Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40100 osoby czytały to 542596 razy. Teraz jest 19 osób
      19 użytkowników on-line
     Tekst DZIEŃ 5
     był czytany 909 razy

DZIEŃ 5

   
   8:00
   
   Jeszcze przed rozbÅ‚yÅ›niÄ™ciem żarówek Szczęściarz zwlókÅ‚ siÄ™ z łóżka i niemal na czworaka doczoÅ‚gaÅ‚ siÄ™ do ubikacji. Tam zwymiotowaÅ‚ wszystko, co tylko mógÅ‚. UmyÅ‚ siÄ™, ale postanowiÅ‚ zostać na miejscu, bo wciąż byÅ‚o mu sÅ‚abo. Dopiero, kiedy wstali pozostali, ustÄ…piÅ‚ im miejsca.
   - CoÅ› nie w porzÄ…dku?
   - Chyba siÄ™ wczoraj przejadÅ‚em i to dlatego – usiÅ‚owaÅ‚ dowcipkować.
   Na Å›niadanie każdy otrzymaÅ‚ po trzy kromki chleba z masÅ‚em. Prorok z Przystojniakiem pochÅ‚onÄ™li je w mgnieniu oka. Szczęściarz natomiast skrzywiÅ‚ siÄ™ po pierwszym gryzie i wróciÅ‚ do ubikacji. Tam spotkaÅ‚a go przykra niespodzianka. Ledwo wszedÅ‚ do Å›rodka, drzwi automatycznie zasunęły siÄ™ za nim, jakby byÅ‚y sterowane przez fotokomórkÄ™. W żaden sposób nie dawaÅ‚y siÄ™ z powrotem otworzyć. Wezwany na pomoc GÅ‚os tyko „bezradnie rozÅ‚ożyÅ‚ rÄ™ce” i wróciÅ‚ do zajęć. JeÅ›li usterka, tak jak poprzednio, nie naprawiÅ‚aby siÄ™ sama, obiecaÅ‚ zesÅ‚ać na obiad Å‚om do rozwalenia drzwi. Prorok usiadÅ‚ przy stole i dokÅ‚adnie obserwowaÅ‚ Przystojniaka, który swoim zwyczajem poÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ na łóżku i odwróciÅ‚ do Å›ciany.
   - No cóż, masz pecha – odezwaÅ‚ siÄ™ do bogacza. JednoczeÅ›nie wziÄ…Å‚ do rÄ™ki kromkÄ™ chleba z jego porcji i jak najciszej posmarowaÅ‚ masÅ‚em. – Już nie jesteÅ› tym Szczęściarzem co dawniej – chciaÅ‚ ugryźć kromkÄ™ lecz potrÄ…ciÅ‚ Å‚okciem nóż, który spadÅ‚ na podÅ‚ogÄ™. RÄ™ka z chlebem zamarÅ‚a mu tuż przed ustami, a oczy z niepokojem obserwowaÅ‚y żigolaka. Ten odwróciÅ‚ siÄ™ i, zobaczywszy caÅ‚Ä… scenÄ™, rzuciÅ‚ krótko:
   - Odłóż to.
   - No, co ty, daj spokój. – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Prorok. – Przecież on i tak nie wyjdzie do obiadu. A poza tym boli go brzuch.
   - Zje później.
   - Co siÄ™ staÅ‚o? – spytaÅ‚ zaniepokojony Szczęściarz.
   - Ten dupek chce zjeść twoje Å›niadanie
   - Co dupek, jaki dupek! – oburzyÅ‚ siÄ™ Prorok. – CaÅ‚y czas uważasz siÄ™ za kogoÅ› lepszego. Poeta, wielkie mi co. JesteÅ› takim samym gównem, jak my wszyscy.
   Przystojniak wstaÅ‚ i podszedÅ‚ do niego. Prorok odruchowo zasÅ‚oniÅ‚ siÄ™ lewÄ… rÄ™kÄ…. Å»igolak jednak nie miaÅ‚ zamiaru go uderzyć. ChwyciÅ‚ za jego prawy nadgarstek i patrzÄ…c mu prosto w oczy, Å›cisnÄ…Å‚ go tak mocno, aż kromka chleba wypadÅ‚a mu z dÅ‚oni.
   - Nie rób tego wiÄ™cej – wycedziÅ‚ i odwróciÅ‚ siÄ™ na piÄ™cie. Zanim jednak odszedÅ‚, Prorok wybuchnÄ…Å‚ na dobre.
   - No i co, jesteÅ› zadowolony?! Uważasz siÄ™ za lepszego, ale powtarzam, niczym siÄ™ od nas nie różnisz!
   - Zamknij siÄ™, szmato – Przystojniak z powrotem siÄ™ odwróciÅ‚.
   - MyÅ›lisz, że siÄ™ ciebie bojÄ™, co? Wydaje ci siÄ™, że masz nade mnÄ… jakÄ…Å› przewagÄ™?! – wstaÅ‚ i spojrzaÅ‚ hardo w oczy przeciwnika.
   - PowiedziaÅ‚em, stul pysk. – Przystojniakowi zaczęła nerwowo drgać powieka. JednoczeÅ›nie zacisnÄ…Å‚ pięści, jakby szykujÄ…c siÄ™ do ataku.
   - Nic z tego. Teraz powiem, co o tobie myÅ›lÄ™. Uważasz, że w tym, co robiÅ‚eÅ›, kierowaÅ‚eÅ› siÄ™ jakimiÅ› zasadami, a ty po prostu okradaÅ‚eÅ› ludzi! Być może ja też nie byÅ‚em najuczciwszy, za to ty wykonujesz po prostu najstarszy zawód Å›wiata. Oddajesz siÄ™ spróchniaÅ‚ym babsztylom za pieniÄ…dze. JesteÅ› zwykÅ‚Ä…, mÄ™skÄ… kurwÄ….
   Tego byÅ‚o już za wiele dla Przystojniaka. ZamachnÄ…Å‚ siÄ™ mocno i trafiÅ‚ pięściÄ… w podbródek Proroka. Ten poleciaÅ‚ bezwÅ‚adnie do tyÅ‚u. Zanim upadÅ‚ na podÅ‚ogÄ™, uderzyÅ‚ gÅ‚owÄ… o stół. Potem znieruchomiaÅ‚. WÅ›ciekÅ‚y Przystojniak staÅ‚ przez chwilÄ™, czekajÄ…c, aż tamten siÄ™ podniesie i bÄ™dzie mógÅ‚ mu doÅ‚ożyć jeszcze raz. Lecz Prorok nawet nie drgnÄ…Å‚. Powieki miaÅ‚ na pół przymkniÄ™te a usta rozchylone.
    Zacietrzewienie powoli znikaÅ‚o z oblicza Przystojniaka. DyszaÅ‚ jeszcze przez chwilÄ™. Potem rozwarÅ‚ pięści, a rÄ™ce opuÅ›ciÅ‚ na dół. Z wolna zaczęło do niego docierać, co siÄ™ staÅ‚o, ale na razie staraÅ‚ siÄ™ nie dopuszczać do siebie tej myÅ›li.
   - No, wstawaj. – rzuciÅ‚ groźnie. ZbliżyÅ‚ siÄ™ do ciaÅ‚a, schyliÅ‚ nad nim i potrzÄ…snÄ…Å‚ za rÄ™kÄ™. – Wstawaj, nie wygÅ‚upiaj siÄ™ – to brzmiaÅ‚o raczej jak proÅ›ba. UklÄ™knÄ…Å‚ obok nieruchomego Proroka. ZÅ‚apaÅ‚ go za przegub dÅ‚oni. Nie wyczuÅ‚ pulsu. – Dlaczego mi to zrobiÅ‚eÅ›?! – krzyknÄ…Å‚ wÅ›ciekÅ‚y. UklÄ™knÄ…Å‚ obok martwego Proroka. UniósÅ‚ jego gÅ‚owÄ™. PrzytuliÅ‚ jÄ… i zaczÄ…Å‚ pÅ‚akać.
   - Co tam siÄ™ dzieje? – spytaÅ‚ zaniepokojony Szczęściarz. Nie usÅ‚yszawszy odpowiedzi, powtórzyÅ‚. – Co tam siÄ™, u diabÅ‚a, dzieje?!
   - ZabiÅ‚em Proroka – odpowiedziaÅ‚ przez Å‚zy Przystojniak. ChwyciÅ‚ ciaÅ‚o pod ramiona i kolana i zaniósÅ‚ na swoje łóżko.
   - NaprawdÄ™? – ucieszyÅ‚ siÄ™ bogacz.
   - NaprawdÄ™, ale to nie moja wina. – nie usÅ‚yszaÅ‚ radoÅ›ci w gÅ‚osie Szczęściarza. – Ja go tylko uderzyÅ‚em – spojrzaÅ‚ na swojÄ… prawÄ… dÅ‚oÅ„ – a on siÄ™ przewróciÅ‚ i upadÅ‚ na kant stoÅ‚u.
   - To bardzo dobrze.
   - Co ty mówisz? – spytaÅ‚ z niedowierzaniem
   - MówiÄ™, że to bardzo dobrze. Ta szmata sobie na to zasÅ‚ugiwaÅ‚a.
   - Co ty opowiadasz? ZwariowaÅ‚eÅ›? Przecież ja zabiÅ‚em czÅ‚owieka!
   - Nie czÅ‚owieka, tylko kryminalistÄ™, który, gdyby nie pomoc przyjaciół, w najlepszym razie, gniÅ‚by w wiÄ™zieniu do koÅ„ca życia. A nawet gniÅ‚by na pewno, bo nasz cywilizowany kraj zniósÅ‚ karÄ™ Å›mierci.
   - Jak możesz tak mówić?! JesteÅ› taki sam jak GÅ‚os.
   - WidzÄ™, że i ty jesteÅ› przeciwnikiem kary Å›mierci? Åšmieszycie mnie wszyscy. Nazywacie nas mordercami i karzecie oglÄ…dać sceny egzekucji skazaÅ„ców. Ja bym wam poradziÅ‚ pooglÄ…dać sobie za to, jak ginÄ… ich ofiary. Ale tego nie zobaczycie nigdzie, bo tego nikt nie nagrywa. Gdyby to byÅ‚o możliwe, zobaczyÅ‚byÅ›, jak wzrasta liczba zwolenników szubienicy.
   - Stul pysk, gnoju.
   - Prorok miaÅ‚ racjÄ™. JesteÅ› pieprzonym idealistÄ…, ale przez to nie stajesz siÄ™ odrobinÄ™ lepszy od nas wszystkich. A nawet gorszy, bo ludzie pozbawieni ideałów mogÄ… żyć w zgodzie z wÅ‚asnymi przekonaniami. A ty, chcÄ…c nie chcÄ…c, żeby żyć, musisz siÄ™ im sprzeniewierzyć.
   Szczęściarz mógÅ‚ teraz tylko dziÄ™kować opatrznoÅ›ci, że oddzieliÅ‚a go od reszty Å›wiata. Przystojniak rzuciÅ‚ siÄ™ na drzwi krzyczÄ…c:
   - Zamknij siÄ™ skurwysynu! Ja zabiÅ‚em czÅ‚owieka!!!
   - I co z tego? – odpowiedziaÅ‚ bogacz, przekonawszy siÄ™, że chwilowo może czuć siÄ™ bezpiecznie. – Czym jest życie wobec Å›mierci? Å»ycie trwa moment, uÅ‚amek sekundy, można je zniszczyć w każdej chwili. Åšmierć za to, jest wieczna i nic jej nie przerwie.
   - Zamknij siÄ™, ty filozofie dla ubogich. JeÅ›li tak uważasz, to dlaczego nie zgÅ‚osiÅ‚eÅ› siÄ™ na ochotnika, żeby za nas zginąć?
   - Bo jestem potrzebny tym, którzy żyjÄ…. Sami powiedzieliÅ›cie na poczÄ…tku, że wasze znikniÄ™cie może pozostać nie zauważone tygodniami. O moim natomiast pewnie piszÄ… wszystkie gazety, a dzienniki telewizyjne i radiowe zamieszczajÄ… je najdalej na drugim, trzecim miejscu. Moja córka umiera z niepokoju a tysiÄ…ce ludzi martwiÄ… siÄ™ o to, czy nie stracÄ… pracy.
   Przystojniak usiadÅ‚ przy stole. PatrzyÅ‚ na ciaÅ‚o leżącego naprzeciwko Proroka, ale jakby go nie dostrzegaÅ‚. MiaÅ‚ otwarte oczy i wyglÄ…daÅ‚, jak pogrążony w hipnozie. Raz tylko drgnÄ…Å‚, kiedy koc z łóżka Kaprala zsunÄ…Å‚ siÄ™ na podÅ‚ogÄ™. Lekki ruch rÄ™kÄ…, który wykonaÅ‚, sprawiÅ‚, że potrÄ…ciÅ‚ szklankÄ™ stojÄ…cÄ… na krawÄ™dzi stoÅ‚u. Bogacz zaniepokoiÅ‚ siÄ™ brzÄ™kiem szkÅ‚a, przyÅ‚ożyÅ‚ ucho do drzwi i przez moment nasÅ‚uchiwaÅ‚.
   - JesteÅ› tam?
   - A gdzie mam, kurwa, być? – warknÄ…Å‚ żigolak
   - SÅ‚yszÄ™, że caÅ‚y czas jesteÅ› zÅ‚y.
   - Jaki ty domyÅ›lny. Mam siÄ™ cieszyć z tego, że zostaÅ‚em mordercÄ…? To nie w moim stylu.
   - PrzestaÅ„ siÄ™ na mnie gniewać. PomyÅ›l lepiej, że zakoÅ„czyÅ‚eÅ› to piekÅ‚o i uniosÅ‚eÅ› caÅ‚o swojÄ… skórÄ™.
   - Nie chcesz chyba powiedzieć...?
   - DokÅ‚adnie to chcÄ™ powiedzieć. Teraz, jak tylko pojawi siÄ™ GÅ‚os, oznajmimy mu nasz wyrok i sprawa bÄ™dzie zaÅ‚atwiona, jeszcze bÄ™dzie nam wdziÄ™czny, że zaÅ‚atwiliÅ›my za niego brudnÄ… robotÄ™.
   - WÄ…tpiÄ™, czy to przejdzie – mruknÄ…Å‚ Przystojniak.
   - Co mówiÅ‚eÅ›?
   - Nic.
   
   12:00
   
   - Witam panów w naszej popoÅ‚udniowej audycji – GÅ‚os naÅ›ladowaÅ‚ spikera radiowego. – Co tam u was sÅ‚ychać? Co widzÄ™, pan Prorok drzemie. Ale, ale, dlaczego nie na swoim łóżku?
   - WydaliÅ›my wyrok.
   - Gdzie pan... ach, racja, jest pan w ubikacji. – GÅ‚os w pierwszej chwili nie zorientowaÅ‚ siÄ™, kto mówi. – No to ciekawe, i kogóż to skazaliÅ›cie?
   - Proroka
   - Czy to prawda Przystojniaczku? Halo, mówiÄ™ do pana!
   - Tak, prawda – odburknÄ…Å‚ zagadniÄ™ty.
   - CoÅ› nie dopisuje panu humor... a co na to sam skazany? Czyżby medytowaÅ‚ przed egzekucjÄ…?
   - On nie żyje
   ZapadÅ‚a cisza. OÅ›wiadczenie Szczęściarza musiaÅ‚o zrobić na GÅ‚osie duże wrażenie, bo nie odzywaÅ‚ siÄ™ przez dobrÄ… minutÄ™. W koÅ„cu zapytaÅ‚.
   - Chyba siÄ™ przesÅ‚yszaÅ‚em?
   - Nie, dobrze sÅ‚yszaÅ‚eÅ›. WydaliÅ›my na niego wyrok i wykonaliÅ›my go.
   - To znaczy wykonaÅ‚ go Przystojniak, bo ty od rana byÅ‚eÅ›... uwiÄ™ziony. – GÅ‚os rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ z wÅ‚asnego dowcipu.
   - Tak, wykonaÅ‚ go Przystojniak.
   - Nie wierzÄ™, coÅ› krÄ™cisz przyjacielu.
   - MówiÄ™ prawdÄ™. Wypuść nas.
   - Zaraz, zaraz, nie tak prÄ™dko. PrzesÅ‚ucham najpierw taÅ›my z waszymi rozmowami.
   - Po co? – zaniepokoiÅ‚ siÄ™ Szczęściarz.
   - Nie bardzo wyobrażam sobie Przystojniaka w roli kata.
   
   13:00
   
   - MiaÅ‚em racjÄ™. NieÅ‚adnie jest oszukiwać, panie Szczęściarzu.
   - O czym mówisz? – bogacz uznaÅ‚, że nie rozumie, o co chodzi.
   - Czy wie pan jak karze siÄ™ krzywoprzysiÄ™stwo?
   - Jakie krzywoprzysiÄ™stwo?
   - Czyżby zapomniaÅ‚ pan, że znajduje siÄ™ przed sÄ…dem? Jest pan wiec zobowiÄ…zany mówić prawdÄ™, caÅ‚Ä… prawdÄ™ i tylko prawdÄ™. A tym czasem usiÅ‚owaÅ‚ mi pan wmówić, że wydaliÅ›cie wyrok, podczas gdy caÅ‚ość byÅ‚a dzieÅ‚em przypadku.
   - Czy to istotne? Ważne, że dostaÅ‚eÅ› jednego z nas, którego Å›mierci chcieli pozostali.
   - To prawda, lecz wy mieliÅ›cie być tylko Å‚awÄ… przysiÄ™gÅ‚ych, a nie plutonem egzekucyjnym.
   - CzyżbyÅ› koniecznie chciaÅ‚ zamordować kogoÅ› wÅ‚asnorÄ™cznie?! – zadrwiÅ‚ Szczęściarz.
   - Nie, ale postanowiÅ‚em dać wam wszystkim równÄ… szansÄ™ i stosować jakieÅ› podstawy prawne.
   - Cóż za wspaniaÅ‚omyÅ›lność! I co z tego wynika?
   - To, że najpierw musi być wydany wyrok, a dopiero potem wymierzona kara.
   - WiÄ™c nas nie wypuÅ›cisz?
   - Nie. Przecież jeszcze nie wydaliÅ›cie wyroku.
   - A jak niby teraz mamy to zrobić? Jest nas tylko dwóch.
   - I co z tego wynika? – GÅ‚os przedrzeźniaÅ‚ bogacza.
   - To, że nie możemy uzyskać wiÄ™kszoÅ›ci, bo zawsze bÄ™dzie remis. Jeden na jeden.
   - Ależ skÄ…d. KtóryÅ› z was musi po prostu zagÅ‚osować na siebie.
   - ZwariowaÅ‚eÅ›. Uważasz nas za samobójców?!
   - Trudno. Nic na to nie poradzÄ™. Trzeba byÅ‚o nie zabijać Proroka. Å»egnam – GÅ‚os wyÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™.
   Szczęściarz usiadÅ‚ zrezygnowany na muszli klozetowej. Od dwóch lat nie wÄ…tpiÅ‚, że ma do czynienia z maniakiem, lecz nigdy mu nie przyszÅ‚o do gÅ‚owy, że aż z takim. MyÅ›laÅ‚, że to zwyczajny naciÄ…gacz, potrzebujÄ…cy pieniÄ™dzy i nic poza tym. ZaklÄ…Å‚ pod nosem. UderzyÅ‚ ze zÅ‚oÅ›ciÄ… w drzwi, na których nie zrobiÅ‚o to żadnego wrażenia, jego zaÅ› zabolaÅ‚a dÅ‚oÅ„.
   - Dlaczego nic nie mówiÅ‚eÅ›? – odezwaÅ‚ siÄ™ z pretensjÄ… do współtowarzysza niedoli. – We dwójkÄ™, może byÅ›my go przekonali...
   - Akurat. Nic by to nie daÅ‚o – odpowiedziaÅ‚ zrezygnowany Przystojniak.
   - To wszystko przez ciebie! – bogacz wybuchnÄ…Å‚ zÅ‚oÅ›ciÄ…. – Po co go zabiÅ‚eÅ›? Przecież spokojnie mogliÅ›my wydać na niego ten pieprzony wyrok! Jemu siÄ™ należaÅ‚o najbardziej.
   - SkÄ…d wiesz, że wydaÅ‚bym wyrok na niego, a nie na ciebie? – zapytaÅ‚ przekornie Przystojniak, wywoÅ‚ujÄ…c u milionera lekkÄ… konsternacjÄ™. – To przecież ciebie, bardziej niż jego, powinienem siÄ™ obawiać po wyjÅ›ciu stÄ…d. Poza tym, jeszcze niedawno sam mówiÅ‚eÅ›, że bardzo dobrze zrobiÅ‚em.
   - Jeszcze niedawno myÅ›laÅ‚em, że to uwolni nas od wszelkich kÅ‚opotów. A teraz jesteÅ›my w sytuacji bez wyjÅ›cia.
   - Nie martw siÄ™, może ja zagÅ‚osuje sam na siebie.
   
   14:00
   
   Razem z symbolicznym obiadem, zjechaÅ‚ na dół Å‚om. Przystojniak przeÅ‚ożyÅ‚ talerze na stół, a potem przeniósÅ‚ martwego Proroka na platformÄ™.
   - Drzwi sÄ… z drewna, obitego cienkÄ… blachÄ…. PowinieneÅ› sobie poradzić. Dzisiaj już was nie odwiedzÄ™.
   Przystojniak zjadÅ‚ obiad a nastÄ™pnie zabraÅ‚ siÄ™ do pracy. Niestety, okazaÅ‚o siÄ™, że blacha nie jest taka cienka, jak mówiÅ‚ GÅ‚os.
   PrzerwaÅ‚ rozbijanie drzwi po paru minutach i usiadÅ‚ zmÄ™czony obok nich.
   - Co siÄ™ staÅ‚o?
   - Nic. MuszÄ™ po prostu trochÄ™ odpocząć i czegoÅ› siÄ™ napić. – wstaÅ‚ i podszedÅ‚ do stoÅ‚u. WziÄ…Å‚ do rÄ™ki dzbanek, ale ten byÅ‚ pusty. – Cholera, nie ma wody.
   - PoproÅ› GÅ‚os, może ci jÄ… zeÅ›le.
   - Nic z tego, przecież sÅ‚yszaÅ‚eÅ›, że już go dzisiaj nie bÄ™dzie.
   - A kolacja?
   - Jak sÄ…dzÄ™ jej też nie bÄ™dzie.
   - Cholerny sukinsyn. Gdybym go mógÅ‚ dostać w swoje rÄ™ce!
   - Dobrze, że tego nie sÅ‚yszy, bo pewnie by siÄ™ przestraszyÅ‚.
   Przystojniak ponownie zabraÅ‚ siÄ™ do pracy. Tym razem zrezygnowaÅ‚ z rozbijania caÅ‚ych drzwi. PostanowiÅ‚ wykuć tylko dziurÄ™, przez którÄ… można by wyciÄ…gnąć bogacza. Po kilku minutach odÅ‚upaÅ‚ kawaÅ‚ek blachy po Å›rodku drzwi. OdrzuciÅ‚ jÄ… w kÄ…t i usiadÅ‚ odpocząć.
   - Powiedz jak to byÅ‚o z tymi babami. NaprawdÄ™ je okradaÅ‚eÅ›?
   - BraÅ‚em tylko, co mi dawaÅ‚y. Zwykle przepuszczaliÅ›my te pieniÄ…dze wspólnie, w tajemnicy przed ich mężami. Czasem kupowaÅ‚y mi jakiÅ› drobiazg lub wpÅ‚acaÅ‚y sumkÄ™ na moje wiecznie zdebetowane konto, ale to głównie samotne.
   - Czy byÅ‚y stare?
   - Å»adna nie przekroczyÅ‚a pięćdziesiÄ…tki.
   Przystojniak wstaÅ‚ i ponownie zaczÄ…Å‚ pracÄ™. Z drewnem poszÅ‚o o wiele szybciej. Po odrzuceniu kawaÅ‚ków desek, przebiÅ‚ siÄ™ przez blachÄ™ z drugiej strony drzwi. WÅ‚ożyÅ‚ przez niÄ… Å‚om.
   - ResztÄ™ zrób sam.
   Po kilku minutach bogacz przeszedÅ‚ do celi. OpuÅ›ciwszy swojÄ… izolatkÄ™ odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ…. Ból brzucha już mu minÄ…Å‚ i teraz zabraÅ‚ siÄ™ do zjedzenia Å›niadanio-obiadu. Przystojniak podszedÅ‚ do dziury. Przez chwilÄ™ patrzyÅ‚ na niÄ…, jakby zastanawiajÄ…c siÄ™, czy wejść. Potem nacisnÄ…Å‚ guzik. Drzwi otworzyÅ‚y siÄ™ bezszelestnie.
   - Tak myÅ›laÅ‚em.
   - Prawo Murphego?
   - Nie sÄ…dzÄ™.
   
   20:00
   
   Przez ostatnie kilka godzin, nie odzywali siÄ™ do siebie. Przystojniak po raz enty oglÄ…daÅ‚ zmiÄ™te kartki listu. Czasem chowaÅ‚ je do kieszeni marynarki, by wyjąć po kilku minutach. W miÄ™dzyczasie kÅ‚adÅ‚ siÄ™ na łóżko, zakÅ‚adaÅ‚ rÄ™ce na gÅ‚owÄ™. WyglÄ…daÅ‚o jakby zasypiaÅ‚, choć Szczęściarz dokÅ‚adnie wiedziaÅ‚, że byÅ‚ daleki od tego. Nie miaÅ‚ wÄ…tpliwoÅ›ci, że Przystojniak caÅ‚y czas myÅ›li o tym, co zdarzyÅ‚o siÄ™ rano. Nie mógÅ‚ zrozumieć jego wyrzutów sumienia, lecz wiedziaÅ‚, że sÄ… jego ostatniÄ… szansÄ… na przeżycie. PostanowiÅ‚ to wykorzystać i kiedy Przystojniak ponownie wyciÄ…gnÄ…Å‚ kartki, zapytaÅ‚:
   - Zawsze to masz ze sobÄ…?
   - Zawsze. TaÅ›my trzymam w domu.
   - A co zrobiÅ‚eÅ› z oryginaÅ‚ami?
   - PodarÅ‚em na jej oczach.
   - JesteÅ› strasznie poplÄ…tany. Po co je caÅ‚y czas trzymasz?
   - Bo czasem przychodzÄ… chwile sÅ‚aboÅ›ci i zastanawiam siÄ™, czy aby na pewno chcÄ™ „skrzywdzić” – ostatnie sÅ‚owo powiedziaÅ‚ z ironiÄ… – kolejnÄ… kobietÄ™. Kiedy przeczytam, to zwykle nie mam wÄ…tpliwoÅ›ci.
   - A jeÅ›li masz?
   - To wracam do domu i puszczam sobie taÅ›mÄ™ z mojej automatycznej sekretarki.
   - To pomaga?
   - Tak, wtedy znika reszta mojego sumienia.
   PoszedÅ‚ do ubikacji i przyniósÅ‚ dzbanek wody. Kolacja, zgodnie z jego oczekiwaniami nie przyjechaÅ‚a. Woda staÅ‚a siÄ™ jedynÄ… rzeczÄ…, którÄ… mogli oszukać głód. Nie byÅ‚ on wprawdzie zbyt dokuczliwy, bo poza dzisiejszym rozbiciem drzwi nie wykonywali przecież praktycznie żadnego wysiÅ‚ku fizycznego. Nie pozwalaÅ‚ jednak skupić myÅ›li. Pytania i wygÅ‚aszane odpowiedzi byÅ‚y wyrzucane dość niechÄ™tnie, a każde zakoÅ„czenie kwestii znamionowaÅ‚a ulga.
   - Nie robiÅ‚eÅ› tego dla zarobku?
   - Nie, pieniÄ…dze mogÅ‚em zdobywać w inny sposób. Ale skoro już zajÄ…Å‚em siÄ™ tym, postanowiÅ‚em czerpać z tego dochody.
   - WiÄ™c po co to tak naprawdÄ™ robiÅ‚eÅ›?
   - Nie uwierzysz – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ sarkastycznie. – Å»eby móc kochać i być kochanym.
   - Å»artujesz sobie ze mnie – bogacz spojrzaÅ‚ na niego sceptycznie.
   - MówiÅ‚em, że mi nie uwierzysz.
   - RzucaÅ‚eÅ› je po to , żeby ciÄ™ kochaÅ‚y?
   - Owszem. Kobieta, od której odszedÅ‚ facet, rzadko kiedy przestaje go kochać. Natomiast, gdy rzuca go sama, jej uczucie wygasa prawie od razu.
   - Przedziwne teorie wygÅ‚aszasz.
   - To nie teoriÄ™, to praktyka. Prawie wszystkie, które rzuciÅ‚em, uważajÄ… mnie co najmniej za uroczego faceta
   Szczęściarz z niedowierzaniem pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. NalaÅ‚ wody do dwóch szklanek. JednÄ… z nich podaÅ‚ Przystojniakowi, drugÄ… wychyliÅ‚ sam.
   â€“ Powiedz mi w takim razie, dlaczego je rzucasz? Nie chciaÅ‚byÅ›, żeby któraÅ› kochaÅ‚a ciÄ™ zawsze i byÅ‚a tylko z tobÄ…?
   - ChciaÅ‚bym, ale to leży poza zasiÄ™giem ich możliwoÅ›ci. JakaÅ› sprytna pani psycholog obliczyÅ‚a kiedyÅ›, że mÄ™ska namiÄ™tność wygasa po trzystu siedemnastu dniach, szeÅ›ciu godzinach i piÄ™ciu minutach. Nie wiem jak dÅ‚ugo trwa namiÄ™tność kobieca, ale nie ryzykowaÅ‚bym stwierdzenia, że dÅ‚użej niż pół roku. Tak zresztÄ… potem robiÅ‚em. Nie ryzykowaÅ‚em i odchodziÅ‚em najdalej po trzech miesiÄ…cach.
   - No dobrze, ale namiÄ™tność to nie miÅ‚ość. Uczucia nie należy mylić z pożądaniem.
   - Tak, lecz gdy odchodzi to drugie, prÄ™dzej czy później to pierwsze też znika. To tak, jak z żarówkÄ…: kiedy siÄ™ Å›wieci i jej dotkniesz, jest gorÄ…ca. Lecz to nie Å›wiatÅ‚o, które widzimy, wywoÅ‚uje to ciepÅ‚o. Mimo to, gdy ono zgaÅ›nie, to po jakimÅ› czasie żarówka stygnie.
   - Twoje porównania sÄ… bardzo obrazowe i przemawiajÄ… do wyobraźni, ale ja widziaÅ‚em mniej wiÄ™cej tyle samo porzuconych facetów i kobiet. Za bardzo uogólniasz, a wszystko zależy od jednostek.
   - Być może. Jednak jak napisaÅ‚ pewien mÄ…dry pisarz, problem polega na tym, że mężczyzna, któremu kobieta zapewni wszystko, jest w stanie zadowolić siÄ™ tym. A kobieta nie za bardzo.
   - Pewnie wiesz, dlaczego.
   - Po pierwsze nie znoszÄ… kiedy speÅ‚niajÄ… siÄ™ ich marzenia. Bo marzenia sÄ… dla nich nie od speÅ‚niania tylko od... marzenia. A co to za marzenie, które staje siÄ™ codziennoÅ›ciÄ…? Takie coÅ› nieznoÅ›nie szarzeje a kobiety uwielbiajÄ… kolorowy Å›wiat. WolÄ… wieć najczÄ™sciej być z szarymi facetami choc kochajÄ… siÄ™ wtych barwnych. A poza tym wyrażaja przedziwna chęć do cierpienia.
   - Co ty opowiadasz?! To zupeÅ‚na gÅ‚upota! Kobiety, które ja spotkaÅ‚em, ceniÅ‚y sobie bardzo wygodÄ™ i komfort życia. Å»adna nie miaÅ‚a ochoty cierpieć nawet dla miÅ‚oÅ›ci.
   - Przecież mówiÅ‚em, że tu nie chodzi o prawdziwe cierpienie, lecz o poczucie krzywdy. JeÅ›li życie nie dostarczy im rzeczywistych powodów do narzekania, to one nie spocznÄ…, dopóki ich nie znajdÄ…! A poza tym kiedy siÄ™ cierpi jakże wspaniale można marzyć – rozmowa wyraźnie wytrÄ…ciÅ‚a Przystojniaka z równowagi. Już nie leżaÅ‚ na swoim łóżku, ale nerwowo przechadzaÅ‚ siÄ™ po pokoju. Czasem przysiadaÅ‚ na krzeÅ›le, zarzucajÄ…c nerwowo nogÄ™ na nogÄ™. Widać byÅ‚o jak przy tym wyraźnie powstrzymywaÅ‚ zÅ‚ość, zaciskajÄ…c mocno zÄ™by. Szczęściarz zachÄ™cony tym, kontynuowaÅ‚ dialog.
   - GdybyÅ›, na przykÅ‚ad, spotkaÅ‚ mojÄ… córkÄ™, a ona by ciÄ™ poderwaÅ‚a, zostaÅ‚byÅ› najszczęśliwszym facetem na ziemi. A przy okazji najbogatszym.
   - Najbogatszym, być może, ale raczej nie najszczęśliwszym. Taki może być wedÅ‚ug mnie tylko samotny facet. Ale do tego żeby żyć samotnie, majÄ…c jakieÅ› uczucia, potrzeba ogromnej siÅ‚y.
   - To ciekawe. MyÅ›laÅ‚em o tym, żeby zostać... – Szczęściarz zawiesiÅ‚ na chwilÄ™ gÅ‚os, a potem dokoÅ„czyÅ‚ – homoseksualistÄ…? Niektórzy twierdzÄ…, że prawdziwa miÅ‚ość i romans zdarzajÄ… siÄ™ dzisiaj tylko wÅ›ród nich. Wprawdzie ja w to nie wierzÄ™, ale może dla ciebie byÅ‚oby to jakieÅ› rozwiÄ…zanie.
   - ZastanawiaÅ‚em siÄ™ nad tym, ale to też bez sensu...
   - Dlaczego?
   - W takim zwiÄ…zku też ktoÅ› musi uosabiać kobiecÄ… naturÄ™. Nie chodzi mi tu o żadne przebieranki.- zastrzegÅ‚ siÄ™. – I co z tego, że taki facet ciaÅ‚o ma mÄ™skie, skoro duszÄ™ kobiecÄ…? Jak dla mnie, jest wiÄ™c podwójnie nie do zniesienia, bowiem natura sprawiÅ‚a, że mam pociÄ…g do pÅ‚ci przeciwnej.
   - PróbowaÅ‚eÅ› z ...
   - Tak.
   - I co?
   - I nic. W trakcie pobiegÅ‚em do ubikacji i zwymiotowaÅ‚em. Potem uciekÅ‚em przez maÅ‚e okienko w Å‚azience, bo nie byÅ‚em w stanie spojrzeć na niego jeszcze raz. W gruncie rzeczy byÅ‚ miÅ‚ym facetem, który myÅ›laÅ‚, że zaliczyÅ‚ udany podryw.
   - To może powinieneÅ› poszukać kogoÅ› odwrotnego: ciaÅ‚o kobiece, rozum mÄ™ski.
   Przystojniak przystanÄ…Å‚ i zamyÅ›liÅ‚ siÄ™.
   - Tak. To jest wyjÅ›cie. Takie osoby siÄ™ zdarzajÄ…. Lecz z drugiej strony, trudno im pokochać faceta i chcieć zaÅ‚ożyć z nim rodzinÄ™. MÄ™ska chęć dominacji nie pozwala im zgodzić siÄ™ na zbyt daleko idÄ…ce kompromisy. BojÄ… siÄ™ miÅ‚oÅ›ci, bo ona mogÅ‚aby zrobić z nich sÅ‚abe kobiety, a to wbrew ich naturze.
   - Ale gdyby jednak ktoÅ› taki istniaÅ‚...
   - KtoÅ› taki istniaÅ‚... – Przystojniak uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do siebie. Bogacz w pierwszej chwili myÅ›laÅ‚, że tamten go przedrzeźnia, lec po chwili zrozumiaÅ‚, że stwierdza tylko fakt.
   - I co siÄ™ z niÄ… staÅ‚o?
   - Tak jak mówiÅ‚em. Strach przed uczuciem byÅ‚ silniejszy, niż jego potrzeba. Nic z tego nie wyszÅ‚o
    DopiÅ‚ szklankÄ™ wody, poszedÅ‚ do ubikacji. SpuÅ›ciÅ‚ spodnie i zaczÄ…Å‚ zaÅ‚atwiać potrzebÄ™. PomyÅ›laÅ‚, że wÅ‚aÅ›nie robi jedynÄ… przyjemnÄ… rzecz, na jakÄ… go w tej chwili stać. RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ gÅ‚oÅ›no.
   - Z czego siÄ™ Å›miejesz?
   - Z tego, że lejÄ™ – zrymowaÅ‚ byÅ‚y poeta.
   - JesteÅ› wulgarny – powiedziaÅ‚ Szczęściarz z niesmakiem.
   - A ty mÄ™czÄ…cy. CiÄ…gle mnie wkurzasz. Możesz siÄ™ wreszcie ode mnie odczepić?!
   - Unikasz odpowiedzi...
   - Nie, to ty chcesz, żebym na pytanie, czy chcÄ™ swojej Å›mierci, odpowiedziaÅ‚: tak...
   - No wiesz, jak możesz?! – obruszyÅ‚ siÄ™ Bogacz. – ChcÄ™ ci tylko udowodnić, że nie masz racji. Znam wiele kobiet, które kochaÅ‚y swoich mężów caÅ‚e życie i byÅ‚y im wierne, choć czasem wiele je to kosztowaÅ‚o.
   - Owszem, to możliwe.
   - Przecież mówiÅ‚eÅ›...
   - To możliwe, jeÅ›li ci mężowie ich nie kochali i zdradzali... – Przystojniak podciÄ…gnÄ…Å‚ spodnie i zasunÄ…Å‚ rozporek. – JeÅ›li ci tak bardzo zależy na tym twoim życiu, to dobrze. Wrócisz do tej swojej córeczki, żeby jej przekazać swojÄ… fortunÄ™. Teraz jednak daj mi siÄ™ wyspać przez tÄ™ ostatniÄ… noc i zamknij siÄ™ wreszcie.
   ÅšwiatÅ‚o zgasÅ‚o punktualnie o 22:00. Obydwaj leżeli już w łóżkach. Po jakimÅ› czasie Szczęściarz usÅ‚yszaÅ‚, jak Przystojniak pÅ‚acze. Ciche z poczÄ…tku Å‚kanie, przemieniÅ‚o siÄ™ z czasem w spazmatyczny szloch. Miliarder chciaÅ‚ siÄ™ już odezwać, lecz wtedy pÅ‚acz ucichÅ‚. W chwilÄ™ potem zasnÄ…Å‚.
   ÅšniÅ‚o mu siÄ™, że jest we wÅ‚asnym domu. Spaceruje po parku, omawia ważne sprawy z sekretarzem. Potem wchodzi do wÅ‚asnego gabinetu, gdzie czeka na niego córka. On podchodzi do maÅ‚ego stoliczka, na którym stojÄ… dobre trunki. Nalewa sobie do szklaneczki, odwraca siÄ™ i chce wznieść jakiÅ› toast, ale jest w pokoju zupeÅ‚nie sam. Przez kilka sekund rozglÄ…da siÄ™ z niepokojem, wreszcie odstawia szklaneczkÄ™ i chce iść na poszukiwania córki. Wtedy coÅ› chwyta go za gardÅ‚o i zaczyna dusić. Próbuje siÄ™ uwolnić z niewidzialnej obrÄ™czy. Upada na kolana, przewracajÄ…c stoliczek. SÅ‚ychać brzÄ™k potÅ‚uczonego szkÅ‚a. Oczy wychodzÄ… mu z orbit i zaczyna rzÄ™zić. ObudziÅ‚ siÄ™, caÅ‚y zlany potem... Przez chwilÄ™ zastanowiaÅ‚ siÄ™, czy nie pójść napić siÄ™ wody. Ale w koÅ„cu zrezygnowaÅ‚. ZasnÄ…Å‚ ponownie po kilku minutach.
   
   
   
   

Komentarze czytelników