Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40068 osoby czytały to 542555 razy. Teraz jest 45 osób
      45 użytkowników on-line
     Tekst CHCĘ BYĆ CZARODZIEJEM
     był czytany 1611 razy

CHCĘ BYĆ CZARODZIEJEM

   Podbite oko Kubusia Å›wiadczyÅ‚o o tym, że dzisiejszy dzieÅ„ nie należaÅ‚ do najlepszych. Jedyna pociecha, że „limo” odciÄ…gaÅ‚o uwagÄ™ od wielkiego pieprzyka na prawym policzku, który też byÅ‚ powodem do zmartwieÅ„ dziesiÄ™ciolatka. Lecz i tak wracajÄ…c do mieszkania chciaÅ‚ jak najszybciej znaleźć siÄ™ w swoim pokoju. Mama byÅ‚a jednak szybsza. Gdy tylko usÅ‚yszaÅ‚a, że wchodzi do mieszkania, zaraz znalazÅ‚a siÄ™ na korytarzu.
   - KubuÅ›? – zobaczyÅ‚a podbite oko. – Kubusiu!
   ChÅ‚opczyk nie zareagowaÅ‚ na gÅ‚os mamy i wszedÅ‚ do swojego pokoju. ByÅ‚ tam jednak sam tylko przez chwilÄ™.
   - Co siÄ™ znowu staÅ‚o? – KubuÅ› odÅ‚ożyÅ‚ niedbale plecak na łóżko, ale nic nie mówiÅ‚. – No Å‚adnie, pobiÅ‚eÅ› siÄ™ z kolegami?!
   - Nie pobiÅ‚em siÄ™! – zaprzeczyÅ‚ gwaÅ‚townie chÅ‚opiec. – To ten gÅ‚upi Artur...
   - Nie mów tak o swoim koledze.
   - Ale to nie moja wina, że on jest gÅ‚upi i caÅ‚y czas mi dokucza!
   - Dlaczego?
   - Bo przypadkiem siÄ™ dowiedziaÅ‚, że jestem od niego piÄ™tnaÅ›cie minut starszy i nie może mi tego darować.
   - I co ci robi?
   - Mówi caÅ‚y czas, że jestem maminsynkiem! – widać byÅ‚o, że KubuÅ› jest bardzo oburzony tym epitetem.
   - Twoja wychowawczyni mówi coÅ› dokÅ‚adnie odwrotnego. Artur to podobno bardzo spokojny chÅ‚opiec, czego siÄ™ nie da powiedzieć o tobie.
   - Bo ona mnie nie lubi i nie rozumie!
   - Czego nie rozumie?
   - Å»e chcÄ™ być czarodziejem!
   - Czarodziejem?! – mamie Kubusia bardzo nie spodobaÅ‚ siÄ™ wymarzony zawód syna. – Już wystarczy, że twój ojciec byÅ‚ czarodziejem i rozpÅ‚ynÄ…Å‚ siÄ™ w powietrzu osiem lat temu. Teraz ja muszÄ™ pracować na dwa etaty, żeby nam starczyÅ‚o do pierwszego, a on nie daje nawet znaku życia.
   Mama spojrzaÅ‚a na zegarek. No tak, już jest późno. Spięła w kitkÄ™ swoje dÅ‚ugie, rude wÅ‚osy i wyszÅ‚a do przedpokoju ubrać siÄ™ w pÅ‚aszcz
   - No i co z tego? Ja nie chcÄ™ chodzić do tej gÅ‚upiej szkoÅ‚y! – rzuciÅ‚ w jej stronÄ™ przez drzwi.
   - Uspokój siÄ™ i nie histeryzuj. JesteÅ› dzieckiem i jak wszystkie dzieci musisz chodzić do szkoÅ‚y.
   - Ale ja nie chcÄ™ chodzić do takiej szkoÅ‚y, tylko do czarodziejskiej!
   Mama, ubrana już w pÅ‚aszcz do wyjÅ›cia, wróciÅ‚a do pokoju chÅ‚opca.
   - Ile razy mam ci tÅ‚umaczyć, że żaden Hogwarth ani nawet Akademia Pana Kleksa nie istniejÄ…. To tylko wymysÅ‚ pisarzy.
   - Nie wierzÄ™! Takie miejsca na pewno gdzieÅ› sÄ…, tylko niewidoczne dla zwykÅ‚ych ludzi. I ja na pewno do nich trafiÄ™!
    KubuÅ› podszedÅ‚ do okna i próbowaÅ‚ je otworzyć. UdaÅ‚o mu siÄ™ to dopiero po chwili zapasów, bo okno byÅ‚o wypaczone i na dobrÄ… sprawÄ™ od dÅ‚uższego czasu nadawaÅ‚o siÄ™ tylko do wymiany. Ale to kosztowaÅ‚o.
   - Na razie to trafisz do książek i zeszytów, żeby odrobić lekcje na jutro.
   - Nie chcÄ™ mi siÄ™.
   - Za to mnie siÄ™ chcÄ™ pójść do kina, ale muszÄ™ teraz lecieć do hipermarketu i pracować do dziesiÄ…tej w nocy, żebyÅ› miaÅ‚ co na siebie wÅ‚ożyć. Ale nie myÅ›l sobie, że ciÄ™ nie sprawdzÄ™ po powrocie.
   - Tata na pewno by mi pozwoliÅ‚ chodzić do czarodziejskiej szkoÅ‚y.
   - A ja ci nie pozwolÄ™ nawet otwierać okna , bo jest już zimno – mama Kubusia podeszÅ‚a do okna i przez chwilÄ™ z nim siÄ™ szarpaÅ‚a - I bez dyskusji.
   WyszÅ‚a do przedpokoju, skÄ…d jeszcze przez chwilÄ™ sÅ‚ychać byÅ‚o jej krzÄ…tanie. W tym czasie KubuÅ› z kwaÅ›nÄ… minÄ… zasiadÅ‚ nad rozÅ‚ożonymi na biurku książkami. Tak naprawdÄ™ jednak tylko zerkaÅ‚ w stronÄ™ przedpokoju. I kiedy usÅ‚yszaÅ‚ trzask zamykanych drzwi, wstaÅ‚ i otworzyÅ‚ okno. Potem usiadÅ‚ z powrotem nad książkami, przewracajÄ…c bezmyÅ›lnie strony.
   - Rany, co za nudy.
   O tym, że chÅ‚opiec nie kÅ‚amie, najlepiej Å›wiadczyÅ‚y jego coraz bardziej klejÄ…ce siÄ™ oczy. PodparÅ‚ gÅ‚owÄ™ dÅ‚oniÄ…, ale to nie daÅ‚o efektu. I gdy już wÅ‚aÅ›ciwie zasypiaÅ‚, ocuciÅ‚ go powiew chÅ‚odnego wiatru. OtworzyÅ‚ szerzej oczy i przetarÅ‚ je mocno. To, co zobaczyÅ‚, wyglÄ…daÅ‚o wprawdzie jak jego pokój, ale z pewnoÅ›ciÄ… nim do koÅ„ca nie byÅ‚o. Nie oÅ›wietlaÅ‚ go już stary żyrandol, ale niebieska poÅ›wiata, padajÄ…ca nie wiadomo skÄ…d. Wszystkie meble nabraÅ‚y jakiegoÅ› groźnego wyglÄ…du, a książki, które przed chwilÄ… miaÅ‚ przed sobÄ…, znikÅ‚y!
   Za to na parapecie otwartego okna pojawiÅ‚ siÄ™ mężczyzna w Å›miesznym cylindrze i kolorowym fraku. Na nogach miaÅ‚ jasnoczerwone buty i wielkÄ… brodÄ™. Lecz nie to przykuÅ‚o najbardziej uwagÄ™ chÅ‚opca. Tym czymÅ› byÅ‚ wielki pieprzyk na prawym policzku, niemal identyczny jak Kubusiowy!
   - Witaj, Kubusiu – odezwaÅ‚ siÄ™ mężczyzna w kolorowym fraku.
   - Kim pan jest?! Mnie nie wolno wpuszczać do domu nikogo obcego!
   - Dlatego mnie nie wpuÅ›ciÅ‚eÅ›. WszedÅ‚em tutaj, zupeÅ‚nie sam. A raczej wleciaÅ‚em przez okno.
   - Niemożliwe, mieszkamy na piÄ…tym piÄ™trze...
   - No wÅ‚aÅ›nie, dlatego nie wszedÅ‚em, ale wleciaÅ‚em. Strasznie bym siÄ™ zmÄ™czyÅ‚, gdybym musiaÅ‚ siÄ™ wspinać po Å›cianie. ZresztÄ…, po co miaÅ‚bym to robić? W koÅ„cu jestem czarodziejem.
   - To niemożliwe...
   - Dlaczego niemożliwe? – obruszyÅ‚ siÄ™ czarodziej. – Jak to niemożliwe?! Chyba nie jesteÅ› takim niedowiarkiem, jak twoja mama?! Jeszcze pół godziny temu sam jej mówiÅ‚eÅ›, że chcesz iść do szkoÅ‚y magii.
   - No tak, ale...
   - Co, ale? Jakie, ale? To chcesz, czy nie?
   - ChcÄ™, ale sam nie mogÄ™ uwierzyć... Wiem! Pan mi siÄ™ na pewno Å›ni. Tuż przed tym, zanim pan przybyÅ‚, siedziaÅ‚em nad strasznie nudnymi lekcjami. Na pewno zasnÄ…Å‚em i to wszystko, to jest sen.
   Czarodziej spojrzaÅ‚ na niego zafrasowany.
   - Tak, chyba siÄ™ pomyliliÅ›my...
   - Kto siÄ™ pomyliÅ‚?
   - My, akceptujÄ…c twojÄ… kandydaturÄ™ Kubusiu, do naszej Akademii Magii. Ale to siÄ™ zdarza. No nic, nie bÄ™dÄ™ zajmowaÅ‚ ci wiÄ™cej czasu. MuszÄ™ lecieć.
   PodaÅ‚ zaskoczonemu chÅ‚opcu rÄ™kÄ™ na pożegnanie, odwróciÅ‚ siÄ™ i poszedÅ‚ w stronÄ™ okna. Przez ten uÅ‚amek sekundy KubuÅ› po raz pierwszy mógÅ‚ siÄ™ dokÅ‚adniej przyjrzeć jego twarzy, bo wczeÅ›niej jego gość nawet na chwile nie przystawaÅ‚.
   - Niech pan poczeka... - czarodziej zatrzymaÅ‚ siÄ™ – Chyba już gdzieÅ› pana widziaÅ‚em... Tylko ta broda...
   - Niemożliwe, żebyÅ› mnie widziaÅ‚.
   - Dlaczego?
   - Bo ja jestem niewidzialny. I dopiero w zwiÄ…zku z tym zaproszeniem mogÅ‚em ci siÄ™ pierwszy raz pokazać. – stanÄ…Å‚ na parapecie. – Pierwszy i ostatni, bo wiÄ™cej szans już nie dostaniesz.
   - Niby czemu?
   - Bo jeÅ›li nie wierzysz w czarodziejów, nie możesz pobierać u nas nauk.
   - Ale ja wierzÄ™ – KubuÅ› podszedÅ‚ do niego. – Tylko to wszystko jest takie nagÅ‚e, szybkie...
   - No to chodź, lecimy...
   Czarodziej podaÅ‚ rÄ™kÄ™ Kubusiowi i obaj stanÄ™li na parapecie. KubuÅ› trochÄ™ przerażony spojrzaÅ‚ w dół.
   - Aleeee, tu jest strasznie wysoko.
   - Boisz siÄ™? Przecież bÄ™dÄ™ ciÄ™ trzymaÅ‚ za rÄ™kÄ™.
   - Może najpierw siÄ™ przelecimy po pokoju? Tak na próbÄ™, żebym zobaczyÅ‚ jak to jest?
   - Nic z tego. Albo wierzysz, że jestem czarodziejem i ze mnÄ… lecisz, albo odlatujÄ™ sam i już nigdy mnie wiÄ™cej nie zobaczysz!
   - No dobrze. Ale czy mogÄ™ zamknąć oczy?
   - Jak chcesz. Ominie ciÄ™ Å›liczny widok. No to lecimy!
   KubuÅ› zamknÄ…Å‚ oczy. Po chwili poczuÅ‚, że jego stopy tracÄ… kontakt z podÅ‚ożem, a wiatr owiewa jego ciaÅ‚o dużo mocniej niż zwykle.
   - Czy już lecimy? – zapytaÅ‚ jednak niepewnie.
   - OczywiÅ›cie. Możesz otworzyć oczy.
   KubuÅ› przez chwilÄ™ siÄ™ wahaÅ‚. W koÅ„cu jednak przemógÅ‚ siÄ™ i najpierw otworzyÅ‚ prawe oko, a potem lewe. RobiÅ‚ tak zawsze, gdy coÅ› zbroiÅ‚ i nie chciaÅ‚ widzieć tego efektów. Dlatego mama powtarzaÅ‚a, że jego prawe oko jest odważniejsze od lewego.
   - Aaaaaaaa! – krzyknÄ…Å‚ zobaczywszy pod sobÄ… panoramÄ™ rodzinnego miasta.
   - Przecież trzymam ciÄ™ za rÄ™kÄ™.
   - Ale ja mam lÄ™k wysokoÅ›ci.
   - To trzeba byÅ‚o tak od razu mówić. DaÅ‚bym ci magiczne krople. LÄ™k wysokoÅ›ci nie jest zakazany dla czarodziejów.
   - BaÅ‚em siÄ™, że pan odleci beze mnie.
   Po chwili KubuÅ› straciÅ‚ z oczu swoje miasto, bo wlecieli w chmury. Gdy już znaleźli siÄ™ ponad nimi, czarodziej skrÄ™ciÅ‚ w prawo i po chwili wylÄ…dowali miÄ™kko. KubuÅ› poznaÅ‚ to po tym, że Czarodziej puÅ›ciÅ‚ jego rÄ™kÄ™ a pod stopami poczuÅ‚ grunt. ChÅ‚opiec spojrzaÅ‚ w dół, ale to, czego dotykaÅ‚, nie dawaÅ‚o siÄ™ w żaden sposób okreÅ›lić. ByÅ‚o to po prostu biaÅ‚e-coÅ›-pod-nogami.
   - JesteÅ›my na miejscu.
   - Czy to już jest Akademia Magii? – KubuÅ› rozejrzaÅ‚ siÄ™ ze zdziwieniem. Wokół nie byÅ‚o widać żywego ducha.
   - Nie, do niej jest jeszcze daleka droga. Trzeba zdać pięć egzaminów.
   - Ale ja siÄ™... nie przygotowaÅ‚em. Ja nic nie umiem! MusiaÅ‚bym poczytać parÄ™ książek o czarach...
   - Tu siÄ™ nie potrzebujesz nic uczyć, nie na tym polegajÄ… egzaminy. ZresztÄ… pierwszy z nich już zaliczyÅ‚eÅ› wylatujÄ…c ze mnÄ… przez okno. PozostaÅ‚e też badajÄ… wyÅ‚Ä…cznie twoje naturalne talenty w kierunku bycia czarodziejem.
   - A rozumiem. Czarów bÄ™dÄ™ siÄ™ uczyÅ‚ w Akademii.
   - Nie, tam siÄ™ też niczego nie uczysz.
   - To skÄ…d potem umiem czarować?
   - Widzisz, ulegasz gÅ‚upim przesÄ…dom panujÄ…cym wÅ›ród zwykÅ‚ych ludzi. Oni wiedza jedynie, że istniejÄ… takie miejsca jak SzkoÅ‚y Czarowania i myÅ›lÄ…, że muszÄ… one być podobne do ich szkół. A to przecież nielogiczne, bo jeÅ›li można coÅ› wyczarować, to po co mÄ™czyć siÄ™ robieniem tego? Dlatego nasi uczniowie po prostu przychodzÄ… do klasy, a tam profesor czarodziej wypowiada odpowiednie zaklÄ™cie i wszyscy uczniowie otrzymujÄ… odpowiednio porcjÄ™ umiejÄ™tnoÅ›ci czarowania.
   - To po co ta szkoÅ‚a? – chÅ‚opiec byÅ‚ trochÄ™ zawiedziony. – Nie można by od razu wyczarować... czarodzieja?
   - A nie, to byÅ‚oby zbyt duże obciążenie. Do posiadania magicznej mocy trzeba siÄ™ przyzwyczajać, bo zbyt wiele na raz rozsadziÅ‚oby czÅ‚owieka od Å›rodka lub przygniotÅ‚o do ziemi. Dlatego dopiero po dziesiÄ™ciu latach nauki posiada siÄ™ odpowiedniÄ… wiedzÄ™. Na tym polega nauka w naszej Akademii... Czemu masz takÄ… zawiedzionÄ… minÄ™?
   - MyÅ›laÅ‚em, że bycie w takiej szkole jest dużo fajniejsze.
   - No bo jest fantastyczne, sam zobaczysz! CaÅ‚y dzieÅ„ można nic nie robić, tylko czarować, czarować i czarować... Ale nie zawracajmy sobie tym gÅ‚owy. Czas na drugi z egzaminów.
   - Co mam zrobić?
   - Tego ci wÅ‚aÅ›nie nie mogÄ™ powiedzieć. Ten egzamin musisz znaleźć sam.
    KubuÅ› rozejrzaÅ‚ siÄ™ bezradnie wkoÅ‚o. Nadal, jak okiem siÄ™gnąć, nie byÅ‚o widać absolutnie nic.
   - Ale tu... – odwróciÅ‚ siÄ™ w stronÄ™, gdzie jeszcze przed chwilÄ… staÅ‚ Czarodziej. Jego jednak też już nie byÅ‚o. Tylko z oddali, jakby zza mgÅ‚y, dobiegÅ‚ jego gÅ‚os.
   - I o to wÅ‚aÅ›nie chodzi.
   ChÅ‚opiec rozejrzaÅ‚ siÄ™ raz jeszcze.
   - O to chodzi, że tu nic nie ma?! I co, mam sobie sam ten egzamin wymyÅ›lić?
   Zrezygnowany usiadÅ‚ na biaÅ‚ym-czymÅ›-pod-nogami. GÅ‚owÄ™ miaÅ‚ spuszczonÄ…, dlatego nie zauważyÅ‚, że nagle, nie wiadomo skÄ…d, pojawiÅ‚a siÄ™ wiewiórka... Nie, to nie byÅ‚a wiewiórka, ale wielka, ogromna Wiewióra! PatrzyÅ‚a uważnie pod nogi jakby czegoÅ› szukaÅ‚a. W koÅ„cu podeszÅ‚a do Kubusia i dotknęła górnymi Å‚apkami jego ramienia. ChÅ‚opiec podskoczyÅ‚ do góry ze strachu.
   - Przepraszam, czy nie widziaÅ‚eÅ› orzeszków? Hihihihihihihhihi... – zachichotaÅ‚a wiewiórka.
   - Nie, nie widziaÅ‚em... – KubuÅ› uważnie przyjrzaÅ‚ siÄ™ ogromnej postaci zwierzÄ…tka, które byÅ‚o dwa razy wiÄ™ksze od niego. KogoÅ› mu przypominaÅ‚o, ale nie wiedziaÅ‚ kogo...
   - Czemu mi siÄ™ tak przyglÄ…dasz? Hihihihihihihhihi....
   - Bo, bo...., bo.... nie wiem
   - No jak to, nie wiesz, a przyglÄ…dasz siÄ™? Hihihihihihihhihi...
   - No tak, bo... Czy ty jesteÅ› moim egzaminem?
   - A czy ja wyglÄ…dam jak egzamin? Hihihihihihihhihi...
   - No nie wiem... – gdyby nie ten dziwny chichot, KubuÅ› mógÅ‚by przysiÄ…c, że w zwierzÄ…tku siedzi gÅ‚os jego mamy. Ale mama wÅ‚aÅ›ciwie nigdy siÄ™ nie uÅ›miechaÅ‚a... – A jak powinien wyglÄ…dać egzamin?
   - WÅ‚aÅ›ciwie też nie wiem – wzruszyÅ‚a ramionami Wiewióra. – Ale raczej chyba powinien być jakiÅ› taki poważny... Hihihihihihihhihi... A ja jestem raczej maÅ‚o poważna.
   - To prawda.
   KubuÅ› westchnÄ…Å‚ zmartwiony. JeÅ›li ta wielka Wiewióra nie jest jego egzaminem, to co nim jest?
   - Ty pewnie jesteÅ› kandydatem do tej Akademii Magii?
   - SkÄ…d wiesz?
   - Co i raz tu jakiegoÅ› takiego przyprowadzajÄ…, który nie wie, co ze sobÄ… zrobić. Hihihihihihihhihi...
   - A co robiÄ…?
   - Różnie. KrÄ™cÄ… siÄ™ w kółko bez celu, albo czasem ze mnÄ… rozmawiajÄ…. Potem przylatuje taki wielki czarodziej w kolorowym fraku i mówi takiemu, czy zdaÅ‚, czy nie. Hihihihihihihhihi... Powodzenia...
   - BÄ™dzie mi potrzebne. Obawiam siÄ™, że jak nie znajdÄ™ tego egzaminu, to bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ wrócić do domu i do nudnej szkoÅ‚y...
   - GÅ‚owa do góry. DoÅ›wiadczenie mówi mi, że zdasz. Ci co ze mnÄ… rozmawiajÄ…, zawsze zdajÄ…... Hihihihihihihhihi...
   RuszyÅ‚a w stronÄ™, z której nadeszÅ‚a i rozpÅ‚ynęła siÄ™ równie nagle, jak siÄ™ pojawiÅ‚a.
   - Ale....
   - Witaj Kubusiu – za plecami chÅ‚opca znów pojawiÅ‚ siÄ™ Czarodziej.
   - Już jesteÅ›?
   - Tak. Czas egzaminu minÄ…Å‚.
   - No to nie zdaÅ‚em.
   - Tego nie powiedziaÅ‚em. Co robiÅ‚eÅ›, kiedy mnie nie byÅ‚o?
   - Nic. RozmawiaÅ‚em tylko z takÄ… duża, Å›miesznÄ… WiewiórÄ….
   - No to gratulujÄ™! ZdaÅ‚eÅ› celujÄ…co.
   - Ale jak to, przecież ja nic nie zrobiÅ‚em...
   - I nie musiaÅ‚eÅ›. To byÅ‚ egzamin, który miaÅ‚ sprawdzić twojÄ… wyobraźniÄ™. Tylko ktoÅ› obdarzony wielkÄ… wyobraźniÄ… może uwierzyć w czary i wielkie Wiewióry, które tak naprawdÄ™ nie istniejÄ…. Tak jak czary... w pewnym sensie. Dlatego potrzeba ogromnej wyobraźni, żeby jÄ… zobaczyć... Dlatego lecimy dalej.
   ChwyciÅ‚ chÅ‚opca za rÄ™kÄ™ i oderwali siÄ™ od biaÅ‚ego-czegoÅ›-pod-nogami.
   - A co teraz?
   - Kolejny egzamin.
   - Znów bÄ™dÄ™ siÄ™ go musiaÅ‚ domyÅ›lić?
   - Nie, tym razem ci powiem. Ale najpierw bÄ™dziesz musiaÅ‚ poznać swojego rywala – znów wylÄ…dowali na biaÅ‚ym-czymÅ›-pod-nogami. – A oto i on.
   Przed Kubusiem pojawiÅ‚ siÄ™ inny dziesiÄ™ciolatek. DÅ‚ubaÅ‚ w nosie i zdawaÅ‚ siÄ™ niczego nie zauważać. Ale widok jego bezczelnej twarzy wystarczyÅ‚, żeby rozzÅ‚oÅ›cić Kubusia.
   - Ale to przecież jest.... Artur!
   RuszyÅ‚ ze zÅ‚oÅ›ciÄ… w stronÄ™ kolegi, ale Czarodziej chwyciÅ‚ go za koÅ‚nierz
   - Daj spokój, na razie ciÄ™ nie widzi.
   - Ale to nie może być on!
   - Dlaczego?
   - To mój najgorszy wróg, przyczyna moich wszystkich nieszczęść.
   - To teraz bÄ™dziesz sobie mógÅ‚ to odbić.
   - Ale co on tu robi?
   - Też chce być czarodziejem. Tak jak ty zdaÅ‚ dwa poprzednie egzaminy.
   - O nie i możemy obaj trafić znów do jednej szkoÅ‚y?!
   - Nic z tych rzeczy. Pójdzie tam tylko jeden z was. Ten, który wygra.
   - Super. Powiedz mi co mam zrobić.
   - Pokonać go w walce na bzdury... Ja bÄ™dÄ™ sÄ™dziowaÅ‚
    Czarodziej pstryknÄ…Å‚ palcami i Artur rozdziawiÅ‚ szeroko usta.
   - Co ty tu robisz? – byÅ‚ chyba równie nieszczęśliwy jak KubuÅ› z powodu tego, z kim przyszÅ‚o mu rywalizować.
   - To samo co ty. Ale tylko jeden z nas wyjdzie z tego pojedynku zwyciÄ™sko. I bÄ™dÄ™ to ja!
   - W życiu nie sÅ‚yszaÅ‚em wiÄ™kszej bzdury.
   - To jeden zero dla mnie.
   - Nic z tego !
   - Przecież sam przyznaÅ‚eÅ›. Czyli wiesz, o co walczymy....
   - To siÄ™ nie liczy, pojedynek siÄ™ jeszcze nie zaczÄ…Å‚. A w kÅ‚amaniu jestem od ciebie lepszy. Przecież wszyscy myÅ›lÄ…, że to ty mi dokuczasz.
   - Tu na szczęście mamy obiektywnego sÄ™dziego!
   Czarodziej uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ zadowolony. Rozgrzewka, którÄ… obejrzaÅ‚, zapowiadaÅ‚a ciekawy pojedynek.
   - No, chÅ‚opcy, jesteÅ›cie gotowi? A wiÄ™c do dzieÅ‚a. Gramy do trzech wygranych, zatem maksymalnie przed wami pięć pojedynków. PamiÄ™tajcie, nie dajcie siÄ™ ponieść, bo liczy siÄ™ każde sÅ‚owo. Zacznijmy... alfabetycznie. Artur pierwszy.
   - Mam same piÄ…tki i jestem najgrzeczniejszy w klasie.
   - SÅ‚abiuchno, Arturku, rozczarowujesz mnie. Teraz kolej na ciebie, Kubusiu.
   - Artur to mój najlepszy przyjaciel. Bardzo go lubiÄ™.
   - No, no, już znacznie lepiej. Jeden zero dla ciebie, Kubusiu. Teraz ty dwa razy zaczynasz pierwszy.
   KubuÅ› przeskakiwaÅ‚ przez chwilÄ™ z nogi na nogÄ™, szykujÄ…c siÄ™ do zadania „ciosu”.
   - SÅ‚oÅ„ce krąży wokół Ziemi
   - A wÅ‚aÅ›nie, że nie, bo ziemia jest pÅ‚aska i leży na czterech żółwiach!
   - Bzdura Artura jest lepsza. Mamy remis. Musisz siÄ™ bardziej postarać Kubusiu.
   KubuÅ› znów przez chwilÄ™ przeskakiwaÅ‚ z nogi na nogÄ™. PodrapaÅ‚ siÄ™ w okolicy pieprzyka na policzku, co robiÅ‚ zawsze, gdy intensywnie siÄ™ zastanawiaÅ‚.
   - Dzieci przynosi bocian.
   - Phi. A prezenty na gwiazdkÄ™ przynosi Å›wiÄ™ty MikoÅ‚aj!
   - Punkt dla Kubusia!
   - Dlaczego? Przecież to straszna bzdura, że prezenty przynosi MikoÅ‚aj! Ja widziaÅ‚em, jak wujek Stefan przebieraÅ‚ siÄ™ w ten okropny strój i doklejaÅ‚ sobie brodÄ™...
   - Arturze i to mówi kandydat na czarodzieja? Kandydat na czarodzieja musi bezwzglÄ™dnie wierzyć, że prezenty na gwiazdkÄ™ przynosi Å›wiÄ™ty MikoÅ‚aj! On jest nierozÅ‚Ä…cznÄ… częściÄ… czarodziejskiego Å›wiata!
   - Ale...
   - Nie ma żadnego ale. Jestem ostatecznym sÄ™dziÄ…, który nie przyjmuje żadnych protestów. Lepiej przygotuj siÄ™ dobrze do nastÄ™pnej bzdury, bo może być decydujÄ…ca....
   - A moja mama jest wielkÄ…, mówiÄ…cÄ… wiewiórkÄ…! – wypaliÅ‚ Artur niemal bnez zastanowienia.
   - Nieprawda, to moja jest wiewiórkÄ…...
   - Punkt dla Artura. Powtórzenie argumentu przeciwnika to porażka. Remis.
   - Ale ja jeszcze...
   - MówiÅ‚em, Kubusiu. Trzeba umieć trzymać nerwy na wodzy. Ostatnia runda. Tym razem mówicie razem. Przygotujcie siÄ™ dobrze... JesteÅ›cie gotowi?
   ChÅ‚opcy kiwnÄ™li twierdzÄ…co gÅ‚owami.
   - Uwaga, trzy cztery...
   - Mój tata jest czarodziejem!!! – wykrzyknÄ™li równoczeÅ›nie KubuÅ› i Artur.
   ZapadÅ‚a krótka chwila milczenia. ChÅ‚opcy spoglÄ…dali ze zdziwieniem to na siebie, to na Czarodzieja, który w koÅ„cu orzekÅ‚:
   - Remis.
   - Nie może być remis – zaprotestowaÅ‚ KubuÅ›. – Jeden z nas miaÅ‚ przegrać i wrócić tam, gdzie jego miejsce.
   - Ale padÅ‚ remis.
   - To co, obaj dostaniemy siÄ™ do Akademii Magii? – dopytywaÅ‚ siÄ™ Artur.
   - A nie, to jest niemożliwe. O wszystkim zadecyduje czwarty egzamin. Bardzo trudny. Niewielu go przechodzi
   - A co mamy robić?
   - Nic.
   - To pewnie jakaÅ› puÅ‚apka, jak z tÄ… wiewiórkÄ…! – stwierdziÅ‚ Artur.
   - Nie – zaprzeczyÅ‚ Czarodziej. – Wtedy nie mogÅ‚em wam powiedzieć na czym polega egzamin, a teraz to zrobiÅ‚em.
   - Ale powiedziaÅ‚eÅ›, że mamy nic nie robić – zdziwiÅ‚ siÄ™ KubuÅ›.
   - WÅ‚aÅ›nie. To jedna z najważniejszych umiejÄ™tnoÅ›ci czarodzieja i jeÅ›li ktoÅ› nie ma do tego odpowiedniego talentu, to nie ma co szukać w Akademii Magii.
   - Jak to, czarodziej nic nie robi? – nie posiadaÅ‚ siÄ™ ze zdumienia Artur.
   - WÅ‚aÅ›nie tak. Czarodziej nie sprzÄ…ta, nie gotuje, nie wynosi Å›mieci...
   - Tylko caÅ‚y czas gra w piÅ‚kÄ™! – ucieszyÅ‚ siÄ™ Artur. – Hura! To już wygraÅ‚em!
   - Niestety, czarodziej nie może grać w piÅ‚kÄ™. Wszystkie gry zostaÅ‚y zakazane wÅ›ród czarodziejów przez nasz zwiÄ…zek zawodowy jako zbyt niebezpieczne.
   - Gra w piÅ‚kÄ™ też?
   - OczywiÅ›cie. Chęć zwyciÄ™stwa czasem byÅ‚a zbyt duża i zdarzaÅ‚o siÄ™, że jakiÅ› czarodziej zamieniaÅ‚ w ostatniej chwili piÅ‚kÄ™ w kulÄ™ ognia i bramkarz drużyny przeciwnej byÅ‚ caÅ‚y poparzony...
   - Hmmm, coraz mniej mi siÄ™ podoba bycie czarodziejem – posmutniaÅ‚ Artur.
   - To możesz zrezygnować – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ KubuÅ›.
   - I dać ci wygrać?! Nigdy w życiu! W nicnierobienu jestem prawdziwym mistrzem. Mamie jeszcze nigdy nie udaÅ‚o siÄ™ zagonić mnie do odrabiania lekcji.
   W rÄ™ku Czarodzieja pojawiÅ‚ siÄ™ wielki zegar. ZawiesiÅ‚ go na biaÅ‚ym-czymÅ›-wokoÅ‚o i zwróciÅ‚ siÄ™ do chÅ‚opców.
   - A wiÄ™c zaczynajmy. Jedyne, co wolno wam robić, to rozmawiać ze sobÄ…. WrócÄ™ do was, kiedy wszystko siÄ™ już rozstrzygnie.
   ChÅ‚opcy usiedli na biaÅ‚ym czymÅ› pod nogami. RozpoczÄ™li nic nie robienie, które polegaÅ‚o głównie na patrzeniu w tarczÄ™ zegara i w twarz znienawidzonego przeciwnika. Widać byÅ‚o, że z każdÄ… chwilÄ… sÄ… coraz mocniej wyczerpani egzaminem. Bo czym innym jest nienierobienie, kiedy coÅ› trzeba zrobić, a czym innym, gdy nic zrobić nie można.
   - Boże, co za nudy – jÄ™knÄ…Å‚ w koÅ„cu Artur.
   - Straszne.
   - Zawsze mi siÄ™ wydawaÅ‚o, że bycie czarodziejem jest dużo fajniejsze.
   - Mnie też. Ale może potem bÄ™dzie fajniej?
   - Może... Zagramy w coÅ›?
   - Dobra, dobra, podpuszczasz mnie, żeby wygrać. Nie jestem taki gÅ‚upi.
   - Ale ja myÅ›laÅ‚em, że w jakÄ…Å› sÅ‚ownÄ… grÄ™, albo coÅ›.
   - No nie wiem, czy tak można... – zawahaÅ‚ siÄ™ KubuÅ›.
   Ich mÄ™czarnia trwaÅ‚a już niemal cztery godziny. Lecz nagle w zasiÄ™gu wzroku chÅ‚opców pojawiÅ‚a siÄ™ piÅ‚ka. Nie taka zwyczajna piÅ‚ka. ChÅ‚opcy od razu poznali, że to model, którym rozgrywano ostatnie mistrzostwa Å›wiata. NadleciaÅ‚a z lewej strony, odbiÅ‚a siÄ™ kilkukrotnie od czegoÅ›-biaÅ‚ego-pod-nogami i odleciaÅ‚a w prawÄ… stronÄ™, odprowadzona Å‚akomym spojrzeniem Artura i Kubusia.
   - Czy to byÅ‚a piÅ‚ka? – zapytaÅ‚ Artur.
   - Chyba tak.
   Ledwo KubuÅ› wypowiedziaÅ‚ te sÅ‚owa, futbolówka znów pojawiÅ‚a siÄ™ w zasiÄ™gu ich wzroku. Tym razem pojawiÅ‚a siÄ™ z prawej strony, odbiÅ‚a siÄ™ kilkukrotnie od czegoÅ›-biaÅ‚ego-pod-nogami i odleciaÅ‚a w lewÄ… stronÄ™.
   Tym razem chÅ‚opcy nie skomentowali faktu jej pojawienia siÄ™, tylko wpatrywali siÄ™ w punkt, w którym znikÅ‚a. Nie na dÅ‚ugo zresztÄ…, bo już po kilkunastu sekundach zobaczyli jÄ… ponownie, jak odbijaÅ‚a siÄ™ od biaÅ‚ego-czegoÅ›-pod-nogami.
   - Nie wytrzymam! – krzyknÄ…Å‚ Artur i dopadÅ‚ do piÅ‚ki. ZgasiÅ‚ jÄ… na biaÅ‚ym czymÅ› pod nogami i zaczÄ…Å‚ prowadzić przy stopie – Zbliża siÄ™ do bramki, mija obroÅ„ców iii goooooooooooooool.
   I to byÅ‚o ostatnie jego sÅ‚owo, jakie sÅ‚yszaÅ‚ KubuÅ›. Artur rozpÅ‚ynÄ…Å‚ siÄ™ razem z piÅ‚kÄ…. Na jego miejsce pojawiÅ‚ siÄ™ za to uÅ›miechniÄ™ty Czarodziej.
   - GratulujÄ™, Kubusiu. WygraÅ‚eÅ›.
   - PomogÅ‚o mi trochÄ™ szczęście.
   - O nie, nie. Nie ma mowy o żadnym szczęściu. Przecież ta piÅ‚ka nie pojawiÅ‚a siÄ™ tu przypadkowo. To ty jÄ… wymyÅ›liÅ‚eÅ›. Jak wiewiórkÄ™. Dlatego teraz możemy przystÄ…pić do ostatniego egzaminu. Lecimy.
   ChwyciÅ‚ Kubusia za rÄ™kÄ™ i zaczÄ™li zlatywać w dół. Po chwili byli już pod chmurami, a pół minuty później chÅ‚opiec zaczÄ…Å‚ rozpoznawać ulicÄ™ swojego miasta. Po kilku sekundach znajdowaÅ‚ siÄ™ na parapecie swojego pokoju.
   - To przecież jest mój dom.
   - Nie, to już nie jest twój dom.
   - Jak to? – zdziwiÅ‚ siÄ™. – To przecież jest moja mama! – krzyknÄ…Å‚ radoÅ›nie na widok wchodzÄ…cej do pokoju kobiety, ale zaraz przestraszyÅ‚ siÄ™. Na szczęście mama go nie widziaÅ‚a. Za niÄ… do pokoju wszedÅ‚ ktoÅ› jeszcze.... – Co tu robi Artur?!
   - To jest w tej chwili jego dom.
   Mama Kubusia przytuliÅ‚a Artura, caÅ‚ujÄ…c go w czuprynÄ™.
   - Ale dlaczego?!
   - ZwolniÅ‚o siÄ™ miejsce po tobie. A ponieważ Artur byÅ‚ mÅ‚odszy od ciebie tylko o piÄ™tnaÅ›cie minut, wskoczyÅ‚ na twoje miejsce. NastÄ™pny zastÄ…piÅ‚ Artura... i tak dalej.
   - Ale... ja chcÄ™ wrócić do mamy!
   ChciaÅ‚ podbiec do niej ale niewidzialna szyba nie pozwoliÅ‚ mu przekroczyć parapetu pokoju, należącego jeszcze do niedawna do niego.
   - Mamo, mamusiu, odezwij siÄ™ do mnie! – krzyknÄ…Å‚ rozpaczliwie.
   - Nie widzi ciÄ™.
   - Mamo...
   - Kubusiu, rozczarowujesz mnie – obruszyÅ‚ siÄ™ Czarodziej. – Å»ycie czarodzieja jest takie wspaniaÅ‚e, a ty chcesz do mamy? Przecież chyba nie jesteÅ› maminsynkiem?
   - Nie jestem! – zaperzyÅ‚ siÄ™ KubuÅ›. – Ale dlaczego nie mogÄ™ być jednoczeÅ›nie czarodziejem i tym, kim byÅ‚em do tej pory?
   - Dlatego, że czarodzieje sÄ… niewidzialni.
   - Nieprawda! PrzeczytaÅ‚em wiele książek o czarodziejach i nigdzie nie byÅ‚o napisane, że muszÄ… być niewidzialni.
   - A widziaÅ‚eÅ› kiedyÅ› jakiegokolwiek czarodzieja, poza mnÄ…, oczywiÅ›cie?
   - Noooooo.... nie.
   - To już rozumiesz, ile sÄ… warte książki o nich. Czarodzieje żyjÄ… w zupeÅ‚nie innym Å›wiecie i tylko czasem na chwilÄ™ mogÄ… pokazać siÄ™ zwykÅ‚ym Å›miertelnikom. CzyimÅ› dzieckiem nie można być tylko przez chwilÄ™. To zajÄ™cie na caÅ‚y dzieÅ„.
   - A egzamin? – przypomniaÅ‚ sobie KubuÅ›.
   - To wÅ‚aÅ›nie jest ostatni egzamin. Musisz to zaakceptować, jeÅ›li chcesz być czarodziejem.
   - I już nigdy nie zobaczÄ™ mamy?
   - Ależ skÄ…d, jako czarodziej, możesz być zawsze i wszÄ™dzie.
   - Ale mama nie bÄ™dzie mnie mogÅ‚a przytulić?
   - Oj, czyżbym znów sÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚os maminsynka?
   - Nie – zaprzeczyÅ‚ KubuÅ›, który bardzo nie lubiÅ‚ tego okreÅ›lenia. – Skoro inaczej nie można, to dobrze. Niech tak bÄ™dzie.
   - A wiÄ™c niech siÄ™ stanie dokÅ‚adnie tak, jak chcesz.
   Wokół zaczÄ…Å‚ straszliwe dąć wiatr. Czarodziej puÅ›ciÅ‚ rÄ™kÄ™ Kubusia i rozpÅ‚ynÄ…Å‚ siÄ™ w powietrzu. ChÅ‚opiec sÅ‚yszaÅ‚ już tylko jego gÅ‚os, dobiegajÄ…cy z oddali i wypowiadajÄ…cy zaklÄ™cie.
   - Niech siÄ™ stanie to, co chcesz; w dół i w górÄ™, wzdÅ‚uż i wszerz; znajdź siÄ™ tam, gdzie pragniesz być, by na zawsze już tam żyć...
   Ogromny wir powietrza zaczÄ…Å‚ nagle wciÄ…gać chÅ‚opca w swoje wnÄ™trze. KubuÅ› krzyknÄ…Å‚ przestraszony i zamknÄ…Å‚ oczy. Gdy je otworzyÅ‚, zobaczyÅ‚, że jest w swoim dawnym pokoju, na krzeseÅ‚ku. Przed nim na stoliku byÅ‚y rozÅ‚ożone książki.
   - Jestem w domu... Ale przecież wybraÅ‚em bycie czarodziejem! WiÄ™c pewnie spaÅ‚em i to wszystko to byÅ‚ tylko sen. Od poczÄ…tku to wiedziaÅ‚em...
   - To nie byÅ‚ sen...
   KubuÅ› rozejrzaÅ‚ siÄ™, ale byÅ‚ sam w pokoju.
   - Kto to?!
   - Pan Czarodziej – gÅ‚os Czarodzieja byÅ‚ „wszechobecny” i zdawaÅ‚ siÄ™ wypÅ‚ywać z każdej ze Å›cian.
   - Gdzie jesteÅ›?
   - Tutaj. Nie rozglÄ…daj siÄ™ bez sensu, przecież mówiÅ‚em ci, że czarodzieje sÄ… niewidzialni.
   - Ale dlaczego ja nie jestem niewidzialny i wróciÅ‚em do domu?
   - Bo taka byÅ‚a twoja wola.
   - Przecież mówiÅ‚em co innego!
   - Ale czary nie zwracajÄ… uwagi, na to co mówisz, tylko jak naprawdÄ™ myÅ›lisz. A w twojej gÅ‚owie byÅ‚a inna decyzja niż w twoich ustach.
   - Czyli, że znów jestem zwykÅ‚ym Kubusiem?
   - Nie takim zwykÅ‚ym...
   - I nie bÄ™dÄ™ już mógÅ‚ czarować?
   - Nie, ale masz prawo do jednego, czarodziejskiego życzenia.
   - MuszÄ™ je powiedzieć na gÅ‚os?
   - Nie, wystarczy tylko, że zamkniesz oczy i je pomyÅ›lisz... – gÅ‚os Pana Czarodzieja z każdym sÅ‚owem stawaÅ‚ siÄ™ coraz cichszy i bardziej odlegÅ‚y. – Tylko musisz siÄ™ pospieszyć, bo wzywajÄ… mnie już do innego kandydata. Wkrótce o mnie zapomnisz, a nasze spotkanie bÄ™dzie wydawaÅ‚o ci siÄ™ snem...
   KubuÅ› zamknÄ…Å‚ oczy i zaczÄ…Å‚ szukać w gÅ‚owie życzenia. Chociaż tak naprawdÄ™ wiedziaÅ‚ jakie ono jest, bo zawsze tam byÅ‚o. Tylko baÅ‚ siÄ™ o to poprosić. Nie wierzyÅ‚, że może od Czarodzieja dostać aż tyle...
   Z przedpokoju dobiegÅ‚ go zgrzyt otwieranych drzwi.
   - O rany, mama wróciÅ‚a z pracy! – spojrzaÅ‚ z przerażeniem na zeszyty. – Nie odrobiÅ‚em lekcji...
   Do pokoju weszÅ‚a mama Kubusia. ChÅ‚opiec spojrzaÅ‚ na niÄ… ze zdziwieniem. WydawaÅ‚o mu siÄ™, że gdy wychodziÅ‚a, wyglÄ…daÅ‚a inaczej.
   - Mamusiu, ja....
   ZamilkÅ‚ w pół sÅ‚owa. Zza postaci mamy wyjrzaÅ‚a kolejna osoba. Sympatycznie uÅ›miechniÄ™ta, z wielkim pieprzykiem na policzku. Takim, jak u Kubusia.
   - Czemu siÄ™ tak na mnie patrzysz, Kubusiu?
   - Pan Czarodziej?
   - Jaki Czarodziej? – zdziwiÅ‚a siÄ™ mama. – Znów pewnie czytaÅ‚eÅ› te gÅ‚upie książki o czarodziejach, zamiast siÄ™ uczyć!
   - Daj mu spokój, Wiewióreczko...
   - Wiewióreczko?! – wykrzyknÄ…Å‚ KubuÅ›.
   - Czemu siÄ™ dziwisz? Hihihihihihih – zachichotaÅ‚a mama. – Przecież tata zawsze tak na mnie mówi – potrzÄ…snęła swojÄ… spiÄ™tÄ… rudÄ… kitkÄ…, żeby nie byÅ‚o wÄ…tpliwoÅ›ci, dlaczego tak jest.
   - No wÅ‚aÅ›nie – przytaknÄ…Å‚ przybysz i zwróciÅ‚ siÄ™ do mamy Kubusia. – Przecież odrobiÅ‚em z nim lekcje, zanim wyszliÅ›my do kina.
   - Do kina? ByliÅ›cie w kinie?
   - A czemu tak ciÄ™ to dziwi. Przecież mówiliÅ›my ci z tatÄ…, że idziemy do kina. A gdzie myÅ›laÅ‚eÅ›, że byliÅ›my?
   - W hipermarkecie... To znaczy, że ty byÅ‚aÅ› w hipermarkecie, bo musisz dorabiać...
   - Kochanie, on chyba ma gorÄ…czkÄ™ – przybysz przyÅ‚ożyÅ‚ rÄ™kÄ™ do czoÅ‚a Kubusia, pokiwaÅ‚ z niezadowoleniem gÅ‚owÄ…. NastÄ™pnie podszedÅ‚ do okna, żeby je zamknąć. ZrobiÅ‚ to lekko, bez najmniejszego problemu.
   - No tak, otworzyÅ‚ okno – zdenerwowaÅ‚a siÄ™ mam Kubusia. – A przecież upominaÅ‚am ciÄ™, że masz zamknąć okno.
   - To siÄ™ zgadza! – uradowaÅ‚ siÄ™ chÅ‚opiec. Wreszcie coÅ› przypominaÅ‚o okres sprzed wizyty Czarodzieja.
   - A co siÄ™ nie zgadza? – mama chÅ‚opca nie rozumiaÅ‚a jego zachwytu.
   - CaÅ‚a reszta... – do Kubusia nagle dotarÅ‚o, co siÄ™ staÅ‚o. KlepnÄ…Å‚ siÄ™ rÄ™kÄ… w czoÅ‚o – Rozumiem, pan Czarodziej zdążyÅ‚ speÅ‚nić moje życzenie!
   - Od dzisiaj koniec z czytaniem tych gÅ‚upich książek...
   - Wiewióreczko...
   - Widzisz, potem nie odróżnia rzeczywistoÅ›ci od swojej fantazji. To niebezpieczne. A ty, zaraz marsz do łóżka. I zapomnij o byciu czarodziejem.
   - Już zapomniaÅ‚em.
   PrzytuliÅ‚ siÄ™ mocno do swoich rodziców.
   â€žJak dobrze, że znów sÄ… razem. – pomyÅ›laÅ‚. – Chociaż wÅ‚aÅ›ciwie skÄ…d mi przyszÅ‚o do gÅ‚owy, że mogÄ… być osobno? Przecież bardzo siÄ™ kochajÄ…...”
   SpojrzaÅ‚ do góry na uÅ›miechniÄ™tych rodziców.
   â€žO co tej mamie chodziÅ‚o z tym czarodziejem? Å»e niby ja chciaÅ‚bym nim być?
   Po co?”
   
   
   

ŚCIĄGNIJ PLIK:tutaj

Komentarze czytelników