Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
39189 osoby czytały to 530823 razy. Teraz są 14 osoby
      14 użytkowników on-line
     Tekst PROMOCYJNA MIŁOŚĆ
     był czytany 1392 razy

PROMOCYJNA MIŁOŚĆ

   Nie, to nie bÄ™dzie opowieść o walentynkowym konkursie, w którym można wygrać romantycznÄ… podróż lub kolacjÄ™ we dwoje. Nie bÄ™dzie to również historia o randce w ciemno, na której wygrywa siÄ™ atrakcyjnÄ… wycieczkÄ™ z bliżej nieznanÄ… osobÄ…. To bÄ™dzie opowiadanie o dwóch osobach, które naprawdÄ™ „wygraÅ‚y” swoje uczucie na promocji. OczywiÅ›cie, w pewnym sensie.
   Lecz zanim przejdÄ™ do rzeczy, kilka słów wstÄ™pu. Tak to już jest, że zewszÄ…d jesteÅ›my atakowani komunikatami o różnych promocjach, okazjach, wspaniaÅ‚ych towarach za Å›miesznie niskÄ… cenÄ™. Czasem jesteÅ›my odporni na te wszystkie zachÄ™ty. Częściej jednak, mniej lub bardziej Å›wiadomie, nie możemy siÄ™ im oprzeć. Wprawdzie wiÄ™kszość z nas siÄ™ do tego nie przyznaje, jednak fakt, że promowane usÅ‚ugi i towary sprzedajÄ… siÄ™ znacznie lepiej od tych pozbawionych reklamy, Å›wiadczy najdokÅ‚adniej o tym, że ulegamy.
   Mam w tym i ja swój skromny udziaÅ‚, gdyż od lat zajmujÄ™ siÄ™ ukÅ‚adaniem różnych haseÅ‚ reklamowych, pisaniem scenariuszy radiowych i telewizyjnych spotów. Przez pewien czas, z racji swojego nieukoÅ„czonego, jurystycznego wyksztaÅ‚cenia, zajmowaÅ‚em siÄ™ w szczególnoÅ›ci konkursami i loteriami promocyjnymi, gdzie trzeba pogodzić zarówno wymagania marketingowe i czysto prawne. PobocznÄ… częściÄ… tejże dziaÅ‚alnoÅ›ci byÅ‚o przeprowadzanie publicznych losowaÅ„, głównie w supermarketach. A ponieważ szoÅ‚meÅ„skie szlify zdobywaÅ‚em pracowicie prowadzÄ…c przez kilka lat różne wieczory literackie, tak wiÄ™c byÅ‚em w tym przypadku czÅ‚owiekiem orkiestrÄ…, radzÄ…c sobie z caÅ‚Ä… imprezÄ….
   Nie da siÄ™ ukryć, że takie losowania sÄ… ciężkÄ… próbÄ… charakteru. Ludzie gromadzÄ…cy siÄ™ pod urnÄ… z kuponami, przede wszystkim nie wierzÄ…, że samo wyÅ‚anianie zwyciÄ™zców bÄ™dzie przeprowadzone uczciwie. Trudno im siÄ™ w gruncie rzeczy dziwić, biorÄ…c pod uwagÄ™ skalÄ™ nepotyzmu i różnego rodzaju „zaÅ‚atwiactwa”, którÄ… znajÄ… z medialnych przekazów.
   To przekonanie, we wÅ‚asnym mniemaniu, zwalnia ich również z osobistej uczciwoÅ›ci. Dlatego na siÅ‚Ä™ wpychajÄ… do losowania wÅ‚asne dzieci w charakterze „sierotek”. W tym fakcie nie byÅ‚oby nic szczególnie nagannego, gdyby nie to, że „maszyny losujÄ…ce” majÄ… w rÄ™kawach poupychane kupony wÅ‚asnych rodziców. Dlatego też każde losowanie musiaÅ‚em zaczynać od dyskretnego przeszukiwania tych sierotek, które, ku niezadowoleniu rodziców, przystÄ™powaÅ‚y do wyÅ‚onienia zwyciÄ™zców w samych t-shirtach.
   Chęć wygrania w takich promocjach ma w sobie jednak nie tylko aspekt finansowy, ale również coÅ›, co powinno stać siÄ™ przedmiotem badaÅ„ psychologów i socjologów. Ponieważ nie zaliczam siÄ™ do żadnej z tych grup, zagadkÄ… dla mnie pozostanÄ… zawsze bardzo majÄ™tni uczestnicy konkursów (na oko spokojnie przekraczajÄ…cy trzeci próg podatkowy), którzy do upadÅ‚ego potrafiÄ… wykłócać siÄ™ o nagrody wartoÅ›ci kilku zÅ‚otych.
   Takie sklepowe losowania odbywajÄ… siÄ™ zwykle raz na parÄ™ miesiÄ™cy, najczęściej na zakoÅ„czenie loterii. Ale zdarzyÅ‚o mi siÄ™ kilka lat temu „ciÄ…gnąć” takÄ… promocjÄ™ przez ponad miesiÄ…c, dzieÅ„ w dzieÅ„. I chociaż bardzo lubiÄ™ takie „wygÅ‚upianie się” (zwÅ‚aszcza, jeÅ›li mi dobrze pÅ‚acÄ…), to gdy akcja zakoÅ„czyÅ‚a siÄ™ tuż po ÅšwiÄ™tach Bożego Narodzenia, miaÅ‚em wszystkiego dość.
   Każdego dnia, przez dwie godziny, prowadziÅ‚em na terenie jednego z warszawskich hipermarketów, rozliczne konkursy, zakoÅ„czone losowaniem nagród głównych. Wkrótce dorobiÅ‚em siÄ™ staÅ‚ej grupki „fanów”, która najwyraźniej nie miaÅ‚a co zrobić z czasem. Za kasami, przez caÅ‚y dzieÅ„, czatowali oni na pozostawione przez innych klientów paragony, które uprawniaÅ‚y do wziÄ™cia udziaÅ‚u w losowaniu. DoÅ‚Ä…czali do nich kupony i czekali cierpliwie na wieczorne losowanie. ZdarzaÅ‚o siÄ™, że gdy wchodziÅ‚em na podest, witaÅ‚y mnie brawa moich „fanów”, co przyznajÄ™, krÄ™powaÅ‚o mnie zwykle.
   Strasznie siÄ™ rozgadaÅ‚em i zapomniaÅ‚em prawie o głównej historii, którÄ… miaÅ‚em opisać. O promocyjnej miÅ‚oÅ›ci. Uczucie to być może nigdy by nie wykieÅ‚kowaÅ‚o, gdyby nie pewne, raczej nieprzyjemne zdarzenie. Otóż jedna z moich „fanek”, emerytowana pracownica Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (wiem to, bo w chwilach wolnych od pracy, byÅ‚em również spowiednikiem staÅ‚ych bywalców), chciaÅ‚a ukraść mi poduszkÄ™, która miaÅ‚a być nagrodÄ… w kolejnym konkursie. Być może uznacie mnie za okrutnego, ale musiaÅ‚em na to zareagować.
   - Oj, jakaÅ› poduszeczka dostaÅ‚a nóżek – powiedziaÅ‚em gÅ‚oÅ›no, choć nie do mikrofonu.
   UÅ›miechnęła siÄ™ niepewnie i popatrzyÅ‚a na mnie przepraszajÄ…co. A chyba również z odrobinÄ… wyrzutu, bo przecież wyjawiÅ‚a mi dwa dni wczeÅ›niej wysokość swojej emerytury. Być może zresztÄ… podarowaÅ‚bym jej tÄ™ poduszkÄ™, ale wokół kÅ‚Ä™biÅ‚ siÄ™ tÅ‚um graczy, z których wiÄ™kszość zarejestrowaÅ‚a to zdarzenie. Gdybym wykazaÅ‚ siÄ™ nadmiernÄ… pobÅ‚ażliwoÅ›ciÄ…, nie darowaliby mi tego. ZaÅ‚ożę siÄ™, że na wyÅ›cigi zaczÄ™liby mi Å›ciÄ…gać z podestu pozostaÅ‚e nagrody, które miaÅ‚em przeznaczone do konkursów.
   Starsza pani odÅ‚ożyÅ‚a z powrotem poduszkÄ™. Natychmiast też odwróciÅ‚a siÄ™ i zaczęła iść w kierunku wyjÅ›cia. Na pewno byÅ‚o jej trochÄ™ wstyd za to, co zrobiÅ‚a. Pozostali konkursowicze byli na niÄ… szczerze oburzeni. Choć jak sÄ…dzÄ™, mniej z powodów moralnych, a bardziej dlatego, że pani chciaÅ‚a ich pozbawić możliwoÅ›ci wygrania jednej z nagród.
   I tylko starszy pan, którego widywaÅ‚em koÅ‚o podestu dość czÄ™sto, a który nigdy jakoÅ› nie odważyÅ‚ siÄ™ wziąć udziaÅ‚u w żadnym z konkursów, sapnÄ…Å‚ nieco wzburzony:
   - Jak pan mógÅ‚ – i ruszyÅ‚ w Å›lad za starszÄ… paniÄ…. Ale w poÅ‚owie drogi do wyjÅ›cia zrezygnowaÅ‚, bo poruszaÅ‚ siÄ™ o lasce, zaÅ› emerytowana pracownica Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej niemal biegÅ‚a.
   Od tej pory nie widywaÅ‚em przez kilka dni starszej pani. Za to jej „obroÅ„ca” bywaÅ‚ jak dotychczas, ale wciąż nie braÅ‚ udziaÅ‚u w żadnych konkursach, tylko z oddali obserwowaÅ‚ zabawÄ™. A raczej przeczesywaÅ‚ wzrokiem okolice podestu, jakby kogoÅ› szukajÄ…c. Wreszcie, ten ktoÅ› siÄ™ pojawiÅ‚.
   Starsza pani jeszcze nie caÅ‚kiem „strawiÅ‚a” wstyd, którego najadÅ‚a siÄ™ parÄ™ dni temu. Dlatego staÅ‚a nieÅ›miaÅ‚o z boku, żeby nie być rozpoznanÄ… przez staÅ‚ych konkursowiczów. I nie mogÅ‚a zauważyć spojrzenia starszego pana, który dreptaÅ‚ z pustym koszykiem wzdÅ‚uż półki i patrzyÅ‚ tÄ™sknie w jej stronÄ™. Za to ja widziaÅ‚em je bardzo dobrze, ale nie miaÅ‚em kompletnie pojÄ™cia, jak mógÅ‚bym mu uÅ‚atwić „podryw”. Z pomocÄ… przyszedÅ‚ mu jednak przypadek. A może raczej, trzeba to nazwać przeznaczeniem...
   Konkursy, które organizowaÅ‚em, musiaÅ‚y być proste jak budowa cepa. StaraÅ‚em siÄ™ je jak najbardziej uoryginalnić, ale nie mogÅ‚o siÄ™ to odbywać kosztem komplikacji zadania do wykonania. Dlatego też rozmaite nagrody rozdawaÅ‚em np. za posiadanie w portfelu jakiegoÅ› banknotu sprzed denominacji, byciu ubranym w zielony szalik, lub za posiadanie nazwiska zawierajÄ…cego co najmniej 5 sylab. Traf chciaÅ‚ (a może raczej owo przeznaczenie), że identycznÄ… poduszkÄ™, jakÄ… chciaÅ‚a mi zwinąć emerytka, przeznaczyÅ‚em na nagrodÄ™ w konkursie...
   - A ta wspaniaÅ‚a poduszka trafi do osoby... – przez chwilÄ™ zastanawiaÅ‚em siÄ™, co mam wymyÅ›lić – która ma jakieÅ› piÄ™kne, staropolskie imiÄ™.
   Starszy pan drgnÄ…Å‚, a puszka farby, którÄ… oglÄ…daÅ‚ tego dnia po raz dziesiÄ…ty, wypadÅ‚a mu z rÄ…k. NarobiÅ‚o to sporo haÅ‚asu, a sprawca zamieszania, staÅ‚ chwilÄ™ bezradnie, nie wiedzÄ…c co zrobić. Wreszcie pobiegÅ‚ za toczÄ…cÄ… siÄ™ puszkÄ…, krzyczÄ…c jednoczeÅ›nie.
   - Ja, ja, ja!!!!
   - Niech pan spokojnie odstawi farbÄ™ i podejdzie tutaj.
   Wszystko to dziaÅ‚o siÄ™ zdecydowanie za szybko jak na jego wiek, dlatego starszy pan podszedÅ‚ do podestu mocno zasapany. WyjÄ…Å‚ z wewnÄ™trznej kieszeni kurtki dowód osobisty i podajÄ…c mi go z uÅ›miechem, z trudem wykrztusiÅ‚:
   - Mieszko.
   ZerknÄ…Å‚em na jego dokument i podaÅ‚em mu poduszkÄ™. Przez mikrofon ogÅ‚osiÅ‚em go zwyciÄ™zcÄ…. Pan Mieszko zaÅ› wziÄ…Å‚ nagrodÄ™ i podaÅ‚ jÄ… wybrance swojego serca.
   - To dla pani.
   KtoÅ› mógÅ‚by pomyÅ›leć, że odtÄ…d, jak w bajce, żyli dÅ‚ugo i szczęśliwie. WÅ‚aÅ›ciwie tak by mogÅ‚o być, gdyby nie drobny szczegół. Konkursowicze, którzy, jak zaznaczyÅ‚em, bywali raczej stali, rozpoznali w obdarowanej niedoszÅ‚Ä… zÅ‚odziejkÄ™ poduszek. ZaÅ› jeden z nich tak skomentowaÅ‚ caÅ‚Ä… sytuacjÄ™:
   - No, wreszcie jÄ… pani ma.
   W tej sytuacji nic dziwnego, że emerytka natychmiast zrobiÅ‚a w tyÅ‚ zwrot, zostawiajÄ…c pana Mieszka razem z poduszkÄ… w rÄ™ce. On ponownie nie miaÅ‚ szansy jej dogonić. ZresztÄ… byÅ‚ tak zaskoczony rozwojem sytuacji, że staÅ‚ bezradnie w miejscu. Zaraz też spojrzenia wszystkich skierowaÅ‚y siÄ™ na komentujÄ…cego. I choć przed chwilÄ… wiÄ™kszość zgromadzonych myÅ›laÅ‚a pewnie tak jak on, to teraz ich wzrok mógÅ‚ go zabić na miejscu.
   - No co? – wzruszyÅ‚ ramionami „oskarżony”. Ale nie mógÅ‚ znieść potÄ™piajÄ…cych spojrzeÅ„ pozostaÅ‚ych i szybko siÄ™ zmyÅ‚. Już go potem nigdy nie widziaÅ‚em.
   Najgorsze byÅ‚o jednak to, że prawdopodobieÅ„stwo ponownego pojawienia siÄ™ emerytowanej pracownicy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, byÅ‚o w obecnej sytuacji znikome. I pan Mieszko to doskonale zrozumiaÅ‚.
   - No i co ja mam teraz zrobić? – spytaÅ‚ siÄ™ mnie, gdy skÅ‚adaÅ‚em swoje rzeczy po zakoÅ„czeniu „wystÄ™pu”.
   - Może jeszcze ta pani tu przyjdzie.
   - Sam pan nie wierzy w to, co mówi. Za dwa dni Å›wiÄ™ta, a za tydzieÅ„ koÅ„czy siÄ™ ta promocja. Tak szybko siÄ™ raczej nie odważy.
   - Ale potem sÄ… inne promocje. Może tam uda siÄ™ panu jÄ… znaleźć.
   - SÄ…dzi pan? – ta myÅ›l najwyraźniej trafiÅ‚a mu do przekonania.
   - Tak. Ta pani pewno mieszka niedaleko stÄ…d, tak jak pan.
   - To prawda – ucieszyÅ‚ siÄ™, ale po chwili zmarkotniaÅ‚. – Ale tu niedaleko mieszka parÄ™set tysiÄ™cy ludzi.
   - To prawda, za to tak duże hipermarkety sÄ… tylko trzy. Musi pan na bieżąco tylko Å›ledzić promocje w nich. Na pewno pan na niÄ… trafi.
   - Tak – kiwnÄ…Å‚ potakujÄ…co gÅ‚owÄ…, lecz znów naszÅ‚a go jakaÅ› wÄ…tpliwość. – Tylko czy ona bÄ™dzie chciaÅ‚a ze mnÄ… rozmawiać po takim afroncie, jaki jej zrobiÅ‚em?
   - MyÅ›lÄ™, że ona dobrze zrozumiaÅ‚a pana intencjÄ™. Dopóki ten facet tak gÅ‚upio tego nie skomentowaÅ‚, to siÄ™ chyba nawet uÅ›miechnęła...
   - Mnie też tak siÄ™ wydawaÅ‚o – ucieszyÅ‚ siÄ™ ponownie pan Mieszko i tym razem już nic nie zmÄ…ciÅ‚o jego radoÅ›ci. – Bo wie pan, jak jÄ… zobaczyÅ‚em, to od razu poczuÅ‚em, że coÅ› nas Å‚Ä…czy. Ja już piÄ™tnaÅ›cie lat jestem wdowcem. A takie coÅ› – wskazaÅ‚ na swoje serce – to tylko miaÅ‚em, jak spotkaÅ‚em mojÄ…, Å›wiÄ™tej pamiÄ™ci, żonÄ™. A już od jakiegoÅ› czasu chciaÅ‚em znaleźć kogoÅ› do towarzystwa, bo samotność na starość szczególnie dokucza. ChodziÅ‚em nawet po różnych takich wieczorkach zapoznawczych dla emerytów. ByÅ‚y tam różne miÅ‚e panie, ale jakoÅ› żadna mi nie pasowaÅ‚a.
   PożegnaÅ‚em siÄ™ ze starszym panem i ruszyÅ‚em do wyjÅ›cia.
   Przez kolejne dni pan Mieszko krÄ™ciÅ‚ siÄ™ koÅ‚o podestu, ale wybranka jego serca już siÄ™ nie pojawiÅ‚a. Kilka razy z nim jeszcze rozmawiaÅ‚em i usiÅ‚owaÅ‚em nadal pocieszać. Kiedy zaÅ› przed nowym rokiem zakoÅ„czyÅ‚em tÄ™ pracÄ™, postanowiÅ‚em już wiÄ™cej nie prowadzić takich codziennych konkursów i godzić siÄ™ tylko na krótsze imprezy.
   ByÅ‚em oczywiÅ›cie ciekaw, co staÅ‚o siÄ™ dalej z panem Mieszkiem i starszÄ… paniÄ…. MiaÅ‚em nadziejÄ™, że natknÄ™ siÄ™ na nich kiedyÅ› w jakimÅ› sklepie i zobaczÄ™ razem Ale szanse na to byÅ‚y niewielkie i to głównie z powodu tego, że jak sÅ‚usznie pan Mieszko zauważyÅ‚, w „najbliższej” okolicy mieszka kilkaset tysiÄ™cy osób. Tymczasem jednak...
   Od tamtej promocji minęły już ponad dwa lata, kiedy wybraÅ‚em siÄ™ na zakupy do niewielkiego supermarketu, mieszczÄ…cego siÄ™ niedaleko moich rodziców. StaÅ‚em przy półce z przetworami warzywnymi, gdy usÅ‚yszaÅ‚em znajomy gÅ‚os:
   - Myszko, mieliÅ›my jeszcze wziąć ten ketchup.
   OczywiÅ›cie, domyÅ›lacie siÄ™, kto to powiedziaÅ‚. Kilka metrów ode mnie staÅ‚ pan Mieszko. ZmieniÅ‚ siÄ™ bardzo. Twarz miaÅ‚ teraz ogorzaÅ‚Ä…, a ruchy pewne. Nie podpieraÅ‚ siÄ™ już także laskÄ…. Za to emerytowana pracownica Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, byÅ‚a dokÅ‚adnie taka, jak jÄ… zapamiÄ™taÅ‚em z tamtego okresu.
   - Nie widzisz, że już siÄ™ skoÅ„czyÅ‚a ta loteria z nakrÄ™tkami? – wyjęła z rÄ™ki pana Mieszka pojemnik z ketchupem i odstawiÅ‚a go na półkÄ™.
   - Ale ten nam bardzo smakowaÅ‚ – próbowaÅ‚ oponować.
   - I co z tego? Weźmiemy ten – chwyciÅ‚a innÄ… butelkÄ™ z półki – bo wÅ‚aÅ›nie robiÄ… konkurs na wakacyjne hasÅ‚o.
   - OczywiÅ›cie, Myszko – zgodziÅ‚ siÄ™ potulnie pan Mieszko i podreptaÅ‚ za wybrankÄ… swego serca.
   No cóż, jak siÄ™ okazuje, w dzisiejszych czasach, miÅ‚ość można znaleźć nawet na promocji. I niekoniecznie musi to być wybrakowany towar, jaki zwykle jest przeznaczony na tego typu „okazje”.
   
   

Komentarze czytelników