Tekst ODCINEK 6
był czytany 500 razy
ODCINEK 6
Osoby, które by w tej chwili z boku obserwowaÅ‚y znanego aktora Ryszarda Danielewicza, nie mogÅ‚yby mieć wÄ…tpliwoÅ›ci, że jest on w trakcie intensywnego procesu twórczego. GÅ‚Ä™bia przeżyć wyraźnie odbijaÅ‚a siÄ™ na jego twarzy, podkreÅ›lana mimikÄ… okalajÄ…cych jÄ… zmarszczek.
GÅ‚owy wybitnego aktora nie zaprzÄ…taÅ‚a teraz jednak kolejna ważka diagnoza medyczna, którÄ… miaÅ‚ wypowiedzieć swoim powszechnie znanym, na poÅ‚y grobowym gÅ‚osem przynależnym w tej chwili do profesora Barnaby. W tym momencie bowiem nie przygotowywaÅ‚ siÄ™ do nastÄ™pnych ujęć MiÅ‚oÅ›ci i medycyny, ale myÅ›lami byÅ‚ już przy dzisiejszym wieczorze. Jeden z jego szacownych kolegów obchodziÅ‚ wÅ‚aÅ›nie jubileusz czterdziestolecia pracy twórczej i jego poproszono o wygÅ‚oszenie przemówienia okolicznoÅ›ciowego.
Danielewicz wiedziaÅ‚ doskonale, że trudno byÅ‚o sobie wyobrazić do tego lepszÄ… osobÄ™. W tej chwili zastanawiaÅ‚ siÄ™ wÅ‚aÅ›nie, co mógÅ‚by powiedzieć o samym sobie, żeby przy okazji w tej historii pojawiÅ‚a siÄ™, jakoÅ› tak chociaż na marginesie, postać jubilata. A może w ogóle o nim nie wspominać? Przecież na ten jubileusz wszyscy przyjdÄ…, żeby posÅ‚uchać jego przemówienia, a nie czcić jakiegoÅ›. JakiegoÅ›. No wÅ‚aÅ›nie, jak mu tam jest? Musi siÄ™ dowiedzieć tego przed przemówieniem, bo jednak nazwisko jubilata wypada gdzieÅ› na koÅ„cu wymienić.
– WidziaÅ‚eÅ›?! – Na twarzy Danielewicza wylÄ…dowaÅ‚a niespodziewanie pÅ‚achta gazety rzuconej przez SerafiÅ„skÄ…. – PiszÄ…, że Å›mierć Noskowskiego nie przerwie prac nad Mieczami Grunwaldu. Wiesz, co to oznacza?! Å»e już pewnie dogadali siÄ™ ZawiaÅ‚Å‚Ä….
Danielewicz przebiegÅ‚ oczami po tekÅ›cie w gazecie. Producent informowaÅ‚ dziennikarza gÅ‚ównie o tym, że wÅ‚aÅ›nie trwa uzgadnianie polskiej i niemieckiej wersji jÄ™zykowej, film bowiem miaÅ‚ być nagrany w obydwu jÄ™zykach. Do tego dodawaÅ‚, że bÄ™dzie to zapewne obraz kontrowersyjny, który wywoÅ‚a wiele dyskusji, bo „odbiega od dotychczasowej wizji postrzegania historii”.
– Tu nie ma ani sÅ‚owa o Zawialle – Danielewicz odÅ‚ożyÅ‚ gazetÄ™.
– Ale nie pracowaliby dalej, jakby nie mieli już dogadanego odtwórcy jednej z gÅ‚ównych ról!
– Dorotka, nie przejmuj siÄ™ tym tak – Danielewicz przytuliÅ‚ SerafiÅ„skÄ…. – Jak odejdzie ZawiaÅ‚Å‚o, to może jednak coÅ› dla ciebie napiszÄ…? Przecież wiesz, że ten serial stoi gÅ‚ównie na takich starych bohaterach. A z tych naprawdÄ™ starych to jesteÅ›my gÅ‚ównie my.
– I co z tego?! Kokoszka mówi, że telewizja kazaÅ‚a mu odmÅ‚odzić widowniÄ™. Ma być w przedziale szesnaÅ›cie-trzydzieÅ›ci pięć, bo tak sobie życzÄ… reklamodawcy. My, starzy, nie jesteÅ›my już nikomu potrzebni.
– Przesadzasz, Dorotko – Danielewicz przytuliÅ‚ SerafiÅ„skÄ… mocniej i rozejrzaÅ‚ siÄ™, czy nikt ich nie obserwuje. – Mnie to byÅ› siÄ™ bardzo czasem przydaÅ‚a, bo strasznie marznÄ™ w nocy. MogÄ™ nawet powiedzieć producentowi, że chcÄ™ ciÄ™ zatrudnić na gosposiÄ™, żeby miaÅ‚ mi kto przeÅ›cieradeÅ‚ko rozgrzać – puÅ›ciÅ‚ oko do koleżanki.
– Idź, ty Å›wintuchu! – SerafiÅ„ska wyrwaÅ‚a siÄ™ z objęć kolegi i pacnęła go rÄ™kÄ… po gÅ‚owie. Nie zrobiÅ‚a tego jednak zbyt mocno. Ot, tyle, żeby wiedziaÅ‚, że go wprawdzie lubi, ale oficjalnie woli zachować dystans. – Wy wszyscy tacy sami jesteÅ›cie. Tylko naobiecujecie, a potem figa. Noskowski mówiÅ‚ to samo.
- A co on ci obiecał?
– Å»e może nie odejdzie caÅ‚kiem z serialu, bo to jednak ryzyko, i jak siÄ™ zakoÅ„czÄ… zdjÄ™cia do Mieczy Grunwaldu, to może mieć problem z pracÄ…
- Ale chyba mu nie wierzyÅ‚aÅ›? Od dwóch miesiÄ™cy wszystkie gazety trÄ…biÅ‚y o tym, że umrze na ten katar.
– TwierdziÅ‚, że negocjuje z KokoszkÄ…, że po tym zawale bÄ™dzie przez póÅ‚ roku w Å›piÄ…czce. Wtedy ja bym go odwiedzaÅ‚a w szpitalu i zawsze ten dzieÅ„ czy dwa dni zdjÄ™ciowe by mi w miesiÄ…cu wpadÅ‚y.
– A to oszust – pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ… Danielewicz. – Ja bym mu nie darowaÅ‚!
– Ja też. Jak zobaczyÅ‚am ten scenariusz ze scenÄ… jego pogrzebu, to myÅ›laÅ‚am, że mnie szlag trafi. PoszÅ‚am i wygarnęłam mu wszystko!
– Czekaj, czekaj. To byÅ‚o jakieÅ› trzy tygodnie przed krÄ™ceniem tej sceny? NastÄ™pnego dnia miaÅ‚ chyba podbite oko. – SerafiÅ„ska spuÅ›ciÅ‚a gÅ‚owÄ™, a Danielewicz uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do niej. – No to mu nieźle wygarnęłaÅ›, Dorotko.
– MyÅ›lisz, że siÄ™ przejÄ…Å‚? ÅgaÅ‚ dalej, twierdziÅ‚, że nagrywanie tej sceny jeszcze nic nie znaczy, że być może zostanie jednak w serialu – SerafiÅ„ska wyrzucaÅ‚a z siebie zarzuty z prÄ™dkoÅ›ciÄ… karabinu maszynowego, jakby chciaÅ‚a rozstrzelać sprawcÄ™ swych nieszczęść. Danielewicz dostrzegÅ‚ jednak, że wyglÄ…da to na atak samobójczy.
– Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że znów mu uwierzyÅ‚aÅ›?
– Zawsze miaÅ‚am sÅ‚abość do takich drani – odpowiedziaÅ‚a samokrytycznie SerafiÅ„ska. – A powinnam mu wtedy wyrwać jaja, zamiast wybaczyć! Ale teraz koniec z aktorami. ZakÅ‚adam firmÄ™ szkoleniowÄ… i w ogóle koÅ„czÄ™ z aktorstwem!
– No, czas najwyższy, koleżanko – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ ZawiaÅ‚Å‚o, który jak duch pojawiÅ‚ siÄ™ obok rozmawiajÄ…cych, dlatego nie sposób byÅ‚o ustalić, od jak dawna sÅ‚uchaÅ‚ ich rozmowy. – Już dawno to koleżance radziÅ‚em.
– A ja radzÄ™ koledze, żeby uważaÅ‚ na rozwój swojej kariery. Bo nieÅ‚atwo jÄ… bÄ™dzie kontynuować za kratkami – syknęła w stronÄ™ ZawiaÅ‚Å‚y SerafiÅ„ska. – Wiem dużo wiÄ™cej o pewnych sprawach, niż siÄ™ koledze wydaje. I w razie czego, mogÄ™ to powiedzieć komu trzeba.
SerafiÅ„ska odeszÅ‚a szybkim krokiem. RuszyÅ‚ za niÄ… Danielewicz, który przedtem jeszcze spojrzaÅ‚ z wyrzutem na ZawiaÅ‚Å‚Ä™. Ten jednak udaÅ‚, że nie zauważa tego wzroku i czyta trzymany w rÄ™ce scenariusz. Kiedy jednak wszyscy zniknÄ™li z zasiÄ™gu jego wzroku, dyskretnie wyciÄ…gnÄ…Å‚ z wewnÄ™trznej kieszeni marynarki piersióweczkÄ™ z robionÄ… na wÅ‚asnym destylacie miÄ™tówkÄ….
„Cholerna baba – pomyÅ›laÅ‚ ZawiaÅ‚Å‚o. – Ciekawe, czy wie coÅ› naprawdÄ™, czy tylko siÄ™ domyÅ›la? Nieważne, może zacząć wÄ™szyć. Kto wie, czy nie zna kogoÅ› z produkcji Mieczy Grunwaldu? Podpyta siÄ™, poniucha. A potem poleci do tych swoich plotkarskich gazet i coÅ› wypaple. Nie ma wyjÅ›cia. Trzeba coÅ› zrobić, żeby jÄ… zneutralizować”.
Pani Irmina znała Jacka od dziecka i wydawało się jej, że wie, co lubi czytać. Wprawdzie czasem zaskakiwał ją jakąś niecodzienną lekturą, ale gdy o niej potem opowiadał, doskonale rozumiała, co znalazł w niej ciekawego. Ale to, co zebrało się w tej chwili na jego biurku, z pewnością nie mogło nikomu dostarczyć intelektualnych wrażeń. Choć wizualnie prezentowało się całkiem przyjemnie. A na pewno kolorowo.
– WiÄ™c mówi pani, pani Irmino, że ten ZawiaÅ‚Å‚o byÅ‚ znany z pÄ™dzenia bimbru? – Jacek nie przestawaÅ‚ przewracać kartek czytanych czasopism.
– Co? A… tak. W dawnych czasach tak, bezwarunkowo. PamiÄ™tam, że kiedyÅ› na jego imieninach piÅ‚am szczególnie dobrÄ… miÄ™tówkÄ™. Ale to byÅ‚o jeszcze w latach osiemdziesiÄ…tych, nie wiem, czy dziÅ› jeszcze kontynuuje tÄ™ produkcjÄ™ – zastrzegÅ‚a siÄ™ pani Irmina.
– Ale umiejÄ™tnoÅ›ci z pewnoÅ›ciÄ… mu pozostaÅ‚y.
– To go czyni podejrzanym?
– TrochÄ™ tak. Wprawdzie musiaÅ‚by sporo czasu poÅ›wiÄ™cić na wyprodukowanie trzech butelek wódki, bo z każdego nastawienia można uzyskać tylko minimalnÄ… ilość metylu, ale nie jest to niewykonalne. I dodatkowo daje pewność, że nie zostanie Å›lad w postaci zakupu, bÄ…dź co bÄ…dź, trucizny. A taki zakup nieÅ‚atwo zrobić i ukryć…
– Przepraszam ciÄ™, mój drogi chÅ‚opcze, ale czy nie szkoda ci pieniÄ™dzy na to kolorowe coÅ›? – pani Irmina z wyraźnym obrzydzeniem dotknęła jednej z kolorowych gazetek.
– Nic a nic, bo to nie moje pieniÄ…dze. Za wszystko to pÅ‚aci pan Kokoszka.
– OdnoszÄ™ wrażenie, jakbyÅ› przysparzaÅ‚ mu w tej sprawie zbÄ™dnych wydatków.
– Ależ pani Irmino, przecież ja w tej chwili studiuje materiaÅ‚ dowodowy o zamieszanych w tÄ™ sprawÄ™ – Przypadek spojrzaÅ‚ na sÄ…siadkÄ™ z wyrzutem.
– Co proszÄ™?!
– Nadrabiam zalegÅ‚oÅ›ci w Å›wiecie celebrytów. Można tu uzyskać mnóstwo ciekawych informacji o wszystkich grajÄ…cych w serialu MiÅ‚ość i medycyna. Na przykÅ‚ad o panu Danielewiczu napisali, że kiedyÅ› chciaÅ‚ siÄ™ sprawdzić w biznesie, ale dość szybko zrezygnowaÅ‚.
– A tak, miaÅ‚ jakÄ…Å› restauracjÄ™, ale mu kiepsko szÅ‚o i interes splajtowaÅ‚.
– To wcale nie jest takie pewne, pani Irmino – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ pod nosem Przypadek, szybko przerzuciÅ‚ stertÄ™ gazet i siÄ™gnÄ…Å‚ po jednÄ… z nich, otwierajÄ…c jÄ… mniej wiÄ™cej w Å›rodku. – Z tego artykuÅ‚u dość jasno wynika, że pan Danielewicz porzuciÅ‚ dochodowy biznes, bo nie mógÅ‚ żyć bez grania, możliwoÅ›ci wychowywania przyszÅ‚ych pokoleÅ„ aktorów i przekazania im etosu zawodu.
– Ależ to bzdura, bezwarunkowo! RÄ™czÄ™ ci, że byÅ‚o inaczej. I daj sobie spokój z czytaniem tych gÅ‚upot, bo nic dobrego ci to nie da.
– Wprost przeciwnie. OczywiÅ›cie, że to, co tu piszÄ…, to bzdury. Dlatego trzeba umieć czytać miÄ™dzy wierszami. A jak siÄ™ to umie, można siÄ™ dowiedzieć sporo ciekawych rzeczy – Jacek podsunÄ…Å‚ pani Irminie kolejnÄ… z gazet. – Jest nawet notka, że scenarzysta Szkudlarek i reżyser KuliÅ„ski przygotowujÄ… razem jakiÅ› projekt mrożącego krew w żyÅ‚ach kryminaÅ‚u o morderstwie na filmowym planie.
– I co z tego?
– Podobno najprawdziwsze dzieÅ‚a, to te napisane na podstawie wÅ‚asnych doÅ›wiadczeÅ„.
– Uważasz, że zabiliby Noskowskiego, żeby nakrÄ™cić o tym film?
– Dzisiaj ludzie mordujÄ… bez mrugniÄ™cia okiem, żeby zdobyć sÅ‚awÄ™ i uznanie.
– Jednak nie sÄ…dzÄ™, żeby o tym opowiadali w wywiadach. To groziÅ‚oby przecież aresztowaniem.
– Ale potem byliby sÅ‚awniejsi jako bardziej przewrotni i wyrafinowani.
– KarkoÅ‚omna teza, chociaż, hmmm, niepozbawiona podstaw. ZnalazÅ‚eÅ› jeszcze coÅ› podejrzanego?
– Jest parÄ™ rzeczy. Na przykÅ‚ad pani SerafiÅ„ska skarży siÄ™, jaka jest biedna. Mówi, że jeździ dziesiÄ™cioletnim gratem i ma maleÅ„kie dwupokojowe mieszkanie.
– Znam wielu, którzy chcieliby być tak biedni jak ona – uniosÅ‚a siÄ™ pani Irmina. – Jak można takie rzeczy wygadywać. I to do gazet! Przyznam ci siÄ™, mój drogi chÅ‚opcze, że bardzo nie lubiÄ™ ludzi, którzy użalajÄ… siÄ™ nad sobÄ…. Szczególnie publicznie, bezwarunkowo!
– Ale pani Dorota nie tylko siÄ™ użala – Jacek odÅ‚ożyÅ‚ gazetÄ™ i siÄ™gnÄ…Å‚ po drugÄ…. – O tu, zapowiada, że zaÅ‚oży firmÄ™ szkoleniowÄ…. – Z uÅ›miechem podsunÄ…Å‚ pod nos pani Irminie gazetÄ™, na którÄ… ta spojrzaÅ‚a z niekÅ‚amanym obrzydzeniem.
– No to już lepiej o niej Å›wiadczy – mruknęła nieco uspokojona. – Ale nie widzÄ™ w tym niczego podejrzanego.
– Pani Dorota przyznaje, że nie ma w tej branży żadnego doÅ›wiadczenia, ale wierzy, że odniesie sukces.
– I to jest podejrzane? Każdy, kto zakÅ‚ada biznes, chce odnieść w nim sukces.
– Zapewne – zgodziÅ‚ siÄ™ potulnie Przypadek. – Ale już nie każdy prowadzi tak niebanalny tryb życia jak pan ZawiaÅ‚Å‚o – Jacek wyszukaÅ‚ w stosie pism kolejne. – O, proszÄ™, tu jest wywiad, którego udzieliÅ‚ dwa tygodnie przed Å›mierciÄ… Noskowskiego. Najciekawszy w nim jest jego plan zwykÅ‚ego dnia. „WstajÄ™ rano, jem lekkie dietetyczne Å›niadanie. Potem uprawiam jogging, żeby być w dobrej formie. Potem idÄ™ zwykle na konwersacje z niemieckiego, chyba że mam akurat dzieÅ„ zdjÄ™ciowy w MiÅ‚oÅ›ci i medycynie. Wtedy dopiero po zdjÄ™ciach biegnÄ™ na jogging lub na konwersacje z niemieckiego. Potem jem lekkÄ… kolacjÄ™ i czytam jakÄ…Å› dobrÄ… klasycznÄ… lekturÄ™. Na przykÅ‚ad Goethego w oryginale”.
– No cóż. Chwali mu siÄ™. Tylko nie wiem, co ci to mówi?
– Bardzo wiele, pani Irmino. NaprawdÄ™ bardzo wiele.