Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40071 osoby czytały to 542559 razy. Teraz są 44 osoby
      44 użytkowników on-line
     Tekst KURTKA
     był czytany 1387 razy

KURTKA

   
   
   Czy wierzycie w czarnego kota? Albo w piÄ…tek trzynastego? Nie chodzicie pod drabinÄ… i strach w Was wzbudza rozbite lustro? Na pewno nie, bo przecież żyjecie w dobie Internetu, jesteÅ›cie Å›wiatli, nowoczeÅ›ni i nie wierzycie w zabobony.
   A czy wierzycie w fatum tkwiÄ…ce w przedmiotach? To znaczy, że zwykÅ‚e rzeczy przynoszÄ… pecha swoim wÅ‚aÅ›cicielom? I nie chodzi mi tu o drogocenny diament, którego ogromna wartość, rozbudza po prostu ludzkie namiÄ™tnoÅ›ci i prowadzi do tragedii. MówiÄ™ o najzwyklejszym w Å›wiecie przedmiocie, który wywiera zÅ‚y wpÅ‚yw na losy swoich posiadaczy.
   Też na pewno nie wierzycie. Ja także w to nie wierzÄ™. Ale opowiem Wam tÄ™ historiÄ™.
   Kurtka pochodziÅ‚a ze Stanów. ByÅ‚a na wyposażeniu tamtejszej armii. Takie noszÄ… amerykaÅ„scy marines w szczególnie niskich temperaturach. Do Polski przybyÅ‚a z synem niejakiej Roboniowej, która mieszkaÅ‚a na wsi, niedaleko moich dziadków. Syn sÅ‚użyÅ‚ w tych formacjach i do kraju wróciÅ‚ już jako obywatel USA. I to ostatnia pewna rzecz w tej historii.
   Pierwsza rozbieżność dotyczyÅ‚a faktu, czy wróciÅ‚ z wojskowÄ… emeryturÄ…, czy raczej rentÄ…. On sam twierdziÅ‚, że z tÄ… pierwszÄ…, ale zachowywaÅ‚ siÄ™ tak dziwnie, że ludzie uważali, iż caÅ‚kiem zwariowaÅ‚. ChodziÅ‚ caÅ‚ymi dniami po wsi, ale rzadko kogoÅ› zauważaÅ‚. Nie chodziÅ‚o o to, że ignorowaÅ‚ znajomych z dzieciÅ„stwa, ale wyglÄ…daÅ‚o to tak, jakby ich zupeÅ‚nie nie widziaÅ‚, jakby byli przezroczyÅ›ci.
   Kiedy dni zaczęły siÄ™ robić coraz krótsze i chÅ‚odniejsze, doszedÅ‚ nowy szczegół. ByÅ‚y marines, mimo niskich temperatur, wciąż chodziÅ‚ w samej koszuli, albo sweterku. Nie zmieniÅ‚ tego zwyczaju nawet, kiedy spadÅ‚ Å›nieg.
   - Pani Roboniowa, niech mi pani powie, ale szczerze, czemu ten pani syn chodzi tak lekko ubrany? – moja babcia odwiedzaÅ‚a czasem matkÄ™ eksżoÅ‚nierza. ZresztÄ…, jako jedna z nielicznych, bo sama Roboniowa, też nie miaÅ‚a opinii najnormalniejszej osoby.
   - To wszystko przez tÄ™ jego kurtkÄ™ – zaciÄ…gnęła siÄ™ nerwowo papierosem. ByÅ‚a naÅ‚ogowÄ… palaczkÄ… i jedyne ograniczenie, na jakie siÄ™ zdobyÅ‚a, to zużywanie tylko jednej paczki dziennie.
   - JakÄ…?
   - O, tÄ™ – otworzyÅ‚a szafÄ™ i pokazaÅ‚a wiszÄ…cÄ… na wieszaku kurtkÄ™ – Tylko niech mu pani czasem nie powtarza, że jÄ… pani pokazaÅ‚am. Strasznie by siÄ™ zezÅ‚oÅ›ciÅ‚.
   - A dlaczego?
   - Bo on siÄ™ jej boi.
   - Aha – pokiwaÅ‚a gÅ‚owÄ… moja babcia, nie wiedzÄ…c zapewne, co ma powiedzieć.
   - Ja wiem, że to strasznie gÅ‚upio brzmi – przyznaÅ‚a Roboniowa – Ale on w to wierzy. Mówi, że to ona kazaÅ‚a mu tu przyjechać.
   - Kurtka? – sprecyzowaÅ‚a babcia.
   - Tak. A wczeÅ›niej, twierdzi, że pozabijaÅ‚a jego kolegów.
   - W jaki sposób?
   - Tego nie mówi. Ale z jednej strony boi siÄ™ jÄ… zaÅ‚ożyć, a z drugiej obawia siÄ™, że jak zaÅ‚oży jakÄ…Å› innÄ…, to ta bÄ™dzie zazdrosna.
   - Ale pani w to nie wierzy? – upewniÅ‚a siÄ™ babcia.
   - Nie.
   - To dlaczego mu jej pani nie spali?
   - Bo bojÄ™ siÄ™, żeby wyjechaÅ‚. Tyle lat na niego czekaÅ‚am. A przecież, to ta kurtka kazaÅ‚a mu tu przyjechać.
   Kilka tygodni później, tuż przed Å›wiÄ™tami, znaleziono mÅ‚odego Robonia wiszÄ…cego na drzewie. Nikt nie wiedziaÅ‚, kiedy siÄ™ zabiÅ‚, bo ciaÅ‚o zesztywniaÅ‚o bÅ‚yskawicznie na mrozie. Sam fakt samobójstwa nikogo specjalnie nie zdziwiÅ‚. Wiadomo, wariat. Ale byÅ‚o coÅ›, co ludzi zastanawiaÅ‚o. Eksmarines miaÅ‚ na sobie kurtkÄ™. StarÄ…, drelichowÄ…, podobnÄ… do tych, które noszÄ… budowlaÅ„cy, albo drwale na porÄ™bie. Nikt jednak nie snuÅ‚ dalszych domysłów, bo moja babcia opowiedziaÅ‚a historiÄ™ kurtki tylko dziadkowi. A ten nie należaÅ‚ do plotkarzy.
   JakiÅ› czas po pogrzebie, już po Nowym Roku, babcia odwiedziÅ‚a RoboniowÄ…. Kobieta wyglÄ…daÅ‚a naprawdÄ™ źle. Kiedy już wyżaliÅ‚a siÄ™ na wszystkie swoje nieszczęścia, babcia zebraÅ‚a siÄ™ do wyjÅ›cia. Ale gospodyni zatrzymaÅ‚a jÄ… jeszcze na chwilÄ™ w drzwiach.
   - Wie pani, co jest najgorsze? – zapaliÅ‚a kolejnego papierosa i zaciÄ…gnęła siÄ™ nim nerwowo.
   - Co?
   - Ta kurtka. CaÅ‚y czas mam wrażenie, że mnie obserwuje.
   - W jaki sposób?
   - Nie mogÄ™ zamknąć dobrze drzwi od szafy. Nawet jak podstawiÄ™ pod nie krzesÅ‚o, to ledwo gdzieÅ› wyjdÄ™, to krzesÅ‚o odsuniÄ™te, a drzwi otwarte.
   - Przecież teraz, może pani jÄ… już spalić.
   - Może i mogÄ™ – pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ…. – Ale jak, ja siÄ™ nawet bojÄ™ jÄ… z szafy wyjąć. Może by pani mąż mi pomógÅ‚?
   Dwa dni później RoboniowÄ… odwiedziÅ‚ mój dziadek i zabraÅ‚ kurtkÄ™. Pod koniec stycznia kobieta zasnęła z papierosem w rÄ™ku. Tak przynajmniej byÅ‚o napisane w raporcie straży pożarnej. Z jej domu nie zostaÅ‚o nic, wszystko doszczÄ™tnie spÅ‚onęło.
   Na poczÄ…tku lutego przyszÅ‚a odwilż. CaÅ‚y Å›nieg stopniaÅ‚, a lód na pobliskim zalewie zrobiÅ‚ siÄ™ tak kruchy, że nawet psy siÄ™ baÅ‚y na niego wchodzić. Ale ocieplenie trwaÅ‚o tylko tydzieÅ„. Potem, nagle napÅ‚ynęło mroźne powietrze, podobno aż znad Alaski. A zaraz po nim, sypnÄ…Å‚ Å›nieg.
   Mój dziadek byÅ‚ spoÅ‚ecznikiem. Nigdy nie mógÅ‚ usiedzieć na miejscu. Po wojnie krzewiÅ‚ w okolicy spółdzielczość, niosÄ…c kaganek oÅ›wiaty. Dlatego nadprzyrodzonÄ… moc kurtki uważaÅ‚ za bzdurÄ™. I dlatego również, gdy biaÅ‚y puch przykryÅ‚ ziemiÄ™ kilkucentymetrowa warstwÄ…, wziÄ…Å‚ Å‚opatÄ™ i zaczÄ…Å‚ odÅ›nieżać chodnik przed domkiem. Ale, niestety, wczeÅ›niej zamarzniÄ™ta wilgoć utworzyÅ‚a goÅ‚oledź, obecnie schowanÄ…, wiÄ™c tym bardziej groźnÄ…. I dlatego mój dziadek wywróciÅ‚ siÄ™.
   Gdyby byÅ‚ mÅ‚ody, nic by mu siÄ™ pewnie nie staÅ‚o. Ot, zwykle zÅ‚amanie. Ale w tym wieku takie rzeczy sÄ… niebezpieczne. Dziadek gasÅ‚ w oczach i umarÅ‚ dość szybko. Zaraz po jego Å›mierci przyszÅ‚a kolejna gwaÅ‚towna odwilż. PamiÄ™tam to dokÅ‚adnie, bo na pogrzebie wszyscy niemal brodziliÅ›my w bÅ‚ocie.
   Kurtka przetrwaÅ‚a. Nie chcÄ™ wnikać w to, dlaczego moja babcia jej nie zniszczyÅ‚a, lecz tylko schowaÅ‚a na strychu, obok zabawek z mojego dzieciÅ„stwa. Tam też jÄ… znalazÅ‚em, kiedy przypomniaÅ‚em sobie o plastikowych krÄ™glach, które strÄ…caÅ‚em, gdy byÅ‚em maÅ‚y. ZatrzymaÅ‚em siÄ™ u babci po drodze w góry, gdzie zwykle wyjeżdżaÅ‚em ze znajomymi pod koniec wrzeÅ›nia. Bardzo mi siÄ™ spodobaÅ‚a, bo byÅ‚a ciepÅ‚a, zielona (mój ulubiony kolor) i bardzo podobna do najmodniejszych w tym czasie kurtek.
   Babcia oczywiÅ›cie nie chciaÅ‚a mi jej dać. OpowiedziaÅ‚a mi caÅ‚Ä… powyższÄ… historiÄ™, ale ta zadziaÅ‚aÅ‚a dodatkowo na mojÄ… wyobraźniÄ™ i teraz nie wyobrażaÅ‚em sobie, jak mógÅ‚bym wytrzymać już bez kurtki. Babcia w koÅ„cu machnęła rÄ™kÄ… i dodaÅ‚a tylko zrzÄ™dliwie:
   - Zobaczysz, ona ciÄ™ zgubi.
   WrzeÅ›niowe góry sÄ… najpiÄ™kniejsze na Å›wiecie. Tej palety barw, nie ma nigdzie indziej, o żadnej porze roku. Na dodatek, mroźne już powietrze, jest bardzo przezroczyste. ZwÅ‚aszcza rano. Dlatego wstaÅ‚em któregoÅ› dnia bardzo wczeÅ›nie i tylko poinformowaÅ‚em zaspanych jeszcze znajomych, że idÄ™ siÄ™ przejść na pobliski szczyt.
   Ale w górach, jak to w górach. Pogoda potrafi siÄ™ zmienić bÅ‚yskawicznie. I nawet we wrzeÅ›niu pada tam Å›nieg. Ponieważ chmury skradaÅ‚y siÄ™ za moimi plecami, to ich nie zauważyÅ‚em. PrzestraszyÅ‚ mnie dopiero Å›wist wiatru. Kiedy siÄ™ odwróciÅ‚em, za mnÄ… już prawie nic nie byÅ‚o widać, poza biaÅ‚Ä… Å›cianÄ…. Nie byÅ‚o sensu iść dalej, nie byÅ‚o sensu wracać. PomyÅ›laÅ‚em, że o tej porze roku, takie zjawisko nie może trwać zbyt dÅ‚ugo. Dlatego postanowiÅ‚em przeczekać.
   Moje przypuszczenia okazaÅ‚y siÄ™ sÅ‚uszne. Po kwadransie Å›nieg zaczÄ…Å‚ rzednąć i ruszyÅ‚em na dół. Ale byÅ‚em dość wysoko, prawie na 1000 metrów. Na tej wysokoÅ›ci drzewa tracÄ… wczeÅ›niej liÅ›cie. A skryte pod Å›niegiem...
   PoÅ›liznÄ…Å‚em siÄ™ i zaczÄ…Å‚em zjeżdżać w dół. WÅ‚aÅ›ciwie mogÅ‚em siÄ™ skupić tylko na tym, żeby moja sylwetka byÅ‚a jak najmniej aerodynamiczna. Po drodze nie byÅ‚o nic, czego mógÅ‚bym siÄ™ chwycić, bo drzewa staÅ‚y jakieÅ› dwa metry od żlebu, którym siÄ™ zsuwaÅ‚em. Åšliskie płótno kurtki, byÅ‚o jak saneczki. ZbliżaÅ‚em siÄ™ coraz szybciej do krawÄ™dzi. Tam podjÄ…Å‚em jeszcze próbÄ™ chwycenia siÄ™ za wystÄ™p skaÅ‚y. Bez powodzenia. SpadÅ‚em.
   Moje siedzenie byÅ‚o mocno potÅ‚uczone, ale reszta wydawaÅ‚a siÄ™ caÅ‚a. ZatrzymaÅ‚em siÄ™ po jakiÅ› dwu metrach lotu, na skalnej półce. Pode mnÄ… rozciÄ…gaÅ‚a siÄ™ przepaść. Nieduża, najwyżej dwudziestometrowa. Ale prawdopodobnie wystarczajÄ…ca, by niewiele ze mnie zostaÅ‚o.
   UsiÅ‚owaÅ‚em podciÄ…gnąć siÄ™ wyżej. PrzeszkadzaÅ‚a mi w tym jednak kurtka, która nie dawaÅ‚a dobrze oprzeć siÄ™ na skalnych wystÄ™pach Å‚okciom i tym samym pomóc dÅ‚oniom. BÄ™dziecie siÄ™ Å›miać, ale rozpiÄ…Å‚em jÄ… bardzo powoli. OdpuÅ›ciÅ‚em sobie nawet wyjmowanie batoników z jej kieszeni. A potem, bÅ‚yskawicznie jÄ… zdjÄ…Å‚em i cisnÄ…Å‚em w przepaść pod sobÄ…. StraciÅ‚em przy tym zresztÄ… równowagÄ™, ale jakimÅ› cudem udaÅ‚o mi siÄ™ nie spaść.
   Wiem, że syn Roboniowej byÅ‚ niespeÅ‚na rozumu. Ona sama byÅ‚a naÅ‚ogowÄ… palaczkÄ…. Dziadek poÅ›liznÄ…Å‚ siÄ™, jak wielu innych ludzi, na zamarzniÄ™tej ziemi. Ja sam musiaÅ‚em potknąć siÄ™ przez nieuwagÄ™. A gdy zrzucaÅ‚em potem kurtkÄ™ w poÅ›piechu, to w sumie normalne, że siÄ™ zachwiaÅ‚em.
   Wszystko to wiem. Ale co z tego?
   
   

Komentarze czytelników