Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40026 osoby czytały to 542505 razy. Teraz są 24 osoby
      24 użytkowników on-line
     Tekst Å»YCIOWA OPOWIEŚĆ
     był czytany 2148 razy

ŻYCIOWA OPOWIEŚĆ

   - Podobno jesteÅ› pisarzem?
    SiedziaÅ‚em przy stoliku w hotelowej kawiarni. CzekaÅ‚em na kogoÅ› i skracaÅ‚em sobie czas wymyÅ›laniem fabuÅ‚y do mojej kolejnej książki. MiaÅ‚ to być bardzo zakrÄ™cony thriller z życia artystów. UdaÅ‚o mi siÄ™ tak znakomicie powikÅ‚ać akcjÄ™, że konia z rzÄ™dem temu, kto by siÄ™ domyÅ›liÅ‚ zakoÅ„czenia. Choć byÅ‚o ono bardzo logiczne i trzymaÅ‚o siÄ™ kupy, bo zawsze dbaÅ‚em o wiarygodność tego, co pisaÅ‚em. ByÅ‚em z siebie dumny i zapisywaÅ‚em pospiesznie pomysÅ‚y na kartce, aby potem mi nie umknęły.
   - MogÄ™ usiąść?
    Bez sÅ‚owa pokazaÅ‚em jej miejsce. MusiaÅ‚em mieć chyba bardzo zaskoczonÄ… minÄ™, bo widziaÅ‚em, jak na jej ustach drga lekkie rozbawienie. Wszystko przez ten jej strój...
   - PamiÄ™tasz, jak mam na imiÄ™?
   - OczywiÅ›cie, Magdo.
   - Teraz mówiÄ… na mnie inaczej, ale kiedyÅ› rzeczywiÅ›cie tak mnie nazywali.
    ByÅ‚a mojÄ… koleżankÄ… z podstawówki. MiaÅ‚a wyglÄ…d modelki, prawie 175 cm wzrostu (w 8 klasie) oraz wielkie powodzenie wÅ›ród starszych kolegów. Tyle tylko, że byÅ‚a nieostrożna. W drugiej klasie liceum zaszÅ‚a w ciążę i przerwaÅ‚a naukÄ™. Ojciec dziecka siÄ™ z niÄ… ożeniÅ‚ i wyglÄ…daÅ‚o na to, że mogÅ‚a nawet mieć normalne życie. Ale jej mąż miaÅ‚ „malucha”, a jÄ… zaczepiali na ulicy panowie w sportowych wozach. KtóregoÅ› dnia odeszÅ‚a, podobno z jednym z nich. Nie wiem tego dokÅ‚adnie, bo wtedy zdawaÅ‚em już na studia i szczerze mówiÄ…c, miaÅ‚em coraz sÅ‚abszy kontakt z kolegami z podwórka. Potem wyprowadziÅ‚em siÄ™ i caÅ‚kiem straciÅ‚em ich z oczu.
   - Może chcesz posÅ‚uchać mojej historii? Przyda ci siÄ™ do jednej z twoich książek.
    Widać w niej byÅ‚o ogromnÄ… ochotÄ™ opowiadania. ZresztÄ…, w jej obecnej sytuacji, pewnie nie bardzo mogÅ‚a siÄ™ z niej komu innemu zwierzać. ZerknÄ…Å‚em mimochodem na jej „koleżanki”, które staÅ‚y na chodniku przed kawiarniÄ… i uÅ›miechaÅ‚y siÄ™ do przechodniów, próbujÄ…c z nimi nawiÄ…zać kontakt.
    KiwnÄ…Å‚em gÅ‚owÄ…, że chcÄ™ posÅ‚uchać.
   - Pewnie wiesz tylko, że zostawiÅ‚am męża z dzieckiem? ZresztÄ…, to też nie caÅ‚kiem tak. ChciaÅ‚am być z moim dzieckiem... z Mateuszkiem. Ale Jarek, mój mąż, nie chciaÅ‚ mi go oddać. Nawet moja wÅ‚asna rodzina byÅ‚a za nim. A mój nowy mężczyzna też raczej nie tÄ™skniÅ‚ za kolejnym maluchem. MiaÅ‚ już dwóch chÅ‚opaków, mÅ‚odszych ode mnie tylko o parÄ™ lat. A ja nie byÅ‚am dość mocna, żeby walczyć o swoje dziecko – spuÅ›ciÅ‚a wzrok. – Z tym nowym mieszkaÅ‚am prawie dwa lata. ByÅ‚o nam dość dobrze, bywaliÅ›my w wielu miejscach i choć wiedziaÅ‚am, że traktuje mnie jak ozdobÄ™, nie przeszkadzaÅ‚o mi to.
    MiaÅ‚a bardzo zniszczonÄ… twarz. TrochÄ™ pewnie przez alkohol, trochÄ™ przez zbyt dużo kosmetyków. WyglÄ…daÅ‚a, jakby byÅ‚a dobrze po czterdziestce, choć przecież, tak jak ja, musiaÅ‚a ledwo skoÅ„czyć trzydzieÅ›ci. A jeszcze w dodatku ten jej strój...
   - Ale w koÅ„cu zaczÄ…Å‚ później wracać do domu. MyÅ›laÅ‚am nawet, że znalazÅ‚ sobie kogoÅ› nowego. Rzeczywistość okazaÅ‚a siÄ™ jeszcze bardziej prozaiczna. KtóregoÅ› dnia zadzwoniÅ‚a jakaÅ› życzliwa dama... Nie uważasz, że Å›wiat jest peÅ‚en „życzliwych” osób, które zawsze, chÄ™tnie przekażą nam informacjÄ™ o tym, co może nas zmartwić? Ale mniejsza o to. Ta życzliwa, to byÅ‚a jakaÅ› jego dawna kochanka. PowiedziaÅ‚a, że on.... – wzięła gÅ‚Ä™bszy oddech, a ja zastanawiaÅ‚em siÄ™ przez moment, dlaczego nie wymieniÅ‚a jego imienia – że on chodzi po prostu do burdelu – widać byÅ‚o, iż to wyznanie dużo jÄ… kosztuje.
   - KochaÅ‚aÅ› go?
   - Czy go kochaÅ‚am? – rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ tak gÅ‚oÅ›no, że spojrzeli na nas ludzie siedzÄ…cy przy innych stolikach. Jednak moje pytanie musiaÅ‚o jÄ… utwierdzić w przekonaniu, że byÅ‚em dobrym wyborem na spowiednika. Widać to byÅ‚o w jej oczach. – Czy dwudziestolatka może kochać dwa razy starszego faceta, który jest ustawiony w życiu i ma peÅ‚no kasy? Nikt w to nie uwierzy. Wszyscy sÄ… pewni, że jest z nim wyÅ‚Ä…cznie dla pieniÄ™dzy albo jego pozycji. Albo dla jednego i drugiego.
   - Ale ty go kochaÅ‚aÅ›?
   - Być może.
   - A wiÄ™c jednak kochaÅ‚aÅ›.
   - SkÄ…d ta pewność?
   - Talleyrand, mistrz dyplomacji, powiedziaÅ‚ kiedyÅ› coÅ› takiego: „Kiedy dama mówi „nie”, to znaczy „być może”, kiedy mówi „być może” to znaczy „tak”.
   - A kiedy mówi „tak”?
   - To wtedy nie jest damÄ….
    Po raz pierwszy ujrzaÅ‚em na jej twarzy zwykÅ‚y uÅ›miech. Nie cyniczny półuÅ›mieszek zgorzkniaÅ‚ej, zmÄ™czonej życiem kobiety, ale normalne rozbawienie. To być może trochÄ™ jÄ… odprężyÅ‚o, bo ruszyÅ‚a z marszu w dalszÄ… część swojej opowieÅ›ci.
   - ZapytaÅ‚am go, dlaczego to robi. Nawet nie próbowaÅ‚ zaprzeczać. StwierdziÅ‚ tylko, że potrzebuje caÅ‚y czas odmiany, bo to go nakrÄ™ca do życia, do pracy. A ja, po prawie dwu latach, już nie mogÄ™ go niczym zaskoczyć. Poza tym, dodaÅ‚, to sÄ… jego pieniÄ…dze i może z nimi robić, co zechce. Oprócz tego, powinnam siÄ™ cieszyć, że nie szuka żadnej na staÅ‚e – do stolika podeszÅ‚a kelnerka, żeby spytać, czy czegoÅ› nie trzeba. Ja miaÅ‚em peÅ‚nÄ… szklankÄ™, a Magda przeczÄ…co pokiwaÅ‚a gÅ‚owÄ…. – PostanowiÅ‚am udowodnić mu, że bardzo siÄ™ myli. Czasem, po jakimÅ› szczególnie udanym interesie, przychodziÅ‚ do domu ze swoim wspólnikiem i opijali sukces. Byli nierozÅ‚Ä…czni od dziecka, bardzo do siebie podobni. Jedyne, co ich tak naprawdÄ™ różniÅ‚o, wedÅ‚ug nich, to byÅ‚y kobiety. Te byÅ‚y zawsze inne. Ale tego wieczoru dolewaÅ‚am mojemu mężczyźnie o wiele wiÄ™cej wódki, niż jego goÅ›ciowi. I kiedy „mój” zlegÅ‚ pijany na kanapie, zaczęłam siÄ™ dobierać do jego przyjaciela, siedzÄ…cego na fotelu obok. Nie byÅ‚o z tym żadnego kÅ‚opotu. Nie miaÅ‚ najmniejszych oporów i tylko patrzyÅ‚ co chwila na bok, czy jego stary kumpel siÄ™ przypadkiem nie poruszy.
    Z niepokojem spojrzaÅ‚em na zewnÄ…trz. „Koleżanki” Magdy zbieraÅ‚y siÄ™ do odejÅ›cia, a jedna z nich zerkaÅ‚a w naszÄ… stronÄ™, jakby chcÄ…c jÄ… przywoÅ‚ać do siebie. Na szczęście ona byÅ‚a odwrócona do nich tyÅ‚em.
   - Ale on spaÅ‚, jak zabity. NastÄ™pnego dnia zamówiÅ‚am kuriera i wysÅ‚aÅ‚am mu do pracy kasetÄ™ video. WiedziaÅ‚am, że prÄ™dzej uwierzyÅ‚by kumplowi niż mnie, dlatego wszystko nagraÅ‚am. OtworzyÅ‚am butelkÄ™ wina i czekaÅ‚am. WróciÅ‚ bÅ‚yskawicznie do domu. SpojrzaÅ‚ na mnie wÅ›ciekÅ‚y i powiedziaÅ‚ tylko: „Wcale mnie nie zdziwiÅ‚aÅ›. WiedziaÅ‚em, że jesteÅ› dziwkÄ… – powiedziaÅ‚a to tak gÅ‚oÅ›no, że ludzie ponownie na nas spojrzeli. To pewnie przez jej strój. – A teraz wynoÅ› siÄ™. I nie licz na to, że mnie, kiedyÅ›, jeszcze czymÅ› zaskoczysz.” – kiedy to mówiÅ‚a, uÅ›miech zadowolenia nie znikaÅ‚ z jej twarzy.
   - Tobie siÄ™ jednak udaÅ‚o? – domyÅ›liÅ‚em siÄ™.
   - Owszem. Jeszcze tego samego dnia zatrudniÅ‚am siÄ™ w jego ulubionym burdelu. Z mojÄ… urodÄ… nie miaÅ‚am z tym problemu. Nie musiaÅ‚am na niego dÅ‚ugo czekać, bo jak siÄ™ okazaÅ‚o, miaÅ‚ zwyczaj zaliczania każdej nowej pracownicy. I kiedy wszedÅ‚ do mojego pokoju, zobaczyÅ‚am na jego twarzy zdziwienie – miaÅ‚a teraz tryumfujÄ…cÄ… minÄ™, choć zwyciÄ™stwo, które odniosÅ‚a, byÅ‚o raczej gorzkie. – MyÅ›laÅ‚am, że wylecÄ™ z mojej nowej pracy. Ale okazaÅ‚o siÄ™, że wÅ‚aÅ›ciciel nie przepadaÅ‚ za moim „byÅ‚ym” i jak usÅ‚yszaÅ‚ caÅ‚Ä… historiÄ™, byÅ‚ szczerze ubawiony. PrzeniósÅ‚ mnie tylko do innego lokalu.
   - DÅ‚ugo u niego pracowaÅ‚aÅ›?
   - Kilka lat. To byÅ‚ naprawdÄ™ dobry czas. ByÅ‚am mÅ‚oda i piÄ™kna, miaÅ‚am wielu interesujÄ…cych klientów. Gdybym znaÅ‚a jÄ™zyki i obsÅ‚ugÄ™ komputera, pewnie zostaÅ‚abym sekretarkÄ… któregoÅ› z nich. Ale może to nawet lepiej, że pozostaÅ‚am w swoim zawodzie. Przynajmniej mogÅ‚am żyć uczciwie. Jedyne, co byÅ‚o w tym fachu zÅ‚e, to, to, że dziÄ™ki temu Jarek uzyskaÅ‚ zakaz mojego widywania siÄ™ z Mateuszkiem. Dlatego byÅ‚am bardzo zdziwiona, kiedy któregoÅ› popoÅ‚udnia kierownik obudziÅ‚ mnie sÅ‚owami: ”Wstawaj, syn do ciebie przyszedÅ‚.” Z przerażeniem przeszukaÅ‚am caÅ‚y swój pokój, bo nie miaÅ‚am nic porzÄ…dnego do ubrania. W koÅ„cu zaÅ‚ożyÅ‚am jakieÅ› stare jeansy i kilka bluzek, które Å‚Ä…cznie zakrywaÅ‚y wszystko, co potrzeba.
   - PoznaÅ‚aÅ› go?
   - OczywiÅ›cie. CaÅ‚y czas go widywaÅ‚am... z ukrycia.
   - A co siÄ™ staÅ‚o, że przyszedÅ‚?
   - Mój mąż i jego rodzice mieli wypadek samochodowy. PrzeżyÅ‚ tylko Mateuszek. I musiaÅ‚am zacząć życie od nowa.
   - Siostro Mario, musimy już iść – jej „koleżanka” weszÅ‚a do kawiarni.
   Magda wstaÅ‚a. CzerÅ„ habitu Å›wietnie podkreÅ›laÅ‚a wyrazistość jej rysów.
   - CzÄ™sto bywasz w tym miejscu?
   - Czasami.
   - To może jeszcze kiedyÅ› dokoÅ„czÄ™ ci mojÄ… opowieść – wyszÅ‚a razem ze swojÄ… towarzyszkÄ….
    SpojrzaÅ‚em na zegarek. A potem na kartki z notatkami, leżące przede mnÄ…. Moja zakrÄ™cona powieść wydaÅ‚a mi siÄ™ dalece mniej niezwykÅ‚a, niż kilka minut temu. Do gÅ‚owy przyszedÅ‚ mi banaÅ‚ o tym, że życie pisze najlepsze scenariusze. Tyko dlaczego tak jest?
    ZastanawiaÅ‚em siÄ™ nad tym dÅ‚uższÄ… chwilÄ™. DoszedÅ‚em do wniosku, że to chyba dlatego, że kiedy ja, lub jakikolwiek inny pisarz, zechcemy coÅ› opowiedzieć, to musimy dbać o wiarygodność swojej historii. A życie plecie najwiÄ™ksze bzdury, majÄ…c w gÅ‚Ä™bokim poważaniu realizm zdarzeÅ„. Bo nikt mu nie zarzuci niewiarygodnoÅ›ci.
    Dlatego, jeÅ›li teraz napiszÄ™ kilka prawdziwych, życiowych opowieÅ›ci, to i tak w nie nikt nie uwierzy.
   

Komentarze czytelników