Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40034 osoby czytały to 542515 razy. Teraz są 32 osoby
      32 użytkowników on-line
     Tekst TO BYŁO DO PRZEWIDZENIA
     był czytany 1779 razy

TO BYŁO DO PRZEWIDZENIA

   
   
   Hania byÅ‚a książkoholiczkÄ…. Jak każdy naÅ‚ogowiec potrafiÅ‚a przez jakiÅ› czas odmówić sobie ulubionej przyjemnoÅ›ci. Lecz kiedy już zaczynaÅ‚a coÅ› czytać, nie daÅ‚o siÄ™ jej oderwać, dopóki nie skoÅ„czyÅ‚a. Nie byÅ‚o zresztÄ… ważne, co czytaÅ‚a. WciÄ…gaÅ‚ jÄ… tak samo kryminaÅ‚, romans lub każde inne powieÅ›cidÅ‚o. UważaÅ‚a przy tym, że bez wzglÄ™du na gatunek, zawsze domyÅ›li siÄ™ zakoÅ„czenia. BrylowaÅ‚a w towarzystwie opowieÅ›ciami, jak to najdalej w poÅ‚owie jakiegokolwiek utworu, to, co bÄ™dzie potem, nie stanowi dla niej już żadnej zagadki.
   Czyż wiÄ™c mogÅ‚em sobie wymarzyć lepszÄ… osobÄ™ do wypróbowania moich zakrÄ™conych historii, których zakoÅ„czenia samego mnie nawet zaskakiwaÅ‚y? OczywiÅ›cie, że nie. Dlatego daÅ‚em jej pierwszy ze swoich kryminałów do przeczytania.
   OddaÅ‚a mi go nastÄ™pnego dnia z nastÄ™pujÄ…cym komentarzem:
   - Dobrze siÄ™ czyta. Ale zakoÅ„czenia można siÄ™ już domyÅ›lić w pierwszym rozdziale.
   - NaprawdÄ™?
   - OczywiÅ›cie. Przecież jak ona staje przed tym obrazem i wspomina o swojej zÅ‚ej siost-rze, to o ile siostra nie pojawia siÄ™ zaraz potem, to musi zjawić siÄ™ w finale.
   MusiaÅ‚em jej przyznać racjÄ™. PostanowiÅ‚em jednak spróbować jeszcze raz i daÅ‚em jej swój thriller political fiction. Tym razem zadzwoniÅ‚a nastÄ™pnego dnia.
   - NaprawdÄ™ niezÅ‚e. Ostro wciÄ…ga. Ale zakoÅ„czenie znów jest Å‚atwo przewidywalne.
   - Dlaczego?
   - Przecież to najstarszy numer Å›wiata, że najmniej podejrzany, okazuje siÄ™ winny.
   W sumie to fakt. Ale zÅ‚oÅ›ciÅ‚o mnie to, że i tym razem wszystko byÅ‚o tak dla niej jasne. Na podorÄ™dziu miaÅ‚em już tylko jednÄ… spisanÄ… historiÄ™, której zakoÅ„czenie wymyÅ›liÅ‚em do-pie-ro pod koniec pisania. Jednak, by nie ponieść kolejnej porażki, wymyÅ›liÅ‚em perfidny plan.
   SpotkaÅ‚em jÄ… jakiÅ› tydzieÅ„ potem. WrÄ™czyÅ‚em jej plik kartek ze sÅ‚owami:
   - To już ostatnia rzecz.
   MinÄ…Å‚ dzieÅ„. Co chwila sprawdzaÅ‚em na komórce, czy nie przegapiÅ‚em telefonu od niej. Ale nie. Nie dzwoniÅ‚a.
   MinÄ…Å‚ drugi dzieÅ„. Cisza.
   Trzeciego dnia zadzwoniÅ‚em sam.
   - No i jak?
   - Wiesz, byÅ‚am ostatnio zajÄ™ta.
   - A kiedy bÄ™dziesz miaÅ‚a czas, żeby przeczytać?
   - Raczej nie wczeÅ›niej, niż za jakiÅ› tydzieÅ„.
   SpotkaliÅ›my siÄ™ dopiero po miesiÄ…cu, na przyjÄ™ciu u znajo-mej. Hania nie wyglÄ…daÅ‚a dob-rze. MiaÅ‚a zapadniÄ™te policzki, roz-bie-ga-ne oczy i trzÄ™sÄ…ce siÄ™ rÄ™ce. Gdybym jej nie znaÅ‚, po-myÅ›-laÅ‚bym, że chyba bierze jakieÅ› narkotyki.
   - Cześć, co u ciebie sÅ‚ychać?
   - Kiepsko siÄ™ ostatnio czujÄ™. Na nic nie mam czasu.
   - To znaczy, że jeszcze nie przeczytaÅ‚aÅ› mojego thrillera?
   - Niestety, nie. W dodatku, gdzieÅ› mi zginÄ…Å‚ ten egzemplarz, który od ciebie dostaÅ‚am. JakbyÅ› mi mógÅ‚ przesÅ‚ać mailem plik z książkÄ…, to teraz już na pewno przeczytam – spojrzaÅ‚a na mnie z nadziejÄ… takÄ…, jak narkoman żebrzÄ…cy u dealera o darmowÄ… dziaÅ‚kÄ™. Wtedy zrozumiaÅ‚em, że mój podstÄ™p siÄ™ udaÅ‚, tylko nie do koÅ„ca przewidziaÅ‚em jego skutki.
   - Jasne. Jutro ci go wyÅ›lÄ™.
   Moja deklaracja tchnęła w niÄ… życie. Znów byÅ‚a tÄ… HaniÄ…, której rolÄ… jest bry-lo-wa--nie w towarzystwie i znanie siÄ™ na wszystkim. Nie chciaÅ‚em jej psuć radoÅ›ci, bo wie-dzia-Å‚em, że nazajutrz, po otrzymaniu ode mnie książki w wersji elektronicznej, bÄ™dzie zawiedzio-na.
   ZadzwoniÅ‚em do niej tydzieÅ„ po wysÅ‚aniu pliku.
   - No i jak, domyÅ›liÅ‚aÅ› siÄ™ zakoÅ„czenia? – postanowiÅ‚em nie dać jej szansy kolejnej wymówki i zablefować pewnoÅ›ciÄ…, że przeczytaÅ‚a.
   - Wiesz co... – szukaÅ‚a wymówki. – Nie domyÅ›liÅ‚am siÄ™, bo ona jakoÅ› dziwnie siÄ™ koÅ„czy.
   - To znaczy jak?
   - Tak jakoÅ›... urwanie.
   - Egzemplarze, które ci daÅ‚em, nie majÄ… ostatniego, dwudziestego drugiego rozdziaÅ‚u.
   - No wÅ‚aÅ›nie, wiedziaÅ‚am! – nie wiem, czy naprawdÄ™ wierzyÅ‚a, że mnie tym zmyli.
   - Hania, nie Å›ciemniaj. Dobrze wiesz, że pytam o to, kto jest mordercÄ….
   - Nie rozumiem – szÅ‚a w zaparte.
   - Rozumiesz. Specjalnie daÅ‚em ci książkÄ™, pozbawionÄ… tego rozdziaÅ‚u, żeby spraw-dzić, czy naprawdÄ™ znasz zakoÅ„czenie, czy tylko tak mówisz. Pytam wiÄ™c po raz ostatni: kto zabiÅ‚?
   Po drugiej stronie zapadÅ‚o gÅ‚uche milczenie. TrwaÅ‚o dobrze ponad minutÄ™, ale ja pos-tanowiÅ‚em być twardy.
   - Nie wiem – przyznaÅ‚a w koÅ„cu.
   - I to wÅ‚aÅ›nie chciaÅ‚em usÅ‚yszeć. To na razie – chciaÅ‚em siÄ™ szybko pożegnać. OdniosÅ‚em tryumf i dalszÄ… rozmowÄ™ uznaÅ‚em za niepotrzebne drÄ™czenie Hani.
   - Jacek, poczekaj... – walczyÅ‚a przez chwilÄ™ z sobÄ…. – PrzeÅ›lesz mi zakoÅ„czenie?
   - Tak...
   - DziÄ™ki!
   - Ale pod jednym warunkiem.
   - Jakim? – radość w niej zgasÅ‚a, równie szybko, jak siÄ™ pojawiÅ‚a.
   - Przeczytasz go za tydzieÅ„, przy wszystkich znajomych, na urodzinach Beaty. A wczeÅ›-niej przyznasz siÄ™ gÅ‚oÅ›no, że to pierwsza książka, której zakoÅ„czenia siÄ™ nie domyÅ›liÅ‚aÅ›.
   - JesteÅ› okrutny. Czy nie ma innego sposobu?
   - Jest. Możesz poczekać, aż ktoÅ› mi ten kryminaÅ‚ wydrukuje. Ale nie liczyÅ‚bym na to zbyt szyb-ko, bo jeszcze go nie wysÅ‚aÅ‚em do żadnego wydawnictwa.
   TydzieÅ„ potem, na urodzinach Beaty, Hania z niechÄ™ciÄ… przyznaÅ‚a, że napisaÅ‚em książkÄ™, której zakoÅ„czenia siÄ™ nie domyÅ›liÅ‚a. Kiedy minÄ…Å‚ pierwszy szok i odebraÅ‚em zewszÄ…d gratulacje, ukradkiem wrÄ™czyÅ‚em jej ostatni rozdziaÅ‚. RzuciÅ‚a siÄ™ na niego Å‚apczywie i, zapominajÄ…c o trwajÄ…cej imprezie, zaczęła czytać. Gdy już byÅ‚a na ostatniej stronie, gdzie kilka akapitów przed koÅ„cem ujawnia siÄ™ morderca, usÅ‚yszaÅ‚em z jej ust ciche:
   - WiedziaÅ‚am.
   No cóż. To byÅ‚o do przewidzenia.
   
   

Komentarze czytelników