Tekst ODCINEK 7
był czytany 492 razy
ODCINEK 7
Podkomisarz ÅoÅ› nie miaÅ‚ prawa mieć dobrego humoru. Co wiÄ™cej, gdyby dobry humor pojawiÅ‚ siÄ™ gdzieÅ› w pobliżu policjanta, musiaÅ‚by mieć siÄ™ na bacznoÅ›ci, bo w tej chwili ÅoÅ› prawdopodobnie strzeliÅ‚by do niego z broni sÅ‚użbowej. I to bez ostrzeżenia. Dlatego aspirant SmaÅ„ko siedziaÅ‚ cicho jak mysz pod miotÅ‚Ä…, przeglÄ…dajÄ…c po raz kolejny akta Å›ledztwa w sprawie zabójstwa wybitnego aktora Noskowskiego.
Niestety, zarówno on, jak i ÅoÅ›, nie byli w stanie znaleźć czegokolwiek, co pozwoliÅ‚oby odeprzeć wniosek obroÅ„cy podejrzanego Kokoszki o wyjÅ›cie za kaucjÄ…. ZresztÄ…, sam podkomisarz zaczynaÅ‚ wÄ…tpić w winÄ™ producenta. Przecież wiele znanych, szanowanych osób publicznie zapewniÅ‚o, że znajÄ… go dobrze i wiedzÄ…, że Kokoszka tego nie zrobiÅ‚. A wÅ›ród porÄ™czycieli byÅ‚o kilku naprawdÄ™ znakomitych reżyserów i aktorów z autorytetem, któremu wprost trudno byÅ‚o siÄ™ oprzeć i nie zmienić pod jego wpÅ‚ywem swojego zdania.
ZresztÄ…, to nie byÅ‚ najgorszy problem policjanta. Podejrzanymi w tej sprawie byli sami znani ludzie, za których niewinność z pewnoÅ›ciÄ… porÄ™czyÅ‚oby wielu innych znanych ludzi. I jeÅ›li podkomisarz ÅoÅ› chciaÅ‚ ubiec Przypadka w odkryciu, kto jest zabójcÄ…, nie miaÅ‚ wyjÅ›cia. MusiaÅ‚ znaleźć wÅ›ród nich winnego. A potem tylko liczyć na to, żeby nie spotkaÅ‚y go jakieÅ› nieprzyjemnoÅ›ci z powodu aresztowania ogólnie znanej i szanowanej osoby.
Z ponurych rozmyÅ›laÅ„ wyrwaÅ‚ podkomisarza dźwiÄ™k telefonu, który zaterkotaÅ‚ na biurku jego podwÅ‚adnego.
– SmaÅ„ko, sÅ‚ucham… Kto?… – Oczy aspiranta zrobiÅ‚y siÄ™ szerokie ze zdziwienia. – Aha… No dobrze, dajcie go tu – SmaÅ„ko odÅ‚ożyÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™. – Panie komisarzu, przyszedÅ‚ ten sÅ‚ynny ZawiaÅ‚Å‚o do pana.
– No i co siÄ™ tak dziwicie, SmaÅ„ko? – burknÄ…Å‚ ÅoÅ›. – Przecież jest zamieszany w sprawÄ™, którÄ… prowadzimy.
– Ale go nie wzywaliÅ›my.
– Może sobie przypomniaÅ‚ jakÄ…Å› ważnÄ… informacjÄ™? Pan ZawiaÅ‚Å‚o grywaÅ‚ w mÅ‚odoÅ›ci przyzwoitych milicjantów z zasadami i dziÄ™ki temu mogÅ‚o w nim przetrwać poczucie obywatelskiego obowiÄ…zku.
SmaÅ„ko pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…, dajÄ…c tym znać, że ta teoria do niego przemawia, i z napiÄ™ciem zaczÄ…Å‚ wpatrywać siÄ™ w drzwi. Te jednak wyjÄ…tkowo dÅ‚ugo pozostawaÅ‚y zamkniÄ™te. Nawet zbyt dÅ‚ugo, bo drogi miÄ™dzy wejÅ›ciem na komendÄ™ a ich pokojem nie sposób byÅ‚o pokonać w dÅ‚użej niż pięć minut. Tymczasem mijaÅ‚ już kwadrans, a ZawiaÅ‚Å‚y wciąż nie byÅ‚o.
W koÅ„cu jednak usÅ‚yszeli ciche pukanie, a po chwili w Å›rodku pojawiÅ‚ siÄ™ sÅ‚ynny aktor. Do wskazanego krzesÅ‚a doszedÅ‚ dostojnym, powolnym krokiem, który miaÅ‚ zapewnić mu utrzymanie niezbÄ™dnej równowagi. ZawiaÅ‚Å‚o zdawaÅ‚ sobie bowiem sprawÄ™, że ilość miÄ™tówki, jakÄ… wlaÅ‚ przed chwilÄ… w siebie w policyjnej toalecie, mogÅ‚a poważnie zagrażać utrzymaniu moralnego pionu.
– ProsiÅ‚ pan, panie komisarzu, że jeÅ›li coÅ› sobie jeszcze przypomnÄ™… – aktor usiadÅ‚ na krzeÅ›le i nonszalancko zarzuciÅ‚ nogÄ™ na nogÄ™. – ProszÄ™ mi wierzyć, że przykro mi to mówić, ale mam pewne podejrzenia wobec mojej koleżanki, pani SerafiÅ„skiej. Otóż dowiedziaÅ‚em siÄ™ ostatnio, że mój nieżyjÄ…cy kolega obiecaÅ‚ jej, że nie odejdzie z serialu, a jedynie zapadnie w Å›piÄ…czkÄ™. To ratowaÅ‚oby rolÄ™ pani SerafiÅ„skiej. Niestety, okazaÅ‚o siÄ™ to nieprawdÄ… i wyszÅ‚o na jaw, że w zwiÄ…zku z tym wykorzystaÅ‚ mojÄ… koleżankÄ™ w sposób niegodziwy.
– Aha – ÅoÅ› nakrÄ™ciÅ‚ na wskazujÄ…cy palec prawej rÄ™ki swój wÄ…s, co jak zwykle Å›wiadczyÅ‚o o jego dużym wysiÅ‚ku intelektualnym. – To wszystko?
- Zauważyłem jeszcze, że panią Serafińską łączy coś z panem Danielewiczem i przyznam, że nie mam pewności, czy aby nie działali razem.
– A on po co miaÅ‚by mordować denata? – ÅoÅ› spojrzaÅ‚ podejrzliwie na aktora.
– W zasadzie nie miaÅ‚ powodu… Ale mógÅ‚ pomagać SerafiÅ„skiej. A jako mężczyzna może siÄ™ lepiej znać na alkoholach i wiedzieć, gdzie kupić takie coÅ›… ZwÅ‚aszcza że kiedyÅ› miaÅ‚ restauracjÄ™.
– Ale można zaÅ‚ożyć, że tam nie podawaÅ‚ alkoholu metylowego goÅ›ciom, prawda? – zapytaÅ‚ podchwytliwie podkomisarz.
– Tego to ja nie wiem… To znaczy… – zaczÄ…Å‚ siÄ™ plÄ…tać ZawiaÅ‚Å‚o. – On to zamknÄ…Å‚, bo tam jakieÅ› zatrucie byÅ‚o czy coÅ›… to znaczy tak mówili, ja nie wiem… Mnie to tak przyszÅ‚o do gÅ‚owy.
– Aha – przytaknÄ…Å‚ podkomisarz. – A coÅ› jeszcze panu przyszÅ‚o do gÅ‚owy?
– Raczej nie…
– To dziÄ™kujÄ™ za speÅ‚nienie obywatelskiego obowiÄ…zku.
ÅoÅ› wstaÅ‚ i podaÅ‚ Zawialle rÄ™kÄ™ na pożegnanie. Kiedy aktor wyszedÅ‚, policjant uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i ponownie mocno nakrÄ™ciÅ‚ wÄ…sa na wskazujÄ…cy palec prawej rÄ™ki.
– No tak, wszystko zaczyna robić siÄ™ jasne – oÅ›wiadczyÅ‚.
– Czyli co, musimy siÄ™ przyjrzeć tej SerafiÅ„skiej i Danielewiczowi?
– Wprost przeciwnie, SmaÅ„ko. Wprost przeciwnie. SerafiÅ„ska, zabijajÄ…c Noskowskiego, tylko siÄ™ mÅ›ciÅ‚a, a Danielewicz nie zyskiwaÅ‚ nic. A ZawiaÅ‚Å‚o jeszcze oskarża go o kompetencjÄ™ w dziedzinie alkoholu, podczas gdy od niego samego Å›mierdzi jak z gorzelni i na mojego nosa on też zna siÄ™ na wódce caÅ‚kiem dobrze. W dodatku obiÅ‚o mi siÄ™ o uszy, że ma zamiast nieboszczyka zagrać w tej superprodukcji Miecze spod Grunwaldu, czy jakoÅ› tak. JeÅ›li tak jest, to mamy Å›wietny motyw. I wiemy, dlaczego nagle zjawiÅ‚ siÄ™ u nas. To wam nie daje do myÅ›lenia, SmaÅ„ko? PowinniÅ›cie siÄ™ uczyć na wÅ‚asnych bÅ‚Ä™dach.
– Naturalnie, panie komisarzu – przytaknÄ…Å‚ posÅ‚usznie SmaÅ„ko. – Ale… Jakie konkretnie bÅ‚Ä™dy pan komisarz ma na myÅ›li?
– Już zapomnieliÅ›cie sprawÄ™ tych obrazów Bamber? Przecież wtedy zadzwoniÅ‚ do nas ten BÄ…czek i też chciaÅ‚ podobnie wrobić w kradzież Przypadka, odwracajÄ…c uwagÄ™ od siebie. A wy mu wtedy uwierzyliÅ›cie. Powtarzam, powinniÅ›cie siÄ™ uczyć na wÅ‚asnych bÅ‚Ä™dach, SmaÅ„ko!
Aspirant przytaknął, bo uznał, że przypominanie zwierzchnikowi, że to on uwierzył wtedy w wersję Bączka, nie miało najmniejszego sensu. Tylko by tą swoją zbyt dobrą pamięcią zdenerwował podkomisarza. A to nikomu do niczego by się nie przydało.
-DziÄ™kujÄ™, pani Hanke. BÄ™dziemy o pani zawsze pamiÄ™tać – profesor Barnaba KÅ‚yÅ› przytuliÅ‚ mocno postać gospodyni. Tak mocno, że gdyby kamera byÅ‚a postawiona pod innym kÄ…tem, zapewne zauważyÅ‚aby, że jedna z rÄ…k powszechnie szanowanego kardiochirurga opadÅ‚a wyjÄ…tkowo nisko na poÅ›ladek jego koleżanki, zamiast pozostać na jej plecach.
– Okay, dziÄ™kujemy, to byÅ‚ ostatni dubel – reżyser KuliÅ„ski zatarÅ‚ zadowolony rÄ™ce.
– Ostatni – stwierdziÅ‚a smutno SerafiÅ„ska.
– No już, rozchmurz siÄ™, Dorotko.
– Åatwo ci mówić. Obawiam siÄ™, że w zawodzie czeka mnie dÅ‚uższe bezrobocie. Å»adnych perspektyw. No chyba że wypali mi ta firma szkoleniowa. Bardzo na to liczÄ™.
– Daj sobie z niÄ… spokój. JesteÅ› Å›wietnÄ… aktorkÄ…. Pobiegasz po kilku castingach i nie bÄ™dzie tak źle.
– Już pobiegaÅ‚am. Nic z tego. MówiÄ…, że muszÄ™ odczekać ze dwa, trzy lata, aż przestanÄ™ siÄ™ ludziom kojarzyć z paniÄ… Hanke. A jeszcze dowiedziaÅ‚am siÄ™ z pewnych źródeÅ‚, że ten sukinsyn – pokazaÅ‚a gÅ‚owÄ… na ZawiaÅ‚Å‚Ä™ – wÅ‚aÅ›ciwie już podpisaÅ‚ umowÄ™ na te Miecze Grunwaldu.
– Daj spokój, szkoda twojego zdrowia na denerwowanie siÄ™ nim.
– Dobrze ci mówić. Jak ZawiaÅ‚Å‚o zniknie z obsady, to za parÄ™ miesiÄ™cy bÄ™dÄ… musieli rozbudować twój wÄ…tek…
– Ale znajdzie siÄ™ trochÄ™ miejsca i na twój. MówiÄ™ ci, rozmawiaÅ‚em już ze scenarzystÄ… i on uważa, że to Å›wietny pomysÅ‚, żebyÅ› teraz zostaÅ‚a mojÄ… gosposiÄ…. Tylko trzeba poczekać kilka miesiÄ™cy, bo na razie nie ma na to miejsca.
– Obiecanki cacanki – westchnęła smutno. – Kokoszka siÄ™ nie zgodzi, jest na mnie wÅ›ciekÅ‚y za te wywiady, w których siÄ™ skarżyÅ‚am na wyrzucenie mojej bohaterki.
– OstrzegaÅ‚em ciÄ™, żebyÅ› tak nie jechaÅ‚a z nim po bandzie.
– Ale mam dość tego ciÄ…gÅ‚ego podlizywania siÄ™ różnym dupkom. TrochÄ™ już mnie zmÄ™czyÅ‚o aktorstwo. A dziÄ™ki temu szumowi w mediach mam już pierwszego klienta dla mojej firmy.
– Daj spokój, ty jesteÅ› urodzonÄ… aktorkÄ…. Masz to we krwi. Jak ja. PamiÄ™tasz, też kiedyÅ› próbowaÅ‚em sprawdzić siÄ™ w biznesie? Ale w koÅ„cu zrozumiaÅ‚em, że to nie dla mnie. Ty też odpoczniesz najwyżej chwilÄ™ i wrócisz do zawodu.
– WÄ…tpiÄ™. Może i mam to we krwi, ale brak mi już do tego serca.
– PrzestaÅ„. Chodź, postawisz mi kawÄ™, porozmawiamy.
– A ty znów sÄ™pisz? To ja tracÄ™ robotÄ™, a ty zamiast zaprosić mnie…
– Portfela zapomniaÅ‚em.
– Jak zwykle – fuknęła sarkastycznie SerafiÅ„ska. – Nie mam czasu, muszÄ™ lecieć.
Gdy dwa tygodnie wczeÅ›niej odchodziÅ‚ Noskowski, jego koledzy siÄ™ cieszyli. Ale co innego odejÅ›cie dobrowolne, do innej produkcji, a co innego okrutna i bezlitosna marginalizacja bohatera i jego wÄ…tku. To prawie jak wyrok Å›mierci, od którego nie ma apelacji. I mogÅ‚o to spotkać wÅ‚aÅ›ciwie każdego z nich i w każdej chwili. Dlatego teraz wszyscy, solidarnie, ze spuszczonymi gÅ‚owami, odprowadzili SerefiÅ„skÄ… do samochodu. A kiedy silnik zakasÅ‚aÅ‚ kilka razy i nie odpaliÅ‚, pchali jÄ… aż do skutku.
Kiedy znikaÅ‚a im z widoku, nie mogli już widzieć, jak szeroko siÄ™ uÅ›miechnęła. ByÅ‚a szczęśliwa. Od lat musiaÅ‚a grać gosposiÄ™ statecznego profesora, która byÅ‚a grubsza i starsza niż ona sama. To znaczy, być może teoretycznie pani Hanke byÅ‚a jej rówieÅ›nicÄ…, ale w praktyce SerafiÅ„ska czuÅ‚a siÄ™ mentalnie dużo mÅ‚odsza od swojej bohaterki. Dlatego teraz bÄ™dzie mogÅ‚a pokazać swÄ… prawdziwÄ… twarz nastolatki. Solidnie siÄ™ odchudzi i zafunduje sobie kilka odmÅ‚adzajÄ…cych zabiegów, żeby ostatecznie rozstać siÄ™ z rolÄ… pani Hanke. OstatniÄ… rolÄ… w jej aktorskim życiu.
Tak naprawdÄ™ od dawna chciaÅ‚a rzucić w cholerÄ™ ten fach. Ale baÅ‚a siÄ™, że w żadnym innym sobie nie poradzi. Przy zawodzie trzymaÅ‚a jÄ… grana od wielu lat postać gosposi. ChÄ™tnie by jÄ… wymieniÅ‚a na coÅ› zupeÅ‚nie innego. Ale powoli do niej docieraÅ‚o, że nie jest HelenÄ… ModrzejewskÄ… i nic tak naprawdÄ™ wybitnego nie zagra. Czy wiÄ™c jest sens mÄ™czyć siÄ™ w jakichÅ› banalnych i nieciekawych rolach? Może lepiej zaÅ‚ożyć swojÄ… wÅ‚asnÄ… firmÄ™? Na przykÅ‚ad wÅ‚aÅ›nie szkoleniowÄ…, tak jak kilku innych kolegów.
BaÅ‚a siÄ™ tej radykalnej zmiany, choć marzyÅ‚a o niej od dawna. I wreszcie nadarzyÅ‚a siÄ™ okazja. Może mieć wÅ‚asnÄ… firmÄ™ i nie martwić siÄ™ o to, czy jej siÄ™ powiedzie. Bo teraz już miaÅ‚a odpowiednie zabezpieczenie finansowe. I wÅ‚aÅ›ciwie, jeÅ›li tylko bÄ™dzie oszczÄ™dnie używać fortuny, która niedawno znalazÅ‚a siÄ™ na jej koncie, to może już wiÄ™cej nie pracować.
Ale musi jeszcze chwilkÄ™ odczekać. Na razie wszyscy siÄ™ dali nabrać, że odejÅ›cie z serialu bÄ™dzie dla niej tragediÄ…, która skÅ‚oni jÄ… do zmiany branży. ZdążyÅ‚a już udzielić odpowiedniej liczby wywiadów dla kolorowych gazet, w których opÅ‚akiwaÅ‚a swojÄ… sytuacjÄ™. ZagraÅ‚a wiele razy na planie i poza nim, jak bardzo jÄ… stresuje koniec jej wÄ…tku.
Lecz teraz obnoszenie siÄ™ z tym majÄ…tkiem nie bÄ™dzie dobre. KtoÅ› mógÅ‚by zacząć siÄ™ zastanawiać, jak do niego doszÅ‚a, skoro przed chwilÄ… skarżyÅ‚a siÄ™ na swojÄ… biedÄ™? Tak, jeszcze nie bÄ™dzie za dużo wydawać. No, może tylko wymieni tego cholernego grata, który znów nie chciaÅ‚ zapalić, na coÅ› nowego. Na przykÅ‚ad na jakieÅ› Å‚adne, eleganckie porsche, które już dawno chciaÅ‚a sobie sprawić.
Ale z innymi wydatkami jeszcze chwilÄ™ odczeka. Niech zakoÅ„czy siÄ™ to Å›ledztwo w sprawie zabójstwa tego drania Noskowskiego. Wprawdzie chwilowo skutecznie odsunęła od siebie podejrzenia, kierujÄ…c je przy każdej nadarzajÄ…cej siÄ™ okazji na ZawiaÅ‚Å‚Ä™, ale nie wiadomo, czy jednak jej wróg nie znajdzie jakiegoÅ› niepodważalnego alibi i policja bÄ™dzie musiaÅ‚a szukać dalej. I może zainteresować siÄ™ jej nagÅ‚ym wzbogaceniem.
Dlatego na razie trzeba dziaÅ‚ać ze spokojem. FirmÄ™ szkoleniowÄ… już zarejestrowaÅ‚a, teraz powoli musi rozpowszechniać plotki o kolejnych zleceniach, które do niej napÅ‚ywajÄ…. DziÄ™ki temu nikogo ze znajomych nie bÄ™dzie dziwić, że powoli staje siÄ™ coraz majÄ™tniejszÄ… osobÄ…. A kiedy ostatecznie i oficjalnie stanie siÄ™ bogata, bÄ™dzie mogÅ‚a spokojnie skorzystać z tego, co, wbrew wÅ‚asnej woli, zostawiÅ‚ jej po Å›mierci ten Å‚ajdak Noskowski!