Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
40066 osoby czytały to 542552 razy. Teraz są 44 osoby
      44 użytkowników on-line
     Tekst WRÓG MOJEGO WROGA.
     był czytany 1440 razy

WRÓG MOJEGO WROGA.

   
   
   Co zrobić, gdy wróg wydaje siÄ™ nie do pokonania? „PrzyÅ‚Ä…czyć siÄ™ do niego” radzÄ… ci o niezbyt wojowniczej naturze. „Poznać jego plany i uderzyć znienacka” poradziliby pewnie generaÅ‚owie. Ja zaÅ› myÅ›lÄ™, że można poÅ‚Ä…czyć obydwie metody.
   ByÅ‚em kiedyÅ› prezesem pewnego stowarzyszenia. I choć znacznie siÄ™ ono rozwinęło w trak-cie mojego urzÄ™dowania, to muszÄ™ uczciwie przyznać, że pod koniec mojej kadencji za-nied-baÅ‚em swoje obowiÄ…zki. ZamieszkaÅ‚em wÅ‚aÅ›nie z mojÄ… przyszÅ‚Ä… żonÄ…, poszedÅ‚em do pier-wszej pracy i przestaÅ‚em mieć czas na „spoÅ‚eczne” dziaÅ‚ania.
   Dlatego z duszÄ… na ramieniu jechaÅ‚em na walny zjazd, na którym miaÅ‚em zdać wÅ‚adzÄ™. Moi przeciwnicy otwarcie mówili, że siÄ™ po mnie zdrowo przejadÄ…. Wprawdzie nie ubie-gaÅ‚em siÄ™ o przedÅ‚użenie mojej prezesury, ale zawsze to nic przyjemnego być opiep-rzonym, zwÅ‚asz-cza, jeÅ›li pretensje sÄ… sÅ‚uszne.
   Na poczÄ…tek postanowiÅ‚em poznać mojego głównego oponenta z terenu, którego nigdy nie widziaÅ‚em. Jeden z moich zwolenników pokazaÅ‚ mi go ukradkiem, a ja kombinowaÅ‚em, jakby tu do niego zagadać. Ponieważ nic sensownego nie przyszÅ‚o mi do gÅ‚owy, staÅ‚em przez jakiÅ› czas w grupce osób obok niego.
   - Nie wiecie, czy on już przyjechaÅ‚? – odezwaÅ‚ siÄ™ Główny Oponent.
   - Nie, jeszcze nie – poinformowaÅ‚em usÅ‚użnie, domyÅ›lajÄ…c siÄ™ o kogo chodzi. Szczęście mi dopisywaÅ‚o, bo z obecnych nikt nie znaÅ‚ mnie osobiÅ›cie.
   - Ciekawe, czy siÄ™ w ogóle odważy?
   - MyÅ›lisz, że bÄ™dzie siÄ™ baÅ‚?
   - Jasne, jakbyÅ› narobiÅ‚ tyle przekrÄ™tów, co on…
   Wprawdzie nie lubiÄ™, gdy ktoÅ› mnie bezpodstawnie oskarża, ale zrozumiecie mnie chyba, że postanowiÅ‚em nadal siÄ™ nie ujawniać. ZdziwiÅ‚y mnie wprawdzie zarzuty Głównego Opo-nen-ta, bo chociaż nie przykÅ‚adaÅ‚em siÄ™ przez ostatnie pół roku do swoich obowiÄ…zków, ale o żad-nych wÅ‚asnych nadużyciach nic nie wiedziaÅ‚em. Dlatego uznaÅ‚em, ze nadarza siÄ™ Å›wietna okazja, by poznać, jakie bÄ™dÄ… kierunki natarcia moich nieprzyjaciół.
   - Też o nich sÅ‚yszaÅ‚eÅ›?
   - Jasne – przytaknÄ…Å‚ Główny Oponent. – Podobno tyle nakradÅ‚, że gÅ‚owa maÅ‚a.
   - Ile? – spytaÅ‚em z wypiekami na twarzy.
   - No, tak dokÅ‚adnie, to nie wiem, ale jakieÅ› sto tysiÄ™cy w ostatnim roku. Na dodatek zat-rud-niÅ‚ swojÄ… kochankÄ™ na sekretarkÄ™ i daÅ‚ jej zdrowÄ… pensjÄ™. A na posiedzenia zarzÄ…du, z Warszawy do WrocÅ‚awia, lata samolotem.
   WÅ‚aÅ›ciwie mogÅ‚em temu bez trudu zaprzeczyć, bo budżet naszej organizacji nie przekraczaÅ‚ od dawna pięćdziesiÄ™ciu tysiÄ™cy rocznie, ale uznaÅ‚em, że żadne dementi nie ma w tym przypadku sensu. Lepsze wydaÅ‚o mi siÄ™ coÅ› innego.
   - To ty maÅ‚o wiesz. Ja sÅ‚yszaÅ‚em o dwustu tysiÄ…cach. A jego kochanka, pod pozorem wy-jaz--du na zjazd wÅ‚adz Å›wiatowych, zafundowaÅ‚a sobie luksusowÄ… wycieczkÄ™ do Brazylii – za-czÄ…-Å‚em licytacjÄ™, ale mój Główny Oponent na razie tego nie zauważyÅ‚. Przy-witaÅ‚ mojego „newsa” z radoÅ›ciÄ… i z zachwytu oblizaÅ‚ wargi. Nie spostrzegÅ‚, że gromadzÄ…ce siÄ™ wokół nie-go osoby zerknęły na mnie z ciekawoÅ›ciÄ….
   - Tak, to możliwe. Po nim można siÄ™ spodziewać wszystkiego. Podobno do każdej kobie-ty startuje od razu z rÄ™kami.
   - Z rÄ™kami? – prychnÄ…Å‚em pogardliwie. – Po ostatnim walnym maÅ‚o nie zgwaÅ‚ciÅ‚ jednej ko-le-żanki.
   To oÅ›wiadczenie sprawiÅ‚o, że teraz ja byÅ‚em w centrum zainteresowania, co zauważyÅ‚ mój Główny Oponent. Ale nie przejmowaÅ‚em siÄ™ tym i stwierdziÅ‚em, że należy iść na caÅ‚ość. Los wciąż mi sprzyjaÅ‚o, bo w powoli rosnÄ…cej grupce, nadal nie byÅ‚o nikogo, kto by mnie znaÅ‚.
   - MyÅ›lÄ™, że powinniÅ›my skierować jakiÅ› wniosek do prokuratora.
   - Do prokuratora? – spytaÅ‚ niepewnie mój Główny Oponent, ale pozostali nie mie-li tych wÄ…tpliwoÅ›ci. Ogrom mych zbrodni byÅ‚ wystarczajÄ…cy. – Ale czy to nie zaszkodzi stowarzyszeniui?
   - No co ty? – spojrzaÅ‚em na niego z wyższoÅ›ciÄ…, a on już siÄ™ chyba zorientowaÅ‚, że straciÅ‚ po-sa-dÄ™ szefa opozycji. – To chyba naturalne, że powinniÅ›my to zrobić dla dobra na-szej organizacji. Sam pewnie masz jakieÅ› dowody, na to, co mówiÅ‚eÅ›.
   - No... – zastÄ™kaÅ‚ mój byÅ‚y Główny Oponent. – Ale może nie warto zaraz tak moc--no...
   - Bronisz go? – natarÅ‚em na niego, a mój wzrok wyrażaÅ‚ pogardÄ™. Teraz już nawet nie byÅ‚ w opozycji, teraz przeszedÅ‚ na stronÄ™ najgorszego wroga.
   - Ależ skÄ…d – zaprzeczyÅ‚, ale osoby wokół wiedziaÅ‚y już swoje.
   Przez moment zastanawiaÅ‚em siÄ™, co z nim zrobić. UznaÅ‚em jednak, że należy mu wy-ba-czyć i Å‚askawie zatrzymać w moim namiocie. Oczyma wyobraźni widziaÅ‚em już, jak sia-damy obok siebie na sali, ja eskalujÄ™ żądania wyciÄ…gniÄ™cia konsekwencji wobec ustÄ™pu-jÄ…cego pre-ze-sa, Å‚Ä…cznie z TrybunaÅ‚em Stanu i karÄ… Å›mierci. A mój byÅ‚y Główny Oponent mi przy-ta-ku-je, bo nie ma wyjÅ›cia.
   Ale to byÅ‚oby już zbyt dużo szczęścia naraz. Jednak szefowaÅ‚em przez czte-ry lata temu sto-wa-rzy-szeniu i wiÄ™kszość jego czÅ‚onków kojarzyÅ‚a mnie. A już na pewno znaÅ‚ mnie Skarb-nik, który podszedÅ‚ do nas w momencie, gdy sam już byÅ‚em swoim najwiÄ™kszym wrogiem.
   - Jacek, musimy jeszcze rozliczyć ten tysiÄ…c zÅ‚otych z ostatnich dwóch miesiÄ™cy.
   Kiedy wchodziliÅ›my ze Skarbnikiem do maÅ‚ej kanciapy, na placu boju pozostaÅ‚ jedynie mój byÅ‚y Główny Oponent, ze wzrokiem ut-kwio-nym nie wiadomo gdzie. Armia, którÄ… zbieraÅ‚, poszÅ‚a w rozsypkÄ™, a on sam miaÅ‚ poÅ‚a-ma-ny miecz.
   Na sali obrad caÅ‚ość opozycji usiadÅ‚a wokół byÅ‚ego Głównego Oponenta. Nie zwrócili uwagi, że nie przyprowadziÅ‚ nowych wojsk. Czekali na jego znak do ataku. Ale on tylko wpatrywaÅ‚ siÄ™ we mnie z nienawiÅ›ciÄ… i nie byÅ‚ w stanie wydusić sÅ‚owa. DziÄ™ki temu, nie doszÅ‚o do żadnych walk, a wÅ‚adza, w sposób pokojowy, przeszÅ‚a do mojego nastÄ™pcy.
   Dlatego, jeÅ›li kiedyÅ› bÄ™dziecie musieli pokonać jakiegoÅ› wroga, polecam mojÄ… metodÄ™. Najpierw przyÅ‚Ä…czcie siÄ™ do niego, potem poznajcie jego plany i zaatakujcie. Ale nie jego, broÅ„ Boże. Zaatakujcie samych siebie. Bo gdy bÄ™dziecie swoimi najwiÄ™kszymi wrogami, sukces macie zagwarantowany.
   
   
   
   
   
   
   

Komentarze czytelników