Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40036 osoby czytały to 542518 razy. Teraz jest 35 osób
      35 użytkowników on-line
     Tekst „PROWADŹ MNIE, PROWADŹ”.
     był czytany 1333 razy

„PROWADŹ MNIE, PROWADŹ”.

   
   
   Być może część z Was, po przeczytaniu tytuÅ‚u, pomyÅ›laÅ‚a, że tym razem bÄ™dÄ™ opowiadaÅ‚ o jakimÅ› nawiedzonym proroku, którego spotkaÅ‚em na swej drodze. Otóż nie, choć rzeczywiÅ›cie bÄ™dzie to historia dość niezwykÅ‚ego faceta, którego przewodnikiem byÅ‚a laska... Ale nie, nie byÅ‚ on, broÅ„ Boże, niewidomy. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że widziaÅ‚ zdecydowanie wiÄ™cej od innych. Choć z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… nie byÅ‚ jasnowidzem.
   Pierwszy raz zobaczyÅ‚em go, gdy jechaÅ‚em autobusem do moich rodziców. Tak na oko miaÅ‚ pięćdziesiÄ…t kilka lat, siwe, przetÅ‚uszczone wÅ‚osy i okulary o dość mocnych szkÅ‚ach. WażyÅ‚ sporo za dużo, choć poruszaÅ‚ siÄ™ bardzo energicznie. W wyciÄ…gniÄ™tej przed siebie dÅ‚oni trzymaÅ‚ grubÄ…, bambusowÄ… laskÄ™. Jednak jej koniec nie byÅ‚ skierowany do przodu, lecz w dół. Laska nie sÅ‚użyÅ‚a wiÄ™c do badania przeszkód, jak u ludzi niewidomych. ByÅ‚a jednak swego rodzaju przewodnikiem, bo gdy tylko pan wsiadÅ‚ do autobusu usÅ‚yszaÅ‚em:
   - Prowadź mnie, prowadź.
   Ponieważ starszy pan byÅ‚ sam, jego sÅ‚owa byÅ‚y najwyraźniej skierowane do laski. OczywiÅ›cie pasażerowie uznali wÅ‚aÅ›ciciela „bambusa” za wariata. Nie byÅ‚o jeszcze tÅ‚oczno, dlatego bez problemu utworzyli dla niego „wolny korytarz”. ZaÅ› mÅ‚oda dziewczyna na jego widok natychmiast zerwaÅ‚a siÄ™ z siedzenia, ustÄ™pujÄ…c mu miejsca, choć obok niej byÅ‚o inne wolne. On skwapliwe z tego skorzystaÅ‚, zresztÄ… w dwójnasób. Na drugim fotelu poÅ‚ożyÅ‚ swojÄ… laskÄ™, z którÄ… zaczÄ…Å‚ prowadzić ożywionÄ… konwersacjÄ™.
   To spowodowaÅ‚o, że mimo narastajÄ…cego tÅ‚oku, nikt nie odważyÅ‚ siÄ™ obok niego usiąść. A gdy autobus znalazÅ‚ siÄ™ na docelowym przystanku dla wÅ‚aÅ›ciciela „bambusa”, ten chwyciÅ‚ laskÄ™ i znów wyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… przed siebie. MamroczÄ…c caÅ‚y czas „Prowadź mnie, prowadź” wysiadÅ‚ na zewnÄ…trz. Pasażerowie odetchnÄ™li z ulgÄ….
   Kolejny raz zobaczyÅ‚em go trzy tygodnie później. RobiÅ‚em wiÄ™ksze zakupy w hipermarkecie. Nie byÅ‚o zbyt dużo ludzi, za to bardzo maÅ‚o czynnych kas. Do każdej z nich staÅ‚o już z dziesięć osób. Atmosfera robiÅ‚a siÄ™ nerwowa, bo nikomu siÄ™ nie uÅ›miechaÅ‚o czekać pół godziny w kolejce do kasy.
   I wtedy zjawiÅ‚ siÄ™ on. TrzymaÅ‚ przed sobÄ… laskÄ™ i znów powtarzaÅ‚:
   - Prowadź mnie, prowadź.
   Ludzie siÄ™ rozstÄ…pili, a on wykÅ‚adaÅ‚ już swoje towary na taÅ›mÄ™. „Bambus” miaÅ‚ przewieszony przez Å‚okieć, co nie przeszkadzaÅ‚o mu z nim caÅ‚y czas rozmawiać. Kiedy zapÅ‚aciÅ‚, laska znów znalazÅ‚a siÄ™ przed nim i wszyscy ponownie usÅ‚yszeli jego zaklÄ™cie: „Prowadź mnie, prowadź.”
   - JakiÅ› nienormalny – zauważyÅ‚ pan stojÄ…cy przede mnÄ….
   - Biedny czÅ‚owiek – sprostowaÅ‚a klientka znajdujÄ…ca siÄ™ w kolejce do sÄ…siedniej kasy.
   - Zna go pani?
   - Tak. Mieszka w tym samym bloku co ja. To siÄ™ staÅ‚o jakieÅ› sześć, może siedem lat temu.
   - Co?
   - StraciÅ‚ pracÄ™. I od tego czasu pomieszaÅ‚o mu siÄ™ w gÅ‚owie. A jeszcze gorzej to ma jego żona. Dopóki jeszcze mieszkaÅ‚y z nimi dzieci, to siÄ™ miaÅ‚a do kogo odezwać, ale teraz sobie już rady nie daje.
   Nie wtrÄ…caÅ‚em siÄ™ do tej rozmowy, bo i tak nikt by nie uwierzyÅ‚ w moje sÅ‚owa. Ale ja wiedziaÅ‚em, że ten czÅ‚owiek jest jak najbardziej normalny. Zbyt wielu spotkaÅ‚em w życiu wariatów i zbyt wielu takich, którzy to tylko, z różnych wzglÄ™dów, symulowali, żeby nie rozpoznać takiej osoby. Ale to wszystko byÅ‚y zwariowane nastolatki albo osoby pozujÄ…ce na artystów. A wÅ‚aÅ›ciciel bambusa na takiego nie wyglÄ…daÅ‚.
   Dlatego gdy miesiÄ…c później wsiadÅ‚em do autobusu i zobaczyÅ‚em go, gdy rozsiadÅ‚ siÄ™ z laseczkÄ… na dwóch fotelach, ucieszyÅ‚em siÄ™. I choć byÅ‚y też inne wolne siedzenia, postanowiÅ‚em poprosić „bambusa”, żeby ustÄ…piÅ‚ mi miejsca. WywoÅ‚aÅ‚o to na chwilÄ™ zdziwienie mężczyzny, jednak zaraz odzyskaÅ‚ rezon.
   - Nie wiem, czy laseczka siÄ™ na to zgodzi – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ rozbrajajÄ…co i nachyliÅ‚ siÄ™ do swej przyjaciółki, jakby rzeczywiÅ›cie chciaÅ‚ wysÅ‚uchać jej opinii.
   - To dobrze wychowana laska, wiÄ™c na pewno nie bÄ™dzie miaÅ‚a nic przeciwko – podjÄ…Å‚em decyzjÄ™ za oboje i zdecydowanym ruchem przesunÄ…Å‚em „bambusa”.
   To spowodowaÅ‚o konsternacjÄ™ mężczyzny, ale nie protestowaÅ‚. UsztywniÅ‚ siÄ™ tylko nieco lecz nic nie mówiÅ‚. ZerkaÅ‚ jedynie na mnie ukradkiem. A gdy podniosÅ‚em siÄ™ do wyjÅ›cia, miaÅ‚em wrażenie, że chce siÄ™ zasÅ‚onić, jak przed ciosem. Ale gdy zobaczyÅ‚, że jestem przy drzwiach, ponownie ujÄ…Å‚ w dÅ‚oÅ„ bambusa i powiedziaÅ‚: „Prowadź mnie, prowadź”. Ja zaÅ› już wiedziaÅ‚em, że zaraz poznam jego tajemnicÄ™.
   DogoniÅ‚ mnie po kilkudziesiÄ™ciu metrach.
   - Niech pan poczeka – przystanÄ…Å‚em siÄ™ i odwróciÅ‚em, a on, nieźle zasapany, podbiegÅ‚ do mnie. – Pan wie?
   - Tak, wiem – odparÅ‚em, choć nie do koÅ„ca byÅ‚em pewien o co mu chodzi.
   - Kto pana nasÅ‚aÅ‚? – w jego wzroku pojawiÅ‚o siÄ™ coÅ› tak nieprzyjemnego, że trochÄ™ siÄ™ przestraszyÅ‚em.
   - Nikt.
   - To czego pan chce?
   - Niczego.
   - To niemożliwe. ZresztÄ…, ja w sÄ…dzie i tak wszystkiemu zaprzeczÄ™, a za mnÄ… stojÄ… badania lekarskie.
   To oÅ›wiadczenie nieco mnie rozbawiÅ‚o. Ponadto jego wzrok nieco zÅ‚agodniaÅ‚, co ponownie dodaÅ‚o mi odwagi.
   - Powinien pan być bardziej ostrożny, bo przecież ja to wszystko mogÄ™ nagrywać.
   To, co powiedziaÅ‚em, na moment go wystraszyÅ‚o. Ale chyba również ostatecznie przekonaÅ‚o, że nie mam zÅ‚ych zamiarów.
   - Dlaczego pan siÄ™ zdemaskowaÅ‚ ze swojÄ… wiedzÄ… w autobusie? – zapytaÅ‚.
   - Z próżnoÅ›ci i ciekawoÅ›ci.
   - Z próżnoÅ›ci?
   - Tak. ChciaÅ‚em panu pokazać, że jestem sprytniejszy od innych i nie daÅ‚em siÄ™ nabrać.
   - Ale nie wie pan, dlaczego tak naprawdÄ™ to robiÄ™? – domyÅ›liÅ‚ siÄ™.
   - To oczywiste. Przecież pana wcale nie znam. WidzÄ™ pana trzeci raz w życiu. UsÅ‚yszaÅ‚em tylko od jednej pani w sklepie, że to wszystko zaczęło siÄ™ od utraty pracy kilka lat temu.
   - Tak. Choć dla mnie to zwolnienie okazaÅ‚o siÄ™ bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwem, które pozwoliÅ‚o mi przejrzeć na oczy.
   ByÅ‚o dość chÅ‚odno, wiÄ™c postanowiliÅ›my pospacerować. ZadeklarowaÅ‚em, że mogÄ™ go odprowadzić do domu, ale on wolaÅ‚ nie ryzykować spotkania z jakimÅ› sÄ…siadem. ZaproponowaÅ‚, że po prostu zrobimy parÄ™ rundek „w tÄ™ i z powrotem”.
   - MógÅ‚bym panu dÅ‚ugo o tym opowiadać, ale żaden z nas nie ma czasu. Powiem wiÄ™c w skrócie, że jeszcze kilka lat temu miaÅ‚em na gÅ‚owie caÅ‚y dom. Moja żona i dzieci zawsze uważaÅ‚y, że mogÄ… na mnie wszystko zwalić, a tatuÅ› to zaÅ‚atwi. Ja zarabiaÅ‚em, sprzÄ…taÅ‚em, robiÅ‚em zakupy, na wywiadówki chodziÅ‚em. Kiedy fizycznie nie mogÅ‚em wykonać którejÅ› z tych czynnoÅ›ci, to moja wielce obrażona żona zgadzaÅ‚a siÄ™ mnie zastÄ…pić. Potem i tak wypominaÅ‚a mi to miesiÄ…cami.
   ZrobiliÅ›my nawrót i zaczÄ™liÅ›my iść z powrotem.
   - Ale przyszÅ‚a recesja i straciÅ‚em pracÄ™. To byÅ‚y dla mnie ciężkie dni. MyÅ›laÅ‚em, że chociaż w rodzinie znajdÄ™ oparcie. Ale gdzie tam. Oni potrafili mieć tylko do mnie pretensje, że już nie mogÄ™ im dawać pieniÄ™dzy. ByÅ‚o mi strasznie ciężko, a nasze oszczÄ™dnoÅ›ci topniaÅ‚y bÅ‚yskawicznie. Å»ona nawet nie myÅ›laÅ‚a, żeby pójść do pracy, bo nigdy czegoÅ› takiego nie robiÅ‚a. KiedyÅ› podsÅ‚uchaÅ‚em przypadkiem jej rozmowÄ™ telefonicznÄ… z koleżankÄ…. PowiedziaÅ‚a jej mniej wiÄ™cej coÅ› takiego: „Chyba bym musiaÅ‚a zwariować, żeby iść do pracy. W koÅ„cu to on jest gÅ‚owÄ… rodziny i ma obowiÄ…zek utrzymać mnie i dzieci.” I wtedy coÅ› we mnie pÄ™kÅ‚o. DostaÅ‚em ataku szaÅ‚u i wybiÅ‚em poÅ‚owÄ™ naszej domowej zastawy. PrzyjechaÅ‚o pogotowie i zabrali mnie na obserwacjÄ™ do „wariatkowa”.
   MijaÅ‚a nas jakaÅ› para, dlatego wÅ‚aÅ›ciciel „bambusa’ na jakiÅ› czas na wszelki wypadek zamilkÅ‚. Kiedy byli już dostatecznie daleko, kontynuowaÅ‚.
   - Tam poznaÅ‚em bardzo fajnych ludzi. Z jednej strony nieszczęśliwych ale z drugiej szczęśliwych, bo nie muszÄ…cych siÄ™ liczyć z żadnÄ… rzeczywistoÅ›ciÄ…. PostanowiÅ‚em być taki jak oni i gdy po tygodniu mieli mnie wypisać, wkroczyÅ‚em do gabinetu lekarza z tÄ… laskÄ… – wskazaÅ‚ na bambusa – którÄ… podarowaÅ‚ mi inny pacjent. ZaczÄ…Å‚em nawet do niej gadać, ale pan doktor szybko poznaÅ‚, że udajÄ™. ZapytaÅ‚ dlaczego a ja mu wyjaÅ›niÅ‚em. PokiwaÅ‚ ze zrozumieniem gÅ‚owÄ…, a ponieważ sam byÅ‚ wÅ‚aÅ›nie „goÅ‚y” po drugim rozwodzie, zgodziÅ‚ siÄ™ mi pomóc. MogÅ‚em wkrótce opuÅ›cić „wariatkowo”, jako niegroźny dla otoczenia szaleniec. DostaÅ‚em maÅ‚Ä… rentÄ™, która jednak nie wystarczaÅ‚a oczywiÅ›cie na utrzymanie. Dlatego moja żona musiaÅ‚a wkrótce pójść do pracy.
   Ostatnie zdanie powiedziaÅ‚ z wyraźnÄ… satysfakcjÄ…. Trudno go byÅ‚o jednak nie zrozumieć.
   - ZaczÄ…Å‚em wspaniaÅ‚e życie. Za nic już nie odpowiadaÅ‚em, a ci, którzy na mnie do tej pory pasożytowali, musieli sobie radzić sami. Nie znaczy to, że staÅ‚em siÄ™ darmozjadem. CaÅ‚y czas robiÄ™ zakupy i sprzÄ…tam, choć moja żona i tak twierdzi wobec wszystkich sÄ…siadów, że nie ma ze mnie pożytku.
   - A dzieci?
   - Dzieci bardzo szybko wydoroÅ›laÅ‚y. Syn zaczÄ…Å‚ studia, ale po pierwszym roku wyjechaÅ‚ do jakiegoÅ› krewnego żony do Stanów i tam zaczÄ…Å‚ pracować. Po roku, zaraz po maturze, doÅ‚Ä…czyÅ‚a do niego córka. Od trzech lat nie byli ani razu w Polsce. Teraz ma do nich wyjechać też żona.
   - A pan?
   - Ja tu zostajÄ™ i bÄ™dÄ™ miaÅ‚ wreszcie Å›wiÄ™ty spokój. Rozwodzimy siÄ™ wÅ‚aÅ›nie, ona chce to zaÅ‚atwić jak najszybciej. Na szczęście mieszkanie jest moje, jej siÄ™ spieszy, wiÄ™c nie ma zamiaru siÄ™ o nie procesować. Za pół roku już jej tu nie bÄ™dzie, a za rok pewnie nie bÄ™dzie już umiaÅ‚a sÅ‚owa po polsku.
   - Czyli, że zaraz pan skoÅ„czy udawać?
   - Tego nie wiem. PolubiÅ‚em to swoje szaleÅ„stwo. Tylko z tego punktu widzenia widać jak Å›wiat szybko pÄ™dzi nie wiadomo gdzie. I tylko bÄ™dÄ…c wariatem można sobie pozwolić na pozostawanie z boku. Bo wie pan, tak sobie myÅ›lÄ™, że w dzisiejszych zwariowanych czasach, szaleÅ„stwo rzeczywiÅ›cie jest jedynym sposobem na normalne życie.
   

Komentarze czytelników