Tekst ODCINEK 9
był czytany 508 razy
ODCINEK 9
SerafiÅ„ska miaÅ‚a zÅ‚e przeczucia i nie chciaÅ‚a przyjeżdżać na to spotkanie. PostawiÅ‚a sobie nawet pasjansa, żeby sprawdzić, czy powinna to robić. Karty wyraźnie jej to odradzaÅ‚y i ostrzegaÅ‚y jÄ… przed szczupÅ‚ym szatynem Å›redniego wzrostu. Z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… nie chodziÅ‚o wiÄ™c o KokoszkÄ™, pozbawionego wÅ‚osów mikrusa, który jÄ… zaprosiÅ‚ do swojego biura.
NajchÄ™tniej kazaÅ‚aby mu siÄ™ odwalić, ale formalnie, mimo że nie miaÅ‚a już dni zdjÄ™ciowych, jeszcze przez miesiÄ…c pozostawaÅ‚a do dyspozycji producenta MiÅ‚oÅ›ci i medycyny. Dlatego musiaÅ‚a przyjechać do biura Kokoszki. Å»aÅ‚owaÅ‚a, że nie może skorzystać przy tym ze swojego piÄ™knego czerwonego auta, którym wyjechaÅ‚a wczoraj z salonu. Nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać przed kupieniem go, rozsÄ…dek podpowiadaÅ‚ jej jednak, że jeszcze przez jakiÅ› czas nie może siÄ™ nim afiszować. Ale nawet idÄ…c do producenta, nie przestawaÅ‚a marzyć o chwili, w której ponownie wsiÄ…dzie do swojego samochodu. Tylko choćby po to, by móc poczuć przyjemny dotyk skórzanych siedzeÅ„. Tak, musi tylko jak najszybciej zakoÅ„czyć to spotkanie.
SerafiÅ„ska weszÅ‚a do pokoju producenta bez pukania. ChciaÅ‚a od progu opryskliwie zapytać, po co jÄ… wezwaÅ‚. Lecz wtedy zobaczyÅ‚a szczupÅ‚ego szatyna Å›redniego wzrostu, który siedziaÅ‚ na fotelu w rogu pomieszczenia i bawiÅ‚ siÄ™ trzymanym w rÄ™ku staroÅ›wieckim melonikiem.
– DzieÅ„ dobry, pani Doroto, proszÄ™, niech pani pozna, to pan Przypadek, detektyw, który zamiast mnie prowadzi Å›ledztwo w sprawie Å›mierci pani kolegi – Kokoszka wskazaÅ‚ na szatyna, który grzecznie skÅ‚oniÅ‚ siÄ™ przed aktorkÄ… i pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… w dÅ‚oÅ„.
– MiÅ‚o mi – twarz SerafiÅ„skiej wskazywaÅ‚a na narastajÄ…ce mdÅ‚oÅ›ci.
– Czyli zostaÅ‚am wezwana na przesÅ‚uchanie? – zapytaÅ‚a z emfazÄ….
- Na zwykÅ‚Ä… rozmowÄ™, na której chciaÅ‚bym dowiedzieć siÄ™ od pani kilku rzeczy – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do niej przyjaźnie Jacek.
– To co pan chce wiedzieć?– Na poczÄ…tek chciaÅ‚em zapytać, czy popsuÅ‚ siÄ™ pani samochód?
– Nic o tym nie wiem – odpowiedziaÅ‚a po chwili namysÅ‚u SerafiÅ„ska, bacznie przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ detektywowi.– To dlaczego przyjechaÅ‚a tu pani taksówkÄ…?
– Nie lubiÄ™ jeździć po mieÅ›cie w korkach.
– Jest dwunasta, o tej porze jeździ siÄ™ po Warszawie dość dobrze – Jacek siÄ™gnÄ…Å‚ po gazetÄ™ na biurku. – Poza tym, w wywiadzie udzielonym przed dwoma tygodniami twierdziÅ‚a pani, że musi siÄ™ poruszać po Warszawie dziesiÄ™cioletnim gratem, a na taksówki paniÄ… nie stać. Czyżby niespodziewanie zmieniÅ‚ siÄ™ pani status majÄ…tkowy?
SerafiÅ„ska poczuÅ‚a, jak nerwowo zaczyna drgać jej prawa powieka. Tak, karty nie kÅ‚amaÅ‚y. SzczupÅ‚y szatyn Å›redniego wzrostu mógÅ‚ stać siÄ™ przyczynÄ… jej poważnych kÅ‚opotów. Nie potrafiÅ‚a odpowiedzieć na jego pytanie, dlatego, dla odwrócenia uwagi, postanowiÅ‚a zaatakować kogoÅ› innego.
– Po to mnie pan tu wezwaÅ‚?! – krzyknęła na KokoszkÄ™. – Po to, żebym musiaÅ‚a wysÅ‚uchiwać jakichÅ› idiotycznych pytaÅ„?! Nie dość, że pozbawiÅ‚ mnie pan roli, to jeszcze pozwala mnie pan drÄ™czyć pytaniami?! – otworzyÅ‚a torebkÄ™. – ProszÄ™, może mi pan jeszcze zabierze ostatnie grosze?! – rzuciÅ‚a na stóÅ‚ portfel wyjÄ™ty z torebki. – Może za maÅ‚o zbiedniaÅ‚am?! Niech pan zobaczy, jest zupeÅ‚nie pusty!
– To ciekawe – Jacek obejrzaÅ‚ dokÅ‚adnie portfel. – Na nic paniÄ… nie stać, a kupuje sobie pani drogi skórzany portfel. Portfele tej firmy sÄ… warte co najmniej dwa tysiÄ…ce zÅ‚otych.
– To zakup sprzed roku – SerafiÅ„ska wyrwaÅ‚a portfel z rÄ™ki Jacka i pospiesznie schowaÅ‚a go do kieszeni.– SÄ…dzÄ…c po Å›ladach zużycia, trafiÅ‚ do pani torebki kilka dni temu.
– To prawda, nie używaÅ‚am go wczeÅ›niej.
– Torebki też nie? – Jacek przyjrzaÅ‚ siÄ™ uważnie stylowej torebce z delikatnej brÄ…zowej skóry, którÄ… SerafiÅ„ska chciaÅ‚a bezskutecznie schować za sobÄ…. – Ona również nie ma Å›ladów używania. A tak na oko jest warta jakieÅ› cztery, a nawet pięć tysiÄ™cy.
– Po prostu dbam o swoje rzeczy! – aktorka zasÅ‚oniÅ‚a torbÄ™ caÅ‚ym ciaÅ‚em. Ale Jacek byÅ‚ już zainteresowany czymÅ› innym. – Nie stać mnie na wiele, to dbam!
– Być może. Tylko dlaczego te części pani garderoby, które noszÄ… Å›lady używania, sÄ… znacznie taÅ„szych marek?
– A czy ja siÄ™ pytam o ten stary melonik, który pan obraca w dÅ‚oniach?!
– To pamiÄ…tka po moich przodkach.
– Mnie to nie interesuje! I pana nie powinny interesować moje ubrania. Nie mam zamiaru odpowiadać na żadne pytanie wiÄ™cej!
– Szczerze mówiÄ…c, wiem już wszystko, czego potrzebujÄ™.
– No to bardzo dobrze! – wstaÅ‚a i ruszyÅ‚a do drzwi. ZatrzymaÅ‚a siÄ™ przed nimi, odwróciÅ‚a i powiedziaÅ‚a melodramatycznym tonem: – Å»egnam!
Podkomisarz ÅoÅ› wÅ›ciekle spoglÄ…daÅ‚ wkoÅ‚o. Wszyscy tu poza nim wyraźnie siÄ™ Å›wietnie bawili. Ba, z trudem powstrzymywali siÄ™ od Å›miechu, patrzÄ…c w twarz policjanta. Podkomisarz zerkaÅ‚ na te gÄ™by i jedynie Å›wiadomość, że zaraz kogoÅ› z nich aresztuje za morderstwo, powstrzymywaÅ‚a go od czynów, za które sam musiaÅ‚by zostać aresztowany.
NajchÄ™tniej nie uczestniczyÅ‚by w tej caÅ‚ej farsie. Ale nie miaÅ‚ wyjÅ›cia. Podejrzewany przez niego na poczÄ…tku producent wyszedÅ‚ z aresztu, zanim z niego cokolwiek wycisnÄ…Å‚. Na SerafiÅ„skÄ… nie miaÅ‚ nic poza motywem. ZnalazÅ‚ wprawdzie pewne poszlaki Å›wiadczÄ…ce o tym, że to mógÅ‚ być ten ZawiaÅ‚Å‚o, ale nadinspektor Zawada powiedziaÅ‚, że nie zgodzi siÄ™ na aresztowanie kolejnego znanego i szanowanego czÅ‚owieka, zanim podkomisarz nie poÅ‚oży przed nim twardych dowodów. A tych dzielny policjant nie potrafiÅ‚ znaleźć. I wtedy nagle zadzwoniÅ‚ do niego ten cholerny Przypadek.
– ChciaÅ‚em panu podziÄ™kować, panie podkomisarzu, za to, że pomógÅ‚ mi pan odnaleźć mordercÄ™ pana Noskowskiego.
– Co?! Jakim cudem?!
– A tego nie mogÄ™, niestety, panu zdradzić, ze wzglÄ™du na dobro Å›ledztwa. MogÄ™ pana jednak zapewnić, że gdyby nie paÅ„ska pomoc, na pewno nie daÅ‚bym rady.
– To kto zabiÅ‚ tego doktora Stasia?
– To na razie tajemnica. Do jutra.
– Dlaczego do jutra?!
– Bo jutro urzÄ…dzam specjalne przedstawienie, na które, mam nadziejÄ™, pan wpadnie. To bÄ™dzie rekonstrukcja morderstwa. Wszyscy zainteresowani potwierdzili swoje przybycie. Jedynie pani SerafiÅ„ska wymaga specjalnego zaproszenia. Gdyby byÅ‚ pan tak miÅ‚y…
„Gdyby byÅ‚ pan tak miÅ‚y”! Bezczelność tego chÅ‚ystka zdawaÅ‚a siÄ™ nie mieć granic. OczywiÅ›cie ÅoÅ› nie musiaÅ‚ speÅ‚niać jego proÅ›by i chÄ™tnie by tego nie zrobiÅ‚. Ale koniecznie chciaÅ‚ wiedzieć, w jaki sposób pomógÅ‚ Przypadkowi! Ta wiedza mogÅ‚a siÄ™ przydać, aby w przyszÅ‚oÅ›ci nie powtórzyć podobnego bÅ‚Ä™du. Dlatego policjant zgodziÅ‚ siÄ™ na plan detektywa. Ale to, czego tamten żądaÅ‚ od niego w tej chwili, przechodziÅ‚o już wszelkie granice!
– Czy pan mnie sÅ‚yszy, panie podkomisarzu? ProsiÅ‚em, żeby pan siÄ™ poÅ‚ożyÅ‚ w trumnie.
– Co?! Pan kpi sobie ze mnie?!
– Bynajmniej. ChcÄ™ odtworzyć ostatnie chwile, zanim zauważono Å›mierć pana Noskowskiego. Å»eby nie zaburzać porzÄ…dku na sali, musi pan siÄ™ poÅ‚ożyć w trumnie i stamtÄ…d obserwować moje wyjaÅ›nienia. Innej możliwoÅ›ci nie widzÄ™.
– A ja owszem. Zaraz pana aresztujÄ™ za obrazÄ™ policjanta. A na komendzie i tak pan wyÅ›piewa, kto jest winny.
– To prawda. Ale wtedy straci pan szansÄ™ na to, żeby dowiedzieć siÄ™, w jaki sposób mi pomógÅ‚.