Tekst GNÓJ
był czytany 1695 razy
GNÓJ
Kiedyś bardzo denerwowałem się, gdy ktoś spóźniał się na spotkanie. Sam zawsze staram się być punktualny i wolę zaryzykować, że dotrę pół godziny przed czasem, niż że się spóźnię choćby pięć minut.
Dziś też nie lubię, gdy ktoś nie przychodzi o umówionej porze, ale irytuję mnie to dużo mniej. Po pierwsze, przyzwyczaiłem się, że tak po prostu jest, że ludzie się spóźniają. A po drugie, odkryłem jeszcze coś innego. Okazało się bowiem, że często, gdy nerwowo spoglądam na zegarek i przeklinam w duchu spóźnialskiego, obok mnie dzieje się coś ciekawego, coś wartego zapamiętania. Nie jestem tego w stanie racjonalnie wytłumaczyć. A ponieważ jest to rzecz, które rekompensuję przykrość czyjejś niepunktualności, to gdy ktoś się spóźnia, automatycznie wyostrza mi się słuch.
- To gnój jeden – oburzyÅ‚ siÄ™ mężczyzna przy sÄ…siednim stoliku. Trudno byÅ‚o stwierdzić w jakim wieku byÅ‚ „wyzwanyâ€, bo pan byÅ‚ siwy jak goÅ‚Ä…bek i miaÅ‚ na pewno koÅ‚o sześćdziesiÄ…tki (podobnie jak dwaj jego towarzysze). Z jego punktu widzenia „gnojem†mógÅ‚ być nawet pięćdziesiÄ™ciolatek. – CzÅ‚owiek siÄ™ mÄ™czy caÅ‚e życie, pracujÄ™ na swojÄ… opiniÄ™, żeby u szczytu możliwoÅ›ci twórczych dowiedzieć siÄ™, że jakiÅ› gówniarz dostajÄ™ najważniejszÄ… nagrodÄ™ literackÄ… w tym kraju.
To takie buty. Panowie literaci, w towarzystwie nieodłącznej „literatki†zmagają się z problemami egzystencjalnymi. Zapowiadało się ciekawie. Jestem nawet młodszy od tego „gówniarza†i nadzwyczaj interesujące wydają mi się opinie starszych kolegów po piórze.
- Tak i teraz pewnie trafi na listy bestsellerów – okularnik był oburzony, tak jak gołąbek.
- Ja to bym zniósł te listy – łysy mężczyzna aż zaczerwienił się z oburzenia. – One tylko ogłupiają ludzi.
- Racja – przytaknął mu Gołąbek. – Trzeba by powołać jakąś radę, oczywiście złożoną z autorytetów literackich, która by układała takie listy i wtedy ludzie wreszcie by wiedzieli, co warto czytać.
Przez chwilę nie wierzyłem własnym uszom. Pora była jeszcze dość wczesna, więc panowie nie byli zbyt pijani. A rzeczy, które wygadywali, brzmiały dość absurdalnie. Jednak okazało się, że to dopiero preludium.
- W ogóle taka rada powinna ustalać, co wydawać, a co nie – zabulgotał Okularnik.
- Jasne – przytaknął Siwy, który najwyraźniej miał u pozostałych poważanie. Miałem nawet wrażenie, że jego twarz przemknęła kiedyś przez ekran mojego telewizora, w jakimś programie kulturalnym. – Dawniej wydawać mogli ci naprawdę dobrzy. A teraz, byle kto, może zapłacić parę złotych i już ma wydrukowaną książkę.
- No właśnie – przytaknął Okularnik i kolejna „pięćdziesiątka†znikła w jego ustach.
- E tam, od razu siÄ™ przyznaj, że chodzi ci o siebie – Åysy Å‚ypnÄ…Å‚ spode Å‚ba na Okularnika. – Od piÄ™tnastu lat nawet twoje wÅ‚asne wydawnictwo nie chcÄ™ ci nic wydać.
- Bo u nas wydaje się tylko wybitną literaturę – uniósł się Okularnik.
- A, to rzeczywiście jasne, że ciebie nie chcą drukować.
Tego już byÅ‚ zanadto dla obrażanego. UniósÅ‚ siÄ™ do góry i chciaÅ‚ chwycić przez stół Åysego. Na szczęście miÄ™dzy nimi byÅ‚ GoÅ‚Ä…bek, który uspokoiÅ‚ krewkiego towarzysza.
- Panowie, odrobinę powagi. Nie możemy się nawzajem podgryzać, bo ci gówniarze tylko na to czekają. Napijmy się.
Kolejna „literatka†znikÅ‚a w ustach literatów. W tym momencie zadzwoniÅ‚ znajomy, z którym byÅ‚em umówiony. JechaÅ‚ z Pragi i utknÄ…Å‚ w jakimÅ› gigantycznym korku na moÅ›cie Åazienkowskim. SpytaÅ‚, czy mogÄ™ na niego poczekać godzinÄ™. Normalnie przeÅ‚ożyÅ‚bym spotkanie na inny dzieÅ„, o co zresztÄ… chyba mu chodziÅ‚o. Ale teraz mi siÄ™ nie spieszyÅ‚o, wiÄ™c powiedziaÅ‚em, że zaczekam z ochotÄ….
- Żebyście wiedzieli, jak ja się męczę w tej robocie – westchnął Okularnik. – Codziennie przychodzi jakaś książka, a ja to muszę wszystko czytać. Ten „Gnój†też u mnie u był.
- I co z nim zrobiłeś?
- Wypieprzyłem do śmieci. Tego gówna nie da się czytać. Nowoczesny realizm – wydął pogardliwie wargi. – Babranie się w błocie i własnych odchodach. Kto teraz wie, jak się piszę prawdziwą powieść?
- Pewnie ty – Åysy ponownie nie mógÅ‚ sobie darować uszczypliwoÅ›ci.
- A żebyś wiedział – zabulgotał się po raz kolejny i machinalnie sięgnął po szklaneczkę. Była już pusta, więc szybko ją napełnił. Zresztą tylko po to, by po chwili ją opróżnić. – Piszę teraz wspaniała książkę. Niemal monumentalną sagę. Każde słowo jest w niej wyważone, a myśl wypieszczona. A kiedy ją wreszcie skończę...
- A kiedy to będzie?
- Nieważne.
- Z tego, co pamiętam, piszesz ją już od dwudziestu lat.
- I co z tego? Muszę ją cały czas poprawiać. Na początku musiałem ostrożnie, bo jeszcze była komuna. Jak przyszło nowe, to ją przerobiłem w duchu narodowym. Ale szybko się okazało, że to był błąd. Musiałem zmienić, żeby mnie Wyborcza nie zmieszała z błotem.
- A teraz znowu wraca moda na narodowe. Masz przechlapane, stary – pokiwał głową Gołąbek. – No chyba, że zachowałeś tę wersję z początku lat dziewięćdziesiątych?
Okularnik pokręcił głową. Na znak żałoby zawołał kelnerkę i zamówił kolejną flaszkę, nie pozwalając zabrać już pustej, jakby potrzebował świadka swoich twórczych cierpień.
- A ja myślę, że jakbyś się nawet wyrobił, to i tak byś nie odniósł sukcesu. Teraz są w cenie wyłącznie zboczenia, dewiacje i choroby psychiczne.
- Masz rację – Gołąbek przytaknął mu ze smutkiem i rozlał wódkę do kieliszków. – Ale co z tym można zrobić w naszym wieku?
- Ja znalazÅ‚em sposób – pochwaliÅ‚ siÄ™ Åysy.
- Jaki?
- Akurat. Chcielibyście wiedzieć.
Następne pół godziny upłynęło pozostałym dwóm panom na namawianiu kolegi, do wyjawienia sposobu na sukces. Wszystko było oczywiście suto podlewane alkoholem, więc literaci już raczej bełkotali, niż rozmawiali. Namowy odniosły jednak skutek.
- No dobra. Powiem wam, bo i tak jesteście już tak pijani, że tego nie zapamiętacie. Postanowiłem zmienić orientację seksualną.
- To niby kim teraz jesteś? – spojrzał na niego Gołąbek i miałem wrażenie, że zauważyłem w jego wzroku jakiś trzeźwiejszy błysk.
- Lesbijką – oświadczył, a twarze kolegów świadczyły o tym, że spodziewali się wszystkiego, ale nie tego.
- Chyba gejem? – zapytał niepewnie Okularnik.
- E tam, gejem – pogardliwie wydął wargi. – Gejem może być każdy.
- A lesbijką, to chyba tylko kobieta? – Gołąbek nadal nie mógł wyjść w szoku i usiłował doszukać się w pomyślę kolegi jakiejś racjonalności.
- A właśnie, że nie. Może nią być również transwestyta.
- I ty niby jesteÅ› transwestytÄ…?
- Dokładnie tak. Mam to już wszystko przemyślane i opisane. Całe moje życie erotyczne od wczesnego Gomułki. Mam trochę ubrań po mojej mamię, siostra też mi pożyczyła. Obiecałem mojej byłej żonie, że jak stwierdzi, że prawdziwym powodem naszego rozwodu było to, że przebierałem się jej ciuchy, to jej odpalę parę złotych. No i co?
Åysy spojrzaÅ‚ z trymfem na oniemiaÅ‚e twarze kolegów. Pytanie tylko, czy zaniemówili oni z podziwu, czy z niedowierzania. Niestety nie dowiedziaÅ‚em siÄ™ tego, bo twarz „transwestyty†nagle siÄ™ zmieniÅ‚a.
- Uwaga, idzie ten fiut, B. – wymienił dość znane nazwisko literata. Po chwili przy ich stoliku pojawił się sam wywołany.
- Witam szanownych kolegów. Widzę, że dziś wam mocno brak weny dokucza – spojrzał znacząco na puste butelki.
- Wiesz, Jasiu, co my możemy przy tobie – Gołąbek niemal zgiął się wpół.
- A co tam dobrego u ciebie słychać?
- Właśnie dostałem zaliczkę na moją nową książkę.
- A dużą? – zainteresował się Okularnik.
- Wystarczy, żeby wam dzisiaj coś zafundować.
- A, to gratulacje – Åysy uniósÅ‚ siÄ™ by zawoÅ‚ać kelnerkÄ™, ale przybysz powstrzymaÅ‚ go gestem dÅ‚oni.
- Ale nie w tej mordowni. Czas zmienić lokal na lepszy.
Uradowani literaci unieśli się z krzeseł. Z tego szczęścia zapomnieliby zapłacić rachunku, ale kelnerka miała na nich baczenie.
Kiedy już wyszli zadumaÅ‚em siÄ™ nad podsÅ‚uchanÄ… rozmowÄ…. Nie bÄ™dÄ™ ukrywaÅ‚, że pomysÅ‚ Åysego wydawaÅ‚ siÄ™ kuszÄ…cy. Droga sÅ‚awy staÅ‚aby przede mnÄ… otworem. A w sumie, gdybym siÄ™ zastanowiÅ‚, to i u siebie znalazÅ‚bym jakieÅ› nietypowe zachowania seksualne. PamiÄ™tam, że miaÅ‚em kiedyÅ› ochotÄ™ zaÅ‚ożyć sukienkÄ™ mojej siostry. Wprawdzie tego nie zrobiÅ‚em, ale na poczÄ…tek to by może starczyÅ‚o.
Właściwie byłaby tylko jedna przeszkoda. Moja żona, nawet kuszona dużymi pieniędzmi, nie potwierdziłaby, że się przebieram w jej ubrania.
Oj, ciężkie jest życie młodego literata.