Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40088 osoby czytały to 542581 razy. Teraz są 32 osoby
      32 użytkowników on-line
     Tekst DZIEŃ 3
     był czytany 888 razy

DZIEŃ 3

   9:20
   
   Kapral skoÅ„czyÅ‚ jeść jako ostatni. PorcjÄ™ przyznanÄ… dzisiaj przez GÅ‚os, eufemistycznie, można byÅ‚o okreÅ›lić jako raczej niewielkÄ…. Poczucie gÅ‚odu zwiÄ™kszaÅ‚a jeszcze Å›wiadomość, że w porównaniu z nastÄ™pnym Å›niadaniem, to byÅ‚o jeszcze obfite. WytarÅ‚ usta chusteczkÄ…. OdÅ‚ożyÅ‚ naczynia na platformÄ™.
   - Może skoÅ„czysz swojÄ… opowieść? – zwróciÅ‚ siÄ™ do Szczęściarza.
   - WÅ‚aÅ›ciwie to już nie wiele zostaÅ‚o do opowiadania. Stopniowo, krok po kroku, zbliżaÅ‚em siÄ™ do odzyskania pÅ‚ynnoÅ›ci finansowej. Firma stanęła na nogi, banki znów udzielaÅ‚y kredytów. ZaczÄ…Å‚em wchodzić w nowe branże, rozbudowywać swoje imperium. Mój stryj siÄ™ o tym dowiedziaÅ‚ i zorganizowaÅ‚ swoje cudowne odnalezienie. Przez kilka lat mieli go ponoć wiÄ™zić islamscy fundamentaliÅ›ci, sprzeciwiajÄ…cy siÄ™ napÅ‚ywowi obcego kapitaÅ‚u do ich kraju.
   - No i jak przyjÄ…Å‚eÅ› „stryja marnotrawnego”? WybaczyÅ‚eÅ› mu?
   - PrzepÄ™dziÅ‚em go na cztery wiatry. PróbowaÅ‚ wytoczyć mi proces, ale go postraszyÅ‚em, że trafi za kratki za dawne malwersacje. MiaÅ‚em kilka niezbitych dowodów, wiÄ™c sobie odpuÅ›ciÅ‚.
   - I zostawiÅ‚eÅ› krewnego bez grosza przy duszy? Nie wyznaczyÅ‚eÅ› mu żadnej staÅ‚ej pensji?
   - A po co? Zanim doprowadziÅ‚ firmÄ™ do ruiny, bez wÄ…tpienia zabezpieczyÅ‚ sobie spokojnÄ… starość.
   - DzieÅ„ dobry panom. – Kapralowi wypadÅ‚a szklanka z rÄ™ki. – Po co te nerwy? To tylko ja, GÅ‚os. GÅ‚os waszego sumienia.
   - SÅ‚yszÄ™, że wszystkie ziemskie sprawy ukÅ‚adajÄ… siÄ™ znakomicie.
   - A i owszem. Policja już wprawdzie pana szuka, ale na razie jest daleka od jakichkolwiek typów. JeÅ›li zaÅ› chodzi o pozostaÅ‚Ä… trójkÄ™, organy Å›ciganie nie dostaÅ‚y żadnych informacji o ich zaginiÄ™ciu.
   - A minister? – spytaÅ‚ z nadziejÄ… Szczęściarz.
   - Pan minister uruchomiÅ‚ wprawdzie tajne sÅ‚użby ale nie w trosce o pana. PoszukujÄ… one waszego boskiego kolegÄ™. Pan minister nie wie niestety, że jego zastÄ™pca trochÄ™ przystopowaÅ‚ te poszukiwania. Za bardzo mu ufa. A zastepca już zorientowaÅ‚ siÄ™, czego boi siÄ™ jego szef. Obrażona ostatnia zdobycz Przystojniaka już dawno opuÅ›ciÅ‚a jego gniazdko rozkoszy. Gosposia pana Kaprala nieco siÄ™ niepokoi, ale jak na razie nie podzieliÅ‚a siÄ™ z nikim swoimi wÄ…tpliwoÅ›ciami.
   - GÅ‚upie babsko – wycedziÅ‚ żoÅ‚nierz.
   - Czyżby nie przepadaÅ‚ pan za kobietami?
   - Chyba siÄ™ mylisz GÅ‚osie – stanÄ…Å‚ w obronie Kaprala Prorok. – Wczoraj trochÄ™ rozmawialiÅ›my na ten temat i nasz drogi żoÅ‚nierz ani razu nie wyraziÅ‚ siÄ™ źle o kobietach.
   - Jak sÄ…dzÄ™ nie powiedziaÅ‚ o nich również niewiele dobrego, drogowskazie do bram niebieskich. O ile w ogóle miaÅ‚ na ten temat coÅ› do powiedzenia.
   - RzeczywiÅ›cie – skonstatowaÅ‚ z niejakim zdziwieniem Prorok.
   - No wÅ‚aÅ›nie. JeÅ›li chodzi o kobiety jako takie, nasz dzielny wojak ma raczej niezbyt wielkÄ… wiedzÄ™. I to miÄ™dzy innymi sprawiÅ‚o, że znalazÅ‚ siÄ™ w tak zacnym gronie, jak wasze.
    Spojrzeli z zaciekawieniem na Kaprala. Sami nie wiedzieli, czy to, czego zaczÄ™li siÄ™ powoli domyÅ›lać, mogÅ‚o w ogóle być prawdÄ…. Próbowali go przeszyć spojrzeniem na wylot, by znaleźć to, co chciaÅ‚ ukryć. Å»oÅ‚nierz nerwowo przygryzÅ‚ wargi. SiedziaÅ‚ na krzeÅ›le i z uporem wpatrywaÅ‚ siÄ™ w podÅ‚ogÄ™, bojÄ…c siÄ™ podnieść wzrok. ZaplótÅ‚ dÅ‚onie i zacisnÄ…Å‚ je tak mocno, że aż zbielaÅ‚y mu kostki.
   - Czas chyba odkryć tajemnicÄ™ skrywanÄ… od wielu lat. – nie widzieli twarzy GÅ‚osu, ale byli pewni, że, tak jak wiele razy przedtem i potem, drwiÄ…cy uÅ›miech nie zniknÄ…Å‚ z niej dzisiaj ani na moment. – Problemy zdrowotne dzielnego Kaprala rzeczywiÅ›cie byÅ‚y tylko wymysÅ‚em i stanowiÅ‚y jedynie tylko pretekst do wysÅ‚ania go na emeryturÄ™. Tak naprawdÄ™ chodziÅ‚o o coÅ› zupeÅ‚nie innego. KtoÅ› doniósÅ‚ na niego i rozpoczÄ™to wewnÄ™trzne Å›ledztwo, które wykazaÅ‚o, że jest on zwykÅ‚Ä… ciotÄ….
   GÅ‚os pozwoliÅ‚ na chwilÄ™ odpoczynku sÅ‚uchajÄ…cym, by mogli spokojnie przetrawić informacjÄ™.
   - No przepraszam, nie takÄ… zwykÅ‚Ä…. Przecież jego upodobania wyprawiÅ‚y na tamten Å›wiat kilku ludzi. MÅ‚odych, zdrowych chÅ‚opców, którzy wpadli w oko Kapralowi. NienawidziÅ‚ ich za to, że mu siÄ™ podobali, tak jak nigdy nie mógÅ‚ siÄ™ pogodzić ze swoimi skÅ‚onnoÅ›ciami. PróbowaÅ‚ jakoÅ› temu zaradzić, chodziÅ‚ z kolegami na dziwki, lecz nie dawaÅ‚o to żadnego rezultatu. CiÄ…gnie wilka do lasu. Nie cierpiaÅ‚ wiÄ™c tych, którzy uprzytomnili mu jego wÅ‚asnÄ… sÅ‚abość. Nie znosiÅ‚ ich za to, że nie mógÅ‚ ich mieć. Lecz kiedy to mu siÄ™ udaÅ‚o, jego nienawiść wzrastaÅ‚a dwukrotnie. ZwiÄ™kszaÅ‚ jÄ… strach, bo oto ktoÅ› posiadaÅ‚ jego tajemnicÄ™ – przez chwilÄ™ panowaÅ‚a cisza przerwana tylko brzÄ™kiem szkÅ‚a. – Przepraszam, musiaÅ‚em siÄ™ napić wody. KontynuujÄ…c. Å»aden z poborowych nie skarżyÅ‚ siÄ™, bojÄ…c siÄ™ strasznego Kaprala. Nawet wtedy, gdy ich życie stawaÅ‚o siÄ™ nie do zniesienia, woleli skoÅ„czyć ze sobÄ…. ZresztÄ… kto wie, czy on im w tym nie pomagaÅ‚.
   - To oszczerstwo – Kapral podniósÅ‚ siÄ™ z krzesÅ‚a i przez moment rozglÄ…daÅ‚ siÄ™ szukajÄ…c przeciwnika. Gdy wreszcie zorientowaÅ‚ siÄ™, że jest on wszÄ™dzie, usiadÅ‚ zrezygnowany. Przed oczami stanęły mu twarze byÅ‚ych podwÅ‚adnych. Jasne, pogodne, z bÅ‚Ä™kitnymi spojrzeniami i jasno blond wÅ‚osami. Tak, to prawda, kochaÅ‚ ich i nienawidziÅ‚ równoczeÅ›nie. UwielbiaÅ‚ te smukÅ‚e sylwetki, delikatnÄ… skórÄ™, ramiona o wiele węższe i kruchsze, niż jego wÅ‚asne, jednak nie pozbawione mÄ™skiej siÅ‚y i sprężystoÅ›ci. Nie mógÅ‚ siÄ™ powstrzymać, żeby ich nie dotykać, caÅ‚ować, pieÅ›cić... A gdy minÄ…Å‚ już moment speÅ‚nienia, potrafiÅ‚ tylko dyszeć zemstÄ…. Za strach i upokorzenie, jakich musiaÅ‚ teraz doÅ›wiadczyć. On, wspaniaÅ‚y mężczyzna, ucieleÅ›nienie marzeÅ„ wielu chÅ‚opców, komandos, bohater, on byÅ‚ uosobieniem mÄ™skiej sÅ‚aboÅ›ci. PedaÅ‚em.
   - RzeczywiÅ›cie, nie wiem tego na pewno. Nieważne. Dość, że jednak jeden z samobójców napisaÅ‚ przed Å›mierciÄ… list do swojej dziewczyny, w którym staÅ‚o czarno na biaÅ‚ym, co jest przyczynÄ… zaÅ‚amania nerwowego. Po pogrzebie dziewczyna zaniosÅ‚a list gdzie trzeba, czyli do dowództwa jednostki.
   - KÅ‚amiesz. On zabiÅ‚ siÄ™ dla tego, że ona go rzuciÅ‚a. Sam mi to powiedziaÅ‚.
   - A ty chciaÅ‚eÅ› go pocieszyć? Bzdury opowiadasz.
   - Tak? A dlaczego nie poszÅ‚a z tym także na policjÄ™? Bo nie chciaÅ‚a rozgÅ‚osu, nie chciaÅ‚a siÄ™ przyznać przed nowym narzeczonym. Pragnęła jedynie zagÅ‚uszyć wÅ‚asne wyrzuty.
   - Być może to również nie pozostawaÅ‚o bez wpÅ‚ywu, lecz Å›ledztwo udowodniÅ‚o, że bezpoÅ›rednio przed samobójstwem zafundowaÅ‚eÅ› mu takÄ… musztrÄ™, że facet maÅ‚o nie wypluÅ‚ pÅ‚uc – GÅ‚os po raz pierwszy okazaÅ‚ zdenerwowanie. Czuć byÅ‚o wyraźnie, że ta sprawa dotyka go osobiÅ›cie.
   - To jest, kurwa, wojsko, a nie przedszkole. Tam muszÄ… być prawdziwi mężczyźni. Tu nie ma miejsca na demokracjÄ™ i tym podobne pierdoÅ‚y. Jakbym im odpuÅ›ciÅ‚, to zgineliby w pierwszym starciu. MusiaÅ‚em ich nauczyć walczyć!
   - Nie odwracaj kota ogonem. Tu nie chodzi o dyscyplinÄ™, lecz oto, że jesteÅ› pedaÅ‚em. Rozumiesz?
   - Ja...ja...
   Kapralowi zabrakÅ‚o powietrza, próbowaÅ‚ rozpiąć najwyższy guzik od koszuli, lecz w zdenerwowaniu plÄ…taÅ‚y mu siÄ™ palce. Wreszcie oderwaÅ‚ go i siÄ™gnÄ…Å‚ do kieszeni marynarki, wiszÄ…cej na krzeÅ›le. Nic tam nie znalazÅ‚szy, zaczÄ…Å‚ klepać siÄ™ po kieszeniach spodni. JednoczeÅ›nie jego twarz wykrzywiÅ‚ potworny grymas bólu. UpadÅ‚ na kolana i zÅ‚apaÅ‚ siÄ™ za serce.
   - Moje tabletki – wykrztusiÅ‚.
   Przystojniak podskoczyÅ‚ do niego.
   - Gdzie je masz?
   Å»oÅ‚nierz bezradnie spojrzaÅ‚ mu w oczy. Z trudem Å‚apiÄ…c powietrze odpowiedziaÅ‚:
   - Nie wiem...
   UpadÅ‚ na podÅ‚ogÄ™ rzężąc. Przystojniak jeszcze raz przetrzÄ…snÄ…Å‚ jego marynarkÄ™, a po chwili przewróiÅ‚ na łóżku caÅ‚Ä… poÅ›ciel. W poÅ›piechu przebiegÅ‚ oczami caÅ‚y pokój. Nigdzie nie byÅ‚o brÄ…zowej buteleczki.
   - Co siÄ™ tak patrzycie?! – krzyknÄ…Å‚ zrozpaczony do pozostaÅ‚ych lecz tamci stali jak sparaliżowani . – Zróbcie coÅ›!!!
   ByÅ‚o już jednak za późno. Kapral wydaÅ‚ z siebie ostatni jÄ™k i znieruchomiaÅ‚. Oczy wyszÅ‚y mu zupeÅ‚nie na wierzch. Szczęściarz podszedÅ‚ do niego. ChwyciÅ‚ go za przegub dÅ‚oni próbujÄ…c wyczuć puls.
   - To już koniec – powiedziaÅ‚ i zamknÄ…Å‚ mu powieki.
   - Tak to już koniec – przytaknÄ…Å‚ mu Prorok i nagle zaczÄ…Å‚ siÄ™ Å›miać i krzyczeć. – GÅ‚osie sÅ‚yszysz, to już koniec! Koniec!!!
   - Co ty mówisz? – spytaÅ‚ Przystojniak.
   - Nie rozumiesz? – tamten nie przestawaÅ‚ siÄ™ Å›miać .– Przecież on już dostaÅ‚ swojÄ… ofiarÄ™. DostaÅ‚ jednego z nas. Ej, GÅ‚osie, odezwij siÄ™! Wypuść nas!
   - Obawiam siÄ™, że to przedwczesna radość – ostudziÅ‚ go bogacz.
   - Jak to? Przecież byÅ‚a umowa. Åšmierć jednego z nas za życie pozostaÅ‚ych.
   - Ale to wy mieliÅ›cie go jednogÅ‚oÅ›nie wybrać – wÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ nie spodziewanie GÅ‚os. – Trzech z was miaÅ‚o pokazać czwartego. Tymczasem zrobiÅ‚ to co najwyżej jeden z waszego grona.
   - ZwariowaÅ‚eÅ›?
   Prorok nie chciaÅ‚ wierzyć, że upragniona wolność wymknęła mu siÄ™ z rÄ…k. Wiadomość ta docieraÅ‚a do niego powoli, zmywajÄ…c z twarzy euforiÄ™ i zastÄ™pujÄ…c jÄ… rozpaczÄ…. RÄ™ce powoli opadaÅ‚y wzdÅ‚uż tuÅ‚owia aż w koÅ„cu zawisÅ‚y na wysokoÅ›ci pasa.
   - Co miaÅ‚o znaczyć to „jeden z was”? – spytaÅ‚ Szczęściarz
   - Przecież pan doskonale wie. KtoÅ› z was schowaÅ‚ Kapralowi tabletki. Ja tego nie mogÅ‚em zrobić.
   - Ty skurwysynu – wybuchnÄ…Å‚ Prorok. – ty chuju nie myty!!!
   - Zamknij siÄ™! – krzyknÄ…Å‚ Przystojniak.
   - Co, ty też jesteÅ› po jego stronie? Ja wiedziaÅ‚em, że to jest spisek moich wrogów. Chcecie pewnie żebym zwariowaÅ‚? Chcecie mnie upodlić? Wy wszyscy jesteÅ›cie w zmowie.
   - Zamknij ryj i pokaż kieszenie.
   - Co? – nie zrozumiaÅ‚ Prorok
   - To co sÅ‚yszaÅ‚eÅ›. To na pewno ty mu to schowaÅ‚eÅ›, bo skÄ…d byÅ› siÄ™ tak od razu cieszyÅ‚ – ruszyÅ‚ w stronÄ™ sekciarza.
   - Bo szybciej myÅ›lÄ™ od ciebie oÅ›le. Zostaw mnie! Nie dotykaj!
   Å»igolak chwyciÅ‚ Proroka pod rÄ™ce od tyÅ‚u. Ten zaczÄ…Å‚ wierzgać i wymachiwać nogami. Wtedy podszedÅ‚ do niego bogacz i wymierzyÅ‚ mu siarczysty policzek. Prorok, widzÄ…c bezcelowość oporu uspokoiÅ‚ siÄ™. Milioner przejrzaÅ‚ dokÅ‚adnie jego kieszenie ale nic w nich nie znalazÅ‚.
   - Pusto
   - Sprawdź jeszcze łóżko.
   Przystojniak rozluźniÅ‚ uÅ›cisk. Prorok wykorzystaÅ‚ to. Wiele siÄ™ nie namyÅ›lajÄ…c wyrwaÅ‚ siÄ™ i uciekÅ‚ do ubikacji. Szczęściarz podszedÅ‚ do łóżka i zaczÄ…Å‚ przetrzÄ…sać poÅ›ciel.
   - Nic ci to nie pomoże. I tak ciÄ™ dorwiemy – zagroziÅ‚ Przystojniak.
   Prorok przykleiÅ‚ siÄ™ do guzika zamykajÄ…cego drzwi od wewnÄ…trz i nasÅ‚uchiwaÅ‚ co robiÄ… jego oprawcy. Przed oczami stanÄ…Å‚ mu obraz sprzed kilku lat, kiedy jego wyznawcy zbuntowali siÄ™ przeciwko niemu i, rozwÅ›cieczeni, oblegali jego paÅ‚acyk. Poprzedniego dnia upiÅ‚ siÄ™ i w gniewie skopaÅ‚ dwie maÅ‚e dziewczynki. Potem zabraÅ‚ jednÄ… z nich do siebie i zgwaÅ‚ciÅ‚. A teraz ci wszyscy, którzy kilka dni temu oddawali mu niemal boskÄ… cześć, czekajÄ… przed wejÅ›ciem i chcÄ… Å›mierci Proroka. Jego zastÄ™pca uciekÅ‚, kiedy on sam leżaÅ‚ jeszcze pijany. ZabraÅ‚ przy okazji sporÄ… sumÄ™ pieniÄ™dzy oraz kasety z podrÄ™cznego archiwum przywódcy sekty. W dwa dni później policjanci zastrzelili go za opór przy zatrzymaniu.
   Prorok wiedziaÅ‚, że jego prawa rÄ™ka na widok stróżów prawa, nie zrobiÅ‚ by najmniejszego gestu. Gliniarze musieli dostać wyraźny rozkaz „zastrzelić jeÅ›li znajdziecie to”. PomyÅ›leli, że to pewnie wszystko i dlatego siÄ™ pospieszyli. Prorokowi nie byÅ‚o żal zastÄ™pcy. Tamten zostawiÅ‚ go w najtrudniejszej chwili i uciekÅ‚. ZasÅ‚ugiwaÅ‚ wiÄ™c na swój los...
    Lecz na razie o niczym nie wie i siedzi ukryty w jednej z szaf. Drzwi nie majÄ… zamkniÄ™cia od wewnÄ…trz i musi przytrzymywać je za listwÄ™, którÄ… obita jest krawÄ™dź. Już dostali siÄ™ do Å›rodka i rozbiegli po pokojach. Serce zaczyna bić coraz mocniej. SÅ‚ychać zbliżajÄ…ce siÄ™ kroki. Ciężkie, mÄ™skie. Ten ktoÅ› wyraźnie utyka.
    Kropelki potu zrosiÅ‚y mu czoÅ‚o. Wie, kto to. Tylko jeden czÅ‚owiek ma taki krok i utyka przez źle zroÅ›niÄ™te koÅ›ci lewej nogi. Nazywali go Kowalem, zapewne z powodu ogromnej postury. KiedyÅ› byÅ‚ nieposÅ‚uszny i Prorok kazaÅ‚ go wychÅ‚ostać aby nauczyć pokory. Wina tamtego może nie byÅ‚a zbyt wielka , ale musiaÅ‚ dbać o porzÄ…dek. A poza tym...
   Kowal byÅ‚ zbyt wielki, dÅ‚onie miaÅ‚ jak bochny chleba i pachniaÅ‚ tak samo, jak ktoÅ› inny sprzed lat. BaÅ‚ siÄ™ tego kogoÅ›, zwÅ‚aszcza gdy tamten wracaÅ‚ po kilku dniach nieobecnoÅ›ci, brudny, zaroÅ›niÄ™ty i Å›mierdzÄ…cy alkoholem. Po wejÅ›ciu do domu kierowaÅ‚ siÄ™ od razu do bieliźniarki i przewracaÅ‚ poÅ›ciel do góry nogami. JeÅ›li niczego tam nie znalazÅ‚, to zaczynaÅ‚ tÅ‚uc wszystko naokoÅ‚o. Łącznie z Prorokiem i jego matkÄ…. Uciekali wtedy do schowka na szczotki. Tam na szczęście byÅ‚y grube drzwi i solidny zamek, opierajÄ…cy siÄ™ skutecznie pierwszemu atakowi furii pijanego ojca. Potem siÄ™ trochÄ™ uspokajaÅ‚ i zasypiaÅ‚. Prorok przytulaÅ‚ siÄ™ ze strachu do matki i pÅ‚akaÅ‚ w jej fartuch.
    KtóregoÅ› dnia zamiast ojca przyszedÅ‚ policjant. Matka ubraÅ‚a siÄ™ i poszÅ‚a gdzieÅ› z nim. WróciÅ‚a z przekrwionymi oczami, roztrzÄ™siona. UsiadÅ‚a przy stole i bezmyÅ›lnie wpatrywaÅ‚a siÄ™ w okno. PrzytuliÅ‚ siÄ™ do niej i zapytaÅ‚, co siÄ™ staÅ‚o. SpojrzaÅ‚a na niego nieprzytomnie i odpowiedziaÅ‚a tylko, że już siÄ™ nie musi bać. Nigdy wiÄ™cej nie zobaczyÅ‚ ojca.
    W tej chwili nie byÅ‚o jej przy nim, a kroki zbliżaÅ‚y siÄ™ coraz bardziej. Wreszcie czyjeÅ› rÄ™ce chwyciÅ‚y gaÅ‚kÄ™ z drugiej strony drzwi. Mocowali siÄ™ tylko przez parÄ™ sekund. Prorok przewróciÅ‚ siÄ™ i ze strachem wpatrywaÅ‚ w twarz, która staÅ‚a przed nim. Tak, to byÅ‚ Kowal. W tym momencie wyjÄ…tkowo mocno przypominaÅ‚ czÅ‚owieka sprzed lat. Brudny, zaroÅ›niÄ™ty, okropnie Å›mierdzÄ…cy potem. ChwyciÅ‚ go swojÄ… potężnÄ… dÅ‚oniÄ… i przyciÄ…gnÄ…Å‚ do siebie. Ich oczy dzieliÅ‚o zaledwie kilka centymetrów. Odrobina powietrza stanowiÅ‚a przerwÄ™, miÄ™dzy bezgranicznym strachem i żądzÄ… zemsty.
    Prorokowi serce podeszÅ‚o do gardÅ‚a. Kowal puÅ›ciÅ‚ go, a nastÄ™pnie cofnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™, jakby braÅ‚ zamach. Przywódca sekty zamknÄ…Å‚ oczy, ale cios nie nadchodziÅ‚. UsÅ‚yszaÅ‚ za to zamykanie drzwi od zewnÄ…trz i gÅ‚os swojego wroga:
   - Tu go nie ma!
    Nigdy nie zrozumiaÅ‚, dlaczego tamten to zrobiÅ‚. MógÅ‚ go w każdej chwili zabić, zgnieść w tych swoich ogromnych Å‚apskach. Albo nawet zawoÅ‚ać resztÄ™, która na pewno by go powiesiÅ‚a. Jeszcze wtedy nie myÅ›leli o sÄ…dzie, chcieli go po prostu unicestwić. Dopiero potem jakiÅ› wariat ich do tego namówiÅ‚. I teraz dopiÄ…Å‚ swego.
   - No i masz coÅ›? – usÅ‚yszaÅ‚ Przystojniaka
   - Nic
   - Jest! Tutaj jest!!! – krzyk dochodziÅ‚ zza drzwi ubikacji, które po chwili rozsunęły siÄ™. WyskoczyÅ‚ z nich uradowany Prorok Å›ciskajÄ…c w rÄ™ku jak najdroższy skarb brÄ…zowÄ… buteleczkÄ™. PodstawiÅ‚ jÄ… pod nos dwóm pozostaÅ‚ym.
   - Patrzcie, jest.
   - Może sam jÄ… tam wsadziÅ‚eÅ›? – spytaÅ‚ z niedowierzaniem GÅ‚os.
   - Koniecznie chcesz żeby mnie zabili? Przecież na pewno masz kamerÄ™ i tam. LeżaÅ‚a na wykÅ‚adzinie przy kiblu. MusiaÅ‚eÅ› mnie obserwować i widzieć jak jÄ… stamtÄ…d podnoszÄ™
   - To fakt, ale kto jÄ… tam poÅ‚ożyÅ‚?
   - Gdybym chciaÅ‚ jÄ… jakoÅ› ukryć wrzuciÅ‚ bym jÄ… do muszli. Pewnie wypadÅ‚a dziÅ› rano Kapralowi ze spodni. ZresztÄ… możesz sprawdzić jego dzisiejszÄ… wizytÄ™ w klopie.
   - Muszla zasÅ‚ania kamerze ten fragment podÅ‚ogi.
   
   12:00
   
    Platforma zjechaÅ‚a na dół. Więźniowie uÅ‚ożyli na niej martwego żoÅ‚nierza, razem z jego rzeczami. Trzeba byÅ‚o go specjalnie zgiąć, żeby żadna część jego ciaÅ‚a nie wystawaÅ‚a poza niÄ…. NastrÄ™czyÅ‚o to pewne trudnoÅ›ci, gdyż czÅ‚onki Kaprala powoli zaczynaÅ‚y sztywnieć. Platforma majestatycznie popÅ‚ynęła w górÄ™. WyglÄ…daÅ‚o to jak wniebowziÄ™cie dzielnego wojaka. Odprowadzili go wzrokiem, cieszÄ…c siÄ™, że to nie oni muszÄ… tam leżeć. A może zazdroÅ›cili mu również trochÄ™, że ma już to za sobÄ…. Jest na lepszym z tych Å›wiatów, podczas gdy oni wciąż muszÄ… tkwić w tym piekle.
   - Tylko nie zapomnij jej umyć zanim przyÅ›lesz nam jedzenie – krzyknÄ…Å‚ w stronÄ™ czarnej dziury bogacz. Nie wiadomo zresztÄ… po co, bo przecież GÅ‚os i tak doskonale sÅ‚yszaÅ‚ każde sÅ‚owo.
   - I co teraz?
   - Minuta ciszy już chyba minęła, mógÅ‚byÅ› wiÄ™c nam opowiedzieć swojÄ… historiÄ™ – Prorok odzyskaÅ‚ już pewność siebie i dowcipkowaÅ‚. Przystojniak skrzywiÅ‚ siÄ™ lekko z niesmakiem, ale zaczÄ…Å‚ mówić.
   - MiaÅ‚em normalny dom i rodzinÄ™. Rodzice nie zarabiali za dużo, ale tak w sam raz żeby starczyÅ‚o na godziwe utrzymanie. Ja byÅ‚em zaÅ› dobrze zapowiadajÄ…cym siÄ™ mÅ‚odzieÅ„cem. Po szkole Å›redniej zdaÅ‚em na prawo. Nie narzekaÅ‚em na brak dziewczÄ…t, bo chociaż moja uroda nie wykraczaÅ‚a poza Å›redniÄ…, elokwencjÄ… biÅ‚em wszystkich na gÅ‚owÄ™.
   - Bo byÅ‚eÅ› poetÄ…?
   - Tak, bo byÅ‚em poetÄ…. Ale nie takim jakich dziÅ› peÅ‚no. PiszÄ… parÄ™ słów bez wiÄ™kszego sensu i nazywajÄ… to poezjÄ…. Ja naprawdÄ™ pisaÅ‚em wiersze. Nie takie podobajÄ…ce siÄ™ krytykom, którym jeÅ›li by pokazać bazgroÅ‚y dziecka i podstawić jako utwór jakiegoÅ› wieszcza, zachwycili by siÄ™ nim. Dzisiejsza poezja to sztuka dla sztuki, czyli w gruncie rzeczy coÅ› co nie ma nic do powiedzenia. Moje wiersze po prostu podobaÅ‚y siÄ™ ludziom...
   - Tylko nie zacznij nam ich tu deklamować.
   - Spokojnie nie grozi wam to. ZapomniaÅ‚em je razem z moim poprzednim życiem... O czym to ja mówiÅ‚em? Aha. StudiowaÅ‚em prawo, nie zaniedbujÄ…c dziaÅ‚alnoÅ›ci na niwie artystycznej, udzielaÅ‚em siÄ™ spoÅ‚ecznie. Wtedy poznaÅ‚em jÄ…. ChodziÅ‚a do prywatnego liceum, którego uczniami zajmowaÅ‚em siÄ™ podczas wakacji, jako opiekun. Nie wyglÄ…daÅ‚o na to by miaÅ‚a za dużo pieniÄ™dzy. UbieraÅ‚a siÄ™ raczej normalnie. Dobrze nam siÄ™ rozmawiaÅ‚o, odbywaliÅ›my dÅ‚ugie spacery. KtóregoÅ› razu zamiast do siebie, wróciÅ‚a do mojego namiotu. ZakochaliÅ›my siÄ™ w sobie. ZaprosiÅ‚a mnie do swojego domu... – urwaÅ‚ a pod nosem pojawiÅ‚o mu siÄ™ cos na ksztaÅ‚t uÅ›miechu. – PamiÄ™tam, przeszedÅ‚em caÅ‚Ä… ulicÄ™, bo nie wierzyÅ‚em, że ten ogromny tworek – jak go nazwaÅ‚em – może być jej domem. ZostaÅ‚em przedstawiony rodzicom. PrzyjÄ™li mnie dobrze. TrochÄ™ siÄ™ zachÅ‚ysnÄ…Å‚em tym uczuciem. Na studiach szÅ‚o mi kiepsko aż w koÅ„cu mnie wywalili. To nie byÅ‚o jednak ważne bo miaÅ‚em jÄ…. MogÅ‚em o niej myÅ›leć, kiedy zasypiaÅ‚em i wstawaÅ‚em. Zawsze i wszÄ™dzie. MiaÅ‚em dla kogo pisać wiersze...
   PrzerwaÅ‚. Jego oblicze nieco siÄ™ rozjaÅ›niÅ‚o, zÅ‚agodniaÅ‚o. TrwaÅ‚o to jednak tylko chwilÄ™.
   - ByÅ‚em jej pierwszym mężczyznÄ… w łóżku. UważaÅ‚em, że tak powinno być i wydawaÅ‚o mi siÄ™, że speÅ‚niam marzenia każdego mężczyzny. Niestety, jest to nasze przekleÅ„stwo. SpotykajÄ…c osoby, w pewnym sensie czyste, uważamy, że takie pozostanÄ… zawsze. Bo przecież, jeżeli przez blisko dwadzieÅ›cia lat żyÅ‚y w cnocie, to dlaczego nie miaÅ‚oby tak być dalej?
   - JesteÅ› niesprawiedliwy – odezwaÅ‚ siÄ™ GÅ‚os. – To tylko zwykÅ‚a ciekawość pcha ich w ramiona kolejnych. Ty z pewnoÅ›ciÄ… zanim ja poznaÅ‚eÅ› spaÅ‚eÅ› z parunastoma innymi? Dlaczego ona nie mogÅ‚aby tak samo?
   - Tak, tylko ich problem polega na tym, że aby zrobić to po raz pierwszy muszÄ… siÄ™ zakochać, a my zwykle nie.
   - I co z tego? – nie widzieli GÅ‚osu, ale gotowi byli przysiÄ…c, że wzruszyÅ‚ ramionami.
   - To, że kiedy my siÄ™ zakochamy mamy za sobÄ… odpowiedni bagaż doÅ›wiadczeÅ„ seksualnych i nie jesteÅ›my tak bardzo ciekawi nowych. One natomiast, aby je zdobyć, muszÄ… zdradzić. A jeÅ›li zrobiÄ… to raz, nigdy nie bÄ™dÄ… tak lojalne jak przedtem.
   - Dlaczego?
   - Z tym jest jak ze stratÄ… cnoty. Nie może powiedzieć, że zrobi siÄ™ to raz a potem już bÄ™dzie dziewicÄ…. Poza tym nasze zegary biologiczne chodzÄ… w odwrotnÄ… stronÄ™. My możemy coraz mniej a im siÄ™ coraz wiÄ™cej chce.
   - To czysta demagogia. Wróć lepiej do swojej opowieÅ›ci
   - Dobrze, jak chcesz. Jej uczucie niestety jakby zaczęło gasnąć. Spory wpÅ‚yw mieli na to rodzice, dla których, pozbawiony studiów, pozbawiony byÅ‚em przyszÅ‚oÅ›ci. ZebraÅ‚em siÄ™ w garść i przygotowaÅ‚em siÄ™ by zdać na studia raz jeszcze. TydzieÅ„ przed rozpoczÄ™ciem moich egzaminów wyjechaÅ‚a na miesiÄ…c za granicÄ™ uczyć siÄ™ jÄ™zyka. Na lotnisku peÅ‚no byÅ‚o zapewnieÅ„ o dozgonnej miÅ‚oÅ›ci i tym podobnych. ZamieszkaÅ‚a u matki wychowujÄ…cej dwójkÄ™ dzieci.
   - Po co tyle szczegółów – zirytowaÅ‚ siÄ™ Prorok. – Mów dalej o tym, jak puÅ›ciÅ‚a ciÄ™ w trÄ…bÄ™.
   - Niech pan mu nie przeszkadza – stanÄ…Å‚ w obronie Przystojniaka GÅ‚os. – Jako poeta jest z natury ekshibicjonistÄ… i inaczej nie potrafi. Poza tym to robi siÄ™ interesujÄ…ce. Aż tak dobrze nie znaÅ‚em jego życia.
   - DziÄ™kujÄ™ za pomoc – Przystojniak wpatrywaÅ‚ siÄ™ wciąż w jakiÅ› nie widoczny punkt. – A wiÄ™c ona, dwójka dzieci i jej koleżanka z drugiego koÅ„ca Å›wiata, tak jak ona uczÄ…ca siÄ™ jÄ™zyka. Å»adnych ograniczeÅ„ w wychodzeniu, wÅ‚asny klucz... Pierwszy list wysÅ‚aÅ‚a dzieÅ„ po przyjeździe. Kocha, tÄ™skni i tak dalej, a wieczorem idzie na dyskotekÄ™. Kolejny po dwóch dniach, w Å›rodÄ™. ZwykÅ‚a kartka z pozdrowieniami. Trzeci w sobotÄ™. TrochÄ™ mnie zaniepokoiÅ‚. PisaÅ‚a tam o swoim nauczycielu, który jÄ… podrywaÅ‚. O tym że na dzisiejszy wieczór zaprosiÅ‚ jÄ… na drinka. Jej gospodyni w prawdzie jÄ… ostrzegaÅ‚a, ale ona napisaÅ‚a „zaprosiÅ‚ mnie przecież na drinka, a nie do łóżka”. Później nastÄ…piÅ‚a dÅ‚uższa przerwa. ZdaÅ‚em egzaminy i z utÄ™sknieniem oczekiwaÅ‚em jej powrotu. NadeszÅ‚a jeszcze jedna kartka, z okazji naszej pierwszej rocznicy, a potem list. DÅ‚ugi, wyczerpujÄ…cy. PeÅ‚en ekscytujÄ…cych momentów i zaskakujÄ…cych zwrotów akcji.
   - Czy to ten który czytasz codziennie?
   - Tak...to znaczy nie. To jego kserokopia.
   
   
   14:30
   
   Pierwszy skoÅ„czyÅ‚ obiad Szczęściarz. ZÅ‚ożyÅ‚ talerze, wytarÅ‚ usta chusteczkÄ… i poszedÅ‚ do ubikacji chcÄ…c umyć rÄ™ce. NacisnÄ…Å‚ guzik, lecz drzwi tylko drgnęły i ukazaÅ‚a siÄ™ maÅ‚a szparka. Szczęściarz kilkukrotnie nacisnÄ…Å‚ przycisk, a kiedy to nie daÅ‚o rezultatu, krzyknÄ…Å‚:
   - GÅ‚osie, hej GÅ‚osie!!
   - Jestem, jestem. MogÄ™ już wysÅ‚uchać do koÅ„ca wspaniaÅ‚ej opowieÅ›ci.
   - Na poczÄ…tek napraw drzwi do kibla.
   - Czyżby siÄ™ zepsuÅ‚y? Nic nie mogÄ™ na to poradzić.
   - Dlaczego?
   - Niestety ich mechanizm jest zupeÅ‚nie niezależny
   - To co z tego?
   - Gdybym chciaÅ‚ wam pomóc musiaÅ‚ bym zejść na dół, czyli ziemiÄ™, a to jest raczej niemożliwe. Na razie proponujÄ™ poczekać. Może zaraz naprawiÄ… siÄ™ same. Nie zapomnij odstawić talerzy na platformÄ™. SÅ‚uchamy dalej.
   Przystojniak siÄ™gnÄ…Å‚ do kieszeni marynarki i wyciÄ…gnÄ… znany wszystkim pakuneczek. WyjÄ…Å‚ z niego kartki, przez chwilÄ™ coÅ› z nich czytaÅ‚. Potem zgiÄ…Å‚ je z powrotem i poÅ‚ożyÅ‚ obok siebie.
   - Na pierwszej stronie, wÅ›ród drobnego maczku jakim pisaÅ‚a, rzucaÅ‚o siÄ™ w oczy wykaligrafowane: „ZDRADZIŁAM CIĘ”. Potem kilka uwag o sÅ‚aboÅ›ci wÅ‚asnego charakteru i przejÅ›cie do opisu. Byli na drinku, potem on jÄ… odprowadziÅ‚ do domu. Jak zaznaczyÅ‚a „z drobnym przystankiem w parku. Na tej Å‚awce doprowadziÅ‚am go do orgazmu”. Koniec cytatu. Suchy, lakoniczny ale jakże treÅ›ciwy. Szkoda wlaÅ›ciwie tylko, że nie dodaÅ‚a, czy zrobiÅ‚a to rÄ™kÄ…, czy ustami.
   Przystojniak uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ pod nosem, tak jakby Å›wietnie siÄ™ bawiÅ‚ opowiadaniem wÅ‚asnej historii. PoÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ na łóżku i dalej mówiÅ‚ ze wzrokiem utkwionym w spodzie pryczy, na której przedtem spaÅ‚ Kapral.
   - PisaÅ‚a, że musi z tym skoÅ„czyć. Po powrocie do domu weszÅ‚a do wanny i chciaÅ‚a zmyć z siebie caÅ‚y brud. Nazajutrz, to jest w niedzielÄ™ zaopatrzyÅ‚a siÄ™ w sÅ‚ownik z wyrazami, których brakowaÅ‚o jej wczeÅ›niej, aby oprzeć siÄ™ jego urokowi i umówiÅ‚a siÄ™ z nim na spotkanie. Niestety w jednym lokalu byÅ‚o za gÅ‚oÅ›no, w innym za dużo znajomych. Z tego drugiego wyszÅ‚a sama i czekaÅ‚a na niego 5, 10, 15 minut, pół godziny. Już, już miaÅ‚a odchodzić, kiedy wyszedÅ‚ on. Sama nie wie, jak to siÄ™ staÅ‚o ale nagle wylÄ…dowali pod jego domem. Zwróćcie uwagÄ™ na słówko “wylÄ…dować”, do którego zamiÅ‚owanie bÄ™dzie przejawiać i później. Usiedli na kanapce. On puÅ›ciÅ‚ nagrania swoich przyjaciół i poprosiÅ‚, by rozpuÅ›ciÅ‚a wÅ‚osy. Ona stwierdziÅ‚a, że ma potargane i chciaÅ‚aby je uczesać. „Lustro jest na górze, w sypialni” powiedziaÅ‚. Tego, jak znalazÅ‚ siÄ™ tam razem z niÄ…, nie tÅ‚umaczy. Mówi za to: „wiedziaÅ‚am, że muszÄ™ siÄ™ wycofać sprzed lustra jak najdalej od łóżka”. Niestety nie udaÅ‚o siÄ™ jej. „WylÄ…dowaliÅ›my na łóżku. PomyÅ›laÅ‚am że tylko mnie rozbierze i na tym koniec”. RozbrajajÄ…ca szczerość, nieprawdaż? „PowiedziaÅ‚am, że nie chcÄ™ mieć dzieci. Wtedy on wyjÄ…Å‚ prezerwatywę”. NastÄ™pnie pisze, że pan ów miaÅ‚: „ogroooooooomne możliwoÅ›ci” co miaÅ‚o oznaczać, że posiadaÅ‚ dużego ptaka... – Przystojniak zamilkÅ‚ i nie odzywaÅ‚ siÄ™ przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™.
   - Co siÄ™ staÅ‚o?
   - Nic. DokoÅ„czÄ™ później.
   
   20:25
   
   Aż do wieczora próbowali zrobić coÅ› z drzwiami do ubikacji. Ich wysiÅ‚ki nie dawaÅ‚y jednak żadnego rezultatu, szpara w drzwiach nie powiÄ™kszaÅ‚a siÄ™. PoÅ›wiÄ™cili nawet krzesÅ‚o nieżyjÄ…cego Kaprala, usiÅ‚ujÄ…c z jego nóg zrobić dźwigniÄ™. Nogi zÅ‚amaÅ‚y siÄ™ jak zapaÅ‚ki.
   Przez caÅ‚y ten czas praktycznie nic nie mówili. Ograniczali siÄ™ tylko do wzajemnych poleceÅ„, kiedy któryÅ› z nich wpadÅ‚ na pomysÅ‚ jak otworzyć drzwi. Potem spacerowali po celi przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ sobie badawczo. W ich wzroku zaczęło czaić siÄ™ pytanie: „Czy już podjÄ™liÅ›cie decyzjÄ™? A jeÅ›li tak, to jakÄ…? SkazaliÅ›cie mnie, czy tego drugiego?”. Nie wiadomo czemu poczuli, że Å›mierć żoÅ‚nierza ,jakby bardziej przybliżaÅ‚a ich wÅ‚asnÄ….
   - Czy podjÄ™liÅ›cie już decyzjÄ™? – GÅ‚os chyba czytaÅ‚ w ich myÅ›lach. Spojrzeli jeszcze raz po sobie. Mieli już serdecznie dość tego wiÄ™zienia, lecz nie chcieli siÄ™ do tego przyznać. A może nie byli pewni, że gdy kogoÅ› wybiorÄ… dwóch pozostaÅ‚ych nie wskaże jego? Woleli nie ryzykować.
   - WidzÄ™ że nadal trwacie w swym szlachetnym postanowieniu.
   - Na razie nie wysÅ‚uchaliÅ›my jeszcze wszystkich zeznaÅ„ – odezwaÅ‚ siÄ™ nieÅ›miaÅ‚o Prorok.
   - No cóż, w takim razie nie pozostaje nam nic innego jak wysÅ‚uchać dalszego ciÄ…gu opowiadania naszego poety. A propos, czy dÅ‚ugo jeszcze?
   - DÅ‚ugo – odburknÄ…Å‚ zagadniÄ™ty. – JeÅ›li nie chcesz nie musisz sÅ‚uchać.
   - Nie obrażaj siÄ™. Tak tylko pytam. WysÅ‚ucham reszty z przyjemnoÅ›ciÄ…, zwÅ‚aszcza, że i tak nie mam już dziÅ› nic do roboty.
   - PosÅ‚uchaj wiÄ™c. SkoÅ„czyÅ‚em bodajże na niedzieli? Potem jest oczywiÅ›cie poniedziaÅ‚ek, ale tego dnia mieli wolne. We wtorek natomiast byli umówieni na kolacjÄ™. SzÅ‚a na niÄ… po raz kolejny z silnym postanowieniem zakoÅ„czenia romansu. „kolacja bardzo mi nie smakowaÅ‚a. Z trudem przeÅ‚ykaÅ‚am każdy kÄ™s. Aha, byÅ‚abym zapomniaÅ‚a. Przed kolacjÄ… oczywiÅ›cie wylÄ…dowaliÅ›my w łóżku”. Któż mógÅ‚by przypuszczać co innego? – tak jak podczas caÅ‚ej opowieÅ›ci w gÅ‚osie Przystojniaka sarkazm mieszaÅ‚ siÄ™ ze zdenerwowaniem. – WziÄ™to ich na jÄ™zyki. Postanowili przerwać spotkania, do niego przyjechaÅ‚a przyjaciółka. Wtedy umówiÅ‚a siÄ™ z nim na mieÅ›cie i powiedziaÅ‚a wreszcie, że to koniec. ByÅ‚a z siebie strasznie dumna i zadowolona. ZresztÄ…, nigdy siÄ™ pewnie nie dowiem, które z nich tak naprawdÄ™ powiedziaÅ‚o „koniec”.
   - Nie próbowaÅ‚eÅ› go znaleźć?
   - Niestety, zginÄ…Å‚ kilka lat później, jadÄ…c na motorze – Przystojniak uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do siebie.
   - Jak siÄ™ domyÅ›lam nie bez twojej pomocy? – spytaÅ‚ bogacz.
   - Czy to ważne?
   - To już koniec?
   - Ależ skÄ…d. Jak mogÅ‚eÅ› przypuszczać, że taki drobiazg mnÄ… wstrzÄ…Å›nie. Potem... – przerwaÅ‚ bo siedzÄ…cy naprzeciwko Prorok wstaÅ‚ i zgiÄ…Å‚ siÄ™ z bólu. Aby siÄ™ nie przewrócić przytrzymaÅ‚ siÄ™ krzesÅ‚a. Przystojniak od dÅ‚uższego czasu przyglÄ…daÅ‚ mu siÄ™ uważnie, widzÄ…c jak tamten krÄ™ci siÄ™ nie cierpliwie. PoczÄ…tkowo myÅ›laÅ‚ nawet, że nudzi go jego opowieść i chciaÅ‚ mu posÅ‚ać jakÄ…Å› zÅ‚oÅ›liwość. – Co ci siÄ™ staÅ‚o? – doskoczyÅ‚ do niego. Tamten syknÄ…Å‚ z bólu i odpowiedziaÅ‚:
   - ChcÄ™ siÄ™, kurwa, odlać. Mam kÅ‚opoty z pÄ™cherzem.
   Szczęściarz podszedÅ‚ do ubikacji i nacisnÄ…Å‚ guzik w Å›cianie. Ponownie ukazaÅ‚a siÄ™ tylko maÅ‚a szpara.
   - Nic z tego. CiÄ…gle zepsute.
   - Co jest z tymi pieprzonymi drzwiami – Prorok wyprostowaÅ‚ siÄ™, ale z jego twarzy nie zniknÄ…Å‚ grymas cierpienia. Niestety nikt mu nie odpowiedziaÅ‚. – Hej, GÅ‚osie jesteÅ› tam!!! – znów cisza. – Ty cholerny skurwielu !!! – Prorok straciÅ‚ panowanie nad sobÄ…. ChwyciÅ‚ okaleczone krzesÅ‚o Kaprala i rozbiÅ‚ je do koÅ„ca o podÅ‚ogÄ™. Z oparciem podszedÅ‚ do drzwi. WÅ‚ożyÅ‚ je w szparÄ™ i za pomocÄ… tej dźwigni próbowaÅ‚ je otworzyć. Drewno zÅ‚amaÅ‚o siÄ™ jednak ponownie, a on poleciaÅ‚ pod Å›cianÄ™. ZerwaÅ‚ siÄ™ po chwili i goÅ‚ymi rÄ™koma próbowaÅ‚ powiÄ™kszyć otwór. PrzyniosÅ‚o to jednak taki skutek, że drzwi siÄ™ zamknęły a Prorok w ostatnim momencie zdoÅ‚aÅ‚ wyrwać palce. W bezsilnej zÅ‚oÅ›ci walnÄ…Å‚ pięściÄ… w przycisk lecz znowu ukazaÅ‚a siÄ™ jedynie wÄ…tÅ‚a szpara.
   - Daj spokój, nic nie wskórasz
   - Jak wy możecie tak siedzieć i czekać? Nie rozumiem was.
   - Znowu zaczynasz?
   - Czy nie widzicie, że ten skurwiel nigdy nas nie wypuÅ›ci?!
   - A co możemy zrobić? – spytaÅ‚ retorycznie Szczęściarz.
   - No wÅ‚aÅ›nie – poparÅ‚ go żigolak. – Włóż siusiaka w tÄ™ dziurÄ™ i odlej siÄ™ na posadzkÄ™.
   - Jeszcze nie zwariowaÅ‚em. Å»eby mi przycięło.
   - Jakby miaÅ‚o co.
   - No, no uważaj – zaperzyÅ‚ siÄ™ Prorok.
   - Już siÄ™ strasznie bojÄ™ – Przystojniak stanÄ…Å‚ w wyzywajÄ…cej pozycji. Prorok chciaÅ‚ na niego ruszyć, ale po pierwszym kroku jedynie siÄ™ skrzywiÅ‚.
   - Idź lepiej i odpryskaj siÄ™ za wÅ‚asne łóżko.
   - I potem mam tam spać?
   - Możesz siÄ™ przenieść na “górkę” – zaproponowaÅ‚ Przystojniak. - Tylko jak siÄ™ wyszczasz, to przykryj to potem kocem.
   

Komentarze czytelników