Tekst JEST PAN GENIUSZEM !
był czytany 1453 razy
JEST PAN GENIUSZEM !
Jako artysta z natury komercyjny, zawsze mocno wierzę, że moje utwory będą się dobrze sprze-dawać. Ponieważ nie wszyscy podzielają moją wiarę, postanowiłem sam wziąć się za ich pro-dukcję, zaczynając od musicalu. Odbyłem bardzo wiele rozmów w działach mar-ke-tingu, w których przekonywa-łem, że mój utwór trafia do właściwej grupy docelowej (tar-ge-tu), daje znakomite możliwo-ści promocji różnych produktów (w tym również tych, mają-cych zakaz reklamy), a w ogóle to, jako autor, jestem gotów tak zmienić treść, żeby ich „marki†zagrały w moim przedstawieniu rolę, włącznie z jakąś specjalną piosenką im poświęco-ną....
W swych staraniach nie wziąłem pod uwagę, że dobry materiał na jakikolwiek przebój, to w tej dziedzinie najmniej ważna rzecz. Moi rozmówcy dłubali w nosach, krzywili się i stękali, a potem rozkładali ręce, że ich budżety są chwilowo rozdysponowane. A poza tym ja jestem raczej mało znanym twórcą, więc oni nie bardzo mogą ryzykować...
Nie mam im tego za złe i w pewnym sensie rozumiem ich postawę. Jednak w trakcie gdy ne-go-c-jo-wałem z potencjalnymi sponsorami, szukałem też ewentualnych wykonawców. Spotka-łem się z paroma osobami, z kilkoma innymi umówiłem się na rozmowę. Potem to odwoły-wa-łem, gdy już wiedziałem, że nie uda mi się uzyskać niezbędnych środków. Większość to ro-zu-mia-ła, bo w tej branży to normalne, że najwyżej co piąty rozpoczęty projekt doczekuje się ostatecznej realizacji.
Ale jeden z aktorów wydawał się być niezrażony moimi tłumaczeniami, że w tej chwili nie wystawiam żadnego przedstawienia i koniecznie chciał się ze mną spotkać. Wydzwaniał do mnie co dwa dni i przekonywał mnie, że być może po naszej rozmowie zmienię zdanie (podobno zapewniał go o tym jego wewnętrzny, duchowy przywódca). Prawdopodobnie po prostu uważał, że chcę go się zwyczajnie pozbyć. Dla świętego spokoju postanowiłem się z nim umówić w jakiejś kawiarni.
Na spotkanie przyszedł ubrany w orientalnym stylu (miał na sobie zwiewne, luźne szaty). Przywitał mnie zaś tak, jakby uważał mnie za inkarnację Szekspira i Moliera razem wziętych. Uścisnął moją dłoń, a głową niemal dotknął moich stóp.
- Niech pan nic nie mówi – powstrzymał mnie gestem ręki, gdy chciałem otworzyć usta. – Czytałem pana libretto. Rewelacyjne!
- No wie pan...
- Niech pan nie będzie taki skromny. Powiem wprost, jest pan geniuszem!
Bardzo lubiÄ™, gdy ktoÅ› docenia mojÄ… twórczość, ale jego hoÅ‚dami byÅ‚em raczej zażenowany. SkÅ‚adaÅ‚ mi je w bardzo teatralny sposób, balansujÄ…c na granicy ekstazy i histerii. W dodatku dość szybko siÄ™ zorientowaÅ‚em, że najprawdopodobniej w ogóle nie czytaÅ‚ libretta. W opisach postaci, które analizowaÅ‚, nie wychodziÅ‚ poza krótkÄ… charakterystykÄ™, umieszczonÄ… na poczÄ…tku tekstu. Ponadto wyraźnie podkreÅ›laÅ‚ nowatorskość utworu i przeÅ‚amywanie w nim tabu (powtórzyÅ‚ to z pięć razy), co zdziwiÅ‚o mnie bardzo, bo ja sam tego nie zauważyÅ‚em. UważaÅ‚ również przy tym, że dziÄ™ki mojej sztuce uda nam siÄ™ wyjść z „polskiego grajdoÅ‚ka i dogonić Å›wiat†oraz „pozbyć siÄ™ narodowych kompleksówâ€.
- Ale wie pan, jak już mówiłem, nie udało mi się zdobyć środków na realizację musicalu.
- Niepotrzebnie pan się tak szybko zniechęca. Jak pan powie, że ja tam mam zagrać główną rolę, nie będzie pan miał problemów.
Powiedział to z taką pewnością, jakby naprawdę uważał, że jest znany jak Al Pacino. Wtedy zrozumiałem, że tak po prostu się go nie pozbędę, bo facet nie przyjmie do wiadomości żadnego racjonalnego argumentu.
- Wie pan, polubiłem pana – zacząłem od pochlebstwa, a on się szeroko uśmiechnął. – Dlatego powiem panu prawdę. Postanowiłem zrobić film.
- To świetnie, bo ja właściwie jestem aktorem filmowym, a nie teatralnym! – skłamał bez zająknięcia, zapominając, że pół godziny wcześniej twierdził, że masowo odrzuca propozycje filmowe, bo kocha scenę.
- To będzie bardzo nowatorska rzecz, przełamująca tabu...
- Cudownie!!! – wykrzyknął, bliski orgazmu.
- Głównym bohaterem będzie uczciwy biznesmen.
- Dlaczego uczciwy biznesmen? – zaniepokoił się po raz pierwszy.
- A widział pan u nas w filmie uczciwego biznesmena? – przecząco pokręcił głową. – No, to będzie więc nowatorskie. Powiem więcej, ten biznesmen będzie człowiekiem wykształconym, inteligentnym a na dodatek patriotą.
- Ale wyśmiejemy ten patriotyzm? – zapytał z nadzieją.
- Ależ skąd! Każdy to wyśmiewa. Nie możemy być wtórni! Więc ten biznesmen ma złego wspólnika. I ten zły jest gejem...
- Jak to, gejem? – jego niepokój znacznie wzrósł.
- A widział pan u nas w filmie złego geja? A w Stanach już się tacy pojawiają. Dzięki temu wyjdziemy z polskiego grajdołka i dogonimy świat.
- No wie pan, ale oni w Stanach mogą sobie na to pozwolić...
- Niech pan nie przesadza. Musimy pozbyć się narodowych kompleksów – napiłem się wody, bo lekko zaschło mi w gardle. – I ten gej, będzie musiał zabić swojego kochanka, który go szantażuje.
Aktor zrobił się blady. Spojrzał nerwowo na zegarek.
- Wie pan, trochÄ™ siÄ™ spieszÄ™...
- Niech pan poczeka, teraz najlepsze. Ten film będzie się opowiadał za karą śmierci – na twarzy mojego rozmówcy odmalowało się przerażenie. – Tego nigdzie nie ma! Przełamiemy największe tabu na świecie...
- Naprawdę muszę lecieć. Zadzwonię do pana – rzucił już z drzwi.
Odetchnąłem z ulgą i zacząłem szybko zapisywać swoje pomysły na kartce. Wiedziałem oczywiście, że taki film prawdopodobnie nigdy nie będzie miał prawa powstać. Za to jeśli kiedyś jeszcze będę się zajmował produkcją teatralną czy filmową, będę miał niezawodny sposób na pozbycie się prawie każdego natrętnego kandydata.
No chyba, że jednak „wyjdziemy z polskiego grajdoÅ‚ka†i „pozbÄ™dziemy siÄ™ narodowych kompleksówâ€. Ale to nam jeszcze dÅ‚ugo nie grozi.