Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
39189 osoby czytały to 530785 razy. Teraz jest 20 osób
      20 użytkowników on-line
     Tekst LITERACKIE SKRZYPIENIE
     był czytany 1244 razy

LITERACKIE SKRZYPIENIE

   
   RozejrzaÅ‚em siÄ™ uważnie po korytarzu. Pusto. No tak, jak zwykle jestem pierwszy. Okropnie nie lubiÄ™ siÄ™ spóźniać, dlatego prawie zawsze przychodzÄ™ dużo wczeÅ›niej. A to w dodatku jest spotkanie, na które przyjdÄ… ludzie z „artystycznym” zaciÄ™ciem, czyli wyjÄ…tkowo maÅ‚o punktualni. Bo czas jest pojÄ™ciem, które nie wystÄ™puje w sztuce.
   â€žWyjdÄ™ jeszcze na zewnÄ…trz, pospaceruję” – pomyÅ›laÅ‚em i miaÅ‚em już ruszyć w kierunku schodów, gdy usÅ‚yszaÅ‚em za sobÄ… straszliwe skrzypienie. „Aha, ktoÅ› jednak jest”. OdwróciÅ‚em siÄ™ i zobaczyÅ‚em pana w ciemnoniebieskim fartuchu, który ruszaÅ‚ drzwiami od sali, gdzie miaÅ‚ siÄ™ odbyć wieczór literacki. To one tak straszliwie skrzypiaÅ‚y.
   - Widzi pan? – spytaÅ‚ siÄ™ mnie, bo byÅ‚em jedynÄ… osobÄ… w zasiÄ™gu wzroku..
   - Co?
   - No te drzwi. SkrzypiÄ… strasznie.
   - To fakt.
   - No. I oni chcÄ… urzÄ…dzać wieczór literacki – pokiwaÅ‚ z dezaprobatÄ… gÅ‚owÄ… i podreptaÅ‚ gdzieÅ› korytarzem.
   WzruszyÅ‚em ramionami i wyszedÅ‚em na zewnÄ…trz. PospacerowaÅ‚em chwilÄ™ przed wejÅ›ciem do budynku. Kiedy wróciÅ‚em do Å›rodka, na korytarzu byÅ‚o już kilkanaÅ›cie osób. Wszyscy powoli pozbywali siÄ™ wierzchnich okryć, trzymanych na razie w rÄ™ku z powodu nieobecnoÅ›ci szatniarza. To spowodowaÅ‚o lekkÄ… nerwowość osobnika, którego wytypowaÅ‚em na szefa tego miejsca. UÅ›miechajÄ…c siÄ™ do goÅ›ci, jednoczeÅ›nie rozglÄ…daÅ‚ siÄ™ czujnie. Po chwili dostrzegÅ‚ pana w ciemnoniebieskim fartuchu, który zmierzaÅ‚ w kierunku sali z maÅ‚Ä… oliwiarkÄ… w rÄ™ku.
   - Panie Anatolu, proszÄ™ do szatni...
   - Ale panie kierowniku, drzwi skrzypiÄ….
   - No i co z tego, drzwi siÄ™ zamknie i nie bÄ™dÄ… przeszkadzać. A na razie to goÅ›cie nie majÄ… co zrobić z ubraniami.
   Szatniarz chciaÅ‚ coÅ› jeszcze powiedzieć, ale przeÅ‚ożony zdecydowanym ruchem popchnÄ…Å‚ go w kierunku szatni. Pan Anatol mruknÄ…Å‚ wiÄ™c tylko:
   - Tylko żeby potem nie byÅ‚o na mnie, że to moja wina z tÄ… klapÄ… wieczoru.
   - O co mu chodziÅ‚o? – zapytaÅ‚ Bardzo Sympatyczny Autor, który pojawiÅ‚ siÄ™ obok kierownika.
   - A taki przesÄ…d starego czÅ‚owieka – machnÄ…Å‚ lekceważąco rÄ™kÄ™ zagadniÄ™ty. – Uważa, że jak nie naoliwi dobrze drzwi, to siÄ™ wieczór literacki nie uda. Jakby to od tego zależaÅ‚o.
   - No, jeÅ›li to mogÅ‚oby pomóc – jako bohater dzisiejszego wieczoru, Bardzo Sympatyczny Autor byÅ‚ żywotnie zainteresowany jego powodzeniem.
   - Drogi kolego, to bez znaczenia – zapewniÅ‚ go kierownik. – O, jest już Znany Krytyk – wskazaÅ‚ Å›wieżo przybyÅ‚ego mężczyznÄ™ i pociÄ…gnÄ…Å‚ w jego stronÄ™ Bardzo Sympatycznego Autora.
   Wieczór rozpoczÄ…Å‚ siÄ™ zaledwie z piÄ™tnastominutowym opóźnieniem. Aktor O Niskim I Przyjemnym GÅ‚osie zaczÄ…Å‚ odczytywanie fragmentu książki. Gdy dochodziÅ‚ do zabawnego momentu i na twarzach czytelników zaczÄ…Å‚ igrać uÅ›miech, rozlegÅ‚o siÄ™ pierwsze przeraźliwe skrzypienie. UÅ›miech zgasÅ‚ i wszyscy mieli niepewne miny. Spóźnialski Czytelnik staÅ‚ przerażony w drzwiach i zamiast zamknąć je szybkim ruchem, robiÅ‚ to jak najwolniej...
   Reszty domyÅ›lacie siÄ™ sami i nie ma sensu jej dokÅ‚adnie opisywać. Regularnie, co dwie, trzy, minuty, ledwo co powstaÅ‚y nastrój wieczoru pryskaÅ‚, rozbity przez nieznoÅ›ne skrzypienie. Kierownik zamknÄ…Å‚ na chwilÄ™ drzwi na klucz, ale to daÅ‚o tylko efekt w postaci uporczywego szarpania z drugiej strony. Przerażony Wydawca poleciÅ‚ otworzyć drzwi z powrotem. Dyskusja siÄ™ nie kleiÅ‚a, nawet Znany Krytyk, który napisaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie entuzjastycznÄ… recenzjÄ™ książki, zadaÅ‚ autorowi ledwie kilka pytaÅ„. Po pół godzinie wieczór zakoÅ„czyÅ‚ siÄ™.
   Bardzo Sympatyczny Autor usiÅ‚owaÅ‚ robić dobrÄ… minÄ™ do zÅ‚ej gry. Kierownik gdzieÅ› zniknÄ…Å‚, Znany Krytyk szybko siÄ™ pożegnaÅ‚. Do jednego z wychodzÄ…cych czytelników ktoÅ› zadzwoniÅ‚ na komórkÄ™.
   - No cześć... Tak, już siÄ™ skoÅ„czyÅ‚... Wiesz, jakoÅ› nie byÅ‚o atmosfery... Sam nie wiem... – reszty nie sÅ‚yszaÅ‚em, bo czytelnik wyszedÅ‚ już na zewnÄ…trz.
   Jako jeden z ostatnich odbieraÅ‚em swojÄ… kurtkÄ™ z szatni.
   - MiaÅ‚ pan racjÄ™ z tymi drzwiami.
   - OczywiÅ›cie, że miaÅ‚em. I co z tego?
   - Może trzeba wczeÅ›niej kierownikowi mówić.
   - To nic nie da. On chciaÅ‚, żeby one skrzypiaÅ‚y, bo on strasznie nie lubi tego Bardzo Sympatycznego Autora.
   - Co pan powie.
   - No – pokiwaÅ‚ twierdzÄ…co gÅ‚owÄ… – i jeszcze panu powiem, że ja już w zeszÅ‚ym tygodniu wiedziaÅ‚em, że tak bÄ™dzie. Kierownik chodziÅ‚ zÅ‚y, że musiaÅ‚ dać salÄ™ Bardzo Sympatycznemu Autorowi, chociaż to literacka miernota... znaczy siÄ™ zdaniem kierownika – doprecyzowaÅ‚ pan Anatol – Ale Znany Krytyk nacisnÄ…Å‚ na niego.
   - To nie mógÅ‚ pan wczeÅ›niej tych drzwi naoliwić?
   - Nic by nie daÅ‚o. One obite sÄ… dla wyciszenia i dlatego strasznie ciężkie. ParÄ™naÅ›cie razy siÄ™ nimi machnie, już skrzypiÄ….
   - I on tak zawsze takie numery wycina?
   - Nie, nie zawsze. Jak kierownik kogoÅ› lubi, pozwala naoliwić przed wieczorem, jak nie lubi, robi wszystko, żeby byÅ‚o jak dziÅ›. Bo on też literat, ale po mojemu maÅ‚o zdolny, bo jakby byÅ‚ zdolny, to by pisaÅ‚, a nie kierowaÅ‚ tym tutaj – podaÅ‚ palto kobiecie, która jako ostatnia zdobyÅ‚a w książce wpis Bardzo Sympatycznego Autora. – No i jeszcze panu powiem, bo pan na normalnego czÅ‚owieka wyglÄ…dasz, że ja tym literatom to już trzydzieÅ›ci lat ubrania podaje. I kto jak kto, ale ja wiem najlepiej, że one, te literaty, to by se najchÄ™tniej wszystkie gardÅ‚a poprzegryzaÅ‚y, tak siÄ™ nawzajem nie lubiÄ….
   
   

Komentarze czytelników