Tekst PIĘKNA GÅUPOTA
był czytany 1779 razy
PIĘKNA GÅUPOTA
Piękna ale głupia – słyszy się czasem opinię o jakieś kobiecie. Ewentualnie w drugą stronę: mądra, ale brzydka. To oczywiście stereotyp, ale jak każdy stereotyp, oparty na solidnych podstawach.
Lecz z drugiej strony, co takiego jest w urodzie, że odbiera pięknym ludziom mądrość? Tak na zdrowy rozum, nie powinno to mieć ze sobą nic wspólnego. No bo jak zewnętrzny wygląd może mieć wpływ na zawartość mózgu? A jednak jakiś ma, bo nie da się tylko wytłumaczyć, że kawały o blondynkach wymyślają wyłącznie brunetki w długie, samotne wieczory. Zresztą, zasada ta nie dotyczy wyłącznie kobiet. Piękni mężczyźni bywają równie często głupi (a geniusze prawie zawsze mają „pokraczny†wygląd).
Tę zagadkę pomogła rozwiązać mi Daria. Chociaż, gdy zobaczyłem ją po siedmiu latach przerwy, z trudem mogłem uwierzyć, że to ona. Podeszła do mnie po moim wieczorze autorskim po autograf i dedykację w tomiku poezji. Uśmiechnąłem się i zapytałem grzecznie:
- Dla kogo?
- Dla Darii Kubickiej.
Wziąłem zamach, żeby wpisać dedykację, ale nagle moje pióro zawisło tuż nad papierem. Spojrzałem na nią uważnie, zastanawiając się, czy mylą mnie oczy, czy może się przesłyszałem. Najwyraźniej zrozumiała moje wahanie, bo zsunęła na czubek nosa okulary i mrugnęła do mnie porozumiewawczo okiem. Teraz już nie mogłem mieć wątpliwości, że przede mną stoi „ta†Daria.
Na pytania, które cisnęły mi siÄ™ na usta, nie byÅ‚o czasu. Za niÄ… staÅ‚o już z dziesięć osób i przyjaźnie do mnie machaÅ‚o moimi tomikami (nie da siÄ™ ukryć, że na takich wieczorach dominujÄ… znajomi poety i to głównie oni nabywajÄ… jego „wypocinyâ€). WpisaÅ‚em wiÄ™c szybko dedykacjÄ™, ale przez resztÄ™ wieczoru nie mogÅ‚em oderwać wzroku od Darii (jÄ… to najwyraźniej bawiÅ‚o). Nie uszÅ‚o to także uwadze kilku osób. Jeden kolega nawet nie wytrzymaÅ‚ i wypaliÅ‚ wprost:
- Stary, co ty się tak na nią gapisz? Przecież to jakiś straszny pasztet jest.
Nie dało się ukryć, że ma rację. Daria była w tej chwili niemal podręcznikową brzydulą. Nieładne włosy, okropne okulary, „włochaty†sweter, obszerne spodnie. Stała z boku sama, najwyraźniej nikogo tutaj nie znając. Poza mną, oczywiście
- A tu się do ciebie zachęcająco uśmiechają jakieś laseczki – kolega wskazał w stronę kilku koleżanek, które zerkały na mnie ciekawie. – Tylko brać, wyrywać, nie przerywać.
- Tak, tak masz rację – przytaknąłem mu machinalnie. – Ale najpierw muszę z kimś porozmawiać.
Ku jego zdumieniu ruszyłem w stronę Darii. Ona się tego najwyraźniej spodziewała. Kiedy obok niej stanąłem, uśmiechnęła się do mnie szelmowsko.
- Pamiętasz mnie? – zapytała.
- Takiej dziewczyny, jak ty, nie zapomina siÄ™.
- Ale jesteÅ› zdziwiony?
Tu czas wreszcie wyjaśnić, skąd znałem Darię. Przez dwa lata, w siódmej i ósmej klasie podstawówki, chodziłem razem z nią na lekcje religii. Wtedy odbywały się one jeszcze w salach katechetycznych przy kościele, dlatego widywałem ją tylko raz w tygodniu, przez godzinę. Ale to wystarczyło, żebym nie mógł jej zapomnieć.
Daria była zdecydowanie najładniejszą dziewczyną w okolicy, dlatego bardzo wiele osób chciało się zapisać do tej samej grupy, co ona. Bardzo szybko nauczyła się podkreślać swoją urodę i przychodziła wystrzałowo umalowana nawet na religię.
To wzbudzaÅ‚o oczywiÅ›cie protesty naszej katechetki, pani Marii, z których Daria niewiele sobie robiÅ‚a. Jej tata byÅ‚ w jakiejÅ› Radzie Parafialnej, czy czymÅ› takim, wiÄ™c dziewczynie nie groziÅ‚o usuniÄ™cie z lekcji. Nawet kiedyÅ› pozwoliÅ‚a sobie na uwagÄ™, że katechetka „czepia siÄ™, bo zazdroÅ›ci jej powodzenia u mężczyznâ€. Na szczęście pani Maria miaÅ‚a duże poczucie humoru, wiÄ™c bÅ‚yskawicznie odpaliÅ‚a zarozumiaÅ‚ej nastolatce. „Ja po prostu chcÄ™ zaoszczÄ™dzić pracy naszemu proboszczowi, bo obecni tu mÅ‚odzieniaszkowie – tak nazywaÅ‚a chÅ‚opców – przez ciebie myÅ›lÄ… na tych lekcjach o nieprzyzwoitych rzeczach, z których siÄ™ potem bÄ™dÄ… musieli spowiadać.â€
- Dziwisz się mojemu zdziwieniu? – odpowiedziałem pytaniem na jej pytanie.
- Nie. I jeśli masz ochotę, wytłumaczę ci wszystko.
- Pewnie, że mam ochotę.
- To odprowadź mnie do domu – sięgnęła po swój płaszcz, wiszący na „stojaku†w rogu.
- Teraz?
Wprawdzie część osób opuściła już mój wieczór autorski, ale w takich przypadkach obowiązuje marynarska zasada, że kapitan schodzi z okrętu ostatni. Jednak ciekawość była silniejsza i szybko pożegnałem się ze wszystkimi.
- Może pospacerujemy trochę po parku? – zaproponowała, gdy byliśmy już na zewnątrz budynku.
- Wydawało mi się, że spieszysz się do domu?
- Nie spieszę się. Chciałam tylko zrobić na złość tym wszystkim zarozumiałym laskom, które nie mogły pojąć, dlaczego wychodzisz ze mną, a nie z którąś z nich.
W tym momencie byÅ‚a z powrotem tÄ… dawnÄ… DariÄ…, która uwielbiaÅ‚a robić różne sztuczki, żeby odbić koleżankom chÅ‚opaka. Ale o ile dawnej Darii wystarczyÅ‚o do tego „ciaÅ‚oâ€, to ta nowa musiaÅ‚a użyć „rozumkuâ€. Dlatego nie mogÅ‚em być na niÄ… zÅ‚y. Ponadto w jakiÅ› sposób mile Å‚echtaÅ‚o to mojÄ… mÄ™skÄ… próżność.
- Chcesz wiedzieć jak to się stało, że z pięknego łabędzia przeobraziłam się w brzydkie kaczątko? – kiwnąłem twierdząco głową. – Wszystko zaczęło się w wakacje po skończeniu podstawówki. Wyjechałam na kolonie. Byłam tam oczywiście najładniejszą dziewczyną – któż mógłby w to wątpić? – Wszyscy faceci od razu byli na moje skinienie. Ale ja „wycelowałam†w Alka, który był naszym opiekunem. Był świetnie zbudowany, ładnie opalony. Skończył właśnie drugi rok archeologii. A do tego był zupełnie nieczuły na moje wdzięki. Pamiętam, że to mnie strasznie wkurzyło.
- Obojętność mężczyzny to dla kobiety największa męczarnia – uśmiechnąłem się nie bez złośliwości.
- Pewnie tak, ale ja mu nie byłam obojętna. On mnie nienawidził. Usiądziemy? – zapytała.
Wskazała pustą ławkę pod kasztanem, który dopiero rozpoczynał kwitnięcie. Była już prawie dziewiąta i nawet majowe słońce zdążyło się już schować. Usiedliśmy a Daria kontynuowała swoją opowieść.
- Po tygodniu tych kolonii byłam tak zdesperowana, że chciałam stamtąd jak najszybciej wyjechać. Ale nie miałam dokąd, bo moi rodzice byli w tym czasie na wycieczce w Jugosławii i nie było z nimi żadnego kontaktu. A tylko oni mogli mnie odebrać. Czarna rozpacz.
- Co on ci takiego zrobił?
- Kazał mi być samodzielną. Dawniej, jak coś miałam zrobić, zaraz obok był tłumek chętnych chłopców, gotowych mnie wyręczyć. A teraz on im zabraniał udzielać mi jakiejkolwiek pomocy. A poza tym cały czas się ze mnie wyśmiewał. Z moich strojów, z mojej fryzury, z uśmiechu. Przez niego zostałam obozową fajtłapą. Zostawał mi tylko ucieczka.... Obejmij mnie!
Machinalnie wykonałem jej polecenie. Dopiero po chwili zrozumiałem, o co jej chodziło. Obok nas wracała z mojego wieczoru autorskiego jedna z ostatnich grupek gości.
- Teraz wszyscy pomyślą, że jestem wiedźmą, która rzuciła na ciebie urok – uśmiechnęła się złośliwie.
- I co, uciekłaś? – wróciłem do przerwanego wątku.
- Prawie. Pewnie bym zwiała, gdyby droga mojej ewakuacji nie prowadziła obok męskich pryszniców – teraz jej uśmiech przybrał szelmowski wyraz.
- A co cię spotkało pod tymi prysznicami? – podjąłem jej grę.
- Nie „coâ€, a „ktoâ€? I nie pod prysznicami, ale tuż obok nich.
- Więc kto?
- Alek, zaglądający przez szpary i podglądający moich kolegów. Był tak zapatrzony, że zupełnie mnie nie słyszał. Dopiero kiedy powiedziałam głośno, „kto by pomyślał?†odwrócił się w moją stronę. Był absolutnie przerażony.
- Nie dziwiÄ™ mu siÄ™.
- Najpierw próbował mi grozić, że jak się wygadam, to on mi tu urządzi piekło na ziemi. Ale wyśmiałam go i zaproponowałam układ. On się ode mnie odczepi, a ja nikomu nic nie powiem.
- Skąd taka wspaniałomyślność? Przecież wiesz, że jakbyś na niego doniosła, to jego by i tak wywalili.
- Wiem. Ale stwierdziłam, że coś mu jednak zawdzięczam.
- Co?
- To, jak teraz wyglÄ…dam.
Byłem prawie pewien, że kpi ze mnie.
- I za to mu jesteś wdzięczna?
- Tak. Bo dzięki niemu, przez ten tydzień, zrozumiałam jedną rzecz: nic nie potrafię sama zrobić. Ja nawet nie wiedziałam jak się kroi chleb! Byłam życiową kaleką, która zawsze liczy na pomoc kogoś innego. Oduczyłam się jakiejkolwiek samodzielności. W szkole, na każdej klasówce, siadałam obok jakiegoś kujona, który był wniebowzięty tylko dlatego, że mógł mi dać ściągnąć. Tak naprawdę przestałam się uczyć. Pisemny egzamin do ogólniaka zdałam świetnie, ale na ustnym kompletnie poległam. Gdyby nie to, że mój ojciec załatwił mi miejsce w jakimś klasztornym liceum, mogłam skończyć w zawodówce, albo w najlepszym wypadku w technikum odzieżowym.
Powoli zaczynałem ją rozumieć. Wolałem się jednak upewnić.
- I dlatego postanowiłaś „zbrzydnąć�
- WÅ‚aÅ›nie tak! WykorzystaÅ‚am to, że idÄ™ do nowej szkoÅ‚y, gdzie nikt mnie nie zna. ZrezygnowaÅ‚am z kosmetyków, seksownych ubranek, przytyÅ‚am kilka kilo. ZaÅ‚ożyÅ‚am sobie te szkieÅ‚ka – wskazaÅ‚a na okulary – choć nie mam żadnej wady wzroku. Nie chciaÅ‚am mieć żadnej „pokusyâ€, żeby skorzystać z czyjejÅ› pomocy. Bo to jest jak nałóg. Jak siÄ™ już ktoÅ› wciÄ…gnÄ…Å‚, nie potrafi tego kontrolować. Może albo dalej ulegać swojej sÅ‚aboÅ›ci, albo z niÄ… zerwać. A ja nie chciaÅ‚am zostać „wtórnÄ… debilkÄ…â€, która potrafi tylko dobrze wyglÄ…dać.
- I masz zamiar już na zawsze zostać... taka? – nie chciałem jej urazić dosadnym określeniem jej powierzchowności.
- Nie. Teraz już umiem się przed tym bronić. Obiecałam sobie, że jak już znajdę sobie faceta, który będzie umiał docenić to, co mam tu – popukała się w głowę – to z powrotem się zmienię.
- W takim razie życzę ci powodzenia – powiedziałem bez cienia złośliwości.
Odprowadziłem ją do przystanku i tam się rozstaliśmy. Od tej pory spotkałem ją jeszcze ze dwa razy na ulicy. Nie rozmawialiśmy już jednak więcej. Potem zniknęła mi całkiem z oczu i od prawie dziesięciu lat jej nie widziałem.
Ale to właśnie dzięki niej zrozumiałem, skąd bierze się głupota pięknych ludzi. Jest ona u nich nieodłączną siostrą lenistwa. Przyzwyczajeni do tego, że otrzymują wszystko z racji swego wyglądu, nie wysilają niepotrzebnie swego umysłu. A jak wiadomo, organ nieużywany zaczyna zanikać.