Tekst ODCINEK 1
był czytany 3486 razy
ODCINEK 1
Antykwariat należący do Antoniego Gelberga byÅ‚ miejscem cichym i spokojnym. Nie znajdowaÅ‚ siÄ™ przy gÅ‚ównych szlakach handlowych, nie przewijaÅ‚y siÄ™ przez niego tÅ‚umy. Ale ci, którzy znali jego gospodarza lepiej, wiedzieli, że czÄ™sto dysponowaÅ‚ on wyjÄ…tkowo atrakcyjnym towarem. Ci, którzy znali pana Antoniego naprawdÄ™ dobrze, woleli nie pytać, skÄ…d ten towar pochodzi.
TÄ™ samÄ… zasadÄ™ wyznawaÅ‚a rudowÅ‚osa Helena, studentka Akademii Sztuk PiÄ™knych w Warszawie, dorabiajÄ…ca w antykwariacie do skromnego stypendium. Dlatego kiedy dzwoniÅ‚ telefon na biurku jej szefa, zakÅ‚adaÅ‚a na uszy sÅ‚uchawki i puszczaÅ‚a gÅ‚oÅ›no muzykÄ™ ze swojego iPoda. Wprawdzie wiÄ™kszość rozmów prowadzonych przez pana Antoniego dotyczyÅ‚a spraw absolutnie zgodnych z prawem, jednak niektórymi z pewnoÅ›ciÄ… chÄ™tnie zajęłyby siÄ™ organy Å›cigania. I z tego powodu rudowÅ‚osa pracownica antykwariatu wolaÅ‚a sÅ‚yszeć jak najmniej.
Tym razem terkot telefonu dopadł Helenę, gdy w jednej z gablot poprawiała ustawienie kilku waz z bardzo szacownej epoki. Szybko nałożyła na uszy swoją dźwiękochłonną barierę i błyskawicznie zaczęła przeszukiwać pamięć iPoda w poszukiwaniu odpowiedniego repertuaru. Gelberg, siedzący w kąciku antykwariatu przy swoim biurku, z uśmiechem obserwował tę czynność. Z odebraniem telefonu jednak poczekał jak zwykle do chwili, gdy ze słuchawek popłynęły pierwsze takty wyjątkowo głośnej muzyki.
– Gelberg, sÅ‚ucham… Pan Klempuch… – twarz antykwariusza stężaÅ‚a. – Tak, oczywiÅ›cie, pamiÄ™tam… NaprawdÄ™ bardzo staram siÄ™ namówić tÄ™ Bamber na sprzedaż obrazów, ale to nie jest Å‚atwe… RozmawiaÅ‚em o tym z jej wnukiem, Wojtkiem… Wiem, że mija mój termin… Dobrze, jakoÅ› to zaÅ‚atwiÄ™.
OdÅ‚ożyÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™. RudowÅ‚osa Helena zerknęła w jego stronÄ™, ale widzÄ…c minÄ™ szefa, uznaÅ‚a, że na razie lepiej nie zdejmować sÅ‚uchawek z uszu. Gelberg tymczasem odsunÄ…Å‚ szufladÄ™ w swoim biurku. SiÄ™gnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko rÄ™kÄ… po coÅ›, co nie znajdowaÅ‚o siÄ™ w samej szufladzie, ale byÅ‚o schowane w skrytce pod blatem. Po chwili namacaÅ‚ chÅ‚odnÄ… stal metalowej obrÄ™czy, na którÄ… nanizane byÅ‚o mnóstwo prÄ™cików różnej gruboÅ›ci. PrÄ™ciki byÅ‚y powykrzywiane w najróżniejsze ksztaÅ‚ty, dziÄ™ki czemu trudno byÅ‚o znaleźć zamek, który byÅ‚by w stanie siÄ™ im oprzeć. Antykwariusz przez chwilÄ™ dotykaÅ‚ ich, jakby chcÄ…c po omacku znaleźć ten wÅ‚aÅ›ciwy. Nie wybraÅ‚ jednak żadnego, tylko zamknÄ…Å‚ szufladÄ™.
„Cholerna przeszÅ‚ość – pomyÅ›laÅ‚. – Znów trzeba to bÄ™dzie zrobić”.
Stara kamienica na Starym Mokotowie mieszczÄ…ca siÄ™ pod adresem Konecka 40 niejedno widziaÅ‚a w swojej historii. TrwaÅ‚a tu już bÄ…dź co bÄ…dź osiemdziesiÄ…t lat i wiele mogÅ‚a opowiedzieć o swoich lokatorach. Na szczęście zwykle zachowywaÅ‚a daleko posuniÄ™tÄ… dyskrecjÄ™, dlatego wiele tajemnic pozostawaÅ‚o na zawsze w jej Å›cianach. Ta dyskrecja różniÅ‚a jÄ… szczególnie od Å›wieżo wybudowanego sÄ…siada z naprzeciwka, nowoczesnego apartamentowca. Naszpikowany elektronikÄ…, kamerami i wszelkiego rodzaju innymi rejestratorami rzeczywistoÅ›ci i zÅ‚udzeÅ„ sprawiaÅ‚, że przeciÄ™tnie uzdolniony haker mógÅ‚ czytać w życiorysie jego mieszkaÅ„ców jak w otwartej ksiÄ™dze.
Dlatego Jacek Przypadek cieszyÅ‚ siÄ™, że mieszka w starej kamienicy, której nie tylko grube mury, ale i zżyta spoÅ‚eczność skutecznie chroniÅ‚y przed natrÄ™tami z zewnÄ…trz. Również dziÄ™ki tej dyskrecji miejsce to wydawaÅ‚o siÄ™ oazÄ… spokoju poÅ›ród rozpÄ™dzonego miasta nastawionego pod każdym wzglÄ™dem na sukces i szybki rozwój. MieszkaÅ„cy kamienicy nie spieszyli siÄ™ tak bardzo i mieli dla siebie caÅ‚kiem sporo czasu. A, co ciekawe, spokój ich wzrastaÅ‚ z każdym piÄ™trem. Tak jakby odlegÅ‚ość od wyjÅ›cia na gwarnÄ… ulicÄ™ dodatkowo wyciszaÅ‚a ludzkie wnÄ™trza.
O każdym z mieszkaÅ„ców kamienicy można byÅ‚oby powiedzieć coÅ› ciekawego i nie można wykluczyć, że kiedyÅ› autor to uczyni. Na razie jednak najbardziej dla nas interesujÄ…cy bÄ™dÄ… lokatorzy z ostatniego, czwartego piÄ™tra, zamieszkujÄ…cy lokale o numerach 12, 13, 14. Pod dwunastkÄ… mieszkaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie Jacek, kawaler lat blisko trzydziestu, wyksztaÅ‚cenie wyższe, choć mocno niepeÅ‚ne. Znany byÅ‚ wÅ›ród sÄ…siadów z zamiÅ‚owania do chiromancji oraz mocnego postanowienia wystartowania w maratonie. PrzygotowywaÅ‚ siÄ™ do tego już z górÄ… sześć lat, zawziÄ™cie szlifujÄ…c formÄ™ biegowÄ… na pobliskim Polu Mokotowskim. Nigdy jednak nie udaÅ‚o mu siÄ™ osiÄ…gnąć odpowiedniej dyspozycji, dlatego wciąż byÅ‚ dÅ‚ugodystansowcem teoretykiem.
Pod czternastkÄ… mieszkaÅ‚a pani Irmina Bamber, wdowa lat… tego autor, jako dżentelmen, wyjawić nie może. Å»eby uÅ‚atwić jednak czytelnikom okreÅ›lenie jej wieku, powiedzmy, że jej wnuczek byÅ‚ trochÄ™ mÅ‚odszy od Jacka, i na tym zakoÅ„czmy te dywagacje. StudiowaÅ‚a psychologiÄ™, zdobyÅ‚a nawet tytuÅ‚ magistra, ale nigdy nie praktykowaÅ‚a w zawodzie. Za to umiejÄ™tnoÅ›ci, które nabyÅ‚a na uniwersytecie, skrzÄ™tnie wykorzystywaÅ‚a do sprawnego podtrzymywania kontaktów towarzyskich z wieloma osobami w mieÅ›cie. Szczerze mówiÄ…c, trudno byÅ‚o znaleźć kogoÅ› naprawdÄ™ ważnego w Warszawie, kto nie znaÅ‚by pani Irminy.
Najmniej można by powiedzieć o lokatorze spod trzynastki, bo…
Ale o tym później, żeby za bardzo nie uprzedzać faktów.