Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
39189 osoby czytały to 530818 razy. Teraz jest 15 osób
      15 użytkowników on-line
     Tekst TOKSYCZNY ZWIÄ„ZEK
     był czytany 1980 razy

TOKSYCZNY ZWIÄ„ZEK

   ZastanawiaÅ‚em siÄ™ od pewnego czasu, dlaczego ten zwiÄ…zek frazeologiczny, robi tak dużą karierÄ™. Czemu jest tak dużo nieszczęśliwców, wyznajÄ…cych, że żyli w toksycznych zwiÄ…zkach, bÄ…dź to z partnerami, bÄ…dź z wÅ‚asnymi rodzicami. I nie mam tu na myÅ›li maÅ‚olatów, którzy przyznajÄ… siÄ™ do takich relacji z ojcem, czy matkÄ…, bo tak nakazujÄ™ logika konfliktu pokoleÅ„, lansowanego w mediach od wielu lat.
   Ale jak to jest z dorosÅ‚ymi? Część można oczywiÅ›cie przypisać modzie, takiej samej, jaka skÅ‚ania wiele osób do wizyty u psychoanalityka. Tak naprawdÄ™ nie majÄ… oni żadnego problemu, ale za coÅ› przecież pÅ‚acÄ… te swoje pieniÄ…dze. Dlatego wybierajÄ… jakieÅ› modne schorzenie i już siÄ™ mogÄ… leczyć.
   Lecz przecież na pewno jest sporo osób, które rzeczywiÅ›cie egzystujÄ… w takich zwiÄ…zkach, zatruwajÄ…c sobie nawzajem życie. Dlaczego to robiÄ…? Tu już nie można zwalić winy na modÄ™, bo problem nie jest wymysÅ‚em dla psychoanalityka, ale naprawdÄ™ dokucza w życiu. Po co wiÄ™c to ciÄ…gnąć dalej?
   Być może część z was umiaÅ‚a od razu odpowiedzieć na to pytanie. Ja zrozumiaÅ‚em sens tych zwiÄ…zków dopiero, gdy odbyÅ‚em poniższÄ… rozmowÄ™ z Piotrkiem.
   PoznaÅ‚em go wiele lat temu na wakacjach. Jego naturalnych, jasnoblond wÅ‚osów, poskrÄ™canych w monstrualnej wielkoÅ›ci dredy, nie sposób byÅ‚o nie zauważyć nawet w tÅ‚umie ludzi. CoÅ› miÄ™dzy nami zaiskrzyÅ‚o i od razu znaleźliÅ›my wspólny jÄ™zyk. PojechaliÅ›my dalej na wakacje. SpÄ™dziliÅ›my jakiÅ› czas nad morzem, gdzie doszedÅ‚ do nas trzeci kompan. W trakcie roku szkolnego (byliÅ›my w klasie maturalnej), utrzymywaliÅ›my mniej ożywione kontakty. Ale gdy przyszÅ‚y wakacje, spÄ™dziliÅ›my miesiÄ…c na naszej prywatnej Wyspie Róbcochcesz i w górach. Jednak już wtedy podÅ›wiadomie czuliÅ›my, że tracimy ze sobÄ… kontakt. Piotr poszedÅ‚ na filozofiÄ™, ja na prawo. Wtedy tylko żartowaliÅ›my sobie z tych różnic, choć wiedzieliÅ›my, że wkrótce podzielÄ… nas mocniej.
   Przez nastÄ™pnych kilka lat spotykaliÅ›my siÄ™ tylko przypadkiem, rozmawiajÄ…c nie dÅ‚użej niż kwadrans. JedynÄ… poważniejszÄ… rzeczÄ…, jakÄ… wtedy o nim usÅ‚yszaÅ‚em, to gÅ‚Ä™bokie rozczarowanie, którego doznaÅ‚, gdy okazaÅ‚o siÄ™, że jego przodek nie byÅ‚ nieÅ›lubnym dzieckiem rabina. Lecz mimo tego, że czuÅ‚em, iż Å‚Ä…czy nas jedynie problem ze skoÅ„czeniem studiów, to chÄ™tnie wyraziÅ‚em zgodÄ™, gdy zadzwoniÅ‚ pewnego dnia i zaproponowaÅ‚ dÅ‚uższe spotkanie.
   SpotkaliÅ›my siÄ™ w jakiejÅ› fastfoodowni, okoÅ‚o piÄ…tej po poÅ‚udniu.
   - Co sÅ‚ychać? – zapytaÅ‚ grzecznoÅ›ciowo, choć daÅ‚o siÄ™ wyczuć, że chcÄ™ przede wszystkim mówić. Nie miaÅ‚em tylko pojÄ™cia, jak bardzo.
   - Wszystko w porzÄ…dku. A u ciebie?
   Pewnie trudno wam bÄ™dzie uwierzyć, ale przez nastÄ™pne blisko trzy godziny, nie otworzyÅ‚em ani razu ust. SÅ‚uchaÅ‚em tylko jego historii, zwiÄ…zanej głównie z toksycznym zwiÄ…zkiem, w jakim pozostawaÅ‚ od dÅ‚uższego czasu (teraz akurat miaÅ‚ przerwÄ™ i dlatego chciaÅ‚ porozmawiać). Nie bÄ™dÄ™ wdawaÅ‚ siÄ™ w jego intymne szczegóły, bo nie o nie tu chodzi. CaÅ‚ość z grubsza polegaÅ‚a na wzajemnym robieniu sobie przykroÅ›ci, porzucaniu siÄ™ i bÅ‚aganiu o możliwość powrotu. Nie byÅ‚o tygodnia bez kłótni, a każda nastÄ™pna byÅ‚a gorsza od poprzedniej.
   - A co u ciebie sÅ‚ychać? – Piotr po trzech godzinach straciÅ‚ na chwilÄ™ wÄ…tek.
   - ByÅ‚em ostatnio z dziewczyna w górach....
   - Też byliÅ›cie? No popatrz...
   Przez prawie godzinÄ™ miaÅ‚em opowiadanie o ich kłótniach na wyjazdach.
   - A u ciebie co sÅ‚ychać? – spytaÅ‚ ponownie, gdy temat zostaÅ‚ już szczegółowo omówiony.
   - ByÅ‚em niedawno ze swoim teatrem studenckim w Paryżu...
   - Grasz? To ciekawe. Wiesz, my też ciÄ…gle przed sobÄ… gramy...
   Kolejne pół godziny byÅ‚o opisem przedstawieÅ„, jakie sobie urzÄ…dzali.
   - To co sÅ‚ychać u ciebie?
   Tym razem nie daÅ‚em siÄ™ zÅ‚apać na jego podchwytliwe pytanie. WiedziaÅ‚em już, że nie oczekujÄ™ ode mnie żadnej odpowiedzi.
   - WÅ‚aÅ›ciwie nic. Stara nuda.
   - A widzisz, ja czujÄ™, że caÅ‚y czas żyjÄ™. To cudowne, że można żyć tak intensywnie i każdÄ… chwilÄ…. Czuć niemal wszystkimi porami smak życia...
   Po raz pierwszy tego wieczora byÅ‚ naprawdÄ™ szczęśliwy, gdy mówiÅ‚. Przedtem, opisujÄ…c ciÄ…g nieszczęść, jakie dotknęły go w zwiÄ…zku, byÅ‚ raczej ponury. WyrzucaÅ‚ sobie wÅ‚asne niedoskonaÅ‚oÅ›ci, narzekaÅ‚ na wady partnerki. Ale teraz niemal fruwaÅ‚ pod sufitem ze szczęścia. Choć jeszcze przed chwilÄ… jego życie byÅ‚o jedynie pasmem klÄ™sk i porażek, od których oddech dawaÅ‚y tylko różne używki. W tej chwili byÅ‚ niemal bliski orgazmu...
   No wÅ‚aÅ›nie! Å»e też mi to wczeÅ›niej nie przyszÅ‚o do gÅ‚owy. Taki toksyczny zwiÄ…zek, to rodzaj sadomasochistycznego odchylenia, które w gruncie rzeczy musi zadowalać obydwie strony. Bo gdyby tak nie byÅ‚o, to po co by w nim tkwiÅ‚y?
   A popularność takich zwiÄ…zków bierze siÄ™ wÅ‚aÅ›nie stÄ…d, że jak każde odchylenie, może liczyć na różnych piewców. Od czysto pornograficznych, w rodzaju markiza de Sade, po tworzÄ…cych z tego caÅ‚kiem niezÅ‚Ä… literaturÄ™, jak Nabokov ze swojÄ… LolitÄ…. Dlatego we współczesnej literaturze i dramacie dominujÄ… toksyczne zwiÄ…zki. Zachwyt tymi rzeczami ma wiÄ™c takie same źródÅ‚o, jak fakt, że najchÄ™tniej odwiedzane strony w internecie, to te, przedstawiajÄ…ce tzw.: wyszukany seks.
   - I co teraz? – zapytaÅ‚em gdy już podnosiliÅ›my siÄ™ z miejsc.
   - Na pewno znów bÄ™dziemy razem – uÅ›cisnÄ…Å‚ mi dÅ‚oÅ„ z uÅ›miechem. – Bo widzisz, my nie możemy bez siebie żyć.
   
   

Komentarze czytelników