Tekst KOCHAM STARE KSIĄŻKI
był czytany 1424 razy
KOCHAM STARE KSIĄŻKI
Nawet największe mole książkowe mają jakiś gatunek literacki, który szczególnie im pasuje i z niego starają się wybrać kolejną lekturę. Niektórzy lubią literaturę fantasy. Inni z kolei przepadają za opowieściami podróżniczymi. Jeszcze inni zaczytują się w poezji lub autorach iberoamerykańskich.
Dla mnie, gatunkiem literackim, który lubię, są stare książki. Nie dziwcie się, że tak je wyodrębniam, bo według mnie tylko tak można je zaklasyfikować. Po prostu, stare książki.
Czemu akurat stare? Czy jest we mnie jakaś pasja do przedmiotów z minionych epok? Może jestem fanem również starych obrazów, ubrań, bibelotów? Może podnieca mnie kurz, spoczywający na rzeczach odłożonych do lamusa? Albo też doceniam ich muzealną wartość?
Nic z tych rzeczy. Mówiąc stare książki, mam na myśli nie ich fizyczność, to, że zostały wydrukowane dwadzieścia, pięćdziesiąt, czy też sto lat temu. Nie, dla mnie mogą nawet pachnieć farbą drukarską. Ważne jest, że zostały napisane jakiś czas temu, gdy istotą literatury było komunikowanie się z czytelnikiem, a nie wciskanie mu artystycznych wizji autorów.
Lubię sięgać po pozycje, które przeczytałem jeszcze w podstawówce, w szkole średniej czy na studiach. Nie dlatego, że przypominają mi dzieciństwo, czy młodość lecz dlatego, że zostały napisane tak, abym odczuwał przyjemność w trakcie czytania. Nie ból egzystencjalny i zmaganie się autora z własną niemocą twórczą. Nie po to, abym się przedzierał przez kolejne strony pozbawione słowa dialogu, za to obdarzające mnie sążnistymi opisami i życiem wewnętrznym autora, które mają zastąpić brak pomysłu na treść. W większości te stare pozycje są przyzwoicie skonstruowane fabularnie, mają dobre, żywe dialogi i ciekawych, dających się polubić bohaterów.
Ktoś może mi zarzucić, że jestem staroświecki. Że nie potrafię zrozumieć nowych czasów, które wymagają nowej literatury. Podobno dziś ma rządzić literatura lingwistyczna, czyli, mówiąc w skrócie, skupiająca się na słowach a nie na treści. A każdy, kto tego nie rozumie, jest nienowoczesny oraz nie trendy.
Niech temu komuÅ› bÄ™dzie. Odrzucam jednak ten beÅ‚kot, bo dla mnie literatura nigdy nie musi odpowiadać czasom a jedynie czytelnikom, którzy sÄ… jej odbiorcami. OczywiÅ›cie, może walczyć o lepsze czasy, o zrozumienie innych, tolerancjÄ™ i tym podobne rzeczy. Tylko niech robi to tak jak „Chata wuja Tomaâ€. Dowcipnie, elegancko, z klasÄ…. Może siÄ™ niÄ… nie zachwycÄ™, bo z natury jestem konserwatystÄ… i do wszystkich zmian, szczególnie tych na lepsze, podchodzÄ™ ostrożnie.
Ale mam wrażenie, że literaci, szczególnie w naszym pięknym kraju nad Wisłą, postawili sobie od jakiegoś czasu za cel posiadanie ciężkiego pióra. Komercyjność jest źle widziana, trochę jak wróg klasowy w słusznie minionym ustroju. Jedynym jej przejawem jest włączanie do dzieł dużej ilości wątków erotycznych, bo seks sprzedawał się dobrze w książkach od niepamiętnych czasów. Cała reszta wygląda jak wyścig o to, przy czyjej książce czytelnik szybciej zaśnie.
Nawet, jeÅ›li ktoÅ› zdecyduje siÄ™ na komercyjność, to jest ona bardzo umowna. Takie mrugniÄ™cie okiem: „ludzie, to siÄ™ da czytaćâ€. KryminaÅ‚ zwykle jest nudny i ostatniÄ… rzeczÄ…, o jakÄ… w nim chodzi, jest sensacyjna intryga. Tak jakby autor mrugaÅ‚ okiem w drugÄ… stronÄ™: „szanowni krytycy, caÅ‚kiem siÄ™ nie sprzedaÅ‚em, tworzÄ™ jednak arcydzieÅ‚o literackie.â€
Niedawno zmarÅ‚ mÅ‚ody prozaik. Inny, umiarkowanie stary prozaik, zachwycaÅ‚ siÄ™ twórczoÅ›ciÄ… zmarÅ‚ego, który nawet czasami: „eksperymentowaÅ‚ z fabuÅ‚Ä… i akcjÄ…â€. Innymi sÅ‚owy, w twórczoÅ›ci nieżyjÄ…cego już pisarza pojawiaÅ‚a siÄ™ czasem fabuÅ‚a i akcja. Ale nie żeby byÅ‚o to coÅ› normalnego. To byÅ‚ eksperyment! Tak jakby fabuÅ‚a i akcja w książkach nie istniaÅ‚a nigdy wczeÅ›niej.
A dawniej obydwie te rzeczy były istotą książek. Owszem, było „W poszukiwaniu straconego czasu...†ale to był wyjątek. Autorzy po prostu chcieli opowiedzieć jakąś historię. Dlatego kocham stare książki, bo to dla mnie najwspanialszy gatunek literacki.