Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
39185 osoby czytały to 530672 razy. Teraz jest 19 osób
      19 użytkowników on-line
     Tekst KRÓTKA HISTORIA SPÓŹNIONEJ KAROLINY
     był czytany 1397 razy

KRÓTKA HISTORIA SPÓŹNIONEJ KAROLINY

   KarolinÄ™ po raz pierwszy zobaczyÅ‚em podczas naboru do teatru. Dzisiaj powiedzielibyÅ›my „na castingu”, ale wtedy to sÅ‚owo nie robiÅ‚o tak oszaÅ‚amiajÄ…cej kariery, jak teraz. Dlatego na plakatach, które rozwiesiliÅ›my na Uniwersytecie, napisaliÅ›my po prostu, że szukamy mÅ‚odych, zdolnych do Teatru Studenckiego. Sala numer 16, MaÅ‚y Dziedziniec, wtorek, godzina 12.
   ByÅ‚o już po piÄ™tnastej i od ostatniej przesÅ‚uchanej przez nas osoby minęło pół godziny. ZaczÄ™liÅ›my skÅ‚adać swoje papiery, bÄ™dÄ…c Å›wiÄ™cie przekonani, że na dzisiaj to już koniec. Kiedy wyszedÅ‚em, jako pierwszy, z sali, jak spod ziemi obok mnie wyrosÅ‚a Ona. Może to nieÅ‚adnie mówić tak o kobiecie, ale wyglÄ…daÅ‚ znacznie poważniej, niż wskazywaÅ‚aby na to jej metryka. Ciemnoblond wÅ‚osy miaÅ‚a zaczesane do góry i upiÄ™te. Tylko jeden niesforny kosmyk spadaÅ‚ na jej twarz.
   - Chyba siÄ™ nie spóźniÅ‚am? - zapytaÅ‚a z jakimÅ› dziwnym bÅ‚yskiem w oczach, którego nie mogÅ‚em zrozumieć. W pierwszej chwili wytÅ‚umaczyÅ‚em sobie to jako wyraz jej nieÅ›miaÅ‚oÅ›ci. Gotów byÅ‚em przysiÄ…c, że widziaÅ‚em jÄ… na korytarzu wczeÅ›niej, wÅ›ród innych czekajÄ…cych, gdy wychodziÅ‚em poprosić kolejnÄ… osobÄ™. Dopiero czas pokazaÅ‚, czym naprawdÄ™ byÅ‚ ten bÅ‚ysk.
   - Ależ skÄ…d. ProszÄ™ wejść. ChÄ™tnie pani posÅ‚uchamy.
   Karolina byÅ‚a naprawdÄ™ zdolnÄ… aktorkÄ…. ZrozumieliÅ›my to już po kilku wypowiedzianych przez niÄ… sÅ‚owach. Nie pamiÄ™tam dokÅ‚adnie, co mówiÅ‚a, ale wiersz nie byÅ‚ z pewnoÅ›ciÄ… miÅ‚osny, a proza na pewno nie byÅ‚a Å›mieszna.
   ZostaÅ‚a przyjÄ™ta do naszego zespoÅ‚u. RozpoczÄ™liÅ›my próby do spektaklu. MieliÅ›my go przygotować na przeglÄ…d teatrów studenckich, który odbywaÅ‚ siÄ™ w Paryżu. OkazaÅ‚o siÄ™, że Karolina mówi Å›wietnie po francusku, bo przez dwa lata mieszkaÅ‚a w mieÅ›cie nad SekwanÄ…, wiÄ™c mogÅ‚a nam być bardzo przydatna na miejscu. Niestety, okazaÅ‚o siÄ™ również dużo wiÄ™cej.
   PierwszÄ… próbÄ™ mieliÅ›my w sobotÄ™, o trzynastej. Kwadrans po tej godzinie byliÅ›my już prawie w komplecie. To „prawie” oznaczaÅ‚o, że nie byÅ‚o wÅ›ród nas Karoliny. Ponieważ byÅ‚a to jeszcze era przedkomórkowa, nie daÅ‚o siÄ™ Å‚atwo sprawdzić, co siÄ™ z niÄ… dziejÄ™. ZaczÄ™liÅ›my wiÄ™c próbÄ™ bez niej, opuszczajÄ…c sceny, w których miaÅ‚a grać.
   PrzyszÅ‚a o piÄ™tnastej. UÅ›miechniÄ™ta i zadowolona weszÅ‚a na salÄ™, gdzie próbowaliÅ›my. PomachaÅ‚a wszystkim z radoÅ›ciÄ…, zdjęła pÅ‚aszcz i kurtkÄ™. Wyjęła z torby wydrukowany tekst i zaraz, gdy skoÅ„czyliÅ›my scenÄ™, zaproponowaÅ‚a:
   - To może teraz ten moment, kiedy pierwszy raz siÄ™ pokazujÄ™?
   Nikt nie zgÅ‚osiÅ‚ sprzeciwu. PróbowaliÅ›my dalej nie komentujÄ…c jej spóźnienia.
   Na nastÄ™pnej próbie sytuacja siÄ™ powtórzyÅ‚a. Po dwóch godzinach od rozpoczÄ™cia przyszÅ‚a, uÅ›miechnęła siÄ™, zamachaÅ‚a, poczekaÅ‚a chwilÄ™ i jak gdyby nigdy nic powiedziaÅ‚a:
   - To może teraz ta scena, jak prowadzÄ™ lekcjÄ™?
   Na poczÄ…tku kolejnej próby zrobiliÅ›my krótkie zebranie zespoÅ‚u. Wszyscy zgodnie stwierdziliÅ›my, że tak dalej być nie może. Ja, jako mózg organizacyjny przedsiÄ™wziÄ™cia, zostaÅ‚em wydelegowany do zwrócenia uwagi naszej koleżance, że tak nie wypada, bo przecież wszyscy siÄ™ staramy, przychodzimy, tylko ona nie...
   - No i co z tego? – wzruszyÅ‚a ramionami. – Czy coÅ› siÄ™ z tego powodu staÅ‚o? Skoro nie przyszÅ‚am wczeÅ›niej, to znaczy, że nie mogÅ‚am.
   - Dobrze, to podaj kolejny termin, który ci pasuje, a my siÄ™ dostosujemy.
   - Podaj termin, podaj termin – wydęła pogardliwie wargi. – Nie wszystko może być robione na termin.
   - To co proponujesz?
   - A czy komuÅ› przeszkadza tak, jak jest teraz? – powiodÅ‚a groźnym wzrokiem po zebranych. CoÅ› musiaÅ‚o być w jej oczach, skoro wszyscy potulnie stwierdzili:
   - Ależ skÄ…d – wstrÄ™tni tchórze.
   - No widzisz? Po prostu siÄ™ czepiasz. – spojrzaÅ‚a na mnie tryumfalnie i uznaÅ‚a, że nie ma co ze mnÄ… dalej rozmawiać. – To co, może teraz ta scena, jak wyrzucam was z klasy?
   Na poczÄ…tku naszej nastÄ™pnej próby opracowaliÅ›my szataÅ„ski plan. Dla niepoznaki miaÅ‚em KarolinÄ™ delikatnie ochrzanić za spóźnienie. Termin kolejnego spotkania mieliÅ›my zaÅ› podać jej z dwugodzinnym wyprzedzeniem. To jest: próba miaÅ‚a zacząć siÄ™ o dwunastej, ale jej powiedzieliÅ›my, że rozpocznie siÄ™ o dziesiÄ…tej. Karolina bowiem nie byÅ‚a niepunktualna. Ona byÅ‚a, używajÄ…c tzw.: politycznie poprawnego jÄ™zyka, punktualna inaczej. PrzychodziÅ‚a regularnie dwie godziny po rozpoczÄ™ciu próby, bez wzglÄ™du na to, czy wyznaczyliÅ›my jÄ… na dziesiÄ…tÄ… rano, czy piÄ…tÄ… po poÅ‚udniu.
   Dlatego, kiedy Karolina nastÄ™pnym razem weszÅ‚a do sali, stanęła jak wryta. Nie wszyscy jeszcze byli na miejscu, a obecni dopiero zdejmowali ubrania. Gdyby nie fakt, że jÄ… zauważyliÅ›my, z pewnoÅ›ciÄ… natychmiast opuÅ›ciÅ‚aby próbÄ™. DaÅ‚a nawet krok w tyÅ‚, ale zorientowaÅ‚a siÄ™, że nie może tego zrobić.
   - MyÅ›laÅ‚am, że zaczynamy o dziesiÄ…tej – powiedziaÅ‚a pÅ‚aczliwym gÅ‚osem.
   - Ależ skÄ…d, umawialiÅ›my siÄ™ na dwunastÄ… – stwierdzili wszyscy zgodnie i nie byÅ‚o to wielkim kÅ‚amstwem, bo wszyscy, poza niÄ…, mieli rzeczywiÅ›cie stawić siÄ™ w samo poÅ‚udnie.
   Tego dnia Karolina nie byÅ‚a w dobrej formie. ZapominaÅ‚a tekst, nie potrafiÅ‚a siÄ™ skupić na granej roli. W koÅ„cu powiedziaÅ‚a, że jÄ… bardzo gÅ‚owa boli i, pożegnawszy siÄ™ z nami, opuÅ›ciÅ‚a próbÄ™. Od tej pory bardzo siÄ™ pilnowaÅ‚a i korzystajÄ…c z tego, że ze skwerku po drugiej stronie ulicy można byÅ‚o zajrzeć w okna naszej sali, zawsze dokÅ‚adnie sprawdzaÅ‚a, czy już na pewno dawno temu zaczÄ™liÅ›my. Wszyscy jÄ… widzieli, ale nikt nic nie mówiÅ‚. Tylko mnie przypadÅ‚a rola etatowego opieprzacza, który siÄ™ czepia.
   ZastanawiaÅ‚em siÄ™, co mam z niÄ… zrobić. Rezygnować z niej po trosze nie chciaÅ‚em, po trosze nie mogÅ‚em. ByÅ‚a naprawdÄ™ dobra w swojej roli. Ponadto paryska premiera siÄ™ zbliżaÅ‚a, a zespół i tak siÄ™ wykruszaÅ‚. NadchodziÅ‚a zimowa sesja i kilka osób zmieniÅ‚o priorytety, mówiÄ…c, że chÄ™tnie do nas doÅ‚Ä…czÄ… jak wrócimy z Francji, ale teraz majÄ… ważniejsze rzeczy na gÅ‚owie. Z podwójnej obsady, jakÄ… wybraliÅ›my na naborze, udawaÅ‚o siÄ™ w tej chwili sklecić tylko jednÄ….
   ZresztÄ…, zawsze miaÅ‚em Å‚agodnÄ… naturÄ™ i nie potrafiÅ‚em powiedzieć nikomu do widzenia, jeÅ›li on sam nie sugerowaÅ‚ takiej możliwoÅ›ci. A Karolinie nawet przez myÅ›li nie przeszÅ‚o, że miaÅ‚aby zrezygnować z grania.
   PostanowiÅ‚em z niÄ… poważnie porozmawiać.
   - Powiedz mi, ale tak szczerze, dlaczego siÄ™ spóźniasz?
   - A skÄ…d ja mogÄ™ to wiedzieć? – zdejmowaÅ‚a wÅ‚aÅ›nie pÅ‚aszcz po kolejnej, dwugodzinnej obsuwie. – Po prostu spóźniam siÄ™ i już. TakÄ… mam naturÄ™ i tyle. Nie myÅ›l sobie, że jesteÅ›cie wyjÄ…tkiem. Spóźniam siÄ™ zawsze i wszÄ™dzie.
   - A nie uważasz, że to dlatego, że ci nie zależy na tych, z którymi siÄ™ umawiasz?
   - Nie zależy mi na teatrze? – uÅ›miechnęła siÄ™ ironicznie. – CoÅ› ci siÄ™ chyba pomieszaÅ‚o – ruszyÅ‚a w stronÄ™ pozostaÅ‚ych.
   - Jak chcesz, mogÄ™ ci to udowodnić.
   - Ciekawe jak? – spojrzaÅ‚a na mnie z niedowierzaniem, ale zatrzymaÅ‚a siÄ™.
   - Eksperymentalnie. Powiedzmy, że zaoferujÄ™ ci milion dolarów pod warunkiem, że na kolejnÄ… próbÄ™ przyjdziesz punktualnie. O ile siÄ™ zaÅ‚ożysz, że bÄ™dziesz na czas?
   - GÅ‚upi przykÅ‚ad – wzruszyÅ‚a ramionami, jak to zwykÅ‚a byÅ‚a robić w trakcie rozmów ze mnÄ…. RoztarÅ‚a dÅ‚onie, bo dzieÅ„ byÅ‚ wyjÄ…tkowo chÅ‚odny i, nie zwracajÄ…c już na mnie najmniejszej uwagi, rzuciÅ‚a do zespoÅ‚u – To co, może teraz ta scena, jak mnie zamykacie w klasie?
   Od tej pory wszystko toczyÅ‚o siÄ™ ustalonym torem. Ona siÄ™ spóźniaÅ‚a, a ja jej zwracaÅ‚em na to uwagÄ™. Ale za którymÅ› razem mi siÄ™ to znudziÅ‚o i nie zareagowaÅ‚em na jej spóźnienie. To jÄ… trochÄ™ zdziwiÅ‚o, ale postanowiÅ‚a siÄ™ przywitać. Grzecznie odpowiedziaÅ‚em na jej uÅ›miech, lecz nadal nie odzywaÅ‚em siÄ™ nawet sÅ‚owem. To już jÄ… lekko zdenerwowaÅ‚o. Nie zważajÄ…c na próbujÄ…cych kolegów powiedziaÅ‚a gÅ‚oÅ›no.
   - ChciaÅ‚am siÄ™ wytÅ‚umaczyć....
   - To nieważne.
   - Jak to, nieważne? – jakby piorun w niÄ… strzeliÅ‚.
   - Spóźniasz siÄ™ zawsze, wiÄ™c ten jeden raz wiÄ™cej nie ma znaczenia.
   - Jak to nie ma znaczenia? – wybuchÅ‚a na dobre. – Ja sobie wypraszam, to jest lekceważenie. To ja poÅ›wiÄ™cam czas i tu przyjeżdżam, a ty twierdzisz, że to nieważne!?
   - Tak – kiwnÄ…Å‚em potwierdzajÄ…co gÅ‚owo, po trosze rozbawiony, po trosze zdezorientowany jej zÅ‚oÅ›ciÄ….
   - To ja, to ja... – szukaÅ‚a odpowiednich słów. – To ja nie bÄ™dÄ™ w takich warunkach pracować – chwyciÅ‚a z powrotem kurtkÄ™ i wybiegÅ‚a z sali.
   Karolina nie pojawiÅ‚a siÄ™ już wiÄ™cej na próbie. Na szczęście udaÅ‚o nam siÄ™ jÄ… zastÄ…pić, kimÅ› wprawdzie mniej zdolnym, za to bardziej punktualnym. Premiera wypadÅ‚a naprawdÄ™ dobrze.
   Potem widziaÅ‚em KarolinÄ™ już tylko raz. PrzechadzaÅ‚a siÄ™ niedaleko pewnej kawiarni, spoglÄ…dajÄ…c z uÅ›miechem na zegarek. Najwyraźniej nigdzie jej siÄ™ nie spieszyÅ‚o. Dopiero po chwili, kiedy z kawiarni zaczÄ…Å‚ wychodzić jakiÅ› przystojny mężczyzna, ruszyÅ‚a energicznym krokiem do wejÅ›cia.
   
   

Komentarze czytelników