Tekst WIRUS
był czytany 1542 razy
WIRUS
Czy zastanawialiście się kiedyś skąd się bierze wirus? Mam na myśli wirusa komputerowego. Oczywiście rozumiem, że jest on wytworem geniuszy informatycznych. Zlecają mu oni popsucie pracy setek tysięcy innych osób, zwykle bez najmniejszego powodu. Ale czy zastanawialiście czemu tak robią? Co jest praprzyczyną powstania tych wstrętnych robali, niszczących zawartość komputerów?
Według mnie wirus tkwi w głowach samych informatyków. Zostali nim zarażeni przez nieznane bliżej siły i teraz jedynie rozsiewają chorobę, nie będąc w stanie nad nią zapanować. Biedni, niedocenieni geniusze, często cherlawi, w okularach z bardzo mocnymi szkłami. Tacy, jak informatyk w agencji, w której pracowałem.
Zawsze patrzyÅ‚ na nas z góry i nie mógÅ‚ zrozumieć, dlaczego zarabiamy dwa razy tyle co on, za wymyÅ›lanie jakiÅ› durnych haseÅ‚ek. Gdy zwracaliÅ›my siÄ™ do informatyka (miaÅ‚ na imiÄ™ Åukasz) z jakimÅ› problemem, na jego twarzy widzieliÅ›my od razu wysiÅ‚ek intelektualny, polegajÄ…cy na takim logicznym przetworzeniu danych, które od nas uzyskaÅ‚, by wynik byÅ‚ zupeÅ‚nie różny, od oczekiwanego przez nas. CaÅ‚ość przypominaÅ‚a dowcip w którym spragniony Murzyn poprosiÅ‚ zÅ‚otÄ… rybkÄ™ o dużo sÅ‚odkiej wody, wielkÄ… ilość dup i o to, by mógÅ‚ być biaÅ‚y. Jego życzenie zostaÅ‚o speÅ‚nione, przez zamienienie go w muszlÄ™ klozetowÄ….
Dlatego rozmowÄ™ z Åukaszem zaczÄ™liÅ›my traktować jak zawodowe ćwiczenie, majÄ…ce nam uÅ‚atwić generowanie takich komunikatów marketingowych, które musi zrozumieć każdy.
Tych problemów nie miaÅ‚a tylko Ania. ByÅ‚a jedynÄ… kobietÄ… wÅ›ród copywriterów. MiaÅ‚a jasno blond wÅ‚osy, chabrowe oczy... Åukasz w mig pojmowaÅ‚ jakie problemy ma jej komputer i co należy z nim zrobić. A trzeba przyznać, że psuÅ‚ siÄ™ on wyjÄ…tkowo czÄ™sto. Ale Ania nie musiaÅ‚a nawet schodzić do jego pokoju, bo Åukasz sam siÄ™ od razu znajdowaÅ‚. PodejrzewaliÅ›my nawet, że jako administrator sieci, coÅ› musi robić, żeby potem przyjść z odsieczÄ… damie swojego serca. Bo wÄ…tpliwoÅ›ci, co do tego, że siÄ™ podkochuje w naszej koleżance, nie miaÅ‚a nawet ona sama. Ale jak każda kobieta miaÅ‚a w sobie odrobinÄ™ kokieterii i zamiast trzymać go na dystans, uÅ›miechaÅ‚a siÄ™ do niego szczególnie Å‚adnie. A on, rozumiaÅ‚ to nieco opacznie.
Zresztą, nie był jedynym adresatem uśmiechów Ani. Kolejnym był nasz szef, właściciel agencji. Ale tu miała potężną konkurencję, w postaci dyrektorki accountów, Elki. Była to kobieta silna i władcza, w przeciwieństwie do szefa. I kiedy podczas jednej z firmowych imprez Ania za bardzo przytulała się do niego, wiedzieliśmy, że już długo wśród nas miejsca nie zagrzeję. Tak też się stało i tydzień później Ania mogła już czuć się zwolniona.
Åukasz, tak jak ja, nie bawiÅ‚ siÄ™ nigdy na firmowych imprezach. U niego jednak wynikaÅ‚o to z charakteru. ByÅ‚ odludkiem o maÅ‚o imprezowym wyglÄ…dzie i nawet nasze szefostwo, zwykle dość stanowcze w przymusowej integracji pracowników, nie nalegaÅ‚o na jego udziaÅ‚ w pozapracowych spotkaniach. MógÅ‚ psuć humor innym.
Dlatego dla naszego informatyka, wiadomość o zwolnieniu Ani była jak grom z jasnego nieba. Stał pośrodku naszego pokoju copywriterów i patrzył na nas, myśląc, że sobie z niego żartujemy. W końcu spytał tylko, czy mamy do niej numer na komórkę. Podaliśmy mu go.
- Ale na twoim miejscu odpuściłbym sobie ją – Tomek poczuł się w obowiązku udzielić mu rady. Uważał się za najprzystojniejszego z nas i miałem wrażenie, ze nigdy nie mógł do końca zrozumieć, dlaczego Ania nie interesowała się nim. – Ona nie jest dla ciebie. Zresztą, zdaję mi się, że ona już ma jakiegoś nadzianego mena.
- Ale ja chcÄ™ tylko zapytać jak ona siÄ™ czujÄ™ – odpowiedziaÅ‚ mu Åukasz i caÅ‚y siÄ™ zaczerwieniÅ‚.
Jakiś tydzień później pracowaliśmy do późna nad bardzo ważnym projektem. Elka krążyła tylko cały czas między pokojem copywriterów i swoim gabinetem, wklepując na bieżąco wszystko do prezentacji. Było coraz później i później. Atmosfera psuła się wprost proporcjonalnie, do poziomu zmęczenia.
Koło dziesiątej wieczorem szefowa wyszła od nas z kolejną porcją pomysłów. Zaraz potem chciałem wyjść na zewnątrz, żeby odświeżyć umysł jesiennym powietrzem. Dlatego najlepiej ze wszystkich usłyszałem jej krzyk i jako pierwszy wbiegłem do jej gabinetu.
Dyrektorka staÅ‚a z przerażonym wyrazem twarzy, a jej wzrok byÅ‚ wlepiony w ekran komputera. SpojrzaÅ‚em tam, gdzie ona. Przez czarne tÅ‚o, powoli, niemal majestatycznie, przebiegaÅ‚ ogromny napis: W TWOIM KOMPUTERZE WYSTÄ„PIÅ BÅÄ„D OO7. ZARAZ NASTÄ„PI SKASOWANIE WSZYSTKICH DANYCH.
Podszedłem do komputera. Szefowa chciała mnie powstrzymać, ale nacisnąłem już klawisz. Napis zniknął i pojawił się jej normalny pulpit. W tym momencie w drzwiach stanęli wszyscy, którzy jeszcze pracowali.
- Nic się nie stało. Wracajcie do pracy – dyrektorka zrozumiała już, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane, choć nie do końca zdawała sobie jeszcze sprawę, co jej groziło. Wszyscy, nieco zdezorientowani, wychodzili potulnie. Chciałem ruszyć za nimi, ale ona przytrzymała mnie za rękę. – Co to było? – spytała, gdy pozostali już wyszli.
- To był zwykły wygaszacz ekranu.
- Ale przedtem robiło się to po prostu czarne.
- A teraz byÅ‚ to napis. W naszych komputerach ustawione jest na przykÅ‚ad : „Napisz coÅ› wreszcie!â€
- O Boże, a ja myślałam, że to jest jakiś wirus – dopiero teraz odetchnęła z ulgą. Zaraz jednak obudziła się w niej podejrzliwość. – Ale kto to zrobił?
- To też mógÅ‚ być jakiÅ› wirus. Tylko taki Å›mieszny. Pewnie dostaÅ‚aÅ› go przez internet. – szczerze mówiÄ…c, nie wiedziaÅ‚em wtedy, czy coÅ› takiego jest możliwe przy wygaszaczach. WiedziaÅ‚em za to prawie na pewno, czyja to robota. – Dlatego na wszelki wypadek wezwij Åukasza, żeby ci to usunÄ…Å‚.
- Jasne. Mam nadzieję, że nikomu o tym nie powiesz?
Przytaknąłem, choć miałem dziwne przeczucie, że opis dzisiejszego zdarzenia i bez mojej pomocy stanie się wkrótce znany. Ale i tak już powoli rozglądałem się za nową pracą, więc umiarkowanie zależało mi na tym, co pomyśli moja szefowa.
Nie myliłem się. Wkrótce wiadomość obiegła całą agencję, choć tylko niektórzy rozumieli clue dowcipu. Tak jak to zresztą zwykle bywa z żartami środowiskowymi, naprawdę śmiesznymi tylko dla pewnej grupy osób. Za to niebawem okazało się, że dowcip odniósł swój, zapewne, główny cel.
KtóregoÅ› dnia Åukasz wkroczyÅ‚ do naszego pokoju dumny jak paw i rzuciÅ‚ od niechcenia:
- Nie znacie jakiejś dobrej knajpy, gdzie mógłbym zabrać dziewczynę na kolację? – z uwagą zaczął przyglądać się swoim paznokciom u rąk. – Umówiłem się z Anią.
Od tego dnia znaliÅ›my dość dobrze dalszy przebieg ich znajomoÅ›ci. Po pierwszej kolacji, nastÄ…piÅ‚a druga. W miÄ™dzyczasie Ania wprowadziÅ‚a siÄ™ do Åukasza. Nasz informatyk z każdym dniem coraz bardziej pÄ™czniaÅ‚ i pÄ™czniaÅ‚ z dumy.
Ale w koÅ„cu ktoÅ› wbiÅ‚ w niego szpileczkÄ™ i przyszedÅ‚ do pracy caÅ‚kiem sflaczaÅ‚y. Od tego dnia nasze komputery zaczęły siÄ™ psuć straszliwie, a Åukasz nie bardzo przejmowaÅ‚ siÄ™ ich naprawianiem. Dopiero kiedy szefowa zagroziÅ‚a mu zwolnieniem, caÅ‚y sprzÄ™t wróciÅ‚ do normy. Natomiast nasz informatyk staÅ‚ siÄ™ jeszcze bardziej burkliwy i milczÄ…cy.
- Podobno odchodzisz? – zapytał, gdy kiedyś zastał mnie samego w pokoju.
- Zastanawiam siÄ™ nad tym. Szukam dobrych ofert.
Stał przez chwilę w milczeniu, ale widać było, ze coś go gryzie.
- Chcesz coÅ› ode mnie?
- Tak. Mariusz – tak miaÅ‚ na imiÄ™ jeden z grafików komputerowych, z którym Åukasz rozmawiaÅ‚ czasem wiÄ™cej. Pewnie tylko dlatego, że tamten też dobrze siÄ™ znaÅ‚ na komputerach. – Mariusz powiedziaÅ‚, ze jesteÅ› poetÄ….
- W pewnym sensie.
- Ale znasz się na kobietach? – upewnił się.
- TrochÄ™.
- A ja zupełnie nie. Ania to była moja pierwsza dziewczyna...
Dalej usÅ‚yszaÅ‚em caÅ‚Ä… historiÄ™ ze szczegółami. Zaczęło siÄ™ od telefonu Åukasza. TrafiÅ‚ akurat na chwilÄ™, kiedy jej mężczyzna wywaliÅ‚ jÄ… z mieszkania. Ania znalazÅ‚a siÄ™ ciężkiej sytuacji. Nie byÅ‚a z Warszawy, nie miaÅ‚a pracy, a teraz w dodatku straciÅ‚a mieszkanie... No i pojawiÅ‚ siÄ™ wybawca.
Tak naprawdę to nie byli razem. Ona u niego tylko mieszkała, czasem gdzieś wspólnie wychodzili. Nie sypiali ze sobą. Mówi, że nie nalegał na to, bo jest dżentelmenem. Zresztą, nie przeszkadzało mu to. Dla niego to wszystko było jak bajka. Ale, niestety, zły książę, który wygnał wcześniej jego królewnę, zmienił zdanie. No i Ania wróciła do niego od razu.
- Nie rozumiała nawet, że mogę mieć o coś pretensję. A teraz nie chcę mnie widzieć. – smutek w jego oczach pogłębił się. – No i powiedz, czemu? Tamten gość ją w ogóle nie szanował, nawet ją parę razy uderzył. On ma żonę. Jak Ania straciła pracę, to przestraszył się, że go będzie od razu chciała złapać na dziecko. A ona, zaraz jak znalazła pracę, zadzwoniła, żeby mu o tym powiedzieć. Bo chciała od razu do niego wrócić. A ja się o tym dowiedziałem, jak on podjechał pod moje mieszkanie, żeby zabrać jej rzeczy – miał teraz autentycznie minę zbitego psa – Byłem przecież dla niej taki dobry. Dlaczego ona mi to zrobiła?
I co ja mu miałem powiedzieć? Że tamten gość ma wypasioną brykę, jest przystojny i być może rewelacyjny w łóżku? Jak w ogóle tłumaczyć ludziom o umysłach ścisłych zawiłości i niuanse miłości? Przecież dla nich wszystko musi być logiczne. Przez to zresztą mają kłopoty z wyrażaniem własnych uczuć. No bo czym wytłumaczyć miłość?
- Widzisz, Åukasz – ukÅ‚adaÅ‚em sobie powoli w gÅ‚owie swojÄ… wypowiedź. – Dawno temu Wielki Informatyk – pokazaÅ‚em palcem do góry – tak zaprogramowaÅ‚ Å›wiat, żeby wszystko byÅ‚o na nim proste i zrozumiaÅ‚e. Ale potem haker, o imieniu Lucyfer, wÅ‚amaÅ‚ siÄ™ do systemu o nazwie Kobieta i nieźle tam namieszaÅ‚. Od tej pory, niestety, jak ktoÅ› naciÅ›nie na niej klawisz enter, to zamiast zalogować siÄ™, restartuje system, albo go nawet wyÅ‚Ä…cza.
- To jaki klawisz nacisnąć?
- Obawiam się, że w większości wypadków trzeba zaryzykować i nacisnąć escape. I nie pytaj mnie, dlaczego tak jest. Tego wirusa nie mogą usunąć najlepsi informatycy od tysięcy lat.