Tekst JUTRA NIE MA
był czytany 1339 razy
JUTRA NIE MA
Któregoś dnia mój znajomy król „nurków†stanął pod moimi drzwiami z podbitym okiem i przestraszoną twarzą.
- Mam kłopoty – powiedział zupełnie niepotrzebnie, bo wszystko mówił za niego jego wygląd. – Mogę na chwilę do pana? Świeży jestem, nie śmierdzę.
- Oczywiście, proszę wejść – wsunął się do mieszkania i stanął w korytarzu. – Może pan coś zje? Akurat ugotowałem pyszną zalewajkę, sam zbierałem grzyby...
- Nie odmówię. Przez to wszystko od wczoraj nic nie jadłem.
Przed chwilą sam skończyłem jeść, więc nie musiałem nawet podgrzewać zupy. Nalałem pełny talerz mojemu znajomemu i czekałem aż zje. Kiedy skończył, zabrałem naczynie i przyniosłem kilka kostek lodu, by mógł je przyłożyć do opuchniętego oka.
- Mogę panu zająć ze dwie godziny? – zapytał a ja kiwnąłem potakująco głową. – Muszę przeczekać, aż przestaną za mną biegać.
- A kto pana tak urządził?
- Konkurencja – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ gorzko. – Wszystko przez to nowe osiedle, kawaÅ‚ek dalej. Dopóki go nie byÅ‚o, istniaÅ‚a granica wpÅ‚ywów miÄ™dzy nami a grupÄ… „Plastusiaâ€.
- „Plastusia�
- Tak go nazywamy, bo ma odstajÄ…ce uszy i wielki nos. Czasem mówiliÅ›my na niego „Glemp†albo „Urbanâ€, ale siÄ™ obrażaÅ‚. Woli „Plastusiaâ€. A to bardzo bojowy typ, ma dwa wyroki za rozbój. Dlatego staraliÅ›my siÄ™ mu nie wchodzić w drogÄ™. Ale to nowe osiedle to Å‚akomy kÄ…sek. Tam mieszkajÄ… bogaci ludzie, co i raz wyrzucajÄ… jakieÅ› „skarbyâ€, caÅ‚kiem dobre i jeszcze dziaÅ‚ajÄ…ce rzeczy... MogÄ™ zapalić? – siÄ™gnÄ…Å‚ do kieszeni po papierosy.
- W mieszkaniu raczej nie, ale możemy wyjść na balkon...
- Odpada, mogą mnie zauważyć i warować pod blokiem, aż nie wyjdę – z żalem schował paczkę do kieszeni.
- Aż tak im się pan przysłużył?
- Tak. To są bardzo bezwzględni ludzie. Jak wszyscy bezdomni zresztą. Inni tego nie widzą. Kiedy zobaczą faceta, który ledwo się trzyma na nogach lub ciągnie z mozołem ten swój wózek ze złomem, to najczęściej albo się litują, albo bierze ich obrzydzenie. Nie wiedzą, że mają przed sobą zazwyczaj twardego kapitalistę, który się przystosował do nowego systemu lepiej od większości społeczeństwa.
- Nie przesadza pan trochÄ™?
- Ani odrobinę. Ci ludzie, tak jak pierwsi kapitaliści, nie znają zwykle litości. Bez mrugnięcia okiem okradną każdego, kto w danej chwili jest od nich słabszy. Na przykład pijany, który zasnął, gdy się obudzi, nie znajdzie żadnej rzeczy. Wszystko mu zabiorą, do ostatniej puszki. A wie pan, jak oszukują właścicieli nowych skupów?
- Jak?
- SypiÄ… piach, do wszystkiego, co przyniosÄ…, żeby zÅ‚om miaÅ‚ wiÄ™kszÄ… wagÄ™. Albo gdy czasem któryÅ› przepije swój wózek to mówi frajerowi ze skupu, że ma dużo zÅ‚omu, tylko musi pożyczyć od niego „transportâ€. Jak mu jakiÅ› gÅ‚upi pożyczy, to już wózka na oczy nie zobaczy, bo â€pożyczkobiorca†odstawi go w inne miejsce i sprzeda na zÅ‚om – machnÄ…Å‚ ze zÅ‚oÅ›ciÄ… rÄ™kÄ…. – A ludzie siÄ™ nad nimi użalajÄ…, pomoc spoÅ‚eczna daje bony do sklepów. A oni i tak te bony przepijajÄ…...
- Z tego co wiem, na takich bonach jest napisane, że nie można za nie kupować alkoholu ani papierosów, tylko podstawowe produkty żywnościowe...
- No i co z tego? – prychnął pogardliwie. – Sprzedają je innym ludziom za połowę wartości i za gotówkę mogą już kupić, co chcą. Czyli alkohol i papierosy. Całą tę pomoc społeczną o kant dupy potłuc, bo ona tam nikomu nie potrzebna. Każdy z tych bezdomnych tym swoim zbieraniem złomu jest w stanie spokojnie zarobić na kawałek kąta i wyżywienie, czy ubezpieczenie zdrowotne. Ale jak są tacy głupi, co im pomagają, to czemu mają nie brać?
W tym momencie zadzwoniła moja komórka. Musiałem chwilę z kimś porozmawiać, ale byłem bardzo rozkojarzony. Dlatego dzwoniący dość szybko skończył rozmowę, obiecując, że resztę wiadomości prześle mailem. Wróciłem do mojego gościa.
- Wie pan, widziaÅ‚em „Ediegoâ€....
- To bzdury są wielkie. Owszem, realia całkiem dobrze pokazane, za to bohaterowie właściwie wyłącznie tacy szlachetni, poharatani przez życie. Gówno prawda. Tak naprawdę każdy z nich bardzo solidnie zasłużył sobie na swój los.
- Pan także?
- Oczywiście. A kto mi kazał się żenić z młodą nimfomanką a potem pić wódę? No kto? Nikt. To ja sam podjąłem takie decyzje i teraz ponoszę ich koszty.
- Mam wrażenie, że pan strasznie nie lubi tych – szukałem właściwego określenia – innych.
- A za co mam ich lubić? Nikt z nich mi nigdy nie pomógÅ‚, a wielu nieraz mnie okradÅ‚o. Wie pan, co ich tylko różni od krwiożerczych kapitalistów? – pokrÄ™ciÅ‚em przeczÄ…co gÅ‚owÄ…. – To, że oni myÅ›lÄ… wyÅ‚Ä…cznie dniem dzisiejszym. To sÄ… po prostu ludzie bez przyszÅ‚oÅ›ci. Ważne jest tylko uzbierać parÄ™ zÅ‚otych, by mieć na wódkÄ™. Kalendarz to dla nich abstrakcja. Å»e sÄ… Å›wiÄ™ta poznajÄ… dlatego, że zamkniÄ™te sÄ… skupy zÅ‚omu i nie majÄ… jak zarobić na swoje „mózgotrzepyâ€. Gdy kradnÄ… i oszukujÄ…, nie zastanawiajÄ… siÄ™, że może ich za to spotkać jakaÅ› kara czy przykrość. No bo co siÄ™ im może stać, jeÅ›li jutra po prostu nie ma?