Tekst ODCINEK 3
był czytany 544 razy
ODCINEK 3
Kokoszka odÅ‚ożyÅ‚ komórkÄ™ i uważniej przyjrzaÅ‚ siÄ™ Przypadkowi. Pani Bamber wprawdzie mówiÅ‚a mu, że ten detektyw jest Å›wietny, ale nie wspominaÅ‚a, że jest jasnowidzem.
– SkÄ…d pan wie, że zaraz ktoÅ› tu wpadnie i nie pozwoli dokoÅ„czyć nam rozmowy?
– Bo ludzie sÄ… banalnie przewidywalni, panie Kokoszka. To jak to byÅ‚o dalej?
– Jak już wszyscy siÄ™ z nim napili i dograliÅ›my te sceny z domu pogrzebowego, Noskowski gorzej siÄ™ poczuÅ‚. PowiedziaÅ‚, że nie wstanie z trumny, tylko kazaÅ‚ siÄ™ w niej zanieść z zaplecza na salÄ™ restauracyjnÄ… na stypÄ™ i postawić tak, żeby widzieć nagrywanie tej sceny.
– Jak dÅ‚ugo trwaÅ‚o to nagrywanie?
– JakieÅ› dwie godziny. Potem zaczÄ™liÅ›my imprezÄ™. Noskowskiego nikt nie próbowaÅ‚ cucić, bo wszyscy wiedzÄ…, że on po wódzie ma taki sen, że nie idzie go obudzić. No a jakoÅ› po godzinie Rysiek Danielewicz wygÅ‚osiÅ‚ toast. On nigdy nie przepuÅ›ci żadnej okazji, żeby coÅ› dobrze zagrać. To kabotyn jest do kwadratu. Co to ja mówiÅ‚em, proszÄ™ pana? Aha, no i po toaÅ›cie Danielewicz rzuciÅ‚ mu siÄ™ na pierÅ› i stwierdziÅ‚, że Noskowskiemu serce nie bije.
- Inni też mieli jakieś sensacje związane z wypiciem tego zatrutego alkoholu?
– Trudno orzec. Wszyscy tak popili, że nie wiadomo, czy ktoÅ› siÄ™ porzygaÅ‚ przez ten zatruty alkohol, który piÅ‚ z Noskowskim, czy po prostu normalnie.
– Tak. To na razie chyba wszystko – Jacek podniósÅ‚ siÄ™ z fotela. – Nie wiem, czy pani Irmina wspomniaÅ‚a panu o wysokoÅ›ci mojego honorarium.
– No wÅ‚aÅ›nie, mówiÅ‚a coÅ› o jakichÅ› stu tysiÄ…cach. Ale to chyba jest jakiÅ› żart ponury, proszÄ™ pana. Ja za sto tysiÄ™cy to potrafiÄ™ wyprodukować odcinek serialu. – Kokoszka w uÅ‚amku sekundy sprawdziÅ‚ pocztÄ™, rzuciÅ‚ okiem na jakÄ…Å› fakturÄ™ i wystukaÅ‚ na aparacie numer do ksiÄ™gowej. – To znaczy, tak miÄ™dzy nami, bo w kosztorysie mam dwieÅ›cie. Co to ja mówiÅ‚em, proszÄ™ pana? Aha, i jak miaÅ‚bym czas, to sam znalazÅ‚bym tego Å‚obuza, bo ja mam bardzo wysoki iloraz inteligencji.
– Zatem życzÄ™ powodzenia – Jacek podaÅ‚ mu rÄ™kÄ™ na pożegnanie. – MiÅ‚o siÄ™ z panem rozmawiaÅ‚o.
– Momencik, przecież ja nie mówiÄ™, że chcÄ™ go Å‚apać. Nie mam na to czasu, ja tu wszystko za wszystkich muszÄ™ robić. A już najwiÄ™cej za scenarzystów, kompletnie nie potrafiÄ… nic napisać.
– To niech pan poszuka lepszych.
– Wie pan, nie bardzo mogÄ™. Jeden jest synem znanego reżysera i w zasadzie nic innego nie potrafi. To znaczy pisać scenariuszy też nie potrafi, ale z czegoÅ› musi żyć. A nasza scenarzystka to z kolei nieoficjalna narzeczona jednego dyrektora z telewizji. A jeszcze inny to… – zawahaÅ‚ siÄ™ przez moment. – Nawet nie mogÄ™ panu powiedzieć, kto to, bo formalnie rachunki na kogo innego wystawiam, żeby nie byÅ‚o, że kogoÅ› korumpujÄ™.
– To może dla odmiany zatrudniÅ‚by pan kogoÅ›, kto potrafi pisać? Dzisiaj byÅ‚ u pana mój znajomy, pan Fredro…
– Ja wiem, on nawet nie jest taki zÅ‚y. Chociaż oczywiÅ›cie takich Å›miesznych tekstów jak ja nie umie napisać. No, tylko że on siÄ™ naraziÅ‚ paru osobom. Także bez szans. A jeÅ›li chodzi o honorarium, to jakby byÅ‚o trochÄ™ taniej…
– Taniej to panu zrobi policja, bo ma obowiÄ…zek, a ja nie. WiÄ™c jak pan chce, żebym to ja odnalazÅ‚ tego mordercÄ™, to musi pan zapÅ‚acić sto tysiÄ™cy plus koszty.
– Jakie koszty?!
– Tego jeszcze nie wiem. Ale mogÄ™ obiecać, że nie przekroczÄ… poÅ‚owy mojego honorarium.
– Pan sobie kpi?! SkÄ…d ja wezmÄ™ tyle pieniÄ™dzy?!
– Z tego siódmego domu w Toskanii, który chce pan kupić. Aha, i zatrudni pan jeszcze pana FredrÄ™. To akurat poprawi pana finanse, bo pewnie jest taÅ„szy od tych pana orÅ‚ów, a przy okazji podniesie panu oglÄ…dalność. I bÄ™dzie pan mógÅ‚ negocjować wyższy budżet – Jacek wyciÄ…gnÄ…Å‚ z kieszeni marynarki gustownie wyglÄ…dajÄ…cy bilet wizytowy.
– O nie, proszÄ™ pana, nie pozwolÄ™ siÄ™ tak szantażować… Co to za wizytówka?
– To sÄ… namiary na Å›wietnego adwokata, przyda siÄ™ panu, gdy pana policja aresztuje. Uprzedzam, że bÄ™dzie pana przesÅ‚uchiwaÅ‚ absolutnie bezwzglÄ™dny typ.On nie zna litoÅ›ci dla przestÄ™pców, szczególnie tych uprawiajÄ…cych prywatnÄ… inicjatywÄ™. Dlatego gdyby pan zmieniÅ‚ zdanie, to jestem z tym adwokatem w staÅ‚ym kontakcie.
– Co pan opowiada? Dlaczego mnie majÄ… aresztować? O co tu chodzi…
Kokoszka nie zdążyÅ‚ już dokoÅ„czyć swojego pytania. Drzwi jego gabinetu wyleciaÅ‚y z futryn, a do Å›rodka wpadÅ‚o kilku osobników ze szczelnie zakrytymi twarzami i z broniÄ… wycelowanÄ… w producenta i jego goÅ›cia. Rozbawiony Jacek podniósÅ‚ rÄ™ce do góry. Za to Kokoszka nie byÅ‚ w stanie wykonać żadnego gestu ani ruchu.Kiedy kurz już opadÅ‚, do pokoju wkroczyÅ‚ szeryf. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i zmierzyÅ‚ tryumfujÄ…cym spojrzeniem Przypadka.
– Pan Henryk Kokoszka? – zapytaÅ‚ szeryf.
– Tttak – potwierdziÅ‚, drżąc jak osika, producent. – Ale o co chodzi?
– ÅoÅ›. Podkomisarz ÅoÅ› – przedstawiÅ‚ siÄ™ szeryf. – Jest pan aresztowany w zwiÄ…zku z podejrzeniem o zamordowanie StanisÅ‚awa Noskowskiego.
Byli tacy, którzy uważali, że podkomisarz ÅoÅ› jest smutny jak kwit na wÄ™giel i poważny jak grzybica ukÅ‚adowa. Z pewnoÅ›ciÄ… byÅ‚a to teza nieco przesadzona. Ale faktem jest, że uÅ›miech rzadko goÅ›ciÅ‚ na ustach policjanta, a on sam nie sÅ‚ynÄ…Å‚ z opowiadania dowcipów.
Niektórzy podejrzewali, że dzieje siÄ™ tak dlatego, iż dzielny policjant ma wrodzony brak poczucia humoru. Inni sÄ…dzili, że kiedyÅ› to poczucie humoru, w formie szczÄ…tkowej wprawdzie, ale jednak wystÄ™powaÅ‚o. Dopiero permanentny brak sukcesów zawodowych amputowaÅ‚ je doszczÄ™tnie z charakteru podkomisarza.
To jednak nie mogÅ‚a być prawda, bo sam ÅoÅ› uważaÅ‚, że jego kariera jest pasmem sukcesów. Jego powaga zaÅ› to tylko efekt odpowiedzialnego podejÅ›cia do rzeczywistoÅ›ci, która nie daje powodów do radoÅ›ci. Bo i z czego tu siÄ™ cieszyć, kiedy nawet wÅ‚asna żona zajmuje siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie wyÅ‚Ä…cznie krytykowaniem najlepszego męża na Å›wiecie?
Jednak akurat dziÅ› podkomisarzowi humor dopisywaÅ‚ w sposób wyjÄ…tkowy. W koÅ„cu udaÅ‚o mu siÄ™ pokrzyżować plany tego niby-detektywa! Tego amatora, który psuÅ‚ jego policyjnÄ… robotÄ™, a na dodatek przypisywano mu jego, Åosia, sukcesy! Wprawdzie nieoficjalnie on sam przyznawaÅ‚ siÄ™ przed podkomisarzem, że ten mu bardzo pomaga, lecz nie chciaÅ‚ powiedzieć, w jaki sposób policjant to robi. Dlatego w opinii publicznej, ogÅ‚upianej przez bezczelnych dziennikarzy, to Przypadek chodziÅ‚ w glorii genialnego detektywa, zamiast usunąć siÄ™ w cieÅ„, przyznawszy siÄ™ wczeÅ›niej wszem i wobec, że bez podkomisarza jest nikim!
Ale teraz to siÄ™ skoÅ„czy. Teraz ÅoÅ› nie pozwoli mu odnieść kolejnego niezasÅ‚użonego sukcesu. I dziÄ™ki temu bÄ™dzie mógÅ‚ liczyć na sÅ‚owa uznania swojego przeÅ‚ożonego, inspektora Zasady. Jemu też nie podobaÅ‚a siÄ™ dziaÅ‚alność Przypadka majÄ…cego tendencje do lekceważenia ogólnie uznanych autorytetów. Z tego powodu oddelegowaÅ‚ Åosia do nadzorowania kolejnych Å›ledztw detektywa, dajÄ…c mu w tej sprawie wolnÄ… rÄ™kÄ™. W tej chwili zaÅ› wezwaÅ‚ podkomisarza do swojego gabinetu, pewnie po to, żeby pogratulować mu aresztowania producenta. A może nawet bÄ™dÄ… mówić o awansie na komisarza, który już od dawna mu siÄ™ należaÅ‚? I który wydawaÅ‚ siÄ™ być niedawno w zasiÄ™gu rÄ™ki Åosia i gdyby nie ci pismacy, którzy w niewÅ‚aÅ›ciwym Å›wietle opisali rozwiÄ…zanie jednej ze spraw, już mógÅ‚by siÄ™ cieszyć z dodatkowej gwiazdki.
„Ale co siÄ™ odwlecze, to nie uciecze” – pomyÅ›laÅ‚ zadowolony z siebie podkomisarz i pewnie przekroczyÅ‚ próg pokoju inspektora Zasady.
– A to wy, ÅoÅ› – kwaÅ›na mina przeÅ‚ożonego nie wróżyÅ‚a nic dobrego. Podkomisarz wytÅ‚umaczyÅ‚ jÄ… jednak sobie wrzodami, które od dawna trapiÅ‚y inspektora. – No, sÅ‚yszaÅ‚em, żeÅ›cie siÄ™ nieźle sprawili.
– Tak jest, panie inspektorze.
– Tylko jakbyÅ›cie mogli mi wytÅ‚umaczyć, dlaczego aresztowaliÅ›cie szanowanego producenta? Ja wiem, on jest podejrzany, ale z tego, co siÄ™ orientujÄ™, na razie mamy jedynie poszlaki i ani grama dowodów.
– Za to dziÄ™ki temu aresztowaniu Przypadek nie bÄ™dzie miaÅ‚ nic – oÅ›wiadczyÅ‚ tryumfalnie podkomisarz
- Możecie mi to dokÅ‚adniej wyjaÅ›nić, ÅoÅ›? Bo jakoÅ› nie nadążam za wami.
– To na pewno dlatego, że nie zna pan szczegóÅ‚ów sprawy – podkomisarz uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ przymilnie. – Pan Kokoszka zdecydowaÅ‚ siÄ™ wynająć tego detektywa, zdajÄ…c sobie sprawÄ™ z tego, że jest gÅ‚ównym podejrzanym. Z dobrze zaÅ› poinformowanych źródeÅ‚ dowiedziaÅ‚em siÄ™, że Przypadek jest bliski rozwiÄ…zania tej sprawy.
– W jaki sposób? Przecież z tego, co wiem, jeszcze nie zabraÅ‚ siÄ™ za jej rozwiÄ…zywanie.
– Przyznam, że też nie wiem, ale podobno miaÅ‚a mu wystarczyć rozmowa z tym KokoszkÄ…, a nastÄ™pnie konfrontacja podejrzanego z pozostaÅ‚ymi osobami zamieszanymi w tÄ™ sprawÄ™. Rozmowie nie udaÅ‚o mi siÄ™ zapobiec. Sam pan wie, ile trwa zaÅ‚atwianie prokuratorskiego nakazu. Ale już na konfrontacjÄ™ podejrzanego z innymi nie ma szans. DziÄ™ki temu my możemy prowadzić nasze dochodzenia bez obawy, że ten Przypadek bÄ™dzie nam siÄ™ wtrÄ…caÅ‚ i może oskarżyć jakÄ…Å› niewÅ‚aÅ›ciwÄ… osobÄ™.
– No toÅ›cie siÄ™ spisali, ÅoÅ› – inspektor Zasada wykrzywiÅ‚ usta w taki sposób, że jakieÅ› niewprawne oko mogÅ‚o to uznać za oznakÄ™ zadowolenia. – RzeczywiÅ›cie utrudniliÅ›cie mu Å›ledztwo…
– Bardzo siÄ™ staraÅ‚em, panie inspektorze.
– To byÅ‚ sarkazm, ÅoÅ›! W tej chwili adwokat Kokoszki ma peÅ‚ny dostÄ™p do dowodów, a wÅ‚aÅ›ciwie tych poszlak, na podstawie których go oskarżamy. A wiecie, kto jest jego adwokatem?!