Tekst PO CO MĘŻCZYŹNIE SYN...
był czytany 1360 razy
PO CO MĘŻCZYŹNIE SYN...
W dawnych czasach odpowiedź była stosunkowo prosta. Synów posiadało się po to, żeby mieć dziedziców, następców. Po to żeby zwiększyć potęgę swojego rodu, uczynić go silniejszym, możniejszym, bardziej szanowanym.
Dziś już te pojęcia straciły na aktualności i wydawać by się mogło, że posiadanie córki jest dla mężczyzny tak samo atrakcyjne a czasem nawet atrakcyjniejsze, niż posiadanie syna. Dla córki, na przykład, łatwiej stać się niedoścignionym ideałem mężczyzny. A prawie każdy facet choć raz w życiu chciałby się kimś takim stać dla jakiejś kobiety
A jednak, okazuje się, jest wciąż coś, co pociąga bardzo wielu mężczyzn w posiadaniu potomka rodzaju męskiego…
Kiedy urodził się mój Jaś, byłem po prostu bardzo szczęśliwy. Starałem się jak tylko mogłem, przy całej wrodzonej mężczyznom w tej kwestii ułomności, pomagać żonie w opiece nad nim. Nic też nie napawało mnie większą dumą, niż możliwość załadowania syna do wózka i spacerowania z nim po alejkach naszego osiedla. Kiedy wreszcie dobrze usiadł i był w stanie utrzymać się na różnego rodzaju bujawkach, kręcawkach i tym podobnym sprzęcie, wszystkie place zabaw w okolicy stały się nasze.
Na jednym z takich placów poznałem sympatycznego pana. Był mniej więcej w moim wieku, za to jego syn, Bartek, był kilka lat starszy od mojego Jasia. Poczułem z owym panem od razu pewną wspólnotę, bo jednak na takich placach zabaw dominują matki, ewentualne babcie. Dlatego zawsze grzecznie się sobie kłanialiśmy i uśmiechaliśmy do siebie porozumiewawczo.
Nie widywaliśmy się regularnie jednak na tyle często, że mogliśmy się w pewien sposób uznać za znajomych. Dlatego nie zdziwiło mnie, kiedy, zobaczywszy mnie po dłuższej przerwie, ojciec Bartka podszedł do mnie i zagadnął.
- Nie widziałem pana jakiś czas.
- Dużo pracy…
- Rozumiem. Jak mój Bartek był taki mały, to też dużo pracowałem… Przyznam się panu, że wtedy to nawet bałem się nim trochę zajmować, bo to straszna kruszyna była. Ale teraz, to co innego.
- No tak, ma pan już dużego syna…
- Tak dzieci szybko rosną – stwierdził nie za wesoło. - Mam nadzieję, ze ten mój za szybko nie urośnie, bo mi się skończy drugie dzieciństwo.
- Co się skończy?
- Drugie dzieciństwo. Tylko dzięki temu, że mam syna, mogę robić dużo rzeczy, których inaczej nie wypada robić dorosłemu mężczyźnie. Choćby grać w piłkę… Albo huśtać się na huśtawce… A najlepsze jest zimą – oczy mu się rozmarzyły.
- Co jest zimÄ…?
- Sanki. Zawsze uwielbiałem zjeżdżać na sankach. No ale od jakiegoś czasu nie mogłem. A teraz, razem z Bartkiem, mogę to robić do woli… Sadzam go przed sobą i szusujemy z górki…
Sympatyczny pan rozmarzył się na całego. Opowiadał jeszcze o zaletach współczesnego ojcostwa przez dobry kwadrans. Wciąż dowodził przy tym, że dziś mężczyźnie syn przydaje się najbardziej po to, żeby znów samemu mógł poczuć się małym chłopcem…
Słuchając go uśmiechałem się pod nosem i mimo środka lata, już zacząłem tęsknić za zimą. Bo też zawsze uwielbiałem zjeżdżać na sankach.
------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli chcesz się dowiedzieć o każdym kolejnym opublikowanym tu opowiadaniu, wyślij do mnie maila na adres jacekgtener@op.pl o temacie "Powiadamiania o Opowiadaniach" a ja za każdym razem wyślę jak najszybciej zawiadomienie z linkiem.