Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
41244 osoby czytały to 575790 razy. Teraz są 3 osoby
      3 użytkowników on-line
     Tekst O POTRZEBIE BYCIA ZAROZUMIAŁY
     był czytany 1828 razy

O POTRZEBIE BYCIA ZAROZUMIAŁY

   
   
   Bartek nie był wybijającym się studentem. Nigdy nie zaliczał niczego w terminie „zerowym”, uwielbiał zaś egzaminy pisemne. Dostawał z nich regularnie piątki. Lecz gdy musiał zdać coś ustnie, zwykle z trudem wyciągał się na trójkę. Z tego powodu chodziła o nim opinia, że po prostu do perfekcji opanował sztukę ściągania, przydatną jedynie w trakcie prób pisemnych. Wprawdzie nikt nie widział, jak Bartek ściąga, ale to tym bardziej utwierdzało nas w owym przekonaniu. A ponieważ był uczynnym kolegą i pozwalał korzystać również innym ze swojej pracy, nikt nie miał do niego pretensji, że nie dzieli się swoją wiedzą na temat technik ściągania.
   O Bartku trudno było powiedzieć, że jest nieśmiały. Jako naprawdę przystojny facet, miał spore powodzenie u koleżanek, czego zresztą nie omieszkał wykorzystywać. Był przy tym staranny w doborze i umawiał się tylko z takimi, które oprócz urody miały do zaproponowania coś jeszcze. Czyli mówiąc wprost, były inteligentne.
   Jednak z żadną nie mógł wytrzymać dłużej, co wyrobiło mu opinię podrywacza. Jak się jednak okazało, zupełnie niesłusznie. Bo przyczyna krótkotrwałości jego związków tkwiła gdzie indziej. Przekonaliśmy się o tym podczas pewnej imprezy, gdy jedna z jego „byłych”, Gosia, użyła w rozmowie stwierdzenia: „jesteś nudny jak Bartek”. To nas zaciekawiło i podrążyliśmy temat. A ponieważ bawiła się z nami również inna jego „eks”, poszukaliśmy u niej potwierdzenia. Druga, gdy usłyszała słowa pierwszej, pokiwała głową, na znak, że się absolutnie zgadza.
   „Piętą Achillesową” Bartka okazał się fakt, że nie można z nim było porozmawiać na żaden temat, bo na niczym po prostu się nie znał. Kiedy sięgnęliśmy do naszych rozmów z nim stwierdziliśmy, że coś w tym chyba jest. Nie zwracaliśmy na to wcześniej uwagi, bo mężczyźni z natury nie są gadatliwi, dlatego jego małomówność traktowaliśmy po prostu jako cechę charakteru.
   Po co więc wybierał koleżanki, które ewidentnie potrzebowały konwersacji na poziomie? Zabawiliśmy się w zbiorową psychoanalizę. Wyszło nam, że to zwykłe kompleksy na punkcie własnych niedostatków intelektualnych nakazywały mu taką właśnie kompensację. Pasował nam jeszcze do tego fakt, że Bartek miał cały czas w ręku jakąś książkę i wydawało się, że wciąż coś czyta. Uznaliśmy to za pozę, bo gdyby czytał naprawdę, to na czymś musiałby się jednak znać.
   O tym, jak bardzo myliliśmy się, we wszystkich naszych teoriach dotyczących Bartka, przekonaliśmy się jakiś rok później. Na dworze szalała śnieżyca, za to my siedzieliśmy w przytulnej jadalni naszej gajówki, w której kącie wesoło trzaskał ogień w kominku. Byliśmy ubrani w swetry, bo wiatr był tak duży, że przewiewał szpary w oknach. Niektórzy zresztą dogrzewali się również wysokoprocentowymi trunkami. Ci właśnie byli oczywiście najgłośniejsi, a rej wśród nich wodził jak zwykle Jurek.
   Jurek był zaprzeczeniem Bartka. Pochodził z zacnej, profesorskiej rodziny. Gadatliwy erudyta, znał się właściwie na wszystkim. A jeśli akurat na czymś się nie znał, to potrafił zrobić wrażenie, że się zna. Dlatego najlepiej wypadał na egzaminach ustnych, a nieco słabiej w pisemnych. Do historii przeszło już jego stwierdzenie, które wygłosił podczas jednej z turystycznych wypraw. Poszedł dowiedzieć się o coś do pobliskiego gospodarstwa, a gdy wrócił do nas, obwieścił wszem i wobec: „Wiem wszystko.” Jego wypowiedź dotyczyła oczywiście tylko tych kilku informacji, które miał pozyskać. Ale tak pasowała do jego osobowości i została wygłoszona takim tonem, że mało się nie przewróciliśmy ze śmiechu z plecakami.
   Tym razem Jurek „Wiem Wszystko”, głosił jakąś hipotezę, dotyczącą historycznej genezy powstania drogi, która przebiegała nieopodal gajówki. W spór z nim wszedł Piotr, osoba również o ogromnej wiedzy, który miał na ten temat inną teorię. Rozmowa była coraz gorętsza i żaden z panów nie chciał ustąpić nawet na milimetr. Zaczęli już nawet sięgać po argumenty pozamerytoryczne, kiedy do rozmowy wtrącił się nagle Bartek.
   - Obaj nie macie racji – odezwał się znad kartek książki, w której jeszcze chwilę wcześniej wydawał się być zatopiony.
   Jego oświadczenie zaskoczyło wszystkich, ale chyba najbardziej jego samego. Był wyraźnie przestraszony swoją odwagą. Widząc to, Jurek „Wiem wszystko”, przystąpił do ataku.
   - To niby jak powstała ta droga?
   Bartek trochę się speszył, ale odpowiedział.
   - Została wytyczona jeszcze za czasów Wielkiego Księstwa Litewskiego, które w drugiej połowie czternastego wieku zajmowało te obszary.
   - Niemożliwe – zakrzyknęli Jurek i Piotrek.
   - Ale prawdziwe – włączyła się niespodziewanie do rozmowy Kamila. Sięgnęła do półki z książkami i wyciągnęła stamtąd jakąś historię Podlasia. Przekartkowała kilka stron i, znalazłszy odpowiedni ustęp, podetknęła ją pod nos dyskutantom. – Też to wiedziałam, ale uwielbiam patrzeć, jak dwóch facetów spiera się, który ma rację. Nie ma nic zabawniejszego.
   Sytuacja zrobiła się odrobinę napięta. Piotr i Jurek nie zwykli przyznawać nikomu racji. Wydawali się być bez wyjścia, ale wtedy „Wiem Wszystko” powiedział:
   - To musi być jakaś stara książka.
   Argument był jednak tak żałosny, że nawet jego autor to zrozumiał. Na dodatek to on w tej chwili, poniósł większą porażkę, bo Piotr nie miał zamiaru już dyskutować. Dlatego Jurek rzucił zabójcze spojrzenie Bartkowi, którego ten nie wytrzymał. Spuścił wzrok, odłożył książkę i podniósł się z ławy.
   - Pójdę przynieść drzewa
   Wprawdzie w przeznaczonej do tego skrzyni piętrzył się stos szczapek, ale nikt nie zaprotestował. Tylko Kamila się zaoferowała:
   - Pójdę z tobą.
   Nie było ich dość długo, a gdy wrócili, byli cały czas zatopieni w rozmowie. W tym czasie Jurek „Wiem Wszystko” sprowadził publiczną dyskusję na bezpieczniejsze dla siebie tory i znów mógł brylować erudycją. Nikt jednak nie wątpił, że postara się odgryźć swojemu pogromcy.
   Okazja nadarzyła się już następnego dnia, na spacerze. Tym razem wątpliwość powstała co do głosu ptaka, którego usłyszeliśmy. Pamiętam, podzieliliśmy się na dwa obozy, choć nie przypominam sobie, jakie gatunki były obstawiane. Jurek, który naturalnie był przywódcą jednej z grup, rzucił w pewnej chwili złośliwą uwagę w kierunku swego „wroga”.
   - A może Bartek rozstrzygnie nasz spór?
   Bartek był wciąż zatopiony w rozmowie z Kamilą i zaczepka jakby wytrąciła go z innego świata. Ale błyskawicznie odpowiedział.
   - To zimorodek – rozejrzał się uważnie. – O, tam jest – wskazał na niebieskie piórka, przeświecające spośród gałęzi.
   „Wiem Wszystko” oczywiście zatkało. Za to Piotrek zapytał znienacka:
   - Słuchaj, a może wiesz coś o problemach dziedziczenia w linii bocznej?
   Bartek przełknął ślinę i wygłosił nam mały wykład, nie podejrzewając, że jest to podstęp. Gdy skończył, Piotrek zapytał.
   - To teraz mi wytłumacz, dlaczego nie powiedziałeś tego na egzaminie? – Bartek zamilkł speszony, za to Piotr kontynuował. – Zdawałem razem z nim ostatnio spadki. „Zakręciłem” się na tym pytaniu, więc przeszło ono na niego. A ten nie powiedział nawet słowa. Dlaczego? – ponownie zwrócił się do Bartka. Zapytany najchętniej wskoczyłby do wielkiej, śniegowej zaspy i się tam ukrył. Ale nie mógł.
   - No powiedz im – zachęciła go Kamila.
   Bartek westchnął i wziął głębszy oddech.
   - No dobrze. To przez mojego tatę. Od małego uczył mnie, żeby być skromnym i nie chwalić się za bardzo swoją wiedzą, umiejętnościami i nie wynosić się z nią ponad innych. Odpowiadać wyłącznie za siebie i na zadane pytanie. Bo tylko wtedy ludzie mnie będą szanować. Tak mówił. Ja wiem, że tak nie jest, ale nie potrafię przełamać w sobie tej bariery i na ustnych egzaminach nie umiem odpowiadać na pytania innych.
   - I dlatego jesteś nudny – powiedziałem wesoło i „puściłem oko” do Gosi, która zdawała się dopiero rozumieć, jaka okazja przeszła jej koło nosa. Wszyscy się roześmieli, tylko Bartek jeszcze bardziej się speszył.
   - Nie rozumiem.
   - Później ci wytłumaczę – obiecała Kamila.
   Jak sądzę dotrzymała słowa. Choć raczej zapewniła Bartka, że ona nigdy nie uważała go za nudnego. Musiała być przekonująca w swoich tłumaczeniach, bo dwa lata później zostałem zaproszony na ich ślub.
   Bartek na ustnych egzaminach podobno się powoli przełamywał, ale różnie mu to wychodziło. Za to pracę magisterską obronił z wyróżnieniem, pewnie dlatego, że tam był jedynym odpowiadającym. Podobną notę na „obronie” otrzymał Jurek „Wiem Wszystko”. Obecnie z powodzeniem rozwija swoją karierę prawniczą.
   Obydwu ich lubiłem i lubię (choć ostatnio mam z nimi mały kontakt) tak samo. Zawsze imponowali mi ludzie obdarzeni dużą wiedzą. Sam ciąglę starałem się o wielu rzeczach dowiedzieć jak najwięcej, żeby móc jak najwięcej zrozumieć. Dlatego gdy pomyślę, że mógłbym „nie poznać” jednego z tych mądrych ludzi, przez jego nadmierną skromność, tym bardziej utwierdzam się w mniemaniu, że zarozumiałość nie jest złą cechą. Oczywiście, musi być ona poparta odpowiednią wiedzą, czy talentem. Ale gdy już się coś naprawdę potrafi, bycie zbyt skromnym, jest po prostu bezsensowne.
   Ja na przykład sądzę, że potrafię dobrze pisać. Wiem za to doskonale, że narysowany przez mnie pies przypomina raczej konia. Choć gdybym chciał narysować konia, byłby on z kolei bardziej podobny do krowy. Oprócz tego słoń nadepnął mi na ucho, więc zwykle nie próbuję w ogóle śpiewać.
   Lecz gdy mówię o swoim pisaniu, bywam niewątpliwie zarozumiały. I choć nawet w tej kwestii mam do siebie pewien dystans, jest to różnie odbierane. Ale od czasu, gdy poznałem historię Bartka, po prostu tym się nie przejmuję. Bo czasem naprawdę warto być zarozumiałym.
   

Komentarze czytelników