Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40024 osoby czytały to 542503 razy. Teraz są 22 osoby
      22 użytkowników on-line
     Tekst JAN BEZ SZCZĘŚCIA
     był czytany 1514 razy

JAN BEZ SZCZĘŚCIA

   
   
   ByÅ‚ naprawdÄ™ wielkim facetem. Teraz 190 cm nie robi wiÄ™kszego wrażenia, ale w moim pokoleniu nawet ja, o 10 cm niższy, uchodziÅ‚em za wysokiego. Do tego miaÅ‚ potężne bary, gromki Å›miech, który niemal rozsadzaÅ‚ Å›ciany i twarz najwiÄ™kszego poczciwca na Å›wiecie. PotrafiÅ‚ przy tym fenomenalnie gotować i wiele imprez odbywaÅ‚o siÄ™ z udziaÅ‚em jego różnych „superdań”.
   Dlatego jego po prostu trzeba byÅ‚o lubić, a panie wrÄ™cz za nim szalaÅ‚y. On jednak byÅ‚ absolutnie wierny wybrance swojego serca, Kasi. Z wzajemnoÅ›ciÄ… zresztÄ…. Z tego powodu wróżono im dÅ‚ugÄ… i szczęśliwÄ… przyszÅ‚ość. Na dodatek oboje nie musieli siÄ™ martwić o utrzymanie, bo on odziedziczyÅ‚ dwa Å‚adne mieszkania, a jÄ… rodzice odpowiednio zabezpieczyli. DziÄ™ki temu mogli sobie pozwolić na luksus robienia tego, co ich naprawdÄ™ interesowaÅ‚o. Wszyscy uważali wiÄ™c Janka za farciarza.
   Już na studiach pracowaÅ‚ w gazecie studenckiej, bo wiedziaÅ‚ zawsze, że chce być dziennikarzem. GÅ‚Ä™boki i dobrze ustawiony gÅ‚os sprawiÅ‚, że dostaÅ‚ siÄ™ do radia, zaÅ› jakiÅ› czas potem, do jednego z telewizyjnych programów informacyjnych. Znajomi wróżyli mu wspaniaÅ‚Ä… przyszÅ‚ość w mediach. Twierdzili, że wkrótce przestanie jeździć w teren i zacznie prowadzić główne wydania, co jak wiadomo, jest szczytem takiej kariery. Potem już tylko można wylecieć z pracy lub dostać jakiÅ› wÅ‚asny program, w stylu gadajÄ…cych głów.
   Ale, ku naszemu zaskoczeniu, po roku Janek zniknÄ…Å‚ z anteny. Jeszcze przez jakiÅ› czas pracowaÅ‚ w tamtej redakcji lecz i to siÄ™ wkrótce skoÅ„czyÅ‚o. PomyÅ›leliÅ›my, że ktoÅ› go musiaÅ‚ „wygryźć”, że zgubiÅ‚a go wrodzona szczerość. KtoÅ› nawet, kto znaÅ‚ kogoÅ› innego w tej telewizji, zagadnÄ…Å‚, co siÄ™ staÅ‚o z Jankiem i dlaczego już tam nie pracuje. Wtedy po raz pierwszy usÅ‚yszaÅ‚em, iż to dlatego, że nie miaÅ‚ szczęścia.
   Nie bardzo rozumieliÅ›my, o co chodzi w tym stwierdzeniu. Znajomy znajomego też go nie precyzowaÅ‚. Ale wkrótce skÄ…dinÄ…d usÅ‚yszeliÅ›my, że nasz kolega, na wzór angielskiego króla, byÅ‚ nazywany Janem Bez Szczęścia. Nie byliÅ›my niestety z nikim stamtÄ…d w tak bliskich stosunkach, by nam to wytÅ‚umaczyÅ‚. A i sam Janek zniknÄ…Å‚ na jakiÅ› czas z pola naszego widzenia.
   Dopiero ponad dwa lata później ktoÅ› zauważyÅ‚, że pracuje w jakiejÅ› maÅ‚ej restauracji. PoczÄ…tkowo myÅ›leliÅ›my, że to pomyÅ‚ka. Wprawdzie pamiÄ™taliÅ›my kulinarne umiejÄ™tnoÅ›ci Janka, ale zabezpieczenia finansowe, które posiadaÅ‚ z KasiÄ…, podówczas już jego żonÄ…, nie powinny go zmuszać do podejmowania tak kiepsko pÅ‚atnej pracy. Ale wtedy wyszÅ‚o na jaw, że Janek pozbyÅ‚ siÄ™ rok wczeÅ›niej jednego z mieszkaÅ„, choć zapowiadaÅ‚, że bÄ™dzie je wynajmowaÅ‚ po wsze czasy, by w koÅ„cu oddać swoim dzieciom. PomyÅ›leliÅ›my, że rzeczywiÅ›cie chyba popadÅ‚ w jakieÅ› tarapaty, musiaÅ‚ oddać dÅ‚ugi, czy coÅ› takiego. W Å›wietle tych wydarzeÅ„, jego telewizyjny pseudonim nie wydawaÅ‚ nam siÄ™ już tak dziwaczny, jak przedtem.
   I przyznam szczerze, gdy usÅ‚yszaÅ‚em któregoÅ› dnia jego gÅ‚os w sÅ‚uchawce, w pierwszej chwili pomyÅ›laÅ‚em, że dzwoni po prostu pożyczyć pieniÄ…dze. To przekonanie umocniÅ‚o jeszcze to, co powiedziaÅ‚, kiedy zakoÅ„czyliÅ›my już ustalenie terminu naszego ostatniego spotkania i telefonicznej rozmowy.
   - SÅ‚uchaj, chciaÅ‚em ciÄ™ prosić o maÅ‚Ä… pomoc.
   - Tak.
   - Ty podobno pracujesz w marketingu, a ja mam taki maÅ‚y problem...
   No tak, jak wiadomo ludzie z reklamy zarabiajÄ… duże pieniÄ…dze, wiÄ™c na pewno mogÄ… co nieco pożyczyć. Wprawdzie Janek zapraszaÅ‚ mnie na lunch do „swojej” restauracji, ale ja byÅ‚em przygotowany na to, że przyjdzie mi za niego zapÅ‚acić samodzielnie. Na szczęście, z tego co sÅ‚yszaÅ‚em, nie byÅ‚ to drogi lokal.
   Na poczÄ…tku naszego spotkania ponownie zajÄ™liÅ›my siÄ™ dociekaniem, jak dawnoÅ›my siÄ™ nie widzieli. DoszliÅ›my do tych samych wniosków co poprzednio, wiÄ™c Janek przywoÅ‚aÅ‚ kelnera, by coÅ› zamówić. To, że kelner staraÅ‚ siÄ™ być jak najbardziej dla nas miÅ‚y, nie zdziwiÅ‚o mnie. Pewnie robiÅ‚ to dla kolegi z pracy. Ale już fakt, że powiedziaÅ‚ do Janka: „Robi siÄ™, szefie”, nieco mnie zaskoczyÅ‚.
   - Wiesz, urodziÅ‚o mi siÄ™ ostatnio dziecko – pochwaliÅ‚ siÄ™ Janek, gdy kelner zniknÄ…Å‚.
   â€žNo tak, nowy czÅ‚onek rodziny, nowe wydatki, a pieniÄ™dzy wciąż maÅ‚o.” –pomyÅ›laÅ‚em i sam siÄ™ zaraz skarciÅ‚em, za to okropne stwierdzenie.
   - Dlatego zaczÄ…Å‚em myÅ›leć o rozwoju firmy – pokazaÅ‚ rÄ™kÄ… wokół siebie.
   - To jest twoje? – zapytaÅ‚em z niedowierzaniem, a moja mina musiaÅ‚a być bardzo gÅ‚upia.
   - Tak. A ty myÅ›laÅ‚eÅ›, że jestem tu tylko kierownikiem?
   - No tak – przytaknÄ…Å‚em, choć przecież stawiaÅ‚em Janka dużo niżej w hierarchii sÅ‚użbowej.
   - Nie, to wszystko moje. Jak odszedÅ‚em z telewizji, to musiaÅ‚em sobie zadać pytanie, co tak naprawdÄ™ potrafiÄ™ w życiu robić. I stwierdziÅ‚em, że potrafiÄ™ dobrze gotować. Dlatego wspólnie z KasiÄ… postanowiliÅ›my zaryzykować, sprzedaliÅ›my jedno z moich mieszkaÅ„ i wszystko wÅ‚ożyliÅ›my w ten interes. Idzie nam Å›wietnie, klienteli wciąż przybywa, dlatego chcemy otworzyć jeszcze ze dwa lokale i myÅ›limy też o franszyzie... Znasz siÄ™ na tym?
   - Umiarkowanie. Ja zajmuje siÄ™ głównie kreacjÄ… i od tej strony mógÅ‚bym ci pomóc. Nazwa lokalu, hasÅ‚o reklamowe, te sprawy.
   - To szkoda, bo głównie o franszyzie chciaÅ‚em z tobÄ… porozmawiać.
   - Jak chcesz, to mogÄ™ zapÅ‚acić za swój lunch – zażartowaÅ‚em.
   - Nie trzeba – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko – JakoÅ› wiążę koniec z koÅ„cem. Od czasu jak odszedÅ‚em z telewizji, szczęście mnie nie opuszcza.
   - To tam miaÅ‚eÅ› pecha? – zapytaÅ‚em z gÅ‚upia frant, udajÄ…c, że nic nie wiem o jego telewizyjnej karierze.
   - W pewnym sensie tak.
   - Dlaczego w pewnym sensie?
   - Bo widzisz – wziÄ…Å‚ gÅ‚Ä™bszy oddech, ale zaraz wypuÅ›ciÅ‚ z siebie powietrze. – To dÅ‚uższa historia.
   - ChÄ™tnie posÅ‚ucham.
   Kelner przyniósÅ‚ nam napoje i w chwilÄ™ potem bezszelestnie zniknÄ…Å‚.
   - Radio, w którym pracowaÅ‚em, to byÅ‚a w gruncie rzeczy lokalna rozgÅ‚oÅ›nia. Robota byÅ‚a przyjemna, wokół mili ludzie, a ja byÅ‚em cenionym dziennikarzem. Radio nie goniÅ‚o za sensacjÄ…, życie toczyÅ‚o tam siÄ™ wolnym tempem. Zbyt wolnym jak dla mnie, dlatego zaczÄ…Å‚em szukać innego pracodawcy. Tak trafiÅ‚em do telewizji, do programu informacyjnego. I tu zaczÄ…Å‚ mnie przeÅ›ladować mój pech, choć nie od poczÄ…tku byÅ‚o to widoczne. Zaczęło siÄ™ od drogowców.
   - Od drogowców?
   - Od drogowców. NieÅ›miertelny temat każdej zimy. Gdy przychodzÄ… duże opady, nie ma takiej siÅ‚y, żeby udaÅ‚o im siÄ™ odÅ›nieżać na bieżąco. WymagaÅ‚oby to utrzymywania na zapas ogromnej armii ludzi z bardzo drogim sprzÄ™tem, tylko po to, by użyć ich dwa, trzy razy w roku. Nie udaje to siÄ™ nigdzie na Å›wiecie, także w krajach dużo bogatszych od nas. Ale to zawsze Å›wietny temat, zwÅ‚aszcza dla telewizji. Pokazanie szalejÄ…cego żywioÅ‚u, ludzi uwiÄ™zionych w Å›nieżnych zaspach. Widowisko pierwsza klasa!
   W jego gÅ‚osie daÅ‚o siÄ™ wyczuć odrobinÄ™ cynizmu, poÅ‚Ä…czonego z drwinÄ…. NapiÅ‚ siÄ™ swojego soku i kontynuowaÅ‚.
   - Meteorolodzy zapowiadali straszne Å›nieżyce. Reporterzy zostali wypuszczeni w teren i co chwila sÅ‚ali trwożące krew w żyÅ‚ach meldunki. Wszyscy, z wyjÄ…tkiem mnie. Na moim „odcinku” spadÅ‚o ledwie kilka centymetrów i wszystko byÅ‚o w porzÄ…dku. Inaczej mówiÄ…c, nie ma o czym informować. PoÅ‚Ä…czyli siÄ™ ze mnÄ… tylko jeden raz i kazali wracać do domu.
   NadszedÅ‚ mój obiad. PachniaÅ‚ smakowicie, dlatego od razu zabraÅ‚em siÄ™ za jego paÅ‚aszowanie. Ten widok musiaÅ‚ chyba koić serce Janka, gdyż uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ zadowolony.
   - A co byÅ‚o potem? – zapytaÅ‚em, gdy już zaspokoiÅ‚em pierwszy głód.
   - Potem byÅ‚y Å›wiÄ™ta i korki na drogach. Kolejny nieÅ›miertelny temat. Wiadomo, że gdyby nawet ustalić ze wszystkimi kierowcami ich dokÅ‚adnÄ… godzinÄ™ powrotu, to nie ma najmniejszych szans, żeby drogi siÄ™ nie zablokowaÅ‚y. Zawsze jest bowiem ograniczony czas tych powrotów, zaÅ› ilość pojazdów ogromna. I znów tak naprawdÄ™, dla tych paru okazji w roku, trzeba byÅ‚oby stworzyć osobnÄ…, ogromnÄ… sieć dróg. Ponadto jakakolwiek maÅ‚a kolizja, która przy tym natężeniu ruchu jest nieunikniona, wydÅ‚uża korek maksymalnie. Tak byÅ‚o i wtedy. WracajÄ…cy od rodziny ludzie zablokowali wszystkie drogi dojazdowe do Warszawy. Przepraszam, prawie wszystkie, bo akurat ta, na którÄ… zostaÅ‚em wysÅ‚any, byÅ‚a przejezdna. Nikt nie wie dlaczego. Znów wiÄ™c miaÅ‚em tylko jedno wejÅ›cie na antenÄ™ i koniec. ZaÅ› po tym wydarzeniu już kilka osób, zaczęło szeptać, że jestem niefartowny. Gdy na wiosnÄ™, po roztopach wylaÅ‚y rzeki wszÄ™dzie tam, gdzie wysÅ‚ano reporterów, a jedynie dziwnym trafem „moja” rzeka pozostaÅ‚a w korycie, wszyscy jednoznacznie stwierdzili, że mam pecha. Nadali mi nawet przezwisko, Jan Bez Szczęścia.
   PodszedÅ‚ do nas kelner, aby spytać, czy szef i ja, czegoÅ› sobie nie życzymy. Ja poprosiÅ‚em o jeszcze jeden sok (zawsze strasznie dużo popijam przy jedzeniu) i zadeklarowaÅ‚em, że mogÄ™ już za niego zapÅ‚acić. Wzrok Janka powiedziaÅ‚ mi jednak wyraźnie, że jeszcze jedna taka propozycja i osobiÅ›cie wyrzuci mnie ze swojego lokalu.
   - A co byÅ‚o potem?
   - WÅ‚aÅ›ciwie to samo. Tyle tylko, że przestano mnie wysyÅ‚ać do takich „pewniaków”, jak wczeÅ›niej. Ani razu nie udaÅ‚o mi siÄ™ trafić na nic sensacyjnego, co mogÅ‚oby wejść do programu nawet w najwiÄ™kszym sezonie ogórkowym. ZaczÄ™to o mnie opowiadać kawaÅ‚y w stylu: „Dlaczego Janek nie zostanie nigdy korespondentem wojennym? Bo szef żadnego programu informacyjnego nie zaryzykuje zakoÅ„czenia tak dobrze zapowiadajÄ…cej siÄ™ wojny.”
   MusiaÅ‚em mocno zagryźć wargi, aby nie wybuchnąć Å›miechem. Na szczęście mój gospodarz, mocno pogrążony we wspomnieniach, nie zauważyÅ‚ tego.
   - W koÅ„cu, ponieważ nie byÅ‚o sensu mnie nigdzie wysyÅ‚ać, zaczÄ…Å‚em pracować miejscowo, opracowujÄ…c nadchodzÄ…ce depesze agencyjne. Ale wkrótce siÄ™ okazaÅ‚o, że nikt nie chce prowadzić programów na wizji w trakcie moich dyżurów. Prezenterzy mnie bardzo lubili, ale byÅ‚o wiÄ™cej niż pewne, że gdy ja siedzÄ™ w redakcji, nie ma co liczyć na żaden zamach terrorystyczny, tragiczny karambol. O anomaliach pogody nie wspominajÄ…c.
   SkoÅ„czyÅ‚em jeść, podziÄ™kowaÅ‚em za wspaniaÅ‚y posiÅ‚ek i zadeklarowaÅ‚em, że bÄ™dÄ™ polecaÅ‚ jego lokal wszystkim znajomym. Nie skorzystaÅ‚em z propozycji spożycia piwa, gdyż nie pijÄ™ nigdy przed wieczorem, a mieliÅ›my dopiero godzinÄ™ czternastÄ….
   - Wtedy zaczÄ…Å‚em myÅ›leć o zmianie pracy, gdyż, w przeciwieÅ„stwie do moich kolegów, nie wierzyÅ‚em w chronicznie przeÅ›ladujÄ…cego mnie pecha. Przecież moje prywatne życie ukÅ‚adaÅ‚o siÄ™ wspaniale. Wiesz na przykÅ‚ad, że nie skÅ‚adaÅ‚em nigdy żadnej reklamacji na zakupionÄ… przez siebie rzecz, bo wszystkie dziaÅ‚aÅ‚y bez zarzutu? MyÅ›lÄ™, że maÅ‚o kto, może siÄ™ czymÅ› takim pochwalić. A i w poprzedniej pracy ukÅ‚adaÅ‚o mi siÄ™ Å›wietnie, wiÄ™c trudno mi byÅ‚o uwierzyć, że nie nadajÄ™ siÄ™ na dziennikarza. PomyÅ›laÅ‚em wiÄ™c, że to ta telewizja przynosi mi pecha, a nie ja jej. ZaczÄ…Å‚em siÄ™ nawet rozglÄ…dać za nowym miejscem pracy. Ale moja „sÅ‚awa”, siÄ™gnęła najwyraźniej tak daleko, że nikt nie odpowiadaÅ‚ na moje CV. Wtedy pojÄ…Å‚em, że w tym fachu nie zrobiÄ™ kariery.
   - I nie masz zamiaru już być dziennikarzem?
   - MyÅ›lÄ™ trochÄ™ o tym, żeby zaÅ‚ożyć wÅ‚asnÄ… gazetÄ™ o dobrej kuchni. Ale na razie chcÄ™ siÄ™ zająć rozkrÄ™caniem tego interesu. Bo odkÄ…d go prowadzÄ™, wiem dobrze, że z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… nie jestem niefartowny. Klienci walÄ… drzwiami i oknami, a perspektywy mam Å›wietne. WiÄ™c nie dość, że nie mam pecha, to posiadam wrÄ™cz szczęśliwÄ… rÄ™kÄ™. Tyle tylko, że to, co przynosi szczęście wszystkim innym ludziom, jest dla dziennikarza najwiÄ™kszym pechem, który psuje jego ukochanÄ… oglÄ…dalność, sÅ‚uchalność, poczytność. I dlatego jest to pod tym wzglÄ™dem najbardziej wyjÄ…tkowy zawód Å›wiata.
   

Komentarze czytelników