Tekst ODCINEK 16
był czytany 539 razy
ODCINEK 16
Fitness club Supermen, należący do byÅ‚ego znanego sportowca, byÅ‚ miejscem, gdzie w odpowiedniej atmosferze, za odpowiednie pieniÄ…dze, Å›mietanka towarzyska mogÅ‚a wylewać swoje siódme poty. Åšmietanka byÅ‚a przy tym naprawdÄ™ wysokoprocentowa i odpowiednio wyselekcjonowana. Bo żeby siÄ™ tu dostać, nie wystarczyÅ‚o mieć po prostu kwoty odpowiedniej do wykupienia karnetu. Potrzebnych byÅ‚o również dwóch wprowadzajÄ…cych czÅ‚onków, rÄ™czÄ…cych, że nowo przyjÄ™ty reprezentuje odpowiedni poziom rangi towarzyskiej.
Pani redaktor Anna Sobania nie miaÅ‚a najmniejszego problemu z pozyskaniem wsparcia dwóch czÅ‚onków, dlatego też mogÅ‚a w tej chwili z rozkoszÄ… trenować na maszynie zwanej orbitrekiem. Choć sÄ…dzÄ…c po intensywnoÅ›ci wymachów jej rÄ…k i nóg oraz zaciÄ™tym wyrazie oblicza, można byÅ‚o wÄ…tpić, czy wykonuje tylko zwykÅ‚e ćwiczenie, czy raczej w myÅ›lach masakruje wyimaginowanego przeciwnika. JeÅ›li tak rzeczywiÅ›cie byÅ‚o, to ten przeciwnik już powinien zacząć siÄ™ bać, bo redaktor Sobania bardzo dbaÅ‚a o swojÄ… kondycjÄ™ i uczÄ™szczaÅ‚a również na różne kursy sztuk walki.
– WczeÅ›nie dziÅ› przyszÅ‚aÅ›. CoÅ› siÄ™ staÅ‚o? – zapytaÅ‚a niewinnie Malwina Å»arska, kÅ‚adÄ…c obok orbitreka koleżanki swojÄ… sportowÄ… torbÄ™. Jej pytanie odniosÅ‚o tylko jeden efekt: Ania zaczęła mocniej wymachiwać rÄ™kami i nogami, co jeszcze przed chwilÄ… mogÅ‚o wydawać siÄ™ niemożliwe. – Aż tak? Rozumiem, że wygraÅ‚am zakÅ‚ad?
– Na razie… zaliczyÅ‚am jedno… nieudane podejÅ›cie… -wysapaÅ‚a redaktor Sobania, przerywajÄ…c nagle swoje ćwiczenie.
– Pierwszy raz w życiu.
– Dopiero siÄ™ rozgrzewam… Zobaczysz, to tylko kwestia czasu… – zeszÅ‚a z maszyny i obtarÅ‚a spocone czoÅ‚o rÄ™cznikiem. – MuszÄ™ namierzyć tÄ™ jego narzeczonÄ…, MarzenÄ™.
– Po co?
– On chce do niej wrócić. Z czego siÄ™ znowu Å›miejesz?
– On z niÄ… nigdy nie byÅ‚. Tylko udajÄ….
– Cholera. Czemu mi tego wczeÅ›niej nie powie… – chciaÅ‚a wylać swoje żale na redakcyjnÄ… koleżankÄ™, ale nagle zrozumiaÅ‚a, że prawda jest jeszcze straszniejsza, niż przypuszczaÅ‚a. – Zaraz, czyli on to zagraÅ‚?!
– Na to wyglÄ…da.
– No to jeszcze zobaczy, kto jest lepszym aktorem. Ale czekaj, rano w kuchni widziaÅ‚am u niego jakieÅ› zdjÄ™cie w ramce
– To Basia. Prawdopodobnie jedyna kobieta, którÄ… naprawdÄ™ kochaÅ‚ w swoim życiu – uÅ›miechnęła siÄ™ smutno. – ZresztÄ… kocha jÄ… chyba caÅ‚y czas – dodaÅ‚a nie bez nutki żalu i wsiadÅ‚a na jeden z rowerków treningowych.
– A ona co? RzuciÅ‚a go?
– ByÅ‚a alpinistkÄ…. Zaginęła osiem lat temu podczas wyprawy w Himalajach. To znaczy, pewnie wpadÅ‚a w jakÄ…Å› rozpadlinÄ™ i zginęła. Ale ciaÅ‚a nigdy nie znaleziono, wiÄ™c oficjalnie jest zaginiona – Malwina zaczęła refleksyjnie pedaÅ‚ować. – MyÅ›lÄ™, że to dlatego żadna kobieta nie ma u niego szans.
– Bo tamta zginęła?
– Nie. Bo on ciÄ…gle wierzy, że ona żyje.
Podkomisarz ÅoÅ› z wielkÄ… uwagÄ… wpatrywaÅ‚ siÄ™ w herbaciane fusy, które przecudnie krążyÅ‚y wokóÅ‚ osi szklanki, przypominajÄ…c maÅ‚e tornado. OblizywaÅ‚ przy tym Å‚yżeczkÄ™, którÄ… wywoÅ‚aÅ‚ to zamieszanie, i swoim zwyczajem bÄ™bniÅ‚ palcami w blat biurka.
– DÅ‚ugo bÄ™dziemy jeszcze obserwować, czy cukier siÄ™ odpowiednio rozpuÅ›ciÅ‚? – zapytaÅ‚ go siedzÄ…cy naprzeciw Przypadek.
– Pan siÄ™ denerwuje? – odpowiedziaÅ‚ pytaniem podkomisarz, nie odrywajÄ…c przy tym wzroku od szklanki.
– Nie. Dlaczego miaÅ‚bym siÄ™ denerwować?
– ZostaÅ‚ pan przyÅ‚apany przez naszego funkcjonariusza na podawaniu siÄ™ za kogoÅ› innego.
– RzeczywiÅ›cie, zapomniaÅ‚em – Jacek póÅ‚przytomnie rozejrzaÅ‚ siÄ™ po pomieszczeniu. – Mam problemy z pamiÄ™ciÄ…. WÅ‚aÅ›ciwie co ja robiÄ™ tu w tym stroju? – Przypadek ze zdziwieniem spojrzaÅ‚ na swój sportowy ubiór.
– ProszÄ™ ze mnie wciąż nie kpić, bo to nie wyjdzie panu na zdrowie – zdenerwowaÅ‚ siÄ™ podkomisarz ÅoÅ›. – Jest pan oficjalnie przesÅ‚uchiwany i dlatego to ja mogÄ™ zapytać, co pan robi w tym stroju. A jeÅ›li pan mi nie odpowie, mogÄ™ pana zatrzymać za utrudnianie Å›ledztwa. Rozumiemy siÄ™?
– No.
– To co pan robi w tym stroju?
– Pewnie to pana zdziwi, ale biegam. SzykujÄ™ siÄ™ do startu w maratonie.
– Bieganie to dobry pomysÅ‚ – podkomisarz zatrzymaÅ‚ Å‚yżeczkÄ™ i oderwaÅ‚ wzrok od szklanki, przenoszÄ…c go na przesÅ‚uchiwanego. – Bawienie siÄ™ w detektywa dużo gorszy.
– Pomagam sÄ…siadce.
– Po co?
– Może odkryÅ‚em w sobie powoÅ‚anie do bycia detektywem?
Podkomisarz ÅoÅ› nakrÄ™ciÅ‚ sobie wÄ…sa na palec wskazujÄ…cy prawej rÄ™ki. Ten Przypadek go coraz bardziej irytowaÅ‚, a policjant nie mógÅ‚ go w żaden sposób rozgryźć. OdpowiadaÅ‚ bezczelnie, ale na tyle sprytnie, że w razie czego tak naprawdÄ™ ÅoÅ› nie mógÅ‚by mu niczego zarzucić. Tak jakby byÅ‚ przyzwyczajony do wyprowadzania w pole stróżów prawa! Ciekawe tylko, jak nabyÅ‚ takie doÅ›wiadczenie…
– Z czego pan wÅ‚aÅ›ciwie żyje?
– Mam cztery mieszkania, które wynajmujÄ™.
– A skÄ…d je pan ma?
– Różnie. To, w którym mieszkam, odziedziczyÅ‚em po babci, drugie dostaÅ‚em w prezencie od moich rodziców za zdanie na studia, inne zapisaÅ‚a mi ciotka w spadku.
– Ale za dużo pan chyba na tym wynajmie nie zarabia?
– Pan mnie o coÅ› podejrzewa?
– Nie, tylko siÄ™ zastanawiam, dlaczego nas pan tak ochoczo poinformowaÅ‚ o tej kamerze z apartamentowca? Może chciaÅ‚ pan odsunąć od siebie podejrzenia?
– BÄ…czek to panu podpowiedziaÅ‚?
– Dlaczego pan tak uważa? – ton gÅ‚osu podkomisarza Åosia straciÅ‚ nieco na pewnoÅ›ci.
– Bo sam by pan na to nie wpadÅ‚.
– Czy pan mnie obraża?
– Raczej pomagam zÅ‚apać zÅ‚odzieja. Bo te obrazy ukradÅ‚ BÄ…czek i to jego powinien pan tu przesÅ‚uchiwać.
– Ma pan na to jakieÅ› dowody?
– Na razie nie, ale jak tylko je znajdÄ™, zadzwoniÄ™ do pana. Bo po naszej rozmowie już nie mam wÄ…tpliwoÅ›ci, że to on jest zÅ‚odziejem. MogÄ™ już iść, czy chce mi pan postawić jakieÅ› konkretne zarzuty?
– Spieszy siÄ™ pan gdzieÅ›?
– Kolega obiecaÅ‚, że mi dziÅ› pomoże wyjąć jakÄ…Å› dziewczynÄ™. Sam nie mogÄ™ na zbyt wiele liczyć, wiÄ™c nie chciaÅ‚bym tracić okazji.
ÅoÅ› przez chwilÄ™ zastanawiaÅ‚ siÄ™, jak odpowiedzieć na kolejnÄ… kpinÄ™. W koÅ„cu, nie znajdujÄ…c odpowiednich sÅ‚ów, uznaÅ‚, że wdawanie siÄ™ w pyskówki z podejrzanym nie licuje z jego godnoÅ›ciÄ…. Dlatego kiwnÄ…Å‚ przyzwalajÄ…co gÅ‚owÄ… i odprowadziÅ‚ wzrokiem wychodzÄ…cego Jacka. Kiedy Przypadek wyszedÅ‚, podkomisarz spojrzaÅ‚ na starszego aspiranta.
– SmaÅ„ko, czyja mu coÅ› podpowiedziaÅ‚em?
– Nie zauważyÅ‚em.
– To co on gada, że po naszej rozmowie ma pewność, że to ten BÄ…czek?
– Może blefuje?
– Tak. Pewnie blefuje, żeby zyskać na czasie. Ale ja w koÅ„cu siÄ™ dowiem, jak on ukradÅ‚ te obrazy, i wsadzÄ™ naszego pana detektywa za kratki.