Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
39189 osoby czytały to 530789 razy. Teraz jest 19 osób
      19 użytkowników on-line
     Tekst ÅšMIEĆ
     był czytany 1254 razy

ŚMIEĆ

   
   
   Jak myÅ›licie, gdzie go mogÅ‚em spotkać? OczywiÅ›cie, koÅ‚o Å›mietnika. Bo gdzie indziej mógÅ‚by być ktoÅ› taki, jak on? ByÅ‚ brudny, nieogolony, Å›mierdzÄ…cy. Ale wzrok miaÅ‚ trzeźwy, co zdecydowanie wyróżniaÅ‚o go spoÅ›ród innych, krÄ™cÄ…cych siÄ™ wokół kontenerów ze Å›mieciami. Jego twarz byÅ‚a jednak poorana bruzdami życia, co mogÅ‚o Å›wiadczyć, że on też nie byÅ‚ kiedyÅ› wolny od tego naÅ‚ogu.
   Kilkakrotnie mijaÅ‚em siÄ™ z nim, kiedy wynosiÅ‚em Å›mieci. Nie przypuszczaÅ‚em, że kiedyÅ› zamieniÄ™ z nim choćby kilka słów. A już na pewno nie Å›niÅ‚o mi siÄ™, że poznam jego historiÄ™.
   I być może nigdy by siÄ™ to nie staÅ‚o, gdyby nie popsuÅ‚a mi siÄ™ pralka. CoÅ› Å‚upnęło, poszedÅ‚ dym i poczuÅ‚em swÄ…d. OdÅ‚Ä…czyÅ‚em jÄ… z gniazdka i wezwaÅ‚em fachowca. Fachowiec, jak to fachowiec, zainkasowaÅ‚ za wizytÄ™, pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ… i wydaÅ‚ nieodwoÅ‚alny wyrok:
   - Na zÅ‚om.
   ChcÄ…c mieć czyste ubrania, musiaÅ‚em z dużym żalem posÅ‚uchać jego rady. Zawsze bardzo przywiÄ…zywaÅ‚em siÄ™ do rzeczy i nie potrafiÅ‚em siÄ™ z nimi rozstać. Dlatego pewnie do tej pory mam swój pierwszy pÄ™dzel do golenia, choć od kilku lat używam wyÅ‚Ä…cznie pianki. Ale pralka nie pÄ™dzel, nie da siÄ™ jej schować w jakiejÅ› szufladzie, do której nie ma dostÄ™pu moja żona. Dlatego musiaÅ‚em jÄ… wyrzucić na Å›mietnik.
   KupiliÅ›my nowy sprzÄ™t i umówiliÅ›my siÄ™ na termin jego dostawy. Choć mogliÅ›my od razu pozbyć siÄ™ starej pralki, to postanowiÅ‚em wyrzucić jÄ… dopiero godzinÄ™ przed przybyciem jej nastÄ™pczyni. WyniosÅ‚em jÄ… razem z moim tatÄ… na Å›mietnik. KorzystajÄ…c z Å‚adnej pogody postanowiÅ‚em poczekać na dostawÄ™ na zewnÄ…trz. StanÄ…Å‚em na górce, oddzielajÄ…cej mój blok od Å›mietnika i obserwowaÅ‚em, co siÄ™ stanie z mojÄ… starÄ… pralkÄ….
   Po jakimÅ› kwadransie zobaczyÅ‚em jego. PatrzyÅ‚ na mnie, zerkajÄ…c jednoczeÅ›nie Å‚akomie na bezużyteczny sprzÄ™t. PrzeszedÅ‚ siÄ™ obok Å›mietnika, okrążyÅ‚ górkÄ™. CzaiÅ‚ siÄ™ tak przez prawie pół godziny. Wreszcie podszedÅ‚ do mnie i zapytaÅ‚:
   - Pan jeszcze bÄ™dzie z tego korzystaÅ‚? – pokazaÅ‚ na pralkÄ™.
   - Już raczej nie.
   - To mogÄ™ jÄ… zabrać?
   - OczywiÅ›cie – przytaknÄ…Å‚em, bÄ™dÄ…c jednoczeÅ›nie ciekaw, jak sobie poradzi z ciężarem, który z najwiÄ™kszym trudem wytaskaÅ‚em z moim tatÄ….
   On zaÅ› najpierw podszedÅ‚ do pralki i usiadÅ‚ na niej, żeby nikt już nie miaÅ‚ wÄ…tpliwoÅ›ci, do kogo ona teraz należy. A nastÄ™pnie, najspokojniej w Å›wiecie, wyjÄ…Å‚ z kieszeni komórkÄ™.
   - Stefan? Jest pralka do zabrania... Przy tych czterech piÄ™tnastopiÄ™trowcach. Bierz Mariana, wózek i przyjeżdżajcie... To czekam.
   SchowaÅ‚ aparat do kieszeni. WidzÄ…c moje zdziwione spojrzenie, wytÅ‚umaczyÅ‚ spokojnie.
   - Takie czasy. Musimy być dobrze zorganizowani, żeby nas inni nie ubiegli. Rozdzielam siÄ™ z kolegami, aby nie przepadÅ‚a nam żadna okazja.
   - Aha – przytaknÄ…Å‚em – I to siÄ™ tak opÅ‚aca utrzymywać telefon? – zapytaÅ‚em, nie majÄ…c niż zÅ‚ego na myÅ›li.
   - Chyba pan nie myÅ›li, że to kradziony sprzÄ™t? – klepnÄ…Å‚ siÄ™ w kieszonkÄ™ z komórkÄ…. – To byÅ‚oby krótkowzroczne myÅ›lenie. Zaraz by nam zablokowali numer.
   - Ależ skÄ…d. Ja tylko... podziwiam organizacjÄ™ – palnÄ…Å‚em, bo nie bardzo wiedziaÅ‚em, co powiedzieć.
   - Znam siÄ™ trochÄ™ na tym – wypiÄ…Å‚ z dumÄ… pierÅ›. – ByÅ‚em kiedyÅ› kierownikiem – oÅ›wiadczyÅ‚, ale zaraz po tych sÅ‚owach na jego twarzy zagoÅ›ciÅ‚ smutek.
   Tak skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ nasza pierwsza rozmowa, bo wÅ‚aÅ›nie nadjechaÅ‚ samochód dostawczy. RozÅ‚adunek i instalacja sprzÄ™tu w mojej Å‚azience zajęło blisko pół godziny. Kiedy skoÅ„czyliÅ›my, wyszedÅ‚em sprawdzić, co siÄ™ staÅ‚o z mojÄ… poprzedniÄ… pralkÄ…. PozostaÅ‚a po niej tylko plastikowa szuflada, na dozowanie proszku. BÄ™dziecie siÄ™ ze mnie Å›miać, ale zabraÅ‚em jÄ… do domu.
   Od tej pory, gdy mijaÅ‚em siÄ™ z nim raz na parÄ™ miesiÄ™cy, kÅ‚anialiÅ›my siÄ™ sobie. Ponieważ natura stworzyÅ‚a mnie ciekawym czÅ‚owiekiem, chciaÅ‚em poznać jego historiÄ™. ZaczÄ…Å‚em nawet namawiać mojÄ… żonÄ™ do wymiany kuchenki na nowÄ…. Ale to okazaÅ‚o siÄ™ niepotrzebne, bo z pomocÄ… przyszedÅ‚ mi przypadek.
   OdwiedzaliÅ›my znajomych na drugim koÅ„cu miasta. ByÅ‚y to chyba czyjeÅ› imieniny, wiÄ™c Å‚adnie ubrani, z prezentem i kwiatami, wchodziliÅ›my wÅ‚aÅ›nie do klatek jednego z bloków. MieliÅ›my już nacisnąć domofon, kiedy drzwi siÄ™ otworzyÅ‚y i stanÄ…Å‚ w nich on. To znaczy, on i nie on. Na twarzy nie miaÅ‚ Å›ladów zarostu, byÅ‚ Å‚adnie uczesany i ubrany w tak drogi garnitur, że mogÅ‚em sobie tylko o nim pomarzyć. Ale nie mogÅ‚em siÄ™ mylić. To byÅ‚ na pewno on.
   SpotkaliÅ›my siÄ™ wzrokiem. Moja żona już dawno byÅ‚a w Å›rodku, podczas gdy my na zewnÄ…trz wciąż na siebie patrzyliÅ›my. Wreszcie on siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚ i skinÄ…Å‚ mi gÅ‚owÄ…, tak jakby pozdrawiaÅ‚ starego znajomego.
   - Kto to byÅ‚?
   - Mieszka na naszym osiedlu.
   Nie zdziwi was fakt, że od tej pory moja ciekawość wzrosÅ‚a niepomiernie. WychodzÄ…c z bloku lub wracajÄ…c do niego, szukaÅ‚em go wszÄ™dzie wzrokiem. Wreszcie, jakiÅ› miesiÄ…c później, zobaczyÅ‚em przypadkiem, że mój sÄ…siad wyrzuca stary, skorodowany zlew. WpakowaÅ‚em szybko do prawie pustego worka ze Å›mieciami stare gazety. Gdy tylko zobaczyÅ‚em, że sÄ…siad wraca, wyszedÅ‚em. Przeczucie mnie nie myliÅ‚o. Już tam byÅ‚.
   - DzieÅ„ dobry – ukÅ‚oniÅ‚em mu siÄ™.
   - DzieÅ„ dobry – spojrzaÅ‚ na mnie i miaÅ‚em wrażenie, ze chciaÅ‚ w pierwszej chwili uciekać. Ale zaraz siÄ™ opanowaÅ‚ i tylko mocniej przycisnÄ…Å‚ nogÄ… do ziemi zlew.
   - Wie pan, bÄ™dÄ™ niedÅ‚ugo wymieniaÅ‚ kuchenkÄ™ – minÄ…Å‚em go i wyrzuciÅ‚em do kontenera worek ze Å›mieciami. – Możemy siÄ™ jakoÅ› umówić, żeby nikt pana nie wyprzedziÅ‚.
   - Daj pan spokój. Przecież wiem, że chcÄ™ pan siÄ™ dowiedzieć, skÄ…d siÄ™ tam wziÄ…Å‚em w takim stroju – wyjÄ…Å‚ komórkÄ™ i sprawdziÅ‚ na niej godzinÄ™ – No dobrze, mam jeszcze chwilÄ™ czasu, to mogÄ™ panu opowiedzieć.
   ZrobiÅ‚o mi siÄ™ gÅ‚upio i nie wiedziaÅ‚em co powiedzieć. MogÅ‚em wiÄ™c tylko sÅ‚uchać.
   - KiedyÅ› byÅ‚em kimÅ›. Teraz siÄ™ na to mówi, że byÅ‚em z nomenklatury. Ale ja naprawdÄ™ wiedziaÅ‚em, jak zarabiać pieniÄ…dze i kierować mojÄ… fabrykÄ…. Dlatego nawet w nowym systemie nieźle sobie radziÅ‚em. Tyle tylko, że zachciaÅ‚o mi siÄ™ mieć mÅ‚odÄ… i Å‚adnÄ… żonÄ™. Nie byÅ‚em wtedy, broÅ„ Boże, stary. OżeniÅ‚em siÄ™ zaraz po czterdziestych urodzinach. Ale ona nie miaÅ‚a dwudziestu lat... Wie pan, które sÄ… bardziej napalone, brunetki czy blondynki?
   - Nie wiem.
   - Rude – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko – I ona też taka byÅ‚a. SkoÅ„czyÅ‚a ledwo liceum i nie wiedziaÅ‚a, co ze sobÄ… zrobić. A ja byÅ‚em ustawiony w życiu, miaÅ‚em dom, samochód. I zakochaÅ‚em siÄ™ w niej bez pamiÄ™ci. ByÅ‚em szczęśliwy, kiedy rano ledwie daÅ‚em radÄ™ wstać z łóżka. Wie pan, wiÄ™kszość facetów jest tak gÅ‚upia, kiedy siÄ™ cieszy, że ich żony „zajeżdżają” ich na Å›mierć. A powinni wiedzieć to, że w jakim wieku by nie byli, to dÅ‚ugo nie pociÄ…gnÄ…. A ich żony nie odmówiÄ… sobie tego z innymi, bo po prostu nie mogÄ… żyć bez ciÄ…gÅ‚ego pieprzenia. Tak, jak ona.
   Za skrzyżowaniem ukazali siÄ™ jego ludzie. PomachaÅ‚ do nich rÄ™kÄ… i kontynuowaÅ‚.
   - Kiedy już ledwo wyrabiaÅ‚em, zaszÅ‚a w ciążę. To mi trochÄ™ ulżyÅ‚o i na parÄ™ miesiÄ™cy miaÅ‚em spokój. Ale potem znowu to samo. Nie dawaÅ‚em rady. A ona to widziaÅ‚a i chyba sprawiaÅ‚o jej to satysfakcjÄ™. Jakby na to czekaÅ‚a, żeby mieć usprawiedliwienie, dla swojej niewiernoÅ›ci. MiaÅ‚em wrażenie, że robi to z każdym...
   ZamilkÅ‚ i przypatrywaliÅ›my siÄ™, jak zbliżajÄ… siÄ™ Å›mieciarze z rÄ™cznym wózkiem. PomógÅ‚ im zaÅ‚adować zlew i pożegnaÅ‚ siÄ™ z nimi. Potem wyciÄ…gnÄ…Å‚ papierosa i zapaliÅ‚. Kiedy już zaciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ dwa razy intensywnie dymem, kontynuowaÅ‚
   - SÅ‚yszaÅ‚ pan o przemocy w rodzinie?
   - Tak.
   - O tym mówi siÄ™ najczęściej, kiedy jakiÅ› mąż bijÄ™ żonÄ™.
   - I czasem, kiedy żona bije męża – próbowaÅ‚em zażartować, ale jemu nie byÅ‚o do Å›miechu.
   - To prawda. Za to nic nie mówi siÄ™ o psychicznych torturach, jakim kobieta poddajÄ™ mężczyznÄ™. A takich przypadków jest mnóstwo. Wiem, bo chodziÅ‚em na terapiÄ™. Nic siÄ™ o tym nie mówi, bo to nie byÅ‚oby poprawne politycznie.
   - A na czym to polega?
   - Różnie. Ale głównie, tak jak u mnie.
   - To znaczy jak?
   - Na przykÅ‚ad tak, że kobieta Å›mieje siÄ™ z pana, że nie jest pan prawdziwym mężczyznÄ…, bo nie umie jej zaspokoić. Albo przyprowadza sobie z miasta osiÅ‚ka, z którym demonstracyjnie zamyka siÄ™ w sypialni. I nic pan nie może zrobić. To cholerne poczucie bezradnoÅ›ci jest dobijajÄ…ce.
   - MógÅ‚ siÄ™ pan z niÄ… rozwieść.
   - Akurat. SÄ…d by jej i tak oddaÅ‚ dzieciaka, a ode mnie by wzięła duże alimenty, bo to przecież ja żądaÅ‚em rozwodu. A do tego jeszcze bym siÄ™ musiaÅ‚ publicznie przyznać do impotencji. Zna pan faceta, który to potrafi?
   PokiwaÅ‚em przeczÄ…co gÅ‚owÄ….
   - Ja też nie potrafiÅ‚em i zaczÄ…Å‚em pić. Za to ona zażądaÅ‚a rozwodu, ze wzglÄ™du na znÄ™canie siÄ™ nad niÄ….
   - BiÅ‚ jÄ… pan?
   - Nie pamiÄ™tam. Chyba raczej nie.
   - Ale miaÅ‚a jakieÅ› dowody?
   - W pewnym sensie tak. AwanturowaÅ‚em siÄ™ gÅ‚oÅ›no w domu, a potem ona miaÅ‚a Å›lady po uderzeniach.
   - Sama siÄ™ okaleczaÅ‚a?
   - Nie sÄ…dzÄ™. Wie pan, ona lubiÅ‚a to robić na ostro i podejrzewam, że jÄ… ten osiÅ‚ek czasem poszturchaÅ‚ w łóżku. Ale mnie nikt nie uwierzyÅ‚, że to nie ja jÄ… biÅ‚em. Pijak i rozrabiaka. ZresztÄ…, tak na 100 %, to nie mogÄ™ być pewny, czy jej kiedyÅ› nie uderzyÅ‚em.
   - A dziecko?
   - Nie, dziecka na pewno nie biÅ‚em! – zaperzyÅ‚ siÄ™. – Ula to moja jedyna pociecha. I ona wie o tym. Na koniec powiedziaÅ‚a mi, oczywiÅ›cie, że Ula nie jest moja. Ale ja jej w to nie wierzÄ™. ZresztÄ…, niech pan sam zobaczy – wyjÄ…Å‚ fotografiÄ™ – Wszyscy mówiÄ…, że to ze mnie skóra zdjÄ™ta – tak byÅ‚o rzeczywiÅ›cie, ale nawet w innym przypadku bym potwierdziÅ‚. – To bardzo zdolna dziewczynka. Niech pan zobaczy, co dla mnie narysowaÅ‚a.
   Tym razem wyjÄ…Å‚ z kieszeni zÅ‚ożonÄ… na czworo kartkÄ™. Kiedy mi jÄ… pokazaÅ‚, zobaczyÅ‚em jego (byÅ‚ naprawdÄ™ do siebie podobny) z laptopem, na tle samolotu. JeÅ›li chodzi o wyglÄ…d, to byÅ‚a to oczywiÅ›cie wersja, którÄ… spotkaÅ‚em w drzwiach bloku na drugim koÅ„cu miasta.
   - MogÄ™ ja widywać, tylko raz na miesiÄ…c.
   - To przykre. Jak to siÄ™ staÅ‚o?
   - Moja żona dostaÅ‚a rozwód. PoczÄ…tkowo miaÅ‚a nadziejÄ™, że bÄ™dzie siÄ™ utrzymywać z alimentów ode mnie. Ale ja przeżyÅ‚em zaÅ‚amanie nerwowe. StraciÅ‚em pracÄ™ i wylÄ…dowaÅ‚em na bruku. Wtedy spróbowaÅ‚a sobie znaleźć kogoÅ› innego do utrzymania. Ale w Warszawie znaÅ‚a tylko moich znajomych. A wÅ›ród nich rozeszÅ‚a siÄ™ wieść o tym, co zrobiÅ‚a. I to ze szczegółami.
   - ByÅ‚a tak gÅ‚upia, że siÄ™ tym chwaliÅ‚a?
   - Raczej nie. Podejrzewam, że kiedyÅ›, po wódce, musiaÅ‚em siÄ™ komuÅ› wygadać.
   - No i ten ktoÅ› nie byÅ‚ zbyt dyskretny – dopowiedziaÅ‚em, a on tylko pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ….
   - Dlatego w koÅ„cu sprzedaÅ‚a dom i kupiÅ‚a to mieszkanie na Å»oliborzu – kontynuowaÅ‚ po chwili. – To, co jej zostaÅ‚o, wÅ‚ożyÅ‚a na lokaty i wystarcza jej to na jakieÅ› utrzymanie. Czasem kogoÅ› ma na jakiÅ› czas, ale to nie sÄ… zbyt bogaci ludzie. ZresztÄ…, maÅ‚ej ja wszystko zapewniam – spojrzaÅ‚ ostatni raz na rysunek i fotografiÄ™, a nastÄ™pnie je schowaÅ‚. - Wie pan, ja caÅ‚kiem nieźle zarabiam. Od czasu, jak sobie wszyÅ‚em esperal, nie pijÄ™. Mam swoich ludzi, którzy dla mnie pracujÄ…. Co miesiÄ…c przynoszÄ™ Uli jakiÅ› prezent.
   - Ale dlaczego pan tak żyje?
   - A jak mam żyć? Moja byÅ‚a żona tylko czeka, żebym gdzieÅ› zaczÄ…Å‚ oficjalnie pracować, to od razu by ze mnie wydusiÅ‚a alimenty.
   - To ona nic o panu nie wie?
   - Do pewnego stopnia. WiedziaÅ‚a, że wylÄ…dowaÅ‚em na ulicy. Zaczęła nawet do mnie mówić per „śmieć”. Ale co teraz robiÄ™, nie ma pojÄ™cia. Ula myÅ›li, że jestem biznesmenem, który jeździ po caÅ‚ym Å›wiecie.
   - A co myÅ›li pana żona?
   - Ona nic nie myÅ›li. Jak zaczÄ…Å‚em przychodzić w odwiedziny w Å‚adnym ubraniu, to wynajęła prywatnego detektywa, żeby siÄ™ dowiedziaÅ‚, gdzie pracujÄ™. Ale ja byÅ‚em czujny i za każdym razem udaÅ‚o mu siÄ™ uciec. Trzeba byÅ‚o widzieć jego minÄ™, kiedy szedÅ‚ za mnÄ… do publicznej ubikacji, do której ja wchodziÅ‚em jako elegancko ubrany mężczyzna, a wychodziÅ‚em jak Å‚apserdak. Nie poznaÅ‚ mnie – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ pod nosem. – Potem siÄ™ odgrażaÅ‚a, że znajdzie mnie przez komornika. Ale ja nie jestem zameldowany i nie pÅ‚acÄ™ żadnych podatków. Garnitur trzymam u starego znajomego, któremu też siÄ™ nie pofarciÅ‚o w życiu, ale teraz jest stróżem. U niego też siÄ™ zawsze myjÄ™, a zaraz potem idÄ™ do fryzjera. PieniÄ…dze wydajÄ™ tylko na prezenty dla Uli i odkÅ‚adam na specjalnym koncie.
   - A nie boi siÄ™ pan, że żona je namierzy?
   - Nie ma szans. Konto jest na UlÄ™. To wie pan, taka lokata na studia dla dziecka. TrochÄ™ siÄ™ musiaÅ‚em nagimnastykować, żeby jÄ… zaÅ‚ożyć. Ale w koÅ„cu siÄ™ udaÅ‚o.
   ZapadÅ‚a chwila milczenia. On skoÅ„czyÅ‚ palić papierosa i zbieraÅ‚ siÄ™ do odejÅ›cia.
   - Wie pan, chciaÅ‚em pana o coÅ› prosić.
   - Mnie? – zdziwiÅ‚ siÄ™.
   - Tak. Czasem coÅ› sobie piszÄ™ i chciaÅ‚em opisać paÅ„skÄ… historiÄ™. JeÅ›li pan pozwoli.
   - Czemu nie.
   - A nie boi siÄ™ pan, że ona to przeczyta?
   - Bez obaw. Ona czytuje tylko zawartość kalorii na etykietach.
   - A paÅ„skie dziecko?
   - WolÄ™, żeby wiedziaÅ‚o, czemu nie mogÅ‚em siÄ™ niÄ… lepiej zająć. To mÄ…dra dziewczynka, na pewno to zrozumie. A jak pan to Å‚adnie opisze, to może bÄ™dzie mi Å‚atwiej to powiedzieć?
   

Komentarze czytelników