Tekst DZIEŃ 4
był czytany 854 razy
DZIEŃ 4
Na falach, stalowoszarego, oceanu unosił się jacht. Jego maszt, zamiast dumnie wspinać się ku górze, ułożył się wygodnie na tafli wody. Czasem tylko, po przejściu większej fali, odrywał się na chwilę od swojego legowiska, by zaraz przytulić się do następnej grzywy. Postrzępione żagle poddawały się jego woli.
W tle, za jachtem, majaczyła się niewysoka linia brzegu. Właśnie oderwał się od niej niewielki punkt z pulsującym na niebiesko światełkiem. Punkt rósł z każdą chwilą, a kiedy był już naprawdę duży, można było usłyszeć także terkot silnika. Nawet jednak gdy podpłynął do samego jachtu, był od niego prawie dwukrotnie mniejszy.
Na motorówce było trzech policjantów. Jeden z nich wychylił się za burtę i, odczytawszy nazwę jachtu, zwrócił się do pozostałych dwóch wyraźnie podniecony:
- To jego łódka.
- JesteÅ› pewien?
- Przecież umiem czytać.
Wskoczył na przewróconą jednostkę. W jego ślady poszedł jeszcze jeden policjant. Przez rozbite okno na mostku kapitańskim weszli do kajuty, do połowy wypełnionej wodą. Wśród porozrzucanych sprzętów i pływającej żywności na wodzie, unosiło się drobne ciało. Jego twarz okalały krótkie czarne włosy.
- To ona.
8.00
Pręciki żarówek zaczęły się już lekko żarzyć, kiedy straszny krzyk Szczęściarza postawił dwóch jego towarzyszy na nogi. Bogacz również błyskawicznie usiadł na łóżku, jakby przestraszył się własnego krzyku. Widok celi uspokoił go nieco, ale nadal ciężko oddychał.
- Pańskie sumienie jest jak kogut – Prorok ziewnął ostentacyjnie. – Dobrze, że dziś przynajmniej odezwało się równo z naszym słoneczkiem.
8:55
Mimo, że żarówki paliły się już pełnym światłem ponad pół godziny, wszyscy leżeli na łóżkach. Nakryli głowę kocami lub odwrócili się plecami i wciąż pozostawali w pół letargu.
- Co ja widzę? Panowie jeszcze nie wstali? Przecież niedługo będzie śniadanie. Cóż za apatia.
- Zamknij się – poprosił grzecznie Prorok. – Po co mamy ruszać tyłki jak i tak nie ma się gdzie umyć.
- Dlaczego?
- Czyżbyś zapomniał, chuju, że się drzwi od kibla zacięły.
- Jak to? Przecież są otwarte.
Wszyscy zerwali się na równe nogi. Prorok pobiegł do ubikacji i z nieskrywaną ulgą zaczął załatwiać swoją potrzebę.
- Mógłbyś chociaż zamknąć drzwi – skrzywił się z niesmakiem Szczęściarz i chciał nacisnąć guzik.
- Zostaw – przestraszony Prorok chwycił go za rękę. – A jak się znów nie otworzą?
- To co , mamy cały czas żyć z tym smrodem? – bronił się zmieszany bogacz.
- A wolisz robić kupę w kącie?
- Od wewnątrz przecież jest także otwieranie?
- To może wejdziesz tu na ochotnika i sprawdzisz, czy działa – zaproponował Prorok. Opłukał ręce, wytarł je i podszedł do platformy na której stało śniadanie.
10:20
Przystojniak z Prorokiem, żeby zabić nudę, przez pewien czas siłowali się na rękę. Potem wzięli pudełko zapałek i zaczęli bawić się w podbijanie. Kładli je na kancie stołu i uderzali dłonią od spodu. Gdy spadło na płask dostawało się zero punktów lub traciło kolejkę, kiedy upadło na bok z siarką 1 lub 2. Jeśli stanęło na otwieraną szufladkę, gracz otrzymywał 5 albo 10 punktów. Po chwili przyłączył się do nich Szczęściarz i rozpoczęły się regularne zawody. Zabawa i emocje z nimi związane pochłonęły ich tak dalece, że zapomnieli o swoim położeniu. Śmiali się bądź, by okazać złość przy złym odbiciu, krzyczeli. Ale nawet ta złość pełna była jakiejś takiej dziwnej radości.
- Widzę, że panowie się dobrze bawią. Wybaczcie, że wam przeszkodzę lecz chciałbym poznać ciąg dalszy historii Przystojniaka, a czasu mam dziś niezbyt wiele.
- Masz pecha – Przystojniak uderzył pudełko, które upadło na płask choć początkowo wydawało się, że będzie szufladka. – Widzieliście, co za niefart? – odwrócił się z żalem do pozostałych graczy.
- Nie rozumiem
- Masz pecha bo opuściłeś wczoraj dłuższy fragment, a ja nie mam ochoty się powtarzać. Twoja kolej – powiedział do Proroka.
- Ależ skąd, nagrałem sobie wszystko i właśnie wysłuchałem.
Prorok miał wykonać swój ruch ale ręka zawisła mu w pół gestu.
- OglÄ…dasz wszystko?
- Nie mam tak dużo czasu, żeby z wami tu bez przerwy sterczeć. Nie oglądam całego obrazu, ale wysłuchuje każde wasze słowo. A ponieważ nie jesteście zbyt rozmowni nie tracę zbyt wiele czasu, aby być na bieżąco.
- Ruszaj się – pogonił Proroka Przystojniak. – Jeśli nagrywasz sobie nasze rozmowy, to wysłuchasz mojej opowieści później a teraz nam nie przeszkadzaj.
- Wysłucham jej teraz – Głos nieco zniecierpliwił się.
- Niby dlaczego? – odparł hardo żigolak.
- Dlatego, że ja tu ustanawiam prawa.
- A jeśli zapomniałem, co było dalej to jak mnie zmusisz do mówienia?
- Bardzo prosto. Zapomnę ci dać obiad, kolację i śniadanie. Jak ci się podoba? Albo lepiej, zapomnę je dać wszystkim. Ot, taka całkowita amnezja. Co ty na to?
- Mów, bo ten palant jest gotów spełnić swoją groźbę.
- Choć nie podoba mi się porównanie to słuszna uwaga, Bramo Niebios. A więc słucham.
Przystojniak na moment zacisnął zęby z bezsilności. Wreszcie usiadł na krzesło i zaczął opowiadać.
- W dalszej części listu robiła rozrachunek moralny. Zaczęła od żałowania tego, iż nie odprawiła amanta od razu i mówiła mu o mnie per „przyjaciel†a nie chłopak. Nazywała się dziwką spod latarni i opowiadała o swoich samobójczych skłonnościach. Śmiechu warte – rozchylił sarkastycznie usta. – Mówiła, że nie śmie prosić mnie o wybaczenie, ale bardzo by chciała ze mną być.
- A ty?
- Ja miałem jeszcze tydzień do jej powrotu. Na początek poszedłem się upić. Ocknąłem się następnego dnia zarzygany, na jakimś bliżej nie znanym mi podwórku. Wróciłem do domu, wszedłem do wanny. Emocje opadły, zacząłem myśleć. Przypomniałem sobie po kolei każde zdanie. I nagle uświadomiłem sobie, że coś mi nie pasuje. Pewne fakty nie mogły następować po sobie w tej kolejności. Mój logiczny umysł pracował na pełnych obrotach.
- Zabawne, poeta z logicznym umysłem – zażartował Głos, ale nikt się nie roześmiał.
- Tak, to śmieszne – potwierdził Przystojniak z grobową miną. – Zwłaszcza w takiej chwili... kobieta skurwiła się totalnie, a ja się nad tym jeszcze zastanawiam...
- Chyba nie wierzyłeś, że jest niewinna? – spytał niepewnie Prorok.
- Nie, wręcz przeciwnie. Po wyjściu z wanny przeczytałem ponownie wszystkie listy. Spojrzałem na datę ich wysłania i spostrzegłem dziwną rzecz. Tylko pierwszy był nadany z miejsca jej pobytu. Pozostałe pochodziły z jakiegoś innego miasta. Sprawdziłem na mapie. Było odległe od tamtego o 34 kilometry.
- Cóż za pamieć – gwizdnął z podziwu Bogacz.
Przystojniak zignorował uwagę.
- PomyÅ›laÅ‚em: „a może to przypadekâ€. Lecz wszystkie miaÅ‚y tÄ… samÄ… godzinÄ™ wysÅ‚ania. 18:45. Godna pochwaÅ‚y solidność angielskiej poczty. ObiadokolacjÄ™ miaÅ‚a o 18:00. Wiec wystarczyÅ‚o od razu wsiąść w jakiÅ› szybki Å›rodek lokomocji, żeby być tam o tej godzinie. ZdobyÅ‚em numery telefonów owych placówek pocztowych. Przy pomocy koleżanki, która lepiej znaÅ‚a jÄ™zyk, zadzwoniÅ‚em tam. ChciaÅ‚em sprawdzić, czy byÅ‚o możliwe wysÅ‚anie listów na terenie jednej z nich, tak, by miaÅ‚y stemple drugiej. Dyrektorzy obydwu placówek zaprzeczyli zdecydowanie. PomyÅ›laÅ‚em, że jeden taki przypadek mógÅ‚ siÄ™ zdarzyć, ale listów z tamtym stemplem byÅ‚o sześć. – obracaÅ‚ w dÅ‚oniach pudeÅ‚ko zapaÅ‚ek. – PoukÅ‚adaÅ‚em sobie wszystko. ZrozumiaÅ‚em, że to, co opisaÅ‚a jako sobota, niedziela i wtorek byÅ‚o jedynie poniedziaÅ‚kiem i wtorkiem i to tydzieÅ„ wczeÅ›niej. Jej wierność trwaÅ‚a nie sześć dni, lecz zaledwie jeden. NastÄ™pnego dnia wziÄ™to ich na jÄ™zyki i już w Å›rodÄ™ musieli pojechać gdzie indziej.
- Skąd wiesz, że z nim?
- Rzeczywiście, nie jestem pewien.
- No widzisz – ucieszył się Głos – to jak możesz być pewnym swoich poprzednich wniosków? Przyznała się?
- Nie. Zaprzeczyła wszystkiemu, nawet temu, że kiedykolwiek była w tej drugiej mieścinie. Ale tamto wiem na pewno.
- SkÄ…d?
- Bo... – Przystojniak zawahał się.
- Bo co?
- Bo tam ją ktoś obserwował, na moją prośbę – spuścił oczy.
- A wiec nie ufałeś jej od początku. Należało ci się to wszystko.
- Dlaczego?
- Jeszcze pytasz dlaczego? To tak, jakby ktoś nie wierzący w duchy, usiłował je wywołać i był zdziwiony, że mu się udało.
- Nieprawda! Mnie by do głowy nie przyszło, ze ona jest zdolna do czegoś takiego.
- To tak jakby ktoś nie wierzący w jad podał rękę wężowi i był zdziwiony, że ten go ukąsił - Prorok przedrzeźniał Glos.
- Zamknij się! – krzyknął zdenerwowany Przystojniak. Wstał i odłożył pudełko zapałek na stół. – Ja naprawdę jej ufałem. Po prostu jeden z moich znajomych przebywał tam w tym samym czasie...
- I poprosiłeś go, żeby doglądał żywego inwentarza – ironizował Prorok.
- Jeśli zaraz nie przestaniesz to ci dam w mordę.
- No dobra, nie denerwuj się tak – Prorok uśmiechnął się pojednawczo. Widać było, że dobrze bawi się całą sytuacją, ale wolał nie ryzykować. W pojedynkach “na rękę†zdecydowanie przegrał. Poza tym sam był ciekawy dalszego ciągu. – Opowiadaj, opowiadaj.
- Najpierw muszę się odlać.
Poszedł do ubikacji. W tym czasie Prorok z bogaczem zaczęli ponownie bawić się pudełkiem od zapałek. Przerwali, kiedy wrócił.
- Wiem, że to będzie głupio brzmiało, ale chciałem jej zrobić niespodziankę. Dałem mu trochę forsy, żeby na miejscu coś jej kupił i poprosiłem, by czasem patrzył, co robiła, w żadnym wypadku nie podchodząc do niej. Ona go nie znała, on miał tylko jej fotografię.
- Sumiennie wywiązał się ze swego zadania?
- Niezbyt, ale nie mam o to do niego pretensji. Po przyjeździe mnie unikał, w końcu spotkałem go w jakiejś knajpie. Spojrzałem mu prosto w oczy i powiedziałem, że i tak wiem. Chcę jedynie potwierdzić parę szczegółów.
- I co ?
- Okazało się, że mam rację. Obserwował ją tylko przez pierwsze dwa dni. Widział prawie wszystko. Potem stwierdził, że szkoda jego czasu dla jakiejś kurwy i dał sobie spokój.
- A ona jak na to zareagowała?
- Tak jak mówiłem, zaprzeczała. Może rzeczywiście nie jeździła razem z nim do tamtego miasteczka. Zrobiłem błąd kiedy powiedziałem jej to w formie pewnika. Domyśliła się, że nie wiem wszystkiego i wyparła się czegokolwiek, poza tym, co napisała w liście. A ja nie miałem tego jak sprawdzić.
Przystojniak zamilkł. Przeniósł się z łóżka na krzesło. Nalał sobie wody z dzbanka i uniósł w dłoniach szklankę. Po chwili odstawił ją i zaczął bawić się pudełkiem od zapałek. Podrzucił je już ze dwadzieścia razy, gdy wreszcie odezwał się Szczęściarz.
- Niezła historia.
- Która? – zapytał ze zdziwieniem Przystojniak.
Szczęściarz zmieszał się.
- No ta, którą opowiedziałeś – odparł niepewnie.
- Żartujesz. To dopiero początek.
13:30
Podczas ostatniej godziny odbywały się regularne mistrzostwa w podbijaniu pudełka zapałek. Najwięcej tytułów mistrza celi zdobył Szczęściarz, któremu niewiarygodnie często pudełko stawało na szufladce. Drugi był Żigolak, a trzeci Prorok, bardzo denerwujący się z powodu swoich porażek. Właśnie rozgrywały się siódme z kolei zawody, kiedy bogacz zaproponował Przystojniakowi.
- Może teraz dokończysz.
Ten nie odrywając wzroku od pudełka, które miał zaraz uderzyć Prorok, odpowiedział:
- Dobrze. Kiedy wreszcie wróciła do kraju wyjechaliśmy razem na wakacje...
- Co?! – Prorok z wrażenia uderzył ręką w kant stołu. Zaczął na nią dmuchać i potrząsać, aby zmniejszyć ból. Patrzył przy tym na Przystojniaka jak na Marsjanina.
- To co słyszałeś. Pojechałem z nią na wakacje.
- Momencik... – Szczęściarz ustawił prostopadłościan na krawędzi blatu i wyważył dokładnie, by mieć jak największą powierzchnię do uderzenia. – Nie wytłumaczyłeś nam jeszcze do końca, po co kazałeś obserwować znajomemu dziewczynę.
- Ach racja... Chciałem po prostu po powrocie opowiedzieć jej parę rzeczy, które robiła, żeby poczuła, że jestem z nią cały czas. Nie ważne kiedy i gdzie, zawsze wiem, co się z nią dzieje... Odsuń się. Cholera nie udało się. Na czym to ja... aha wiem. Pojechaliśmy z nią na wakacje.
- Nie zdziwiła się, że jej przebaczyłeś?
- Nie, zwłaszcza, że nie przyznałem się na razie do mojej dodatkowej wiedzy. Czuła, że nie może odejść, bo zadeklarowała, że chce być. Była przekonana, że ja na to nie pójdę i moja zgoda musiała ją bardzo zdziwić, Wyraźnie dążyła do tego, bym to ja wszystko skończył.
- Jest! – krzyknął z radości Prorok, któremu po raz pierwszy od dłuższego czasu udało się wykonać udany ruch.
- Dlaczego?
- Była bardzo egzaltowana i, jak sobie uświadomiłem później, bardzo lubiła cierpieć...
- NaprawdÄ™?
- To znaczy nie cierpieć rzeczywiście, ale mieć poczucie cierpienia. Wydawało jej się, że to ją uszlachetni.
- To mi przypomina – Szczęściarz odsunÄ…Å‚ siÄ™ od stoÅ‚u – pewne zdanie z XIX wiecznego powieÅ›cidÅ‚a. Pewna dama wykrzyknęła tam: „Ach jak mi dobrze, że mi tak źleâ€. No cóż, zdarzajÄ… siÄ™ i takie.
- Według mnie, jest to cecha kobiet w ogóle. Jeśli życie nie zapewni im cierpienia, starają się o nie same. Ale to już temat na inną rozmowę.
- Racja, skończ najpierw to.
- Wreszcie się pokłóciliśmy. Powiedziałem parę niepotrzebnych słów. A może raczej potrzebnych... Ona zrozumiała, że nie może liczyć na moją decyzję. Odeszła więc sama. Przedtem jednak poszła ze mną jeszcze raz do łóżka i dopiero po tym powiedziała, że to koniec. Prosiłem, żeby się namyśliła. Wymogłem, że umówimy się za dwa tygodnie.
- Po co?
- Jak to po co? – ironicznie uniósł brwi udając zdziwienie. – Żeby ze mną była. Dobrze przygotowałem się do tego spotkania. Kupiłem szampana i zrobiłem kolację.
- I co?
- Nie przyszła. Czekałem bardzo długo. Następnego dnia rano zadzwoniłem do niej. Odebrała jej matka. Powiedziała, że nie ma jej w domu. Kłamała. A ja...
Urwał. W jego oczach pojawił się smutek. Zacisnął mocno wargi żeby nie dać ponieść się emocjom. Chciał zatrzymać łzy pod powiekami, ale one były silniejsze od niego. Zaczęły powoli skapywać po jego policzkach. Po chwili zrozumiał, że przegrał walkę z nimi i nie ma sensu się dłużej bronić. Nie, nie płakał. Po prostu łzy spływały po jego policzkach.
- A ja nie wytrzymaÅ‚em. CoÅ› we mnie pÄ™kÅ‚o. BraÅ‚em wszystko co wpadÅ‚o mi pod rÄ™kÄ™ i rzucaÅ‚em tym w Å›cianÄ™. Potem trzy dni spÄ™dziÅ‚em w wariatkowie. Mój lekarz wprawdzie zanim mnie wypuÅ›ciÅ‚ powiedziaÅ‚: „Gdybym ja miaÅ‚ tylko takich wariatów jak pan...â€
- Obiad panowie.
14:35
Wszyscy odłożyli już swoje naczynia na platformę, lecz ta wciąż pozostawała nieruchoma. Spoglądali na siebie z niepokojem, oczekując jakichś wydarzeń, bo taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy.
- Jak panom smakowało?
- Może sam spróbujesz się najeść jednym kartoflem z kawałkiem mięsa – rzucił wściekły Prorok, któremu głód dokuczał najbardziej.
- Nie narzekaj „bramo niebiosâ€, jutro bÄ™dzie tylko pół kartofla z poÅ‚owÄ… dzisiejszej porcji miÄ™sa.
- A pojutrze?
- Pojutrze będzie sam kartofel.
- Widzę, że przepis na dietę brałeś z obozu koncentracyjnego.
- Nie przesadzaj. Ludzie w obozach siedzieli latami i musieli pracować. Ty masz przed sobą maksimum dwa dni i możesz leżeć do góry brzuchem. Na dodatek masz szansę jak jeden do trzech, że stąd wyjdziesz i to nie przez piec w krematorium. A propos pieca. Bądźcie panowie tak dobrzy i odłużcie zapałki na platformę.
- Niby dlaczego?
- Bo chyba zapominacie po co się tu zebraliście. Obóz koncentracyjny to wprawdzie nie jest, ale ma tu zapaść wyrok. I to ostateczny, a wasze zachowanie obraża powagę sądu.
- A jeśli się nie podporządkujemy?
- Ciągle zdajecie się nie pamiętać, że mogę z wami zrobić wszystko, co tylko mi się podoba.
15:26
- I co teraz będziemy robić?
- To samo co przedtem.
- Czyli?
- Nic.
Pozbawienie jedynej rozrywki bardzo ich przygnębiło. Leżeli na łóżkach, pogrążeni w całkowitej apati. Ciszę przerywało jedynie tykanie zegara i równie miarowe skapywanie kropel wody z nie dokręconego kranu.
- Może chcecie wysłuchać do końca mojej historii?
- To jeszcze nie wszystko? – jęknął przerażony Prorok.
- Mogę nic nie mówić – Przystojniak odkręcił się do ściany.
- Nie, mów. W koÅ„cu musimy poznać „akta sprawyâ€. Mamy tylko nadziejÄ™, że już przekroczyliÅ›my półmetek.
- Spokojnie zostało już nie wiele – odwrócił się z powrotem do nich. – Po kilku dniach zadzwoniła do mnie i powiedziała, że może się ze mną spotkać na mieście. Ucieszyłem się, ale ona miała mi jedynie do powiedzenia, że nie chce mnie więcej widzieć. Od tej pory przez trzy miesiące nie miałem z nią żadnego bezpośredniego kontaktu. Wszystkie sprawy załatwiałem przez jej koleżankę. Ta powiedziała mi, że moja była strasznie boi się tego, że będę do niej przychodził i dzwonił, błagając o powrót. Rozśmieszyło mnie to, choć może w obliczu mojego poprzedniego zaślepienia było wytłumaczalne. Ale ja zdawałem sobie sprawę, że jeśli chcę być z nią jeszcze kiedykolwiek, to właśnie tego mi nie wolno robić. Już wtedy wiedziałem, że nic tak nie robi dobrze kobiecie jak obojętność. Wreszcie do mnie zadzwoniła. Ot tak, bo mnie dawno nie słyszała. Trochę porozmawialiśmy, zaprosiłem ją na swój wieczór autorski, który miał się odbyć za dwa tygodnie. Obiecała, że przyjdzie. Na wieczór przyszła setka ludzi. Kupiłem jej długą czerwoną różę. Niestety w ostatniej chwili zabrali mi salę, w której miałem się dzielić swoją poezją. W tym samym budynku odbywał się jakiś pokaz mody i modelki nie miały się gdzie przebrać. Na szczęście obok była stacja metra. Zabrałem tam wszystkich, stanąłem pod ścianą i pół godziny deklamowałem wiersze dla niej. Popłakała się. Powiedziała, żebym do niej zadzwonił
Odbyliśmy długą i pouczającą rozmowę telefoniczną. Przy tej okazji okazało się, że przez miesiąc ma się zajmować mieszkaniem babci, która wyjechała do sanatorium. Zaprosiła mnie do siebie.
- Ale ją swędziało – pokiwał głową Prorok. – Przyszedłeś?
- Tak. Na wszelki wypadek dzień wcześniej przespałem się z inną dziewczyną.
- Po co?
- Po to, żeby nie pójść do łóżka z nią.
- Pomogło?
- Nic a nic. Kiedy przytuliła się do mnie, poczułem, że jestem jak z wosku.
- I wróciłeś?
- Niestety tak. Byliśmy razem przez całe sześć dni. Właśnie wtedy dostała okresu.
- Pokłóciliście się?
- Nie. Siedzieliśmy wieczorem u niej i kochaliśmy się.
- Podczas okresu? To obrzydliwe – skrzywił się z niesmakiem Prorok.
- Droga „bramo niebiosâ€, nie zawsze trzeba robić to w ten sposób – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ zÅ‚oÅ›liwie Przystojniak, a Prorok zaczerwieniÅ‚ siÄ™. – W każdym bÄ…dź razie, po jej drugim orgazmie, zaterkotaÅ‚ telefon. PomyÅ›leliÅ›my z poczÄ…tku, że to zwyczajnie kontrola jej rodziców. OkazaÅ‚o siÄ™, że dzwoniÅ‚ jej kuzyn, w którym zresztÄ… podkochiwaÅ‚a siÄ™ od maÅ‚ego.
- Nie mówiłeś wcześniej o nim?
- Bo i nie było o kim. Tępy osiłek, którego zatrudnili jej rodzice. Chcieli komuś zostawić firmę a on był ich oczkiem w głowie i mieli nadzieję, że kiedyś coś z tego wyjdzie.
- Przemawia przez ciebie zazdrość.
- Nie rozśmieszaj mnie Szczęściarzu. Ja już nie potrafię być zazdrosny o żadną kobietę.
- Tak tylko mówisz, ale...
- Daruj sobie swoje psychologiczne wywody i posłuchaj mnie do końca – Przystojniak zaczął spacerować. – Chciał wpaść do niej na chwilę i podrzucić książkę, której zapomniała z domu. Nie bardzo mogła odmówić, bo rozmawiał przy rodzicach i mogło wydać im się to podejrzane. Jak się pewnie domyślacie, o naszym ponownym połączeniu nie wiedział nikt z jej rodziny – zatrzymał się na środku. – Niby w żartach poprosiłem ją, żeby do niczego nie doszło.
- Boże jak ty się prosisz, żeby ci coś zrobić.
- Oburzyła się twierdząc – Przystojniak zlekceważył uwagę Proroka – że przecież wiem, że zdarzyło się jej to raz i teraz do końca życia nie zamierza... i tak dalej. Wróciłem do domu a tam czekała już na mnie niespodzianka, na mojej automatycznej sekretarce.
- Zdradziła cię i od razu chciała ci to opowiedzieć? – zgadywał Prorok.
- To nie było śmieszne. Bądź cicho i daj mi wreszcie skończyć, bo strasznie mnie to męczy. Im szybciej będzie po wszystkim tym lepiej.
- Dobrze, mów.
- Zadzwoniła do mnie tuż przed jego przyjściem. W trakcie kiedy ponownie składała telefoniczne wyrazy miłości, on zadzwonił do drzwi. W pośpiechu źle odłożyła słuchawkę...
- Zgwałciła go już w drzwiach?
- Nie, tylko ja miałem automatyczną sekretarkę starego typu, na kasety. Można było na niej nagrać nawet godzinnę przemówienie. Tyle czasu wystarczyło. A więc przyszedł on. Przyniósł jej róże. Trochę porozmawiali, ale rozmowa nie zbyt się kleiła, bo o czym tu rozmawiać z takim głąbem. Powiedział, że wychodzi, a ona na to, że będzie się o niego martwić, więc może lepiej zostanie. Jest drugie łóżko, a poza tym.... Wszystko nagrało się na taśmę. Praktycznie go zgwałciła. To znaczy, on się specjalnie nie opierał, ale ona była stroną wyraźnie atakującą.
- Jak mogłeś tego słuchać? Ja na twoim miejscu od razu pojechałbym do niej i dał mu w mordę.
- Po pierwsze byłem w szoku, po drugie on był dwa razy większy i silniejszy.
- W jakim szoku? Przecież nie zrobiła tego pierwszy raz. Jesteś po prostu tchórzem – roześmiał się Prorok.
- Bohater się znalazł. Ja przynajmniej nie wołałem nikogo do pomocy w łóżku – spojrzał wyzywająco w jego stronę.
- Uważaj co mówisz – zaperzył się Prorok i zacisnął pięści.
- Uspokójcie się a ty dokończ tę opowieść, bo męczy ona nie tylko ciebie – uciął kłótnie bogacz.
- To już prawie koniec. Następnego dnia miałem się z nią spotkać. Zastanawiałem się jak jej to powiedzieć, alę wyręczyła mnie i opowiedziała mi to, nie żałując szczegółów. Oświadczyła, że nie ma pojęcia dlaczego to zrobiła, ale nie może być już dłużej ze mną. To wszystko.
Szczęściarz z Prorokiem byli wprawdzie nieco znużeni przydługą opowieścią, lecz tak nagły koniec zaskoczył ich trochę
- Na tym się chyba nie kończy twoje życie. Co robiłeś potem?
- Przecież wiecie. Sypiałem z bogatymi kobietami, dopóki jeszcze były bogate.
- Tak od razu? Nie próbowałeś z kimś innym?
- Próbowałem, ale nigdy się nie udało. Zawsze dochodziło do takiego momentu, że miałem jedno wielkie deja vu.
- Ale jak, taki wrażliwiec, mógł igrać z uczuciami innych?
- Na początku miałem opory. Ale wtedy wracałem do lektury jej listów lub puszczałem sobie kasetkę i mijało mi
Bogacz pokręcił głową z dezaprobatą
- Tak jak mówiłem, żyłeś ciągle wspomnieniami i nie umiałeś się z pod nich wyzwolić. Miałeś pecha, trafiłeś na nimfomankę i tyle. Nie czułeś tego jak z nią spałeś?
- Nie była nimfomanką bardziej od innych. Lubiła te same rzeczy co większość pozostałych.
17:40
- Zróbmy coś bo ja zwariuję – poprosił Prorok.
- Ja na przykład pójdę do ubikacji – bogacz podniósł się z łóżka i wszedł do otwartej wciąż wnęki. Ściągnął spodnie. Usiadł na klozecie i chciał odruchowo nacisnąć guzik lecz przypomniał sobie o grożącym niebezpieczeństwie. Przez moment patrzył się przed siebie, widząc spacerującego Proroka i leżącego Przystojniaka. Zaczął bawić się zwisającym obok papierem toaletowym. Urwał kawałek, wyjął z kieszeni długopis. Zaczął nim rysować, ale miękki papier pozbawiony twardego podłoża, wciąż się przerywał. Chciał schować pisak z powrotem, gdy nagle coś mu się przypomniało.
- Wiem – krzyknął. Spuścił wodę, podciągnął spodnie i szybko wrócił do celi. – Macie długopisy?
- Mamy – odpowiedzieli niemal równocześnie zdziwieni Prorok i Przystojniak.
Szczęściarz sprzątnął wszystko ze stołu.
- Jak chodziłem do szkoły bawiliśmy się z kolegami długopisami. Należało pstrykając strącić ze stołu przeciwnika, zarazem jednocześnie na nim pozostając. Chodźcie spróbować.
- Ale mój jest bardzo lekki – poskarżył się Prorok.
- Będziemy się zmieniać.
Po chwili na blacie stołu ponownie rozgorzała walka. Tym razem największymi umiejętnościami wykazał się Prorok. Nie zależnie od długopisu strącał swoich przeciwników, ciesząc się z każdej wygranej jak mały chłopiec.
- Jak dzieci, zupełnie jak dzieci – Głos zaskoczył ich. Pospuszczali głowy, jak urwisy, których ktoś przyłapał na psotach. – Po kolacji odłożycie długopisy.
- A czym podpiszemy wyrok? – zapytał z głupia frant Prorok.
- Czyżbyście się już namyślili?
- Nie, jeszcze nie. Więc czym go podpiszemy?
- WÅ‚asnÄ… krwiÄ….
- JesteÅ› strasznie pompatyczny.