Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40105 osoby czytały to 542603 razy. Teraz jest 21 osób
      21 użytkowników on-line
     Tekst DZIEŃ 4
     był czytany 854 razy

DZIEŃ 4

   Na falach, stalowoszarego, oceanu unosiÅ‚ siÄ™ jacht. Jego maszt, zamiast dumnie wspinać siÄ™ ku górze, uÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ wygodnie na tafli wody. Czasem tylko, po przejÅ›ciu wiÄ™kszej fali, odrywaÅ‚ siÄ™ na chwilÄ™ od swojego legowiska, by zaraz przytulić siÄ™ do nastÄ™pnej grzywy. PostrzÄ™pione żagle poddawaÅ‚y siÄ™ jego woli.
   W tle, za jachtem, majaczyÅ‚a siÄ™ niewysoka linia brzegu. WÅ‚aÅ›nie oderwaÅ‚ siÄ™ od niej niewielki punkt z pulsujÄ…cym na niebiesko Å›wiateÅ‚kiem. Punkt rósÅ‚ z każdÄ… chwilÄ…, a kiedy byÅ‚ już naprawdÄ™ duży, można byÅ‚o usÅ‚yszeć także terkot silnika. Nawet jednak gdy podpÅ‚ynÄ…Å‚ do samego jachtu, byÅ‚ od niego prawie dwukrotnie mniejszy.
   Na motorówce byÅ‚o trzech policjantów. Jeden z nich wychyliÅ‚ siÄ™ za burtÄ™ i, odczytawszy nazwÄ™ jachtu, zwróciÅ‚ siÄ™ do pozostaÅ‚ych dwóch wyraźnie podniecony:
   - To jego łódka.
   - JesteÅ› pewien?
   - Przecież umiem czytać.
   WskoczyÅ‚ na przewróconÄ… jednostkÄ™. W jego Å›lady poszedÅ‚ jeszcze jeden policjant. Przez rozbite okno na mostku kapitaÅ„skim weszli do kajuty, do poÅ‚owy wypeÅ‚nionej wodÄ…. WÅ›ród porozrzucanych sprzÄ™tów i pÅ‚ywajÄ…cej żywnoÅ›ci na wodzie, unosiÅ‚o siÄ™ drobne ciaÅ‚o. Jego twarz okalaÅ‚y krótkie czarne wÅ‚osy.
   - To ona.
   
   8.00
   
    PrÄ™ciki żarówek zaczęły siÄ™ już lekko żarzyć, kiedy straszny krzyk Szczęściarza postawiÅ‚ dwóch jego towarzyszy na nogi. Bogacz również bÅ‚yskawicznie usiadÅ‚ na łóżku, jakby przestraszyÅ‚ siÄ™ wÅ‚asnego krzyku. Widok celi uspokoiÅ‚ go nieco, ale nadal ciężko oddychaÅ‚.
   - PaÅ„skie sumienie jest jak kogut – Prorok ziewnÄ…Å‚ ostentacyjnie. – Dobrze, że dziÅ› przynajmniej odezwaÅ‚o siÄ™ równo z naszym sÅ‚oneczkiem.
   
   8:55
   
   Mimo, że żarówki paliÅ‚y siÄ™ już peÅ‚nym Å›wiatÅ‚em ponad pół godziny, wszyscy leżeli na łóżkach. Nakryli gÅ‚owÄ™ kocami lub odwrócili siÄ™ plecami i wciąż pozostawali w pół letargu.
   - Co ja widzÄ™? Panowie jeszcze nie wstali? Przecież niedÅ‚ugo bÄ™dzie Å›niadanie. Cóż za apatia.
   - Zamknij siÄ™ – poprosiÅ‚ grzecznie Prorok. – Po co mamy ruszać tyÅ‚ki jak i tak nie ma siÄ™ gdzie umyć.
   - Dlaczego?
   - CzyżbyÅ› zapomniaÅ‚, chuju, że siÄ™ drzwi od kibla zacięły.
   - Jak to? Przecież sÄ… otwarte.
   Wszyscy zerwali siÄ™ na równe nogi. Prorok pobiegÅ‚ do ubikacji i z nieskrywanÄ… ulgÄ… zaczÄ…Å‚ zaÅ‚atwiać swojÄ… potrzebÄ™.
   - MógÅ‚byÅ› chociaż zamknąć drzwi – skrzywiÅ‚ siÄ™ z niesmakiem Szczęściarz i chciaÅ‚ nacisnąć guzik.
   - Zostaw – przestraszony Prorok chwyciÅ‚ go za rÄ™kÄ™. – A jak siÄ™ znów nie otworzÄ…?
   - To co , mamy caÅ‚y czas żyć z tym smrodem? – broniÅ‚ siÄ™ zmieszany bogacz.
   - A wolisz robić kupÄ™ w kÄ…cie?
   - Od wewnÄ…trz przecież jest także otwieranie?
   - To może wejdziesz tu na ochotnika i sprawdzisz, czy dziaÅ‚a – zaproponowaÅ‚ Prorok. OpÅ‚ukaÅ‚ rÄ™ce, wytarÅ‚ je i podszedÅ‚ do platformy na której staÅ‚o Å›niadanie.
   
   10:20
   
    Przystojniak z Prorokiem, żeby zabić nudÄ™, przez pewien czas siÅ‚owali siÄ™ na rÄ™kÄ™. Potem wziÄ™li pudeÅ‚ko zapaÅ‚ek i zaczÄ™li bawić siÄ™ w podbijanie. KÅ‚adli je na kancie stoÅ‚u i uderzali dÅ‚oniÄ… od spodu. Gdy spadÅ‚o na pÅ‚ask dostawaÅ‚o siÄ™ zero punktów lub traciÅ‚o kolejkÄ™, kiedy upadÅ‚o na bok z siarkÄ… 1 lub 2. JeÅ›li stanęło na otwieranÄ… szufladkÄ™, gracz otrzymywaÅ‚ 5 albo 10 punktów. Po chwili przyÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ do nich Szczęściarz i rozpoczęły siÄ™ regularne zawody. Zabawa i emocje z nimi zwiÄ…zane pochÅ‚onęły ich tak dalece, że zapomnieli o swoim poÅ‚ożeniu. Åšmiali siÄ™ bÄ…dź, by okazać zÅ‚ość przy zÅ‚ym odbiciu, krzyczeli. Ale nawet ta zÅ‚ość peÅ‚na byÅ‚a jakiejÅ› takiej dziwnej radoÅ›ci.
   - WidzÄ™, że panowie siÄ™ dobrze bawiÄ…. Wybaczcie, że wam przeszkodzÄ™ lecz chciaÅ‚bym poznać ciÄ…g dalszy historii Przystojniaka, a czasu mam dziÅ› niezbyt wiele.
   - Masz pecha – Przystojniak uderzyÅ‚ pudeÅ‚ko, które upadÅ‚o na pÅ‚ask choć poczÄ…tkowo wydawaÅ‚o siÄ™, że bÄ™dzie szufladka. – WidzieliÅ›cie, co za niefart? – odwróciÅ‚ siÄ™ z żalem do pozostaÅ‚ych graczy.
   - Nie rozumiem
   - Masz pecha bo opuÅ›ciÅ‚eÅ› wczoraj dÅ‚uższy fragment, a ja nie mam ochoty siÄ™ powtarzać. Twoja kolej – powiedziaÅ‚ do Proroka.
   - Ależ skÄ…d, nagraÅ‚em sobie wszystko i wÅ‚aÅ›nie wysÅ‚uchaÅ‚em.
   Prorok miaÅ‚ wykonać swój ruch ale rÄ™ka zawisÅ‚a mu w pół gestu.
   - OglÄ…dasz wszystko?
   - Nie mam tak dużo czasu, żeby z wami tu bez przerwy sterczeć. Nie oglÄ…dam caÅ‚ego obrazu, ale wysÅ‚uchuje każde wasze sÅ‚owo. A ponieważ nie jesteÅ›cie zbyt rozmowni nie tracÄ™ zbyt wiele czasu, aby być na bieżąco.
   - Ruszaj siÄ™ – pogoniÅ‚ Proroka Przystojniak. – JeÅ›li nagrywasz sobie nasze rozmowy, to wysÅ‚uchasz mojej opowieÅ›ci później a teraz nam nie przeszkadzaj.
   - WysÅ‚ucham jej teraz – GÅ‚os nieco zniecierpliwiÅ‚ siÄ™.
   - Niby dlaczego? – odparÅ‚ hardo żigolak.
   - Dlatego, że ja tu ustanawiam prawa.
   - A jeÅ›li zapomniaÅ‚em, co byÅ‚o dalej to jak mnie zmusisz do mówienia?
   - Bardzo prosto. ZapomnÄ™ ci dać obiad, kolacjÄ™ i Å›niadanie. Jak ci siÄ™ podoba? Albo lepiej, zapomnÄ™ je dać wszystkim. Ot, taka caÅ‚kowita amnezja. Co ty na to?
   - Mów, bo ten palant jest gotów speÅ‚nić swojÄ… groźbÄ™.
   - Choć nie podoba mi siÄ™ porównanie to sÅ‚uszna uwaga, Bramo Niebios. A wiÄ™c sÅ‚ucham.
   Przystojniak na moment zacisnÄ…Å‚ zÄ™by z bezsilnoÅ›ci. Wreszcie usiadÅ‚ na krzesÅ‚o i zaczÄ…Å‚ opowiadać.
   - W dalszej części listu robiÅ‚a rozrachunek moralny. Zaczęła od żaÅ‚owania tego, iż nie odprawiÅ‚a amanta od razu i mówiÅ‚a mu o mnie per „przyjaciel” a nie chÅ‚opak. NazywaÅ‚a siÄ™ dziwkÄ… spod latarni i opowiadaÅ‚a o swoich samobójczych skÅ‚onnoÅ›ciach. Åšmiechu warte – rozchyliÅ‚ sarkastycznie usta. – MówiÅ‚a, że nie Å›mie prosić mnie o wybaczenie, ale bardzo by chciaÅ‚a ze mnÄ… być.
   - A ty?
   - Ja miaÅ‚em jeszcze tydzieÅ„ do jej powrotu. Na poczÄ…tek poszedÅ‚em siÄ™ upić. OcknÄ…Å‚em siÄ™ nastÄ™pnego dnia zarzygany, na jakimÅ› bliżej nie znanym mi podwórku. WróciÅ‚em do domu, wszedÅ‚em do wanny. Emocje opadÅ‚y, zaczÄ…Å‚em myÅ›leć. PrzypomniaÅ‚em sobie po kolei każde zdanie. I nagle uÅ›wiadomiÅ‚em sobie, że coÅ› mi nie pasuje. Pewne fakty nie mogÅ‚y nastÄ™pować po sobie w tej kolejnoÅ›ci. Mój logiczny umysÅ‚ pracowaÅ‚ na peÅ‚nych obrotach.
   - Zabawne, poeta z logicznym umysÅ‚em – zażartowaÅ‚ GÅ‚os, ale nikt siÄ™ nie rozeÅ›miaÅ‚.
   - Tak, to Å›mieszne – potwierdziÅ‚ Przystojniak z grobowÄ… minÄ…. – ZwÅ‚aszcza w takiej chwili... kobieta skurwiÅ‚a siÄ™ totalnie, a ja siÄ™ nad tym jeszcze zastanawiam...
   - Chyba nie wierzyÅ‚eÅ›, że jest niewinna? – spytaÅ‚ niepewnie Prorok.
   - Nie, wrÄ™cz przeciwnie. Po wyjÅ›ciu z wanny przeczytaÅ‚em ponownie wszystkie listy. SpojrzaÅ‚em na datÄ™ ich wysÅ‚ania i spostrzegÅ‚em dziwnÄ… rzecz. Tylko pierwszy byÅ‚ nadany z miejsca jej pobytu. PozostaÅ‚e pochodziÅ‚y z jakiegoÅ› innego miasta. SprawdziÅ‚em na mapie. ByÅ‚o odlegÅ‚e od tamtego o 34 kilometry.
   - Cóż za pamieć – gwizdnÄ…Å‚ z podziwu Bogacz.
   Przystojniak zignorowaÅ‚ uwagÄ™.
   - PomyÅ›laÅ‚em: „a może to przypadek”. Lecz wszystkie miaÅ‚y tÄ… samÄ… godzinÄ™ wysÅ‚ania. 18:45. Godna pochwaÅ‚y solidność angielskiej poczty. ObiadokolacjÄ™ miaÅ‚a o 18:00. Wiec wystarczyÅ‚o od razu wsiąść w jakiÅ› szybki Å›rodek lokomocji, żeby być tam o tej godzinie. ZdobyÅ‚em numery telefonów owych placówek pocztowych. Przy pomocy koleżanki, która lepiej znaÅ‚a jÄ™zyk, zadzwoniÅ‚em tam. ChciaÅ‚em sprawdzić, czy byÅ‚o możliwe wysÅ‚anie listów na terenie jednej z nich, tak, by miaÅ‚y stemple drugiej. Dyrektorzy obydwu placówek zaprzeczyli zdecydowanie. PomyÅ›laÅ‚em, że jeden taki przypadek mógÅ‚ siÄ™ zdarzyć, ale listów z tamtym stemplem byÅ‚o sześć. – obracaÅ‚ w dÅ‚oniach pudeÅ‚ko zapaÅ‚ek. – PoukÅ‚adaÅ‚em sobie wszystko. ZrozumiaÅ‚em, że to, co opisaÅ‚a jako sobota, niedziela i wtorek byÅ‚o jedynie poniedziaÅ‚kiem i wtorkiem i to tydzieÅ„ wczeÅ›niej. Jej wierność trwaÅ‚a nie sześć dni, lecz zaledwie jeden. NastÄ™pnego dnia wziÄ™to ich na jÄ™zyki i już w Å›rodÄ™ musieli pojechać gdzie indziej.
   - SkÄ…d wiesz, że z nim?
   - RzeczywiÅ›cie, nie jestem pewien.
   - No widzisz – ucieszyÅ‚ siÄ™ GÅ‚os – to jak możesz być pewnym swoich poprzednich wniosków? PrzyznaÅ‚a siÄ™?
   - Nie. ZaprzeczyÅ‚a wszystkiemu, nawet temu, że kiedykolwiek byÅ‚a w tej drugiej mieÅ›cinie. Ale tamto wiem na pewno.
   - SkÄ…d?
   - Bo... – Przystojniak zawahaÅ‚ siÄ™.
   - Bo co?
   - Bo tam jÄ… ktoÅ› obserwowaÅ‚, na mojÄ… proÅ›bÄ™ – spuÅ›ciÅ‚ oczy.
   - A wiec nie ufaÅ‚eÅ› jej od poczÄ…tku. NależaÅ‚o ci siÄ™ to wszystko.
   - Dlaczego?
   - Jeszcze pytasz dlaczego? To tak, jakby ktoÅ› nie wierzÄ…cy w duchy, usiÅ‚owaÅ‚ je wywoÅ‚ać i byÅ‚ zdziwiony, że mu siÄ™ udaÅ‚o.
   - Nieprawda! Mnie by do gÅ‚owy nie przyszÅ‚o, ze ona jest zdolna do czegoÅ› takiego.
   - To tak jakby ktoÅ› nie wierzÄ…cy w jad podaÅ‚ rÄ™kÄ™ wężowi i byÅ‚ zdziwiony, że ten go ukÄ…siÅ‚ - Prorok przedrzeźniaÅ‚ Glos.
   - Zamknij siÄ™! – krzyknÄ…Å‚ zdenerwowany Przystojniak. WstaÅ‚ i odÅ‚ożyÅ‚ pudeÅ‚ko zapaÅ‚ek na stół. – Ja naprawdÄ™ jej ufaÅ‚em. Po prostu jeden z moich znajomych przebywaÅ‚ tam w tym samym czasie...
   - I poprosiÅ‚eÅ› go, żeby doglÄ…daÅ‚ żywego inwentarza – ironizowaÅ‚ Prorok.
   - JeÅ›li zaraz nie przestaniesz to ci dam w mordÄ™.
   - No dobra, nie denerwuj siÄ™ tak – Prorok uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ pojednawczo. Widać byÅ‚o, że dobrze bawi siÄ™ caÅ‚Ä… sytuacjÄ…, ale wolaÅ‚ nie ryzykować. W pojedynkach “na rÄ™kę” zdecydowanie przegraÅ‚. Poza tym sam byÅ‚ ciekawy dalszego ciÄ…gu. – Opowiadaj, opowiadaj.
   - Najpierw muszÄ™ siÄ™ odlać.
   PoszedÅ‚ do ubikacji. W tym czasie Prorok z bogaczem zaczÄ™li ponownie bawić siÄ™ pudeÅ‚kiem od zapaÅ‚ek. Przerwali, kiedy wróciÅ‚.
   - Wiem, że to bÄ™dzie gÅ‚upio brzmiaÅ‚o, ale chciaÅ‚em jej zrobić niespodziankÄ™. DaÅ‚em mu trochÄ™ forsy, żeby na miejscu coÅ› jej kupiÅ‚ i poprosiÅ‚em, by czasem patrzyÅ‚, co robiÅ‚a, w żadnym wypadku nie podchodzÄ…c do niej. Ona go nie znaÅ‚a, on miaÅ‚ tylko jej fotografiÄ™.
   - Sumiennie wywiÄ…zaÅ‚ siÄ™ ze swego zadania?
   - Niezbyt, ale nie mam o to do niego pretensji. Po przyjeździe mnie unikaÅ‚, w koÅ„cu spotkaÅ‚em go w jakiejÅ› knajpie. SpojrzaÅ‚em mu prosto w oczy i powiedziaÅ‚em, że i tak wiem. ChcÄ™ jedynie potwierdzić parÄ™ szczegółów.
   - I co ?
   - OkazaÅ‚o siÄ™, że mam racjÄ™. ObserwowaÅ‚ jÄ… tylko przez pierwsze dwa dni. WidziaÅ‚ prawie wszystko. Potem stwierdziÅ‚, że szkoda jego czasu dla jakiejÅ› kurwy i daÅ‚ sobie spokój.
   - A ona jak na to zareagowaÅ‚a?
   - Tak jak mówiÅ‚em, zaprzeczaÅ‚a. Może rzeczywiÅ›cie nie jeździÅ‚a razem z nim do tamtego miasteczka. ZrobiÅ‚em bÅ‚Ä…d kiedy powiedziaÅ‚em jej to w formie pewnika. DomyÅ›liÅ‚a siÄ™, że nie wiem wszystkiego i wyparÅ‚a siÄ™ czegokolwiek, poza tym, co napisaÅ‚a w liÅ›cie. A ja nie miaÅ‚em tego jak sprawdzić.
   Przystojniak zamilkÅ‚. PrzeniósÅ‚ siÄ™ z łóżka na krzesÅ‚o. NalaÅ‚ sobie wody z dzbanka i uniósÅ‚ w dÅ‚oniach szklankÄ™. Po chwili odstawiÅ‚ jÄ… i zaczÄ…Å‚ bawić siÄ™ pudeÅ‚kiem od zapaÅ‚ek. PodrzuciÅ‚ je już ze dwadzieÅ›cia razy, gdy wreszcie odezwaÅ‚ siÄ™ Szczęściarz.
   - NiezÅ‚a historia.
   - Która? – zapytaÅ‚ ze zdziwieniem Przystojniak.
   Szczęściarz zmieszaÅ‚ siÄ™.
   - No ta, którÄ… opowiedziaÅ‚eÅ› – odparÅ‚ niepewnie.
   - Å»artujesz. To dopiero poczÄ…tek.
   
   13:30
   
    Podczas ostatniej godziny odbywaÅ‚y siÄ™ regularne mistrzostwa w podbijaniu pudeÅ‚ka zapaÅ‚ek. NajwiÄ™cej tytułów mistrza celi zdobyÅ‚ Szczęściarz, któremu niewiarygodnie czÄ™sto pudeÅ‚ko stawaÅ‚o na szufladce. Drugi byÅ‚ Å»igolak, a trzeci Prorok, bardzo denerwujÄ…cy siÄ™ z powodu swoich porażek. WÅ‚aÅ›nie rozgrywaÅ‚y siÄ™ siódme z kolei zawody, kiedy bogacz zaproponowaÅ‚ Przystojniakowi.
   - Może teraz dokoÅ„czysz.
   Ten nie odrywajÄ…c wzroku od pudeÅ‚ka, które miaÅ‚ zaraz uderzyć Prorok, odpowiedziaÅ‚:
   - Dobrze. Kiedy wreszcie wróciÅ‚a do kraju wyjechaliÅ›my razem na wakacje...
   - Co?! – Prorok z wrażenia uderzyÅ‚ rÄ™kÄ… w kant stoÅ‚u. ZaczÄ…Å‚ na niÄ… dmuchać i potrzÄ…sać, aby zmniejszyć ból. PatrzyÅ‚ przy tym na Przystojniaka jak na Marsjanina.
   - To co sÅ‚yszaÅ‚eÅ›. PojechaÅ‚em z niÄ… na wakacje.
   - Momencik... – Szczęściarz ustawiÅ‚ prostopadÅ‚oÅ›cian na krawÄ™dzi blatu i wyważyÅ‚ dokÅ‚adnie, by mieć jak najwiÄ™kszÄ… powierzchniÄ™ do uderzenia. – Nie wytÅ‚umaczyÅ‚eÅ› nam jeszcze do koÅ„ca, po co kazaÅ‚eÅ› obserwować znajomemu dziewczynÄ™.
   - Ach racja... ChciaÅ‚em po prostu po powrocie opowiedzieć jej parÄ™ rzeczy, które robiÅ‚a, żeby poczuÅ‚a, że jestem z niÄ… caÅ‚y czas. Nie ważne kiedy i gdzie, zawsze wiem, co siÄ™ z niÄ… dzieje... OdsuÅ„ siÄ™. Cholera nie udaÅ‚o siÄ™. Na czym to ja... aha wiem. PojechaliÅ›my z niÄ… na wakacje.
   - Nie zdziwiÅ‚a siÄ™, że jej przebaczyÅ‚eÅ›?
   - Nie, zwÅ‚aszcza, że nie przyznaÅ‚em siÄ™ na razie do mojej dodatkowej wiedzy. CzuÅ‚a, że nie może odejść, bo zadeklarowaÅ‚a, że chce być. ByÅ‚a przekonana, że ja na to nie pójdÄ™ i moja zgoda musiaÅ‚a jÄ… bardzo zdziwić, Wyraźnie dążyÅ‚a do tego, bym to ja wszystko skoÅ„czyÅ‚.
   - Jest! – krzyknÄ…Å‚ z radoÅ›ci Prorok, któremu po raz pierwszy od dÅ‚uższego czasu udaÅ‚o siÄ™ wykonać udany ruch.
   - Dlaczego?
   - ByÅ‚a bardzo egzaltowana i, jak sobie uÅ›wiadomiÅ‚em później, bardzo lubiÅ‚a cierpieć...
   - NaprawdÄ™?
   - To znaczy nie cierpieć rzeczywiÅ›cie, ale mieć poczucie cierpienia. WydawaÅ‚o jej siÄ™, że to jÄ… uszlachetni.
   - To mi przypomina – Szczęściarz odsunÄ…Å‚ siÄ™ od stoÅ‚u – pewne zdanie z XIX wiecznego powieÅ›cidÅ‚a. Pewna dama wykrzyknęła tam: „Ach jak mi dobrze, że mi tak źle”. No cóż, zdarzajÄ… siÄ™ i takie.
   - WedÅ‚ug mnie, jest to cecha kobiet w ogóle. JeÅ›li życie nie zapewni im cierpienia, starajÄ… siÄ™ o nie same. Ale to już temat na innÄ… rozmowÄ™.
   - Racja, skoÅ„cz najpierw to.
   - Wreszcie siÄ™ pokłóciliÅ›my. PowiedziaÅ‚em parÄ™ niepotrzebnych słów. A może raczej potrzebnych... Ona zrozumiaÅ‚a, że nie może liczyć na mojÄ… decyzjÄ™. OdeszÅ‚a wiÄ™c sama. Przedtem jednak poszÅ‚a ze mnÄ… jeszcze raz do łóżka i dopiero po tym powiedziaÅ‚a, że to koniec. ProsiÅ‚em, żeby siÄ™ namyÅ›liÅ‚a. WymogÅ‚em, że umówimy siÄ™ za dwa tygodnie.
   - Po co?
   - Jak to po co? – ironicznie uniósÅ‚ brwi udajÄ…c zdziwienie. – Å»eby ze mnÄ… byÅ‚a. Dobrze przygotowaÅ‚em siÄ™ do tego spotkania. KupiÅ‚em szampana i zrobiÅ‚em kolacjÄ™.
   - I co?
   - Nie przyszÅ‚a. CzekaÅ‚em bardzo dÅ‚ugo. NastÄ™pnego dnia rano zadzwoniÅ‚em do niej. OdebraÅ‚a jej matka. PowiedziaÅ‚a, że nie ma jej w domu. KÅ‚amaÅ‚a. A ja...
   UrwaÅ‚. W jego oczach pojawiÅ‚ siÄ™ smutek. ZacisnÄ…Å‚ mocno wargi żeby nie dać ponieść siÄ™ emocjom. ChciaÅ‚ zatrzymać Å‚zy pod powiekami, ale one byÅ‚y silniejsze od niego. Zaczęły powoli skapywać po jego policzkach. Po chwili zrozumiaÅ‚, że przegraÅ‚ walkÄ™ z nimi i nie ma sensu siÄ™ dÅ‚użej bronić. Nie, nie pÅ‚akaÅ‚. Po prostu Å‚zy spÅ‚ywaÅ‚y po jego policzkach.
   - A ja nie wytrzymaÅ‚em. CoÅ› we mnie pÄ™kÅ‚o. BraÅ‚em wszystko co wpadÅ‚o mi pod rÄ™kÄ™ i rzucaÅ‚em tym w Å›cianÄ™. Potem trzy dni spÄ™dziÅ‚em w wariatkowie. Mój lekarz wprawdzie zanim mnie wypuÅ›ciÅ‚ powiedziaÅ‚: „Gdybym ja miaÅ‚ tylko takich wariatów jak pan...”
   - Obiad panowie.
   
   
   14:35
   
   Wszyscy odÅ‚ożyli już swoje naczynia na platformÄ™, lecz ta wciąż pozostawaÅ‚a nieruchoma. SpoglÄ…dali na siebie z niepokojem, oczekujÄ…c jakichÅ› wydarzeÅ„, bo taka sytuacja zdarzyÅ‚a siÄ™ po raz pierwszy.
   - Jak panom smakowaÅ‚o?
   - Może sam spróbujesz siÄ™ najeść jednym kartoflem z kawaÅ‚kiem miÄ™sa – rzuciÅ‚ wÅ›ciekÅ‚y Prorok, któremu głód dokuczaÅ‚ najbardziej.
   - Nie narzekaj „bramo niebios”, jutro bÄ™dzie tylko pół kartofla z poÅ‚owÄ… dzisiejszej porcji miÄ™sa.
   - A pojutrze?
   - Pojutrze bÄ™dzie sam kartofel.
   - WidzÄ™, że przepis na dietÄ™ braÅ‚eÅ› z obozu koncentracyjnego.
   - Nie przesadzaj. Ludzie w obozach siedzieli latami i musieli pracować. Ty masz przed sobÄ… maksimum dwa dni i możesz leżeć do góry brzuchem. Na dodatek masz szansÄ™ jak jeden do trzech, że stÄ…d wyjdziesz i to nie przez piec w krematorium. A propos pieca. BÄ…dźcie panowie tak dobrzy i odÅ‚użcie zapaÅ‚ki na platformÄ™.
   - Niby dlaczego?
   - Bo chyba zapominacie po co siÄ™ tu zebraliÅ›cie. Obóz koncentracyjny to wprawdzie nie jest, ale ma tu zapaść wyrok. I to ostateczny, a wasze zachowanie obraża powagÄ™ sÄ…du.
   - A jeÅ›li siÄ™ nie podporzÄ…dkujemy?
   - CiÄ…gle zdajecie siÄ™ nie pamiÄ™tać, że mogÄ™ z wami zrobić wszystko, co tylko mi siÄ™ podoba.
   
   15:26
   
   - I co teraz bÄ™dziemy robić?
   - To samo co przedtem.
   - Czyli?
   - Nic.
   Pozbawienie jedynej rozrywki bardzo ich przygnÄ™biÅ‚o. Leżeli na łóżkach, pogrążeni w caÅ‚kowitej apati. CiszÄ™ przerywaÅ‚o jedynie tykanie zegara i równie miarowe skapywanie kropel wody z nie dokrÄ™conego kranu.
   - Może chcecie wysÅ‚uchać do koÅ„ca mojej historii?
   - To jeszcze nie wszystko? – jÄ™knÄ…Å‚ przerażony Prorok.
   - MogÄ™ nic nie mówić – Przystojniak odkrÄ™ciÅ‚ siÄ™ do Å›ciany.
   - Nie, mów. W koÅ„cu musimy poznać „akta sprawy”. Mamy tylko nadziejÄ™, że już przekroczyliÅ›my półmetek.
   - Spokojnie zostaÅ‚o już nie wiele – odwróciÅ‚ siÄ™ z powrotem do nich. – Po kilku dniach zadzwoniÅ‚a do mnie i powiedziaÅ‚a, że może siÄ™ ze mnÄ… spotkać na mieÅ›cie. UcieszyÅ‚em siÄ™, ale ona miaÅ‚a mi jedynie do powiedzenia, że nie chce mnie wiÄ™cej widzieć. Od tej pory przez trzy miesiÄ…ce nie miaÅ‚em z niÄ… żadnego bezpoÅ›redniego kontaktu. Wszystkie sprawy zaÅ‚atwiaÅ‚em przez jej koleżankÄ™. Ta powiedziaÅ‚a mi, że moja byÅ‚a strasznie boi siÄ™ tego, że bÄ™dÄ™ do niej przychodziÅ‚ i dzwoniÅ‚, bÅ‚agajÄ…c o powrót. RozÅ›mieszyÅ‚o mnie to, choć może w obliczu mojego poprzedniego zaÅ›lepienia byÅ‚o wytÅ‚umaczalne. Ale ja zdawaÅ‚em sobie sprawÄ™, że jeÅ›li chcÄ™ być z niÄ… jeszcze kiedykolwiek, to wÅ‚aÅ›nie tego mi nie wolno robić. Już wtedy wiedziaÅ‚em, że nic tak nie robi dobrze kobiecie jak obojÄ™tność. Wreszcie do mnie zadzwoniÅ‚a. Ot tak, bo mnie dawno nie sÅ‚yszaÅ‚a. TrochÄ™ porozmawialiÅ›my, zaprosiÅ‚em jÄ… na swój wieczór autorski, który miaÅ‚ siÄ™ odbyć za dwa tygodnie. ObiecaÅ‚a, że przyjdzie. Na wieczór przyszÅ‚a setka ludzi. KupiÅ‚em jej dÅ‚ugÄ… czerwonÄ… różę. Niestety w ostatniej chwili zabrali mi salÄ™, w której miaÅ‚em siÄ™ dzielić swojÄ… poezjÄ…. W tym samym budynku odbywaÅ‚ siÄ™ jakiÅ› pokaz mody i modelki nie miaÅ‚y siÄ™ gdzie przebrać. Na szczęście obok byÅ‚a stacja metra. ZabraÅ‚em tam wszystkich, stanÄ…Å‚em pod Å›cianÄ… i pół godziny deklamowaÅ‚em wiersze dla niej. PopÅ‚akaÅ‚a siÄ™. PowiedziaÅ‚a, żebym do niej zadzwoniÅ‚
    OdbyliÅ›my dÅ‚ugÄ… i pouczajÄ…cÄ… rozmowÄ™ telefonicznÄ…. Przy tej okazji okazaÅ‚o siÄ™, że przez miesiÄ…c ma siÄ™ zajmować mieszkaniem babci, która wyjechaÅ‚a do sanatorium. ZaprosiÅ‚a mnie do siebie.
   - Ale jÄ… swÄ™dziaÅ‚o – pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ… Prorok. – PrzyszedÅ‚eÅ›?
   - Tak. Na wszelki wypadek dzieÅ„ wczeÅ›niej przespaÅ‚em siÄ™ z innÄ… dziewczynÄ….
   - Po co?
   - Po to, żeby nie pójść do łóżka z niÄ….
   - PomogÅ‚o?
   - Nic a nic. Kiedy przytuliÅ‚a siÄ™ do mnie, poczuÅ‚em, że jestem jak z wosku.
   - I wróciÅ‚eÅ›?
   - Niestety tak. ByliÅ›my razem przez caÅ‚e sześć dni. WÅ‚aÅ›nie wtedy dostaÅ‚a okresu.
   - PokłóciliÅ›cie siÄ™?
   - Nie. SiedzieliÅ›my wieczorem u niej i kochaliÅ›my siÄ™.
   - Podczas okresu? To obrzydliwe – skrzywiÅ‚ siÄ™ z niesmakiem Prorok.
   - Droga „bramo niebios”, nie zawsze trzeba robić to w ten sposób – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ zÅ‚oÅ›liwie Przystojniak, a Prorok zaczerwieniÅ‚ siÄ™. – W każdym bÄ…dź razie, po jej drugim orgazmie, zaterkotaÅ‚ telefon. PomyÅ›leliÅ›my z poczÄ…tku, że to zwyczajnie kontrola jej rodziców. OkazaÅ‚o siÄ™, że dzwoniÅ‚ jej kuzyn, w którym zresztÄ… podkochiwaÅ‚a siÄ™ od maÅ‚ego.
   - Nie mówiÅ‚eÅ› wczeÅ›niej o nim?
   - Bo i nie byÅ‚o o kim. TÄ™py osiÅ‚ek, którego zatrudnili jej rodzice. Chcieli komuÅ› zostawić firmÄ™ a on byÅ‚ ich oczkiem w gÅ‚owie i mieli nadziejÄ™, że kiedyÅ› coÅ› z tego wyjdzie.
   - Przemawia przez ciebie zazdrość.
   - Nie rozÅ›mieszaj mnie Szczęściarzu. Ja już nie potrafiÄ™ być zazdrosny o żadnÄ… kobietÄ™.
   - Tak tylko mówisz, ale...
   - Daruj sobie swoje psychologiczne wywody i posÅ‚uchaj mnie do koÅ„ca – Przystojniak zaczÄ…Å‚ spacerować. – ChciaÅ‚ wpaść do niej na chwilÄ™ i podrzucić książkÄ™, której zapomniaÅ‚a z domu. Nie bardzo mogÅ‚a odmówić, bo rozmawiaÅ‚ przy rodzicach i mogÅ‚o wydać im siÄ™ to podejrzane. Jak siÄ™ pewnie domyÅ›lacie, o naszym ponownym poÅ‚Ä…czeniu nie wiedziaÅ‚ nikt z jej rodziny – zatrzymaÅ‚ siÄ™ na Å›rodku. – Niby w żartach poprosiÅ‚em jÄ…, żeby do niczego nie doszÅ‚o.
   - Boże jak ty siÄ™ prosisz, żeby ci coÅ› zrobić.
   - OburzyÅ‚a siÄ™ twierdzÄ…c – Przystojniak zlekceważyÅ‚ uwagÄ™ Proroka – że przecież wiem, że zdarzyÅ‚o siÄ™ jej to raz i teraz do koÅ„ca życia nie zamierza... i tak dalej. WróciÅ‚em do domu a tam czekaÅ‚a już na mnie niespodzianka, na mojej automatycznej sekretarce.
   - ZdradziÅ‚a ciÄ™ i od razu chciaÅ‚a ci to opowiedzieć? – zgadywaÅ‚ Prorok.
   - To nie byÅ‚o Å›mieszne. BÄ…dź cicho i daj mi wreszcie skoÅ„czyć, bo strasznie mnie to mÄ™czy. Im szybciej bÄ™dzie po wszystkim tym lepiej.
   - Dobrze, mów.
   - ZadzwoniÅ‚a do mnie tuż przed jego przyjÅ›ciem. W trakcie kiedy ponownie skÅ‚adaÅ‚a telefoniczne wyrazy miÅ‚oÅ›ci, on zadzwoniÅ‚ do drzwi. W poÅ›piechu źle odÅ‚ożyÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™...
   - ZgwaÅ‚ciÅ‚a go już w drzwiach?
   - Nie, tylko ja miaÅ‚em automatycznÄ… sekretarkÄ™ starego typu, na kasety. Można byÅ‚o na niej nagrać nawet godzinnÄ™ przemówienie. Tyle czasu wystarczyÅ‚o. A wiÄ™c przyszedÅ‚ on. PrzyniósÅ‚ jej róże. TrochÄ™ porozmawiali, ale rozmowa nie zbyt siÄ™ kleiÅ‚a, bo o czym tu rozmawiać z takim gÅ‚Ä…bem. PowiedziaÅ‚, że wychodzi, a ona na to, że bÄ™dzie siÄ™ o niego martwić, wiÄ™c może lepiej zostanie. Jest drugie łóżko, a poza tym.... Wszystko nagraÅ‚o siÄ™ na taÅ›mÄ™. Praktycznie go zgwaÅ‚ciÅ‚a. To znaczy, on siÄ™ specjalnie nie opieraÅ‚, ale ona byÅ‚a stronÄ… wyraźnie atakujÄ…cÄ….
   - Jak mogÅ‚eÅ› tego sÅ‚uchać? Ja na twoim miejscu od razu pojechaÅ‚bym do niej i daÅ‚ mu w mordÄ™.
   - Po pierwsze byÅ‚em w szoku, po drugie on byÅ‚ dwa razy wiÄ™kszy i silniejszy.
   - W jakim szoku? Przecież nie zrobiÅ‚a tego pierwszy raz. JesteÅ› po prostu tchórzem – rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ Prorok.
   - Bohater siÄ™ znalazÅ‚. Ja przynajmniej nie woÅ‚aÅ‚em nikogo do pomocy w łóżku – spojrzaÅ‚ wyzywajÄ…co w jego stronÄ™.
   - Uważaj co mówisz – zaperzyÅ‚ siÄ™ Prorok i zacisnÄ…Å‚ pięści.
   - Uspokójcie siÄ™ a ty dokoÅ„cz tÄ™ opowieść, bo mÄ™czy ona nie tylko ciebie – uciÄ…Å‚ kłótnie bogacz.
   - To już prawie koniec. NastÄ™pnego dnia miaÅ‚em siÄ™ z niÄ… spotkać. ZastanawiaÅ‚em siÄ™ jak jej to powiedzieć, alÄ™ wyrÄ™czyÅ‚a mnie i opowiedziaÅ‚a mi to, nie żaÅ‚ujÄ…c szczegółów. OÅ›wiadczyÅ‚a, że nie ma pojÄ™cia dlaczego to zrobiÅ‚a, ale nie może być już dÅ‚użej ze mnÄ…. To wszystko.
   Szczęściarz z Prorokiem byli wprawdzie nieco znużeni przydÅ‚ugÄ… opowieÅ›ciÄ…, lecz tak nagÅ‚y koniec zaskoczyÅ‚ ich trochÄ™
   - Na tym siÄ™ chyba nie koÅ„czy twoje życie. Co robiÅ‚eÅ› potem?
   - Przecież wiecie. SypiaÅ‚em z bogatymi kobietami, dopóki jeszcze byÅ‚y bogate.
   - Tak od razu? Nie próbowaÅ‚eÅ› z kimÅ› innym?
   - PróbowaÅ‚em, ale nigdy siÄ™ nie udaÅ‚o. Zawsze dochodziÅ‚o do takiego momentu, że miaÅ‚em jedno wielkie deja vu.
   - Ale jak, taki wrażliwiec, mógÅ‚ igrać z uczuciami innych?
   - Na poczÄ…tku miaÅ‚em opory. Ale wtedy wracaÅ‚em do lektury jej listów lub puszczaÅ‚em sobie kasetkÄ™ i mijaÅ‚o mi
   Bogacz pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ… z dezaprobatÄ…
   - Tak jak mówiÅ‚em, żyÅ‚eÅ› ciÄ…gle wspomnieniami i nie umiaÅ‚eÅ› siÄ™ z pod nich wyzwolić. MiaÅ‚eÅ› pecha, trafiÅ‚eÅ› na nimfomankÄ™ i tyle. Nie czuÅ‚eÅ› tego jak z niÄ… spaÅ‚eÅ›?
   - Nie byÅ‚a nimfomankÄ… bardziej od innych. LubiÅ‚a te same rzeczy co wiÄ™kszość pozostaÅ‚ych.
   
   
   17:40
   
   - Zróbmy coÅ› bo ja zwariujÄ™ – poprosiÅ‚ Prorok.
   - Ja na przykÅ‚ad pójdÄ™ do ubikacji – bogacz podniósÅ‚ siÄ™ z łóżka i wszedÅ‚ do otwartej wciąż wnÄ™ki. ÅšciÄ…gnÄ…Å‚ spodnie. UsiadÅ‚ na klozecie i chciaÅ‚ odruchowo nacisnąć guzik lecz przypomniaÅ‚ sobie o grożącym niebezpieczeÅ„stwie. Przez moment patrzyÅ‚ siÄ™ przed siebie, widzÄ…c spacerujÄ…cego Proroka i leżącego Przystojniaka. ZaczÄ…Å‚ bawić siÄ™ zwisajÄ…cym obok papierem toaletowym. UrwaÅ‚ kawaÅ‚ek, wyjÄ…Å‚ z kieszeni dÅ‚ugopis. ZaczÄ…Å‚ nim rysować, ale miÄ™kki papier pozbawiony twardego podÅ‚oża, wciąż siÄ™ przerywaÅ‚. ChciaÅ‚ schować pisak z powrotem, gdy nagle coÅ› mu siÄ™ przypomniaÅ‚o.
   - Wiem – krzyknÄ…Å‚. SpuÅ›ciÅ‚ wodÄ™, podciÄ…gnÄ…Å‚ spodnie i szybko wróciÅ‚ do celi. – Macie dÅ‚ugopisy?
   - Mamy – odpowiedzieli niemal równoczeÅ›nie zdziwieni Prorok i Przystojniak.
   Szczęściarz sprzÄ…tnÄ…Å‚ wszystko ze stoÅ‚u.
   - Jak chodziÅ‚em do szkoÅ‚y bawiliÅ›my siÄ™ z kolegami dÅ‚ugopisami. NależaÅ‚o pstrykajÄ…c strÄ…cić ze stoÅ‚u przeciwnika, zarazem jednoczeÅ›nie na nim pozostajÄ…c. Chodźcie spróbować.
   - Ale mój jest bardzo lekki – poskarżyÅ‚ siÄ™ Prorok.
   - BÄ™dziemy siÄ™ zmieniać.
   Po chwili na blacie stoÅ‚u ponownie rozgorzaÅ‚a walka. Tym razem najwiÄ™kszymi umiejÄ™tnoÅ›ciami wykazaÅ‚ siÄ™ Prorok. Nie zależnie od dÅ‚ugopisu strÄ…caÅ‚ swoich przeciwników, cieszÄ…c siÄ™ z każdej wygranej jak maÅ‚y chÅ‚opiec.
   - Jak dzieci, zupeÅ‚nie jak dzieci – GÅ‚os zaskoczyÅ‚ ich. Pospuszczali gÅ‚owy, jak urwisy, których ktoÅ› przyÅ‚apaÅ‚ na psotach. – Po kolacji odÅ‚ożycie dÅ‚ugopisy.
   - A czym podpiszemy wyrok? – zapytaÅ‚ z gÅ‚upia frant Prorok.
   - CzyżbyÅ›cie siÄ™ już namyÅ›lili?
   - Nie, jeszcze nie. WiÄ™c czym go podpiszemy?
   - WÅ‚asnÄ… krwiÄ….
   - JesteÅ› strasznie pompatyczny.
   

Komentarze czytelników