Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
39185 osoby czytały to 530690 razy. Teraz jest 20 osób
      20 użytkowników on-line
     Tekst „JA JESTEM DZIWKA...”
     był czytany 1428 razy

„JA JESTEM DZIWKA...”

   
   Bardzo jÄ… naprawdÄ™ lubiÅ‚em. ByÅ‚a obdarzona niepospolitym umysÅ‚em, pod wieloma wzglÄ™dami, z pewnoÅ›ciÄ…, wybitnym. Do tego miaÅ‚a dÅ‚ugie, jasnoblond wÅ‚osy, blisko 180 cm wzrostu, oraz szczupÅ‚Ä… i drobnÄ… budowÄ™ ciaÅ‚a, którÄ… odziedziczyÅ‚a po rodzicach. UmiaÅ‚a również Å›licznie grać na gitarze i posiadaÅ‚a do tego niemal anielski gÅ‚os. CaÅ‚oÅ›ci dopeÅ‚niaÅ‚a twarz cherubinka.
   NapisaÅ‚em dla niej kiedyÅ› tekst piosenki, pod tytuÅ‚em „Dziwka.” UÅ‚ożyÅ‚a do niego muzykÄ™ i Å›piewaÅ‚a, akompaniujÄ…c sobie na gitarze. Gdy dochodziÅ‚a do refrenu i ze zÅ‚oÅ›ciÄ… wyrzucaÅ‚a z siebie sÅ‚owa „Ja jestem dziwka, no i co z tego?” truchlaÅ‚y wszystkie osoby wokół, a jej twarz anioÅ‚ka usiÅ‚owaÅ‚a przybrać pozÄ™ diabÅ‚a.
   Nie, nie byÅ‚a prostytutkÄ…. ByÅ‚a zwykÅ‚Ä… osobÄ…, która nawet raczej nie staraÅ‚a siÄ™ podkreÅ›lić wÅ‚asnej urody. WÅ‚aÅ›ciwie siÄ™ nie malowaÅ‚a, wÅ‚osy spinaÅ‚a w dziewczÄ™cy warkoczyk, a jej stroje nie eksponowaÅ‚y walorów jej figury (szczerze mówiÄ…c, byÅ‚y dość workowate). Tym bardziej dziwna byÅ‚a przypadÅ‚ość, na którÄ… cierpiaÅ‚a.
   Nawet przez moment bowiem nie mogÅ‚a znieść faktu, iż nie znajduje siÄ™ w centrum uwagi. ReagowaÅ‚a na takÄ… sytuacjÄ™ dwojako: atakiem histerii, bÄ…dź kompletnÄ… apatiÄ…. Gdy wszyscy naokoÅ‚o już nie interesowali siÄ™ niÄ…, potrafiÅ‚a ni stÄ…d ni zowÄ…d, wybuchnąć zÅ‚oÅ›ciÄ… na swojego ostatniego rozmówcÄ™. To natychmiast sprawiaÅ‚o, że otoczenie znów odwracaÅ‚o siÄ™ w jej stronÄ™, a ona osiÄ…gaÅ‚a swój cel.
   Apatia zaÅ› polegaÅ‚a na tym, że traciÅ‚a nagle sama zainteresowanie Å›wiatem zewnÄ™trznym i „chowaÅ‚a się” w najciemniejszy kÄ…t. Miejsce wybieraÅ‚a jednak na tyle sprytnie, że wkrótce każdy musiaÅ‚ siÄ™ o niÄ… obić i zastanowić siÄ™ nad jej dziwnym stanem. I choć formalnie nikt o niej nie rozmawiaÅ‚, to ona dobrze wiedziaÅ‚a, że w umysÅ‚ach wszystkich naokoÅ‚o, zajmuje centralne miejsce.
   Przez kilka miesiÄ™cy „pomieszkiwaliÅ›my” ze sobÄ…, chociaż wcale nie byliÅ›my parÄ…. Czasem zostawaÅ‚em na kilka dni, czasem nie byÅ‚em u niej przez tydzieÅ„. Gdy wychodziÅ‚em któregoÅ› ranka, zapytaÅ‚a mnie, kiedy wrócÄ™. OdpowiedziaÅ‚em na gÅ‚os: „Jestem jak sen, kiedyÅ› przyjść muszÄ™.” ZaÅ› cicho pomyÅ›laÅ‚em: „Jestem jak sen, znikam nad ranem.” Z tych słów i myÅ›li powstaÅ‚ potem Å‚adny wiersz.
   Nasze wspólne mieszkanie zaczęło siÄ™ koÅ„czyć, gdy ona udaÅ‚a siÄ™ na „wyjazdowe” zajÄ™cia swojego wydziaÅ‚u. WróciÅ‚a obwieszona sznurkiem doktorantów i doktorów, którym odbiÅ‚o na punkcie atrakcyjnej dwudziestolatki. TwierdziÅ‚a przy tym, że sÄ… to wyÅ‚Ä…cznie jej platoniczni wielbiciele. Ale jak powiedziaÅ‚ Isaac Bashewitz Singer: „mężczyzna sypia ze wszystkimi kochankami swojej kobiety.” Ja zaÅ› poczuÅ‚em, że w naszym łóżku zrobiÅ‚o siÄ™ bardzo tÅ‚oczno.
   Na poczÄ…tku nawet mi to specjalnie nie przeszkadzaÅ‚o. Ja jej nic nie obiecywaÅ‚em, nie mogÅ‚em wiÄ™c też oczekiwać z jej strony żadnych zobowiÄ…zaÅ„. MyÅ›laÅ‚em, że to może jeszcze trochÄ™ potrwać. Dopiero, gdy któregoÅ› dnia umówiÅ‚em siÄ™ na wódkÄ™ z moim przyjacielem i po paru „gÅ‚Ä™bszych” zrozumieliÅ›my, jak ona sprytnie usiÅ‚uje nas pokłócić, stwierdziÅ‚em, że czas to zakoÅ„czyć. Szczególnie, że po rozmowach z kilkoma znajomymi odkryÅ‚em, iż robienie wrogów z przyjaciół, to jej kolejna ulubiona zabawa.
   OddaÅ‚em jej klucze bez najmniejszego żalu, bo nic do niej nie czuÅ‚em. Przez chwilÄ™ byÅ‚a chyba na mnie obrażona, ale raczej szybko o tym zapomniaÅ‚a. ZnajdowaÅ‚a siÄ™ przecież w centrum uwagi caÅ‚ego swojego wydziaÅ‚u! To musiaÅ‚o sprawiać jej dużo radoÅ›ci i przyjemnoÅ›ci.
   Potem mijaliÅ›my siÄ™ czasem w gronie wspólnych znajomych, ale jedyne, na co nas byÅ‚o stać, to drobne zÅ‚oÅ›liwoÅ›ci. Dopiero po jakimÅ› roku spotkaliÅ›my siÄ™ przypadkiem na ulicy. UcieszyÅ‚a siÄ™ na mój widok i chciaÅ‚a pogadać. WyglÄ…daÅ‚a na zmÄ™czonÄ… swojÄ… „popularnoÅ›cią”. SkÄ…dinÄ…d wiedziaÅ‚em, że rozbiÅ‚a jakieÅ› małżeÅ„stwo, a dwa inne doprowadziÅ‚a na skraj rozwodu.
   Kiedy wychodziÅ‚em od niej rano, zapytaÅ‚a, czy już by tak nie mogÅ‚o zostać. Czy nie chciaÅ‚bym z powrotem dostać kluczy od jej mieszkania i nie opuszczać go zbyt czÄ™sto. PodziÄ™kowaÅ‚em i pokrÄ™ciÅ‚em przeczÄ…co gÅ‚owÄ….
   Wtedy wpadÅ‚a w furiÄ™. Taka niestabilność emocjonalna, przechodzenie ze skrajnoÅ›ci w skrajność, byÅ‚o dla niej charakterystyczne. Nawet nie pamiÄ™tam, co wykrzykiwaÅ‚a. UÅ›miechnÄ…Å‚em siÄ™ i poprosiÅ‚em, żeby usiadÅ‚a.
   - Wiesz, rok to dużo czasu. MogÅ‚em sporo rzeczy przemyÅ›leć. I mimo tego, że już wtedy wiedziaÅ‚em sporo rzeczy, to po dwunastu miesiÄ…cach, z dystansu czasu, rozumiem je o wiele lepiej. Teraz opowiem ci pewnÄ… historiÄ™, a jak skoÅ„czÄ™, sama zdecydujesz, czy jest sens, proponować mi cokolwiek.
   OpowiedziaÅ‚em jej, ze szczegółami, miesiÄ…c jej zeszÅ‚orocznego życia. Cztery i pół tygodnia, zamykajÄ…ce siÄ™ pomiÄ™dzy jej „wyjazdowymi” zajÄ™ciami, a chwilÄ…, gdy oddaÅ‚em jej klucze. Po każdym zdaniu patrzyÅ‚a na mnie z rosnÄ…cym przerażeniem. W jej gÅ‚owie narastaÅ‚a pewność, że musiaÅ‚em wejść w jakieÅ› tajne porozumienie z doktorantami i doktorami z jej wydziaÅ‚u, oraz wieloma innymi postronnymi osobami. Ale rzeczy, które mówiÅ‚em, byÅ‚o za dużo, a w spisku wymierzonym przeciw niej, musieliby uczestniczyć wszyscy naokoÅ‚o. Dlatego jej twarz nabieraÅ‚a powoli wyrazu apatii.
   A ja podawaÅ‚em jej bezbÅ‚Ä™dne zestawienie faktów oraz jej wypowiedzi i zapewnieÅ„. Czasem, gdy nie byÅ‚em czegoÅ› na sto procent pewien, mówiÅ‚em: „prawdopodobnie byÅ‚o to tak.” Chyba „trafiaÅ‚em”, bo nie protestowaÅ‚a nawet sÅ‚owem.
   MusiaÅ‚a jÄ… również zdumieć moja „pamiÄ™tliwość”, rzecz pewnie dziwna, dla tak roztrzepanego faceta, jak ja. Czasem bowiem zapominam, gdzie poÅ‚ożyÅ‚em klucze, ale zawsze pamiÄ™tam sÅ‚owa, które mnie żywo interesujÄ…. A mój Å›cisÅ‚y umysÅ‚ dokÅ‚adnie je skÅ‚ada w logiczny ciÄ…g wydarzeÅ„.
   Ale ona znaÅ‚a mnie tylko jako poetÄ™. Romantyka, pozbawionego gÅ‚Ä™bszego zwiÄ…zku z rzeczywistoÅ›ciÄ…. Nie wiedziaÅ‚a, że mojÄ… pasjÄ… sÄ… kryminaÅ‚y. Å»e nawet politykÄ™ obserwujÄ™ głównie jako podstawÄ™ do sensacyjnej fabuÅ‚y i zawsze staram siÄ™ uÅ‚ożyć caÅ‚ość, z różnych, teoretycznie nie majÄ…cych ze sobÄ… nic wspólnego zdarzeÅ„.
   Kiedy skoÅ„czyÅ‚em, zapytaÅ‚a:
   - Wiesz, jak siÄ™ teraz czujÄ™?
   - Wiem – potwierdziÅ‚em, ruszajÄ…c do drzwi. – Jak dziwka. Ale to nie moja wina. Ty zachowywaÅ‚aÅ› siÄ™ po prostu jak dziecko, które chowa siÄ™ za firankÄ… i uważa, że jest niewidzialne. Podczas, gdy jeÅ›li nawet, nikt takiego dziecka nie zauważa, to tylko dlatego, żeby sprawić mu radość, z powodu genialnie wybranej kryjówki. Z pewnoÅ›ciÄ… byÅ‚aÅ› przekonana, że wszyscy naokoÅ‚o uważajÄ… ciÄ™ nieomal za Å›wiÄ™tÄ…, podczas gdy wiÄ™kszość dość szybko zdaÅ‚a sobie sprawÄ™ z twoich ciekawych „pasji” – nacisnÄ…Å‚em klamkÄ™. – MógÅ‚bym teoretycznie puÅ›cić w niepamięć twoje wyczyny, zÅ‚ożyć je na karb bÅ‚Ä™dów mÅ‚odoÅ›ci. Ale musisz wiedzieć, że nie bÄ™dÄ™ Å›lepo wierzyÅ‚ w cokolwiek powiesz, czy zrobisz. I nie schowasz mi siÄ™ za byle firankÄ… – otworzyÅ‚em drzwi. – JeÅ›li nadal bÄ™dziesz chciaÅ‚a mnie tu widzieć, zadzwoÅ„.
   WyszedÅ‚em.
   OczywiÅ›cie nigdy nie zadzwoniÅ‚a. Nadal mijaliÅ›my siÄ™ czasami w gronie znajomych, ale nie puszczaliÅ›my już sobie żadnych zÅ‚oÅ›liwoÅ›ci. Ona wkrótce znalazÅ‚a sobie faceta, za którego, jakiÅ› czas potem, wyszÅ‚a za mąż. Teraz ma już dziecko i sama jest doktorem na swoim wydziale. Podobno jest naprawdÄ™ szczęśliwa.
   MówiÄ™ „podobno”, bo trudno mi mieć co do tego jakÄ…kolwiek pewność. Tak siÄ™ jakoÅ› zÅ‚ożyÅ‚o, że nie mamy już wÅ‚aÅ›ciwie grona wspólnych znajomych. Może to tylko przypadek, a może ona boi siÄ™ trochÄ™ mojej gadatliwoÅ›ci...
   
   

Komentarze czytelników