Tekst TO, O CZYM WARTO MÓWIĆ
był czytany 1496 razy
TO, O CZYM WARTO MÓWIĆ
Zawsze, kiedy zasiadam do „tworzenia†swoich opowiadań, to zastanawiam się nad jednym. Czy historia, którą zacznę za chwilę opisywać kogoś zainteresuje? Czy coś, co z mojego punktu widzenia jest co najmniej frapujące, będzie również ciekawe dla moich czytelników?
Dlatego wciąż szukam historii godnych utrwalenia. Czasem przypomina mi o nich jakieś błahe zdarzenie z teraźniejszości, które otwiera szufladkę w mojej pamięci. Innym razem zlepiają się w mej głowie jakieś dwie rzeczy, które wspólnie tworzą ciekawą całość. A jeszcze kiedy indziej historie przychodzą do mnie same, prosząc, bym je opisał.
Tak byÅ‚o i tym razem, kiedy spotkaÅ‚em siÄ™ z Igorem. ZnaliÅ›my siÄ™ od dawna, jeszcze z czasów Klubu Poezji „To byÅ‚ naprawdÄ™ fascynujÄ…cy wieczórâ€. Potem straciliÅ›my siÄ™ z oczu, lecz ostatnio udaÅ‚o nam siÄ™ ponownie nawiÄ…zać kontakt.
Umówiliśmy się w kawiarni, w przerwie na lunch. Mój dawny kolega-poeta, pracował teraz w dużej, międzynarodowej firmie, dlatego tak było mu najwygodniej. A ja obecnie cieszę się tym, że jestem władcą własnego czasu, więc bez problemu mogłem podjechać w okolicę jego miejsca pracy.
Czułem, że to spotkanie może być bardzo ciekawe i nie pomyliłem się. Igor niemal od razu przystąpił do meritum.
- Wiesz, muszę ci opowiedzieć pewną historię.
- Czemu od razu musisz? – moje pytanie nie było, broń Boże, wyrazem niechęci. Ale często to, dlaczego jakaś opowieść musi zostać przekazana komuś innemu, bywa samo w sobie ciekawą historią.
- Bo chcę, żebyś ją opisał. Ktoś to musi zrobić.
- A ty sam?
- Ja potrafię tylko czasem napisać jakiś wiersz. O tym zresztą też „naskrobałem†parę wersów. Ale przy prozie wykładam się najdalej w trzecim zdaniu. A do tego potrzeba łapy prozaika. Ty ją masz. Ty nawet jakieś banalne bzdury potrafisz opisać interesująco.
W tym momencie oczywiście uniosłem się pół metra nad krzesełkiem i lewitowałem tam przez chwilę zadowolony. Nie zadawałem też już zbędnych pytań, tylko kiwnąłem głową na znak, że cały zamieniam się w słuch.
- Zawsze zastanawiałem się, ile razy można się tak naprawdę w życiu zakochać? I jak zmierzyć siłę każdego z tych uczuć i, że tak powiem, wyskalować je? Jak długo może tak naprawdę trwać uczucie do jednej osoby? Jak długo można być wiernym?
- I co? Znalazłeś odpowiedź na te wątpliwości?
- Nie. Na te pytania chyba nie ma odpowiedzi. Za to jest moja historia.
Igor miaÅ‚ zawsze, jak to siÄ™ kolokwialnie okreÅ›la, „gadaneâ€. ByÅ‚ przy tym wysoki, przystojny, miaÅ‚ dÅ‚ugie, kruczoczarne wÅ‚osy. To sprawiaÅ‚o, że maÅ‚o która odpowiadaÅ‚a „nie†na propozycjÄ™ randki. Ale jak twierdzi, nie wykorzystywaÅ‚ nigdy nadmiernie swojego uroku. Zawsze szukaÅ‚ czegoÅ› wiÄ™cej i czasem to znajdywaÅ‚.
Na początku trzeciej klasy liceum związał się na krótko z Beatą. Była od niego o rok młodsza. Mieszkali niedaleko od siebie. Ona żyła samotnie z matką, bo ojciec zniknął z ich życia dawno temu. Była trochę przestraszona życiem. Igor miał więc nadzieję, że jego wrodzona opiekuńczość będzie w tym związku jak znalazł.
I wszystko na początku wskazywało, że tak się właśnie stanie. Ale nagle, po trzech miesiącach, Beata postanowiła zerwać. Igor nie bardzo rozumiał powody jej decyzji. Próbował jeszcze dość naiwnie wpłynąć na ukochaną poprzez jej matkę. Lecz ta była przekonana, że jej dziecko zostało skrzywdzone i stanęła po stronie córki.
Rozstali się więc. Igor przyznał samokrytycznie, że nie rozpaczał zbyt długo. Miesiąc później spotykał się z kimś innym. Beatę widywał odtąd bardzo rzadko. Ale zawsze, kiedy ją spotykał, była bardzo oschła i złośliwa, jakby miała mu coś za złe.
Kilka miesięcy przed maturą, na kursach przygotowawczych do egzaminów na studia, poznał Dorotę. Od razu między nimi coś zaiskrzyło. Jak to Igor określił, Dorota była chodzącym seksem. Bardzo inteligentną blondynką, z imponującej wielkości biustem, miała dużą umiejętność zawracania w głowie kolegom.
Postanowili razem z Igorem uczyć się poza kursami (chcieli studiować na zbliżonych kierunkach). Nietrudno domyślić się, czym to się zakończyło. I tak dobrze, że w ogóle zdali te egzaminy. Zaraz po nich, za obopólną zgodą, rozeszli się, każde w swoją stronę. Stwierdzili, że wprawdzie bardzo się lubią, ale bycie razem nie najlepiej im służy. Od tej pory utrzymywali kontakt, jednak wyłącznie na stopie przyjacielskiej, widując się raz na pół roku, lub z równą częstotliwością rozmawiając ze sobą przez telefon.
Igor skupił się na studiach. Na piątym roku poznał dziewczynę, która była obecnie jego żoną. Stwierdził, że od razu wiedział, że tak będzie. Zaraz zaczął też poważnie myśleć o życiu. Rozpoczął intensywne poszukiwania pracy, zakończone dobrą ofertą. Jak mówił, nie było o nią łatwo, przecież dopiero rozpoczynał swoją karierę zawodową. Musiał się wykazać przy tym dużą elastycznością i dyspozycyjnością. I wtedy...
- I wtedy zadzwoniÅ‚a mama Beaty. ByÅ‚a sobota wieczór, wÅ‚aÅ›ciwie to przypadek, że siedziaÅ‚em w domu. SÅ‚ychać byÅ‚o, że nie jest w najlepszym stanie. ÅamiÄ…cym siÄ™ gÅ‚osem poinformowaÅ‚a mnie, że Beata nie żyje. ZmarÅ‚a dwa dni wczeÅ›niej. Pogrzeb miaÅ‚ być w poniedziaÅ‚ek – urwaÅ‚ i przez chwilÄ™ milczaÅ‚.
- Poszedłeś na niego?
- Nie.
- Czemu?
- Bardzo chciałem, ale to nie było takie proste. W poniedziałek miał być pierwszy dzień mojej pracy. Szef już mi zapowiedział, że czeka na mnie mnóstwo roboty. I co mu miałem powiedzieć? Że jest pogrzeb jednej z moich byłych dziewczyn? Wątpię, żeby to zrozumiał, a nawet jestem pewien, że po prostu by mnie zwolnił. Wtedy wydawało mi się to bardzo istotne. Teraz wiem, że nie warto było się starać. A poza tym jakbym wytłumaczył to mojej przyszłej żonie? Że był to dla mnie ktoś tak ważny, że jestem gotów zrezygnować z pracy? Za dużo tego było, jak na jednego takiego małego świerszczyka, jak ja.
Igorowi dobrze szło w pracy. Awansował, potem zmienił firmę i stanowisko na jeszcze lepsze. W międzyczasie się ożenił, kupił mieszkanie. Żyło mu się coraz lepiej i spokojniej.
Dorota także wyszła za mąż, a wkrótce potem zaszła w ciążę. Igor mówił, że bardzo się zmieniła. Z demona seksu stała się przykładną matką i żoną. Do czasu.
- Spotkałem się z nią rok temu. Wyglądała bardzo kiepsko, miała zmęczoną twarz. Mówiła, że się dusi, czuje się zniewolona.
- Mąż jej nie pasował?
- Nie. Jest w nim bardzo zakochana, do tego to podobno ogier nad ogierami. On też ją kocha, mają wspaniałą córeczkę.
- To co jej siÄ™ nie podoba?
- Małżeństwo. A dokładniej monogamia. Przy jej temperamencie to jest jak samobójstwo na raty.
- Chciała się rozwieść?
- Nie. Rodzice uwielbiają jej męża i wiedzą, że on by dla niej zrobił wszystko i nigdy Doroty nie skrzywdzi. Nie darowaliby jej rozwodu. Poza tym ona chce mieć rodzinę i boi się ją stracić. Ale jednocześnie nie chce sypiać tylko z jednym facetem.
Igor spotkał się z Dorotą po kolejnych kilku miesiącach. Tym razem wyglądała świeżo i kwitnąco. Miała kochanka, któremu, tak jak jej, doskwierała po prostu małżeńska monogamia. Chciała koniecznie opowiedzieć Igorowi wszystko.
- Zawsze byÅ‚em po trosze jej spowiednikiem. Ale tym razem odmówiÅ‚em. Nie rozumiaÅ‚a dlaczego. PowiedziaÅ‚em, że to nie jest warte tego, żeby o tym rozmawiać. ObraziÅ‚a siÄ™. „Rozumiem, że moje życie nie jest warte omawiania? – zapytaÅ‚a †„Nie o to chodzi – odpowiedziaÅ‚em. – ChÄ™tnie posÅ‚ucham o twoim życiu.†„Ale to wÅ‚aÅ›nie jest teraz moje życie!†„Wybacz, Doroto, ale to żaÅ‚osne, jeÅ›li nie ma w twoim życiu nic interesujÄ…cego, poza zdradzaniem wÅ‚asnego męża.†„Tak? To opowiedz mi jakÄ…Å› interesujÄ…cÄ… historiÄ™ ze swojego życia.â€
Igor dopił piąty sok. Siedzieliśmy w tej kawiarni blisko trzy godziny. Po pierwszych sześćdziesięciu minutach mój kolega zadzwonił do pracy i powiedział, że wróci z lunchu późno, bo zatrzymały go bardzo ważne sprawy.
Kiedy skończył pić, zastanawiał się przez chwilę, czy jeszcze czegoś nie zamówić. Ale jego opowieść zbliżała się najwyraźniej do końca, bo zrezygnował z przywołania kelnera. Sięgnął tylko do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjął stamtąd portfel, jakby miał zamiar płacić. Jednak zamiast pieniędzy wyjął ze środka pożółkłą i zmiętą kartkę z zeszytu. Położył ją przed sobą.
- Wtedy opowiedziałem jej historię Beaty. Ale nie skończyłem na pogrzebie, bo to nie wszystko. Jakieś dwa tygodnie przed tym spotkaniem z Dorotą, zadzwoniła do mnie ponownie mama Beaty. Poprosiła żebym ją odwiedził. W szpitalu.
Starsza pani chorowała na raka i umierała. Chciała koniecznie rozmawiać z Igorem, bo miała mu coś bardzo ważnego do powiedzenia. O swojej córce.
- Wiesz, kiedy rozstaliście się z Beatą – rozpoczęła swoją opowieść starsza pani – to myślałam, że po prostu chciałeś od niej dużo więcej, niż ci mogła wtedy dać. I nie myliłam się... Nie, nie zaprzeczaj, tylko posłuchaj mnie spokojnie do końca. Ja wiem, że nie o łóżko tu chodziło. Ty chciałeś po prostu uczucia, a ona się tego przestraszyła. Miała w pamięci ojca, który nas dawno temu opuścił. Dlatego bała się mężczyzn. Myślałam, że jej to z czasem przejdzie. Ale ona, od chwili waszego rozstania, nie związała się już z nikim. Nawet sądziłam, że może jest lesbijką. Powiedziałam jej to, a ona mnie wyśmiała.
Mama Beaty przerwała swoją opowieść. Była już bardzo chora i mówienie ją męczyło. Musiała chwilę odpocząć, by nabrać sił do dalszej rozmowy.
- Pewnie nawet nie wiedziałeś, ale była chora na astmę – kontynuowała po kilkuminutowej przerwie. – I nie zauważyła kiedyś, że kończy się jej lekarstwo. Dostała ataku, próbowała zadzwonić po pomoc. Ale nie dała już rady. Nie była w stanie wykrztusić słowa do słuchawki. Jedyne, co mogła w tamtej chwili zrobić, to sięgnąć po kartkę papieru i długopis, żeby napisać najważniejszą rzecz w jej życiu. Coś, o czym nie wiedział nikt, poza nią samą. Coś, co było tajemnicą nawet dla mnie.
Starsza pani sięgnęła na szafkę obok łóżka po kartkę, która teraz spoczywała na blacie stolika przed Igorem.
- Tę kartkę wyjęłam z jej ręki, kiedy znalazłam ją martwą na podłodze naszego mieszkania. Dlatego zadzwoniłam do ciebie, żebyś przyszedł na ten pogrzeb. Ale ty się tam nie zjawiłeś. Potem myślałam nawet, żeby ją zniszczyć. Jednak coś kazało mi ją zachować.
Igor podał mi kartkę, którą dostał od mamy Beaty. Wcześniej, podczas rozmowy przed kilkoma miesiącami, pokazał ją również Dorocie.
Na pożółkłym papierze, wśród ledwo widocznych już kratek, znajdowały się tylko dwa słowa. „Kocham Igora.†Ręka, która je nakreśliła, była słaba i drżąca, ale ich siła porażała cały czas.
- I co powiedziała Dorota?
- Nic. Dość szybko się pożegnała i od tej pory jej nie słyszałem. Nie wiem, czy kiedyś do mnie jeszcze zadzwoni.
- A ty?
- A ja opiekuję się teraz pewnym grobem, w którym leżą dwie kobiety, nie mające nikogo oprócz mnie.