Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
39186 osoby czytały to 530719 razy. Teraz jest 21 osób
      21 użytkowników on-line
     Tekst LUDZKA PAMIĘĆ
     był czytany 1596 razy

LUDZKA PAMIĘĆ

    Wokół panowaÅ‚y egipskie ciemnoÅ›ci, co już wzbudziÅ‚o moje podejrzenie. Dobrze znaÅ‚em swój pokój i nawet w Å›rodku nocy byÅ‚ w nim półmrok, bo przez firanki przebijaÅ‚a siÄ™ odrobina mdÅ‚ego Å›wiatÅ‚a. To, że boli mnie gÅ‚owa mogÅ‚em zrozumieć, bo wczoraj wieczorem byÅ‚em na Å›wietnej imprezie. Tylko dlaczego ból uciska mi czaszkÄ™ trochÄ™ powyżej uszu, na caÅ‚ym jej obwodzie? DotknÄ…Å‚em gÅ‚owy i wtedy zrozumiaÅ‚em, że mam na gÅ‚owie jakÄ…Å› przyciasnÄ… czapkÄ™. ByÅ‚a to kolejna rzecz, Å›wiadczÄ…ca o tym, że wczoraj miaÅ‚y miejsce jakieÅ› wydarzenia, których przebiegu nie do koÅ„ca pamiÄ™tam.
   Jednak dopiero, kiedy wstaÅ‚em z łóżka i uderzyÅ‚em w sÅ‚upek, nabraÅ‚em przekonania, że z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… nie jestem we wÅ‚asnym domu. Po omacku dotarÅ‚em do jakiÅ› drzwi i otworzyÅ‚em je. To byÅ‚ mój wielki bÅ‚Ä…d. Snop oÅ›lepiajÄ…cego Å›wiatÅ‚a maÅ‚o mnie nie przewróciÅ‚. PrzysÅ‚aniajÄ…c oczy rÄ™kÄ…, rozejrzaÅ‚em siÄ™ wokół. ByÅ‚em w jakimÅ› pokoiku nad stajniÄ…. To akurat nie byÅ‚o dziwne, bo wczorajsza imprezÄ™ miaÅ‚em razem z „koniarzanmi”. Ale jak siÄ™ dostaÅ‚em na górÄ™, kompletnie nie pamiÄ™taÅ‚em. Wkrótce miaÅ‚em siÄ™ przekonać, że jest to najmniej istotny szczegół, który uszedÅ‚ mojej uwadze.
   Kiedy zszedÅ‚em na dół, zauważyÅ‚ mnie starszy pan, który pracowicie zamiataÅ‚ siano z pomiÄ™dzy boksów. Na mój widok rozpromieniÅ‚ siÄ™ i ukÅ‚oniÅ‚ niemal w pas.
   - DzieÅ„ dobry panie Jacku, jak tam zdróweczko?
   - W porzÄ…dku – odkÅ‚oniÅ‚em siÄ™ i jak najszybciej opuÅ›ciÅ‚em stajniÄ™.
   Na zewnÄ…trz radoÅ›nie pomachaÅ‚a do mnie jakaÅ› para.
   - Cześć Jacek? Jak tam po imprezie?
   UÅ›miechnÄ…Å‚em siÄ™, że w porzÄ…dku i ruszyÅ‚em w stronÄ™ bramy. „No Å‚adnie – pomyÅ›laÅ‚em – kolejne osoby, których twarzy nawet nie kojarzÄ™. Czas ustalić pewne fakty. Wczoraj wyszedÅ‚em na imprezÄ™, odbywajÄ…cÄ… siÄ™ obok stajni, kilkanaÅ›cie kilometrów za WarszawÄ…. Nie znaÅ‚em tam nikogo poza mojÄ… dziewczynÄ…, która mnie na niÄ… zabraÅ‚a... No wÅ‚aÅ›nie. Gdzie jest teraz moja dziewczyna?”
   Przez bramÄ™ przejechaÅ‚ jakiÅ› „maluch”. WyskoczyÅ‚a z niego kolejna para, która chciaÅ‚a pojeździć na koniach. Zobaczyli mnie i od razu zapytali:
   - SÅ‚yszeliÅ›my, że byÅ‚a niezÅ‚a impreza?
   â€žO Boże, to aż w Warszawie byÅ‚o sÅ‚ychać” pomyÅ›laÅ‚em, a gÅ‚oÅ›no powiedziaÅ‚em:
   - Owszem.
   - A jest tu gdzieÅ› ten... głównodowodzÄ…cy?
   - Nie, już pojechaÅ‚ – nie wiedziaÅ‚em, czy mówiÄ™ prawdÄ™, ale obawiaÅ‚em siÄ™, że majÄ… na myÅ›li mnie. Zawsze lubiÅ‚em być w centrum uwagi, a po alkoholu ta skÅ‚onność ujawniaÅ‚a siÄ™ szczególnie mocno. WolaÅ‚em wiÄ™c nie sprawdzać, czy to ja byÅ‚em głównodowodzÄ…cym, żeby nie usÅ‚yszeć jakiÅ› rewelacji o swoim wczorajszym zachowaniu.
   Ponieważ na parkingu nie byÅ‚o samochodu mojej dziewczyny, uznaÅ‚em, że musiaÅ‚a siÄ™ zdecydować na samotny powrót. MinÄ…Å‚em poÅ›piesznie zawiedzionÄ… parÄ™ i wyszedÅ‚em za bramÄ™. Tuż za mnÄ… wyjechaÅ‚a z terenu stajni duża ciężarówka na ukraiÅ„skich numerach, sÅ‚użąca do transportu koni. ZatrzymaÅ‚a siÄ™ przy mnie. Przez okno pasażera wyjrzaÅ‚ starszawy mężczyzna.
   - Cieść Jacek – mówiÅ‚ z wyraźnie wschodnim akcentem. – Podwieźć ciÄ™?
   - Nie, dziÄ™kujÄ™.
   - Ale to kawaÅ‚ek drogi do szosy.
   - Dam sobie radÄ™. Poza tym, spacer mi dobrze zrobi.
   - Jak chcesz. Nigdy ciÄ™ nie zapomnimy. Niech ci czapka dobrze sÅ‚uży – pokazaÅ‚ na nakrycie gÅ‚owy, które trzymaÅ‚em w rÄ™ku. Przynajmniej jedna zagadka siÄ™ wyjaÅ›niÅ‚a. – Nigdy do koÅ„ca nie zrozumiem, dlaczego daÅ‚eÅ› za niÄ… pięć tysiÄ™cy zÅ‚otych.
   PrzeszedÅ‚ mnie lekki dreszcz. Jak to, pięć tysiÄ™cy zÅ‚otych?! Kiedy tu przyjeżdżaÅ‚em, miaÅ‚em przy sobie najwyżej stówÄ™!
   - JesteÅ› jednak dziecko szczęścia i na pewno szybko to sobie odbijesz.
   - Tak... – przez chwilÄ™ zastanawiaÅ‚em siÄ™, jak siÄ™ do niego zwrócić, bo gdzieÅ› w zakamarkach mojej pamiÄ™ci powinno być jego imiÄ™. – Tak myÅ›lisz?
   - Jasne. Przecież sto razy krÄ™ciliÅ›my tÄ… butelkÄ… i ona zawsze zatrzymywaÅ‚a siÄ™ na Tobie. PozbawiÅ‚eÅ› nas wszystkich pieniÄ™dzy. No, ale zachowaÅ‚eÅ› siÄ™ honorowo, odkupujÄ…c za caÅ‚ość wygranej tÄ™ czapkÄ™. A to, co potem zrobiÅ‚eÅ› z tym ogniskiem, to byÅ‚o niesamowite. W życiu czegoÅ› takiego nie widziaÅ‚em. – pokrÄ™ciÅ‚ z podziwem gÅ‚owÄ…. – No, bywaj – schowaÅ‚ siÄ™ do kabiny i ciężarówka ruszyÅ‚a.
   Ledwo opadÅ‚ kurz na drodze, z bramy stajni wypadÅ‚ za mnÄ… jowialny jegomość przy tuszy.
   - Panie Jacku, panie Jacku. Niech pan poczeka.
   StanÄ…Å‚em, choć szczerze mówiÄ…c, miaÅ‚em ochotÄ™ uciekać. Grubasek zatrzymaÅ‚ siÄ™ obok mnie i, usiÅ‚ujÄ…c uspokoić oddech, powiedziaÅ‚:
   - Panie Jacku, chciaÅ‚em panu podziÄ™kować za rady, które mi pan wczoraj daÅ‚. Teraz to wszystko – pokazaÅ‚ rÄ™kÄ… na stajniÄ™ – bÄ™dzie już niedÅ‚ugo moje.
   - PaÅ„skie? – zdziwiÅ‚em siÄ™ lekko.
   - ChciaÅ‚em powiedzieć, nasze – poprawiÅ‚ siÄ™ szybko – ZadzwoniÄ™ do pana w przyszÅ‚ym tygodniu, żeby to dokÅ‚adnie omówić – chwyciÅ‚ mojÄ… dÅ‚oÅ„ i uÅ›cisnÄ…Å‚ jÄ…. – Jeszcze raz bardzo dziÄ™kujÄ™.
   - Nie ma sprawy – uÅ›miechnÄ…Å‚em siÄ™ w sposób jednoznacznie Å›wiadczÄ…cy o tym, że takie stajnie, to ja przejmujÄ™ przynajmniej raz na tydzieÅ„.
   ByÅ‚em już w poÅ‚owie drogi do szosy, gdy na mojej wysokoÅ›ci stanÄ…Å‚ nadjeżdżajÄ…cy z drugiej strony Ford. Odsunęła siÄ™ szyba od strony kierowcy i zobaczyÅ‚em kobietÄ™ już po czterdziestce, ale trzymajÄ…cÄ… siÄ™ caÅ‚kiem dobrze. JÄ… na szczęście jeszcze pamiÄ™taÅ‚em. ByÅ‚a to instruktorka jazdy konnej o imieniu Anna.
   - Czy masz mi coÅ› do powiedzenia? – spytaÅ‚a, wpatrujÄ…c siÄ™ we mnie wrogo.
   PrzeÅ‚knÄ…Å‚em gÅ‚oÅ›no Å›linÄ™. Ona jedna najwyraźniej nie byÅ‚a zadowolona z naszej znajomoÅ›ci.
   - No wiesz, tak jakoÅ› wyszÅ‚o... – spuÅ›ciÅ‚em skruszony gÅ‚owÄ™.
   - Tak jakoÅ› wyszÅ‚o? – uÅ›miechnęła siÄ™ zÅ‚owieszczo – Przez to twoje „tak jakoÅ› wyszÅ‚o”, musieliÅ›my uciekać przed policjÄ… sto pięćdziesiÄ…t na godzinÄ™. W dodatku po pijanemu, z dwiema skrzynkami wódki w bagażniku. Sama nie wiem, jak ja ci siÄ™ daÅ‚am na to namówić – przy ostatnich sÅ‚owach jej gÅ‚os zÅ‚agodniaÅ‚. – JakbyÅ› kiedyÅ› chciaÅ‚, to zadzwoÅ„. PamiÄ™taj, mój numer masz na prawym poÅ›ladku - zasunęła szybÄ™ i odjechaÅ‚a, zanim zdążyÅ‚em cokolwiek powiedzieć.
   RuszyÅ‚em do szosy niemal biegiem. Niestety, nie byÅ‚ to koniec drogi. Nie byÅ‚o tu żadnej miejscowoÅ›ci i najbliższy przystanek autobusu byÅ‚ jakiÅ› kilometr dalej. Kiedy przebyÅ‚em już niemal poÅ‚owÄ™ dystansu, obok mnie zatrzymaÅ‚ siÄ™ nagle radiowóz. Nogi siÄ™ pode mnÄ… ugięły, ale szedÅ‚em dalej. ByÅ‚em przekonany, że po prostu policjant rozpoznaÅ‚ mnie, jako wczorajszego zbiega, i teraz chce aresztować. Ale dlaczego nie zajeżdża mi drogi, tylko jedzie z prÄ™dkoÅ›ciÄ… mojego spaceru?
   - Gdzie siÄ™ tak spieszysz? Wsiadaj, podrzucÄ™ ciÄ™ do normalnych autobusów, bo tu tylko chodzi PKS raz na godzinÄ™.
   - DziÄ™kujÄ™. Dam sobie radÄ™.
   - No co siÄ™ wygÅ‚upiasz. Wsiadaj – tym razem wyprzedziÅ‚ mnie i zatrzymaÅ‚ siÄ™ na poboczu.
   Na wÅ‚adzÄ™ nie poradzÄ™. WsiadÅ‚em potulnie do radiowozu i przez chwilÄ™ jechaliÅ›my w milczeniu.
   - Ale wczoraj mieliÅ›my zabawÄ™ na komisariacie. Jak przywieźliÅ›my tÄ™ skrzynkÄ™ wódki od was, to siÄ™ od razu wszystkie chÅ‚opaki z domów pozlatywaÅ‚y.
   KiwnÄ…Å‚em gÅ‚owÄ…, bo nie wiedziaÅ‚em, co mam powiedzieć. Znów przez moment jechaliÅ›my nic nie mówiÄ…c. Ale policjanta najwyraźniej coÅ› drÄ™czyÅ‚o. W koÅ„cu nie wytrzymaÅ‚ i spytaÅ‚ niemal grobowym gÅ‚osem:
   - NaprawdÄ™ uważasz, że tak powinienem zrobić?
   - Jasne. Ja siÄ™ bracie Å›wietnie znam na tych sprawach – widać byÅ‚o, że dla policjanta musiaÅ‚a to być tak ważna rzecz, że gdybym przyznaÅ‚ siÄ™ do swojej amnezji, to nie dość, że musiaÅ‚bym iść na piechotÄ™, to jeszcze trafiÅ‚bym do wiÄ™zienia. A on przeżyÅ‚by zaÅ‚amanie nerwowe, niedÅ‚ugo potem wyciÄ…gnÄ…Å‚ z kabury sÅ‚użbowy pistolet i strzeliÅ‚ sobie w gÅ‚owÄ™.
   - Nikt dla mnie tyle nie zrobiÅ‚, co ty. OtworzyÅ‚eÅ› mi oczy. Nigdy ci tego nie zapomnÄ™ – skrÄ™ciÅ‚ na pierwszÄ… miejskÄ… pÄ™tlÄ™. – GdybyÅ› czegoÅ› potrzebowaÅ‚, to powiedz tylko sÅ‚owo.
   Po powrocie do domu wziÄ…Å‚em prysznic i sprawdziÅ‚em, że na obydwu poÅ›ladkach mam zapisane dwa numery telefonów. Potem przez chwilÄ™ zastanawiaÅ‚em siÄ™, kiedy mam zadzwonić do mojej dziewczyny i zapytać jÄ… o wszystko. Ona sama jednak rozwiÄ…zaÅ‚a mój problem.
   - Trzeźwy już jesteÅ›? – zapytaÅ‚a tak zimnym gÅ‚osem, że z pewnoÅ›ciÄ… zamroziÅ‚ caÅ‚y Å‚Ä…czÄ…cy nas kabel. – DomyÅ›lam siÄ™, że niewiele pamiÄ™tasz z imprezy, wiÄ™c chcÄ™ ciÄ™ od razu oÅ›wiecić, dlaczego siÄ™ wiÄ™cej z tobÄ… nie spotkam. Otóż, gdy przyjechaÅ‚a nas odwiedzić moja mama, ty wstaÅ‚eÅ›, a nastÄ™pnie usiadÅ‚eÅ› w pÅ‚onÄ…ce ognisko – spojrzaÅ‚em na swoje spodnie i dopiero teraz zobaczyÅ‚em, że z tyÅ‚u majÄ… Å›lady ognia. – A nastÄ™pnie, zwymiotowaÅ‚eÅ› pod siebie, co miaÅ‚o ten zbawienny skutek, że zagasiÅ‚o caÅ‚y pÅ‚omieÅ„. Sam rozumiesz, że nie mogÅ‚am z tobÄ… tam dÅ‚użej być. Ale to ciÄ™ nie powinno martwić – temperatura jej gÅ‚osu wyraźnie siÄ™ podniosÅ‚a. – ZyskaÅ‚eÅ› wczoraj tylu nowych przyjaciół. Od rana do mnie dzwoniÄ…, żeby dostać twój numer telefonu. Ale ty mój numer możesz zapomnieć – rzuciÅ‚a sÅ‚uchawkÄ….
   PijÄ…c poranny jogurt sporzÄ…dziÅ‚em bilans strat i zysków wczorajszej nocy. StraciÅ‚em dziewczynÄ™, za to zyskaÅ‚em czapkÄ™, przyszÅ‚e udziaÅ‚y w stajni i wielu nowych znajomych. Tyle tylko, że ich kompletnie nie pamiÄ™tam.
   Ale może to nieważne? Oni pamiÄ™tajÄ… mnie doskonale. A czÅ‚owiek przecież najdÅ‚użej żyje w pamiÄ™ci innych ludzi.
   

Komentarze czytelników