Tekst NIEMOŻLIWA PRZYJAŹŃ
był czytany 1376 razy
NIEMOŻLIWA PRZYJAŹŃ
O tym, że miÅ‚ość bywa irracjonalna, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Ileż razy sÅ‚yszymy pytanie typu: „co ona w nim widzi?†albo „za co on jÄ… tak kocha?â€. I nikt do koÅ„ca nie jest w stanie tego wytÅ‚umaczyć i caÅ‚kiem pojąć. To zresztÄ…, wedÅ‚ug mnie, stanowi o uroku miÅ‚oÅ›ci, o jej absolutnej niezwykÅ‚oÅ›ci.
Przyjaźń wydaje się być łatwiejsza do zrozumienia. Jest przede wszystkim uczuciem słabszym, mniej zobowiązującym. Jest nam więc prościej wyjaśnić sobie „niedopasowanie†przyjaciół i fakt, że godzą się na różne zachowania drugiej strony, które do nich samych nie pasują. Ale jestem pewien, że niewiele osób będzie w stanie pojąć przyjaźń, którą ja miałem okazję niegdyś obserwować.
Przez kilka lat byÅ‚em kierownikiem na tzw. „obozach koÅ„skichâ€, czyli wakacjach w siodle. OrganizowaÅ‚em je wraz z grupÄ… znajomych w dzierżawionej przez nas gajówce. Tylko jednak ja wziÄ…Å‚em siÄ™ za bezpoÅ›rednie zarzÄ…dzanie nimi, bo ze wzglÄ™dów finansowych byÅ‚a to dla mnie jedyna okazja, żeby pojeździć na koniach (przysÅ‚ugiwaÅ‚y mi darmowe jazdy).
Na każdym z takich obozów (były ich trzy) trafiała mi się dość specyficzna grupa kursantów. O każdej mógłbym napisać osobne opowiadanie i być może kiedyś to zrobię. Zacznę jednak od tej, wśród której pojawiła się najbardziej niezwykła para przyjaciół, jaką kiedykolwiek widziałem.
Na tym obozie 95% uczestników i osób towarzyszÄ…cych stanowili uczniowie i absolwenci Pierwszego SpoÅ‚ecznego Liceum OgólnoksztaÅ‚cÄ…cego z ulicy Bednarskiej w Warszawie. Podówczas to byÅ‚a bardzo specyficzna szkoÅ‚a, pierwsza niepubliczna, jaka powstaÅ‚a w Polsce. Jej uczniowie byli z tego bardzo dumni, ale nie tylko to ich wyróżniaÅ‚o. Pochodzili z bardzo liberalnych domów, cechowaÅ‚a wiÄ™c ich swoboda bycia, otwartość, tolerancyjność i kontrkulturowość. To wÅ‚aÅ›nie „na Bednarskiej†po raz pierwszy zaczÄ™to zwracać siÄ™ masowo do nauczycieli po imieniu. W ten sposób pedagodzy promowali tam „bezstresowe wychowanieâ€.
Przyznam, że dla mnie, jako kierownika, posiadanie takich podopiecznych, byÅ‚o dość ciężkim przeżyciem. Zapanowanie nad takÄ… grupkÄ… indywidualistów, nie znoszÄ…cych jakiejkolwiek dyscypliny, graniczyÅ‚o bowiem z cudem. Ale na szczęście moi „obozowicze†mieli też wpojony pewien hamulec, który ograniczaÅ‚ anarchiczność ich postÄ™powania. PowstrzymywaÅ‚o ich pojÄ™cie „dobra wspólnegoâ€, koniecznoÅ›ci poÅ›wiÄ™cenia siÄ™ na rzecz sprawnego funkcjonowania spoÅ‚ecznoÅ›ci, jako wartoÅ›ci nadrzÄ™dnej.
A to na takim obozie byÅ‚a rzecz bardzo istotna. Bo tutaj to sami uczestnicy zajmowali siÄ™ sprzÄ…taniem, gotowaniem i oporzÄ…dzaniem koni, podzieleni na trzy różne wachty – „drewnianÄ…-wodnÄ…â€, „kuchenną†oraz „koÅ„skÄ…â€. I wszyscy bez sÅ‚owa sprzeciwu podporzÄ…dkowywali siÄ™ tym reguÅ‚om. Nawet jeÅ›li tylko rozbili namiot obok gajówki i nie byli bezpoÅ›rednimi uczestnikami obozu.
Pewne zamieszanie w ten mechanizm wprowadziÅ‚o dopiero pojawienie siÄ™ Jareczka, brata jednej z uczestniczek (zwanej pieszczotliwie „PszczółkÄ…â€). Razem z nim przyjechaÅ‚ jego przyjaciel, Henryk. Potężny facet, liczÄ…cy blisko 190 cm wzrostu, szeroki w barach, schludnie ubrany, obciÄ™ty „na zeroâ€, chodzÄ…cy w „glanachâ€. Jednym sÅ‚owem: „skinheadâ€.
Tolerancyjność i kontrkulturowość nie pozwalała uczestnikom obozu zareagować wrogo na pojawienie się Henryka. Zwłaszcza, że on nie miał zamiaru nikogo indoktrynować i nie obnosił się ze swoimi poglądami. Może wiedział, że w tym gronie nie ma co liczyć na zdobycie zwolenników, a może po prostu nie czuł się dość silny merytorycznie, by prowadzić dyskusję z gromadą „wyszczekanych†liberałów. A może był raczej małomówny?
Za to Jareczkowi usta w ogóle się nie zamykały. No chyba, że akurat pił piwo z nieodłącznej butelki, która wydawała się być przyklejona do jego ręki. Nie oznacza to, broń Boże, że Jareczek był pasożytem, spędzającym dzień wyłącznie na spożywaniu alkoholu. O nie! O ile pozostali, jak wspomniałem, czasem rozumieli konieczność poświęcenia dla dobra wspólnego, o tyle Jarek jakby wciąż szukał wokół okazji, żeby móc być w czymś pomocnym. Dla każdego miał dobre słowo i uśmiech.
Ten uśmiech to była zresztą jego kolejna charakterystyczna cecha. Zdawał się go nie opuszczać w żadnym momencie, nawet takim, który wymagał szczególnej powagi. Byłem kiedyś na imprezie w domu „Pszczółki†i Jareczka. Na jednej ze ścian wisiała fotografia, zrobiona pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie. Oprócz rodzeństwa byli na niej ich rodzice oraz znana dziennikarka dużej gazety. Wszyscy smutni i skupieni. Wszyscy, poza Jareczkiem, który stał uśmiechnięty w mycce...
Racja, nie powiedziałem Wam jeszcze, że był Żydem. I dlatego jego przyjaźń z Henrykiem wydawała się tak niezwykła, prawie oksymoronowa. Niemal niemożliwa do zaistnienia. Ale nie dla nich samych. Oni naprawdę czuli się ze sobą świetnie. Ba, skin pozbawiony swego towarzysza – który akurat pobiegł komuś pomagać – popadał od razu w dziwną apatię.
Różniło ich znacznie więcej, niż tylko narodowość i przekonania polityczne. Jareczek był wesołym trzpiotem, Henryk prawie się nie uśmiechał. Żyd był bałaganiarzem, skin uwielbiał idealny porządek. Jeden ufał wszystkim naokoło bez zastrzeżeń, drugi był bardzo ostrożny w kontaktach z innymi.
Takich różnic można by wymieniać dużo więcej, dlatego wiele osób zastanawiało się, na czym polega ich przyjaźń i skąd się wzięła. Przeważała opinia, że Jareczek robi to na złość własnej rodzinie. Nie było tajemnicą, że irytowała go religijność siostry. Rokrocznie spędzała ona część wakacji w pustynnym kibucu, a wkrótce również miała zamiar przejść szkolenie wojskowe w izraelskiej armii (co nie przeszkadzało jej podważać sensu powszechnego poboru do polskiej armii).
Brat wyśmiewał się również głośno z epizodu „Pszczółki†w telewizyjnym serialu. W jednej ze scen z roku sześćdziesiątego ósmego, dziejącej się na Dworcu Gdańskim, zagrała ona postać, która wydawała się nie wyjeżdżać z kraju, ale wsiadać do pociągu, mającego ją zawieźć wprost do komory gazowej. Na dodatek Jareczek uwielbiał siadać przed siostrą z jakimś wyjątkowo niekoszernym jedzeniem i zachęcać ją do skosztowania słowami:
- MówiÄ™ ci, „Pszczółkaâ€, miód w gÄ™bie!
Jak powiedziaÅ‚em, uczestnicy obozu generalnie nie okazywali niechÄ™ci Henrykowi. Niektórzy sÄ…dzili nawet, że to pewna intelektualna prowokacja Jareczka, dlatego zachowywali siÄ™ powÅ›ciÄ…gliwie wobec skina. Ale kilka osób wyraźnie irytowaÅ‚a jego obecność. ByÅ‚a wÅ›ród nich Zuza, należąca do tzw. grupy „dzieci Å›mieciâ€. Jej podarty w wielu miejscach strój, dopeÅ‚niaÅ‚a spora ilość kolczyków, powpinanych w różne części ciaÅ‚a. LubiÅ‚a zajmować jakieÅ› centralne miejsce na terenie zabudowaÅ„ gajówki i, wciąż palÄ…c papierosa, studiować dzieÅ‚a Sartre’a (miaÅ‚a ze sobÄ… kilka tomów.)
KtóregoÅ› wieczoru siedzieliÅ›my w jadalni, już po kolacji. Choć byÅ‚ to upalny lipiec, to późnym wieczorem zrobiÅ‚o siÄ™ chÅ‚odno. PostanowiliÅ›my napalić w piecu. Akurat Henryk miaÅ‚ „drewniano-wodnÄ… wachtÄ™â€, czyli byÅ‚ zobowiÄ…zany dbać o opaÅ‚. ZdjÄ…Å‚ wiÄ™c swojÄ… kurtkÄ™, zÅ‚ożyÅ‚ jÄ… w idealnÄ… kostkÄ™, poÅ‚ożyÅ‚ z boku na Å‚awie i wyszedÅ‚ na zewnÄ…trz, by narÄ…bać drewna. Kiedy zniknÄ…Å‚ za drzwiami, wstaÅ‚a Zuza i zrzuciÅ‚a jego kurtkÄ™ na podÅ‚ogÄ™. Gdyby jÄ… podniosÅ‚a, nic by siÄ™ pewnie nie staÅ‚o, ale ona jÄ… jeszcze manifestacyjnie kopnęła.
Wszyscy spojrzeli na Jareczka, którego twarz po raz pierwszy spoważniała.
- Podnieś to – wycedził przez zęby do Zuzy.
- Ani mi się śni.
- Podnieś to, wytrzep i odłóż na miejsce – warknął ponownie Jareczek i spojrzał na nią naprawdę groźnie.
Zuza popatrzyła na innych, szukając u nich wsparcia. Ale chociaż nikt nie kochał Henryka, to także nikt nie popierał tego, co zrobiła.
- Czyście wszyscy oszaleli?! Przecież on jest skinem! Jak możecie znosić obecność tego cholernego antysemity wśród nas?!
- A skąd wiesz, że on jest antysemitą? – zapytał Jareczek.
Po jego słowach zapadła na moment głęboka cisza, przerywana jedynie odgłosem rąbania drewna przez Henryka.
- No bo... przecież.... jest skinem – wydukała w końcu Zuza.
- A czy ty wiesz, co to oznacza? Może on tylko kocha własny naród? – widać było, że Jareczek się cały gotuje.
- Przecież to jest to samo – wzruszyła ramionami. – Poza tym większość Polaków, to antysemici.
- Ty głupia cipo! – wybuchnął w końcu. W tym momencie ewidentnie odezwała się w nim krew obrońców Masady i bojowników z warszawskiego getta. – Co ty o nim wiesz?! Jego dziadkowie ukrywali w trakcie wojny rodzinę żydowską. I to taką, która parę lat wcześniej, mało ich nie puściła z torbami. Pewnie nawet nie masz pojęcia o tym, że tylko w Polsce groziła za pomoc Żydom kara śmierci. Jak myślisz, dlaczego Niemcy jedynie tu ją wprowadzili?! Przecież gdyby Polacy byli takimi antysemitami, powinni z radością wydawać nas, Żydów. Ale Niemcy dobrze wiedzieli, co robią. A i tak najwięcej Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata jest stąd. Chociaż, tak w ogóle to powinni być tylko z Polski, bo gdzie indziej ludzie ryzykowali jedynie więzieniem, a tu życiem! Rozumiesz, głupia pizdo?!
- Jarek, uspokój siÄ™ – próbowaÅ‚a siÄ™ wtrÄ…cić „Pszczółkaâ€.
- Nie mam zamiaru! Jak ja tej gówniarze tego nie wytłumaczę, to kto to zrobi?!
W tym momencie Zuza nie wytrzymała i wybiegła z płaczem do drugiego pokoju. Ktoś poszedł za nią. Wszyscy pozostali już dawno przerwali swoje zajęcia, odłożyli książki.
- Wiesz dobrze, że nie można się odwoływać do historii. Sam wiesz, jakie napisy pojawiają się dziś na murach...
- Tak, siostrzyczko? I co z tego, że się pojawiają napisy? We Francji czy Niemczech niszczą cmentarze i podpalają synagogi. A kto najchętniej dotuje Arafata w walce z państwem żydowskim, jak nie Zachodnia Europa?!
Ta kłótnia mogła trwać jeszcze bardzo długo, ale przerwało ją wkroczenie skina z naręczem drewna. Zapadła na moment cisza. Bardzo nieprzyjemna cisza. Henryk zrozumiał, że coś się stało i że to „coś†dotyczy najprawdopodobniej jego samego. Spostrzegł swoją sponiewieraną kurtkę. Odłożył drewno i schylił się po nią.
- Pójdę się przejść – powiedział, gdy się wyprostował.
- Poczekaj – Jareczek miał ponownie na twarzy swój uśmiech. Tym razem był on jednak zabarwiony odrobiną drwiny, którą było wyraźnie widać, gdy spojrzał na pozostałych. – Pójdę z tobą, cholerny antysemito.