Tekst CZY WARTO ZNAĆ PRAWDĘ?
był czytany 1547 razy
CZY WARTO ZNAĆ PRAWDĘ?
Gdzie leży prawda? Pośrodku, odpowiedzą niektórzy i częściowo można by im przyznać rację. Tyle tylko, że po środku leży zwykle kompromis, czyli to, co większość jest skłonna za prawdę uznać. Lecz to ma niewiele wspólnego z prawdą obiektywną. Czyż zresztą istnieje w ogóle coś takiego? Nie sądzę. Więc czy jest sens by jej dociekać?
Przypomniała mi się w tym kontekście historia mojej babci, która, jak ostatnio wspomniałem, miewa zawroty głowy. A ponieważ uparcie odmawia noszenia laski, od czasu do czasu przewraca się. Jednego razu upadła tak nieszczęśliwie, że silnie stłukła sobie prawy nadgarstek. Ból nie był zbyt dokuczliwy, lecz nie znikał.
- Babciu, może byśmy poszli w końcu do lekarza? – zaproponowała moja siostra.
- A po co? – zapytała zdziwiona babcia.
- No bo może ta ręka... jest złamana?
- Może jest. Ale co mi przyjdzie z tego, że będę to wiedzieć? Tylko się będę niepotrzebnie przejmować tym, że mam złamaną rękę.
- Można by ją leczyć, złożyć, żeby się zrosła...
- Ale mnie już mniej boli. – babcia ucięła dalszą dyskusję na ten temat.
Z tym argumentem nikt nie może dyskutować. Jednak przez kolejnych kilka tygodni, mimo deklarowanego mniejszego bólu, tak się jakoś złożyło, że prawa ręka zaczęła być mniej używana. A ponieważ babcia nie jest mańkutem, problem zaczęło jej sprawiać radzenie sobie z najprostszymi, codziennymi czynnościami.
- Babciu, może powinniśmy iść jednak do lekarza? – spytałem z kolei ja.
- Przecież idę za tydzień do okulisty...
- Ale mnie chodzi o rękę.
- Mówiłam, już mnie prawie nie boli.
- To czemu nic niÄ… nie robisz?
- Wydaje ci się, węgla przyniosłam...
- Niosłaś w lewej ręce.
- Nieprawda – zaperzyła się babcia i żeby udowodnić prawdziwość swoich słów, chwyciła stojące obok kuchni wiadro z węglem prawą ręką. Natychmiast jednak je wypuściła, sycząc z bólu. – Źle chwyciłam – wyjaśniła od razu, ale nie miała zamiaru ponawiać próby. Dodała tylko. – Przecież czuję, że mi się zrosło.
Ręka rzeczywiście się zrosła. Odkryliśmy to po kolejnych kilku tygodniach, kiedy ból był już tak duży, że babcia dała się przekonać do wizyty u lekarza. Prześwietlenie pokazało, że nadgarstek pękł. Potem wprawdzie się zrósł, ale tak kiepsko, że trzeba go było ponownie złamać, aby wszystko można było odpowiednio ponastawiać. W rezultacie tego, babcia miała przez prawie cztery miesiące niesprawną rękę. A, jak zapewnił lekarz, wystarczyło przyjść od razu po upadku i wtedy ból trwałby góra trzy tygodnie...
Kiedyś jedna ze znanych publicystek w polemice odpowiedziała swoim rozmówcom, że być może oni mówią prawdę, ale pytanie, czy ta prawda jest nam (czyli społeczeństwu) potrzebna? Innymi słowy stwierdziła, że wprawdzie Kopernik nie była kobietą, ale czy należy od razu o tym mówić? Czyli, Kopernik był mężczyzną, lecz nie potrzeba tego faktu podkreślać, ani też sprzeciwiać się twierdzeniu, że Kopernik była kobietą. Bo to, że Kopernik była (lub choćby mogła być) kobietą, może stać się dla naszego społeczeństwa bardzo istotne.
Gdyby moja babcia poznała prawdę o swojej ręce, pewnie dość szybko pozbyłaby się bólu i nie odzywałby się on tak uparcie przy każdej zmianie pogody. Ta prawda by jej nie uleczyła, bo prawda nie ma takiej siły. Ale pozwoliłaby zacząć skuteczną kurację, która zminimalizowałaby skutki feralnego wydarzenia.
Ta, nomen omen, banalna prawda, da się, moim zdaniem, przenieść także w inne rejony życia. Od prawdy nie ma sensu uciekać, bo ona i tak nas dopadnie. A z czasem skutki późniejszych kłamstw, będą o wiele gorsze, niż wczesne odkrycie prawdy.
I nie ma tu znaczenia, że prawda obiektywna to byt w gruncie rzeczy wirtualny. Że to ideał, niemożliwy do osiągnięcia w rzeczywistym świecie. Bo nawet jeśli nie jesteśmy w stanie do niego dojść, to i tak na pewno warto do niego dążyć.