Tekst ŻYCIOWA OPOWIEŚĆ
był czytany 2148 razy
ŻYCIOWA OPOWIEŚĆ
- Podobno jesteÅ› pisarzem?
Siedziałem przy stoliku w hotelowej kawiarni. Czekałem na kogoś i skracałem sobie czas wymyślaniem fabuły do mojej kolejnej książki. Miał to być bardzo zakręcony thriller z życia artystów. Udało mi się tak znakomicie powikłać akcję, że konia z rzędem temu, kto by się domyślił zakończenia. Choć było ono bardzo logiczne i trzymało się kupy, bo zawsze dbałem o wiarygodność tego, co pisałem. Byłem z siebie dumny i zapisywałem pospiesznie pomysły na kartce, aby potem mi nie umknęły.
- Mogę usiąść?
Bez słowa pokazałem jej miejsce. Musiałem mieć chyba bardzo zaskoczoną minę, bo widziałem, jak na jej ustach drga lekkie rozbawienie. Wszystko przez ten jej strój...
- Pamiętasz, jak mam na imię?
- Oczywiście, Magdo.
- Teraz mówią na mnie inaczej, ale kiedyś rzeczywiście tak mnie nazywali.
ByÅ‚a mojÄ… koleżankÄ… z podstawówki. MiaÅ‚a wyglÄ…d modelki, prawie 175 cm wzrostu (w 8 klasie) oraz wielkie powodzenie wÅ›ród starszych kolegów. Tyle tylko, że byÅ‚a nieostrożna. W drugiej klasie liceum zaszÅ‚a w ciążę i przerwaÅ‚a naukÄ™. Ojciec dziecka siÄ™ z niÄ… ożeniÅ‚ i wyglÄ…daÅ‚o na to, że mogÅ‚a nawet mieć normalne życie. Ale jej mąż miaÅ‚ „maluchaâ€, a jÄ… zaczepiali na ulicy panowie w sportowych wozach. KtóregoÅ› dnia odeszÅ‚a, podobno z jednym z nich. Nie wiem tego dokÅ‚adnie, bo wtedy zdawaÅ‚em już na studia i szczerze mówiÄ…c, miaÅ‚em coraz sÅ‚abszy kontakt z kolegami z podwórka. Potem wyprowadziÅ‚em siÄ™ i caÅ‚kiem straciÅ‚em ich z oczu.
- Może chcesz posłuchać mojej historii? Przyda ci się do jednej z twoich książek.
Widać w niej byÅ‚o ogromnÄ… ochotÄ™ opowiadania. ZresztÄ…, w jej obecnej sytuacji, pewnie nie bardzo mogÅ‚a siÄ™ z niej komu innemu zwierzać. ZerknÄ…Å‚em mimochodem na jej „koleżankiâ€, które staÅ‚y na chodniku przed kawiarniÄ… i uÅ›miechaÅ‚y siÄ™ do przechodniów, próbujÄ…c z nimi nawiÄ…zać kontakt.
Kiwnąłem głową, że chcę posłuchać.
- Pewnie wiesz tylko, że zostawiłam męża z dzieckiem? Zresztą, to też nie całkiem tak. Chciałam być z moim dzieckiem... z Mateuszkiem. Ale Jarek, mój mąż, nie chciał mi go oddać. Nawet moja własna rodzina była za nim. A mój nowy mężczyzna też raczej nie tęsknił za kolejnym maluchem. Miał już dwóch chłopaków, młodszych ode mnie tylko o parę lat. A ja nie byłam dość mocna, żeby walczyć o swoje dziecko – spuściła wzrok. – Z tym nowym mieszkałam prawie dwa lata. Było nam dość dobrze, bywaliśmy w wielu miejscach i choć wiedziałam, że traktuje mnie jak ozdobę, nie przeszkadzało mi to.
Miała bardzo zniszczoną twarz. Trochę pewnie przez alkohol, trochę przez zbyt dużo kosmetyków. Wyglądała, jakby była dobrze po czterdziestce, choć przecież, tak jak ja, musiała ledwo skończyć trzydzieści. A jeszcze w dodatku ten jej strój...
- Ale w końcu zaczął później wracać do domu. Myślałam nawet, że znalazł sobie kogoś nowego. Rzeczywistość okazała się jeszcze bardziej prozaiczna. Któregoś dnia zadzwoniła jakaś życzliwa dama... Nie uważasz, że świat jest pełen „życzliwych†osób, które zawsze, chętnie przekażą nam informację o tym, co może nas zmartwić? Ale mniejsza o to. Ta życzliwa, to była jakaś jego dawna kochanka. Powiedziała, że on.... – wzięła głębszy oddech, a ja zastanawiałem się przez moment, dlaczego nie wymieniła jego imienia – że on chodzi po prostu do burdelu – widać było, iż to wyznanie dużo ją kosztuje.
- Kochałaś go?
- Czy go kochałam? – roześmiała się tak głośno, że spojrzeli na nas ludzie siedzący przy innych stolikach. Jednak moje pytanie musiało ją utwierdzić w przekonaniu, że byłem dobrym wyborem na spowiednika. Widać to było w jej oczach. – Czy dwudziestolatka może kochać dwa razy starszego faceta, który jest ustawiony w życiu i ma pełno kasy? Nikt w to nie uwierzy. Wszyscy są pewni, że jest z nim wyłącznie dla pieniędzy albo jego pozycji. Albo dla jednego i drugiego.
- Ale ty go kochałaś?
- Być może.
- A więc jednak kochałaś.
- Skąd ta pewność?
- Talleyrand, mistrz dyplomacji, powiedziaÅ‚ kiedyÅ› coÅ› takiego: „Kiedy dama mówi „nieâ€, to znaczy „być możeâ€, kiedy mówi „być może†to znaczy „takâ€.
- A kiedy mówi „tak�
- To wtedy nie jest damÄ….
Po raz pierwszy ujrzałem na jej twarzy zwykły uśmiech. Nie cyniczny półuśmieszek zgorzkniałej, zmęczonej życiem kobiety, ale normalne rozbawienie. To być może trochę ją odprężyło, bo ruszyła z marszu w dalszą część swojej opowieści.
- Zapytałam go, dlaczego to robi. Nawet nie próbował zaprzeczać. Stwierdził tylko, że potrzebuje cały czas odmiany, bo to go nakręca do życia, do pracy. A ja, po prawie dwu latach, już nie mogę go niczym zaskoczyć. Poza tym, dodał, to są jego pieniądze i może z nimi robić, co zechce. Oprócz tego, powinnam się cieszyć, że nie szuka żadnej na stałe – do stolika podeszła kelnerka, żeby spytać, czy czegoś nie trzeba. Ja miałem pełną szklankę, a Magda przecząco pokiwała głową. – Postanowiłam udowodnić mu, że bardzo się myli. Czasem, po jakimś szczególnie udanym interesie, przychodził do domu ze swoim wspólnikiem i opijali sukces. Byli nierozłączni od dziecka, bardzo do siebie podobni. Jedyne, co ich tak naprawdę różniło, według nich, to były kobiety. Te były zawsze inne. Ale tego wieczoru dolewałam mojemu mężczyźnie o wiele więcej wódki, niż jego gościowi. I kiedy „mój†zległ pijany na kanapie, zaczęłam się dobierać do jego przyjaciela, siedzącego na fotelu obok. Nie było z tym żadnego kłopotu. Nie miał najmniejszych oporów i tylko patrzył co chwila na bok, czy jego stary kumpel się przypadkiem nie poruszy.
Z niepokojem spojrzałem na zewnątrz. „Koleżanki†Magdy zbierały się do odejścia, a jedna z nich zerkała w naszą stronę, jakby chcąc ją przywołać do siebie. Na szczęście ona była odwrócona do nich tyłem.
- Ale on spał, jak zabity. Następnego dnia zamówiłam kuriera i wysłałam mu do pracy kasetę video. Wiedziałam, że prędzej uwierzyłby kumplowi niż mnie, dlatego wszystko nagrałam. Otworzyłam butelkę wina i czekałam. Wrócił błyskawicznie do domu. Spojrzał na mnie wściekły i powiedział tylko: „Wcale mnie nie zdziwiłaś. Wiedziałem, że jesteś dziwką – powiedziała to tak głośno, że ludzie ponownie na nas spojrzeli. To pewnie przez jej strój. – A teraz wynoś się. I nie licz na to, że mnie, kiedyś, jeszcze czymś zaskoczysz.†– kiedy to mówiła, uśmiech zadowolenia nie znikał z jej twarzy.
- Tobie się jednak udało? – domyśliłem się.
- Owszem. Jeszcze tego samego dnia zatrudniłam się w jego ulubionym burdelu. Z moją urodą nie miałam z tym problemu. Nie musiałam na niego długo czekać, bo jak się okazało, miał zwyczaj zaliczania każdej nowej pracownicy. I kiedy wszedł do mojego pokoju, zobaczyłam na jego twarzy zdziwienie – miała teraz tryumfującą minę, choć zwycięstwo, które odniosła, było raczej gorzkie. – Myślałam, że wylecę z mojej nowej pracy. Ale okazało się, że właściciel nie przepadał za moim „byłym†i jak usłyszał całą historię, był szczerze ubawiony. Przeniósł mnie tylko do innego lokalu.
- Długo u niego pracowałaś?
- Kilka lat. To byÅ‚ naprawdÄ™ dobry czas. ByÅ‚am mÅ‚oda i piÄ™kna, miaÅ‚am wielu interesujÄ…cych klientów. Gdybym znaÅ‚a jÄ™zyki i obsÅ‚ugÄ™ komputera, pewnie zostaÅ‚abym sekretarkÄ… któregoÅ› z nich. Ale może to nawet lepiej, że pozostaÅ‚am w swoim zawodzie. Przynajmniej mogÅ‚am żyć uczciwie. Jedyne, co byÅ‚o w tym fachu zÅ‚e, to, to, że dziÄ™ki temu Jarek uzyskaÅ‚ zakaz mojego widywania siÄ™ z Mateuszkiem. Dlatego byÅ‚am bardzo zdziwiona, kiedy któregoÅ› popoÅ‚udnia kierownik obudziÅ‚ mnie sÅ‚owami: â€Wstawaj, syn do ciebie przyszedÅ‚.†Z przerażeniem przeszukaÅ‚am caÅ‚y swój pokój, bo nie miaÅ‚am nic porzÄ…dnego do ubrania. W koÅ„cu zaÅ‚ożyÅ‚am jakieÅ› stare jeansy i kilka bluzek, które Å‚Ä…cznie zakrywaÅ‚y wszystko, co potrzeba.
- Poznałaś go?
- Oczywiście. Cały czas go widywałam... z ukrycia.
- A co się stało, że przyszedł?
- Mój mąż i jego rodzice mieli wypadek samochodowy. Przeżył tylko Mateuszek. I musiałam zacząć życie od nowa.
- Siostro Mario, musimy już iść – jej „koleżanka†weszła do kawiarni.
Magda wstała. Czerń habitu świetnie podkreślała wyrazistość jej rysów.
- Często bywasz w tym miejscu?
- Czasami.
- To może jeszcze kiedyś dokończę ci moją opowieść – wyszła razem ze swoją towarzyszką.
Spojrzałem na zegarek. A potem na kartki z notatkami, leżące przede mną. Moja zakręcona powieść wydała mi się dalece mniej niezwykła, niż kilka minut temu. Do głowy przyszedł mi banał o tym, że życie pisze najlepsze scenariusze. Tyko dlaczego tak jest?
Zastanawiałem się nad tym dłuższą chwilę. Doszedłem do wniosku, że to chyba dlatego, że kiedy ja, lub jakikolwiek inny pisarz, zechcemy coś opowiedzieć, to musimy dbać o wiarygodność swojej historii. A życie plecie największe bzdury, mając w głębokim poważaniu realizm zdarzeń. Bo nikt mu nie zarzuci niewiarygodności.
Dlatego, jeśli teraz napiszę kilka prawdziwych, życiowych opowieści, to i tak w nie nikt nie uwierzy.