Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40087 osoby czytały to 542580 razy. Teraz są 33 osoby
      33 użytkowników on-line
     Tekst DZIEŃ 6
     był czytany 928 razy

DZIEŃ 6

   Godz.8:30
   
   Jak co dzieÅ„, o ósmej, żarówki zaczęły rozjaÅ›niać cele. Szczęściarz mocno zamknÄ…Å‚ oczy i przekrÄ™ciÅ‚ siÄ™ twarzÄ… do poduszki. DziÅ› już miaÅ‚ być ostatni dzieÅ„, ale nie chciaÅ‚ wstawać, bo przed chwilÄ… Å›niÅ‚o mu siÄ™, że już wszystko ma za sobÄ…. SiedziaÅ‚ na swoim jachcie wraz z córkÄ… i żeglowali po bezkresnych morzach i oceanach. DÄ…Å‚ leciutki wiaterek, delikatnie wydymajÄ…c pÅ‚achty żagli. Jakże różny byÅ‚ to sen w porównaniu z tymi z ostatnich kilku dni. ByÅ‚ jak cisza zapadajÄ…ca po burzy.
   WÅ‚aÅ›nie miaÅ‚ przybijać do brzegu wyspy, którÄ… zakupiÅ‚ na jednym z poÅ‚udniowych mórz, kiedy sÅ‚oÅ„ce do tej pory nastrojowo oÅ›wietlajÄ…ce okolice zaczęło razić go w oczy. No tak, zapaliÅ‚y siÄ™ żarówki. W jednej chwili wszystko okazaÅ‚o siÄ™ być niestety jedynie piÄ™knym zÅ‚udzeniem. PostanowiÅ‚, że poczeka aż wstanie Przystojniak, lecz gdy cisza przedÅ‚użaÅ‚a siÄ™, odemknÄ…Å‚ prawÄ… powiekÄ™, wystajÄ…cÄ… ponad poÅ›ciel. Nie miaÅ‚ najlepszego wzroku i przez chwilÄ™ oko akomodowaÅ‚o siÄ™ do nowych warunków. W pierwszym momencie nie mógÅ‚ niczego rozpoznać, potem dostrzegÅ‚ zarysy przewróconego stoÅ‚u. Obok leżaÅ‚y potÅ‚uczone szklanki i dzbanek. Nad krawÄ™dziÄ… wisiaÅ‚a para mÄ™skich półbutów. ByÅ‚y starannie zasznurowane i brÄ…zowe.
    Z wrażenia natychmiast usiadÅ‚ na łóżku. W miejscu, gdzie dawniej wisiaÅ‚ zegar, zaczepiony byÅ‚ skórzany pasek od spodni Przystojniaka. W pÄ™tli zrobionej z niego wisiaÅ‚ sam wÅ‚aÅ›ciciel. Twarz byÅ‚a już mocno sina, oczy przeraźliwie wytrzeszczone. WiÄ™c jednak to zrobiÅ‚. Ciekawe, czy byÅ‚ tak odważny, że skoÅ„czyÅ‚ ze sobÄ…, czy tak tchórzliwy, że nie mógÅ‚ znieść tego co tak dobrze pamiÄ™taÅ‚.
   Obok przewróconego stoÅ‚u leżaÅ‚a kartka. PodszedÅ‚ i wziÄ…Å‚ jÄ… do rÄ™ki. No tak, list samobójcy. Do koÅ„ca pozostaÅ‚ poetÄ…. Jego ostatni utwór byÅ‚ krótki i raczej siÄ™ nie rymowaÅ‚: „Nie zasÅ‚ugujesz na to, żeby żyć. Ja też nie. Ale ty masz jeszcze dla kogo żyć”. Pod spodem jakiÅ› zawijas. To pewnie jego prawdziwe imiÄ™ i nazwisko.
   Åšmieszne. Do tej pory znaÅ‚ go jako Przystojniaka. Teraz jeszcze bardziej niż przedtem nie zasÅ‚ugiwaÅ‚ na swoje przezwisko.
   - DzieÅ„ dobry ...
   - GÅ‚osie, to już koniec. Wypuść mnie.
   - MiaÅ‚em nadziejÄ™, że wytrzyma jednak do koÅ„ca. No cóż, trudno. Czas dopeÅ‚nić ceremonii. DziÄ™kujÄ™ ci za pomoc w przeprowadzeniu tego przedstawienia.
   - Wypchaj siÄ™ z swoimi podziÄ™kowaniami. Gdyby nie to, że tak dużo o mnie wiedziaÅ‚eÅ› i mogÅ‚eÅ› pozbawić mnie miÅ‚oÅ›ci jedynej osoby na której mi zależy, gówno byÅ› dostaÅ‚.
   - Pan mnie tak nie lubi, a ja chciaÅ‚bym siÄ™ jakoÅ› panu na koniec odwdziÄ™czyć.
   - W ramach tej wdziÄ™cznoÅ›ci wypuść mnie i przestaÅ„ wreszcie szantażować. Mam nadziejÄ™, że nasyciÅ‚eÅ› już swojÄ… żądzÄ™ zemsty i Å›mierć tych trzech gÅ‚upków ci wystarczy. A tak a propos, czy ja ci naprawdÄ™ zabraÅ‚em kiedyÅ› interes?
   - Owszem. Nie byÅ‚ duży, za to mój... A wracajÄ…c do paÅ„skiej proÅ›by, niestety nie mogÄ™ jej speÅ‚nić. Za to mogÄ™ pozwolić panu wybrać rodzaj Å›mierci.
   - Jakiej Å›mierci? CoÅ› ci siÄ™ chyba pomieszaÅ‚o. Wiesz kim ja jestem? Poza tym przecież Przystojniak nie żyje!
   - I co z tego? ReguÅ‚y byÅ‚y jasne. Na wybraÅ„ca miaÅ‚a zagÅ‚osować wiÄ™kszość i nikomu nie wolno siÄ™ wstrzymać od gÅ‚osu. Tymczasem za jego Å›mierciÄ… gÅ‚osowaÅ‚ byÅ› co najwyżej ty...
   - Ależ on przecież popeÅ‚niÅ‚ samobójstwo. Nie wydaje ci siÄ™, że to tak jakby gÅ‚osowaÅ‚ na siebie?
   - To, że siÄ™ sam zabiÅ‚, może wprawdzie wskazywać na takÄ… wolÄ™, ale nie musi. Może nie chciaÅ‚ swojej Å›mierci, a jedynie nie mógÅ‚ znieść swojego życia?
   - WÄ…tpliwoÅ›ci sÄ…d interpretuje na korzyść oskarżonego.
   - Cóż za niespotykana praworzÄ…dność.
   - Poza tym mam jego ostatni list – pokazaÅ‚ trzymanÄ… w rÄ™ku kartkÄ™.- Tam stoi czarno na biaÅ‚ym : „ Nie zasÅ‚ugujesz na to, żeby żyć. Ja też nie. Ale ty masz jeszcze dla kogo żyć”. Czy to nie wystarczy?
   - Wystarczy. ZwÅ‚aszcza pierwsze sÅ‚owa : „ Nie zasÅ‚ugujesz na to, żeby żyć.” On nie chciaÅ‚, żebyÅ› ty żyÅ‚. A ja nie usÅ‚yszaÅ‚em od niego słów: „zabij mnie”.
   - Ode mnie też ich nie usÅ‚yszysz.
   - Nie muszÄ™. Ponieważ nie może siÄ™ pan wstrzymać od gÅ‚osu, musi pan być za. Takie ustaliÅ‚em reguÅ‚y.
   - WiÄ™c chcesz mnie zabić?
   - Niestety tak.
   Szczęściarz rozejrzaÅ‚ siÄ™ wokoÅ‚o, z rozpaczÄ… szukajÄ…c czegoÅ›, czym mógÅ‚by siÄ™ zasÅ‚onić, lecz przypomniaÅ‚ sobie, że nie ma bladego pojÄ™cia o tym w jaki sposób GÅ‚os ma zamiar przeprowadzić egzekucjÄ™. Równie dobrze może go zastrzelić, otruć gazem, bÄ…dź utopić. Boże drogi, i pomyÅ›leć, że pomógÅ‚ przygotować wÅ‚asny pogrzeb. Nie przypuszczaÅ‚, że tamten siÄ™ odważy. ByÅ‚ potężnym czÅ‚owiekiem, któremu zawsze wszystko siÄ™ udawaÅ‚o. Przecież tak mówili o nim: Szczęściarz. Jak można tak gÅ‚upio skoÅ„czyć? Nie, to nie możlikwe.
   - Czy wybraÅ‚ pan już rodzaj Å›mierci? MogÄ™ zaoferować panu każdÄ… z wyjÄ…tkiem tej ze staroÅ›ci – GÅ‚os rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ z wÅ‚asnego dowcipu. – OsobiÅ›cie proponowaÅ‚bym kulÄ™. SÄ… najmniej bolesne i nie zauważy pan nawet, jak umrze. MógÅ‚bym wprawdzie jeszcze zabić pana podczas snu, ale obawiam siÄ™, że ze strachu zbyt dÅ‚ugo by siÄ™ pan bronil przed nim. Ja zaÅ› nie mam czasu bo dzisiaj muszÄ™ dokoÅ„czyć moje dzieÅ‚o... stworzenia – rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ po raz drugi.
   - Nie możesz tego zrobić! Nie pozwalam! Nie wolno ci zrozumiaÅ‚eÅ›!! Co to za dźwiÄ™k? ProszÄ™ ciÄ™ uwolnij mnie!! BÅ‚agam!!! Dam ci milion. Nie dam ci dwa miliony!!! Dam ci dziesięć milionów tylko nie rób mi krzywdy!! Nie!!! Nieeeeee!!!!
   
   13:00
   
   Przez kilka minut zastanawiaÅ‚ siÄ™, czy już przypadkiem nie znalazÅ‚ siÄ™ na lepszym z tych Å›wiatów. Ból gÅ‚owy uÅ›wiadomiÅ‚ mu jednak, że wciąż należy do grona żywych. Nie wiedziaÅ‚ wprawdzie dlaczego tak siÄ™ staÅ‚o, ale jakis wewnÄ™trzny gÅ‚os podpowiadaÅ‚ mu, że zaraz siÄ™ to wyjaÅ›ni. PodniósÅ‚ siÄ™ z podÅ‚ogi i uważnie rozejrzaÅ‚ siÄ™ wokół.
   - CieszÄ™ siÄ™, że nic siÄ™ panu nie staÅ‚o – GÅ‚os byÅ‚ spokojny. – To byÅ‚o tylko zwykÅ‚e omdlenie spowodowane strachem.
   - Dlaczego mnie nie zabiÅ‚eÅ›? Przecież tak byÅ‚oby najlepiej. Sam tak mówiÅ‚eÅ›. Pewnie chcesz, żebym spojrzaÅ‚ w oczy Å›mierci.
   - Po pierwsze: nie wybraÅ‚ pan rodzaju Å›mierci, co panu obiecaÅ‚em, a po drugie postanowiÅ‚em wyznać panu na koniec prawdÄ™ i przyznać siÄ™ do tego kim jestem.
   - To ja ciÄ™ znam?
   - OczywiÅ›cie. Wystarczy, że przycisnÄ™ guzik na mojej konsolecie, a okaże siÄ™ dobrym znajomym. Uwaga, czary mary – sÅ‚ychać byÅ‚o lekkie stukniÄ™cie... – No i jak teraz, drogi szefie? – GÅ‚os zmieniÅ‚ siÄ™ nie do poznania.
   - Ty jesteÅ›... ty jesteÅ› – Szczęściarz nie mógÅ‚ wyjść z szoku. UsiadÅ‚ i nic nie rozumiejÄ…cym wzrokiem wpatrywaÅ‚ siÄ™ w przestrzeÅ„ przed sobÄ…. Nie dowierzaÅ‚ wÅ‚asnym uszom.
   - Jestem twoim sekretarzem. PracujÄ™ u ciebie od wielu lat, codziennie przynoszÄ™ ci korespondencjÄ™, odpowiadam na niÄ…, analizujÄ™ strukturÄ™ dochodów, doradzam, zawsze korzystnie, co sprzedać, a co kupić. DziÄ™ki mnie zarobiÅ‚eÅ› co najmniej sto milionów. A to wszystko w zamian za to, że zabraÅ‚eÅ› mi interes wart zaledwie pareset tysiÄ™cy. Kilka barów, dwie restauracyjki.
   - Jak mogÅ‚eÅ›?
   - Bardzo Å‚atwo. BÄ™dÄ…c caÅ‚y czas przy twoim boku, mogÅ‚em kontrolować każde twoje posuniÄ™cie. Swoje nagÅ‚e wyjazdy mogÅ‚em tÅ‚umaczyć wizytami u upadÅ‚ej matki. Nie zauważyÅ‚eÅ›, że szantaż rozpoczÄ…Å‚ siÄ™ w chwili, gdy zaczÄ…Å‚eÅ› konsultować ze mnÄ… każde swoje posuniÄ™cie. MyÅ›laÅ‚eÅ›, że dokÅ‚adnie mnie sprawdziÅ‚eÅ› a poza tym nie mogÅ‚eÅ› podejrzewać, że grozi ci facet, dziÄ™ki któremu zarobisz krocie. Ile ja od ciebie wyciÄ…gnÄ…Å‚em przez ten szantaż? Ledwo milion?
   - Po co ci byÅ‚y te pieniÄ…dze? Przecież u mnie zarabiaÅ‚eÅ› znacznie lepiej.
   - Każdy grosz, który mi daÅ‚eÅ›, odkÅ‚adaÅ‚em pieczoÅ‚owicie na konto. MusiaÅ‚em mieć opiniÄ™ uczciwego, statecznego czÅ‚owieka. Gdybym zaczÄ…Å‚ wydawać zbyt dużo pieniÄ™dzy, to po pierwsze straciÅ‚byÅ› do mnie zaufanie, a po drugie mógÅ‚byÅ› zacząć coÅ› podejrzewać. A z tych pieniÄ™dzy musiaÅ‚em opÅ‚acić staÅ‚Ä… obserwacjÄ™ Przystojniaka, zaÅ‚atwić zwolnienie z wojska Kaprala. NajwiÄ™cej kosztowaÅ‚o mnie utrzymanie organizacji Å›ledzÄ…cej Proroka.
   - Czy oni wszyscy naprawdÄ™ ci coÅ› zawinili?
   - Tak. Poza tym każdy przyczyniÅ‚ siÄ™ do czyjejÅ› Å›mierci, a wiÄ™c sam zasÅ‚ugiwaÅ‚ również na Å›mierć. Może najmniej Przystojniak, ale on w gruncie rzeczy też.
   - To jednak on zamordowaÅ‚ tego nauczyciela.
   - Nie, choć chciaÅ‚ wierzyć, że tamten zginÄ…Å‚ przez jego nienawiść
   - WiÄ™c kogo zabiÅ‚ oprócz Proroka?
   - JÄ….
   - W jaki sposób?
   - NiesÅ‚ychanie prosty. Przecież byÅ‚ poetÄ…, a potÄ™ga słów jest ogromna.
   - Nie wierzÄ™.
   - A jednak.
   - ZabiÅ‚ jÄ… wierszami? – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ sarkastycznie bogacz.
   - Nie. WydaÅ‚ pod pseudonimem książkÄ™, w której dokÅ‚adnie opisaÅ‚ tÄ™, opowiedzianÄ… również wam, historiÄ™ i zrobiÅ‚ z niej lekturÄ™ obowiÄ…zkowÄ… dla jej wszystkich facetów. Nie byÅ‚ to wprawdzie bestseller, ale jemu to wystarczyÅ‚o.
   - Nie spodziewaÅ‚em siÄ™ tego po nim.
   - Ona też nie.
   - NiezÅ‚y jest – Szczęściarz pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ… z niedowierzaniem.
   - Raczej byÅ‚ – poprawiÅ‚ go sekretarz. – Jak siÄ™ pewnie domyÅ›lasz, nie wytrzymywali tej Å›wiadomoÅ›ci i odchodzili. Wprawdzie trafiÅ‚ siÄ™ jeden twardziel, ale wtedy nasz nieżyjÄ…cy przyjaciel powiadomiÅ‚ o tym jego znajomych i to poskutkowaÅ‚o.
   - Ale mÅ›ciwy gość.
   - To fakt. Zemsta przesÅ‚oniÅ‚a mu wszystko i nie pozwoliÅ‚a normalnie egzystować.
   - To chyba jak z tobÄ….
   - Raczej nie. Ja wygraÅ‚em.
   - A przynajmniej tak ci siÄ™ wydaje.
   - Masz wÄ…tpliwoÅ›ci?
   - JeÅ›li celem byÅ‚o zabicie nas wszystkich, to rzeczywiÅ›cie udaÅ‚o ci siÄ™. No chyba, że masz jeszcze jakiÅ› ukryty cel. A ona – powróciÅ‚ do przerwanego wÄ…tku – popeÅ‚niÅ‚a samobójstwo?
   - Nie, tylko zaczęła dużo pić. WracaÅ‚a kiedyÅ› z baru samochodem i trafiÅ‚a na drzewo. Tak wiÄ™c i on byÅ‚ winny czyjejÅ› Å›mierci i zasÅ‚ugiwaÅ‚ na to, żeby znaleźć siÄ™ tu z wami
   - JesteÅ› bardziej okrutny niż my wszyscy
   - Ależ skÄ…d. Prorokowi nawet przedÅ‚użyÅ‚em życie. Gdyby nie ja, tamci by go dawno zatÅ‚ukli. WymusiÅ‚em na nich, żeby siÄ™ zgodzili na ujÄ™cie go żywcem, a potem zrobili mu proces. I tak wszyscy myÅ›leli, że wyrok może być tylko jeden. A u mnie miaÅ‚ szansÄ™ przeżyć.
   - MiaÅ‚eÅ› wiÄ™c zamiar wypuÅ›cić nas stÄ…d?
   - OczywiÅ›cie. GdybyÅ›cie rzeczywiÅ›cie znaleźli wÅ›ród was frajera, który by za was zginÄ…Å‚, pozostaÅ‚ych bym wypuÅ›ciÅ‚. Inna sprawa, że nie wierzyÅ‚em, że siÄ™ taki znajdzie. Nie ufaliÅ›cie sobie i baliÅ›cie siÄ™ podjąć jakÄ…kolwiek decyzjÄ™. ByÅ‚em pewien, że prÄ™dzej pozabijacie siÄ™ nawzajem.
   - A skÄ…d wiedziaÅ‚eÅ› o...? – Szczęściarz siÄ™ zawahaÅ‚.
   - O twojej żonie? – dokoÅ„czyÅ‚ sekretarz.
   - Tak.
   - Bardzo dÅ‚ugo przygotowywaÅ‚em siÄ™ do roli twojego sekretarza. MusiaÅ‚em zdobyć poparcie wielu wpÅ‚ywowych ludzi, wejść w Å‚aski twoich bliskich, pójść do łóżka z twojÄ… córkÄ…...
   - Ty sukinsynu, ja ci jeszcze...
   - Spokojnie szefie, bo zaraz pana trafi apopleksja, jak naszego nieodżaÅ‚owanej pamiÄ™ci Kaprala. Przecież powinien pan pamiÄ™tać, że to ona mnie panu poleciÅ‚a.
   - Jak to? SpaÅ‚eÅ› z niÄ…, kiedy nie miaÅ‚a nawet 16 lat.
   - Kobiety dzisiaj szybko dojrzewajÄ…, a ona zawsze lubiÅ‚a ostrÄ… jazdÄ™. Niech pan więć nie myÅ›li, że byÅ‚em jej pierwszym. Co to, to nie. ByÅ‚em jednym z wielu. Potem jednak, żeby nie stracić paÅ„skiego zaufania, nie kontynuowaÅ‚em romansu, albo, jak pan woli, mezaliansu. Ku, przyznajÄ™, nieukrywanemu żalowi zainteresowanej.
   - Moja córka miaÅ‚aby żaÅ‚ować takiego wypierdka metr siedemdziesiÄ…t w kapeluszu – rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ szyderczo Szczęściarz. – Ona mogÅ‚aby mieć wszystkich mężczyzn, o jakich zamarzyÅ‚a.
   - To prawda, lecz najbardziej szkoda tego, którego akurat mieć nie można. Wkrótce jednak pocieszyÅ‚a siÄ™ kimÅ› innym, co sprawiÅ‚o, że zapomniaÅ‚a o mnie. Bardzo mnie to ucieszyÅ‚o, bo jej niechęć do mnie bardzo mogÅ‚a pokrzyżować mi plany.
   - Ale skÄ…d wiedziaÅ‚eÅ› o mojej żonie?
   - To proste. Z pomocÄ… życzliwych ludzi udaÅ‚o mi siÄ™ znaleźć kobietÄ™ do zÅ‚udzenia przypominajÄ…cÄ… portret w twoim gabinecie. OczywiÅ›cie, odpowiednio zeszmacony. Ona za parÄ™ setek i butelkÄ™ wódki opowiedziaÅ‚a mi to. To u niej bywaÅ‚em, udajÄ…c wyjazdy do źle prowadzÄ…cej siÄ™ matki.
   - To suka, szkoda, że nie zachlaÅ‚a siÄ™ wczeÅ›niej.
   - Czy to Å‚adnie tak mówić o wÅ‚asnej szwagierce? Prostytutka to taki sam dobry zawód jak każdy inny, a powiedziaÅ‚ bym, że nawet jeszcze lepszy, niż taki, na przykÅ‚ad, biznesmen, czy adwokat. CenÄ™ ustala z góry, nie mówi, że jÄ… boli gÅ‚owa, a może zabrać co najwyżej portfel.– sekretarzowi zaschÅ‚o w gardle i musiaÅ‚ siÄ™ czegoÅ› napić. – Ja zresztÄ… postanowiÅ‚em dać jej jeszcze jednÄ… szansÄ™.
   - Co zrobiÅ‚eÅ›?
   - ZafundowaÅ‚em jej klinikÄ™ odwykowÄ… a potem daÅ‚em pracÄ™ gosposi u Kaprala.
   - JesteÅ› bardzo przewidujÄ…cy.
   - To prawda. WiÄ™c jak, namyÅ›liÅ‚ siÄ™ już pan? Mam coraz mniej czasu.
   - Powiedz mi jeszcze, co ci przyjdzie z mojej Å›mierci. Policja i prasa zacznÄ… wÄ™szyć i ktoÅ› może wpaść na twój trop. Teraz wprawdzie nie masz już wyjÅ›cia ale jeszcze niedawno mogÅ‚eÅ› wrócić na swojÄ… starÄ… posadÄ™ i wieść bezpieczne i dostatnie życie
   - Zapewniam pana, drogi szefie, że wszystko obmyÅ›liÅ‚em w ten sposób, że nikt nie bÄ™dzie miaÅ‚ cienia wÄ…tpliwoÅ›ci, że paÅ„ski zgon to nieszczęśliwy wypadek. ZwÅ‚aszcza, że pana wypróbowany przyjaciel pożegnaÅ‚ siÄ™ już ze stanowiskiem ministra a jego zastÄ™pca-nastÄ™pca nie przepada za panem.
   - Ale co ty z tego bÄ™dziesz miaÅ‚?
   - PaÅ„skie pieniÄ…dze.
   Szczęściarzowi po raz kolejny zrobiÅ‚o siÄ™ ciemno przed oczami. ZÅ‚apaÅ‚ siÄ™ na wszelki wypadek porÄ™czy łóżka i przez chwilÄ™ dochodziÅ‚ do siebie. Z trudem wyrównaÅ‚ oddech.
   - Tak wÅ‚aÅ›nie, paÅ„skie pieniÄ…dze. Mam zamiar wykorzystać je lepiej, niż pan, który wydawaÅ‚ je tylko na wÅ‚asne przyjemnoÅ›ci oraz pomnażaÅ‚, by oddać swojej córce. Ja bÄ™dÄ™ je pomnażaÅ‚ dalej, lecz w taki sposób, by przyniosÅ‚y szczęście setkom, tysiÄ…com innych. By procentowaÅ‚y nie na kontach, lecz w ludziach.
   - W jaki sposób chcesz dostać moje pieniÄ…dze?
   - Bardzo prosty. W ostatniÄ… niedzielÄ™ szef byÅ‚ tak zaaferowany nadchodzÄ…cymi zdarzeniami, iż nie zauważyÅ‚, jak podpisuje rozszerzenie moich peÅ‚nomocnictw do zarzÄ…du swoim holdingiem na wypadek jakiegoÅ› nieszczęścia ...
   - Kto w to uwierzy?
   - Każdy, kto zobaczy wyniki paÅ„skich badaÅ„ z ostatniego półrocza. Wiem, że nawet przede mnÄ… chciaÅ‚ pan je ukryć, ale nasz doktor baÅ‚ siÄ™ o pana zdrowie. WiedzÄ…c, że pan może nie stosować siÄ™ do jego zaleceÅ„ nakazaÅ‚ mi dyskretnÄ… kontrolÄ™ paÅ„skiego trybu życia.
   - GÅ‚upi dureÅ„.
   - Jest pan niesprawiedliwy. Po prostu martwiÅ‚ siÄ™ o pana. A wracajÄ…c do tematu. ZarzÄ…d powierza mi pan wprawdzie tymczasowo, do czasu odzyskania przez pana zdrowia ale ponieważ to nigdy nie nastÄ…pi, stanie siÄ™ on częściÄ… paÅ„skiego testamentu. Wszyscy przecież wiedzÄ…, że zapisaÅ‚ pan w nim wszystko córce, dajÄ…c jej prawo do poÅ‚owy zysków holding,u ale zarzÄ…d na nim miaÅ‚ sprawować kto inny. Wyboru miaÅ‚ pan dokonać w terminie późniejszym lecz powszechnie wiadomo, że i tak de facto byÅ‚em od kilku lat współzarzÄ…dzajÄ…cym. W tej sytuacji nikogo nie zdziwi paÅ„ska zapobiegliwość i osoba, której powierzyÅ‚ pan losy swego imperium. Dla dobra, rzecz jasna, pana jedynej pociechy.
   - Nie miaÅ‚eÅ› wiÄ™c zamiaru wypuszczać mnie stÄ…d.
   - Co to, to nie. GdybyÅ›cie rzeczywiÅ›cie wybrali spoÅ›ród siebie kogoÅ›, wtedy resztÄ™ bym wypuÅ›ciÅ‚. Jestem uczciwym sÄ™dziÄ…. Te zabezpieczenia byÅ‚y na wypadek gdyby wybrankiem losu nie byÅ‚ pan. PaÅ„ska zawiedziona w uczuciach córka z pewnoÅ›ciÄ… nie przedÅ‚użyÅ‚aby ze mnÄ… umowy o pracÄ™ a zbyt wiele zrobiÅ‚em dla tej firmy, żebym tak gÅ‚upio miaÅ‚ stracić posadÄ™.
   Szczęściarz zupeÅ‚nie oklapÅ‚. WyglÄ…daÅ‚o na to, że jego seketarz dokÅ‚adnie wszystko przewidziaÅ‚ i w jego planie nie byÅ‚o miejsca na najmniejszy bÅ‚Ä…d. ZnaÅ‚ go przecież doskonale. Zawsze skrupulatny, zdyscyplinowany, przez jego nieostrożność nie straciÅ‚ nigdy ani grosza. PostanowiÅ‚ jednak przed Å›mierciÄ… zepsuć mu trochÄ™ humor.
   - A wiÄ™c chcesz, chÅ‚opcze, za pomocÄ… moich pieniÄ™dzy naprawić Å›wiat. No, no – piÄ™knie. Tylko że ci siÄ™ to nie uda.
   - Nie chcÄ™ od razu naprawiać caÅ‚ego Å›wiata. Na poczÄ…tek jakiÅ› maÅ‚y kawaÅ‚ek.
   - To dobrze, że i tak nie chcesz zmieniać caÅ‚ego mechanizmu, jak rewolucjoniÅ›ci. Jednak jeÅ›li masz zardzewiaÅ‚y zegarek to gdy wstawisz dwa nowe kółka i tak zegarek bÄ™dzie staÅ‚ i nie stanie siÄ™ przez to nawet odrobinÄ™ lepszy. Nowe elementy zresztÄ… też wkrótce pokryjÄ… siÄ™ obrzydliwÄ… i brudnÄ… Å›niedziÄ…. Lecz ciebie nie stać nawet na te dwa kółka. Do tej pory tylko zarzÄ…dzaÅ‚eÅ› olbrzymimi pieniÄ™dzmi, w gruncie rzeczy nie majÄ…c pojÄ™cia o ich niszczÄ…cej sile. Tak naprawdÄ™, jak bardzo potrafiÄ… być destrukcyjne, przekonasz siÄ™ teraz. Do tej pory zazdroszczono ci dobrej posady na której miaÅ‚eÅ› pół miliona rocznie. Teraz twój udziaÅ‚ sprawi, że osiÄ…gniesz wielomilionowe zyski. Miernoty, które obdarzaÅ‚y ciÄ™ swojÄ… przyjaźniÄ…, by uzyskać wstawiennictwo u pryncypaÅ‚a, mogÅ‚eÅ› Å‚atwo rozpoznać. Teraz o twoje wzglÄ™dy bÄ™dÄ… zabiegać możni tego Å›wiata i nigdy nie domyÅ›lisz siÄ™, który z nich chcÄ™ ciÄ™ zniszczyć, a który tylko na tobie w tej chwili zarobić. Bo potem i tak bÄ™dzie chciaÅ‚ ciÄ™ zniszczyć. Nagle zobaczysz, że tysiÄ…c czy milion, które bÄ™dziesz dawaÅ‚ biednym sÄ… przez nich marnowane, bo pieniÄ…dz to dla nic wartość przejÅ›ciowa i w wiÄ™kszoÅ›ci nie potrafiÄ… go docenić. Zacznie ciÄ™ to denerwować, bo to przecież twoje pieniÄ…dze ...
   - Zamknij siÄ™. Nie chcÄ™ tego sÅ‚uchać – sÅ‚owa byÅ‚y o wiele ostrzejsze niż ton gÅ‚osu.
   - A kobiety? BÄ™dÄ… setkami pchać siÄ™ do twojego łóżka. Nigdy nie bÄ™dziesz wiedziaÅ‚, czy któraÅ› z nich ciÄ™ kocha, czy tylko liczy zera na twoim koncie, ciebie samego uważajÄ…c za jedno wielkie zero. A kogoÅ› takiego jak ty, ta niepewność bÄ™dzie przeÅ›ladowaÅ‚a do ostatnich dni, bo przecież nie ufasz nikomu z peÅ‚nym portfelem. Nigdy nie byÅ‚eÅ› gÅ‚odny, ale nigdy tak naprawdÄ™ nie opÅ‚ywaÅ‚eÅ› w luksusy. A z pieniÄ™dzmi jest tak jak ze frakiem. PasujÄ… dobrze dopiero w trzecim pokoleniu. Wtedy umiesz je wydawać i nie przywiÄ…zujesz do nich wagi. Tak jak potrafi to robić moja, pogardzana przez ciebie, córka. Podejrzewam, że ona zrobi o wiele wiÄ™cej dobrego dla ludzkoÅ›ci niż ty.
   - Zamknij siÄ™ bo zaraz wymyÅ›lÄ™ taki rodzaj Å›mierci, którÄ… bÄ™dziesz pamiÄ™taÅ‚ nawet na tamtym Å›wiecie.
   - Denerwuje ciÄ™ to co mówiÄ™, bo wiesz że to prawda.
   - Dobrze, sam tego chciaÅ‚eÅ› – gÅ‚os Sekretarza byÅ‚ stanowczy ale nie zdradzaÅ‚ oznak zdenerwowania. – MiaÅ‚em ci tego oszczÄ™dzić, ze wzglÄ™du na starÄ… przyjaźń, ale skoro siÄ™ o to prosisz. Poczekaj chwilÄ™.
   Szczęściarz zastanawiaÅ‚ siÄ™ przez moment nad tym, co miaÅ‚o być mu oszczÄ™dzone. Cóż ten wariat może mu jeszcze zrobić gorszego? PrzeszedÅ‚ siÄ™ kilkukrotnie po celi, oczekujÄ…c nadchodzÄ…cych wydarzeÅ„. Dopiero teraz skonstatowaÅ‚, że nie ma już w niej ciaÅ‚a Przystojniaka, a zegar wisi na swoim miejscu. Po stÅ‚uczonych naczyniach też nie byÅ‚o Å›ladu. Cholerny pedant. W papierach też miaÅ‚ taki porzÄ…dek.
   Po kilku minutach na platformie, na której przyjeżdżaÅ‚o jedzenie, zjechaÅ‚ telewizor z wbudowanym video. LeżaÅ‚o na nim także kilka gazet oraz nie podpisana kaseta.
   - JeÅ›li uważasz, że siÄ™ na tobie zemÅ›ciÅ‚em, to siÄ™ grubo mylisz. Dopiero teraz zrozumiesz co to znaczy prawdziwy ból. MyÅ›lisz, że udaÅ‚oby mi siÄ™ zrobić to wszystko samemu? Nie, pomogÅ‚a mi w tym twoja uwielbiana i hoÅ‚ubiona córka.
   TrÄ…by jerychoÅ„skie nie mogÅ‚yby bardziej ogÅ‚uszyć Szczęściarza. StaÅ‚ przez kilka chwil nieruchomo, a potem osunÄ…Å‚ siÄ™ na łóżko. MamrotaÅ‚ coÅ› niezrozumiaÅ‚ego pod nosem. Wreszcie odezwaÅ‚ siÄ™ gÅ‚oÅ›no.
   - Nie wierzÄ™. Mnie mogÅ‚eÅ› zmusić do współpracy szantażem, ale jej nie potrafiÅ‚byÅ›. Dobrze wiem, że bywaÅ‚a kochliwa i miaÅ‚a wielu mężczyzn.
   - Kochliwa to raczej niewÅ‚aÅ›ciwe sÅ‚owo. Ona byÅ‚ po prostu puszczalska. ZresztÄ…, wcale nie musiaÅ‚em jej szantażować, zrobiÅ‚a to dobrowolnie. Co wiÄ™cej, sama siÄ™ może uważać za inspiratorkÄ™ tej caÅ‚ej imprezy. PomysÅ‚ami sypaÅ‚a jak z rÄ™kawa i to wÅ‚aÅ›nie ona zwabiÅ‚a tu Przystojniaka oraz przygotowaÅ‚a tÄ™ komnatÄ™. GdybyÅ› jeszcze nie wiedziaÅ‚ to znajdujesz siÄ™ w podziemiach wÅ‚asnego paÅ‚acu. DojÅ›cie do tego miejsca znajduje siÄ™ wÅ‚aÅ›nie w jej pokoju.
   - KÅ‚amiesz.
   - A jak myÅ›lisz po co zabraÅ‚em ci zdjÄ™cie twojej córki? Kiedy widziaÅ‚ jÄ… Przystojniak miaÅ‚a wprawdzie jasno blond perukÄ™ ale i tak mógÅ‚ jÄ… rozpoznać i popsuć caÅ‚y spektakl. JeÅ›li nadal mi nie wierzysz to pokaże ci kilka dowodów. Zanim jednak to zrobiÄ™ wyjaÅ›niÄ™ ci jej pobudki.
   - Nie musisz. DomyÅ›lam siÄ™, że powiedziaÅ‚eÅ› jej co naprawdÄ™ staÅ‚o siÄ™ z jej matkÄ….
   - O nie, to byÅ‚oby zbyt proste. To fakt, pogÅ‚Ä™biÅ‚em jej wiedzÄ™ na ten temat. Już nie myÅ›laÅ‚a, że jej mamusia popeÅ‚niÅ‚a samobójstwo przez chorobÄ™ psychicznÄ…, na którÄ… zapadÅ‚a w wyniku powikÅ‚aÅ„ poporodowych. Lecz nawet prawda nie byÅ‚a wystarczajÄ…co mocna. Bo jak też ona wyglÄ…daÅ‚a? Kiedy po kilkunastu latach małżeÅ„stwa zaszÅ‚a w ciąże, lekarze orzekli, iż poród może siÄ™ skoÅ„czyć Å›mierciÄ… jednego z dwojga. ZdawaÅ‚a sobie sprawÄ™, że gdy w trakcie „szczęśliwego rozwiÄ…zania” lekarze zapytajÄ… męża o wybór: żona czy dziecko, on bez wahania wybierze to drugie. Ta Å›wiadomość bardzo jÄ… mÄ™czyÅ‚a i chciaÅ‚a siÄ™ pozbyć ciąży. Pan jednak doskonale o tym wiedziaÅ‚ i strzegÅ‚ jÄ… w dzieÅ„ i w nocy. Gdy chciaÅ‚a uciec umieÅ›ciÅ‚ jÄ… pan w zakÅ‚adzie opieki zamkniÄ™tej gdzie sfiksowaÅ‚a do reszty. UrodziÅ‚a panu jednak córkÄ™ i jakoÅ› to przeżyÅ‚a. Nigdy jednak nie wróciÅ‚a już do równowagi psychicznej i nie mogÅ‚a wybaczyć panu, że ryzykowaÅ‚ pan jej życie. Taka osoba byÅ‚a w stanie poważnie zaszkodzić paÅ„skim interesom zwÅ‚aszcza, że jej rodzina posiadaÅ‚a jeszcze trochÄ™ wpÅ‚ywów. Pan jednak byÅ‚ już od nich potężniejszy i bez problemu zamknÄ…Å‚ jÄ… pan z powrotem w wariatkowie. Tam zaÅ› sfingowaÅ‚ pan najprawdopodobniej jej samobójstwo.
   - Nie masz na to żadnych dowodów. Poza tym ona byÅ‚a naprawdÄ™ niebezpieczna. Raz chciaÅ‚a mnie nawet zabić.
   - To prawda, bardzo dobrze zacieraÅ‚ pan Å›lady. Ale ja jestem sÄ…dem ostatecznym i wystarcza mi metafizyczna pewność. Być może twoja żona byÅ‚a w jakiÅ› sposób niebezpieczna dla otoczenia lecz nie to byÅ‚o głównym powodem, dla którego kazaÅ‚ jÄ… pan zabić. Po prostu uraziÅ‚a paÅ„ska mÄ™skÄ… dumÄ™. A zrobiÅ‚a to w kunsztowny sposób. ChodziÅ‚a sypiać z twoimi najwiÄ™kszymi przyjaciółmi, bo twoi wrogowie za bardzo siÄ™ ciebie bali, by zbliżyć siÄ™ do niej na odlegÅ‚ość mniejszÄ… niż dwa metry. Przyjaciele brali to poczÄ…tkowo za zwykÅ‚Ä… serdeczność a gdy sprawy zaczynaÅ‚y zachodzić zbyt daleko, przekonywaÅ‚a ich, że to ty jej kazaÅ‚eÅ› to robić, by wydobyć od nich w łóżku tajne informacjÄ™. Przyjaciele z jednej strony przestawali panu ufać a z drugiej zaczÄ™li siÄ™ pana bać, bo nie byli do koÅ„ca pewni, czy żona dziaÅ‚aÅ‚a na paÅ„skie polecenie
   - To byÅ‚a zwykÅ‚a szmata. KiedyÅ› nakryÅ‚em jÄ… z dwoma ochroniarzami na biurku.
   - ZabiÅ‚eÅ› ich? – zainteresowaÅ‚ siÄ™ GÅ‚os.
   - Za kogo ty mnie masz! Nie jestem, tak jak ty, maniakalnym mÅ›cicielem, który chcÄ™ zaspokoić swoje chore żądze. ZwolniÅ‚em ich tylko i zaÅ‚atwiÅ‚em pracÄ™.
   - Cóż za dobroć... – zauważyÅ‚ sarkastycznie sekretarz.
   - Nie byli nic winni. ZagroziÅ‚a im, że jeÅ›li tego nie zrobiÄ…, to doniesie mi, że chcieli jÄ… zgwaÅ‚cić.
   - PomysÅ‚ jak z kiepskiego pornosa.
   - Sam widzisz, że zasÅ‚ugiwaÅ‚a na swój los.
   - Tak to wyglÄ…da z twojej strony. Nie chcÄ™ jej za bardzo bronić, ale trudno zachować uczucia po tym co zrobiÅ‚eÅ›.
   - Zrozumiesz mnie gdy sam przekroczysz tÄ™ barierÄ™. Wiele lat rozbudowy imperium i nie ma tego komu zostawić.
   - MogÅ‚eÅ› siÄ™ rozwieść.
   - Nie żartuj. ZgÅ‚osili by siÄ™ do niej od razu najlepsi adwokaci i bez problemu dostaÅ‚aby poÅ‚owÄ™ majÄ…tku. Z samej zemsty doprowadziÅ‚aby do upadku wspólne przedsiÄ™biorstwa. Zapewniam ciÄ™, że zrobiÅ‚aby to bardzo starannie. Ona nie potrafiÅ‚a budować tylko niszczyć. A dziecka nienawidziÅ‚a prawie tak jak mnie.
   - I dlatego jÄ… zabiÅ‚eÅ› – podsumowaÅ‚ GÅ‚os. – Ta historia jest nieco wstrzÄ…sajÄ…ca i zapewne pozbawiÅ‚aby ciÄ™ części miÅ‚oÅ›ci twojego dziecka. Niestety jednak nie popchnęłaby go też do czynnej współpracy ze mnÄ…, czy nawet cichej akceptacji moich dziaÅ‚aÅ„. Przecież w gruncie rzeczy broniÅ‚eÅ› jej życia. MusiaÅ‚em wiÄ™c nieco zmienić tÄ™ opowieść, tak by wydaÅ‚a jej siÄ™ bardziej dramatyczna.
   - Co ty jej powiedziaÅ‚eÅ›?
   - ZamieniÅ‚em ciÄ™ z twojÄ… żonÄ… rolami. To ty nie chciaÅ‚eÅ› mieć potomka którego ona pragnęła ...
   - I ona w to uwierzyÅ‚a?
   - OczywiÅ›cie. Wprawdzie nie od razu i nie bez zastrzeżeÅ„, ale kolejne dowody, które jej podsuwaÅ‚em, umacniaÅ‚y jÄ… coraz bardziej w tym przekonaniu. CaÅ‚oÅ›ci dopeÅ‚niÅ‚a twoja szwagierka która za kilka tysiÄ…czków gotowa jest powiedzieć wszystko. A wiÄ™c, jak już wspomniaÅ‚em, twoja zmarÅ‚a żona dążyÅ‚a do tego, by mieć dziecko, niestety niechciane przez ciebie – sekretarz na zmianÄ™ zwracaÅ‚ siÄ™ do swojego szefa na „pan” lub „per ty” tak jakby poczucie wyższoÅ›ci walczyÅ‚o ciÄ…gle z odrobinÄ… szacunku. – Gdy udaÅ‚o jej siÄ™ wreszcie zajść w ciążę, kategorycznie zażądaÅ‚eÅ› od niej by jÄ… usunęła. Nie chciaÅ‚a siÄ™ na to zgodzić lecz żyjÄ…c w ciÄ…gÅ‚ym strachu, że zrobisz wszystko, by poroniÅ‚a, zwariowaÅ‚a biedaczka. WsadziÅ‚eÅ› jÄ… do domu bez klamek, żeby mieć tam Å‚atwiejsze zadanie. Na szczęście adwokaci jej rodziny zapobiegli temu. Ale po szczęśliwym rozwiÄ…zaniu zabiÅ‚eÅ› jÄ…, co zresztÄ… jest prawdÄ…. Dziecku nie zrobiÅ‚eÅ› krzywdy a nawet z czasem je pokochaÅ‚eÅ› ...
   Sekretarz zdawaÅ‚ siÄ™ rozkoszować swojÄ… opowieÅ›ciÄ…, tak jak każdy geniusz lub wariat, który zdradza swoje wspaniaÅ‚e pomysÅ‚y. Ze spokojem obserwowaÅ‚ przy tym jak czerwone nitki coraz bardziej nabrzmiewajÄ… na twarzy bogacza. Szczęściarz przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™ z trudem Å‚apaÅ‚ powietrze. Kiedy siÄ™ uspokoiÅ‚ zapytaÅ‚ :
   - I co dalej?
   - SkÄ…d wiesz, że to nie koniec?
   - Bo w tÄ™ bzdurÄ™ by nie uwierzyÅ‚a. Jaki wÅ‚adca imperium nie chciaÅ‚by mieć potomka?
   - ChciaÅ‚by każdy. Ale nie każdy potrafi sobie zapewnić go w sposób naturalny.
   - Ty skurwysynu! Co ty jej powiedziaÅ‚eÅ›?!
   - Å»e nie jest twoim dzieckiem. Twoja żona, zniechÄ™cona dÅ‚ugim oczekiwaniem, postanowiÅ‚a sama sobie zapewnić potomka. OczywiÅ›cie w pewnym sensie.
   - Jak mogÅ‚eÅ› to zrobić?!
   - Powtarzasz siÄ™ ze swoimi pytaniami. Nie wiem tylko czy interesuje ciÄ™ technika operacji czy jej moralne podÅ‚oże. ZresztÄ… nieważne. Twoja córka nie trudziÅ‚a siÄ™ sprawdzaniem dostarczonych przeze mnie dokumentów Å‚Ä…cznie z badaniami DNA.
   - Czy ty nie masz choć odrobiny sumienia?
   - Mam. I zapewniam ciÄ™, że znacznie wiÄ™cej niż twój ukochany anioÅ‚ek. Czy ty nie rozumiesz, że ona bardzo chciaÅ‚a w to uwierzyć? Nie tylko po to, żeby uspokoić sumienie lecz także, bym mógÅ‚ jej spokojnie zaufać w tej grze. Bardzo sÅ‚usznie widziaÅ‚a we mnie idealistÄ™, który chce wymierzyć coÅ› w rodzaju sprawiedliwoÅ›ci spoÅ‚ecznej. KtoÅ› taki nie sprzymierzaÅ‚by siÄ™ z kimÅ› ogarniÄ™tym jedynie maniÄ… zdobycia pieniÄ™dzy, a takim czÅ‚owiekiem byÅ‚a ona.
   - To nieprawda.
   - Pobożne życzenia staruszku. Ona ma dwadzieÅ›cia kilka lat i chciaÅ‚by mieć caÅ‚y Å›wiat u stóp. A ile ty jej pozwalasz wydawać? Dwa miliony, góra trzy rocznie. To bardzo dużo, jak na zwykÅ‚e życie lecz za maÅ‚o na szaleÅ„stwa, których pragnie. Wiesz, co to widmo bankructwa i chciaÅ‚eÅ› nauczyć jÄ… oszczÄ™dnoÅ›ci. Nie czytasz statystyk. W Stanach zaledwie 4 % fortun dociera do czwartego pokolenia. A ona jest tym trzecim, które wÅ‚aÅ›nie najbardziej wydaje te pieniÄ…dze. Ona pragnie 50, 100 milionów, które mogÅ‚aby wydawać co roku.
   - Dlaczego nic mi nie powiedziaÅ‚a?
   - I co, daÅ‚byÅ› jej te pieniÄ…dze? Wiesz równie dobrze jak ja, że nie. PamiÄ™tasz jak na swoje dwudzieste pierwsze urodziny urzÄ…dziÅ‚a tÄ™ wspaniaÅ‚Ä… imprezÄ™ i maÅ‚o nie sfajczyÅ‚a twojej wspaniaÅ‚ej rezydencji nad morzem. UrzÄ…dziÅ‚eÅ› jej wtedy karczemnÄ… awanturÄ™, a ona nie mogÅ‚a pojąć o co ci chodzi. Przecież to tylko jedna z twoich siedmiu posiadÅ‚oÅ›ci, a w dodatku ostatecznie prawie nic jej siÄ™ nie staÅ‚o.
   OszoÅ‚omiony Szczęściarz ukryÅ‚ gÅ‚owÄ™ w rÄ™kach jakby chciaÅ‚ uciec przed wszechobecnym gÅ‚osem. Prawda zaczynaÅ‚a do niego powoli docierać, ale tak jak nawet najmocniejszy alkohol, podana tak bÅ‚yskawicznie, nie pozbawiÅ‚a go caÅ‚kowicie Å›wiadomoÅ›ci. To sprawiaÅ‚o, że ból byÅ‚ coraz wiÄ™kszy.
   - Dlaczego?
   - Jeszcze siÄ™ pytasz dlaczego? Twoich parÄ™ miliardów wystarczyÅ‚oby jej do koÅ„ca życia. JesteÅ› zdrowym, silnym mężczyznÄ… i pożyÅ‚byÅ› jeszcze ze 30 lat. O ile by ciÄ™ nie trafiÅ‚a jakaÅ› nagÅ‚Ä… choroba. Przy dzisiejszej medycynie i twoich pieniÄ…dzach, to choć nie można tego wykluczyć, raczej trudno na to liczyć. WiÄ™c kiedy miaÅ‚a by zacząć to wspaniaÅ‚e życie? Po pięćdziesiÄ…tce? Dla kobiety to już emerytura. Niby przypadkiem podsunÄ…Å‚em wiÄ™c jej dowody twojej nieprawoÅ›ci, nie kryjÄ…c przy tym swojego nieudawanego zresztÄ… oburzenia. Z poczÄ…tku byÅ‚a nieufna, ale zaraz potem chwyciÅ‚a. MyÅ›laÅ‚a, że znalazÅ‚a frajera, który zadowoli siÄ™ byle ochÅ‚apem, a jej pomoże zdobyć wielki majÄ…tek. Od poczÄ…tku prawie dowodziÅ‚a tÄ… akcjÄ…. ZaÅ‚atwiÅ‚a najtrudniejsze czyli uprawdopodobnienie twojego znikniÄ™cia. OdesÅ‚aÅ‚a twojego kierowcÄ™ aby sama odwieźć ciÄ™ na miejsce wyznaczonego spotkania. Potem udaÅ‚a, że w ostatniej chwili, zamiast z przyjaciółmi, wypÅ‚ywa z tobÄ…. PamiÄ™tasz jak prosiÅ‚a, żebyÅ› nagraÅ‚ swoje tubalne „ahoj tam na brzegu”? To po to żeby mogÅ‚a je puÅ›cić przy wyjÅ›ciu z portu i wszyscy mogli je usÅ‚yszeć.
   - To nieprawda ... To wszystko przez ciebie – Szczęściarz usiÅ‚owaÅ‚ siÄ™ jeszcze bronić.
   - ChciaÅ‚byÅ›, żeby tak byÅ‚o. Łatwiej byÅ‚oby ci umierać. Nic z tego. W gruncie rzeczy to ona skazaÅ‚a ciÄ™ na Å›mierć przede mnÄ…
   - Jak to?
   - ZadzwoniÅ‚a do mnie w Å›rodÄ™ wieczorem, pytajÄ…c siÄ™ jak idzie. Kiedy dowiedziaÅ‚a siÄ™, że nie jesteÅ› faworytem, w czwartek rano nadaÅ‚a SOS i ujawniÅ‚a siÄ™. Gdybym mógÅ‚ dziaÅ‚ać tylko w zgodzie z prawami tego sÄ…du to rzeczywiÅ›cie powinienem ciÄ™ wypuÅ›cić. I wierz mi, zrobiÅ‚bym to. Ale ona nie zostawiÅ‚a mi wyjÅ›cia. JeÅ›li nadal mi nie wierzysz weź tÄ™ gazetÄ™, to przeczytasz
   Na wpół przytomny bogacz podszedÅ‚ mechanicznie do telewizora i zdjÄ…Å‚ z niego gazety. Nagłówki czwartkowych popoÅ‚udniówek krzyczaÅ‚y o jego Å›mierci. Pod spodem widniaÅ‚o zwykle zdjÄ™cia jego córki. Okryta kocem, w rÄ™ce trzymaÅ‚a kubek z jakimÅ› napojem. WÅ‚osy miaÅ‚a przemoczone. Podpisy pod jej fotografiami mówiÅ‚y o jej szczęśliwym uratowaniu.
   - A teraz wÅ‚Ä…cz video.
   Szczęściarz posÅ‚usznie wÅ‚ożyÅ‚ kasetÄ™. Na ekranie, po chwili trzasków i pisków, ukazaÅ‚o siÄ™ główne wydanie wiadomoÅ›ci. Reporterka, po obdarzeniu telewidzów swoim perlistym uÅ›miechem, niemal wepchnęła do ust jego córki mikrofon. Jego kolor Å‚adnie siÄ™ komponowaÅ‚ z logo stacji, wyÅ›wietlonym w lewym, górnym rogu. Córka roztrzÄ™sionym gÅ‚osem, który ledwo mógÅ‚ rozpoznać, opowiadaÅ‚a o katastrofie, jaka siÄ™ wydarzyÅ‚a. Jej wypowiedzi co chwila przerywaÅ‚ spazmatyczny Å›miech.
   - No widzisz, nie kÅ‚amaÅ‚em. Można w gruncie rzeczy powiedzieć, że sam sobie zafundowaÅ‚eÅ› swojÄ… Å›mierć. LekcjÄ™ aktorstwa miaÅ‚a przecież w tej luksusowej szkole z internatem, do której jÄ… wysÅ‚aÅ‚eÅ› na dwa lata, aby nauczyÅ‚a siÄ™ samodzielnoÅ›ci. JeÅ›li kiedyÅ›, w jakimÅ› przyszÅ‚ym życiu, bÄ™dziesz miaÅ‚ dzieci to pamiÄ™taj, że żeby je czegoÅ› nauczyć nie wystarczy widywać siÄ™ z nimi w wakacje i Å›wiÄ™ta. A pieniÄ…dze jeszcze nikomu nie pomogÅ‚y wychować dzieci.
   Bogacz usiadÅ‚ na krzeseÅ‚ku. Trucizna prawdy rozlaÅ‚a siÄ™ już po caÅ‚ym jego ciele. PochyliÅ‚ siÄ™ do przodu, Å‚okcie oparÅ‚ na kolanach a twarz ponownie ukryÅ‚ w dÅ‚oniach. StraciÅ‚ wszystko. W ciÄ…gu ostatnich kilku minut jego Å›wiat zniknÄ…Å‚ z powierzchni ziemi. Imperium, które budowaÅ‚ przez caÅ‚e życie, legÅ‚o w gruzach. I to przez kogo? Przez jedynÄ… osobÄ™ na Å›wiecie, którÄ… niezmiernie kochaÅ‚ i dla której byÅ‚ gotów zrobić wszystko.
   Jego maÅ‚a, ukochana córeczka. Kiedy miaÅ‚a jakiÅ› problem zawsze przychodziÅ‚a do niego i siadaÅ‚a mu na kolanach. On jej cierpliwie wysÅ‚uchiwaÅ‚, a potem gÅ‚askaÅ‚ po główce i udzielaÅ‚ rady. Ona caÅ‚owaÅ‚a go w policzek i zadowolona z tego, że pozbyÅ‚a siÄ™ problemu, wracaÅ‚a do swoich dziecinnych spraw.
   WyjÄ…Å‚ gÅ‚owÄ™ z rÄ…k i wyszeptaÅ‚:
   - Zabij mnie.
   Po chwili dodaÅ‚:
   - ProszÄ™.
   
   

Komentarze czytelników