Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40068 osoby czytały to 542554 razy. Teraz jest 45 osób
      45 użytkowników on-line
     Tekst GRÓB
     był czytany 1818 razy

GRÓB

    Ten grób staÅ‚ obok grobu mojej rodziny. Choć nie bywaÅ‚em w tym miejscu zbyt czÄ™stym goÅ›ciem, pamiÄ™tam go dokÅ‚adnie. Od dawna nikt siÄ™ nim nie zajmowaÅ‚. No, może poza klonem, który od wiosny do późnej jesieni, chroniÅ‚ go swoimi liśćmi, niczym parasolem, przed deszczem. Ale w listopadzie, na drzewie zostawaÅ‚y puste gaÅ‚Ä™zie, i gdy dzieÅ„ byÅ‚ pochmurny, grób wyglÄ…daÅ‚ jeszcze posÄ™pniej, jakby kryÅ‚ jakÄ…Å› mrocznÄ… tajemnicÄ™. Pojedyncza Å›wieczka, którÄ… zapalaliÅ›my w ÅšwiÄ™to ZmarÅ‚ych, nie byÅ‚a w stanie jej rozjaÅ›nić.
   KamieÅ„ nagrobka powoli obrastaÅ‚ mchem. Litery na nim robiÅ‚y siÄ™ niewyraźne, ale wciąż można je byÅ‚o odczytać. ImiÄ™, nazwisko, data urodzenia i Å›mierci. CzÅ‚owiek, który tu spoczywaÅ‚, żyÅ‚ zaledwie 22 lata. Gdy byÅ‚em maÅ‚y, wydawaÅ‚ mi siÄ™ to wiek niemal starczy, gdy sam go przekroczyÅ‚em, zrozumiaÅ‚em, jak mÅ‚odo umarÅ‚. Wtedy też zainteresowaÅ‚em siÄ™ jego historiÄ….
   - To byÅ‚o w trzydziestym szóstym – rozpoczęła swojÄ… opowieść moja babcia, a ja nie Å›miaÅ‚em zaprzeczyć, choć data Å›mierci na grobie byÅ‚a o rok późniejsza - Nad CzarnÄ… miaÅ‚ swój mÅ‚yn niejaki Lutynia. A mÅ‚ynarz przed wojnÄ…, wnusiu, to byÅ‚ zawsze najbogatszy czÅ‚owiek na caÅ‚Ä… okolicÄ™. No i miaÅ‚ ten Lutynia piÄ™ciu synów, wszystkie chÅ‚opy na schwaÅ‚, wielkie i silne jak dÄ™by. Nic dziwnego, że każda z tutejszych panien chÄ™tnie by siÄ™ za nich wydaÅ‚a – westchniÄ™cie babci Å›wiadczyÅ‚o dobitnie, że któryÅ› z mÅ‚ynarczyków i jej musiaÅ‚ wpaść w oko. – Ale już najwiÄ™ksze powodzenie miaÅ‚ najmÅ‚odszy z nich, Jasiek. Taki byÅ‚ piÄ™kny na twarzy, że oczu nie można byÅ‚o od niego oderwać. PoÅ‚owa panien i wdów siÄ™ za nim uganiaÅ‚a, ale on nieskory byÅ‚ do żeniaczki. MartwiÅ‚ siÄ™ nim Lutynia, bo jako najmÅ‚odszego też go najbardziej ukochaÅ‚, a sam byÅ‚ porzÄ…dnym czÅ‚owiekiem i bardzo bogobojnym.
   Babcia przez moment caÅ‚kowicie oddaÅ‚a siÄ™ wspomnieniom, nie mówiÄ…c przy tym ni sÅ‚owa. Tylko jej oczy odmÅ‚odniaÅ‚y, bo najwyraźniej wpatrzone byÅ‚y w przeszÅ‚ość. W ten cudowny kraj dzieciÅ„stwa i dorastania, z którego wyrwaÅ‚a jÄ… dopiero wojna.
   - A najbardziej za nim byÅ‚a Hanka Stasiowej – to ostatnie okreÅ›lenie oznaczaÅ‚o, że matka wzmiankowanej, byÅ‚a żonÄ… Stasia, czyli mężczyzny o imieniu StanisÅ‚aw. – Ta to caÅ‚kiem straciÅ‚a rozum. WszÄ™dzie za nim Å‚aziÅ‚a. Wszyscy siÄ™ jej dziwili, bo Å‚adna bardzo byÅ‚a, a i w posagu mogÅ‚a wnieść ze dwa hektary ziemi. A wtedy to byÅ‚o bardzo dużo.
   Chyba siÄ™ wiele od tamtych czasów nie zmieniÅ‚o, bo okoliczne pola wciąż przecinaÅ‚a urocza szachownica, jednokolorowa tylko zimÄ….
   - Z kolei za tÄ… HaniÄ… lataÅ‚ taki jeden, nie dość, że brzydki, to jeszcze biedny i sierota. W dodatku też jakby rozum postradaÅ‚ i ludzie mówili, że z tego, jak nic, bÄ™dzie jakieÅ› nieszczęście. No i któregoÅ› razu wszyscy troje naraz znikli. A po miesiÄ…cu znaleźli ciaÅ‚o tego sieroty. LeżaÅ‚ na brzegu rzeki, powyżej mÅ‚yna. Poznali go po krzyżyku, co go w rÄ™ku Å›ciskaÅ‚.
   - I kto go zabiÅ‚? – zapytaÅ‚em z przejÄ™ciem, bo opowieść byÅ‚a caÅ‚kiem wciÄ…gajÄ…cym kryminaÅ‚em, z wÄ…tkiem miÅ‚osnym.
   - Tego dokÅ‚adnie nie wiadomo, ale ludzie mówili, że to pewnie Jasiek.
   - A Hanka? Ona też nic nie wiedziaÅ‚a?
   - Może i widziaÅ‚a, ale ani JaÅ›ka, ani jej, już nikt wiÄ™cej tu nie zobaczyÅ‚. Byli i tacy, co twierdzili, że to mÅ‚ynarz zapÅ‚aciÅ‚ policji, żeby Å›ledztwo umorzyÅ‚a, bo dobrze wiedziaÅ‚, że to jego syn zrobiÅ‚. Jeden taki nawet mówiÅ‚, że widziaÅ‚, jak Lutynia dawaÅ‚ JaÅ›kowi i Hance pieniÄ…dze, żeby mieli za co do Ameryki uciec. Sam zresztÄ… chciaÅ‚ od mÅ‚ynarza dostać jakiÅ› grosz i groziÅ‚, że policji doniesie. Ale jak go przodownik potrzymaÅ‚ dwa dni w areszcie, to zmiÄ™kÅ‚ i odwoÅ‚aÅ‚ to, co wczeÅ›niej rozpowiadaÅ‚. Może byÅ‚o w tym coÅ› na rzeczy, bo za pogrzeb i nagrobek zapÅ‚aciÅ‚ Lutynia, tak jakby jego obciążaÅ‚a ta Å›mierć. PrzychodziÅ‚ tu zresztÄ… czasem i modliÅ‚ siÄ™ nad grobem. Ale zwykle o takich porach, jak ludzi w ogóle nie byÅ‚o na cmentarzu. Dopiero jak umarÅ‚, to już nikt nie dbaÅ‚ o tÄ™ mogiÅ‚Ä™.
   Na tym skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ opowieść mojej babci. Przyznam, że podziaÅ‚aÅ‚a ona na mojÄ… wyobraźniÄ™, bo odtÄ…d zawsze oczyszczaÅ‚em opuszczony grób z ziemi i liÅ›ci i zapalaÅ‚em na nim lampkÄ™. ZmawiaÅ‚em też modlitwÄ™ za spokój duszy nieszczÄ™snego sieroty.
   Ale kiedyÅ›, gdy podszedÅ‚em do rodzinnej mogiÅ‚y, pomyÅ›laÅ‚em, że pomyliÅ‚em alejki. Wprawdzie nie byÅ‚o mnie tu kilka miesiÄ™cy, ale zmiany byÅ‚y tak ogromne, że w pierwszej chwili miaÅ‚em ochotÄ™ zawrócić. Bo zamiast nie odwiedzanego przez nikogo miejsca pochówku, staÅ‚ nowy nagrobek. Kolor kamienia, z którego go zrobiono, byÅ‚ tak jasny i ciepÅ‚y, że wyraźnie odcinaÅ‚ siÄ™ od reszty cmentarza i wnosiÅ‚ sporo optymizmu w smutnojesienne dni.
   PomyÅ›laÅ‚em, że ktoÅ› chyba wykupiÅ‚ tÄ™ kwaterÄ™. ByÅ‚o to tym bardziej prawdopodobne, że na tablicy byÅ‚o wykute nazwisko jakiejÅ› kobiety i data Å›mierci sprzed trzech miesiÄ™cy. Ale z kolei pod spodem byÅ‚y dane ze starej mogiÅ‚y, tyle tylko, że napis byÅ‚ jeszcze niedokoÅ„czony, bo brakowaÅ‚o na nim daty Å›mierci.
   Nie mogÅ‚em modlić siÄ™ w skupieniu. CaÅ‚y czas zerkaÅ‚em na sÄ…siedni grób, próbujÄ…c domyÅ›lić siÄ™, co też kryje siÄ™ za jego tajemniczÄ… metamorfozÄ…. Moja ciekawość wzrosÅ‚a jeszcze, gdy pojawiÅ‚ siÄ™ starszy pan, który różniÅ‚ siÄ™ od otoczenia, tak jak grób, przy którym przystanÄ…Å‚. ByÅ‚ ubrany w jasny garnitur i jasny pÅ‚aszcz, zaÅ› jasne, siwe wÅ‚osy, przykrywaÅ‚ jasny kapelusz. Pan usiadÅ‚ na Å‚aweczce (kolejny nowy element krajobrazu), wsparÅ‚ siÄ™ na eleganckiej lasce i popadÅ‚ w zadumÄ™. MyÅ›laÅ‚em, że nie zauważa nic ze swojego otoczenia. A jednak pochwyciÅ‚ moje badawcze spojrzenie i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ uprzejmie.
   - DzieÅ„ dobry panu.
   - DzieÅ„ dobry – bardzo siÄ™ ucieszyÅ‚em, że rozpoczÄ…Å‚ rozmowÄ™, bo sam raczej bym siÄ™ na to nie zdobyÅ‚.
   - Zapewne panu również zawdziÄ™czam, że to miejsce – wskazaÅ‚ główkÄ… laski na grób – nie popadÅ‚o caÅ‚kiem w zapomnienie.
   - Mnie i mojej rodzinie.
   - Rozumiem. Bardzo dziÄ™kujÄ™ – zamilkÅ‚ ponownie, a mnie jÄ™zyk strasznie swÄ™dziaÅ‚, żeby zapytać siÄ™, co go Å‚Ä…czy z tym grobem. Na szczęście nieznajomy znów przyszedÅ‚ mi z pomocÄ…. – Pewnie siÄ™ pan zastanawia kim jestem?
   - Szczerze mówiÄ…c... tak.
   - Ta kobieta byÅ‚a zawsze najbliższÄ… mi osobÄ…, a ten mężczyzna – zawiesiÅ‚ na chwilÄ™ gÅ‚os – ten mężczyzna, to ja sam – dokoÅ„czyÅ‚ szybko.
   TysiÄ…ce myÅ›li przebiegaÅ‚o przez mojÄ… gÅ‚owÄ™, ale żadna z nich nie miaÅ‚a najmniejszego sensu.
   - ZakÅ‚adam, że coÅ› pan musiaÅ‚ o mnie sÅ‚yszeć?
   - To prawda – potwierdziÅ‚em i opowiedziaÅ‚em historiÄ™ mojej babci.
   - RzeczywiÅ›cie, byÅ‚o mniej wiÄ™cej tak. Chce pan może jednak usÅ‚yszeć, jak byÅ‚o dokÅ‚adnie? – też pytanie. On chyba również uznaÅ‚ odpowiedź za oczywistÄ…, bo kontynuowaÅ‚. – ByÅ‚em zakochany w Hance bez pamiÄ™ci. I serce mnie bolaÅ‚o, że on jÄ… tak miaÅ‚ za nic. Tego wieczoru również jÄ… Å›ledziÅ‚em, bo podÅ›wiadomie czuÅ‚em, że coÅ› jej grozi. Ale ona wiedziaÅ‚a, że za niÄ… idÄ™ i dlatego zgubiÅ‚a mnie w lesie. ByÅ‚a prawie noc i chciaÅ‚em wrócić już do wsi, kiedy usÅ‚yszaÅ‚em jej krzyk. PobiegÅ‚em co siÅ‚ w pÅ‚ucach i zobaczyÅ‚em, jak on jej gÅ‚owÄ™ trzyma pod wodÄ…. SkoczyÅ‚em natychmiast jej pomóc, ale on byÅ‚ siÅ‚acz i odepchnÄ…Å‚ mnie jednÄ… rÄ™kÄ….
   - I co pan zrobiÅ‚?
   - ChwyciÅ‚em jakiÅ› gruby kij i zanim siÄ™ spostrzegÅ‚, uderzyÅ‚em go z caÅ‚ej siÅ‚y w tyÅ‚ gÅ‚owy.
   - ZabiÅ‚ go pan?
   - Raczej nie. OdwróciÅ‚ siÄ™ jeszcze i w ostatnim odruchu zÅ‚apaÅ‚ mnie za krzyżyk na piersi. ÅšcisnÄ…Å‚ go tak mocno, że aż zerwaÅ‚ Å‚aÅ„cuszek, gdy padaÅ‚ do wody. ByÅ‚bym go wyciÄ…gnÄ…Å‚ na brzeg, ale Hanka ledwie dyszaÅ‚a, a poza tym caÅ‚a krwawiÅ‚a i musiaÅ‚em jej pierwszej pomóc. Zanim jÄ… uÅ‚ożyÅ‚em na trawie, to po nim nie byÅ‚o już Å›ladu. Czarna tam bystra i ma parÄ™ gÅ‚Ä…bek, po kilka metrów każda.
   - Czy on chciaÅ‚ jÄ… zabić?
   - Nie. ChciaÅ‚ jÄ… tylko zmusić do skrobanki, co mu siÄ™ poniekÄ…d udaÅ‚o, bo Hanka poroniÅ‚a. StÄ…d ta krew. Ale ja wtedy tego nie wiedziaÅ‚em i byÅ‚em przerażony. ChciaÅ‚em jÄ… zabrać do wsi, ale ona nie pozwalaÅ‚a. CaÅ‚y nastÄ™pny dzieÅ„ przesiedzieliÅ›my w lesie. Dopiero wieczorem Hanka powiedziaÅ‚a, że chce iść do mÅ‚ynarza, a ja mam tu na niÄ… zaczekać. Nie wiem, co mu powiedziaÅ‚a. W każdym razie wróciÅ‚a od niego z pieniÄ™dzmi... – podniósÅ‚ siÄ™ i zbieraÅ‚ do wyjÅ›cia.
   - A co byÅ‚o dalej?
   - Dalej – wzruszyÅ‚ ramionami – Dalej musieliÅ›my uciekać. ZatrzymaliÅ›my siÄ™ dopiero w Ameryce PoÅ‚udniowej. Tam przeżyliÅ›my resztÄ™ życia. Hania nie mogÅ‚a mieć już dzieci, dlatego adoptowaliÅ›my wiele sierot i stworzyliÅ›my dla nich prawdziwy dom.
   - Ale nie pobraliÅ›cie siÄ™?
   - MyÅ›li pan tak ze wzglÄ™du na jej nazwisko? – domyÅ›liÅ‚ siÄ™. – Otóż ożeniÅ‚em siÄ™ z HaniÄ…, tylko bojÄ…c siÄ™, że za mnÄ… sÄ… może jakieÅ› listy goÅ„cze, przyjÄ…Å‚em jej nazwisko. Ale na grobie postanowiÅ‚em wrócić do rodowego. ZresztÄ…, to zawsze byÅ‚ mój grób. Tylko mnie w nim nie byÅ‚o.
   
   

Komentarze czytelników