Tekst NONKONFRORMISTA
był czytany 1384 razy
NONKONFRORMISTA
- Zmieniłeś się – powiedziała Michalina z lekkim żalem
- Ty też.
- Mogę usiąść? – zapytała, pokazując na miejsce przy moim stoliku.
Kiwnąłem potakująco głową, nie przestając się jej uważnie przyglądać.
Michalina była zawsze nadzwyczaj poukładaną osóbką. Karierę zawodową odziedziczyła po swoich przodkach, którzy już od międzywojnia zasiadali w palestrze. Ona miała być czwartym pokoleniem adwokatów i wydawało się, że nic już tego nie zmieni. Związała się z Andrzejem, strasznie ambitnym facetem, pochodzącym z jakiejś niewielkiej miejscowości. Jej narzeczony nie miał wprawdzie żadnych rodzinnych tradycji, za to bardzo chciał, aby takie tradycje posiadały jego dzieci. Ponieważ był do tego zabójczo przystojny, a Michalina była malutka i grubiutka, nie miał większych problemów z przekonaniem jej do bycia razem.
Po studiach oboje bez przeszkód dostali się na aplikację adwokacką i rozpoczęli pracę w dobrych kancelariach. Mieli już wyznaczony termin ślubu, gdy nagle wśród znajomych rozeszła się wieść, że nie są już parą. Większość osób pomyślała, że to przystojny Andrzej uznał, iż Michalina nie jest mu potrzebna w dalszej karierze. Ale wkrótce ta wiadomość została podważona, bo Andrzej aplikował u ojca Michaliny. Takie więc posunięcie byłoby z jego strony bardzo nierozważne. Zaczęła więc przeważać opinia, że rozstali się za obopólną zgodą. Bo tego, że Michalina po prostu mogła zostawić Andrzeja, nikt nie brał pod uwagę. Taka szara myszka rozstała się z takim przystojniakiem? Nie, to przekraczało możliwość zdroworozsądkowego pojmowania.
Wkrótce jednak okazało się, że przyszła pani mecenas związała się z nowym facetem, poza którym nie widzi Bożego świata. Pojawiła się z nim na kilku imprezach, ale wkrótce znajomi przestali ją zapraszać do siebie. Kiedy spytałem któregoś z nich o przyczynę tego środowiskowego ostracyzmu Michaliny, powiedział, że to przez tego jej nienormalnego faceta.
- Mogę zapalić? – zapytała, a ja ponownie kiwnąłem potakująco głową.
Temat mnie zaintrygował, więc go nieco podrążyłem. Okazało się, że nowy facet mojej koleżanki miał w zwyczaju upijać się na każdej imprezie, a następnie obrażać wszystkich naokoło. Wyzywał ich od konformistów i kapitalistycznych świń. Czynił również straty w mieniu gospodarzy, które musiała potem pokrywać Michalina. I choć ona pokornie za wszystko płaciła, zapowiadano jej przy tym, że jeśli się z nim nie rozstanie, nikt jej już nie chce u siebie widzieć.
Nic więc dziwnego, że Michalina zniknęła zupełnie z towarzyskiego horyzontu. Jedyne pewne wiadomości dotyczyły jej kariery zawodowej. Skończyła aplikację, zaczęła pracę, lecz nie u swojego ojca. Ten zatrudnił Andrzeja, a z córką podobno przestał utrzymywać kontakty.
Michalina w krótkim czasie pracowała w aż trzech kancelariach, w każdej nie dłużej niż pół roku. Potem całkiem zniknęła. Niektórzy szeptali, że to zemsta jej ojca za związanie się z niewłaściwym facetem. Staruszek podobno miał wykorzystać swoje kontakty do ciągłego zwalniania córki, aż w końcu nigdzie nie znalazła pracy. Lecz inni, którzy z nią pracowali, twierdzili, że to bzdura i po prostu Michalina sama odchodziła.
Od czasu, kiedy przestała pracować w zawodzie, słuch o niej zaginął. Ktoś ją gdzieś podobno widział pijaną na ulicy. Za to inna osoba twierdziła, że to na pewno nie była ona, bo ta pijaczka miała różnokolorowego irokeza postawionego na głowie i po dziesięć kolczyków w jednym uchu. Ale ogólnie przez prawie trzy lata nikt o niej nic pewnego nie słyszał.
Dopiero teraz siedziała przy moim stoliku. Byliśmy w jakiejś niewielkiej kafejce w centrum miasta. Michalina miała na sobie strój kelnerki, po kilka kolczyków w każdym uchu i choć włosy nie sterczały zbyt mocno na jej głowie, również przejawiały jakiś wyraz buntu.
- Dawniej miałeś długie włosy – skomentowała „jeżyka†na mojej głowie.
- A ty dawniej miałaś fryzurę grzecznej dziewczynki – wypiłem łyk soku, który mi przyniosła. – A poza tym z długich włosów się wyrasta, tak samo jak z dziecięcych bucików. Facet w moim wieku, z kitką na głowie, wygląda coraz bardziej żałośnie. Trochę jak wyleniały Piotruś Pan.
- A ja miałam nadzieję, że chociaż ty mnie zrozumiesz.
- Czemu?
- Bo też byłeś dawniej nonkonformistą, tak jak Henryk – tak miał na imię jej chłopak.
- Nigdy nie byłem nonkonformistą.
- Jak to? A długie włosy, a pisanie wierszy?
- A cóż to ma wspólnego z nonkonformizmem? – roześmiałem się dość głośno. – Obydwie te rzeczy robiłem dlatego, że zapewniały mi powodzenie wśród koleżanek.
- Tylko dlatego?
- Nie tylko. Uważałem ponadto, że do twarzy mi z długimi włosami, oraz że całkiem dobrze wychodzi mi pisanie wierszy. Ale nie było w tym odrobiny nonkonformistycznego buntu, bo ja zawsze coś takiego uważałem za głupotę i pozę.
Moje słowa musiały ją chyba mocno dotknąć, bo zrobiła taki ruch, jakby chciała wstać od stolika. Ale potrzeba rozmowy była silniejsza od niej. A może raczej chęć wytłumaczenia się.
- Widzisz, Henryk taki nie jest. On jest prawdziwym nonkonformistą. Jemu w ogóle nie zależy na czyjejkolwiek opinii. Ja dopiero przy nim zrozumiałam, jak płytkie było moje życie. Od małego byłam przygotowywana do odziedziczenia kancelarii mojego ojca. Moim jedynym zadaniem było zdawanie egzaminów na prawie, bez względu na oceny jakie dostanę. I tak „wjazd†na aplikację załatwiał mi mój zakłamany tatuś – ich stosunki rodzinne musiały być obecnie naprawdę wrogie. – I gdyby nie Henryk, trwałabym w tej wegetacji do końca życia. On mi pokazał, że nie wolno się na wszystko zgadzać, że trzeba buntować się przeciwko mieszczańskiej moralności. Że nie wolno uczestniczyć w wyścigu szczurów, którzy nie wiedzieć czemu zarabiają krocie, kosztem ciężko pracujących ludzi – wybuchnąłem gromkim śmiechem. – Dlaczego się śmiejesz?
- Powiedz mi, co robi twój Henryk i na czym polega jego bunt?
- Henryk zaocznie kończy łódzką filmówkę. Chcę robić filmy dokumentalne, ale nie takie zwykłe, tylko takie ostre jak Michael Moore.
- I to Moore jest dla niego wzorem nonkonformizmu? – goście przy sąsiednich stolikach musieli chyba pomyśleć, że Michalina opowiada mi jakieś rewelacyjne dowcipy, bo ja śmiałem się do rozpuku. Ale ona patrzyła na mnie coraz bardziej wściekła, a ja ręcznie dawałem jej znać, że zaraz się uspokoję i ustosunkuję na serio do jej wypowiedzi.
- Już?
- Już – wziąłem głębszy oddech. – Widzisz, Michalino, nonkonformizm trzeba rozpatrywać przede wszystkim w kontekście najbliższego otoczenia. Dlatego Moore może uchodzić za wzór konformizmu. Środowisko amerykańskich filmowców, w którym egzystuje, w 95 % zgadza się z nim i głosuje na demokratów.
- Ale jest przeciw niemu prezydent, a nawet większość społeczeństwa...
- To nie jest istotne, bo on się nie musi z nimi wcale liczyć. Dlatego też Schwarzenegger, wiążąc się z republikanami, był daleko bardziej nonkonformistyczny i odważny niż Moore. Ale ponieważ zrezygnował z kariery aktorskiej i poświęcił się polityce, przestał być nonkonformistą. Bo w jego nowym fachu panuje względna równowaga między oboma środowiskami i nie trzeba być odważnym, by należeć do któregokolwiek.
- Zaczynam się gubić. Uważasz, że nonkonformizm to nie generalna postawa ale przejściowy stan? – skrzywiła się, jakby przez jej usta przeszła najgorsza herezja.
- OczywiÅ›cie. Kilka lat temu, po jakimÅ› ważnym spotkaniu, udaliÅ›my siÄ™ z moim przyjacielem w garniturach do „Parkuâ€, tego klubu studenckiego. SÄ™k w tym, że to byÅ‚ czwartek, a wtedy w czwartki rzÄ…dzili tam „metaleâ€. MusieliÅ›my stanowić nielada atrakcjÄ™, siedzÄ…c poÅ›ród setek „skórâ€, glanów i dÅ‚ugich wÅ‚osów. I chociaż nie patrzyli na nas przyjaźnie, postanowiliÅ›my to olać i spokojnie napić siÄ™ piwa w ogródku. W tamtej chwili staliÅ›my siÄ™ rzeczywiÅ›cie nonkonformistami, majÄ…c w dupie uczucia najbliższego nam otoczenia. Ale zaraz gdy wyszliÅ›my i znaleźliÅ›my siÄ™ poÅ›ród zwykÅ‚ych ludzi, nasz „bunt†siÄ™ ulotniÅ‚.
Moje teorie musiały jej chyba rzeczywiście mocno namieszać w głowie, bo wyglądała na nieźle zdezorientowaną. Nie zdziwiło mnie to specjalnie, bo niezaprzeczalnym faktem było to, że właściwie zawsze nie posiadała własnego zdania i zgadzała się z opinią otoczenia. A ja teraz obalałem w gruzy kilka ostatnich lat jej życia.
- No to kim jest naprawdÄ™ nonkonformista?
- Wielu ludziom się wydaje, że nonkonformista, to taki ktoś, kto nie lubi „wygodnego†życia. Generalnie sprzeciwia się istniejącemu porządkowi, mówi niepopularne rzeczy. Nie ma zamiaru, na przykład, uczestniczyć w wyścigu szczurów. A on nie robi tego, bo tak mu jest wygodniej.
- Nieprawda! – zaperzyła się. – Henryk w nim nie uczestniczy ze względów moralnych, żeby nie musieć nikomu robić krzywdy dla własnej kariery.
- To powiedz mi Michalino, z czego Henryk żyje?
- Teraz nie wiem. Rozstaliśmy się jakiś czas temu, bo Henryk powiedział, że zawiodłam jego zaufanie.
- A z czego żył przedtem?
- Różnie, czasem złapał jakąś fuchę przy filmie i coś zarobił.
- I to mu wystarczało na życie?
- Nie. Przez jakiś czas pomagali mu rodzice, ale odkąd umarła jego mama, ojciec się go wyrzekł. Wtedy na szczęście spotkał mnie, dlatego jakoś moja pensja wystarczała, na nasze utrzymanie.
- A kiedy zrezygnowałaś z pracy?
- Odziedziczyłam mieszkanie po babci, może pamiętasz, robiłam tam czasem imprezy. Drugie ojciec mi kupił, gdy zdałam na aplikację. Mogłam więc sprzedać to po babci i starczyło na jakieś dwa lata...
- To niezły macie przerób. To mieszkanie było warte co najmniej ćwierć miliona. Po włożeniu na lokatę można by z tego się utrzymać nawet przez dziesięć lat...
- Ale Henryk miał takie różne szalone pomysły. Poza tym kupiłam mu kamerę, żeby mógł kręcić swoje filmy. Wsparliśmy też parę fundacji...
Wiem, że powinienem ją oszczędzać. Obecnie była nieszczęśliwa, bez grosza, bez faceta. Wiem to dobrze, ale w niektórych sytuacjach po prostu nie umiem utrzymać na wodzy swojego niewyparzonego języka.
- Nie obraź się na mnie Michalino, ale twoja miłość jest po prostu ślepa.
- Co ty możesz o tym wiedzieć?! – była wściekła. – Ty zdradziłeś swoje dawne ideały...
- Już ci tłumaczyłem, że nie miałem ideałów, które mi przypisujesz – wypiłem do końca swój sok. – Pozwól, że zabawie się w jasnowidza. Założę się, że Henryk cię zostawił...
- Nie zostawił mnie! Rozstaliśmy się.
- Okay. Rozstaliście się wkrótce po tym, jak skończyły się twoje pieniądze. On zaś wytłumaczył konieczność waszego rozstania tym, że zawiodłaś jego zaufanie. Jestem pewien, że sama do końca nie rozumiesz jak to zrobiłaś.
- Skąd ty to możesz wiedzieć?!
- Nie denerwuj się. Jeśli chcesz przekonać się o prawdziwości moich słów, sprawdź tylko jedną rzecz. Sprawdź, czy Henryk, nie jest teraz przypadkiem z jakąś kobietą, która jeszcze dobrze zarabia, ma dom i ładny samochód.
- A co to ma do rzeczy? – nie mogła zrozumieć. Ale chyba musiałem w coś trafić, bo już nie był wściekła.
- Tylko to, że najbardziej obecnie popularna odmiana współczesnego nonkonformizmu, to tylko jak najbardziej wygodna postawa życiowa. To bycie świerszczykiem, który myśli głównie o zabawie. Ma przy tym nadzieję, że mróweczki, które zapierdalają równiutko w pracy, będą na niego łożyły. A gdy on je opluje, w przypływie artystycznego natchnienia, to one zachwycą się tym. A jak któraś mróweczka zapragnie być też świerszczykiem, to prawdziwy świerszczyk znajdzie sobie inną mróweczkę, która będzie na niego zapierdalać.