Tekst ODCINEK 9
był czytany 529 razy
ODCINEK 9
Wojciech Bamber spojrzał na krew cieknącą z jego nosa na rękę. Wyglądała chyba dość autentycznie, bo uśmiechnął się zadowolony. Na wszelki wypadek rozdarł jeszcze szybko rękaw swojej koszuli i wpadł do apartamentowca przy Koneckiej 37, znajdującego się niemal naprzeciwko kamienicy zamieszkiwanej przez jego babcię. Słaniając się na nogach, podszedł do ochroniarza stojącego za kontuarem portierni i dramatycznie oświadczył:
– ProszÄ™ mu pomóc!
– Komu? Co siÄ™ staÅ‚o? – zapytaÅ‚ zdezorientowany ochroniarz.
– NapadÅ‚o na nas jakichÅ› dwóch zbirów. WyrwaÅ‚em siÄ™, ale tam jest jeszcze mój kolega. Oni go zabijÄ…!
– Ale…
– ProszÄ™ siÄ™ pospieszyć, bo może być za późno!
Zaraz, gdy tylko za ochroniarzem zamknęły siÄ™ drzwi, Bamber bÅ‚yskawicznie znalazÅ‚ siÄ™ po drugiej stronie kontuaru. Na jednym z czterech monitorów widziaÅ‚ ochroniarza, który bezskutecznie rozglÄ…daÅ‚ siÄ™ po ulicy w poszukiwaniu potrzebujÄ…cego pomocy kolegi Wojtka. Nie tracÄ…c go z pola widzenia, Bamber zaczÄ…Å‚ bÅ‚yskawiczne przeszukiwać szafki. Wciąż jednak nie mógÅ‚ natrafić na to, czego szukaÅ‚, i w coraz wiÄ™kszej panice otwieraÅ‚ kolejne drzwiczki i szuflady. Bez rezultatu.
– Może w czymÅ› pomóc? – zapytaÅ‚ nagle znany mu gÅ‚os. Bamber podniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ znad kontuaru i ujrzaÅ‚ uÅ›miechajÄ…cego siÄ™ podkomisarza Åosia.
– Szukam waty żeby zatamować krew – Wojtek z niepokojem spojrzaÅ‚ na starszego aspiranta SmaÅ„kÄ™, który trzymaÅ‚ w rÄ™ku kasetÄ™.
– Doprawdy? A mnie siÄ™ wydawaÅ‚o, że raczej czegoÅ› innego.
ÅoÅ› uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ z wyższoÅ›ciÄ… i wymieniÅ‚ ze SmaÅ„kÄ… porozumiewawcze spojrzenie. NastÄ™pnie wyjÄ…Å‚ z rÄ™ki podwÅ‚adnego kasetÄ™ i pomachaÅ‚ niÄ… w stronÄ™ Bambera.
– Jak tylko zobaczyÅ‚em, co jest na tej kasecie, od razu wiedziaÅ‚em, że spróbuje jÄ… pan zdobyć. Ale my byliÅ›my szybsi – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ triumfujÄ…co ÅoÅ›.
– Åšwietnie pan to wymyÅ›liÅ‚, panie komisarzu – powiedziaÅ‚ SmaÅ„ko, zapominajÄ…c, że to on sam spÄ™dziÅ‚ dÅ‚ugie godziny na przeglÄ…daniu kaset i podsunÄ…Å‚ przeÅ‚ożonemu wÅ‚aÅ›ciwe rozwiÄ…zanie. Ale SmaÅ„ko byÅ‚ inteligentnym czÅ‚owiekiem i wiedziaÅ‚, że każdy podwÅ‚adny powinien zapomnieć o takiej rzeczy. I wiedziaÅ‚, że nie musi siÄ™ bać, iż ÅoÅ› pomyÅ›li, że starszy aspirant mu siÄ™ zwyczajniepodlizuje. Każdy bowiem przeÅ‚ożony ma wbudowany w gÅ‚owÄ™ mechanizm, który mÄ…dre myÅ›li podwÅ‚adnych automatycznie zapisuje jako wÅ‚asne, zaÅ› wÅ‚asne bÅ‚Ä™dy czyni automatycznie ich bÅ‚Ä™dami.
– Lata praktyki, SmaÅ„ko. Bierzcie go.
Starszy aspirant wyjął z kieszeni kajdanki i ruszył w stronę Bambera.
Pomoc BÅ‚ażeja nie przyniosÅ‚a tym razem oczekiwanych rezultatów. Choć jak zapewniaÅ‚ MÅ‚ody Bóg Seksu, byÅ‚ to absolutny wyjÄ…tek, i kolejnym razem Przypadek coÅ› na pewno „wyjmie” przy jego pomocy. Nie zmieniaÅ‚o to jednak faktu, że Jacek nastÄ™pnego dnia obudziÅ‚ siÄ™ sam. No, może nie do koÅ„ca sam, bo od razu po otwarciu oczu zaczÄ…Å‚ mu towarzyszyć duży ból gÅ‚owy. Przypadek przez jakiÅ› czas liczyÅ‚ na to, że „migrena” sama zrozumie, że nie jest mile widzianym goÅ›ciem, i staraÅ‚ siÄ™ jÄ… ignorować. Ale ona uparcie Å‚upaÅ‚a go po skroniach.
Jacek musiaÅ‚ w koÅ„cu zwlec siÄ™ z Å‚óżka i zrobić sobie swój ulubiony w takich przypadkach koktajl kofeinowo-przeciwból-wy, którego skÅ‚ad byÅ‚ jednÄ… z najgÅ‚Ä™biej strzeżonych przez niego tajemnic. Po jego wypiciu poczuÅ‚ siÄ™ od razu nieco lepiej i pomyÅ›laÅ‚, że krótki spacer w poÅ‚Ä…czeniu ze Å›wieżo zakupionym kefirem powinien caÅ‚kiem poprawić mu nastrój.
Migrena Jacka okazaÅ‚a siÄ™ jednak gÅ‚Ä™bsza niż zwykle, dlatego jego koktajl nie pomógÅ‚ mu na dÅ‚ugo. WracajÄ…c ze sklepiku, z trudem wspinaÅ‚ siÄ™ po schodach, starajÄ…c siÄ™ nie stukać zbyt gÅ‚oÅ›no obcasami. Na czwartym piÄ™trze, przed drzwiami swojego mieszkania, zobaczyÅ‚ pana BÄ…czka z niewysokim szatynem.
– DzieÅ„ dobry – wymamrotaÅ‚ niewyraźnie Przypadek i wyciÄ…gnÄ…Å‚ z kieszeni kurtki klucze, niespiesznie zabierajÄ…c siÄ™ do otwierania zamków.
– DzieÅ„ dobry – kiwnÄ…Å‚ mu gÅ‚owÄ… BÄ…czek i zwróciÅ‚ siÄ™ do szatyna. – To jak, bierze pan? Jak pan chcesz, to mogÄ™ panu pomóc gratis przewieźć te paÅ„skie meble.
– MuszÄ™ siÄ™ jeszcze zastanowić – szatyn podaÅ‚ mu rÄ™kÄ™ na pożegnanie i ruszyÅ‚ na schody. – ZadzwoniÄ™ do pana.
– Tylko proszÄ™ nie zwlekać – rzuciÅ‚ za nim BÄ…czek. – To Å›wietna lokalizacja! – przechyliÅ‚ siÄ™ przez barierkÄ™, żeby upewnić siÄ™, czy mężczyzna jest już odpowiednio daleko. – To byÅ‚ pana nowy sÄ…siad.
– To pan tu nie ma zamiaru mieszkać?
– Absolutnie. TraktujÄ™ to jako lokatÄ™ kapitaÅ‚u. Jestem zÅ‚otÄ… rÄ…czkÄ…, znam siÄ™ na murarce, Å›lusarce. KupujÄ™ mieszkania w kiepskim stanie, remontujÄ™ i wynajmujÄ™.
– Czyli robimy w podobnych branżach. Tylko ja kupujÄ™ nowe mieszkania, żeby nie mieć problemu.
– No, to możemy siÄ™ wymienić doÅ›wiadczeniami. W sensie kÅ‚opotów z lokatorami – ruszyÅ‚ na schody, ale coÅ› sobie przypomniaÅ‚. – A wie pan, zÅ‚apali tego zÅ‚odzieja, co obrobiÅ‚ tÄ™ starÄ… babÄ™. Pana też oskarżyÅ‚a o kradzież?
– Nie
– A mnie owszem. Åšlusarz jestem i zamki potrafiÄ™ otwierać, to widocznie policji pasowaÅ‚o. CaÅ‚e rano siÄ™ dzisiaj musiaÅ‚em tÅ‚umaczyć na komisariacie. A, i jeszcze to mieszkanie mi przeszukali – wskazaÅ‚ gÅ‚owÄ… na drzwi od lokalu numer trzynaÅ›cie.- Dobrze, że ja mam tam tylko goÅ‚e Å›ciany, to mi chociaż baÅ‚aganu nie narobili, bo z klientem byÅ‚em umówiony. ZresztÄ…, ja to nigdy nie miaÅ‚em szczęścia do sÄ…siadów. Poprzednie mieszkanie już wÅ‚aÅ›ciwie wyremontowaÅ‚em, ale nie zdążyÅ‚em ubezpieczyć. No i mnie sÄ…siad z góry dokumentnie zalaÅ‚. Mnóstwo pieniÄ™dzy straciÅ‚em, dlatego teraz wolÄ™ mieć wszystkich sÄ…siadów pod sobÄ… – zanosiÅ‚o siÄ™ na dÅ‚uższÄ… opowieść.
– I kto ukradÅ‚ te obrazy?
– Ten jej wnuczek. Gdy wychodziÅ‚em z komisariatu, to widziaÅ‚em, jak go prowadzili w kajdankach. To ja lecÄ™ – machnÄ…Å‚ rÄ™kÄ… na pożegnanie.
Jacek otworzył swoje drzwi i dopiero wtedy coś do niego dotarło.
– Panie BÄ…czek! – przechyliÅ‚ siÄ™ przez barierkÄ™, bo sÄ…siad byÅ‚ już piÄ™tro niżej.
– Co znowu?
– Czy pan zamknÄ…Å‚ swoje drzwi, bo nie widziaÅ‚em, żeby pan…
– Gdzie ja mam gÅ‚owÄ™ – BÄ…czek klepnÄ…Å‚ siÄ™ dÅ‚oniÄ… w czoÅ‚o i bÅ‚yskawicznie wbiegÅ‚ na czwarte piÄ™tro. – Strasznie jestem roztrzepany, ciÄ…gle o czymÅ› zapominam – wyjÄ…Å‚ z kieszeni klucze i przekrÄ™ciÅ‚ zamek w drzwiach swojego mieszkania. – Ale żeÅ› pan to zauważyÅ‚, chociaż wyglÄ…dasz pan na mocno wczorajszego…
– To taka moja staÅ‚a wada. Za dużo zauważam