Tekst KUP PAN CEGÅĘ
był czytany 1440 razy
KUP PAN CEGÅĘ
W naszym piÄ™knym kraju sprzedaż akwizycyjna nie rozwinęła siÄ™ na skalÄ™ spotykanÄ… w Stanach Zjednoczonych. Tam „domokrążcy†należą do grupy specyficznych, legendarnych niemal zawodów i stojÄ… w jednym szeregu ze sprzedawcami używanych samochodów i poÅ›rednikami w handlu nieruchomoÅ›ciami. Co kraj to obyczaj, dlatego u nas już przy wejÅ›ciu do wiÄ™kszoÅ›ci biurowców wita ich napis „Akwizytorom dziÄ™kujemyâ€.
Takie nastawienie być może spowalnia nieco wzrost naszego PKB, ale przyznam szczerze, że sam mam alergię na punkcie nagabujących mnie sprzedawców różnych cudownych przedmiotów i usług. Nie lubię nawet hostess, zachęcających mnie w sklepie do zakupu promocyjnych produktów. Gdy ktoś dzwoni do mnie na komórkę z jakąś superofertą zawsze staram się dociec skąd ma mój prywatny numer telefonu i grożę poważnymi konsekwencjami karnymi za złamanie ustawy o ochronie danych osobowych.
Mój jedyny słaby punkt to telefon domowy. Zarejestrowany jest na firmę mojej żony a jego numer jest więc ogólnie dostępny. Dlatego średnio raz na tydzień odbieramy z żoną telefony od osobników, dzwoniących ze wspaniałą propozycją.
Na początku usiłowałem wykręcać się od rozmowy dużą ilością pracy. To nie pomagało, bo oni wtedy zawsze starali się dociec, kiedy zmniejszy się nawał mojej roboty i będą mogli sobie ze mną pogawędzić. Teraz zamieniam z nimi najwyżej kilka słów i ucinam rozmowę mówiąc, że nie jestem zainteresowany.
Zwykle to skutkuje, bo telesprzedawcy są szkoleni, aby zbytnio nie narzucać się klientowi. Ale czasem...
- Dzień dobry, czy to firma.... – sympatyczny głos po drugiej stronie drutu wymienił nazwę mojej działalności gospodarczej.
- Tak.
- Nazywam się... – przedstawił się. – Dzwonię z.... – tu z kolei padła nazwa firmy zajmującej się wydawaniem darmowych książek telefonicznych i zarabiającej na płatnych ogłoszeniach w nich zamieszczonych. – Chciałbym zaproponować panu specjalną ofertę dotyczącą...
- Dziękuję, nie jestem zainteresowany.
- A w jaki sposób pozyskuje pan klientów?
Nie miałem mu ochoty tłumaczyć, że firma jest własnością mojej żony, bo wtedy chciałby porozmawiać koniecznie z nią. A ja marzyłem tylko o tym, by go jak najszybciej spławić. Dlatego grałem rolę właściciela
- Różnie, wysyłam oferty przez internet, czasem ktoś sobie o mnie przypomni i znów coś zleci.
- No ale dzięki naszej reklamie mógłby pan dotrzeć do szerszej grupy odbiorców.... Czym pan się zajmuje? Tu mam napisane działalność grup teatralnych.
- Tak miało być na początku. Ale teraz rozliczam przez nią głównie inną działalność.
- JakÄ…?
- Dość specyficzną – nie miałem mu ochoty tłumaczyć się ze szczegółów.
- Czyli?
- Czyli, że część swojej pracy rozliczam umową o dzieło, a część fakturą, bo tak jest wygodnie mnie i drugiej stronie – facet zaczynał mnie strasznie irytować.
- No ale właśnie, może reklama u nas pomoże panu rozszerzyć działalność rozliczaną fakturowo?
Tak naprawdę mogłem w tym momencie odłożyć słuchawkę, bo nie miałem żadnego obowiązku prowadzić rozmowy z natrętem. Ale w środku mnie odezwał się wtedy mały, przekorny diabełek. Staram się jak najrzadziej dopuszczać go do głosu, bo z tego, co mówi, zwykle nie ma żadnego pożytku. Czasem jednak nie ma siły, musi coś powiedzieć.
- Właściwie może ma pan rację? Może już czas rozkręcić biznes?
- No widzi pan! – ucieszył się, bo już był pewien sukcesu. – To jakie pan zamówi ogłoszenie?
- Może nie od razu największe, prowadzę raczej dyskretną działalność.
- Rozumiem, oczywiście, cztery moduły będą w sam raz. Jakiś projekcik mamy zrobić?
- Nie, wystarczy sama treść.
- Zamieniam się w słuch.
- „SprzÄ…tanie. Z wyjÄ…tkiem kobiet i dzieciâ€.
- .....
- Jest pan tam? Halo?
- Pan żartuje? – odezwał się niepewnie telesprzedawca.
- Ależ skąd. Od początku mówiłem, że prowadzę dość specyficzny rodzaj działalności.
- No ale nie myślałem, że taki. Nie mogę przyjąć takiej treści.
- Jakiej treści? To już nie można sprzątać w tym kraju?
- Ale pan wie, co to naprawdÄ™ znaczy?
- Oczywiście, że wiem. Przecież nie od dzisiaj się tym zajmuję.
- .....
- Halo, jest pan tam?
- Wie pan, chyba będę się musiał pożegnać.
- Zaraz, jakie pożegnać? Myśli pan, że pana nie znajdę? Pan się przecież przedstawił z imienia i nazwiska. A ja jestem profesjonalistą, zapamiętuję takie rzeczy.
- To co pan zrobi? – chyba niemal usłyszałem jak przełyka ślinę ze strachu. Wprawdzie nie był przekonany, że ma do czynienia z płatnym zabójcą, ale że z wariatem, to na pewno. A takiemu nigdy nie wiadomo, co strzeli do głowy.
- Nie wiem. Zastanowię się, niech pan zadzwoni później.
Telesprzedwaca rozłączył się. Oczywiście, nie liczyłem na to, że jeszcze kiedykolwiek do mnie zatelefonuje. Szczerze mówiąc, mam nadzieję, że nikt więcej się do mnie nie odezwie z tej firmy. A może już nigdy nie zadzwoni to mnie żaden akwizytor?
Ech, rozmarzyłem się. Oni są niezniszczalni...
Oho, znów dzwoni mój telefon.