Tekst JAK PRZEŻYĆ ZAKUPY Z KOBIETĄ
był czytany 1526 razy
JAK PRZEŻYĆ ZAKUPY Z KOBIETĄ
Wiem, jak bardzo ryzykowny temat podejmuję. Ale uspokajam tych, którzy pomyślą, że zdecyduję się wniknąć w sens tego problemu, który jest zagadką dla mężczyzn już od stuleci. Nie ma to najmniejszego sensu, bo nawet taki geniusz jak Einstein, nie byłby w stanie zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. A cóż dopiero ja, marny skryba.
Po co więc będę o tym pisał? Otóż zauważyłem, że jest to temat wielce pasjonujący kobiety od tej drugiej strony. To znaczy, mężczyzna towarzyszący im na zakupach jako obiekt obserwacji, bezrozumne zwierzę, nie potrafiące czerpać satysfakcji i radości z aktu nabywania. Traktujący to zajęcie jak ciężką pracę, a co najwyżej jak praktyczną czynność, gdy chodzi o dom lub samochód. Tak widzą nas panie i dają często gęsto wyraz swojemu zdziwieniu. Dzieje się to w różnych stanach emocjonalnych, od pobłażliwej akceptacji do furii, z powodu niezrozumienia ich, kobiecych, potrzeb.
Dlatego ja, jak już wcześniej zaznaczyłem, nie będę próbował tego samego i nie będę wnikał w to, dlaczego to robią. Bo tak, jak kobiety nie są w stanie zrozumieć nas, mężczyzn, tak my nie jesteśmy w stanie pojąć ich. Są bowiem dla nas pewnym żywiołem, jak tajfun czy huragan. I nie przypadkiem do czasu nastania politycznej poprawności wszystkie te zjawiska nazywano kobiecymi imionami. Z tego też powodu to, co napiszę, będzie pewnym opisem sposobu przetrwania tych niedogodności atmosferycznych przez nas, biedne mróweczki, dźwigające siateczki.
Pierwsze niebezpieczeństwo czyha już na nas, gdy kobieta zaproponuje nam wspólne zakupy. Bo to oczywiście wcale nie znaczy, że chce zrobić z nami zakupy, a jedynie to, że chce je zrobić. To moment bardzo trudny, bo wymagający od nas skupienia i przypomnienia sobie kilku ostatnich dni. Bo jeśli słyszeliśmy w tym czasie, że dawno nie widziała się z siostrą, mamą lub koleżanką X, to oznacza, że tak naprawdę chce się udać na to polowanie w towarzystwie którejś z tych osób. Wtedy musimy błyskawicznie jej to zaproponować, dodając jednocześnie, jak wiele zaległych prac czeka na nas w domu.
Taka reakcja jest wskazana z dwóch powodów. Po pierwsze, kobieta proponuje nam wspólne zakupy, bo nie chce nas pozbawiać tej przyjemności. To prawda, że wie, iż mężczyźni nie lubią zakupów, ale podświadomie nadal nie może tej wiadomości zaakceptować. Stąd jej propozycja, choć przecież zdaje sobie doskonale sprawę, że lepiej mieć przy sobie kogoś, kto z radością przebiegnie z nią ten kilkugodzinny maraton po sklepach.
Po drugie, jeÅ›li rezygnujesz z tej „przyjemnoÅ›ciâ€, to musisz mieć rzeczywiÅ›cie dobrÄ… wymówkÄ™. Bo w to, że chcesz po prostu posiedzieć w domu, poczytać książkÄ™, na pewno nie uwierzy. To powinien być co najmniej jakiÅ› mecz, coÅ› zalegÅ‚ego z pracy, co musisz mieć na poniedziaÅ‚ek. JeÅ›li twoja wymówka bÄ™dzie kiepska, wzbudzisz tylko w niej niepotrzebnÄ… czujność. A ona bÄ™dzie gotowa zrezygnować z zakupów, żeby tylko móc siÄ™ przekonać, co takiego byÅ‚o dla ciebie przyjemniejsze. JeÅ›li siÄ™ okaże, że rzeczywiÅ›cie chciaÅ‚eÅ› jedynie posiedzieć w domu lub poczytać książkÄ™, masz zmarnowany najbliższy tydzieÅ„. BÄ™dziesz bowiem podejrzany, że tak naprawdÄ™ usiÅ‚owaÅ‚eÅ› siÄ™ jej tylko pozbyć, żeby pójść z kolegami na piwo, albo, nie daj Boże, spotkać siÄ™ z jakÄ…Å› kobietÄ….
Kiedy jednak okaże się, że twoja pani rzeczywiście chciała pójść z tobą na zakupy, musisz od samego początku wykazywać odpowiedni entuzjazm. To nic, że ona w niego nie uwierzy, ale nie będzie ci mogła zarzucić, że nie interesujesz się nią. Tak, tak, wiele kobiet na tyle utożsamia się z zakupami, że stawia między sobą a nimi znak równości.
Pierwszą sprawą, jaką powinieneś wiedzieć jeszcze przed wyruszeniem z domu, jest to, że twoja kobieta nie szuka żadnej ładnej, wygodnej i niedrogiej rzeczy. Ona chce kupić najładniejszą, najwygodniejszą i najbardziej niedrogą rzecz (cokolwiek by to miało znaczyć), w promieniu co najmniej pięćdziesięciu kilometrów. Jest bowiem realistką i wie, że, oprócz weekendu, musiałaby mieć wolny piątek, żeby przeczesać większy obszar sklepów. Dlatego, jeśli nawet po dwóch dniach wrócicie do pierwszego z butików, gdzie twoja pani nabędzie ten sam sweter, co do którego nie była wczoraj pewna, czy jej pasuje, nie wolno ci okazać żadnego grymasu zniechęcenia.
Gdy już trafisz na zakupy powinieneś przynajmniej na początku wchodzić z nią do wszystkich sklepów. Zdaję sobie sprawę, że utrzymanie początkowego entuzjazmu przez kolejne sześć-osiem godzin, jest równie łatwe, jak utrzymanie przez taki czas wzwodu. Dlatego, jeśli po dwóch godzinach biegania stwierdzisz, że bolą cię nogi i chciałbyś gdzieś usiąść, większość kobiet cię zrozumie (choć nie podzieli twojego zmęczenia).
Na szczęście współczesne centra handlowe oferują wygodne ławki. Żeby się nie nudzić, osobiście preferuję w takich wypadkach jakąś ciekawą książke, ewentualnie gazety. Ostatnio jednak widziałem nawet, jak pewien pan spał na jednej z ławek, w pozycji siedzącej. Zabiegana małżonka tylko informowała go po drodze o zmianie sklepu, w którym akurat dokonuje zakupów. Pan, nie otwierając oczu, a być może nawet nie budząc się, kiwał jedynie głową, przyjmując ten fakt do wiadomości.
Kwestia przetrwania tego okresu jest więc sprawą indywidualną. Istotne jest jednak by się za bardzo nie oddalać i podążać na kolejną ławkę, nieodległą od miejsca aktualnego pobytu naszych pań. Bowiem...
Kiedy już jednak jakaś rzecz wpadnie w oko naszej oblubienicy, mężczyzna staje przed jednym z najtrudniejszych testów w swoim życiu, który można chyba tylko porównać do poznawania przyszłych teściów. Ma bowiem stać się doradcą. Jak to zrobić, żeby przeżyć, a wasz związek nie stanął na krawędzi kryzysu?
Przyznam, że ja mam łatwiej, niż inni. Jestem bowiem empatą. To cecha charakteru właściwa raczej kobietom, rzadka u mężczyzn, jest bezcenna dla panów na zakupach. Gdy bowiem kobieta prosi cię o radę, jest jedynie niewielka szansa, że chce ją usłyszeć. Potrzebuje tylko jednej z trzech rzeczy, których symptomy trudno rozpoznać i nie sposób opisać. Trzeba je po prostu wyczuć, a do tego jest przydatna właśnie empatia.
Kobieta może bowiem oczekiwać od nas tylko potwierdzenia dokonanego przez siebie wyboru. Wtedy zalecam absolutny entuzjazm dla jej wspaniaÅ‚ego gustu i zero uwag w stylu: „Bardzo Å‚adne, ale...â€. Nie ma żadnego ale. Kupujemy!
Sprawa jest prosta, gdy zostaje nam okazany jeden produkt. Ale gdy są przymierzane na przykład trzy, to rzeczą trudną jest domyślenie się, który z tych przedmiotów już został wybrany. Dlatego właściwie jedyną radą na to jest doradzenie zakupu wszystkich trzech, bo w innym wypadku możemy się pomylić. A to nie będzie dobre.
Innym razem kobieta może od nas rzeczywiście oczekiwać rady. To przypadek stosunkowo najrzadszy, ale zdarzający się. Wtedy niektórzy mężczyźni chcą pokazać, iż posiadają tak zwany gust i usiłują coś doradzić. Wychodzi to im różnie i nie zalecałbym nadmiernego starania się w tym względzie. Kobieta może bowiem kupić coś według naszej rady i dopiero w domu zobaczyć, jakie „bezguście†nabyła. Uważam, że już lepiej narazić się na opinię osoby, która nie potrafi doradzić. Wtedy grozi nam tylko drobna uszczypliwość, a nie ciche dni w związku. No i mamy dużo większą szansę, że zostaniemy na dłużej zwolnieni z obowiązku wspólnych zakupów. Bo gdy doradzimy źle, będziemy mimo wszystko zabierani na zakupy, stając się wygodnym kozłem ofiarnym nietrafnych wyborów.
Kiedy indziej kobieta oczekuje od nas jedynie rzeczowej dyskusji na temat tego, co przymierza, nie majÄ…c zamiaru nic kupować. I choć zostaliÅ›my zabrani na zakupy, tym razem majÄ… być to tzw.: „bezkrwawe Å‚owyâ€. StanowiÄ… one najczęściej wstÄ™p do jakiegoÅ› wiÄ™kszego polowania, planowanego w najbliższym czasie. I tu sugerowaÅ‚bym też umiarkowanie w doradzaniu, które może nas uwolnić od koniecznoÅ›ci uczestniczenia w prawdziwych Å‚owach. W żadnym wypadku nie wolno też używać argumentu typu: â€wiesz kochanie, to jest niemodneâ€. W takim przypadku zostaniemy najczęściej posÄ…dzeni o zwykÅ‚e sknerstwo. Bowiem my, faceci, z samego zaÅ‚ożenia nie znamy siÄ™ na modzie, a jeÅ›li przypadkiem siÄ™ znamy, to na pewno gorzej od naszych kobiet. A jedyni mężczyźni, którzy siÄ™ na tym naprawdÄ™ znajÄ…, chodzÄ… zwykle na zakupy ze swoimi chÅ‚opakami.
Muszę na marginesie niniejszych rozważań przyznać, że temat tego, co jest modne, a co nie, zawsze mnie fascynował. Tak jak zresztą każda rzecz, której nie można określić w kategoriach rozumowych. W kreowaniu nowych trendów jest dla mnie coś magicznego, nierealnego. Osobiście wyobrażam sobie to mniej więcej tak. Dzwoni jeden dyktator do drugiego i mówi:
- Słuchaj, kochana, miałem właśnie widzenie na temat trendów tej jesieni. Modne będą róże z fioletami, dużo pasków, oraz buty z zaokrąglonymi czubkami...
- Absolutnie nie zgadzam się! W moim widzeniu buty miały spiczaste czuby, poza tym było więcej kraty.
- Nie ma mowy! Na kratę mogę się zgodzić, ale czubków mam już po dziurki w nosie!
- Niech ci będzie. To zadzwoń do Giuseppe, a ja powiem Heiko i możemy przystępować do kreowania.
To oczywiście duży skrót, bo „dyktatorzy†z natury rzeczy nie są gotowi do ustępstw, ale jakoś osiągają kompromis. I tak się kręci ten jeden z najbardziej bezsensownych i bezproduktywnych biznesów świata, który ma poważny udział w produktach PKB wielu krajów. A kobiety potwierdzają w tym przypadku opinię niektórych męskich, szowinistycznych świń, które twierdzą, że niewiastę trzeba krótko trzymać. I słuchają się dyktatorów, wierząc, że coś może być naprawdę modne lub nie...
Ale wracając do meritum, gdyż zanadto od niego odbiegłem. Otóż, żeby lepiej zrozumieć istotę bezproduktywnych zakupów, możemy je porównać do rozgrzewki przed Wielkim Meczem. A jeśli z różnych powodów (najczęściej finansowych), nasze kobiety nie planują w najbliższym czasie większych zakupów, uznajmy to jako zwykły trening dla podtrzymania kondycji, nie stracenia orientacji, gdzie jakie sklepy leżą, oraz mają wkrótce powstać. Ponieważ powody niewydolności finansowej w zakupach są nam na ogół znane i nie wymagają z naszej strony empatii, takie rozgrzewkowe polowanko, może stanowić duże pole popisu dla nas (o ile nasza druga połowa nie obarcza nas nadmiernie odpowiedzialnością za niedobór kasy). Możemy mianowicie przekonać ją do kupna jakiegoś ładnego drobiazgu (szala, rękawiczek, broszki), który będzie stanowił dla niej swoistą pocieszkę. Bo nie da się ukryć, że dla kobiety powrót ze sklepu bez niczego, jest porównywalny do męskiego niesprawdzenia się w łóżku.
O tym, iż wybieramy się raczej na bezkrwawe łowy, może świadczyć fakt, że nasza pani planuje odwiedzenie jednego, góra dwóch centrów handlowych. Nie jest bowiem masochistką, która przez cały dzień będzie katować się widokiem rzeczy, na które sobie nie może pozwolić.
Gdy już zakup został dokonany wydaje nam się, ze najgorsze już za nami. Nic bardziej błędnego! Czeka nas jeszcze jedna, straszna próba.
Otóż po powrocie do domu nasza pani zaczyna przymierzać i oglądać swoje najświeższe nabytki. A ponieważ światło w sklepie różni się od światła rzucanego przez nasz żyrandol, lub przez świecące słońce, to powstają wątpliwości: czy kolor aby został właściwie dobrany? czy jednak aby na pewno te spodnie pasują do marynarki? czy nie za dużo wydałam na zakupy?
W 95% wypadków odpowiedź winna brzmieć: wszystko okay, stać nas. Należy niwelować wszelkie wątpliwości, zapewniać o znakomitym guście itd. itp. Bo jeżeli wyrazimy jakieś zastrzeżenie, to zawsze, bez wyjątku, zostanie nam zarzucone, że to nasza wina, że nie spojrzeliśmy, nie doradziliśmy, nie poinformowaliśmy o aktualnym stanie naszego konta. Nawet jeśli te wszystkie rzeczy zrobiliśmy. A jeżeli nas nie było na zakupach, tym bardziej nie powinniśmy zgłaszać jakichkolwiek wątpliwości.
Jednak w 5 % wypadków należy te zastrzeżenia potwierdzić, gdyż nasza pani już podjęła decyzję o powrocie do sklepu, zwrocie, zamianie itd. Żeby to wyczuć, przydaje się oczywiście również empatia. Choć tu akurat można się pokusić o małą podpowiedź natury ogólnej. Otóż wtedy zazwyczaj wątpliwości nie pojawiają się w domu, ale już w drzwiach sklepu. I jeśli przez całą powrotną drogę słyszymy jej wewnętrzną walkę ze sobą, to mamy już 50 % szans, że to nie ostatnia tego dnia/weekendu wizyta w sklepie.
Podsumowując, radzę jak najszybciej przyswoić sobie te zasady oraz przekazać je swoim synom. Oczywiście, możemy się z ich strony spodziewać wielu niewygodnych pytań w stylu „a dlacego.†Ale by nasi synowie poradzili sobie w dorosłym życiu, musimy być twardzi. Tak jak pan, którego spotkałem ostatnio w jednym z centrów handlowych.
- Tato, dlaczego mama od kilku godzin chodzi ciągle po sklepach? – zapytał, ośmioletni na oko, malec.
- Tego się nie da wytłumaczyć.
- Ale kiedyÅ›, to zrozumiem? Tak jak to, skÄ…d siÄ™ biorÄ… dzieci?
- Nie synku, zakupów akurat nigdy nie pojmiesz. Tego nie jest w stanie zrozumieć nawet twój tatuś. Musisz po prostu przyjąć do wiadomości, że tak jest i nie zadawać zbędnych pytań.