
   - Dlatego, że ona jedna nie powinna tego zrobić.
   
   21:00
   
   - ChciaÅ‚em panom powiedzieć dobranoc. ÅšwiatÅ‚o wyÅ‚Ä…czy siÄ™ samoczynnie o 22:00.
   - Przepraszam bardzo - odezwaÅ‚ siÄ™ Kapral – czy nie moglibyÅ›my dostać jakiejÅ› gry, książki, czy chociażby kart? Strasznie tu nudno.
   - Pan zdaje mi siÄ™ pomyliÅ‚ skierowanie. To nie sÄ… wczasy, lecz SÄ…d Ostateczny. Poza tym nie rozumiem, jak można siÄ™ nudzić w tak ciekawym towarzystwie. Pogadajcie sobie nawzajem o wÅ‚asnym życiu. To pomoże wam również w dokonaniu wyboru, który jest nieuchronny. Dobranoc.
   CaÅ‚a czwórka powoli przygotowywaÅ‚a siÄ™ do snu. Kapral wypraÅ‚ w zlewie skarpetki i majtki i powiesiÅ‚ je starannie na oparciu krzesÅ‚a zachowujÄ…c miÄ™dzy nimi symetrycznÄ… odlegÅ‚ość. Przystojniak przestaÅ‚ wreszcie czytać listy i poÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ na łóżku. RÄ™ce skrzyżowaÅ‚ na brzuchu i patrzyÅ‚ w jakiÅ› punkt na suficie, od czasu do czasu mrugajÄ…c tylko powiekami. W koÅ„cu nie zmieniajÄ…c pozycji powiedziaÅ‚:
   - Może on ma racjÄ™
   - Kto? – nie zaÅ‚apaÅ‚ Prorok
   - GÅ‚os.
   - JakÄ… racjÄ™?
   - TakÄ…, że powinniÅ›my ze sobÄ… porozmawiać i opowiedzieć coÅ› o sobie.
   - No wiesz co? – nie kryÅ‚ oburzenia Szczęściarz. – Nie spodziewaÅ‚em siÄ™, że tak szybko mu ulegniesz.
   - Nie o to chodzi. – Przystojniak usiadÅ‚ na łóżku. – Ale ta monotonia jest dobijajÄ…ca. Jemy, sramy, myjemy siÄ™. Rozmawiamy praktycznie tylko wtedy, kiedy on siÄ™ do nas odezwie.
   - Bo i o czym tu rozmawiać? O tym co nas czeka? To ja już wolÄ™ milczeć.
   - Nie o tym. Mówmy o sobie. Poznajmy siÄ™, rozmawiajmy.
   - Dobrze mówi – podchwyciÅ‚ Prorok. – mojÄ… historiÄ™ już znacie. Powiedzcie coÅ› trochÄ™ o sobie. Może ty zaczniesz.
   - Jestem strasznym gaduÅ‚Ä… – skrzywiÅ‚ siÄ™ bawidamek. – Jakbym zaczÄ…Å‚ opowiadać to wy byÅ›cie sÅ‚owa nie powiedzieli. Może najpierw Kapral.
   ZagadniÄ™ty wychodziÅ‚ wÅ‚aÅ›nie z ubikacji. Trzy pary oczu spoczęły na nim. PodszedÅ‚ do łóżka, poprawiÅ‚ je. Przez moment zastanawiaÅ‚ siÄ™ jak ma zareagować.
   - Dobrze, jeÅ›li chcecie. Moja historia bÄ™dzie krótka. UrodziÅ‚em siÄ™ w maÅ‚ym miasteczku, którego podstawÄ… egzystencji byÅ‚ garnizon. Mój ojciec byÅ‚ rzeźnikiem i zaopatrywaÅ‚ wojsko w miÄ™so. Matki prawie w ogóle nie pamiÄ™tam. Ponoć wyjechaÅ‚a kiedyÅ› z jakimÅ› kapitanem, którego przenieÅ›li do innej jednostki. Moja ciotka twierdziÅ‚a nawet, że mam jego oczy.
   Kapralowi ta wersja wyraźnie siÄ™ podobaÅ‚a. Być synem rzeźnika nie byÅ‚o może haÅ„bÄ…, natomiast mieć ojca oficera to byÅ‚o, w jego oczach, coÅ› na pewno dużo lepszego.
   - Ojciec chyba tego na szczęście nie zauważyÅ‚ albo przynajmniej nigdy nie daÅ‚ mi tego odczuć. Bardzo chciaÅ‚, abym siÄ™ ksztaÅ‚ciÅ‚ i zostaÅ‚ prawnikiem lub lekarzem. Mnie jednak pociÄ…gaÅ‚o zupeÅ‚nie coÅ› innego. Nie nudne, jednostajne życie mieszczucha, czy też maÅ‚omiasteczkowego inteligenta.
   - ChciaÅ‚eÅ› do wojska? – domyÅ›liÅ‚ siÄ™ Szczęściarz.
   - Tak, chciaÅ‚em być żoÅ‚nierzem. Komandosem w specjalnej jednostce. Brać udziaÅ‚ w trudnych zadaniach, igrać ze Å›mierciÄ….
   - Marzenia maÅ‚ego chÅ‚opca.
   - Prawdziwi mężczyźni zawsze pozostajÄ… maÅ‚ymi chÅ‚opcami. A mnie moje marzenia nie opuszczajÄ… do dziÅ›. Ojciec nie zgodziÅ‚ siÄ™ na to, bym wstÄ…piÅ‚ do armii. PrzekonywaÅ‚, że mam jeszcze czas, że najpierw powinienem skoÅ„czyć studia, a dopiero potem pomyÅ›leć o wojskowej karierze. Lecz mnie nie interesowaÅ‚o, czy bÄ™dÄ™ puÅ‚kownikiem, czy generaÅ‚em, chciaÅ‚em być żoÅ‚nierzem. OczywiÅ›cie chciaÅ‚em awansować, ale nigdy do stopnia, który by mi kazaÅ‚ siedzieć za biurkiem i stamtÄ…d wydawać rozkazy.
    UrwaÅ‚ i siÄ™gnÄ…Å‚ do kieszeni marynarki. WyjÄ…Å‚ stamtÄ…d brÄ…zowÄ… buteleczkÄ™, odkrÄ™ciÅ‚ jÄ… i wysypaÅ‚ na dÅ‚oÅ„ dwie tabletki. PodszedÅ‚ do stoÅ‚u, nalaÅ‚ sobie wody. Przez chwilÄ™ oddychaÅ‚ ciężko, próbujÄ…c samodzielnie zwalczyć ból. Wreszcie poÅ‚knÄ…Å‚ tabletki, popiÅ‚ i wróciÅ‚ do przerwanego wÄ…tku:
   - UciekÅ‚em z domu, to znaczy o ile można mówić o ucieczce peÅ‚noletniego czÅ‚owieka. Dla mnie to byÅ‚a jednak prawdziwa ucieczka, caÅ‚e życie byÅ‚em wychowywany pod kloszem. Ukochany jedynak, któremu nic nie brakowaÅ‚o. Dopiero wojsko nauczyÅ‚o mnie życia. Tam spotkaÅ‚em prawdziwych mężczyzn. Takich, jakim sam chciaÅ‚em być. ZostaÅ‚em komandosem. UczestniczyÅ‚em w wielu niebezpiecznych akcjach, zasÅ‚użyÅ‚em siÄ™ dla kraju.
   W oczach Kaprala pojawiÅ‚ siÄ™ dziwny blask. Już nie byÅ‚ w celi Å›mierci, nie widziaÅ‚ pozostaÅ‚ych. Teraz uczestniczyÅ‚ w ciężkich misjach, strzelaÅ‚, uciekaÅ‚ przed kulami, skakaÅ‚ z wysokich budynków. KopniÄ™ciem nogi otwieraÅ‚ drzwi, a potem dumnie wypinaÅ‚ pierÅ› otrzymujÄ…c kolejne odznaczenie.
   - Jednak ojczyzna panu podziÄ™kowaÅ‚a za sÅ‚użbÄ™ – sprowadziÅ‚ go na ziemiÄ™ miliarder.
   - Tak, to prawda – żoÅ‚nierz ponuro zwiesiÅ‚ gÅ‚owÄ™. – Najpierw przenieÅ›li mnie do szkolenia poborowych. ChciaÅ‚em z nich zrobić dobrych żoÅ‚nierzy, ale oni tylko liczyli dni dzielÄ…ce ich od wyjÅ›cia do cywila.
   - Paru przycisnÄ…Å‚eÅ› za mocno?
   - Za mocno – Kapral pogardliwie wydÄ…Å‚ wargi. – Gówna nie trzeba przyciskać za mocno żeby czÅ‚owiekowi rÄ™ka Å›mierdziaÅ‚a. Wystarczy dotknąć – wypiÅ‚ resztÄ™ wody, która pozostaÅ‚a w szklance. – MiaÅ‚em sprawÄ™ o znÄ™canie siÄ™. Na szczęście umorzyli. Potem niestety prasa zrobiÅ‚a wokół tego trochÄ™ szumu i postanowili siÄ™ mnie pozbyć. Lekarz powiedziaÅ‚, że nie mogÄ™ peÅ‚nić czynnej sÅ‚użby.
   - To chyba prawda. CaÅ‚y czas zażywasz lekarstwa.
   - To przez te cholerne dwa lata, które spÄ™dziÅ‚em na jakimÅ› zadupiu, gdzie nic siÄ™ nie dzieje. Ten spokój mnie rozstroiÅ‚ i zabijaÅ‚ na raty.
   
   21:45
   
   Wszyscy leżeli już w łóżkach. Za kwadrans Å›wiatÅ‚o miaÅ‚o zgasnąć, a caÅ‚y ich Å›wiat pogrążyć siÄ™ w ciemnoÅ›ci.
   - Teraz pana kolej – powiedziaÅ‚ Przystojniak, Å›piÄ…cy najbliżej Szczęściarza.
   - Skoro wam siÄ™ nudzi, to niech bÄ™dzie. I tak pewnie wiÄ™kszość z was zna moje życie z gazet...
   - Niestety czytujÄ™ jedynie te kulturalne rubryki – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ zÅ‚oÅ›liwie Prorok. – A poza tym surowe reguÅ‚y mojej sekty zabraniaÅ‚y grzesznego kontaktu ze Å›wiatem zewnÄ™trznym.
   - Nie lubisz mnie, co? MyÅ›lisz, że jesteÅ› ode mnie lepszy, bo do swoich gównianych pieniÄ™dzy doszedÅ‚eÅ› sam, a mnie podano wszystko na talerzu? Akurat. To prawda, że mój ojciec miaÅ‚ duży majÄ…tek, który dostaÅ‚ w spadku po ojcu. Niestety, odziedziczyÅ‚ po nim również swojego brata. Dopóki rodzice żyli, interes jakoÅ› siÄ™ krÄ™ciÅ‚ i szaleÅ„stwa mojego stryja bilansowaÅ‚y siÄ™ z zyskami firmy.
    Ja studiowaÅ‚em wtedy archeologiÄ™. Biznes miaÅ‚ przejąć po ojcu mój mÅ‚odszy brat, od maÅ‚ego majÄ…cy niesÅ‚ychanÄ… smykaÅ‚kÄ™ do robienia interesów. MiaÅ‚ także jedno wielkie hobby, pilotowanie samolotów. CaÅ‚e dnie potrafiÅ‚ spÄ™dzić w powietrzu, wypróbowujÄ…c możliwoÅ›ci swoich nowych zabawek. UciekaÅ‚ tam zawsze gdy brakowaÅ‚o mu pomysłów na rozwiÄ…zanie jakichÅ› problemów. Po powrocie na ziemiÄ™ wiedziaÅ‚ już co robić. KiedyÅ› zabraÅ‚ na takÄ… podniebnÄ… przejażdżkÄ™ rodziców. ZlekceważyÅ‚ ostrzeżenie meteorologów. UważaÅ‚, że jak wzbije siÄ™ ponad chmury, to nic mu nie grozi... ZginÄ™li wszyscy. CaÅ‚Ä… firmÄ™ przejÄ…Å‚ mój stryj, bo ja zupeÅ‚nie nie miaÅ‚em do tego gÅ‚owy. O tym, że on również nie, przekonaÅ‚em siÄ™, gdy nie nadeszÅ‚y pieniÄ…dze majÄ…ce pokryć koszty mojej wyprawy. Zdenerwowany poszedÅ‚em do banku i tam dowiedziaÅ‚em siÄ™, że konta zostaÅ‚y zablokowane za dÅ‚ugi.
    Å»arówki zgasÅ‚y. Przez kilka sekund w pokoju byÅ‚o sÅ‚ychać jedynie miarowe tykanie zegara i przekrÄ™canie siÄ™ na łóżku. Szczęściarz wstaÅ‚ i po omacku dotarÅ‚ do ubikacji.
   - Ciekawa historyjka, no nie? – zagadnÄ…Å‚ Prorok, ale odpowiedziaÅ‚a mu tylko cisza.
   - I co dalej? – spytaÅ‚ żigolak po powrocie bogacza.
   - WróciÅ‚em do kraju i w ciÄ…gu dwóch tygodni nauczyÅ‚em siÄ™ jak zarzÄ…dzać przedsiÄ™biorstwem. W tym czasie mój stryj zniknÄ…Å‚ z resztÄ… pieniÄ™dzy, a ja zostaÅ‚em z setkÄ… nie spÅ‚aconych rachunków. MusiaÅ‚em być twardy w tej walce o wszystko. KiedyÅ› jednak dostawca przysÅ‚aÅ‚ nam sÅ‚aby towar. Ot, po prostu przyzwyczaiÅ‚ siÄ™, że nie skÅ‚adamy reklamacji. Jak to zobaczyÅ‚em, to zadzwoniÅ‚em do niego i kazaÅ‚em mu czekać na mój przyjazd. Å»adnego rejsowego samolotu już nie byÅ‚o, a firmowe dawno poszÅ‚y na spÅ‚atÄ™ dÅ‚ugów. WsiadÅ‚em wiÄ™c w samochód i przez jednÄ… noc przejechaÅ‚em trzy granice.
   Cisza która zalegÅ‚a po ostatnich sÅ‚owach sprawiÅ‚a, że wszyscy pomyÅ›leli, iż bogacz przerwaÅ‚ swÄ… opowieść. On jednak, jak gdyby nigdy nic, rozpoczÄ…Å‚ jÄ… po kilku minutach.
   - Rano zastaÅ‚em go w fabryce. SiedziaÅ‚ w swoim biurze, które znajdowaÅ‚o siÄ™ nad halÄ… i jadÅ‚ akurat drugie Å›niadanie. PowitaÅ‚ mnie peÅ‚en uÅ›miechów, grzeczny i uniżony przepraszaÅ‚ za tÄ…, jak okreÅ›liÅ‚, „pomyÅ‚kÄ™ ”. ObiecaÅ‚, że wiÄ™cej siÄ™ to nie powtórzy.
   - A ty co?
   - Ja? ZrzuciÅ‚em mu Å›niadanie na podÅ‚ogÄ™, a jego samego wsadziÅ‚em w szybÄ™, oddzielajÄ…cÄ… jego biuro od hali. Robotnicy zatrzymywali pracÄ™ i patrzyli, jak ich szef przez kilka minut wisi nad halÄ… i sÅ‚ucha uważnie, co mam mu do powiedzenia.
   - SkÄ…d aż taka zmiana charakteru? Z Å‚agodnego naukowca krwiożerczy kapitalista.
   - Możecie siÄ™ Å›miać ale nauczyÅ‚em siÄ™ tego na wykopaliskach...
   - Ze źródeÅ‚ historycznych?
   - Nie, z empirycznych. Dostawcy sprzÄ™tu sÄ… przyzwyczajeni, że naukowcy wydajÄ… nie swoje pieniÄ…dze i nie potrafiÄ… ich liczyć. A ja, mimo tego, że byÅ‚em bogaty, sprawdzaÅ‚em każdy grosz zanim go wydaÅ‚em.
   - StÄ…d też pewnie wzięła siÄ™ twoja niechęć do pÅ‚acenia podatków?
   - PomyÅ›laÅ‚by kto, że twoja sekta pÅ‚aciÅ‚a je regularnie.
   - Jako organizacja religijna byliÅ›my z wiÄ™kszoÅ›ci zwolnieni...
   - PrzestaÅ„cie siÄ™ kłócić – uciÄ…Å‚ Przystojniak i wróciÅ‚ do głównego wÄ…tku. – DoniósÅ‚ policji?
   - A skÄ…d. Od tej pory miaÅ‚em najlepszy towar, a pan dyrektor zapraszaÅ‚ mnie rokrocznie z mojÄ… małżonkÄ… na dwutygodniowy wypoczynek w górach.
   - No wÅ‚aÅ›nie, czytaÅ‚em gdzieÅ›, że swoje Imperium zawdziÄ™czasz w dużym stopniu majÄ…tkowi swojej żony.
   - To bzdury, które wypisywaÅ‚y feministyczne szmatÅ‚awce. Moja żona byÅ‚a zamożnÄ… kobietÄ… ale caÅ‚y jej posag starczyÅ‚by zaledwie na pokrycie czwartej części dÅ‚ugów jakie zastaÅ‚em w firmie.
   - No tak, ale ...
   - Panowie przestaÅ„cie już rozmawiać. – poprosiÅ‚ Kapral – skoÅ„czycie jutro.
   - Dobrze. Dobranoc.
   Dzisiejszy dzieÅ„ wyraźnie ich rozluźniÅ‚. Nie staÅ‚o siÄ™ nic strasznego, a pozostali też raczej nie paÅ‚ali żądzÄ… skazania kogokolwiek. JeÅ›li tylko ten wariat okaże siÄ™ rzeczywiÅ›cie uczciwy, to powinni jakoÅ› to wytrzymać.
   Po chwili sÅ‚ychać już byÅ‚o tylko miarowe oddechy.
   
   
   
   

Komentarze czytelników