Tekst COÅš PODOBNEGO
był czytany 1196 razy
COÅš PODOBNEGO
Temat bliźniaczego podobieństwa był ostatnio w naszym kraju bardzo na czasie. Rodziły się setki mniej lub bardziej wybrednych dowcipów i komentarzy na ten temat. Ze zdziwieniem dostrzegane były jakiekolwiek różnice między naszą byłą premierowsko-prezydencką parą, z ledwo ukrytą kpiną przyjmowane podobieństwa. Przy ich opisie wybijane były na pierwszy plan pokrewieństwo, a już szczególnie jednojajowość. Ale czy aby na pewno był to słuszny trop? Czy wywodziliśmy zgodność ich charakterów z właściwego źródła?
Któregoś dnia w mojej skrzynce pocztowej znalazłem maila. Było to zaproszenie do obejrzenia bloga od pewnej dziewiętnastolatki. Nazwijmy ją Czeremchą, choć nie miała ona nic wspólnego z tym owocem. Zróbmy to tylko dla ułatwienia.
Zaproszeń do obejrzenia innych blogów dostaję bardzo wiele. Zawsze odwiedzam, bardzo rzadko komentuję. Muszę naprawdę czuć, że mam coś bardzo ważnego do powiedzenia, aby zdecydować się na skomentowanie. Tym razem też nic nie napisałem, bo wiersze, które znalazłem na jej stronie, nie wzbudziły we mnie żadnych emocji. Choć gdy zobaczyłem zdjęcie Czeremchy, zamieszczone na blogu, uśmiechnąłem się pod nosem.
Kilka tygodni później dostałem od niej list z pretensjami. Czeremcha pisała do mnie, że to nieładnie z mojej strony, bo ona miała nadzieję, że coś jej napiszę, podpowiem. Obecnie czuje się bardzo zagubiona, szuka jakiegoś duchowego przewodnika, kogoś, komu mogłaby się zwierzyć, i chciałaby wiedzieć, czy jestem właściwą osobą. Do całości było dołączone kilka dość pretensjonalnych, egzystencjalnych myśli, które w założeniu miały mnie chyba zainteresować Czeremchą.
Listów pisanych w tym tonie też otrzymuję trochę, więc ten specjalnie mnie nie zdziwił. Odpisuję na nie grzecznie acz stanowczo. Uważam, że zdecydowanie powinienem unikać kontaktów z osobami niedojrzałymi emocjonalnie (a o tym świadczy potrzeba posiadania duchowego przewodnika). Dlatego staram się nie dawać im cienia nadziei, bo, uchwyciwszy się jej jak tonący brzytwy, łatwo mogą potem poczuć się zranieni.
Ale tym razem coś mnie podkusiło, żeby odpisać inaczej. Diabełkiem w mojej głowie, który czasem się odzywa, była tym razem chęć potwierdzenia teorii, która pałętała się mi od jakiegoś czasu pomiędzy półkulami. Dlatego napisałem Czeremsze, że wiem dokładnie, co ją dręczy i opisałem jej jakie zdają się ją prześladować demony.
Już po godzinie dostałem od niej odpowiedź:
„SkÄ…d ty... to znaczy skÄ…d pan mnie zna?â€
„Nie znam CiÄ™ wcale†– odpisaÅ‚em jej.â€
„A te wszystkie informacje? To niemożliwe, żeby pan je wymyÅ›liÅ‚! KtoÅ› musiaÅ‚ panu to wszystko powiedzieć. To byÅ‚ pewnie S. albo K?â€
„Zapewniam ciÄ™, że nie znam żadnego S. ani K. Nie znam też Ciebie. A to, że wiem o tobie tyle, wynika z czegoÅ› zupeÅ‚nie innego.â€
„Z czego?â€
Zastanawiałem się przez jakiś czas, czy napisać jej prawdę. Bałem się, że diabełek niepotrzebnie podszepnął mi to, co zrobiłem i gdy przyznam się do źródła mojej wiedzy, Czeremcha tym bardziej zechce, żebym był jej duchowym przewodnikiem. A ja takiej roli ani nie chcę, ani się do niej nie nadaję. Lecz skoro powiedziało się już A, trzeba rzec także B. Dlatego opisałem jej skąd się wzięła moja wiedza.
„Nie wierzꆖ odpisała.
Odetchnąłem z ulgą. Wiedziałem, że już nie będzie chciała się mi zwierzać, bo święcie jest przekonana, że mam kontakty z jakimiś jej znajomymi. Nie myliłem się i Czeremcha już do mnie nigdy nie napisała.
WiÄ™kszość z Was pewnie siÄ™ już domyÅ›liÅ‚a, skÄ…d tyle wiedziaÅ‚em o Czeremsze. Tak, znaÅ‚em kiedyÅ› dobrze dziewczynÄ™, bardzo do niej podobnÄ… z wyglÄ…du. I wiele razy przekonywaÅ‚em siÄ™, że ludzie podobni do siebie fizycznie, majÄ… zaskakujÄ…co dużo wspólnych cech charakteru. Na przykÅ‚ad mój kolega Å». jest wizualnie nieco mÅ‚odszÄ… kopiÄ… pewnej popularnej i bardzo cenionej osobowoÅ›ci telewizyjnej. Ponieważ nie ceniÄ™ zbytnio kolegi Å»., zawsze zachowywaÅ‚em dystans wobec tejże „osobowoÅ›ciâ€. I gdy pojawiÅ‚y siÄ™ na jej temat różne negatywne wypowiedzi, dość Å‚atwo w nie uwierzyÅ‚em. Bo niemal identyczne zachowania znaÅ‚em z przykÅ‚adu mojego kolegi Å».
Nie twierdzę, że są psychicznie identyczni, na pewno czasem czymś się różnią. Nie są przecież sobowtórami, tak jak nasza była prezydencko-premierowska para. Nie chodzi mi też o to, że można od razu określić każdego nowopoznanego człowieka charakterologicznie po jego wyglądzie. Ale myślę, że można tak uczynić, gdy zna się dobrze osobę podobną fizycznie.
I tu powstaje pytanie, na ile zgodności psychologiczne ludzi wynikają z ich pokrewieństwa, a na ile ze zwykłego fizycznego podobieństwa? Przecież często rodzeni bracia są krańcowo różni. Dla przykładu można pozostać w świecie polityki i spojrzeć na Jarosława i Jacka Kurskich, walczących po dwóch stronach barykady i dość różnych wizualnie.
Temu, że wygląd ma znaczenie dla naszej psychiki, trudno zaprzeczyć. Świetnie zbudowany, przystojny mężczyzna, jest zazwyczaj osobą pewną siebie, a małe chucherko to kopalnia kompleksów. Przykłady można by mnożyć w nieskończoność. Dlatego należy się zastanowić czy nasz charakter wynika na pewno z tego co w nas, czy raczej z tego co na zewnątrz?
Zgoda, że podobieństwo fizyczne bliźniaków wynika z ich jednojajowości więc siłą rzeczy podobieństwo psychiczne też jest tego rezultatem. Lecz co by się stało, gdyby jeden z nich w dzieciństwie uległ wypadkowi i doznał znaczącego uszczerbku na wyglądzie? Czy jako dorośli ludzie mieliby podobne charaktery?
Śmiem wątpić w coś podobnego.